Reklama

Doniesienie kolorowej prasy o sensacyjnym spotkaniu Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim, wbrew obawom, również moim, nie stało się żadnym przełomem politycznym. Ten fakt sprawił, że wycofuję się z własnej paranoi i lęków, bo każde słowo może dostarczyć paliwa PO. Nie dostarczy, temu złomowi nie pomoże paliwo, złom już nie ma kół, skrzyni biegów, a silnik klekocze na ostatnim garze. Przez dwa dni temat gdzieś tam krążył po opłotkach medialnych i nawet „spin” Ala Kamińskiego o prezydencie sterowanym pilotem przyniósł odwrotny do zmierzonego skutek. Poza PO, no i może jeszcze Petru, liderzy wszystkich pozostałych partii mówią wprost, że z tej płytkiej sensacji „czendżera” nie będzie. Same dobre reakcje i jedna doskonała informacja. Gdy się partia władzy zabiera za kolejne wywoływanie wojenki, Polacy nie reagują śmiechem, czy złością, tylko ziewaniem. W najmniejszym stopniu ta nieudana i krótka nagonka nie wpłynie na wynik wyborów, dlatego zdejmuję knebel. Czy mnie się ten manewr z konfidencjonalnym spotkaniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z prezesem partii Prawo i Sprawiedliwość podobał? Nie i to nawet bardzo i jak sądzę powód dla nikogo nie będzie zaskoczeniem. Generalnie mam alergię na wszelkiego rodzaju urzędy i urzędników, ale mówimy o Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej i wszystkim najważniejszym, co jest z tym związane. Proszę mnie dobrze zrozumieć i zachować proporcje, ale pamiętam taka scenę, gdy Karol Wojtyła jako papież usiłował oddać hołd kardynałowi Wyszyńskiemu, który nie pozwolił na to i przykląkł jeszcze dobitniej. W odniesieniu do relacji prezes PiS i Prezydent Rzeczypospolitej nie oczekuję żadnych hołdów, ale Prezydent Rzeczypospolitej, to przepraszam bardzo, nie gówniarz, który się od drugiej w nocy spotyka z prezesem partii.

Obaj Panowie są dla mnie politykami, których obdarzam szacunkiem i zaufaniem i tego samego oczekuję od nich samych. Kaczyński ma okazywać szacunek Prezydentowi Rzeczypospolitej jak każdy Wielgucki, a może nawet bardziej. Jeśli mamy przywracać normalność, to nie ma żadnych wyjątków od jasnych i znanych od wieków zasad. Nie znam okoliczności tego nieszczęśliwego pomysłu i nie wiem o co chodziło, być może jakaś dramatycznie ważna sprawa i nagła konieczność, niemniej i w takich warunkach istnieje setki sposobów, żeby rzecz załatwić na odpowiednim poziomie. Żeby było wszystko jasne, to nie mam absolutnie nic przeciw takiemu gestowi ze strony Andrzeja Dudy, który dzwoni do Jarosława Kaczyńskiego i proponuje spotkanie w domu swojego dawnego szefa. To jest zachowanie ogólnie przyjęte i ludzkie, natomiast bieganie po nocach i robienie takich teatrzyków po prostu wygląda fatalnie. Sprawa jest z jednej strony kompletną błahostką, z drugiej porządek musi być i profesjonalizm na każdym kroku. Co bardziej przerażeni krzyczą, że się znów szuka dziury w całym i robi krecią robotę. Nie, to jest zupełnie inna kwestia. Całkowicie niepotrzebnie, ale na szczęście bez żadnych konsekwencji, obaj Panowie wyłożyli na tacy argumenty swoim przycinkom. I to jeden oczywisty błąd, drugi to amatorka połączona z łagodnie mówiąc nieodpowiednim podejściem do powagi sprawowanych urzędów.

Reklama

Jak wspomniałem na wstępie piszę o tym, bo moje słowa nie mają najmniejszego znaczenia dla kampanii wyborczej, teraz dodam kolejny argument. Uważam, że moim i wszystkich Polaków obowiązkiem jest przypominanie każdemu politykowi, że reprezentuje Polskę i naród, a tego nie wolno robić w kufajce, czy na prywatce u kolegi. Dla mnie ta prezydentura i perspektywa zmiany jest odtrutką i balsamem jednocześnie, stąd oczekuję perfekcji, którą zresztą Andrzej Duda, poza tym jednym nieszczęsnym epizodem pokazuje nieustannie. A najważniejsze w tym wszystkim jest jeszcze coś innego. Otóż Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński mają przed sobą potężne wyzwanie i muszą pokazać Polakom, że są dla siebie równorzędnymi partnerami, którzy ciągną wózek w jedną stronę. Mnie ta amatorska wizyta nie zawaliła świata i nie zmieniła myślenia, ale prowizorek i to wykonaniu ludzi, których szanuję, nie akceptuję. Na szczęście mam też ten komfort i pewność, że Prezydent Andrzej Duda z prezesem Jarosławem Kaczyńskim nie rozmawiali o tym, jak wynieść z Pałacu Namiestnikowskiego działa sztuki albo sprzedać KGHM, tylko o sprawach najwyższej wagi, co w sporej mierze tłumaczy fatalną formę spotkania.

Reklama

98 KOMENTARZE

  1. Obawy budzi nie brak
    zwycięstwa w wyborach tylko to co potem. W szczegółach rzecz opisuje Aleksander Ścios na swoim blogu (bez dekretu). Jak na razie p.Prezydent ogranicza się do PRu, realnych zmian brak, są za to zapowiedzi kontynuacji linii poprzednika.

    PiS musi jeszcze udowodnić, że dorósł do nadziei jakie są w nim pokładane. Na razie można powyższe niepokoje składać na karb oczekiwania na rozdanie wyborcze. Jednak po wyborach nie będzie zmiłuj – aneks na stół, czystka w kancelarii – bez tego trudno będzie mówić o sanacji.

    Swoją drogą niezwykle letnia ta kampania – został miesiąc do wyborów a nie ma w przestrzeni publicznej nic ponad bieżączkę. Trochę to dziwne, zwłaszcza, że taśmy ponoć latały po wszystkich chętnych… .

    • Cenię analizy Ściosa, ale
      Cenię analizy Ściosa, ale analizy innego rodzaju, niż taktyka wyborcza. Uważam, że tutaj nie ma racji. Szkoda, że uparcie do tego wraca. Niech poczeka do wyborów.
      Domaganie się teraz przez Andrzeja Dudę rozliczeń i podejmowanie wojenki (tak by to było nazywane i rozdmuchiwanie w mediach) dostarczyłoby tylko paliwa do straszenia PiS-em, a w dodatku przy obecnym składzie Sejmu i tak nic by nie dało.

      Ściosowi chyba wydaje się, że wszyscy Polacy myślą tak, jak on, czy jak my, że wiedzą o wadze afer. A tak nie jest. Ludzie w większości chcą PiS-u, tak jak i prezydenta, świetnego pijarowo i obiecującego poprawę materialną, a nie podejmującego już na starcie "wojenki".

      Chyba jeszcze pamiętasz, jak irytowała nas pokojowa kampania prezydencka, a jednak okazała się skuteczna.
      Teraz też najważniejszy jest wynik wyborów, a to, czego oczekuje Ścios, tylko by go pogorszyło.

      Według mie to poprzestawanie na "bieżączce" jest bardzo dobre na okres przedwyborczy, zwłaszcza przy nieżyczliwych mediach, które tylko czyhają na to, czym tu jeszcze ludzi postraszyć.

      • Nie w wojenkach rzecz
        Tisze budziesz łatwo wytłumaczyć chęcią dalsze jechania.

        Natomiast nijak nie daje się wytłumaczyć zapowiedzi kontynuacji linii poprzedniego BBNu. Reset strategii obronnej jest niezbędny i brak zapowiedzi takowego budzi niepokój twardego elektoratu.

        Mimikra – tak, brak rzeczywistych działań – nie.

    • Nie nazwalbym tej kampanii LETNIA
      tylko bardzo profesjonalna ze strony PiS-u, jest pelna szybkich reakcji w internecie, jest multimedialna, nie ma okladania cepem, hejtem itd. Nie ma HISTERII oraz WRZASKU. Jest panowanie nad emocjami. Nowa jakosc i nowy standard w kampanii. Druga storna wytrenowana przez ekspertow w "mowie ciala" przed kamerami nie daje rady "na zywo". W sieci nie lepiej: PO wymysla akcje HEJT Stop i od razu hejtuje. Przykladow jest dziesiatki i to kazdego dnia. Aferka z obrazami? Nie dodaje smaczku? Nie podgrzewa temperaturki? Uchodzcy? To nie jest jakas tam zwykla BIEZACZKA. Na ulice wychodza tlumy juz po raz kolejny. Tlumy "uzbrojone" w bialo-czerwone flagi. Tego III RP nie lubi. Pochodow. Demonstracji. Polskosci. Czego by szanowny pan oczekiwal? Igrzysk? Spektaklu? Zeby Antoni walczyl na noze z Niesiolem a arbitrem byl Lis lub Krasko? Spoko oko. Bedzie debata Szydlo vs Kopara. Bedzie GORACO. Cierpliwosci.

