Reklama

W szabas miałem zamiar zrobić sobie i Czytelnikom małe podsumowanie skaczące po kilku tematach, ale nie będę świętował i skupię się na najważniejszym. Po pierwsze szpiedzy głupcze! Z premedytacją parafrazuję hasło wyborcze Clintona, które zresztą sparafrazowano milion razy, żeby znów się porwać na cel ledwie widoczny. Mydlenie oczu publice, wciskanie do głów błogosławionych paradygmatów, o których słyszymy od narodzin po zgon, ma jedno zadanie – utrzymać Matrix. Wydarzenia kończącego się tygodnia przy namiastce suwerennych mediów, przy śladowej uczciwości intelektualnej „elit” powinny doprowadzić do rewolucji w tak zwanej świadomości zbiorowej, jeśli nie do rewolucji w ogóle. Przekaz „oszołomów” został podany na tacy, w oficjalnej wersji, i cóż się takiego stało? Zupełnie nic, publika przełączyła kanał gdzie leci „M jak miłość”. Telewizja i „elity” nie informują, ale dostarczają rozrywki, większość Polaków kompletnie się nie interesuje w jakich realiach żyją, nie mają złudzeń i ochoty na wysiłek. Włączają telewizor i widzą wieczór kabaretowy, to oglądają kabaret. Jest mecz z Niemcami? Może być i mecz. Wczoraj rzucili ruskich szpiegów i nawet fajnie było, ale w takim samym klimacie i odbiorze, jak poprzednio: mecz, kabaret, serial. Dziś po szpiegach został cień, ramówka wraca do normy i tylko z politowaniem można patrzeć na frajerów, którzy krzyczą, że teraz to nawet głupim otworzą się oczy. A nie mówiłem! – krzyczy jeden frajer, po drugim frajerze. Mówiłeś Ty, mówiłem ja, mówiła Ona i co bardziej rozgarnięte Ono również mówiło. Ale nie ma My, za to są Oni. Pojedynczymi głosami nie przebije się ściany fałszywych dźwięków, chociaż w jednostce jest siła ogromna, o czym za chwilę. Kolejny raz przekonani przekonali samych siebie, co jest najkrótszą definicją stagnacji. Człowiek sam sobie szuka rozwiązań, ale do ludzi trzeba docierać takimi narzędziami, które nie zmuszają do wysiłku, w przeciwny razie lud machnie ręką.

Reklama

Prawdę o kondominium, bo tutaj nawet nie ma sensu szukać oryginalniejszych synonimów, uda się pokazać temu artyście, który wymyśli „Taniec ze szpiegami”, „S jak szpieg”, czy mecz szpiedzy kontra TVN. Ulubiona riposta internetowych polemistów brzmi: „wiesz, że istnieje życie poza Internetem?”. Co chcę przez to powiedzieć? Raczej coś chciałbym wyjaśnić. Ta rzekoma oczywistość, która ma wynikać z prostego logicznego myślenia jest oczywista dla zapaleńców. Wąska grupa zainteresowana życiem wertuje Internet i inne źródła, żeby wiedzieć co się w polityce i w ogóle w Polsce dzieje. Nieliczni posiadają wiedzę pozwalającą właściwie ocenić rzeczywistość, ale i tak najmniej połowa znawców to albo sprzedajne pachołki albo ludzie, którzy kłamią, bo wiedzą, że prawda zabije ich obecne lub oczekiwane kariery. Przez media w zastanych okolicznościach przyrody przebić się nie da i tą skrajnie pesymistyczną konstatacją mógłbym zakończyć, ale ja się nie zabieram za pisanie, jeśli nie mam sensownej puenty. Zbudowano nam fasadę państwa, co w naszej historii nie jest niczym nowym i potrafiliśmy sobie z tym radzić – zawsze jednym sposobem. Puentą w środku felietonu jest: rodzinne, towarzyskie, organizacyjne, internetowe Państwo Podziemne. Powtarzam z uporem maniaka, że pomimo komuny i cenzury, za PRL nikt przy zdrowych zmysłach nie nazywał rusofobią kawałów o głupich ruskich i każdy czekał z wypiekami, kiedy Laskowik albo Pietrzak rzuci aluzją w kierunku ZSRR. Za PRL taki serial jak „Ich ojcowie i matki” byłby oprotestowany i nazwany „faszystowską propagandą” od KC PZPR, przez NSZZ „Solidarność”, aż po episkopat.

