Reklama

Dziennik Gazeta Prawna przytoczyłw artykule zatytułowanym „Osamotnieni sędziowie”, mec. Michałowskiego, który twierdzi iż, „…wszechobecna podejrzliwość i naruszanie zakazu załatwiactwa, spowodowało zerwanie kontaktów. Zapanowała poprawność, w ramach której nawet bliscy znajomi publicznie sugerują, że się nie znają. Z jednej strony to lepiej, bo pozbawia pretekstów do snucia niemerytorycznych dywagacji. Z drugiej jednak strony świat stał się uboższy. Jednowymiarowy. Trudniej też o zrozumienie wzajemnych racji, bo unikanie kontaktów prowadzi do alienowania się…”

 
Ten sam problem postrzega trochę innaczej Sędzia Puchalski „…Środowisko sędziów zaczyna żyć w zamkniętej twierdzy. Zmienić ten stan rzeczy może jedynie uświadamianie społeczeństwa za pośrednictwem przede wszystkim polityków, że kwestia potencjalnej znajomości sędziego z pełnomocnikiem nie przekłada się na rozstrzygnięcie sprawy…” bowiem gdyby sędziowie i pełnomocnicy chcieli coś załatwić na pewno nie omawialiby tego na korytarzu czy w bufecie sądowym. A sytuacja gdy osoby które razem studiowały udają, że się nie znają, nie jest to zdrowa. [i]
 
Zgadzam się z Sędzią, iż nie jest to zdrowa sytuacja. Ale też co w polskim wymiarze sprawiedliwości jest jeszcze zdrowe?
 
Sędzia Puchalski skupił się na duszaszczypatielnych,nieprzyjemnych i uciążliwych skutkach, ciszą pokrywa i ignoruje przyczyny tego stanu rzeczy, a winą za ten stan rzeczy obarczaBogu ducha winne kozły ofiarne  – tutaj klientów sądów, społeczeństwo i polityków.  Sędzia podaje porażająco prostą receptę na rozwiązanie problemu – wszystko się zmieni jedynie, kiedy politycy uświadomią społeczeństwo. Nie sądzę, że Sędzia jest tak naiwny, alternatywa – jest arogancki i  cyniczny.
 
Po pierwsze użycie określenia uświadamiać oznacza, iż Sędzia Puchalski odrzuca a priori nawet podejrzenie, iż jakaś część sędziów jest skorumpowana. Stąd problemem dla Sędziego nie jest korupcja wśród jakiejś części sędziów, a fakt, że wieloletnia inżynieria dusz, mozolne zaklinanie rzeczywistości i pranie mózgu społeczeństwu nie udało się w stosunku do jakiejś części tegoż i ta bezczelnie oporna część nie daje się uświadomić, że korupcji nie ma.
Po drugie nie rozumiem dlaczego akurat politycy mają ten nibyfakt uświadomić społeczeństwu, a nie główni zainteresowani, dotknięci samotnością, która jest skutkiem tego nieuświadomienia.
 
Po trzecie, ostatnią rzeczą, której potrzebują sędziowie w swoim Lalaland jest rzeczywiście uświadomione społeczeństwo. Świadome społeczeństwo to krytyczne społeczeństwo. A krytyki nietykalni i nieusuwalni nie znoszą. To poważne zagrożenie dla mozolnie budowanego od ćwierć wieku wirtualnego wizerunku nienaruszonej cnoty. Sędziom potrzebne jest zmanipulowane, ogłupione i nieświadome społeczeństwo. I Sędzia Puchalski wyraźnie, aczkolwiek pewnie nieświadomie to zwerbalizował, kiedy przywołał ten żenująco prymitywny argument – gdyby sędziowie i pełnomocnicy chcieli coś załatwić na pewno nie omawialiby tego na korytarzu czy w bufecie sądowym. To na takim poziomie jak ten argument, ma pozostać świadomość społeczeństwa.
 
Zgadzam się też z Sędzią Puchalskim, iż środowisko sędziów żyje w zamkniętej twierdzy (nazywam ją Lalaland), ale przyczyny widzę i szukam ich zupełnie gdzie indziej. To uwalane ręce wielu  przedstawicieli stanu sędziowskiego, to ich korupcja mentalna i moralna, rażące łamanie prawa skutkujące skandalicznie niesprawiedliwymi orzeczeniami, sprzeniewierzanie się etyce sędziowskiej, totalny brak odpowiedzialności i bezkarność, arogancja i pogarda dla społeczeństwa części stanu sędziowskiego i przyzwolenie na taki stan rzeczy przez obojętność, czy przez lojalność grupową reszty sędziów, zbudowała tę zamkniętą twierdzę. To instynkt „neoplemienny“ władzy sędziowskiej jest spoiwem dla mieszkańców twierdzy Lalaland. Każdy mieszkaniec tej twierdzy ma coś za uszami, jak mówią,  najwięcej zła czynią dobrzy ludzie swoją obojętnością.  
 
