Reklama

W styczniu 2019 r. w polityce amerykańskiej zmieni się układ sił, po wygranych wyborach (midterms) Demokraci włączą Trumpowi hamulec, będą kontrolować Kongres (na Izbę Niższą potocznie mówi się Kongres), zaś Senat pozostaje pod (zwiększoną) kontrolą Republikanów. Demokraci już ostrzą noże i głośno zapowiadają permanentną wyniszczającą wojnę z prezydentem Trumpem, której celem ma być zdjęcie go z urzędu, przez impeachment, bądź w jakikolwiek inny sposób. Powoli jednak na światło dzienne wychodzą elementy wcześniejszego spisku powstałego w departamencie sprawiedliwości i wśród wierchuszki FBI. Pamiętajmy, że Trump obejmując prezydenturę miał bardzo krótką ławkę ludzi.

https://www.cnsnews.com/s3/files/styles/content_100p/s3/pelosi_trump_schumer_.jpg?itok=W70CrQTG                                                                                                                Na naszych oczach rozgrywa się pełzający zamach stanu dokonywany przez Deep State, który wszelkimi środkami i instrumentami chce wywrócić wyniki ostatnich prezydenckich wyborów. Na dziś interesy globalistycznej inkwizycji reprezentuje komisja specjalnego prokuratora Muellera, który wcześniej po zwolnieniu przez Trumpa szefa FBI Jamesa Comeya, protegowany był obrotowo na to stanowisko przez z-cę szefa resortu sprawiedliwości  (Rod Rosenstein). Jednak kandydaturę Muellera odrzucił Trump mówiąc, że chce nowej krwi (okazuje się, że oni też chcieli krwi, ale Trumpa). Po odrzuceniu jego kandydatury Mueller został desygnowany przez Rosensteina (z-ca szefa departamentu sprawiedliwości) na specjalnego prokuratora badającego rosyjskie wpływy na ostatnie wybory prezydenckie. Przypomnijmy, że Mueller był szefem FBI w okresie 2001-13, więc to są ci sami ludzie zmieniający się stanowiskami, jedynym “obcym” w tym towarzystwie jest Trump.

Reklama

Trzeba dodać, że zwolniony przez Trumpa były dyr. FBI, który zarobił na właśnie wydanej książce, kłamał, kłamie i pewnie będzie kłamał myśląc, że zdobył tyle brudu na ludzi z wierchuszki elit, że pozostanie dalej bezkarny. W spisku mającym na celu zniszczenia Trumpa brała udział elta służb wychowanych pozostała po administracji (8 lat) Obamy począwszy od szefa CIA Johna Brennana, Jamesa Clappera b. dyr. wywiadu narodowego, Sally Yates, prokurator generalny, James Comey b. szef FBI, etc… Na obecnym etapie wydarzeń porządny, ale fajtłapa Jeff Sessions zwolniony przez Trumpa z funkcji prokuratora generalnego, został zastąpiony Williamem Barrem, który już sprawował tę funkcję pod Bushem Starszym, ten urząd opiekuje się specjalnym prokuratorem Muellerem, który dzielnie kopie dalej dołki pod Trumpem. Dobrym posunięciem Trumpa było odebranie tej opieki Rodowi Rosensteinowi i powierzenie jej ostremu i rozsądnemu Matthew Whitakerowi, być może to wyprostuje Trumpowi sny…

Jak już wcześniej opisywałem, Deep State jeszcze pod koniec kampanii wyborczej na prezydenta dmuchając na zimne przygotował fałszywkę mającą za cel kompromitację Trumpa. Jako polisę ubezpieczeniową na wypadek gdyby to jednak on jakimś cudem zwyciężył w wyborach. Specjalny dokument został zamówiony i opłacony przez kampanię Hillary Clinton (przy użyciu FBI!) u byłego brytyjskiego szpiega z MI6 Christophera Steele (Steele dossier), który działał na kierunku rosyjskim w latach 1987-2009. To dossier miało skompromitować Trumpa dowodząc, że podczas pobytu w Moskwie wynajął kilka prostytutek i obserwował jak sikają na łóżko na którym spał wcześniej podczas swojej wizyty ówczesny prezydent Barack Hussein Obama z żoną. To niczym nie poparte dziwaczne kłamstwo zostało przyjęte przez FBI (James Comey) i tajnie rozpowszechniane (np. śp. senator John McCain, R-A) w celu ośmieszenia Trumpa. Okazuje się, że w politycznym establishmencie obydwu partii było wielu, którzy chcieli w taką potwarz uwierzyć. Ta cała historia miała również dowodzić związku Trumpa z samym Putinem, który miał później pomagać Trumpowi w wygraniu prezydentury!