Patologię ostatnich 25 lat zawdzięczamy tylko temu, że jeszcze nigdy w historii Polski nie mieliśmy tak słabego Państwa Podziemnego, chociaż mamy do dyspozycji narzędzia o jakich naszym Przodkom się nie śniło. Skoro popkulturowym wieszczom wypada się przebierać w szaty Kordiana i z „Endeckiej” Góry krzyczeć: „O sojusz z Hitlerem prosimy Cię Panie”, to niech mi będzie wolno krzyknąć z nizin: „Państwo Podziemne racz nam zwrócić Panie”. Na czymś trzeba się oprzeć, żeby sięgnąć po najwyższe cele i nie szukałbym nowych recept, bo najskuteczniejsza, przechowywana z ojca na syna, przetrwała i wystarczy ją zastosować. Każde zdanie odnoszące się do faktów, które zostanie wypowiedziane w domu, w szkole, w pracy, w knajpie, wreszcie w Internecie jest budowaniem Państwa Polskiego. Katolicy i kibice, czyli dwie najbardziej sponiewierane wspólnoty mają jeden uniwersalny okrzyk nawet nie bojowy, ale obronny: „to My”. Katolicy na ataki odpowiadają „Kościół to My”, kibice „Klub to My”. Polską wycierano sobie buzie na wszelkie możliwe sposoby: „tu była Polska”, „tam była Polska”, zostawmy Polskę i zacznijmy krzyczeć: „Państwo to My”.

Reklama

42 KOMENTARZE

  1. Miał być PS, ale zrobię aneks
    Miał być PS, ale zrobię aneks.

    Ciężko się rozmawia o pieniądzach, ale skoro sam bezczelnie „zaglądam do portfela” rozmaitych filantropów i tych, którzy za pieniądze zrobią wszystko, to mam poczucie obowiązku złożenia własnej deklaracji majątkowej. Po tekście dotykającym „niezależności” i braku pokory, a nie mojej biedy, na konto portalu wpłynęła kwota, którą normalnie ciułam kilka miesięcy. Około trzech tysięcy w formie abonamentu i darowizny zmniejszyło mój debet, o którym nie chcę pamiętać. Piszę o tym otwarcie z dwóch powodów. Przede wszystkim bardzo dziękuję za wsparcie, zwłaszcza, że w wielu przypadkach był to wdowi grosz od ludzi, którym się nie przelewa. Zdarzały się też kwoty bardzo duże, jak na „abonament”. Po drugie nie chciałem wywoływać tego tematu i nie zamierzam więcej do niego wracać, ktoś słusznie na portalu napisał, że w zarabianiu po ciężkiej orce nie ma nic gorszącego, ale przyzwyczajanie się do łatwych pieniędzy to początek końca motywacji i jakości. Nigdy nie miałem łatwych pieniędzy i dzięki temu porywam się na trudne wyzwania.

    Nie będę kłamał, cały czas poszukuję formuły finansowania portalu i po prostu muszę utrzymać minimalny poziom dochodu, mam też szczęście być mężem i ojcem, a to zaszczyt połączony z odpowiedzialnością. Poszukiwanie reklamodawców to syzyfowa robota, pozostaje wsparcie Czytelników portalu oraz książki jako jedyne źródło przetrwania. Pajac w czerwonych portkach, z leserską bezczelnością, krzyczał coś ostatnio o nierobie i utrzymanku Matce Kurce. Pracuję codziennie i bardzo ciężko, nie tylko na Portalu, ale w fasadowym państwie praca nie kończy się wypłatą dla pracujących. Krocie zarabiają sprzedajni wodzireje, cynicy traktujący każdą świętość jak marketingowe mięso armatnie, zarabiają hochsztaplerzy. Szaleńcy, którzy robią swoje, w najlepszym razie mają poczucie finansowej niezależności. Miałem propozycję, by zarabiać łatwo – oferentom dałem w pysk. Mnie wystarczy to, co mam, twarz, która nie straszy mnie w lustrze, chleb na zakwasie i tanie piwo. Jest mi łatwiej, bo tak mam od dziecka i do niczego nie muszę się przyzwyczajać. Dostałem kredyt od rodziny i od wielu ludzi, nie zmarnuję go, spłacę z nawiązką. Pracuję nad nową książką, a „Berek” ku mojej radości po trzech miesiącach poza 10, trafił na 3 miejsce bestsellerów Wydawnictwa Prohibita. Rozumnych szanuję i jeszcze raz Wam dziękuję, od głupich uciekam.