      Pewnych rzeczy juz sie nie da przeprowadzic. Po "25 latach wolnosci" nie rozliczymy czeronych. Oni juz zapewnili sobie bezkarnosc. Raczej nie bedzie wielkiego rozliczenia "Tuska i reszty bandy". Bedzie "sztandar wyprowadzic" i danie szansy zwyklym Polakom na budowanie normalnego panstwa. I o to chodzi.

      A BIEZACZKA to dla PO ciezka choroba z POwiklaniami i smiertelna.

      Polecam obejrzec ten spot i przemyslec:

      https://www.youtube.com/watch?v=wP8ZBg2FLFY

      • Jest letnia
        ot, choćby w tej bieżączce – gdzie zapowiedź PiSu, że żadnych więcej “uchodźców” nie przyjmiemy?

        Nie oczekuję igrzysk, oczekuję dobicia PO – skoro kompromaty były powszechnie dostępne to zakładam, że dysponuje nimi również opozycja. Jeżeli obecnie rządzące ugrupowania przy takiej skali kompromitacji i potykaniu się o własne nogi nadal gromadzą 25-30% poparcia to coś jest nie tak.

        A sztandar wyprowadzić mnie nie interesuje – to prosta droga do przyszłej wygranej RN.

        • 25-30% POparcia
          z ilu procent idacych na wybory? Bo to sie tak naprawde teraz liczy a nie sondarzownie. Badania socjologiczne pokazaly (nie znam szczegolow) ze zeby rzadzic 35-40 milionowym krajem jak Polska (w obecnych warunkach) wystarczy poparcie okolo 5-6 milionow obywateli.

          W Polsce tak jak i w calej UE rzadzi BIUROKRACJA rozumiana jako klasa/warstwa spoleczna (tutaj nalezaloby poczytac Marksa i/lub Trockiego na co nie mam ochoty). Tak jak zielony PZPR tak i PO jest w duzej mierze samowybieralna. Nie po to obsadzali wszystkie mozliwe stolki wszedzie gdzie sie tylko dalo rodzinami i znajomymi krolika zeby nie miec POparcia. Ale i to peka. Kilka dni temu byla akcja protestacyjna pracownikow sadow. Od 7 lat (zbierznosc z dlugoscia rzadow PO zapewne przypadkowa) ich pensje byly zamrozone a sa one na poziomie najnizszej krajowej.

          http://www.ps-solidarnosc.org.pl/component/k2/item/787-podwy%C5%BCki-w-s%C4%85dach-200-z%C5%82-na-etat

          Odbylo sie spotkanie w Ministerstwie Sprawiedliwosci REJESTROWANE (jakby to cokolwiek pomoglo) i obiecano im marne 200 zlotych w 2016. Wystarczy zeby PiS wykorzystal ten fakt i obiecal dwa razy tyle.

          Co do "uchodzcow" PiS juz jest wyklinany od czci i wiary przez takich katolikow jak pan Kwasniewski na przyklad. Przeciez Papiez Franciszek wyraznie powiedzial zeby przyjmowac! Sluchal pan wystapienia Jaroslawa Kaczynskiego w Sejmie? PiS nie musi mowic ze wiecej nie przyjmiemy w momencie w ktorym Kopacz mowi ze przyjmiemy wszystkich ktorych nam przydziela a Tusk mowi ze nadchodza MILIONY!

          Naprawde nie ma co dolewac oliwy do ognia. Praca, praca, praca i spokoj i opanowanie.

          • No tak. Ja mialem na mysli
            tylko to czy BIUROKRACI sa klasa czy warstwa spoleczna (a Marks i Trocki mieli rozne zdania na ten temat jak mi sie zdaje). Niewazne. W III RP stali sie bardziej KASTA z tym ze bardzo slabo oplacana. Tylko frajer bedzie tyral za marne 6 tysiecy itd. Czasy kiedy stala posada w budzetowce byla na wage zlota co prawda jeszcze sie nie skonczyly, bo mozna miec wieczna umowe-zlecenie nawet po 2 kierunkach studiow, ale co z tego jezeli lodowki sie nie da napelnic i rachunkow zaplacic na czas jednoczesnie. Pisalem na Kontrowersjach juz kilkukrotnie, ze od 7 lat mieszkam z rodzina w Wielkiej Brytanii. Moja lepsza polowa byla szeregowa pracownica w US. Ja prowadzilem jednoosobowa dzialalnosc gospodarcza z musu (musialem wystawiac faktury VAT i dawac koszta moim "pracodawcom"). Stala pensja z budzetowki byla dla nas zawsze kolem ratunkowym. W tej samej brytyjskiej fabryce pracuje ze mna dwoch kolegow z Polski wschodniej: zona jednego jest pracownica PUP-u a zona drugiego jest inspektorem w ZUS-ie. Obaj sa juz 10 lat "w delegacji" i za kazdym razem jak jada do Polski na urlop badz swieta (gdzie w tym czasie kupili duze mieszkanie, pobudowali dom, kupili dzialke, na niej domek, maja po dwa samochody itd.) to wracaja ze zwieszonymi glowami, bo zony "nie pozwalaja im wracac" z prostego powodu: budzet domowy sie nie domknie. Poziom zycia wzrosl i ciezko jest z tego zrezygnowac. Ich dzieci (obaj maja po dwoje) od 10 lat wychowuja sie praktycznie bez ojcow (przez Skypea). Tak wyglada sytuacja w rodzinach urzedniczych wyborcow Komorowskiego i PO. Nawet czytalo sie tam Niebezpieczne zwiazki Bronka K. I chociaz nadal powtarza sie za TVN-em hasla typu "Duda uciekl i nie podal reki" oraz jak mantre "tam sie nic nie zmieni" to cos sie jednak zaczyna kruszyc.

            Przebieglem wzrokiem fragment wstepu i zastanawiam sie jak wygospodarowac czas na kolejne 460 stron i jak pogodzic czytanie kilku ksiazek na raz z zyciem robotnika w brytyjskiej fabryce oraz z zyciem rodzinnym (dorastajaca corka) oraz hobby i malym biznesem z hobby powiazanym  oraz ze sledzeniem tego co sie dzieje tutaj i w Polsce i na swiecie. I tak juz spie po 6 godzin na dobe i to jest luksus.

            Wygooglowalem tytul i autora i trafilem tutaj:

            http://www.fijor.com/kategoria/ksiazki/

  2. Obawy budzi nie brak
    zwycięstwa w wyborach tylko to co potem. W szczegółach rzecz opisuje Aleksander Ścios na swoim blogu (bez dekretu). Jak na razie p.Prezydent ogranicza się do PRu, realnych zmian brak, są za to zapowiedzi kontynuacji linii poprzednika.

    PiS musi jeszcze udowodnić, że dorósł do nadziei jakie są w nim pokładane. Na razie można powyższe niepokoje składać na karb oczekiwania na rozdanie wyborcze. Jednak po wyborach nie będzie zmiłuj – aneks na stół, czystka w kancelarii – bez tego trudno będzie mówić o sanacji.

    Swoją drogą niezwykle letnia ta kampania – został miesiąc do wyborów a nie ma w przestrzeni publicznej nic ponad bieżączkę. Trochę to dziwne, zwłaszcza, że taśmy ponoć latały po wszystkich chętnych… .

    • Cenię analizy Ściosa, ale
      Cenię analizy Ściosa, ale analizy innego rodzaju, niż taktyka wyborcza. Uważam, że tutaj nie ma racji. Szkoda, że uparcie do tego wraca. Niech poczeka do wyborów.
      Domaganie się teraz przez Andrzeja Dudę rozliczeń i podejmowanie wojenki (tak by to było nazywane i rozdmuchiwanie w mediach) dostarczyłoby tylko paliwa do straszenia PiS-em, a w dodatku przy obecnym składzie Sejmu i tak nic by nie dało.

      Ściosowi chyba wydaje się, że wszyscy Polacy myślą tak, jak on, czy jak my, że wiedzą o wadze afer. A tak nie jest. Ludzie w większości chcą PiS-u, tak jak i prezydenta, świetnego pijarowo i obiecującego poprawę materialną, a nie podejmującego już na starcie "wojenki".