Niespodziewane zwycięstwo Trumpa zawirowało środowiskiem władzy grzecznie obsługującym  potrzeby wszechpotężnego ponadnarodowego sprzysiężenia największych biznesów światowych potęg realizujących wizję przemiany świata w rewolucyjną myśl Nowego Porządku Światowego. Otóż pojawił się filmowy gwiazdor, “self made man” niezależny gracz, człowiek z apetytami uporządkowania tworzonego bałaganu, który wszedł do finansowej elity i negatywnie ocenił demontaż sprawdzonych fundamentów zachodniej cywilizacji z której był przecież dumny.

Trump zagraża nie tylko interesom establishmentu Partii Demokratycznej, czy szerzej biorąc podziemnemu państwu, biurokracji z Deep State wkomponowanemu w obsługę interesów globalnych koncernów, ze swoim zdrowym rozsądkiem on również zagraża establishmentowi Partii Republikańskiej.  Przede wszystkim zagraża też całemu konserwatywnemu establishmentowi tej partii, który od dekad głosi swoje konserwatywne idee ku zadowoleniu swoich wyborców. Teraz konserwatywny establishment przecież dotąd dobrze prosperujący w państwowych układach poczuł się nieswojo.

Otóż pojawił się facet, który nie tylko mówił o konserwatywnych ideach, on ma czelność wprowadzać je w życie!  To wszystko stawia ich na przegranej pozycji w stosunku do ich wyborców, którzy ich dotąd współfinansowali i wspierali. Dlatego dziś już nie istnieje przepychanka, konflikt między Demokratami, a Republikanami.  Dziś tak naprawdę establishment obydwu partii razem z deep state ma jednego wroga do pokonania i jest nim Donald J. Trump, człowiek który traktuje politykę jak biznes…

Już srożą pióra przyszli liderzy poszczególnych komisji kongresowych zapowiadając  jak Jerry Nadler (D-NJ), (House Judiciary Committee), czy Adam Schiff (D-CA)  (House Intelligence Committee ) szybką drogę do impeachmentu, przez dokładne przebadanie papierów finansowych transakcji i podatków licznych biznesów Trumpa w celu znalezienia na niego jakichkolwiek haków. A nuż otrzymał jakiś prezent, albo ulgę w biznesie (najlepiej byłoby od Putina), o której nie zameldował urzędowi podatkowemu. Zamknięto już dobroczynną fundację rodziny Trumpa, sugerując powstałe w niej nieprawidłowości, ale o widocznych przekrętach w fundacji rodzinnej Clintonów jest cisza. Niektórzy z Demokratów mówią o chęci metodycznego prześledzenia nawet transakcji finansowych zmarłego w 1999 r. ojca prezydenta Trumpa. Taki oto poziom nienawiści i chęci dokopania panuje na lewicy.

Jakie szanse mają Demokraci aby wykurzyć Trumpa z Białego Domu? Przy swojej większości w Kongresie (od stycznia) mogą istotnie przegłosować co zechcą, ale taka akcja rozbiłaby się o Senat, gdzie większość mają Republikanie. Jednak tu może raczej chodzić nie o impeachment (i podniecanie swoich wyborców), ale o ciągłe rzucanie kłód pod nogi i  utrudnianie Trumpowi rządzenia krajem. A właściwie znalezienie sposobu oddzielenia prezydenta Trumpa od jego wyborców, poprzez obniżenie poziomu notowań Trumpa do poniżej 40 % (obecnie ok. 46-50%).

