Reklama

Chyba nikt, kto ma odrobinę oleju w głowie, nie odważy się dyskutować z tezą, że stawianie na bezalternatywne sojusze w polityce międzynarodowej, to czyste szaleństwo. Czy obecnie jaśnie nam panujący robią wszystko by się tego szaleństwa wystrzegać? Wszyscy wiemy, że nie. Na domiar złego tkwią w tym szaleństwie po same uszy od samego początku swego panowania. Doprawdy nie jestem w stanie sobie wyobrazić cóż to za strategia przyświeca naczelnikowi Kaczyńskiemu, że gotowy jest ryzykować uprawianie polityki tak dalece zgubnej, że zamiast wstać z kolan, ostatecznie wyląduje plackiem na glebie w kompletnej bezsilności. Pierwsze konsekwencje wynikające z tej wariackiej strategii mieliśmy już okazję odczuć na gołej skórze, gdy to nasi Najlepsi Przyjaciele podjęli się ściągnąć nam gacie na oczach całego świata, zmuszając do "naprawienia" treści nowelizacji ustawy o IPN pod dyktando uzgodnień z izraelskim "razwieduprem". W tak, wydawałoby się, błahych sprawach wystawiliśmy goły tyłek, a co dopiero z nami będzie jak przyjdą naprawdę poważne sprawy do sfinalizowania w imię najlepszego interesu naszych "niezastąpionych" sojuszników?

Nie minęło pół roku, a zaimportowana do naszego najmłodszego stanu USA caryca zza Atlantyku, ani przez chwilę nie wahała się zasunąć kijem po prętach klatki z "dobrą zmianą", prokurując przeciek do mediów, w którym jawi się jako nieprzejednana obrończyni wolności amerykańskich mediów w Polsce; co ostatecznie odważyła się – jak to z zasady w takich sytuacjach bywa, gdy kukiełka fika – zakończyć zamanifestowaniem typowej wobec wasalów pogardy, ostentacyjnie przekręcając w treści listu nazwiska najważniejszych osób w państwie, a z czego później ochoczo zrobiono sobie "bekę" nawet podczas konferencji w jankeskim Departamencie Stanu. Jeszcze nasi przywódcy nie zdążyli kiwnąć palcem w sprawie porządku medialnego w Polsce, a już widowiskowo zostali po raz kolejny przeczołgani po podłodze przed oczyma Suwerena. Oczywiście z reżimowych mediów mogliśmy się niedługo potem dowiedzieć jak to nasza legendarnej sławy dyplomacja umiejętnie zaimportowaną nam tutaj zza Atlantyku carycę ustawiła w szeregu zgrabnie przeprowadzoną operacją odebrania jej godności po przez potraktowanie jej w swych komentarzach jak niedojrzałą smarkulę, przez drugorzędnych polityków reprezentujących rząd. I wszystko, mogłoby się wydawać, że skończyło się kolejnym moralnym zwycięstwem, aż tu nagle drugi akt spektaklu naszej ukochanej carycy i nieoczekiwana szansa dla eksperta od zniszczeń, Grzegorza Schetyny.

Reklama

Nie dalej jak wczoraj, wspomniany wyżej został przez carycę Żorżetę zaproszony na pogawędkę. Dysput nie było końca! Wizy, bezpieczeństwo (współpraca w NATO znaczy się), przymiarka do kolejnego "Dnia Świstaka" w Redzikowie, no i oczywiście (he, he) wolność mediów! Jednak na najjaskrawsze podsumowanie tego spotkania przez importowaną zza Atlantyku carycę musieliśmy poczekać aż do 22:00 czasu polskiego. Typową dla obecnej administracji amerykańskiej metodą, zdecydowała się powiadomić o co chodzi, za pomocą Twittera. I tu trzeba przyznać, że przysunęła z grubej rury tak, że poprzednie walenie kijem po prętach klatki z miejsca stało się historią. Nie sposób nie zapodać tego pięknego tweeta w oryginale.

 

mosbacher-schetyna.png

 

Już widzę jak na słowo "różnorodność" kot Prezesa traci wiarę w najbliższą przyszłość, zaś sam Prezes odruchowo łapie się za ucho jakby właśnie ktoś go za nie bezlitośnie pociągnął. Tak o to właśnie kończą stratedzy od politycznego "bezlaternatywizmu".

Oczywiście cóż znaczy "różnorodność" w rozumieniu pani Żorżety dowiemy się dokładnie za jakiś czas. Można nawet interpretować tę zagrywkę jako li tylko badanie opozycji przy jednoczesnym wprowadzaniu jej w złudzenie powrotu do poważnej gry. Wiemy na pewno jednak, że wszystko to w duchu zbliżającego się roku wyborczego. Lecz obojętnie od tego, co ci wszyscy dranie znowu kombinują, to mamy jak rzadko kiedy na dłoni obraz tego, do czego prowadzi szaleństwo i polityczna naiwność wyrażana wiarą w jednowymiarowe sojusze. Niech każdy sobie sam zaprojektuje czego obiektem może w przyszłości stać się Polska w sprawach rangi daleko poważniejszej, gdy jej polityczni przywódcy trzymają się tak absurdalnej strategii na prowadzenie polityki. Teraz tylko patrzeć jak Niemcy włączą się ambitnie do gry, gdy okaże się, że zaimportowana nam do naszego najmłodszego stanu USA caryca, jest śmiertelnie poważna.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Dobra analiza nieudolnie

    Dobra analiza nieudolnie prowadzonej polityki zagranicznej. Ze względu na położenie geostrategiczne, na dobrych stosunkach z Polską powinno zależeć wszystkim aspirującym do roli mocarstwa. To Amerykanom powinno na sojuszu z nami bardziej zależeć, niż nam z nimi.

    Wyczyn p. Mosbacher zasługuje na wystąpienie do Departamentu Stanu o jej odwołanie za pogardę wobec sojusznika. Niestety MSZ tego nie zrobi. Z Czaputowiczem nie ma szans na żadną poprawę polskiej polityki zagranicznej, może być tylko gorzej.

  2. Dobra analiza nieudolnie

    Dobra analiza nieudolnie prowadzonej polityki zagranicznej. Ze względu na położenie geostrategiczne, na dobrych stosunkach z Polską powinno zależeć wszystkim aspirującym do roli mocarstwa. To Amerykanom powinno na sojuszu z nami bardziej zależeć, niż nam z nimi.

    Wyczyn p. Mosbacher zasługuje na wystąpienie do Departamentu Stanu o jej odwołanie za pogardę wobec sojusznika. Niestety MSZ tego nie zrobi. Z Czaputowiczem nie ma szans na żadną poprawę polskiej polityki zagranicznej, może być tylko gorzej.

  3. PiS uzyskał władzę i nadal,

    PiS uzyskał władzę i nadal, mimo Majdanów, ją utrzymuje w olbrzymiej wierze dzięki CIA. Oni nie mają wyboru jesli chodzi o sojuszników. Bo to nie jest nasz sojusznik. Piszę to z bólem serca bo mieszkam w Stanach i kocham ten kraj. Ale Ameryka, niestety, nie jest naszym przyjacielem.

  4. PiS uzyskał władzę i nadal,

    PiS uzyskał władzę i nadal, mimo Majdanów, ją utrzymuje w olbrzymiej wierze dzięki CIA. Oni nie mają wyboru jesli chodzi o sojuszników. Bo to nie jest nasz sojusznik. Piszę to z bólem serca bo mieszkam w Stanach i kocham ten kraj. Ale Ameryka, niestety, nie jest naszym przyjacielem.