A źli? Immanentną cechą korupcyjnych interakcji jest  to, iż sątransakcjami zawieranymi w sekrecie i zachowanie tego sekretu jest obopólnie korzystne dla uczestniczących w niej stron, stąd nie są one zainteresowane jego ujawnieniem. W przypadkach kiedy dochodzi do ujawnienia, w interesie wszystkich trzech władz jestuniemożliwienie badania i penalizowania, stąd tworzą one skutecznąblokadę informacyjną i proceduralno-prawną, aby sprawę ukręcić.
 
Bowiem „szczególna trudność walki z korupcją polega na tym, że jest to przestępczość najwyższych warstw społecznych, dominujących w życiu publicznym, dysponujących środkami do tego, aby zapobiegać właściwej prawnej regulacji korupcji, jej definicji i stosowania prawa w praktyce”. [ii]
 
Ale ta szczególna trudność w walce z korupcją sędziów, te setki znanych chociażby z doniesień medialnych. a umorzonych przez prokuratury postępowań w sprawach korupcji sędziów,  łącznie z sędziami Sądu Najwyższego oznaczają, że przestępcy nie poniosą odpowiedzialności, że są bezkarni, ale nie zmienia to porażającej rzeczywistości i faktów.
 
„Byłem ostatnio na przyjęciu w bardzo czcigodnym domu, wśród gości – bardzo szacowne osoby, luminarze świata prawniczego. Jeden z moich wybitnych kolegów obecny na tym spotkaniu przekonywał mnie o tym, że ma nieustanne potwierdzenia i sygnały od swoich znajomych adwokatów i radców, że muszą załatwiać wiele spraw w sądach jedynie z określonymi sędziami i wedle określonych stawek. Słyszy się o takich sprawach często i pozostaje to w wyraźnej dysharmonii z zapewnieniami, że przypadki korupcji w sądach są rzadkie, odosobnione i w jakimś stopniu nieuniknione”[iii]
 
I tę rzeczywistość część społeczeństwa zna z autopsji, a część umie analizować informacje i wyciągać prawidłowe wnioski. Coraz głośniejsza krytyka poczynań władzy sądowniczej jest dowodem, że tych nienormatywnie uświadomionych jest coraz więcej. Władza sądownicza ma do wyboru – przyjęcie do wiadomości, że społeczeństwo widzi, iż ten król jest nagi i ew. podjęcie radykalnych kroków zmiany tego tragicznego stanu rzeczy, lub walkę o utrzymanie status quo. Póki co wszystkie siły rzucono do walki o utrzymanie status quo.
 
Kilka tygodni temu wywiadu DGP udzieliła I Prezes Sądu Najwyższego Sędzia Gelsdorf i powiedziała m.inn. "…pozycji sędziego nie powinien wyznaczać szary Kowalski, ponieważ sędzia ma być zawodem elitarnym, który powinni wykonywać 'najlepsi z najlepszych', pełnią oni misję, a nie tylko wykonują pracę w ramach stosunku pracy…"
 
Nie wiem, czy dla podkreślenia nędzy intelektualnej Kowalskiego, czy z braku refleksji przy dobieraniu słów, prof. Gelsdorf sięgnęła do pleonazmu szary Kowalski. Nie jest też jasne, co miała na myśli Sędzia z tym wyznaczaniem, poza zdecydowanym wykluczeniem z jakiegokolwiek udziału w tym wyznaczaniu Kowalskich, którzy wg. Sędzi nie mają żadnych predyspozycji do  odróżnienia najlepszych wśród najlepszych, czyli tej elity do pełnienia misji wymiaru sprawiedliwości. Domyślam się, iż Sędzia miała na myśliwyznaczanie pozycji sędziego, która jest wg Sędzi jest synonimemprestiżu. No, ale prestiżu nie da się ani wyznaczyć, ani zadekretować, tak jak i wyższe pensje dla sędziów prestiżu nie przywrócą (co też postuluje Pierwsza Prezes SN jako narzędzie przywrócenia tegoż!). 
 
Pomimo prania mózgów przez 25 lat,  jakie  serwuje Kowalskim armia sędziów, autorytetów wszelkiej, nie tylko prawniczej proweniencji,  propagandy korporacyjnych instytucji jak KRS czy Iustitia i spieszących z pomocą uznanych oficjalnie organizacji pozarządowych (na garnuszku tak lobbystów, jak i władz krajowych i unijnych), ciągle rosnąca część Kowalskich nie daje się dalej ogłupiać. Co gorsza mają czelność poddawać w wątpliwośćnajlepszość najlepszych.
 
