Reklama

Pozazdrościć władzy kochanej roboty, wstaje władza koło południa rzuca w eter tak durne hasełko, by każdy wyborca władzy mógł je zrozumieć, potem władza ziewa i ewentualnie za tydzień rzuci świeży towar. Dziś żółte paski i czerwone szpalty zajęły się „zmową cenową”, do której doszło przy budowie dróg i autostrad, no i żeby się tak uczciwie pośmiać z kolejnych sms-ów, jakie dostały masy poselskie z PO, trzeba przypomnieć wcześniejsze przekazy dnia. Jak tylko się okazało, że jesteśmy jedynym „państwem” w Europie, które przy wielomiliardowych inwestycjach doprowadziło do bankructwa trzech głównych inwestorów i ponad setki podwykonawców, władza wystukała kciukiem następujący news: „wykonawcy sami są sobie winni, zaniżali ceny i liczyli na cud, a państwo zdało egzamin, bo musiało wybrać najtańszą ofertę – takie są przepisy”. Ta biblia pauperum odczytywana z podpartych sztachetami ambon, stała w ewidentnej sprzeczności z najprostszą matematyką, którą już przytaczałem swego czasu. Średnio kilometr autostrady w Polsce, takiej zwykłej dwupasmowej często bez pobocza gruntowanej gliną i potłuczonymi sraczami, kosztuje tyle, ile w Niemczech wykonawcy biorą za 1,5 kilometra trzypasmowego autobahn. W Czechach za te same pieniądze buduje się 3 kilometry autostrad, w Hiszpanii blisko 2 kilometry. Gdy połączyć koszty z bankructwami wychodzi przedziwne równanie, które matematyki i nawet ekonomii przypominać nie może. Wystarczy jednak przepuścić plik wsadowy przez gabinet Tuska, w którym nie wstrząśnięte Martini popija Ostachowicz i już za chwilę mamy jakiegoś Olszewskiego, czy innego Niesiołowskiego-Myszkiewicza tłumaczącego elektoratowi jak marksistowska baza lada dzień dogoni nadbudowę. Państwo jest poszkodowane, ponieważ to państwo zostało oszukane przez wykonawców biorących udział w przetargach i chociaż przy państwowym wysokim urzędniku z GDDKiA od miesięcy stoi prokurator, to decyzja KE o wstrzymaniu dopłat, za przekręty jest kuriozalna. Tak oto skromne 3,5 miliarda od grudnia sobie wisi i prawdopodobnie utonie, ale cóż to jest w obliczu „listu naukowców” domagających się spalenia na stosie heteroseksualnej starej panny.

Wesoło jak zawsze, ale tylko tu w ciemnogrodzie, gdzie podobne bajki kupują właściciele licencjatów z marketingu i zarządzania, gdzie samochód trafia w brzozę, aż mu skrzydło odlatuje. W mitycznej Europie, w szerokim świecie, jakoś z dowcipów ciemnogrodu się nie śmieją. Ciekawe dlaczego? Spróbuję odgadnąć, chociaż do wielkiego miasta mam najmniej 100 km, wiekowo jestem w kryzysie, a wykształcenie uniwersyteckie zdobyłem dopiero za trzecim razem, na trzecim fakultecie, w trybie zaocznym. Tak sobie na chłopski rozum kombinuję, że zmowa cenowa polega na sztucznym zawyżaniu ceny, bo sztuczne zaniżanie nazywa się dumping. Do tego momentu dałem radę, ale dalej proszę o pomoc, ponieważ za Boga nie mogę pojąć jakim cudem firmy, które dokonały zmowy cenowej, czyli zawyżyły ofertę przetargową, mogły ten przetarg wygrać, skoro w polskim prawie kryterium najniższej ceny jest decydujące? Kto mi to wytłumaczy? Co tutaj było tak zwanym katalizatorem? Nie znam się na złodziejstwie tak wysokiego stopnia, podpowiedzi nie słyszę i chyba poprzestanę na zgadywaniu. Istnieje taki nadzwyczaj szybko zrealizowany projekt inwestycyjny, który się nazywał „Orlik”, obecnie siedzi na tym CBA, ta dobra Tuska, i parę innych organów ścigania, ale zostawmy ten spisek. Ciekawsze od „ustaleń” lepszej CBA, były kryteria przetargowe na surowiec, z którego wyłożono nawierzchnię na „Orlikach”. „Państwo” zażyczyło sobie specjalnego składnika w granulacie mielonym z opon i innych odpadów gumowych. Okazało się, że granulatem spełniającym „państwowe” kryteria dysponuje tylko jedna jedyna firma, która szczęśliwie przywiozła z Chin kontenerowiec „ekologicznego” materiału. Szczęśliwcy wygrali przetarg, w całej Polsce powstały piękne boiska, podlegające gwarancyjnym konserwacjom, które może wykonać tylko jedna firma, za jedną kosmiczną cenę.