      Chyba jeszcze pamiętasz, jak irytowała nas pokojowa kampania prezydencka, a jednak okazała się skuteczna.
      Teraz też najważniejszy jest wynik wyborów, a to, czego oczekuje Ścios, tylko by go pogorszyło.

      Według mie to poprzestawanie na "bieżączce" jest bardzo dobre na okres przedwyborczy, zwłaszcza przy nieżyczliwych mediach, które tylko czyhają na to, czym tu jeszcze ludzi postraszyć.

      • Nie w wojenkach rzecz
        Tisze budziesz łatwo wytłumaczyć chęcią dalsze jechania.

        Natomiast nijak nie daje się wytłumaczyć zapowiedzi kontynuacji linii poprzedniego BBNu. Reset strategii obronnej jest niezbędny i brak zapowiedzi takowego budzi niepokój twardego elektoratu.

        Mimikra – tak, brak rzeczywistych działań – nie.

    • Nie nazwalbym tej kampanii LETNIA
      tylko bardzo profesjonalna ze strony PiS-u, jest pelna szybkich reakcji w internecie, jest multimedialna, nie ma okladania cepem, hejtem itd. Nie ma HISTERII oraz WRZASKU. Jest panowanie nad emocjami. Nowa jakosc i nowy standard w kampanii. Druga storna wytrenowana przez ekspertow w "mowie ciala" przed kamerami nie daje rady "na zywo". W sieci nie lepiej: PO wymysla akcje HEJT Stop i od razu hejtuje. Przykladow jest dziesiatki i to kazdego dnia. Aferka z obrazami? Nie dodaje smaczku? Nie podgrzewa temperaturki? Uchodzcy? To nie jest jakas tam zwykla BIEZACZKA. Na ulice wychodza tlumy juz po raz kolejny. Tlumy "uzbrojone" w bialo-czerwone flagi. Tego III RP nie lubi. Pochodow. Demonstracji. Polskosci. Czego by szanowny pan oczekiwal? Igrzysk? Spektaklu? Zeby Antoni walczyl na noze z Niesiolem a arbitrem byl Lis lub Krasko? Spoko oko. Bedzie debata Szydlo vs Kopara. Bedzie GORACO. Cierpliwosci.

      Pewnych rzeczy juz sie nie da przeprowadzic. Po "25 latach wolnosci" nie rozliczymy czeronych. Oni juz zapewnili sobie bezkarnosc. Raczej nie bedzie wielkiego rozliczenia "Tuska i reszty bandy". Bedzie "sztandar wyprowadzic" i danie szansy zwyklym Polakom na budowanie normalnego panstwa. I o to chodzi.

      A BIEZACZKA to dla PO ciezka choroba z POwiklaniami i smiertelna.

      Polecam obejrzec ten spot i przemyslec:

      https://www.youtube.com/watch?v=wP8ZBg2FLFY

      • Jest letnia
        ot, choćby w tej bieżączce – gdzie zapowiedź PiSu, że żadnych więcej “uchodźców” nie przyjmiemy?

        Nie oczekuję igrzysk, oczekuję dobicia PO – skoro kompromaty były powszechnie dostępne to zakładam, że dysponuje nimi również opozycja. Jeżeli obecnie rządzące ugrupowania przy takiej skali kompromitacji i potykaniu się o własne nogi nadal gromadzą 25-30% poparcia to coś jest nie tak.

        A sztandar wyprowadzić mnie nie interesuje – to prosta droga do przyszłej wygranej RN.

        • 25-30% POparcia
          z ilu procent idacych na wybory? Bo to sie tak naprawde teraz liczy a nie sondarzownie. Badania socjologiczne pokazaly (nie znam szczegolow) ze zeby rzadzic 35-40 milionowym krajem jak Polska (w obecnych warunkach) wystarczy poparcie okolo 5-6 milionow obywateli.

          W Polsce tak jak i w calej UE rzadzi BIUROKRACJA rozumiana jako klasa/warstwa spoleczna (tutaj nalezaloby poczytac Marksa i/lub Trockiego na co nie mam ochoty). Tak jak zielony PZPR tak i PO jest w duzej mierze samowybieralna. Nie po to obsadzali wszystkie mozliwe stolki wszedzie gdzie sie tylko dalo rodzinami i znajomymi krolika zeby nie miec POparcia. Ale i to peka. Kilka dni temu byla akcja protestacyjna pracownikow sadow. Od 7 lat (zbierznosc z dlugoscia rzadow PO zapewne przypadkowa) ich pensje byly zamrozone a sa one na poziomie najnizszej krajowej.

          http://www.ps-solidarnosc.org.pl/component/k2/item/787-podwy%C5%BCki-w-s%C4%85dach-200-z%C5%82-na-etat

          Odbylo sie spotkanie w Ministerstwie Sprawiedliwosci REJESTROWANE (jakby to cokolwiek pomoglo) i obiecano im marne 200 zlotych w 2016. Wystarczy zeby PiS wykorzystal ten fakt i obiecal dwa razy tyle.

          Co do "uchodzcow" PiS juz jest wyklinany od czci i wiary przez takich katolikow jak pan Kwasniewski na przyklad. Przeciez Papiez Franciszek wyraznie powiedzial zeby przyjmowac! Sluchal pan wystapienia Jaroslawa Kaczynskiego w Sejmie? PiS nie musi mowic ze wiecej nie przyjmiemy w momencie w ktorym Kopacz mowi ze przyjmiemy wszystkich ktorych nam przydziela a Tusk mowi ze nadchodza MILIONY!

          Naprawde nie ma co dolewac oliwy do ognia. Praca, praca, praca i spokoj i opanowanie.

          • No tak. Ja mialem na mysli
            tylko to czy BIUROKRACI sa klasa czy warstwa spoleczna (a Marks i Trocki mieli rozne zdania na ten temat jak mi sie zdaje). Niewazne. W III RP stali sie bardziej KASTA z tym ze bardzo slabo oplacana. Tylko frajer bedzie tyral za marne 6 tysiecy itd. Czasy kiedy stala posada w budzetowce byla na wage zlota co prawda jeszcze sie nie skonczyly, bo mozna miec wieczna umowe-zlecenie nawet po 2 kierunkach studiow, ale co z tego jezeli lodowki sie nie da napelnic i rachunkow zaplacic na czas jednoczesnie. Pisalem na Kontrowersjach juz kilkukrotnie, ze od 7 lat mieszkam z rodzina w Wielkiej Brytanii. Moja lepsza polowa byla szeregowa pracownica w US. Ja prowadzilem jednoosobowa dzialalnosc gospodarcza z musu (musialem wystawiac faktury VAT i dawac koszta moim "pracodawcom"). Stala pensja z budzetowki byla dla nas zawsze kolem ratunkowym. W tej samej brytyjskiej fabryce pracuje ze mna dwoch kolegow z Polski wschodniej: zona jednego jest pracownica PUP-u a zona drugiego jest inspektorem w ZUS-ie. Obaj sa juz 10 lat "w delegacji" i za kazdym razem jak jada do Polski na urlop badz swieta (gdzie w tym czasie kupili duze mieszkanie, pobudowali dom, kupili dzialke, na niej domek, maja po dwa samochody itd.) to wracaja ze zwieszonymi glowami, bo zony "nie pozwalaja im wracac" z prostego powodu: budzet domowy sie nie domknie. Poziom zycia wzrosl i ciezko jest z tego zrezygnowac. Ich dzieci (obaj maja po dwoje) od 10 lat wychowuja sie praktycznie bez ojcow (przez Skypea). Tak wyglada sytuacja w rodzinach urzedniczych wyborcow Komorowskiego i PO. Nawet czytalo sie tam Niebezpieczne zwiazki Bronka K. I chociaz nadal powtarza sie za TVN-em hasla typu "Duda uciekl i nie podal reki" oraz jak mantre "tam sie nic nie zmieni" to cos sie jednak zaczyna kruszyc.

            Przebieglem wzrokiem fragment wstepu i zastanawiam sie jak wygospodarowac czas na kolejne 460 stron i jak pogodzic czytanie kilku ksiazek na raz z zyciem robotnika w brytyjskiej fabryce oraz z zyciem rodzinnym (dorastajaca corka) oraz hobby i malym biznesem z hobby powiazanym  oraz ze sledzeniem tego co sie dzieje tutaj i w Polsce i na swiecie. I tak juz spie po 6 godzin na dobe i to jest luksus.

