Reklama

I po Świętach, czyli dobry czas, żeby szybkim krokiem przejść do dnia powszedniego. Powroty z lepszego do gorszego zawsze wywołują szok dlatego proponuję zacisnąć zęby i szybko wrócić do rzeczywistości w nadziei, że będzie mniej bolało. Na szybki początek trzy wybrane kłamstwa, których nie powstydziłby się tylko czterolatek. Nawet zaślepieni i wybiórczy komentatorzy muszą pamiętać, że najmniej znaczącym opozycjonistą w historii „Solidarności” był Jarosław Kaczyński. Siedział wzmiankowany u mamy pod pierzyną, głaskał kota, a ostatnio znów podpisał lojalkę, której nie podpisał. Wszystkie te dane są niczym więcej, jak tylko kłamstwem, ale to nie jest pierwsze kłamstwo, jakie zamierzam opisać, to tylko tło. Kłamstwem właściwym jest życiorys Ewki premier, bidulki z zawodną pamięcią, płatającą figle, ot choćby takie, że Ewka premier „nie pamięta”, czy była w ZSL. Ta sama Ewka, która pamięta o lojalce Kaczyńskiego, kocie, pierzynie i gdzie „Stało ZOMO”, nie pamięta, jakie zasługi dla wolnej Polski ma na swoim koncie. Skala bezczelności i śmieszności prowincjonalnej doktor Ewy zabiłaby rechotem każdego tokarza, kierowcę tira, czy nawet dyrektora szkoły. Ewka premier cieszy się nadal fantastyczną sławą, ciepłej, pogodnej, zatroskanej mamy i babci, nieco roztargnionej, bo zapominającej zdjąć metki z nazbyt kosztownych gadżetów. Kłamstwo właściwe i tło dla kłamstwa, teoretycznie mogłyby się zamienić rolami, to znaczy Kaczyński mógłby powiedzieć, że nie pamięta, co robił w stanie wojennym, a Ewka premier opowiedziałby, że była w domu, łapała kury, przytulała dzieci i razem z dziatwą zaciągała kołdrę na oczy. Czy po takiej zamianie ról Kaczyński by zyskał, a Kopacz straciła?

Reklama

Nic podobnego, nie doszłoby do najmniejszej zmiany, ponieważ każde kłamstwo zmieni się w bohaterstwo, jeśli się je przypisze do odpowiedniej osoby. Kaczyński mógłby walczyć z transporterem „Skot” gołymi rekami i wyjść z tego starcia w takim stanie, jak Jurand wyszedł ze Szczytna i tak byłby tchórzem, który zaatakował załogę wraz z dowódcą – ojcem niepełnosprawnego dziecka. Kłamstwo drugie, pospolite, jak margaryna, to ostatnie wyczyny Bronka Niepiśmiennego. Przesłuchiwany przez Sumlińskiego, w żywe oczy łgał, że nie pamięta kiedy zapoznał się z aneksem do raportu o WSI. Stał przed wysokim Sądem, po odebraniu przyrzeczenia i kłamał niczym się nie przejmując. Teoretycznie jakiś frajer, na przykład Matka Kurka, mógłby złożyć do prokuratury zawiadomienie, że Prezydent Rzeczypospolitej nie tylko kłamie, ale dopuszcza się krzywoprzysięstwa. Co z takim zawiadomieniem zrobiłaby prokuratura (jakakolwiek) nie będę przy kończących się Świętach wyjaśniał. Kłamie premier Trzeciej Rzeczypospolitej, jednocześnie obrzucając kłamstwami swoich politycznych przeciwników. Kłamie prezydent Trzeciej Rzeczypospolitej, ale to nie on siedzi na ławie oskarżonych, tylko ofiara kłamstw prezydenckich, dziennikarz Wojciech Sumliński. Kłamie trzeci i zbiorowy kłamca, którym jest medialna machina produkowania łgarstw. Najmniejszej kontroli nad kłamstwem, żadnej litości dla prawdy i w taki oto najprostszy na świecie sposób rodzą się wielkie postaci: „profesor” Bartoszewski, „legendarny przywódca” Lech Bolesław Wałęsa, „genialny ekonomista” Leszek Balcerowicz, wybitny intelektualista Bronisław Komorowski i matka narodu Ewa Kopacz.

Bardziej niecierpliwi gotowi wykrzyczeć pytanie: „A po cholerę o tym piszesz, wszyscy wiemy jak jest?”. No właśnie, wszyscy wiemy, „Oni” wiedzą i „My” wiemy, tylko ta wiedza jest kompletnie bezużyteczna i jakoś tak się dziwnie składa, że „Oni” kłamiąc kładą dupę na złoconych stołkach, a „My” pisząc prawdę dostajemy w dupę drzazgi. Wszyscy wiemy i wszyscy przyzwyczailiśmy się do podziału społecznego: bezkarni i pozbawieni szans. Stąd wyciągam szalony wniosek, że nie po cholerę, ale dla zasady należy pisać o bezkarnych kłamstwach, żeby całkiem nie pozbawiać się szans. Przyzwyczajenie „Onych” do komfortu bezkarności, jest jednocześnie pogodzeniem się z losem nieustannie biorących w dupę. Święta nie święta, dzień powszedni, czy piątek wieczór, warto pamiętać o prawdzie i warto przypominać kłamstwa, w przeciwnym razie utracimy ostatnią wartość i staniemy się tacy, jak „Oni”.

Reklama

38 KOMENTARZE

  1. Jurand
    Dla ścisłości, Jurand wracał ze Szczytna a nie z Malborka, ale obrażenia były te same.
    Jakakolwiek wtopa czy mizerny sukces władzy i tak nie zmieni znacząco rozkładu sił.
    Jedynie ciągłe przypominanie i wskazywanie na jawne oszustwa lub prostackie zagrywki jako praca u podstaw po dłuższym czasie może przynieśc owoce.
    Aby Twoja działalność była nadal tą kroplą drążącą skałę jeszcze w okresie Świąt Bożego Narodzenia oraz na nadchodzący Nowy Rok życzy
    Leszek

  2. Jurand
    Dla ścisłości, Jurand wracał ze Szczytna a nie z Malborka, ale obrażenia były te same.
    Jakakolwiek wtopa czy mizerny sukces władzy i tak nie zmieni znacząco rozkładu sił.
    Jedynie ciągłe przypominanie i wskazywanie na jawne oszustwa lub prostackie zagrywki jako praca u podstaw po dłuższym czasie może przynieśc owoce.
    Aby Twoja działalność była nadal tą kroplą drążącą skałę jeszcze w okresie Świąt Bożego Narodzenia oraz na nadchodzący Nowy Rok życzy
    Leszek