  2. Miał być PS, ale zrobię aneks
    Miał być PS, ale zrobię aneks.

    Ciężko się rozmawia o pieniądzach, ale skoro sam bezczelnie „zaglądam do portfela” rozmaitych filantropów i tych, którzy za pieniądze zrobią wszystko, to mam poczucie obowiązku złożenia własnej deklaracji majątkowej. Po tekście dotykającym „niezależności” i braku pokory, a nie mojej biedy, na konto portalu wpłynęła kwota, którą normalnie ciułam kilka miesięcy. Około trzech tysięcy w formie abonamentu i darowizny zmniejszyło mój debet, o którym nie chcę pamiętać. Piszę o tym otwarcie z dwóch powodów. Przede wszystkim bardzo dziękuję za wsparcie, zwłaszcza, że w wielu przypadkach był to wdowi grosz od ludzi, którym się nie przelewa. Zdarzały się też kwoty bardzo duże, jak na „abonament”. Po drugie nie chciałem wywoływać tego tematu i nie zamierzam więcej do niego wracać, ktoś słusznie na portalu napisał, że w zarabianiu po ciężkiej orce nie ma nic gorszącego, ale przyzwyczajanie się do łatwych pieniędzy to początek końca motywacji i jakości. Nigdy nie miałem łatwych pieniędzy i dzięki temu porywam się na trudne wyzwania.

    Nie będę kłamał, cały czas poszukuję formuły finansowania portalu i po prostu muszę utrzymać minimalny poziom dochodu, mam też szczęście być mężem i ojcem, a to zaszczyt połączony z odpowiedzialnością. Poszukiwanie reklamodawców to syzyfowa robota, pozostaje wsparcie Czytelników portalu oraz książki jako jedyne źródło przetrwania. Pajac w czerwonych portkach, z leserską bezczelnością, krzyczał coś ostatnio o nierobie i utrzymanku Matce Kurce. Pracuję codziennie i bardzo ciężko, nie tylko na Portalu, ale w fasadowym państwie praca nie kończy się wypłatą dla pracujących. Krocie zarabiają sprzedajni wodzireje, cynicy traktujący każdą świętość jak marketingowe mięso armatnie, zarabiają hochsztaplerzy. Szaleńcy, którzy robią swoje, w najlepszym razie mają poczucie finansowej niezależności. Miałem propozycję, by zarabiać łatwo – oferentom dałem w pysk. Mnie wystarczy to, co mam, twarz, która nie straszy mnie w lustrze, chleb na zakwasie i tanie piwo. Jest mi łatwiej, bo tak mam od dziecka i do niczego nie muszę się przyzwyczajać. Dostałem kredyt od rodziny i od wielu ludzi, nie zmarnuję go, spłacę z nawiązką. Pracuję nad nową książką, a „Berek” ku mojej radości po trzech miesiącach poza 10, trafił na 3 miejsce bestsellerów Wydawnictwa Prohibita. Rozumnych szanuję i jeszcze raz Wam dziękuję, od głupich uciekam.

  3. jeszcze 25 lat i będzie spoko
    Widzisz Matka. Kiedyś okupant był jawny i dwupłciowy. Łatwy do zdefiniowania. Dzisiaj jest zakamuflowany i jednojajeczny. Państwo podziemne? Ono juz istnieje w zakamarkach naszej duszy. Ono cały czas istniało. Ono jest. Ono potrzebuje odpowiedniej "karmy" i taka nadchodzi. To czuć. Ty jesteś też tego znakiem.

  4. jeszcze 25 lat i będzie spoko
    Widzisz Matka. Kiedyś okupant był jawny i dwupłciowy. Łatwy do zdefiniowania. Dzisiaj jest zakamuflowany i jednojajeczny. Państwo podziemne? Ono juz istnieje w zakamarkach naszej duszy. Ono cały czas istniało. Ono jest. Ono potrzebuje odpowiedniej "karmy" i taka nadchodzi. To czuć. Ty jesteś też tego znakiem.