            Wygooglowalem tytul i autora i trafilem tutaj:

            http://www.fijor.com/kategoria/ksiazki/

  3. Dzwonienie Prezydenta do Kaczora?
    W Polsce na podsłuchu, to juz lepiej prowadzić konwersację stojąc w oknie do gościa pod trzepakiem, jak nie przymierzając Kiepski z Paździochem. Niezręczność była i faktycznie serce miało prawo zabić szybciej. Na szczęści ci bardziej pamiętliwi i przytomni wyciągnęli spotkania Bronka z byłym szefem wywiadu Rosji i rozmowy telefoniczne tudzież w sopockiej willi po kryjomu Ewki Paździochowej z "prezydentem Europy" vide "kto podniesie słuchawkę, gdy w nocy zadzwoni Putin?". Jeszcze bardziej przytomni odwineli się spotkaniami na cmetarzu, stacji benzynowej i śmietnikiem. I tak zamiast granatu w szambie mamy cyrk na kółkach.
    Prezydent Duda musi się szybko uczyć, mieć oczy wokół głowy i trzy razy pomysleć zanim zrobi krok. Do czasu, oczywiście, do czasu:-)
    Taka smutna prawda, dla nas oczywiści wesoła, że PO przypomina armię Napoleona wracającą spod Moskwy i żadne genialne posunięcia już nam z ich strony nie grożą.. 

  4. Dzwonienie Prezydenta do Kaczora?
    W Polsce na podsłuchu, to juz lepiej prowadzić konwersację stojąc w oknie do gościa pod trzepakiem, jak nie przymierzając Kiepski z Paździochem. Niezręczność była i faktycznie serce miało prawo zabić szybciej. Na szczęści ci bardziej pamiętliwi i przytomni wyciągnęli spotkania Bronka z byłym szefem wywiadu Rosji i rozmowy telefoniczne tudzież w sopockiej willi po kryjomu Ewki Paździochowej z "prezydentem Europy" vide "kto podniesie słuchawkę, gdy w nocy zadzwoni Putin?". Jeszcze bardziej przytomni odwineli się spotkaniami na cmetarzu, stacji benzynowej i śmietnikiem. I tak zamiast granatu w szambie mamy cyrk na kółkach.
    Prezydent Duda musi się szybko uczyć, mieć oczy wokół głowy i trzy razy pomysleć zanim zrobi krok. Do czasu, oczywiście, do czasu:-)
    Taka smutna prawda, dla nas oczywiści wesoła, że PO przypomina armię Napoleona wracającą spod Moskwy i żadne genialne posunięcia już nam z ich strony nie grożą.. 

  5. “reprezentuje Polskę i naród, a tego nie wolno robić w kufajce”
    no cóż jak w tym kraju rządzą kelnerzy a służby podsłuchują wszystkich i siebie to czasem trzeba się przebrać w "kufajkę", sorry ale taki mamy klimat.Tyle, że rzeczywiście potrzeba trochę więcej taktu.

  6. “reprezentuje Polskę i naród, a tego nie wolno robić w kufajce”
    no cóż jak w tym kraju rządzą kelnerzy a służby podsłuchują wszystkich i siebie to czasem trzeba się przebrać w "kufajkę", sorry ale taki mamy klimat.Tyle, że rzeczywiście potrzeba trochę więcej taktu.

    • Prezydent RP Andrzej Duda,
      rozumiem, że wraz z małżonką są z wizytą w USA. Będzie wizyta w ONZ, będą mowy, przemowy i spotkania. Na szczęście o bigosowaniu możemy zapomnieć:-) Jak również o włażeniu na stół w ONZ. Swego czasu w ONZ Chruszczow walił butem w mównicę, co wziąwszy pod uwagę wyczyny Bronka, nie było aż tak wielkim chamstwem hłe hłe hłe

    • Prezydent RP Andrzej Duda,
      rozumiem, że wraz z małżonką są z wizytą w USA. Będzie wizyta w ONZ, będą mowy, przemowy i spotkania. Na szczęście o bigosowaniu możemy zapomnieć:-) Jak również o włażeniu na stół w ONZ. Swego czasu w ONZ Chruszczow walił butem w mównicę, co wziąwszy pod uwagę wyczyny Bronka, nie było aż tak wielkim chamstwem hłe hłe hłe

  7. Mam dokładnie te same
    Mam dokładnie te same odczucia co Pan i cieszę się, że Pan to napisał. Głosowałam na Dudę nie po to, żeby mieć kolejnego safandułę za prezydenta, tylko po to, żeby ktoś godnie reprezentował mój kraj, żebym mogła z przyjemnością powiedzieć:" tak, to jest mój prezydent". Żebym wreszcie mogła być dumna…
    A tu takie gówniarskie zachowanie…
    I co z tego, że to Kaczyński wysunął kandydaturę Dudy? Co z tego, że był odkrywcą jego talentu i przyczynił się do jego wygranej? Show must go on. Nie ma zmiłuj. Mamy nowego prezydenta i ten prezydent powinien siebie i nas szanować. Postawiłam na niego i wymagam teraz tego, żeby nie zmarnował mojego głosu!
    Kaczyński chce pogadać z prezydentem? Proszę bardzo-prezydent z pewnością go przyjmie. Ale nie może być odwrotnie!

  8. Mam dokładnie te same
    Mam dokładnie te same odczucia co Pan i cieszę się, że Pan to napisał. Głosowałam na Dudę nie po to, żeby mieć kolejnego safandułę za prezydenta, tylko po to, żeby ktoś godnie reprezentował mój kraj, żebym mogła z przyjemnością powiedzieć:" tak, to jest mój prezydent". Żebym wreszcie mogła być dumna…
    A tu takie gówniarskie zachowanie…
    I co z tego, że to Kaczyński wysunął kandydaturę Dudy? Co z tego, że był odkrywcą jego talentu i przyczynił się do jego wygranej? Show must go on. Nie ma zmiłuj. Mamy nowego prezydenta i ten prezydent powinien siebie i nas szanować. Postawiłam na niego i wymagam teraz tego, żeby nie zmarnował mojego głosu!
    Kaczyński chce pogadać z prezydentem? Proszę bardzo-prezydent z pewnością go przyjmie. Ale nie może być odwrotnie!

  9. To nie była amatorka
    Nawet od strony protokołu wybrano optymalnie (Instytut im L.K.), Pałac przy Krakowskim ma remont :), większość odziedziczonych kadr m.in. z braku zajymanych przez Bula finansów – niezmieniona, podobnie jest z Belwederem, obaj politycy mają wypełniony kalendarz na kilka dni do przodu, przypominam, następnego dnia Kaczor w Poznaniu, a PAD w drodze do NYC. Wreszcie nagłość faktów, hucpa z "uchodźcami" i spodziewany myk Kremla – Syria zamiast Ukrainy. Tyle z mediów, a trudno wykluczyć coś jeszcze.

    Trochę sie udzielam na S24, wielokrotnie podawałem linki do Pańskich wpisów, tym razem tego nie uczynię. errare humanum est.

  10. To nie była amatorka
    Nawet od strony protokołu wybrano optymalnie (Instytut im L.K.), Pałac przy Krakowskim ma remont :), większość odziedziczonych kadr m.in. z braku zajymanych przez Bula finansów – niezmieniona, podobnie jest z Belwederem, obaj politycy mają wypełniony kalendarz na kilka dni do przodu, przypominam, następnego dnia Kaczor w Poznaniu, a PAD w drodze do NYC. Wreszcie nagłość faktów, hucpa z "uchodźcami" i spodziewany myk Kremla – Syria zamiast Ukrainy. Tyle z mediów, a trudno wykluczyć coś jeszcze.

    Trochę sie udzielam na S24, wielokrotnie podawałem linki do Pańskich wpisów, tym razem tego nie uczynię. errare humanum est.

  11. Myślałem, że machniesz ten
    Myślałem, że machniesz ten tekst wczoraj. Przezornie poczekałeś dobę, choć już wczoraj było wiadomo, że nic szczególnego w temacie się nie wydarzy.
    W innych okolicznościach przyrody ta wpadka mogłaby zmienić to i owo, ale nie teraz. Ale mnie też to spotkanie nie przypadło do gustu. I to nie dlatego, że prezydent nie może się spotkać z szefem partii, dzięki której został wybrany. Nie. Jak mawiał pedzio Wild "prawda jest kwestią formy". I o tą formę tu chodzi.

    Pzdr. 

