Reklama

Nie schodzą już po niej na ziemię aniołowie
Niosąc ze sobą cząstkę nieskończoności
I opowieść osnutą tajemnicy całunem
Historię sięgającą w głąb pragnienia

Ktoś zechciał postawić wszystko na głowie
Cierpliwie nicując tę drogę w całej rozciągłości
Sporządził w działaniu metamorficzną miksturę
Której esencją i finałem jest dar zapomnienia

Reklama

                        *

Ziemia pokochała niebieską naturę
Porzucając już eks-ziemistą strukturę
Schną drzewa w realności osadzone
Grzęzną w piasku korzenie przetrzebione

Zwodniczą politurę pokochały i pszczoły
Paradoks – w aksjomacie indywidualnym
I z większościowym udziałem marnym
Giną masowo w królestwie rozdrobnionym

                        *

Zawisł nad okolicą Jakuba lament
Bo śni nie to co w księdze jest zapisane
Ludzie pną się w znane – w nieznane
Im iluzoryczne wyżej – tym bliższy zamęt

Zawodzi jeszcze drewno nieme
Miliony drabin ku niebu się wznosi
W śnie na jawie twarz łzami się rosi
Ludzie się pną a szczeble zapadają…

                        *

                                       …pod ziemię

Reklama