  5. warto sypać piach w tryby postępu
    Prawdziwe Państwa Podziemne zawsze organizowały nam tajne służby. Podczas wojny – brytyjskie, pod koniec Gierka – polskoradzieckie.
    Prawdziwe, czyli z etatami i z pieniędzmi.
    Co innego pospolite, rodzime ruszenie, o które zapewne Ci chodzi.Takie gdy wszyscy są niezadowoleni, nienawidzą władzy i szemrają po kątach. Szemrają, czytują antypaństwowe treści, i czekają aż ktoś zorganizuje poważne państwo podziemne. Czasem dziesiątki lat tak czekają.
    To nie jest złe, bo buduje jakieś podwaliny pod szeroko pojęte zmiany.
    Teraz taki oddolny ruch tworzy się słabiej i wolniej. Częsć społeczeństwa jest dopuszczana do wspólnego z władzą używania życia, cześć jeszcze nie, ale ma nadzieję że się załapie.
    Za komuny nikt kto nie był członkiem dziedzicznej nomenklatury nie mógł się załapać na nic, podział my i oni był ostry.

          • polskie drogi do biznesu
            No tak, zawsze musiała być przedwojenna podstawa, czyli albo wojenne złote zęby, warsztat po przodkach, albo powojenny szaber.
            Albo inaczej – z dziada pradziada posiadacze restauracji. Prawnuk się zbuntował i postanowił zostać inżynierem, ale u ojca w knajpie za godzinę dziennie zarabiał na miesiąc trzy razy tyle co w fabryce, gdzie całe 8 godzin gapił się w zegar, więc podjał jedyną decyzję.

          • Drugi obieg
            Ślusarz nawet w czasie wojny jakoś prosperował. Oni między sobą te zdezelowane maszyny wymieniali. Wtryskatkę mój Ojciec zrobił sobie sam ze złomu i resztek rupieci kupionych z takich warsztacików, co to sobie u Tyrmanda można poczytać. 
            8 godzin w zegar też się gapił. ale potem przyszły redukcje, dostał zaświadczenie, że z powodu "kompresji etatów" go zwolnili i tak zarejestrował warsztat.

          • dawne dzieje
            Nie było letko. Jeszcze w latach 78, czyli praktycznie już po prawdziwej komunie, człowiek po studiach nie mógł pracować w biznesie prywatnym. Można było mieć co najwyżej zawodówkę. Pani w urzędzie powiedziała że nie po to Polska kształciła, żeby sobie ktoś zakładał biznesy.

          • Biznesy.
            Biznesy – po pezetpeerowsku nazywane prywatną inicjatywą.
            Kto nie dziedziczył, szukał dojścia do izby rzemieślniczej. Następnie egzamin przed komisją (niezależnie od wykształcenia!?), wykonanie sztuki rzemieślniczej na korzyść przeważnie przewodniczącego komisji i… rozpoczęcie działalności oraz walki z Urzędem Skarbowym.

          • Jeszcze starsze dzieje
            Mówię o latach 40 do 50. Ojciec był mgr inż po przedwojennej Politechnice, tak, że argument o kształceniu przez państwo ludowe odpadał. Pierwszy warsztat był w korytarzyku w mieszkaniu. 

  6. warto sypać piach w tryby postępu
    Prawdziwe Państwa Podziemne zawsze organizowały nam tajne służby. Podczas wojny – brytyjskie, pod koniec Gierka – polskoradzieckie.
    Prawdziwe, czyli z etatami i z pieniędzmi.
    Co innego pospolite, rodzime ruszenie, o które zapewne Ci chodzi.Takie gdy wszyscy są niezadowoleni, nienawidzą władzy i szemrają po kątach. Szemrają, czytują antypaństwowe treści, i czekają aż ktoś zorganizuje poważne państwo podziemne. Czasem dziesiątki lat tak czekają.
    To nie jest złe, bo buduje jakieś podwaliny pod szeroko pojęte zmiany.
    Teraz taki oddolny ruch tworzy się słabiej i wolniej. Częsć społeczeństwa jest dopuszczana do wspólnego z władzą używania życia, cześć jeszcze nie, ale ma nadzieję że się załapie.
    Za komuny nikt kto nie był członkiem dziedzicznej nomenklatury nie mógł się załapać na nic, podział my i oni był ostry.

          • polskie drogi do biznesu
            No tak, zawsze musiała być przedwojenna podstawa, czyli albo wojenne złote zęby, warsztat po przodkach, albo powojenny szaber.
            Albo inaczej – z dziada pradziada posiadacze restauracji. Prawnuk się zbuntował i postanowił zostać inżynierem, ale u ojca w knajpie za godzinę dziennie zarabiał na miesiąc trzy razy tyle co w fabryce, gdzie całe 8 godzin gapił się w zegar, więc podjał jedyną decyzję.