  12. Myślałem, że machniesz ten
    Myślałem, że machniesz ten tekst wczoraj. Przezornie poczekałeś dobę, choć już wczoraj było wiadomo, że nic szczególnego w temacie się nie wydarzy.
    W innych okolicznościach przyrody ta wpadka mogłaby zmienić to i owo, ale nie teraz. Ale mnie też to spotkanie nie przypadło do gustu. I to nie dlatego, że prezydent nie może się spotkać z szefem partii, dzięki której został wybrany. Nie. Jak mawiał pedzio Wild "prawda jest kwestią formy". I o tą formę tu chodzi.

    Pzdr. 

  13. Pierwszy rzut oka.
    Na pierwszy rzut oka wyglądało to na "panie prezesie melduję". I tak też zaczęło to lansować POlitbiuro, wraz ze sterowaną pilotem durną Ewką. Jednak kilku przytomniaków wyciągnęło spod dywana komu-(co?) meldowali Gajowy , czy Ewka., co ścieniowalo nieco wrażenie wciskanej na siłę podległości prezydenta.
    Spotykać się na pewno będą, bo muszą. I tutaj usprawiedliwienie: Instytut im. L Kaczynskiego, gdzie się spotkano (a nie w domu J. Kaczyńskiego jak kłamano) wydaje się na dzisiaj najbezpieczniejszym miejscem do tego celu. Prezydenckie oficjalne lokale do tego się nie nadają, bo "sprzętu kelnerskiego" na pewno w nich nie brakuje.
    Sprawa spotkań nie wydaje się być prosta do rozwiązania, jak by to wyglądało na pierwszy rzut oka.

  14. Pierwszy rzut oka.
    Na pierwszy rzut oka wyglądało to na "panie prezesie melduję". I tak też zaczęło to lansować POlitbiuro, wraz ze sterowaną pilotem durną Ewką. Jednak kilku przytomniaków wyciągnęło spod dywana komu-(co?) meldowali Gajowy , czy Ewka., co ścieniowalo nieco wrażenie wciskanej na siłę podległości prezydenta.
    Spotykać się na pewno będą, bo muszą. I tutaj usprawiedliwienie: Instytut im. L Kaczynskiego, gdzie się spotkano (a nie w domu J. Kaczyńskiego jak kłamano) wydaje się na dzisiaj najbezpieczniejszym miejscem do tego celu. Prezydenckie oficjalne lokale do tego się nie nadają, bo "sprzętu kelnerskiego" na pewno w nich nie brakuje.
    Sprawa spotkań nie wydaje się być prosta do rozwiązania, jak by to wyglądało na pierwszy rzut oka.

  15. Po pierwsze jestem nowy u Was
    Po pierwsze jestem nowy u Was, więc witam wszystkich.

    Ja w całej omawianej sytuacji nie widzę nic kłopotliwego, złego, etc. Pamiętajmy, że co by Prezydent nie zrobił, to i tak by było źle. Pamiętajcie, że ci idioci na samym początku prezydentury mieli już zastrzeżenia, że Prezydent nie czyta z kartki, albo – co najlepsze – nie odniósł się do tematu Smoleńska. Podejrzewam więc, że gdyby nie to spotkanie o którym mówimy, za jakiś czas lemingi dowiedziałyby się, że "coś jest na rzeczy", bo Prezydent nie spotkał się ani razu z Kaczafim – więc na pewno coś złowrogo w milczeniu knują. Ostatnie lata, a zwłaszcza czas prezydentury Ś.P. Lecha Kaczyńskiego pokazały, że banda z Czerskiej czy Wiertniczej, jest w stanie każdą, dosłownie KAŻDĄ sytuację przekręcić tak, że normalny człowiek zastanawia się "jak oni to wymóżdżyli?". Wobec tego uważam, że w sumie dobrze się stało – wiadomo, że Prezydent liczy się ze zdaniem Kaczafiego, więc i tak każdy wiedział, że się spotykają i rozmawiają. Ja całą sytuację postrzegam jeszcze w następujący sposób: Pan Andrzej Duda, to zupełnie inna liga niż banda która od ośmiu lat okupuje Rząd Rzeczypospolitej i nie mam tu tylko na myśli Jego jako polityka, ale jako człowieka. Człowieka o olbrzymiej kulturze, wychowanego, dla którego jest czymś normalnym, że nie będzie wymagał od Kaczafiego stawiania się w pałacu. Skoro już wraca z premiery filmu o rotmistrzu Pileckim, skoro jest "na mieście" a musi porozmawiać z wybitnym politykiem i skorzystać z jego rad, bo chyba każdy wie, że korzysta, to PRZEZ SZACUNEK do starszego od siebie człowieka, brata jego mentora, to własnie On odwiedzi Jego. W tym właśnie widzę olbrzymią klasę – to jak przepuszczanie kobiety w drzwiach, całowanie jej w rękę, szacunek do Eucharystii, itd. Ale te gówniarze, ta banda szczeniaków spod trzepaka, w swoich umorusanych spodenkach, udający polityków – oni tego nie zrozumieją. Dla nich ideałem "męża stanu" był bronek w swoim "złotym" okresie – najlepiej jakby pierdnął, podrapał się po jajkach i usiadł pierwszy przed Sarkozym i makrelą – taki swój chłop.
    A mamy jeszcze tą ciągłą narrację pt.:"dla Kaczafiego miał czas w nocy a dla kopaczki nie". Tu współczuję serdecznie każdemu politykowi PiSu który w różnych programach musi dwoić się i troić żeby odpowiedzieć coś politycznie poprawnego, a jestem pewien, że gdyby nie to jakie paliwo dadzą tym swoim oponentom i śmieciom telewizyjnym, to odpowiedź wyglądałaby mniej więcej tak: "ewa kopacz, kłamała w każdej sprawie w jakiej się wypowiadała. Okłamała Naród po tragedii smoleńskiej – jest kompletnie niewiarygodna i skompromitowana. Prezydent podejmując jakąkolwiek rozmowę z tą osobą naraziłby się tylko na zmanipulowanie jego wypowiedzi, czego ta pani nie raz już dokonywała w swojej żenującej karierze."

    Koniec i kropka.

  16. Po pierwsze jestem nowy u Was
    Po pierwsze jestem nowy u Was, więc witam wszystkich.

    Ja w całej omawianej sytuacji nie widzę nic kłopotliwego, złego, etc. Pamiętajmy, że co by Prezydent nie zrobił, to i tak by było źle. Pamiętajcie, że ci idioci na samym początku prezydentury mieli już zastrzeżenia, że Prezydent nie czyta z kartki, albo – co najlepsze – nie odniósł się do tematu Smoleńska. Podejrzewam więc, że gdyby nie to spotkanie o którym mówimy, za jakiś czas lemingi dowiedziałyby się, że "coś jest na rzeczy", bo Prezydent nie spotkał się ani razu z Kaczafim – więc na pewno coś złowrogo w milczeniu knują. Ostatnie lata, a zwłaszcza czas prezydentury Ś.P. Lecha Kaczyńskiego pokazały, że banda z Czerskiej czy Wiertniczej, jest w stanie każdą, dosłownie KAŻDĄ sytuację przekręcić tak, że normalny człowiek zastanawia się "jak oni to wymóżdżyli?". Wobec tego uważam, że w sumie dobrze się stało – wiadomo, że Prezydent liczy się ze zdaniem Kaczafiego, więc i tak każdy wiedział, że się spotykają i rozmawiają. Ja całą sytuację postrzegam jeszcze w następujący sposób: Pan Andrzej Duda, to zupełnie inna liga niż banda która od ośmiu lat okupuje Rząd Rzeczypospolitej i nie mam tu tylko na myśli Jego jako polityka, ale jako człowieka. Człowieka o olbrzymiej kulturze, wychowanego, dla którego jest czymś normalnym, że nie będzie wymagał od Kaczafiego stawiania się w pałacu. Skoro już wraca z premiery filmu o rotmistrzu Pileckim, skoro jest "na mieście" a musi porozmawiać z wybitnym politykiem i skorzystać z jego rad, bo chyba każdy wie, że korzysta, to PRZEZ SZACUNEK do starszego od siebie człowieka, brata jego mentora, to własnie On odwiedzi Jego. W tym właśnie widzę olbrzymią klasę – to jak przepuszczanie kobiety w drzwiach, całowanie jej w rękę, szacunek do Eucharystii, itd. Ale te gówniarze, ta banda szczeniaków spod trzepaka, w swoich umorusanych spodenkach, udający polityków – oni tego nie zrozumieją. Dla nich ideałem "męża stanu" był bronek w swoim "złotym" okresie – najlepiej jakby pierdnął, podrapał się po jajkach i usiadł pierwszy przed Sarkozym i makrelą – taki swój chłop.
    A mamy jeszcze tą ciągłą narrację pt.:"dla Kaczafiego miał czas w nocy a dla kopaczki nie". Tu współczuję serdecznie każdemu politykowi PiSu który w różnych programach musi dwoić się i troić żeby odpowiedzieć coś politycznie poprawnego, a jestem pewien, że gdyby nie to jakie paliwo dadzą tym swoim oponentom i śmieciom telewizyjnym, to odpowiedź wyglądałaby mniej więcej tak: "ewa kopacz, kłamała w każdej sprawie w jakiej się wypowiadała. Okłamała Naród po tragedii smoleńskiej – jest kompletnie niewiarygodna i skompromitowana. Prezydent podejmując jakąkolwiek rozmowę z tą osobą naraziłby się tylko na zmanipulowanie jego wypowiedzi, czego ta pani nie raz już dokonywała w swojej żenującej karierze."