Czyli mówiąc jaśniej Demokratom chodzi o powtórzenie numeru z prezydentem Nixonem, kiedy to po skutecznych kolejnych atakach kawalerii medialnej lewicy,  do Nixona udał się republikański senator Howard Baker i oznajmił mu, że już jest po wszystkim. Wtedy Nixon, obawiając się impeachmentu mimo, że wygrał znacząco wybory (1972 r. zwyciężył w 49 stanach!) zrezygnował z urzędu prezydenta (1974 r.), kiedy popierało go już  tylko dwadzieścia kilka procent wyborców. Przypomnijmy jednak, że Nixon nie miał sympatyzującego z nim FOX NEWS, liderów prawicowego radia (Rush Limbaugh, Sean Hannity, Mark Levin, Michael Savage, itd) i szpaleru prawicowych blogerów. Nixon (uważany zresztą za człowieka Rockefellera) był sam i zginął sam.

W porównaniu do innych światowych polityków Trump jest bardzo barwną osobowością o dużym doświadczeniu biznesowym i minimalnym doświadczeniu politycznym, jednak również o ogromnym ego i sporym taktycznym talencie. Ogromnie kontrastuje z mdłymi, bezbarwnymi politykami, którzy całe swoje życie spędzili na wspinaniu się po kolejnych szczeblach partyjnej, czy też politycznej kariery.  On swoje zęby szlifował w brutalnym świecie biznesu, dla niego liczy się głównie skuteczność i niewiele sobie robi z form dyplomatycznych grzeczności.

Nie obca jest mu brutalność i otwarte nazywanie rzeczy po imieniu. Przypomina czasem greckiego boga Zeusa (nie tylko z powodu kobiet) rzucając w swoich wrogów tweetami jak Zeus piorunami. Oprócz biznesowego doświadczenia w negocjowaniu z partnerami na całym świecie (był też gwiazdą swojego programu w TV) dwa razy był rozwiedziony i jest ojcem 5-ga dzieci, co wyraźnie kontrastuje z bezdzietnymi bladymi politykami typu Merkel, Macron, czy Junker.

Można powiedzieć, że facet nie ma problemu z podejmowaniem ważnych decyzji, osobiście bardzo ciężko pracuje, śpi po 3-5 godzin na dobę i niewielu ludzi jest mu w stanie dorównać kroku. Choć rozkwita w ogniu konfliktu, to jednak chyba nikt nie byłby w stanie wytrzymać codziennych ciągłych ataków  ze strony mainstreamowych mediów (MSM) i przeciwników politycznych z obydwu partii pragnących zatrzymać jego reformatorskie zapędy. Tym bardziej, że te ataki nie dotyczą jego pracy jako prezydenta, ale uderzają w najbliższych współpracowników i w rodzinę i we wszystko co ma dla niego wartość..

Trump nie jest postrzegany jako człowiek Partii Republikańskiej, która (tak jak w większości krajów) wiedzie kłótliwe, ale i małżeńskie życie z opozycyjną Partią Demokratyczną, w scenerii kiedy, a to jedna, a to druga partia zabiera więcej kołdry na politycznym łożu na określony czas, a właściciel hotelu nie ma nic przeciwko temu. Trump jest niejako komisarycznym prezydentem, którego zatrudnili ci Amerykanie, którzy mają już dosyć dyplomatycznego tańca establishmentu obydwu partii, pustych i niespełnionych wyborczych obietnic i cwanego  wydmuchanego przedwyborczego straszenienia malowanych w czarnych kolorach politycznych przeciwników. Mają dość tańca w melodię NWO.

W starożytnym Rzymie politycy dla uzyskania większego poparcia używali w olbrzymich arenach gladiatorów i dzikich wygłodzonych zwierząt, dzisiaj głodni władzy i kontroli banksterzy rzucają na polityków medialne sute hieny, które rozszarpują śmiałków marzących  o naprawie państwa w komnatach wymiaru sprawiedliwości. Dlatego dziś już wiemy, że ewentualna kontrola sądów przez “internacjonalistyczne” gremia jest naprawdę bardzo ważną sprawą.