Reklama

Jeśli miałbym zgadywać, jakie cuda wyskoczyły na linii oferent – nabywca, to posłużyłbym się powyższym przykładem, ale proszę mnie dobrze zrozumieć. Wcale nie musi chodzić o rodzaj nawierzchni, wystarczy sobie zażyczyć, aby pracownicy wykonawcy mieli odpowiedniej jakości kalesony, z syntetycznej bawełny ekologicznej. Zresztą, po co się pieprzyć, po prostu wystarczy wysłać sms do dyrektora dróg i spytać: „za ile to pójdzie i ile mnie to będzie kosztować?”. Naturalnie znów dostanę po głowie za szerzenie ciemnoty i zaraz wysłuchamy rządowej interpretacji wydarzeń, która będzie mówić o podważaniu fundamentów nieodzownym antysemityzmem. Trudno, niech będzie, ale nie dam się namówić na zamianę chłopskiego rozumu, choćby mi oferowano najbardziej światły euroentuzjastyczny umysł, który wierzy, że sztucznie zawyżona cena, jest obiektywnie najniższą ofertą przetargową. Każda Pani domu, gdyby usłyszała, że najtaniej jest w Tesco i Auchan, bo tam margaryna „Palma” jest po 2,5 PLN, natychmiast przebiłaby cenę ofertą Lidla 1,9 PLN za tę samą kostkę. Po takiej informacji Pani domu zyskałaby szacunek u innych Pań domu, które zaoszczędziły na pieczeniu i smażeniu całkiem ładny grosz. W „państwie polskim” ekonomia na poziomie gospodarstwa domowego nie ma szans na przetrwanie i dowolna Pani domu opowiadająca podobne „bzdury” nigdy ministrem Nowakiem nie zostanie. Za to w sekund pięć zostanie oszołomem, nie znającym się na wskaźnikach przepływu kapitału w segmencie budowlanym, w przeliczeniu na forex zawierający koszyki walutowe. Wszyscy szczęśliwi posiadacze licencjatu z marketingu i zarządzania usłyszą w telewizji, że trzeba się śmiać z ekonomii domorosłych księgowych, a już szczególnie takich, które chodzą do kościoła, no i będą się śmiać. Cóż im zostało poza śmiechem z własnej głupoty, która została im sprzedana jako światłość otwartego umysłu?

Reklama

22 KOMENTARZE

  1. i tanio, i drogo
    Ano dlatego, że do przetargu nie stają żadne firmy budowlane, tylko doraźnie założone gangi umawiające między sobą i kolegami z rządu jak najwyższą cenę. Następnie dzielą się pieniędzmi, i już właściwie mogłyby zniknąć bez śladu, gdyby nie wymóg faktycznego zbudowania drogi w sensie fizycznym. Wowczas gwałtownie szukają jak najtańszego pana Zenka co ma koparkę, i obieca zbudować prawie za darmo, za tą resztkę pieniędzy która jeszcze została po podziale.
    Pan Zenek, żeby nie zbankrutować kupuje okazyjnie najtańsze odpady, szmelc, i rusza do roboty.
    Ostatecznie droga ma jakby dwie ceny: bardzo niską, którą wziął Zenek, i całościową,  obejmującą legalne kradzieże kolegów przy rządowych.

    • … a to CBA, prokuratorzy na karkach dyrektorów GDDKiA
      Przypuszczam, że to CBA i prokuratorzy na karkach dyrektorów GDDKiA, zółte i czerwone paski w telewizorniach, to może być próba zdjęcia odpowiedzialności za fiasko programu budowy dróg i autostrad z rządu, w oczach gawiedzi, na jakieś tam kozły ofiarne.

    • Troszkę to bardziej skomplikowane chlorze
      a finał genialnej przewalanki był taki, że zbankrutował DSS a przy nim setki podwykonawców. Szczegółów nie poznamy bo umarł pan Łuczak, twórca wielkiego ,,koncernu" a przy okazji promotor i sponsor Kazimierza Krzywoustego – Marcinkiewicza, który zdążył odebrać swoją dolę. Za ,,doradzanie". 

      • po naszemu
        No, ale czyż aby nie wszystko robi się w ten sposób?
        Jeśli miasto potrzebuje tramwajów, to drobny prezydent nie dzwoni po producentach tramwajów, bo byłoby za tanio i kumple nic by z tego nie mieli.
        Zakłada się firmę Pol-Tramw, ona bierze kasę, i znajduje pana Heńka co okazyjnie jej załatwi za bezcen tramwaje co wpadły do rzeki Jancgcy-Ciangcy, i wystarczy je opłukać ze szlamu.