    Koniec i kropka.

  17. Sądzę,
    że  jakby  to  Jarosław  poszedł  do  Prezydenta  to  byłaby  gadka, że  "Kaczyński  poszedł  dawać  Dudzie  instrukcje"  lub  "poszedł  mu  przypomnieć, kto  rządzi"  itp. Więc  w  sumie  różnica  polega  na  zachowaniu  majestatu  pierwszej  osoby  w  państwie. I  tu  mam  rzeczywiście mały  "absmak" 😉 Ale  może  jest  to  przyczyną  tego, o  czym  Matka  Kurka  pisał  wcześniej, czyli, że  wyborcy  PiS  mają  masochistyczną  przyjemność  w  samobiczowaniu  się  i  jojczeniu?
      Dzisiaj  u  Rymanowskiego  wszyscy (poza  Tomczykiem)  spuścili  temat  do  muszli   klozetowej  więc  spoko. Bredzeniem  Kopaczowej  chyba  mało  kto  się  już  przejmuje. A  na  przyszłość  Jarkacz  z  Dudą  będą  pewnie  bardziej  uważal, co  i  gdzie  robią.

  18. Sądzę,
    że  jakby  to  Jarosław  poszedł  do  Prezydenta  to  byłaby  gadka, że  "Kaczyński  poszedł  dawać  Dudzie  instrukcje"  lub  "poszedł  mu  przypomnieć, kto  rządzi"  itp. Więc  w  sumie  różnica  polega  na  zachowaniu  majestatu  pierwszej  osoby  w  państwie. I  tu  mam  rzeczywiście mały  "absmak" 😉 Ale  może  jest  to  przyczyną  tego, o  czym  Matka  Kurka  pisał  wcześniej, czyli, że  wyborcy  PiS  mają  masochistyczną  przyjemność  w  samobiczowaniu  się  i  jojczeniu?
      Dzisiaj  u  Rymanowskiego  wszyscy (poza  Tomczykiem)  spuścili  temat  do  muszli   klozetowej  więc  spoko. Bredzeniem  Kopaczowej  chyba  mało  kto  się  już  przejmuje. A  na  przyszłość  Jarkacz  z  Dudą  będą  pewnie  bardziej  uważal, co  i  gdzie  robią.

  19. Gizberna nie obchodzi
    po jaki uj i czy o 21 czy 02 w nocy doszło do spotkania. Gizberna mierzi, że do takich spotkan dochodzi i jeszcze są one upublicznanie w przedmetku wyborów. Gizbern rozumie, że Prezydent Duda ma w doopie co myśli o nim PO i Lisowopodobne dziennikary wraz z Michnikiem, ale przed wyborami nie robi się takich ruchów/spotkań jakkolwiek byłyby ważne. Polacy pamiętają nocne rozmowy znane jako ''nocna zmiana'' i szczere nienawidzą nocnych wizyt. Jednym słowem- dali pożywkę komunistom i WSIokom i zadali ćwieka patriotom i wyborcom. I po co?

    j

    • Co racja to racja. To, że
      Co racja to racja. To, że takie spotkanie to woda na młyn dla tego bydła – pełna zgoda, ale powtórzę co napisałem wcześniej: przed wyborami te medialne kanalie każdą rzecz obróciłyby tak, żeby zrobić z tego afarę i pewnie jak nie spotkaliby się wtedy wieczorem, to dziś oglądalibyśmy spektakl na temat: "Prezydent miał źle dobrany krawat w USA – kto mu doradza, czy ktoś taki może godnie reprezentować nas na forum międzynarodowym" i to lemingi podchwyciłyby i powtarzały: "faktycznie, ale wstyd…". Dlatego uważam, że nawet dobrze się stało, bo i tak każdy leming i tak wiedział sam z siebie, albo był wytresowany przez szechtera, lisodupa czy pokraśko, że "Duda słucha się Kaczyńskiego" – to ich utwierdziło w przekonaniu i tyle, a inny obywatel, jeśli ma choć dwa zwoje mózgowe (jeden, żeby wiedział, że w majtki nie załatwiamy potrzeb fizjologicznych a drugi do polityki) wie, że nic w tym dziwnego. Poza tym wydaje mi się, że po tylu latach – to już kurcze 10 lat szczucia, obrażania i pogardy – ludzie się naprawdę uodpornili i przyzwyczaili, wiedzą o co w tym przemyśle pogardy chodzi. Tylko zatwardzialy leming, który nawet seks uprawia przy włączonym TFałszN24 będzie miał z tego paliwo – ale takich już nic nie przekona i musimy wiedzieć, że ten twardy elektorat PO, czyli pewnie niecałe 20% jest do spisania na straty – oni muszą po prostu przeminąć, bo zmienić się nie dadzą, a nawet nie chcą. Gdyby nawet teraz sam putin przyznał, że wspólnie z tuskiem, arabskim i oficerami WSI dokonali zamachu w Smoleńsku – ich duma nie pozwoliłaby przyznać im się do pomyłki, że stanęli nie po tej stronie. Stąd właśnie plynie mój wniosek, że raczej nie należy się w ogóle przejmować nocnym spotkaniem i tym jak zostało ono rozdmuchane – leming i tak dostałby jakąś pożywkę przed wyborami, więc dobrze, że dostał taką którą Panowie Prezydent i Premier sami spreparowali, niż miałyby to być np. zdjęcia ze śmietnika cioci wujka od strony stryjka Prezydenta w którym byłby wyrzucony chleb: "Prezydent o głodujących dzieciach, a wyrzuca jedzenie – czytaj str. 1 gazety wybiórczej już jutro"…

  20. Gizberna nie obchodzi
    po jaki uj i czy o 21 czy 02 w nocy doszło do spotkania. Gizberna mierzi, że do takich spotkan dochodzi i jeszcze są one upublicznanie w przedmetku wyborów. Gizbern rozumie, że Prezydent Duda ma w doopie co myśli o nim PO i Lisowopodobne dziennikary wraz z Michnikiem, ale przed wyborami nie robi się takich ruchów/spotkań jakkolwiek byłyby ważne. Polacy pamiętają nocne rozmowy znane jako ''nocna zmiana'' i szczere nienawidzą nocnych wizyt. Jednym słowem- dali pożywkę komunistom i WSIokom i zadali ćwieka patriotom i wyborcom. I po co?

    j

    • Co racja to racja. To, że
      Co racja to racja. To, że takie spotkanie to woda na młyn dla tego bydła – pełna zgoda, ale powtórzę co napisałem wcześniej: przed wyborami te medialne kanalie każdą rzecz obróciłyby tak, żeby zrobić z tego afarę i pewnie jak nie spotkaliby się wtedy wieczorem, to dziś oglądalibyśmy spektakl na temat: "Prezydent miał źle dobrany krawat w USA – kto mu doradza, czy ktoś taki może godnie reprezentować nas na forum międzynarodowym" i to lemingi podchwyciłyby i powtarzały: "faktycznie, ale wstyd…". Dlatego uważam, że nawet dobrze się stało, bo i tak każdy leming i tak wiedział sam z siebie, albo był wytresowany przez szechtera, lisodupa czy pokraśko, że "Duda słucha się Kaczyńskiego" – to ich utwierdziło w przekonaniu i tyle, a inny obywatel, jeśli ma choć dwa zwoje mózgowe (jeden, żeby wiedział, że w majtki nie załatwiamy potrzeb fizjologicznych a drugi do polityki) wie, że nic w tym dziwnego. Poza tym wydaje mi się, że po tylu latach – to już kurcze 10 lat szczucia, obrażania i pogardy – ludzie się naprawdę uodpornili i przyzwyczaili, wiedzą o co w tym przemyśle pogardy chodzi. Tylko zatwardzialy leming, który nawet seks uprawia przy włączonym TFałszN24 będzie miał z tego paliwo – ale takich już nic nie przekona i musimy wiedzieć, że ten twardy elektorat PO, czyli pewnie niecałe 20% jest do spisania na straty – oni muszą po prostu przeminąć, bo zmienić się nie dadzą, a nawet nie chcą. Gdyby nawet teraz sam putin przyznał, że wspólnie z tuskiem, arabskim i oficerami WSI dokonali zamachu w Smoleńsku – ich duma nie pozwoliłaby przyznać im się do pomyłki, że stanęli nie po tej stronie. Stąd właśnie plynie mój wniosek, że raczej nie należy się w ogóle przejmować nocnym spotkaniem i tym jak zostało ono rozdmuchane – leming i tak dostałby jakąś pożywkę przed wyborami, więc dobrze, że dostał taką którą Panowie Prezydent i Premier sami spreparowali, niż miałyby to być np. zdjęcia ze śmietnika cioci wujka od strony stryjka Prezydenta w którym byłby wyrzucony chleb: "Prezydent o głodujących dzieciach, a wyrzuca jedzenie – czytaj str. 1 gazety wybiórczej już jutro"…

