Reklama

Instytut Gallupa wbił osinowy kołek w kampanię Johna McCaina i serca jego zwolenników w Stanach Zjednoczonych.

Instytut Gallupa wbił osinowy kołek w kampanię Johna McCaina i serca jego zwolenników w Stanach Zjednoczonych. Dzisiejszy sondaż, ogłoszony w dzienniku ?USA Today?, daje Barackowi Obamie przewagę aż 11% nad republikańskim konkurentem. Wynik 55% do 44% jest nie tylko miażdżący, ale również bardziej wiarygodny, niż inne, ponieważ był realizowany na dużej grupie respondentów, rożnymi technikami i w okresie 4 dni – od 30 października do 2 listopada.

Co pozostaje zwolennikom McCaina i dla komentatorów mu sprzyjających? Zaklinanie rzeczywistości, egzorcyzmy i szukanie magicznych źródeł ewentualnego sukcesy republikanina. Wspomina się chętnie o tak zwanym efekcie Bradleya, jednocześnie wspominając o domniemanym rasizmie CAŁEGO społeczeństwa Stanów Zjednoczonych. Przypomnijmy, efekt Bradleya wziął się od nazwiska popularnego, czarnoskórego polityka amerykańskiego, wieloletniego burmistrza Los Angeles – Toma Bradleya, który mimo dużej przewagi w sondażach przedwyborczych w 1982 r. wynoszącej ponad 15%, przegrał wybory na gubernatora Kalifornii. Zwolennicy McCaina zapominają jednak, że od tamtego czasu minęło 26 lat, że społeczeństwo jest bardziej otwarte i nie kryje się ze swoimi preferencjami, że Denzel Washington dostał Oskara, a Condi Rice jest sekretarzem Stanu. I jeszcze jedno – o Obamie można usłyszeć, co zresztą potwierdza jego kariera polityczna, że jest to biały polityk o czarnej twarzy. Czarnym to nie przeszkadza (sondaże dają mu prawie 90% poparcia w tej grupie etnicznej), biali, szczególnie ci bardziej wykształceni, widzą w nim ?swojaka?.

Reklama

Inne zaklinanie rzeczywistości, to przywiązywanie wago do ewentualnego zwycięstwa w kilku stanach, które mają znaczenie magiczne, takie jak Ohio, czy Virginia. Ponoć zwycięstwo w tym pierwszym (albo Pensylwanii) ma być kluczem do wygranej w skali całego kraju. Ja jednak przypominam, że marsz zwycięstwa Baracka Obamy zaczął się w pierwszych, styczniowych prawyborach w Iowa, białym stanie, gdzie Obama zupełnie niespodziewanie wygrał z Clinton (zajęła trzecie miejsce za Johnem Edwardsem). Tam zresztą mieliśmy do czynienia po raz pierwszy z sygnałem, kto jest głównie (poza czarnymi) elektoratem Obamy – młodzi i kobiety.

McCain i jego sztab mówią, że sondaże są nic nie warte, on mają swoje – skąd my to znamy, prawda? Także znajome są stwierdzenia o stronniczości mediów. Z tym, że w kulturze medialnej USA gazety zawsze w pewnym momencie deklarowały swoje poparcie. Tylko, że tym razem te, które tradycyjnie plasują się po stronie republikańskiej, wsparły Obamę, tak jak bardzo wpływowy ?The Economist?.

Na pełną analizę zwycięstwa Obamy przyjdzie jeszcze czas. Jednak jest więcej niż pewne, że te diametralnie różne postacie odzwierciedlają więcej niż tylko przewagę hasła ?change?, nad kontynuacją. Obama wykorzystał wszystkie techniki (internet przed wszystkim), potrafił wyciągać wnioski i był elastyczny (odcięcie się od kontrowersyjnego pastora Wrighta), jest bardziej medialny. Stanowi lepszą alternatywę dla Amerykanów.

Należy oddać szacunek McCainowi. Oglądając wczoraj prawie dwugodzinny dokument o obu kandydatach, nadany przez TVN24, można śmiało stwierdzić, że był on godnym przeciwnikiem Obamy. Jego doświadczenie, uczciwość i własne zdanie, a także determinacja dały mu możliwość kandydowania. Jego przegrana nie będzie klęską jego, lecz klęską partii republikańskiej i sposobu prowadzenie przez nią polityki i kampanii. Gdyby republikanie wcześniej postawili na McCaina – być może wyniki byłyby inne. McCain wielokrotnie szedł pod prąd linii partii, głównie jej skrzydłu konserwatywnemu, dlatego nawet teraz jest outsiderem partyjnym.

Obama stoi przed wielkimi wyzwaniami. Wbrew pozorom jest do nich przygotowany. Jego sztab wyborczy, z Davidem Axelrodem na czele, jest przygotowany do przejęcia władzy. Obama nie jest nowicjuszem w Waszyngtonie, ma doskonałe zaplecze w świecie elity umysłowej USA (jest absolwentem Harvarda), a jedynym jego problemem będzie zdobycie zaufania sektora wielkich korporacji. I do tego może się spodziewać wsparcia demokratycznej Izby Reprezentantów.

