Kultura
O pszczółce Maji od Aniołów – czyli jak z Coryllusa zrobić ikonę popkultury
Wczoraj dziecko wróciło mi z przedszkola z papierową nalepką na piersi. Nalepka jak nalepka, nie przyglądałem się. Nasze sympatyczne panie wychowawczynie jak zwykle w coś fajnego się z dziećmi bawiły? Na pierwszy rzut oka wyglądało toto na pszczółkę Maję. Znamy wszyscy tę sympatyczną postać z kreskówek. Kojarzy się jednoznacznie pozytywnie. Ze trzy pokolenia już bezpiecznie się wychowały na jej przygodach. Z tym, że ta pszczółka z nalepki to nawet nie była pszczółka. Znaczy się wszystko miała jak Maja: odwłok w żółto brązowe paski i miała skrzydełka i czułki, włosy miała charakterystyczne - rude jak Maja. Ale zamiast przez wszystkich rozpoznawalnej twarzyczki, wstawiono jej coś na kształt wyświetlacza 16/9 w kolorze czarnym. Z czerni jego czeluści wyłaniały się wielkie zimne i hipnotyzujące oczy w kolorze grobowego błękitu. Jak z okładki jednego z horrorów mistrza Kinga.
Bauman poszedł do piekła i zapracował na to bolszewicką gorliwością
Najbardziej krytycznym wskaźnikiem zmęczenia tematu, jest zmęczenie autora. Miałem dziś pisać o kolejnym kabarecie wystawionym przez gimnazjum im. Opozycji Totalnej, ale nie dam rady. Nie jestem w stanie się przemóc, bo i kabaret już nie śmieszy jeno nudzi. W ramach alternatywy dysonuję pierwszym prawomocnym orzeczeniem NSA, które stwierdza, że Fundacja WOŚP łamie ustawę o dostępie do informacji publicznej i w związku z tym sąd nałożył na kolegę Jurka karę. Podobnych orzeczeń będzie za chwilę kilka, ponieważ podstawa prawna wszystkich skarg wniesionych do WSA jest taka sama. Darowałem sobie jednak i tę sprawę, z tej samej przyczyny – mnie samego wygłupy Owsiaka męczą, a jeszcze czeka nas za parę dni finał hucpy, do którego będę musiał się odnieść.
Towarzystwo przyjaźni owiec z wilkołakami - Barnevernet
Na blogu pani Doroty Korzenieckiej, specjalizującym się w problematyce przemocy instytucjonalnej wobec rodzin mającej miejsce w Norwegii, znalazłem relację z interesującego wydarzenia. Wspominałem już o tym ciekawym blogu w jednym z poprzednich wpisów:
Jest to relacja ze spotkania mieszkających w Norwegii Polaków z okrytą złą sławą, biurokratyczną strukturą zwaną Barnevernet. Jak się okazuje, zajmuje się ona odbieraniem dzieci naturalnym rodzicom i przekazywaniem ich do państwowych instytucji wychowawczych, lub do rodzinopodobnych biznesów prywatnych. Dzieci najczęściej pochodzących z rodzin emigrantów, zwłaszcza polskich.
Strony
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- …
- następna ›
- ostatnia »