  21. Bardzo się cieszę, że z taką
    Bardzo się cieszę, że z taką precyzją i gorliwością, co niektórzy ruszyli do wyszukiwarki Google ale:

    1. “Fakt” to ten sam “szmatławiec”, który opisał: zegarek Nowaka, zegarek Kamińskiego i tajne spotkanie Arabskiego z Uszakowem w Moskwie. Jak rozumiem, te fakty nie miały miejsca?]’

    2. Jest absolutnie obojętne, czy spotkanie miało miejsce o 21.15, czy 24.00, istotą jest to w jakich okolicznościach się odbyło i że były to okoliczności dalekie od protokolarnych.

    3. Jest absolutnie obojętne, czy to było mieszkanie prezesa PiS, czy powołany przez PiS Instytut, przy słynnej Srebrnej. Dodam tylko, że między tymi dwoma obiektami są dwie dzielnice różnicy, Kaczyński mieszka na Żoliborzu, Instytut jest na Ochocie, ale jak mówię nie ma to najmniejszego znaczenia.

    Kto z uwagą przeczytał tekst zamiast się tandetnie podniecać pierdołami i fałszywie pojmowaną lojalnością, ten odczytał ostrzeżenie na przyszłość, troskę o wynik wyborczy i polskie sprawy. A kto jest ślepy, głuchy i momentami niestety głupi, ten będzie porównywał mój felieton do produkcji “głównego ścieku”.

    • Ani ślepy, ani głuchy nie
      Ani ślepy, ani głuchy nie jestem. Czy głupi, nie wiem – nie mnie to oceniać. Pańskich tekstów do produkcji "głównego ścieku" nie śmiałbym porównywać – bo w większości mogliby uczyć się od Pana rzetelności i obiektywnej obserwacji.
      Ale do rzeczy. Rozumiem (chyba) Pański tok rozumowania, proszę mnie poprawić jeśli się mylę: okres przedwyborczy jest już teraz tak napięty, delikatny, że środowisko PiSu i ośrodek prezydencki nie mogą sobie pozolić na żadną "wpadkę", nawet jeśli wiemy (My-nieskażeni Czerską i Wiertniczą), że w normalnych okolicznościach takie "wpadki" pozostałyby niezauważone. Wychodzi Pan – jak mniemam – z słusznego założenia, że toczymy "bój" o każdy głos i trzeba się mieć na baczności i nie pozwolić sobie na najmniejszą wpadkę, bo oponenci szukają każdego haka.
      Proszę zatem pozwolić mi na przedstawienie mojego punktu widzenia. Przez ostatnie lata, przed każdymi wyborami miałem podobne zdanie, wkurzałem się gdy Macierewicz lub Kaczafi sypnęli coś o Smoleńsku i wg "telewizora" notowania od razu im spadały. Tłumaczyłem sobie tym późniejsze wyborcze klęski – kwestię uczciwości tamtych wyborów, gdy nie działał RKW, a głosy liczyły ruskie serwery pomijam. Zawsze lubiłem obserwować ludzi, próbować zrozumieć ich zachowania, itd. – takie zawodowe schorzenie. Od lat obserwuję, że tak naprawdę sympatie polityczne w przytłaczającej większości powstają nie przez chłodną analizę czy ocenę dorobku polityka, lecz przez emocje których dostarcza ogłupiałemu Kowalskiemu telewizor. Co gorsze, słowo ogłupiały odnosi się do każdej warstwy społecznej tego Narodu – osoby wykształcone, podobno oczytane i inteligentne, reagują tak samo jak (bez obrazy dla kogokolwiek) życiowi nieudacznicy którzy z braku substancji szarej pod maską nie byli w stanie skończyć podstawówki. Klucz ich zachowania jest prosty: Kowalski był zwyklym Kowalskim, zagłosował na Lecha Kaczyńskiego bo w sumie tak wyszło, jakoś mu przypasował – rodzina, wiara, uczciwość, pewnie – kto by nie chciał, ale nagle telewizor mówi, że Kaczyński nie zna angielskiego i robi nam siarę kłócąc się o jakieś krzesło – wieśniak, nie zagłosuję więcej na niego. Co gorsze, Maria Kaczyńska wniosła reklamówkę do samolotu – wieśniara, ale wstyd. Oddał więc swój głos na mniejsze zło, bo telewizor go ostrzegł, że inaczej grozi mu wojna z ruskimi. Lata minęły, ten Kaczor przegrał kolejne wybory, ale poza tym nic się złego nie dzieje, aż tu nagle okazało się, że bronisław którego w sumie Kowalski miał ani w sercu ani w dupie wszedł na krzesło, pierdnął, usiadł przed makrelą i radził brać kredyt chłopaczkowi na ulicy – o nie, wstyd, to już lepiej zagłosuję na tego Dudę którego nawet nie znam, albo przyłączę się do tych kukizowców, bo w sumie coś by się przydało rozpierdolić, może jakiś system. Opisana sytuacja, to nie raz ani nie dwa zaobserwowany przeze mnie mechanizm.
      Do czego więc zmierzam. Ja już po prostu mam dosyć zastanawiania się, czy wygrają procentem, czy przegrają procentem, czy jak założy karwat to będzie siara, czy nie, itd. Ten naród został tak OGŁUPIONY, że nie widzę dla niego ratunku na najbliższy czas. Musi minąć kilka pokoleń, w których mądrzy rodzice będą przekazywali swoim pociechom, że niezależnie co piszą na tłiteże czy innej ryjoksiążce, Lech Kaczyńskim był wielkim patriotą, jego brat i Jan Olszewski to w zasadzie jedyni politycy których możemy nazwać mężami stanu, że bycie polakiem to nie wstyd, a za dowcipy o polakach powinno się dawać w ryj. To może jedynie zmienić społeczeństwo. Co z tego, że Prezydent, Prezes, Pani Szydło, Błaszczak, Antoni Macierewicz i cały PiS będzie teraz chodził na paluszkach, kładł kwiaty pod popiersiem michnika i głosił poglądy o rozdziale państwa od kościoła. Może nawet da im to kilka procent, bo Kowalski pomyśli sobie: "dosyć już tych afer PełO, a wreszcie PiS się ucywilizował – mają mój głos". Wybory wygrane, zmieniamy kraj na lepszy – i wówczas starczy kilka nieprzychylnych Kowalskiemu decyzji, podsyconych wciąż aktywnymi mediami i grupami interesu i co wtedy? Ludzie wyjdą na ulice protestując przeciwko Kaczafiemu, czy znowu przy najbliższych wyborach zagłosują na następny twór polityczny typu qkiz który "powie jak jest" (swoją drogą, proszę zwrócić uwagę, że teraz wszyscy "mówią jak jest" i to się Kowalskiemu podoba – stonogi, kukizy, maxy kolanko, korwiny).
      Dlatego uważam, że nie ma się czym przejmować – spotkaniem nawet o czwartej nad ranem, obojętne gdzie. Kto ma zagłosować na Kaczfiego, bo widzi w nim wybitnego polityka który jest jedyną nadzieją dla tego kraju, ten i tak zagłosuje. Nam pozostaje mieć nadzieję, że ludzi na tyle już się obudziło, że faktycznie zagłosują bo tak to widzą i jak np. ja, będą trwali przy Kaczfim na dobre i na złe, w sondażowym zdrowiu i chorobie – jak śmiesznie by to nie brzmiało. Tylko taki elektorat daje możliwość zmian na lepsze. Przestańmy się przejmować Kowalskimi, przestańmy walczyć o niepewne głosy – oni i tak przy pierwszym "wstydzie z telewizora" opuszczą nasz okręt i znowu wrócimy do punktu wyjścia. Dlatego nie pokazujmy im nawet,że spotkanie w nocy u Jarka, jest czymś o czym warto rozmawiać. Uda się zebrać naprawdę wiernych wyborców na tyle, żeby zmienić nasz Kraj – super. Nie uda się – widocznie to jeszcze nie ten moment, albo już nie ten moment i kolejny rozbiór kraju dokonał się a my nawet tego nie zauważyliśmy.