  2. i tanio, i drogo
    Ano dlatego, że do przetargu nie stają żadne firmy budowlane, tylko doraźnie założone gangi umawiające między sobą i kolegami z rządu jak najwyższą cenę. Następnie dzielą się pieniędzmi, i już właściwie mogłyby zniknąć bez śladu, gdyby nie wymóg faktycznego zbudowania drogi w sensie fizycznym. Wowczas gwałtownie szukają jak najtańszego pana Zenka co ma koparkę, i obieca zbudować prawie za darmo, za tą resztkę pieniędzy która jeszcze została po podziale.
    Pan Zenek, żeby nie zbankrutować kupuje okazyjnie najtańsze odpady, szmelc, i rusza do roboty.
    Ostatecznie droga ma jakby dwie ceny: bardzo niską, którą wziął Zenek, i całościową,  obejmującą legalne kradzieże kolegów przy rządowych.

    • … a to CBA, prokuratorzy na karkach dyrektorów GDDKiA
      Przypuszczam, że to CBA i prokuratorzy na karkach dyrektorów GDDKiA, zółte i czerwone paski w telewizorniach, to może być próba zdjęcia odpowiedzialności za fiasko programu budowy dróg i autostrad z rządu, w oczach gawiedzi, na jakieś tam kozły ofiarne.

    • Troszkę to bardziej skomplikowane chlorze
      a finał genialnej przewalanki był taki, że zbankrutował DSS a przy nim setki podwykonawców. Szczegółów nie poznamy bo umarł pan Łuczak, twórca wielkiego ,,koncernu" a przy okazji promotor i sponsor Kazimierza Krzywoustego – Marcinkiewicza, który zdążył odebrać swoją dolę. Za ,,doradzanie". 

      • po naszemu
        No, ale czyż aby nie wszystko robi się w ten sposób?
        Jeśli miasto potrzebuje tramwajów, to drobny prezydent nie dzwoni po producentach tramwajów, bo byłoby za tanio i kumple nic by z tego nie mieli.
        Zakłada się firmę Pol-Tramw, ona bierze kasę, i znajduje pana Heńka co okazyjnie jej załatwi za bezcen tramwaje co wpadły do rzeki Jancgcy-Ciangcy, i wystarczy je opłukać ze szlamu.

  3. To akurat prosty mechanizm
    Zwykle jest kilka przetargów do wygrania. Przetarg jest tak napisany że spełniają go tylko zmawiające się firmy. A one już między sobą ustalają ktora wygra który przetarg, oczywiście po najniższej cenie, ale o wiele wyższej niż to naprawdę kosztuje.

  4. To akurat prosty mechanizm
    Zwykle jest kilka przetargów do wygrania. Przetarg jest tak napisany że spełniają go tylko zmawiające się firmy. A one już między sobą ustalają ktora wygra który przetarg, oczywiście po najniższej cenie, ale o wiele wyższej niż to naprawdę kosztuje.

  5. Oj tam oj tam
    Wczorajsze newsy w dziennikach trąciły nie skandalem i aferą, ale sukcesem, bo to przecież nasza prokuratura tę eferę wychwyciła i wszczęła śledztwo, więc czegóż ta komisja jewropejsowa od nas chce?  Hasło wyborcze PO dopiero teraz nabiera dla mnie głębszego znaczenia kiedy się go uzupełni o wstęp: Chcecie się szybko i tanio dorobic? To nie róbmy polityki tylko budujmy drogi…

  6. Oj tam oj tam
    Wczorajsze newsy w dziennikach trąciły nie skandalem i aferą, ale sukcesem, bo to przecież nasza prokuratura tę eferę wychwyciła i wszczęła śledztwo, więc czegóż ta komisja jewropejsowa od nas chce?  Hasło wyborcze PO dopiero teraz nabiera dla mnie głębszego znaczenia kiedy się go uzupełni o wstęp: Chcecie się szybko i tanio dorobic? To nie róbmy polityki tylko budujmy drogi…

  7. Jednak przywiślański kraj zadał egzamin.
    Prokuratura o wszystkim wiedziała. Ciekawe jest to, że powiedziała dopiero, kiedy złodzieja za rękę złapała UE. Kto wie, może jakby do tego nie doszło to prokuratura prowadziłaby śledztwo jeszcze parę lat.

  8. Jednak przywiślański kraj zadał egzamin.
    Prokuratura o wszystkim wiedziała. Ciekawe jest to, że powiedziała dopiero, kiedy złodzieja za rękę złapała UE. Kto wie, może jakby do tego nie doszło to prokuratura prowadziłaby śledztwo jeszcze parę lat.