Jest wiele płaszczyzn na których trwa walka i przepychanka między Trumpem, a jego adwersarzami, jednym z nich jego próba uporządkowania spraw imigracyjnych. Trump obiecał zbudowanie muru/płotu na południowej granicy USA.  Między innymi dlatego wygrał, opisując rozmiar konsekwencji i kosztów wpuszczania każdego kto zgłosi się do granic USA. Jeśli w dzisiejszym świecie US potrzebują napływu imigrantów to nie odnosi się do biednych nasączonych komunizmem, często niepiśmiennych nawet w rodzimym języku imigrantów, przynoszących często zapomniane już zakaźne choroby. US potrzebuje zaabsorbować najlepszych z najlepszych, aby oni budowali wyższość i nowacyjność tego kraju nad krajami  wykradającymi tajemnice tej technologicznej rewolucji (Chiny, Rosja).

Musimy zrozumieć skalę problemu, codziennie na południowej granicy zatrzymywanych jest 3,000 intruzów (a ilu udało się przejść?) to nie są tylko Latynosi, ale i ludzie z Azji, czy Bliskiego Wschodu. Jednak na liczbę między 20 do 30 mln nielegalnych (na lewych papierach) w dużej części są to ludzie, którzy przybyli na jedną z dostępnych wiz i po zakończeniu jej ważności po prostu nie wyjechali. Ogólnie US przyjmuje rocznie legalnie ok. 1 mln imigrantów, również ok. 1 mln imigrantów rocznie przybywa nielegalnie przez granicę. Często korzystają oni z pośrednictwa tzw. kojotów, którzy mają własne biznesy przerzucania przez granicę (czasem połączone z gwałtami, kradzieżami i zabójstwami). Innymi paserami są bezwzględne latynoskie gangi wyspecjalizowane w intratnym  narkotykowym biznesie śmierci. Oni potrzebują ludzi do przenoszenia narkotyków na drugą stronę granicy, więc biznes się kręci, gdyż spełnia potrzeby wielu zainteresowanych.

Trump obiecał “wall” (mur), który ograniczyłby przynajmniej w miejskich terenach przejścia przez granicę, część granicy jest przez rzekę Rio Grande stanowiąca granicę Meksyku ze stanem Teksas i częściowo ze stanem Arizona, granica biegnie też przez masywy górskie, więc tam nie ma potrzeby budowania muru. Jednak tak jak mur zatrzymał terroryzm w Izraelu, czy najazdy mongolskie i inne w starożytnych Chinach tak i teraz aż 95% pograniczników z US jest za murem, gdyż jest rozdeptywania przez współczesnych Hunów. problem jest też w tym, że zatrzymani na granicy (nauczeni) proszą o azyl (który otrzymuje tylko kilka procent), otrzymują wezwanie do (przepełnionych tymi sprawami) sądów i mają stawić się za 2-4 lata. Oczywiście z wypuszczonych w ten sposób do wnętrza US nielegalnych, do sądów zgłasza się tylko kilka procent.  

Powyższe ma srogie konsekwencje dla “normalnych” Amerykanów, taka pograniczna Kalifornia w latach 70/80-tych zajmowała pierwszą, czy drugą pozycję w poziomie szkół w US, dziś ma podobną, tyle, że od końca listy. Aż 63% domostw imigrantów (legalnych i nielegalnych) otrzymuje państwową pomoc finansową, w Kalifornii nielegalni rezydenci otrzymują zasiłki, podobnie w Nowym Jorku i okolicy ok. 1 mln jest w tej samej sytuacji. Im więcej stosujesz zachęt i ułatwień tym więcej otrzymasz chętnych…

