Reklama

60 lat – kawał czasu, tyle sam jeszcze nie żyję. Ale doskonale pamiętam widok z amfiteatru Sali Kongresowej na kapiące złotym szamerunkiem surduty Stonesów i spokojną "Lady Jane". Przy mniej spokojnych kawałkach rozentuzjazmowana młódź płci męskiej wywijała swetrami i marynarkami, a zdrowy organ wadzy ludowej tonował entuzjazm gumą pałek.
Pamiętam Marino Mariniego i "niezapomniane te chwyle". Pamiętam Lulu i pierwszy raz użyty na scenie Kongresowej  przez węgierską Omegę wynalazek Pana Boba Mooga.
Pamiętam ileś tam Jazz Jamboree, w których udział brała najwyższa półka światowego jazzu. Oprócz Sali Kongresowej nie zapomniałem Teatru Studio Szajny, później Grzegorzewskiego. Gdzieś tam jeszcze był Dramatyczny z gombrowiczowską "Operetką", pamiętną miedzy innymi kwestią Wandy Łuczyckiej "Skaranie z tymy chamamy". Szereg kin, instytucji kultury i nauki, przede wszystkim bliski pokoleniom młodych warszawiaków Pałac Młodzieży.
To wszystko dziś ma zostać zlikwidowane jako symbol sowieckiego knuta w centrum Warszawy.
Jestem człowiekiem dość radykalnym w swoich przekonaniach, a mój światopogląd nie spotyka się z nadmierną aprobatą osób trzecich. Nie jestem na tyle radykalny, by postulować zburzenie czegoś, co (abstrahując od politycznej genezy swego jestestwa) ma głęboki sens i trwale wpisało sie w historię mego rodzinnego miasta.
Jestem jednak na tyle radykalny, że z chęcią bym rzucił pomysł zlikwidowania tępych łbów, które dziś postulują wyburzenie Pałacu Kultury i Nauki pod miejsce kolejnego absolutnie zbędnego "city", łuków wątpliwego triumfalizmu czy kolejnego placu narodowych modłów. Mogę być, bo wiem, że w tych łbach tkwi dużo większe pokłosie postsowieckiego komunizmu niż w 60-letnich murach Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

 

Reklama
Reklama

4 KOMENTARZE

    • zaraz tam “apokalipsa”
      Pałac nie jest symbolem Warszawy, po prawdzie nic nie jest symbolem współczesnej Warszawy, bowiem urbanistyczny potworek położony po obu stronach Wisły coraz mniej jest Warszawą.
      Ostatnimi czasy wątpliwej urody symbolem Warszawy była diastema HGW.
      Nie liczę, że miasto w którym się urodziłem i wychowałem jest jeszcze w stanie zrealizować niektóre z marzeń Stefana Starzyńskiego.
      Nie te czasy i nie ci ludzie, niestety.

    • zaraz tam “apokalipsa”
      Pałac nie jest symbolem Warszawy, po prawdzie nic nie jest symbolem współczesnej Warszawy, bowiem urbanistyczny potworek położony po obu stronach Wisły coraz mniej jest Warszawą.
      Ostatnimi czasy wątpliwej urody symbolem Warszawy była diastema HGW.
      Nie liczę, że miasto w którym się urodziłem i wychowałem jest jeszcze w stanie zrealizować niektóre z marzeń Stefana Starzyńskiego.
      Nie te czasy i nie ci ludzie, niestety.