  22. Bardzo się cieszę, że z taką
    Bardzo się cieszę, że z taką precyzją i gorliwością, co niektórzy ruszyli do wyszukiwarki Google ale:

    1. “Fakt” to ten sam “szmatławiec”, który opisał: zegarek Nowaka, zegarek Kamińskiego i tajne spotkanie Arabskiego z Uszakowem w Moskwie. Jak rozumiem, te fakty nie miały miejsca?]’

    2. Jest absolutnie obojętne, czy spotkanie miało miejsce o 21.15, czy 24.00, istotą jest to w jakich okolicznościach się odbyło i że były to okoliczności dalekie od protokolarnych.

    3. Jest absolutnie obojętne, czy to było mieszkanie prezesa PiS, czy powołany przez PiS Instytut, przy słynnej Srebrnej. Dodam tylko, że między tymi dwoma obiektami są dwie dzielnice różnicy, Kaczyński mieszka na Żoliborzu, Instytut jest na Ochocie, ale jak mówię nie ma to najmniejszego znaczenia.

    Kto z uwagą przeczytał tekst zamiast się tandetnie podniecać pierdołami i fałszywie pojmowaną lojalnością, ten odczytał ostrzeżenie na przyszłość, troskę o wynik wyborczy i polskie sprawy. A kto jest ślepy, głuchy i momentami niestety głupi, ten będzie porównywał mój felieton do produkcji “głównego ścieku”.

    • Ani ślepy, ani głuchy nie
      Ani ślepy, ani głuchy nie jestem. Czy głupi, nie wiem – nie mnie to oceniać. Pańskich tekstów do produkcji "głównego ścieku" nie śmiałbym porównywać – bo w większości mogliby uczyć się od Pana rzetelności i obiektywnej obserwacji.
      Ale do rzeczy. Rozumiem (chyba) Pański tok rozumowania, proszę mnie poprawić jeśli się mylę: okres przedwyborczy jest już teraz tak napięty, delikatny, że środowisko PiSu i ośrodek prezydencki nie mogą sobie pozolić na żadną "wpadkę", nawet jeśli wiemy (My-nieskażeni Czerską i Wiertniczą), że w normalnych okolicznościach takie "wpadki" pozostałyby niezauważone. Wychodzi Pan – jak mniemam – z słusznego założenia, że toczymy "bój" o każdy głos i trzeba się mieć na baczności i nie pozwolić sobie na najmniejszą wpadkę, bo oponenci szukają każdego haka.
      Proszę zatem pozwolić mi na przedstawienie mojego punktu widzenia. Przez ostatnie lata, przed każdymi wyborami miałem podobne zdanie, wkurzałem się gdy Macierewicz lub Kaczafi sypnęli coś o Smoleńsku i wg "telewizora" notowania od razu im spadały. Tłumaczyłem sobie tym późniejsze wyborcze klęski – kwestię uczciwości tamtych wyborów, gdy nie działał RKW, a głosy liczyły ruskie serwery pomijam. Zawsze lubiłem obserwować ludzi, próbować zrozumieć ich zachowania, itd. – takie zawodowe schorzenie. Od lat obserwuję, że tak naprawdę sympatie polityczne w przytłaczającej większości powstają nie przez chłodną analizę czy ocenę dorobku polityka, lecz przez emocje których dostarcza ogłupiałemu Kowalskiemu telewizor. Co gorsze, słowo ogłupiały odnosi się do każdej warstwy społecznej tego Narodu – osoby wykształcone, podobno oczytane i inteligentne, reagują tak samo jak (bez obrazy dla kogokolwiek) życiowi nieudacznicy którzy z braku substancji szarej pod maską nie byli w stanie skończyć podstawówki. Klucz ich zachowania jest prosty: Kowalski był zwyklym Kowalskim, zagłosował na Lecha Kaczyńskiego bo w sumie tak wyszło, jakoś mu przypasował – rodzina, wiara, uczciwość, pewnie – kto by nie chciał, ale nagle telewizor mówi, że Kaczyński nie zna angielskiego i robi nam siarę kłócąc się o jakieś krzesło – wieśniak, nie zagłosuję więcej na niego. Co gorsze, Maria Kaczyńska wniosła reklamówkę do samolotu – wieśniara, ale wstyd. Oddał więc swój głos na mniejsze zło, bo telewizor go ostrzegł, że inaczej grozi mu wojna z ruskimi. Lata minęły, ten Kaczor przegrał kolejne wybory, ale poza tym nic się złego nie dzieje, aż tu nagle okazało się, że bronisław którego w sumie Kowalski miał ani w sercu ani w dupie wszedł na krzesło, pierdnął, usiadł przed makrelą i radził brać kredyt chłopaczkowi na ulicy – o nie, wstyd, to już lepiej zagłosuję na tego Dudę którego nawet nie znam, albo przyłączę się do tych kukizowców, bo w sumie coś by się przydało rozpierdolić, może jakiś system. Opisana sytuacja, to nie raz ani nie dwa zaobserwowany przeze mnie mechanizm.
      Do czego więc zmierzam. Ja już po prostu mam dosyć zastanawiania się, czy wygrają procentem, czy przegrają procentem, czy jak założy karwat to będzie siara, czy nie, itd. Ten naród został tak OGŁUPIONY, że nie widzę dla niego ratunku na najbliższy czas. Musi minąć kilka pokoleń, w których mądrzy rodzice będą przekazywali swoim pociechom, że niezależnie co piszą na tłiteże czy innej ryjoksiążce, Lech Kaczyńskim był wielkim patriotą, jego brat i Jan Olszewski to w zasadzie jedyni politycy których możemy nazwać mężami stanu, że bycie polakiem to nie wstyd, a za dowcipy o polakach powinno się dawać w ryj. To może jedynie zmienić społeczeństwo. Co z tego, że Prezydent, Prezes, Pani Szydło, Błaszczak, Antoni Macierewicz i cały PiS będzie teraz chodził na paluszkach, kładł kwiaty pod popiersiem michnika i głosił poglądy o rozdziale państwa od kościoła. Może nawet da im to kilka procent, bo Kowalski pomyśli sobie: "dosyć już tych afer PełO, a wreszcie PiS się ucywilizował – mają mój głos". Wybory wygrane, zmieniamy kraj na lepszy – i wówczas starczy kilka nieprzychylnych Kowalskiemu decyzji, podsyconych wciąż aktywnymi mediami i grupami interesu i co wtedy? Ludzie wyjdą na ulice protestując przeciwko Kaczafiemu, czy znowu przy najbliższych wyborach zagłosują na następny twór polityczny typu qkiz który "powie jak jest" (swoją drogą, proszę zwrócić uwagę, że teraz wszyscy "mówią jak jest" i to się Kowalskiemu podoba – stonogi, kukizy, maxy kolanko, korwiny).
      Dlatego uważam, że nie ma się czym przejmować – spotkaniem nawet o czwartej nad ranem, obojętne gdzie. Kto ma zagłosować na Kaczfiego, bo widzi w nim wybitnego polityka który jest jedyną nadzieją dla tego kraju, ten i tak zagłosuje. Nam pozostaje mieć nadzieję, że ludzi na tyle już się obudziło, że faktycznie zagłosują bo tak to widzą i jak np. ja, będą trwali przy Kaczfim na dobre i na złe, w sondażowym zdrowiu i chorobie – jak śmiesznie by to nie brzmiało. Tylko taki elektorat daje możliwość zmian na lepsze. Przestańmy się przejmować Kowalskimi, przestańmy walczyć o niepewne głosy – oni i tak przy pierwszym "wstydzie z telewizora" opuszczą nasz okręt i znowu wrócimy do punktu wyjścia. Dlatego nie pokazujmy im nawet,że spotkanie w nocy u Jarka, jest czymś o czym warto rozmawiać. Uda się zebrać naprawdę wiernych wyborców na tyle, żeby zmienić nasz Kraj – super. Nie uda się – widocznie to jeszcze nie ten moment, albo już nie ten moment i kolejny rozbiór kraju dokonał się a my nawet tego nie zauważyliśmy.