Co dla Polaków niesie ta zmiana? Warto przyjrzeć się, jaką perspektywę oceny mają polscy komentatorzy. Mają ją, poza amerykanistami, typowo polską. Próbują przyrównać Obamę i McCaina do polskich realiów. Obama to Tusk, McCain – oczywiście ten drugi? Oczywiście, nikt nie bawi się z zgłębianie tego, w jakiej sytuacji odbywają się wybory i jakie kryteria są dla Amerykanów najważniejsze. A od momentu wybuchu, czy może wypływu na wierzch kryzysu finansów amerykańskich, kryzysu, który dotyka miliony zadłużonych Amerykanów – czynniki ekonomiczne, wewnętrzne są dla nich najważniejsze.

Dla Polski wybór Obamy, czy McCaina nie niesie wielkich zmian. Polska jest dla rządu USA, tak jak była, dalej peryferią, nie tylko Świata, ale również Europy, . Jedyną zmianą na korzyść będzie zmiana stylu i metod uprawiania polityki zagranicznej. To jednak też nie będzie się odbywało skokowo.

Azrael

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Sondaz Gallupa byl
    Sondaz Gallupa byl przeprowadzany w okresie od 31 pazdziernika do 2 listopada na probce wynoszacej 2472 osoby. W sondazy Rasmussen Reports przeprowadzonego w tym samym czasie na probce 3000 Obama uzyskal 6% poparcia. Blagam o obiektywizm, strazniku prawdy, nie sztuka wziac sobie najbardziej odpowiadajacy sondaz.

  2. Sondaz Gallupa byl
    Sondaz Gallupa byl przeprowadzany w okresie od 31 pazdziernika do 2 listopada na probce wynoszacej 2472 osoby. W sondazy Rasmussen Reports przeprowadzonego w tym samym czasie na probce 3000 Obama uzyskal 6% poparcia. Blagam o obiektywizm, strazniku prawdy, nie sztuka wziac sobie najbardziej odpowiadajacy sondaz.

  3. Sondaz Gallupa byl
    Sondaz Gallupa byl przeprowadzany w okresie od 31 pazdziernika do 2 listopada na probce wynoszacej 2472 osoby. W sondazy Rasmussen Reports przeprowadzonego w tym samym czasie na probce 3000 Obama uzyskal 6% poparcia. Blagam o obiektywizm, strazniku prawdy, nie sztuka wziac sobie najbardziej odpowiadajacy sondaz.

  4. walka jednak jeszcze się nie skończyła
    Gallup głosi 11-punktową przewagę Obamy nad McCainem. Takie ogólnokrajowe sondaże mają jednak ograniczone znaczenie dla ostatecznego wyniku wyborów. Liczą się, jak wiadomo, głosy elektorskie. A te zależą od wyników w poszczególnych stanach i od liczby elektorów przypisanych danemu stanowi. A w tzw. stanach kluczowych sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Ciekawe, że Reuters liczbę owych battleground states zwiększył z siedmiu aż do dziesięciu. Zmniejszyła się także zdaniem tej sondażowni liczba Obamowych pewniaków, z 238 do 228. Tak więc choć matematycznie kandydat Demokratów w dalszym ciągu powinien wygrać, jeszcze wszystko się zdarzyć może.
    Informację tę wkleiłam także jako częśc uzupełnienia mojego wczorajszego tekstu

  5. walka jednak jeszcze się nie skończyła
    Gallup głosi 11-punktową przewagę Obamy nad McCainem. Takie ogólnokrajowe sondaże mają jednak ograniczone znaczenie dla ostatecznego wyniku wyborów. Liczą się, jak wiadomo, głosy elektorskie. A te zależą od wyników w poszczególnych stanach i od liczby elektorów przypisanych danemu stanowi. A w tzw. stanach kluczowych sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Ciekawe, że Reuters liczbę owych battleground states zwiększył z siedmiu aż do dziesięciu. Zmniejszyła się także zdaniem tej sondażowni liczba Obamowych pewniaków, z 238 do 228. Tak więc choć matematycznie kandydat Demokratów w dalszym ciągu powinien wygrać, jeszcze wszystko się zdarzyć może.
    Informację tę wkleiłam także jako częśc uzupełnienia mojego wczorajszego tekstu

  6. walka jednak jeszcze się nie skończyła
    Gallup głosi 11-punktową przewagę Obamy nad McCainem. Takie ogólnokrajowe sondaże mają jednak ograniczone znaczenie dla ostatecznego wyniku wyborów. Liczą się, jak wiadomo, głosy elektorskie. A te zależą od wyników w poszczególnych stanach i od liczby elektorów przypisanych danemu stanowi. A w tzw. stanach kluczowych sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Ciekawe, że Reuters liczbę owych battleground states zwiększył z siedmiu aż do dziesięciu. Zmniejszyła się także zdaniem tej sondażowni liczba Obamowych pewniaków, z 238 do 228. Tak więc choć matematycznie kandydat Demokratów w dalszym ciągu powinien wygrać, jeszcze wszystko się zdarzyć może.
    Informację tę wkleiłam także jako częśc uzupełnienia mojego wczorajszego tekstu