          • Drugi obieg
            Ślusarz nawet w czasie wojny jakoś prosperował. Oni między sobą te zdezelowane maszyny wymieniali. Wtryskatkę mój Ojciec zrobił sobie sam ze złomu i resztek rupieci kupionych z takich warsztacików, co to sobie u Tyrmanda można poczytać. 
            8 godzin w zegar też się gapił. ale potem przyszły redukcje, dostał zaświadczenie, że z powodu "kompresji etatów" go zwolnili i tak zarejestrował warsztat.

          • dawne dzieje
            Nie było letko. Jeszcze w latach 78, czyli praktycznie już po prawdziwej komunie, człowiek po studiach nie mógł pracować w biznesie prywatnym. Można było mieć co najwyżej zawodówkę. Pani w urzędzie powiedziała że nie po to Polska kształciła, żeby sobie ktoś zakładał biznesy.

          • Biznesy.
            Biznesy – po pezetpeerowsku nazywane prywatną inicjatywą.
            Kto nie dziedziczył, szukał dojścia do izby rzemieślniczej. Następnie egzamin przed komisją (niezależnie od wykształcenia!?), wykonanie sztuki rzemieślniczej na korzyść przeważnie przewodniczącego komisji i… rozpoczęcie działalności oraz walki z Urzędem Skarbowym.

          • Jeszcze starsze dzieje
            Mówię o latach 40 do 50. Ojciec był mgr inż po przedwojennej Politechnice, tak, że argument o kształceniu przez państwo ludowe odpadał. Pierwszy warsztat był w korytarzyku w mieszkaniu. 

  7. Niestety
    Obawiam się, że to jest kwestia pokolenia, czyli lekko licząc 25-30 lat.
    Musi zaistnieć grupa ludzi, którzy nie pamiętają czasów komuny a jednocześnie b ędą nastawieni pro-państwowo.
    Muszą się wykształcić, zająć stanowiska i wtedy zadziałać.
    I jeszcze w procesie kształcenia muszą dostać przekaz, że nie są wyrobnikami po 5 zeta za godzinę, ale są tak samo wartościowi jak Niemiec , Francuz, czy Angol.
    Wtedy staną się prawdziwą elitą i to zagra.

  8. Niestety
    Obawiam się, że to jest kwestia pokolenia, czyli lekko licząc 25-30 lat.
    Musi zaistnieć grupa ludzi, którzy nie pamiętają czasów komuny a jednocześnie b ędą nastawieni pro-państwowo.
    Muszą się wykształcić, zająć stanowiska i wtedy zadziałać.
    I jeszcze w procesie kształcenia muszą dostać przekaz, że nie są wyrobnikami po 5 zeta za godzinę, ale są tak samo wartościowi jak Niemiec , Francuz, czy Angol.
    Wtedy staną się prawdziwą elitą i to zagra.

  9. Wydaje mi się, że pojęcie patriotyzmu się zdewaluowało
    Czy Ojczyzna jest jeszcze komuś potrzebna? Właściwie po co?.  Czy nie jest tak, że na Ojczyznę ponosi się koszty, tzn płaci daniny, a wszystko co dobre, jest za granicami? Co tu kochać tak, żeby chcieć za to walczyć. No i nikt tego nie wymaga.
    W akademiach ko czci, harcerzach, żołnierzach na warcie jest jakaś sztuczność, Komorowski na trybunie nie wzbudza żadnych uczuć , może trochę zniechęcenia, o bohaterskich czynach nie ma już kto zasłuchanej młodzieży opowiadać. Po prostu jest, jak jest. Możliwe, że nie tylko u nas.
     

  10. Wydaje mi się, że pojęcie patriotyzmu się zdewaluowało
    Czy Ojczyzna jest jeszcze komuś potrzebna? Właściwie po co?.  Czy nie jest tak, że na Ojczyznę ponosi się koszty, tzn płaci daniny, a wszystko co dobre, jest za granicami? Co tu kochać tak, żeby chcieć za to walczyć. No i nikt tego nie wymaga.
    W akademiach ko czci, harcerzach, żołnierzach na warcie jest jakaś sztuczność, Komorowski na trybunie nie wzbudza żadnych uczuć , może trochę zniechęcenia, o bohaterskich czynach nie ma już kto zasłuchanej młodzieży opowiadać. Po prostu jest, jak jest. Możliwe, że nie tylko u nas.
     

