Reklama

Teoretycznie to sobie można poukładać wszystkie klocki jak się lubi, w praktyce zaczynają się dziać rzeczy różne. Do niedawna sam byłem taki mądry, ale w ostatnim czasie przy różnych okazjach przychodzi mi zabierać głos publicznie, a nie wygodnie sobie siedzieć przy klawiaturze i stukać w ulubiony sposób. Dwa różne światy ze sobą się zderzają, gdy się usiłuje porównywać „gadane” z pisanym, dlatego nauczony doświadczeniem szczególnie nie czepiam się wiecowych przemówień, bo to po prostu ma swoją specyfikę. Kaczor mówił dziś prawie tak jak zawsze, nic nowego nie usłyszałem, niczego nowego się nie dowiedziałem. Podobne odczucia będą mieli ci mityczni wyborcy środka, natomiast zakochani w PiS po konwencji partyjnej uczuć nie zmienią. Wbrew wszystkim pozorom taki stan rzeczy nie jest zły, na wybory europejskie wręcz akuratny. O to właśnie chodzi, żeby środek ziewając został w domu i jednocześnie twardy elektorat wiedział, że pierwsze wybory trzeba wygrać. Zerknąłem sobie jeszcze raz na frekwencję przy ostatnich eliminacjach do Parlamentu Europejskiego i te 24,53% jest marnym wynikiem, ale jednocześnie o 4% więcej niż przy pierwszych wyborach. Nie można być takim hop do przodu z optymizmem, że wynik frekwencyjny się nie poprawi. Dwie kampanie nie są żadnym odnośnikiem i obyśmy się nie obudzili z łapkami w nocniku, gdy się okaże, że 30% pęknie. Warto pamiętać, że Tusk i PO Arystotelesami nie są, ale tak zwany swój rozum mają i będą walczyć o coś zupełnie przeciwnego niż w czasie referendum w Warszawie. Dla Tuska frekwencja jest jedyną szansą i trochę mnie martwi, że zawodowi socjolodzy jak zwykle idą schematem – będzie niska frekwencja. Takie same wróżby słyszałem przy wyborach prezydenckich w 2010 roku, są wakacje i lemingi się rozpierzchną na urlop. Frekwencja nie była gorsza niż zwykle, Bronek wygrał. Identycznej, no może nie identycznej, ale podobnej niespodzianki nie wykluczałbym przy trzecich wyborach europejskich.

Reklama

Uczulam na frekwencję w kontekście przemówienia Kaczyńskiego, chociaż tragedii raczej nie przewiduję, o ile wyborcy PiS nie prześpią okazji. Ponad 30% przy urnach to jeszcze żadne zagrożenie i co więcej porażki na wypadek podobnego wyniku nie da się wytłumaczyć inaczej niż lenistwem elektoratu Kaczyńskiego. Zakładając, że padnie rekord frekwencji i jednocześnie nie przekroczy 35%, każdy wynik prócz zwycięstwa PiS będzie porażką wyborców PiS. Drugiej takiej okazji los nie ześle przez wiele lat, żeby tylko i wyłącznie twardym wyborcom zawdzięczać zwycięstwo. Warto to sobie uświadomić i w końcu przestać chrzanić o „eurokołchozie”, bo nic nowego i mądrego się nie mówi, każdy rozgarnięty wie czym jest brukselski biznes ideologiczno-finansowy, ale nie o to toczy się walka. Pierwsze przegrane wybory Tuska mają olbrzymie znaczenie, tak duże, że nie da się tego przecenić. Łamie się bariera psychologiczna, kończy się mit Donalda, zaczyna się robić nerwowo w szeregach partii – w to gramy. Poza wszystkim w całej tej Unii trzeba być, żeby pilnować interesów, przed wspólnymi interesami Merkel i całej gromady krążących wokół niej Donaldów z byłego bloku, gdzie królowały Trabanty i wyroby czekoladopodobne. Kaczyński tłumów nie porwał, ale Kaczorowi eksploatowanemu na 1000 sposobów żalów nie ma co wylewać. Wszystkie pretensje, awansem, można kierować tylko do siebie.