We wspomnianym wywiadzie krytykę Trzeciej Władzy Pierwsza Prezes SN kuriozalnie nazywa “…dziwną manierą podrywania autorytetu sądów i sędziów…" Ja natomiast widzę dziwną manierę sędziów, władzy ustawodawczej i wykonawczej, polityków, autorytetów, celebrytów i części społeczeństwa. Ta maniera, to oburzenie na i ośmieszanie jakiejkolwiek krytyki poczynań władz, to paranoidalne wciskanie społeczeństwu, iż korzystanie z instrumentów i narzędzi demokracji jest podważaniem czyjegoś autorytetu, czy tejże demokracji!
 
Nazywanie krytyki dziwną manierą przez ‘najlepszą z najlepszych’ nie tylko świadczy o kompletnym niezrozumieniu przez sędziów en masse i Sędzię Gersdorf swojej roli w państwie, ale wręcz budzi strach. To przerażający brak refleksji, zawoalowana pogarda dlaszarych Kowalskich, arogancja, pycha, a także manipulacja, sofistyka i narcyzm.
 
Ci najlepsi z nalepszych nie służą społeczeństwu, jak to jest ich konstytucyjnym obowiązkiem, są jego samozwańczymi panami. Literalnie.
 
 
Czemu do stanu sędziowskiego przez 25 latach od zmian ustrojowych w Polsce, nie dotarło jeszcze, że “…w przypadku braku kontroli władzy i braku równowagi pomiędzy władzami, jedynym skutecznym ograniczeniem dla polityki bezprawia władzy (…) może być oświecenie obywateli – a co za tym idzie świadoma i krytyczna opinia publiczna, która sama może i będzie decydować o ochronie wartości demokratycznych…”[iv]
 
Sędzia Gesdorf bagatelizuje zły obraz sądownictwa i argumentuje, iż budowany jest on na jednostkowych przypadkach złego, wadliwego czy też opieszałego działania sędziów czy sądów, podczas gdy sądy powszechne ferują 13 mln orzeczeń rocznie.
 
Tymczasem z jedynego badania naukowego niesłusznych skazań w Polsce, przeprowadzonego przez  naukowców Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, Łukasza Chojniaka i Łukasza Wiśniewskiego, wynika iż na 119 sprawrozpoznanych przez sądy i badanych przez naukowców, w 68 sprawach stwierdzono niesłuszne skazanie.
 
To daje bagatela 57%!
 
I proszę pamiętać, iż mówimy tutaj o sprawach, w których zapadł prawomocny wyrok skazujący, a następnie został uchylony w drodze nadzwyczajnych środków zaskarżenia (kasacja albo wznowienie postępowania), a poprzednio skazana osoba została uniewinniona albo postępowanie w jej sprawie umorzone. Innymi słowy sam system skorygował „błąd“. A ile jest niesłusznych skazań, gdzie wnioski o kasację czy wznowienie postępowania są odrzucane?
 
Czy Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego nie zna tych faktów, nie słyszała o raporcie w sprawie niesłusznych skazań? Czy te 57% niesłusznych skazań w tym badaniu to jednostkowe przypadki złego?
 
Używanie konfabulacji i nowych zasad matematycznych, gdzie 57% to jednostkowe przypadki – do wykazania, że krytycy “…negatywnym zjawiskom starają się nadać charakter ogólny…” jest oburzającym cynizmem i pogardą i dla inteligencji Kowalskich i brakiem nawet krzty empatii dla pokrzywdzonych i zniszczonych bezprawiem sędziów. Jest też jasnym sygnałem, że władza sądownicza straciła kompletnie zdolność samokrytyki, nonkonformizmu i nie zamierza zrezygnować ze swojego Lalalandu, w którym sama się zamknęła. Jedyna zmiana, to coraz wyraźniejszy trend keneblowania krytyki, pozbawianie obywateli prawa do wolności słowa i prawa do szerokiej i ostrej krytyki  rzeczywistości w wymiarze sprawiedliwości. I nic to, że taka swoboda lub jej brak jest zasadniczym testem demokracji i wolnościspołeczeństwa. Według najlepszych z najlepszych to pogardzaniszarzy Kowalscy swoją krytyką niszczą fundamenty demokracji.
 
Szkopuł w tym, że jak dotąd w Polce od 25 lat demokracja i państwo prawa jest „w budowie“, do czego najwydatniej przyczynia się Trzecia Władza.
 
Ciekawostka: na stronie internetowej antykorupcja.gov.pl najświeższe „poważne“ raporty, opracowania i bibliografia na temat korupcji w Polsce pochodzą z lat 2005/6, a większość z przełomu stuleci.[v]


[i] Dziennik Gazeta Prawna 07.07.2014,

[ii] Jacek Kurczewski

[iii] Prof. Marek Safjan, „Prawa Polska”

[iv] orzeczenie SN USA w sprawie New York Times v USA z dnia 30 czerwca 1971r.

[v] http://www.antykorupcja.gov.pl/ak/archiwum-mswia/61,Raporty-komunikaty-bibliografia-nt-korupcji.html

Reklama