  11. Zapomniałeś o najbardziej prześladowaanej grupie społecznej
    w Polsce, "niewolnica isaura" Łętowska udzieliła wywiadu w najbarrdziej prześladownej gazecie III RP, na początku mowa tronowa że prawo w Polsce nie odpowiadania wartościom WSZYSTKICH mieszkańców Polski i już myślałem że Łętowska wzorem lat 60-tych wyjmie z półki konstytucję i kodeks karny i je spali niczym rewolucjonistki z lat 60-tych stanik, potem było o królu Belgów który stanął ponad podziałami i pozwolił większości na zabijanie nienarodzonych dzieci, większość chrześcijańska w Polsce nie jest aż tak ambitna więc miejmy nadzieję że /łętowska kiedyś też się podpisze pod wolą większości w Polsce wzorem swojego idola, no i było jeszczze coś o chyba" chrześcijanskiej masonerii" gdzie szefowie lóż oddziałują na katolików, tylko ta "masoneria" ma jawne struktury cele i wartości…..

  12. Zapomniałeś o najbardziej prześladowaanej grupie społecznej
    w Polsce, "niewolnica isaura" Łętowska udzieliła wywiadu w najbarrdziej prześladownej gazecie III RP, na początku mowa tronowa że prawo w Polsce nie odpowiadania wartościom WSZYSTKICH mieszkańców Polski i już myślałem że Łętowska wzorem lat 60-tych wyjmie z półki konstytucję i kodeks karny i je spali niczym rewolucjonistki z lat 60-tych stanik, potem było o królu Belgów który stanął ponad podziałami i pozwolił większości na zabijanie nienarodzonych dzieci, większość chrześcijańska w Polsce nie jest aż tak ambitna więc miejmy nadzieję że /łętowska kiedyś też się podpisze pod wolą większości w Polsce wzorem swojego idola, no i było jeszczze coś o chyba" chrześcijanskiej masonerii" gdzie szefowie lóż oddziałują na katolików, tylko ta "masoneria" ma jawne struktury cele i wartości…..

  13. Adam Hofman – oświadczenie użytkownika G300
    Szkodnik PiS (takim ewidentnie jest nielubiany w dużej części elektoratu PiS Hofman) dziś dał przykład w radiowej pyskówce ze Stokrotką Olejnik i towarzyszem Nałęczem jak rozmawiać z “salonem”. Otóż oświadczam:
    Styl dzisiejszej gadki Hofamna był taki jaki być powinien. Ten pisowski szkodnik dziś miał dobry dzień i zbęckował oraz zglanował “towarzycho” tak jak należy. Szkoda, że kolejne wypowiedzi Hofmana będą wk…iać, ale za dziś 10/10.

    • Przeczytałem, jak komentator
      Przeczytałem, jak komentator Onetu, tytuł i pomyślałem sobie, co ten G300 jak nigdy bredzi? No, ale pod całością się podpisuję. Hofman ma bardzo dobre wejścia niestety i tak jak piszesz, to wyjątki potwierdzające regułę. On z całą pewnością jest po praniu mózgu, czyli szkoleniach z retoryki i stara się pamiętać, czego się nauczył. Niestety cech charakteru nie przeszkolisz i to jest największy problem tego wiecznego chłopca.

  14. Adam Hofman – oświadczenie użytkownika G300
    Szkodnik PiS (takim ewidentnie jest nielubiany w dużej części elektoratu PiS Hofman) dziś dał przykład w radiowej pyskówce ze Stokrotką Olejnik i towarzyszem Nałęczem jak rozmawiać z “salonem”. Otóż oświadczam:
    Styl dzisiejszej gadki Hofamna był taki jaki być powinien. Ten pisowski szkodnik dziś miał dobry dzień i zbęckował oraz zglanował “towarzycho” tak jak należy. Szkoda, że kolejne wypowiedzi Hofmana będą wk…iać, ale za dziś 10/10.

    • Przeczytałem, jak komentator
      Przeczytałem, jak komentator Onetu, tytuł i pomyślałem sobie, co ten G300 jak nigdy bredzi? No, ale pod całością się podpisuję. Hofman ma bardzo dobre wejścia niestety i tak jak piszesz, to wyjątki potwierdzające regułę. On z całą pewnością jest po praniu mózgu, czyli szkoleniach z retoryki i stara się pamiętać, czego się nauczył. Niestety cech charakteru nie przeszkolisz i to jest największy problem tego wiecznego chłopca.