Gdy przyjdzie czas zbieramy dupę troki, zapominamy o całym teatrze wiecowym i estetyce, której się w takich miejscach doszukać nie da i idziemy do wyborów. Każdy niech sobie przypomni swoją „ulubioną” scenę z życia RPIII, kto co „lubi”, mnie będzie się przed oczami przewijać dziesiątki, setki faktów i całość ma się nijak do formy retorycznej Kaczyńskiego, któremu daję odpocząć. Istnieją rzeczy fundamentalne, o które rozbijają się pierdoły i nie ma powodu biadolić na stan posiadania. Na starcie jest odpowiedni kapitał, żadna kampania wyborcza go nie ruszy, ale przepić i roztrwonić można wszystko przy urnie i dlatego na mobilizację chuchajmy z całej siły. Pierwsza porażka Tuska i jego durna mina w środku wiosny jest moim cichym marzeniem, ale też początkiem rewanżu za 6 lat degrengolady. Kto ma Boga w sercu albo/i rozum pod deklem pójdzie i wygra z: frekwencją, Tuskiem i Brukselą, żeby było śmieszniej. Na koniec wiecowo zażartuję. Zwyciężymy!

Reklama

40 KOMENTARZE

  1. Akurat to zwycięstwo
    jest w zasięgu ręki. Jest realne i możliwe do osiągnięcia. Jak pisałem wcześniej: komu Ojczyzna miła do urn, pogonić polszewików, zrobić im jesień Średniowiecza. Tu w Trójmieście jest szczególnie trudno, nie wiem czy to Kaszpirowski czy hałda z fosfogipsów tak ludzi otumaniła, że głosują jak ostatnie tumany.

  2. Akurat to zwycięstwo
    jest w zasięgu ręki. Jest realne i możliwe do osiągnięcia. Jak pisałem wcześniej: komu Ojczyzna miła do urn, pogonić polszewików, zrobić im jesień Średniowiecza. Tu w Trójmieście jest szczególnie trudno, nie wiem czy to Kaszpirowski czy hałda z fosfogipsów tak ludzi otumaniła, że głosują jak ostatnie tumany.

  3. Otóż to, frekwencja.
    Jest jeszcze jedna ważna rzecz – tzw. twardy elektorat się rozszerza. Weźmy na przykład mnie: sama jestem ze stajenki korwinowskiej, ale teraz tylko PiS. Po prostu nie ma innego wyjścia. Korwin politycznie umarł.
    I tak, jak nigdy na PiS nie zagłosowałam, tak teraz mają moje pełne poparcie. Myślę, że trochę nas jest…

    • Największe znaczenie czekającego nas “czteropaku” i kilku
      następnych po nim lat, to wykarczowanie z wykorzenieniem bolszewi i polszewi. Potem możemy się różnić, ale bez resortowych dzieci, WSI, Stasi etc. Na dziś tylko jeden PiS jest w stanie dokonać takiego wywrotu i wokół niego trzeba skupić siły.

    • Szef sztabu Czarneckiego poszed łraczej w stronę Orbana
      i uznał że wyborów w Polsce I połowa 2014 nie da się wygrać bez obywateli PRL. Nazista Czarnecki pokazał rodzinę – ojciec biologiczny ideowy  SLDowiec, teść Hermaszewski co wprowadzał stan wojenny, ale przy jednym stole wszyscy stają się Polską rodziną, dzielnie opiekującą się małymi dziećmi. Na dodatek niedługo zostanie zaatakowany przez Rydzyka, to chyba marzenie szefa sztabu. I szkoda że to jużcała rodzina, bo na rzecznika wyborczego Czarnekiego przydałąby się znana i bardzo sympatyczna dziennikarka, najlepiej z TVN, najcieplejszy wizerunek mają osoby z telewizji śniadaniowej, która byłaby jego najbliższą rodziną. Po czymś takim to nie ma konkurencji w wyborach, wielka szkoda że rodzina Czarneckiego kończy się na ojcu i teściu, no ale takie jest życie, z próżnego i Salomon.