Trump w swojej próbie wypełnienia obietnic wyborczych odnośnie zbudowania muru jest zwalczany nie tylko przez Demokratów (ci chcą pozyskać więcej przyszłych “łatwych” wyborców), ale i przez konserwatywny establishment republikański (ci chcą tanich rąk do pracy, których można straszyć wydaleniem). Tak więc odchodzący z polityki republikański speaker Kongresu Paul Ryan przedstawił Trumpowi projekt budżetu (w kolejności zajmie się nim Senat z republikańską większością) w którym nie ma centa z żądanych przez Trumpa $5 mld na wzmocnienie południowej granicy. W odpowiedzi trump oświadczył, że nawet przegłosowany przez Senat, taki budżet on nie podpisze dopóki nie będzie zawierał środków (wcześniej obiecywano mu $1,6 mld) na zabezpieczenie granic. Ryan wydaje się być zwykłym globalistycznym wymoczkiem, który wypełniał swoją rolę do czasu kiedy Demokraci mogą w Kongresie przejąć od niego pałeczkę w powstrzymywaniu reform Trumpa.

Jak wyżej wspomniałem zespół Muellera nie mogąc udowodnić współpracy Trumpa z Putinem (ale nie dotyka dowodów na powiązania Hillary Clinton z Putinem) ściga wybranych współpracowników Trumpa za jakiekolwiek ich problemy z prawem podatkowym, wymuszając ich oświadczenia odnośnie współpracy z Trumpem z obietnicą łagodniejszego osądzenia. Porządny czarny dr. Ben Carson (wspaniały neurochirurg), który też startował w wyborach prezydenckich i obecnie sprawuje urząd szefa urbanizacji przyznał, że przy tak skomplikowanym i rozbudowanym do kilku tysięcy stron systemie przepisów podatkowych, każdy obywatel może być uznany za przestępcę.

Trump ogłosił osiągnięcie zakładanych celów (pobicie ISIS) wycofanie amerykańskich wojsk z Syrii, podobne oświadczenie wydał Putin, który jednak pozostawia sobie tam bazę marynarki wojennej i bazę lotniskową.  W sumie Trump wycofa ok. 2,000 amerykańskich oddziałów specjalnych, jednak ok. 5,000 amerykańskich żołnierzy pozostaje w Iraku. Z decyzją Trumpa nie zgadza się lobby zbrojeniowe US, ostrzegając, że Trump postępuje tak jak Obama i tak stworzona luka została wypełniona przez ISIS, co z kolei doprowadziło do poważnych nieszczęść i ofiar. W związku z tym z szefa obrony odchodzi (w lutym) gen. “Mad Dog” Mattis.

Wojna celna z Chinami przynosi kłopoty na amerykańskiej giełdzie która ostro szybuje w dół DOW Jones stracił tylko w grudniu aż 10%!, NASDAQ od sierpnia stracił aż 20%!. To oznacza poważne straty dla portfeli Amerykanów, szczególnie starszych, którzy biorą udział w wyborach w większej masie…

Zamierzałem zagłębić się w detale rozgrywek i problemów z którymi musi zmierzyć się z grecka mówiąc heros (kiedyś eros) Trump, aby zatrzymać ten fatalny plan NWO, którego elity mają nas przystosować do nowej rzeczywistości, w której będziemy nikim, tak zwanymi owieczkami na pastwisku Nowego Porządku Światowego. Nadchodzące nowe informacje dają nam obraz rzeczywistości w której być może prezydent Trump  oddał pole walki wszech establishmentowi, aby uratować koronę. Czasem wydaje się, że z establishmentowym porozumieniem przegrał i osaczony rozsądnie chciałby zablokować zniszczenie rodzinnego biznesu. Oczywiście, to są bolesne sprawy dla jego wyborców, ale zawsze trzeba pokazać panoramę walki.

Powstały w USA nurt Trumpa jest oczywiście odpowiedzią na globalizm w sensie dominacji świata przez największe światowe koncerny w celu podporządkowania go historycznej dominacji nowo sowieckiej urawniłowki, zrównania wszystkich  jeszcze oddychających do roli mrówek/owieczek w następnym totalitarnym systemie, który ochoczo bierze odpowiedzialność za oddech tychże owieczek i naiwniaków.

Jeśli nie zdążę napisać nic nowego to chciałbym życzyć wszystkim Rodakom Zdrowych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia…

Jacek K. Matysiak                                                                                                                      Kalifornia, 2018/12/21

Reklama

6 KOMENTARZE