Reklama

Wydaje sie, ze historia zupelnie nieprawdopodobna a jednak wydarzyla sie naprawde kilka lat temu:

Wallace  byl w wieku emerytalnym i mieszkal w Galenie. Tam go poznalem. To male urokliwe miasteczko polozone w niewysokich gorach na styku stanow Illinois, Wisconsin i Iowa, klimatem i architektura przypominajace Szklarska Porebe. W chicagowskim centrum jezykowym poduczal cudzoziemcow amerykanskiego. Poniewaz nauczal glownie Polakow chcac nie chcac nauczyl sie troche mowic po polsku co jest komplementem nie lada zwazywszy na niechec Amerykanow do uczenia sie jakichkolwiek jezykow obcych. Pochodząc z Oklahomy studia techniczne skonczył w Nowym Yorku. Zaczął pracowac w zawodzie, a potem został oficerem marynarki, jeszcze pozniej przeniosl się z zoną i pierwszym synem do Poludniowej Dakoty.  Urodzil mu sie drugi syn, przeniesli sie do Kalifornii, potem do Nevady, Polnocnej Dakoty. Urodzilo mu sie jeszcze dwoch synow. Przy porodzie czwartego zmarla jego zona. W Polnocnej Dakocie znalazl w ucieczce z rozpaczy swoje jak myslal powolanie – zostal pastorem. Pastorowanie jednak nie okazalo sie zawodem jego zycia, bo wrocil do szeroko rozumianej techniki. Z Dakoty przyjechal do Illinois gdzie osiadl na stale. Poniewaz Oklahoma jako stan jest okreslany mianem zadupia amerykanskiego, to z wyraznie okreslonych tam roli ojca utrzymujacego dom i matki wychowujacej dzieci nieuniknionym stal sie fakt, ze nie poradzil sobie probujac synom zastapic matke (na drugie malzenstwo nie zdecydowal sie nigdy). Synowie dorastali jakby obok niego a on byl bezradny nie odnajdujac sie w podwojnej roli. Jak twierdzil nie byl w stanie zapewnic synom poczucia ich wartosci w rodzinie, docenienia ich. Probowali wiec udowodnic to sobie sami. Zaciagneli sie do armii. Dwoch pierwszych zginelo w Wietnamie, dwoch ostatnich w Iraku. Wallace codziennie sie usmiechal bo w Ameryce usmiechaja sie wszyscy. Co naprawde dzialo sie we wnetrzu tego czlowieka trudno przypuszczac i nie wiem czy chcialbym to wiedziec. Wallace nawet nie mial wlasnego mieszkania bo po co, jak mnie spytal – i tak nie ma go komu zostawic. Mieszkanie wiec wynajmowal, oszczednosci specjalnych nie mial z tego samego powodu. Jak wiekszosc Amerykanow byl czlowiekiem gleboko wierzacym – wspomagal rozne organizacje charytatywne, kosciol i jak twierdzil wszyscy sie spotkamy u boku Pana. Rozpacz okazala sie jednak silniejsza od niego i 26 kwietnia tego roku Wallace zapalil swoja gwiazdke na niebie odchodzac w sposob tylez skuteczny co widowiskowy – wjechal powoli na przejazd kolejowy wprost pod kola nadjezdzajacego expresu Metry. Na tym wlasciwie historia moglaby sie skonczyc gdyby nie fakt, ze na jego pogrzebie pojawil sie wzbudzajac sensacje jego najstarszy zaplakany syn Tom; wskutek balaganu amerykanskiej biurokracji przedwczesnie usmiercony w Iraku. Na krypcie ojca markerem napisal zdanie identyczne jak bohater filmu "Skazani na Shawshank" – Tom was here (Tom tu byl). Jak wyznal reporterce Chicago Sun Times- chcial, zeby ojciec o tym wiedzial…

Reklama
Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Istotnie piękna
    amerykańska opowieść. I pomyśleć, że gdyby syn odszukał wcześniej ojca i wysłał mu pocztówkę z tekstem jak np. ten :”The reports of my death have been greatly exaggerated”
    nie musiałby na pogrzebie wykonywać żadnych melodramatycznych gestów. 

  2. Istotnie piękna
    amerykańska opowieść. I pomyśleć, że gdyby syn odszukał wcześniej ojca i wysłał mu pocztówkę z tekstem jak np. ten :”The reports of my death have been greatly exaggerated”
    nie musiałby na pogrzebie wykonywać żadnych melodramatycznych gestów.