  4. Otóż to, frekwencja.
    Jest jeszcze jedna ważna rzecz – tzw. twardy elektorat się rozszerza. Weźmy na przykład mnie: sama jestem ze stajenki korwinowskiej, ale teraz tylko PiS. Po prostu nie ma innego wyjścia. Korwin politycznie umarł.
    I tak, jak nigdy na PiS nie zagłosowałam, tak teraz mają moje pełne poparcie. Myślę, że trochę nas jest…

    • Największe znaczenie czekającego nas “czteropaku” i kilku
      następnych po nim lat, to wykarczowanie z wykorzenieniem bolszewi i polszewi. Potem możemy się różnić, ale bez resortowych dzieci, WSI, Stasi etc. Na dziś tylko jeden PiS jest w stanie dokonać takiego wywrotu i wokół niego trzeba skupić siły.

    • Szef sztabu Czarneckiego poszed łraczej w stronę Orbana
      i uznał że wyborów w Polsce I połowa 2014 nie da się wygrać bez obywateli PRL. Nazista Czarnecki pokazał rodzinę – ojciec biologiczny ideowy  SLDowiec, teść Hermaszewski co wprowadzał stan wojenny, ale przy jednym stole wszyscy stają się Polską rodziną, dzielnie opiekującą się małymi dziećmi. Na dodatek niedługo zostanie zaatakowany przez Rydzyka, to chyba marzenie szefa sztabu. I szkoda że to jużcała rodzina, bo na rzecznika wyborczego Czarnekiego przydałąby się znana i bardzo sympatyczna dziennikarka, najlepiej z TVN, najcieplejszy wizerunek mają osoby z telewizji śniadaniowej, która byłaby jego najbliższą rodziną. Po czymś takim to nie ma konkurencji w wyborach, wielka szkoda że rodzina Czarneckiego kończy się na ojcu i teściu, no ale takie jest życie, z próżnego i Salomon.

  5. frekwencja wyborcza
    sa kraje, np australia i jakies inne, gdzie glosowanie jest obowiazkiem

    nie wiem jakie moga byc 'kary' za 'nieglosowanie'…
    takie sa, ale nie to jest wazne

    istota rzeczy jest naturalny, obywatelski obowiazek,
    z ktorego nalezy sie wywiazac

    poza tym, jest to pewin sposob na wyrabianie
    nawyku i przyklad dla mlodych ludzi, ktorzy za jakis czas
    sami beda musieli poglosowac, co nie bedzie dla nich
    'dziwactwem' a jedynie czyms oczywiscie naturalnym

    az sie prosi o wprowadzenie czegos takiego / podobnegow w rp3 / prl2 …
    ale gdyby… juz slysze protesty i wrzask ('to mi / nam sie nie oplaca!') licznych wiecznie leniwych malkontentow i oportunistow… nie mowiac o postkomuchach

    itd itp


  6. frekwencja wyborcza
    sa kraje, np australia i jakies inne, gdzie glosowanie jest obowiazkiem

    nie wiem jakie moga byc 'kary' za 'nieglosowanie'…
    takie sa, ale nie to jest wazne

    istota rzeczy jest naturalny, obywatelski obowiazek,
    z ktorego nalezy sie wywiazac

    poza tym, jest to pewin sposob na wyrabianie
    nawyku i przyklad dla mlodych ludzi, ktorzy za jakis czas
    sami beda musieli poglosowac, co nie bedzie dla nich
    'dziwactwem' a jedynie czyms oczywiscie naturalnym

    az sie prosi o wprowadzenie czegos takiego / podobnegow w rp3 / prl2 …
    ale gdyby… juz slysze protesty i wrzask ('to mi / nam sie nie oplaca!') licznych wiecznie leniwych malkontentow i oportunistow… nie mowiac o postkomuchach

    itd itp