Reklama

Brałem udział w kilkudziesięciu posiedzeniach sądu, obserwowałem kilku pełnomocników w akcji i jedno mogę powiedzieć, bez złośliwości. Nie mam pojęcia kto wmówił Romanowi Giertychowi, że jest wybitnym mecenasem. Podczas posiedzenia komisji sejmowej przecierałem oczy i uszy ze zdziwienia, tak słabego, pogubionego i nieskutecznego adwokata nie widziałem nigdy. Podobne zaskoczenie wywołały we mnie tylko zeznania Owsiaka przed sądem w Złotoryi, który w 1% nie przypominał tego Owsiaka z ekranów telewizorów i pogubił się tak mocno, że zapomniał czy jest prezesem „Złotego Melona”.

U Giertycha i Owsiaka zadziałał ten sam mechanizm, czym innym jest odstawianie tandetnego show w zaprzyjaźnionych mediach, a czym innym rygor rozprawy sądowej, gdzie dla błaznowania po prostu nie ma miejsca. Każde posiedzenie sądu to bardzo ściśle określony schemat postępowania obejmujący wszystko, co się dzieje na sali sadowej. Jednym z elementów tego schematu jest przesłuchanie, w którym pytania muszą dotyczyć przedmiotu sprawy i dodatkowo spełniać wymogi formalne, to samo dotyczy odpowiedzi. Absolutnym elementarzem jest zakaz zadawania pytań sugerujących odpowiedź i pytań dotyczących ocen. Giertych albo tej wiedzy nie ma, w co trudno uwierzyć, albo stres sali komisyjnej go zjadł.

Reklama

Pełnomocnik Michała Tuska ani razu właściwie nie zareagował wnioskiem o uchylenie pytań ewidentnie odnoszących się do ocen, co więcej zwierających słowa „w pana ocenie”, „pana zdaniem”, „według pana”. Podobnych błędów Giertych popełnił wiele, a tam gdzie usiłował uchylić pytanie, nie miał do tego żadnych podstaw. Jednak prawdziwym hitem była próba złożenia zawezwania do ugody w ramach postępowania cywilnego, które się toczy pomiędzy Tuskiem i Suskim, jako wniosku dowodowego w postępowaniu komisji sejmowej. Jeśli przyjąć, że była to przygotowana prowokacja, to tym gorzej dla Giertycha, bo spośród 1000 możliwości wybrał prowokację, którą ośmieszył sam siebie. Nie znał wymogów formalnych wniosku, nie potrafił napisać sensownego uzasadnienia, gdy do tego został zmuszony.

Szkoda czasu na znęcanie się nad Giertychem, w każdym razie dla mnie rodzinny adwokat Tusków poziomem wiedzy i praktyki procesowej nie przypomina aplikanta. „Gwiazda” palestry, która wypłynęła wyłącznie na nazwisku i układach politycznych w zderzeniu z realiami postępowania i to przed komisją, nie przed sądem, do imentu się skompromitowała. Porównanie Wassermann do Giertycha, to jak porównanie Maradony i „polskiego Maradony”. Klienci tego przereklamowanego mecenasa mają naprawdę poważne powody do zmartwień, zwłaszcza, że układy w sądach i prokuraturach za chwilę ulegną gruntownej przemianie.

Jeśli chodzi o zeznania Michała Tuska złożone przed komisją nazwałbym je poziomem Giertycha, ale to jednak było coś innego. Nie można mylić kogoś kto się przedstawia jako profesjonalista, z kimś kto przez moment nie ukrywał, że jest kompletnym amatorem. Pojęcia nie mam jakie wskazówki dostał młody Tusk od taty, od Giertycha i ludzi, którzy na pewno nad nim pracowali. Podejrzewam, że mogli pójść na skróty, biorąc pod uwagę, że Michał Tusk to nie cyborg po praniu mózgu, jak jego ojciec. Mów prawdę tam gdzie się da i podpieraj się brakiem pamięci, tam gdzie się prawdy powiedzieć nie da, bądź naturalnym fajnym, młodym chłopakiem.

O ile tak właśnie było, a innego wyjaśnienia nie widzę, to Michał Tusk zrozumiał wskazówki opacznie i zrealizował je z wyjątkową nadgorliwością. Naiwność i nieporadność młodego Tuska robiła ogromne wrażenie, dość przytoczyć jedno kluczowe zdanie:

Wiedzieliśmy z moim ojcem, że OLT Express to jest lipa, że są podejrzenia wokół Plichty. /

Obaj wiedzieli, że to lipa i obaj nie robili z tego problemu, takiego prezentu chyba nikt się nie spodziewał. Michał Tusk potrafił też powiedzieć wprost, że pracując w LOT przygotował akcję PR dla OLT i był to czarny PR, który miał „dokopać” LOT. Działanie na szkodę firmy zdefiniowane ze wszystkimi przesłankami zawartymi w paragrafach. Nie inaczej było z wyjaśnieniami dotyczącymi kompetencji świadka Tuska, który twierdził, że zna się na lotnictwie, bo od dziecka szerzej interesował się transportem, jego dziadek był kolejarzem, a on sam zbierał kolejki „Piko”.

Wniosek z tego jeden, Michał Tusk to był klasyczny słup w OLT, wstawili go tam ze względu na kontakty, dostęp do danych i nazwisko ojca. Przy tym wszystkim jego błyskotliwość i kompetencje można ocenić na 1% Misiewicza. Nie wierzę w żadną osobistą inicjatywę Michała Tuska i jego autorską rolę w wielkim przekręcie Amber Gold. Był pionkiem na tej szachownicy albo jak kto woli kurierem i niczym więcej. Czy to go zwalnia z odpowiedzialności za to w czym uczestniczył? W żadnym razie, ale trzeba powiedzieć szczerze, że swoimi zeznaniami rzetelnie przyłożył się do wyjaśnienia afery i roli wielu szych, w tym swojego ojca.

Widzieliśmy bardzo pouczające i pożyteczne posiedzenie komisji i to wyjątkowo za sprawą Giertycha i Tuska, nie brzytwy Wassermann. Niestety na komisji odzywał się także poseł Suski i to jest coś przygnębiającego. Panie Prezesie czas najwyższy schować tego sabotażystę, bo nie ma czasu na zgadywanie, czy on jest aż tak głupi, czy tak perfekcyjnie zadaniowany. Jedyna korzyść z Suskiego to taki paradoks, że właśnie po pytaniu Suskiego młody Tusk sypnął siebie i ojca:

Wiedzieliśmy z moim ojcem, że OLT Express to jest lipa, że są podejrzenia wokół Plichty.

Reklama

16 KOMENTARZE

  1. Giertych oblał egzamin, na

    Giertych oblał egzamin, na oczach 40 milionów. 

    Za to Rzepliński ogłasza, że PiSowi będzie rosło poparcie. Niedługo Sakiewicz i Karnowscy będą mogli zamknąć interes, bo Prezes będzie w internecie szukał tego co powie Rzepliński.

    Schetyna zauważył już że Frasyniak jest szykowany na jego następcę, więc zapowiada się niezłe widowisko w najbliższym czasie.

  2. Giertych oblał egzamin, na

    Giertych oblał egzamin, na oczach 40 milionów. 

    Za to Rzepliński ogłasza, że PiSowi będzie rosło poparcie. Niedługo Sakiewicz i Karnowscy będą mogli zamknąć interes, bo Prezes będzie w internecie szukał tego co powie Rzepliński.

    Schetyna zauważył już że Frasyniak jest szykowany na jego następcę, więc zapowiada się niezłe widowisko w najbliższym czasie.

  3. Panie Piotrze, przyznaje, ze

    Panie Piotrze, przyznaje, ze od praktyki dziela mnie lata swietlne juz, ale wydaje mi sie, ze sie Pan zagalopowal odnosnie tego, o co moze (i nie moze) zapytac komisja sledcza (ktora stosuje przepisy KPK odnosnie przesluchania swiadka).

    KPK Art. 171

    § 4. Nie wolno zadawać pytań sugerujących osobie przesłuchiwanej treść odpowiedzi.

    § 6. Organ przesłuchujący uchyla pytania określone w § 4, jak również pytania nieistotne.

    Nie przypominam sobie, aby nie mozna bylo zadac pytan odnosnie odczuc/ocen w czasie przesluchania. Wrecz przeciwnie! Wlasnie na tym bazuje spora czesc przesluchan policyjno-prokuratorskich.

    W praktyce pamietam, ze zdarzalo sie, iz prowadzacy przesluchanie sedzia (gdy odbywalo sie w sadzie) prosil np. o skupianie sie na faktach, a nie na ocenach. Bywalo tak, gdy ktos opowiedzial przez minute o tym, co widzial, a nastepnie przez kolejny kwadrans, o tym co czul i co uwaza (w pewnym momencie po prostu uwaza sie to za nieistotne i zeby nie tracic czasu stosowalo sie KPK art 171 § 6.)

    Kolejna rzecz, to Giertych mogl WNIOSKOWAC o uchylenie pytania, a pytanie uchyla ORGAN PRZESLUCHUJACY. Chyba wiemy, jak takie cos by sie skonczylo…

  4. Panie Piotrze, przyznaje, ze

    Panie Piotrze, przyznaje, ze od praktyki dziela mnie lata swietlne juz, ale wydaje mi sie, ze sie Pan zagalopowal odnosnie tego, o co moze (i nie moze) zapytac komisja sledcza (ktora stosuje przepisy KPK odnosnie przesluchania swiadka).

    KPK Art. 171

    § 4. Nie wolno zadawać pytań sugerujących osobie przesłuchiwanej treść odpowiedzi.

    § 6. Organ przesłuchujący uchyla pytania określone w § 4, jak również pytania nieistotne.

    Nie przypominam sobie, aby nie mozna bylo zadac pytan odnosnie odczuc/ocen w czasie przesluchania. Wrecz przeciwnie! Wlasnie na tym bazuje spora czesc przesluchan policyjno-prokuratorskich.

    W praktyce pamietam, ze zdarzalo sie, iz prowadzacy przesluchanie sedzia (gdy odbywalo sie w sadzie) prosil np. o skupianie sie na faktach, a nie na ocenach. Bywalo tak, gdy ktos opowiedzial przez minute o tym, co widzial, a nastepnie przez kolejny kwadrans, o tym co czul i co uwaza (w pewnym momencie po prostu uwaza sie to za nieistotne i zeby nie tracic czasu stosowalo sie KPK art 171 § 6.)

    Kolejna rzecz, to Giertych mogl WNIOSKOWAC o uchylenie pytania, a pytanie uchyla ORGAN PRZESLUCHUJACY. Chyba wiemy, jak takie cos by sie skonczylo…