Reklama

Pierwsze skojarzenie z zamachem na Millera miałem dość stereotypowe, od razu stanęły mi przed oczami babcie moherowe, którym szczano do zniczy i kiepowano na karku na oczach mieszkańca pałacu prezydenckiego. Potem skojarzył mi się psychopata z PO, a widziałem go w wersji przedpołudniowej, kiedy TVN24 nie wykasowała manifestu bandyty składającego się z jednego marzenia – „chciałem zabić Kaczyńskiego”. Na końcu przypomniałem sobie, że tego Kaczyńskiego, którego chciał zabić psychopata z PO nie tylko wyśmiewano, ale i kierowano do prokuratury za rozliczanie pomocy prawnej i ochrony osobistej. Po wszystkich skojarzeniach usłyszałem, że Polska się powinna poważnie zastanowić nad ochroną byłych premierów, ponieważ gdzieś w Sieradzu jakiś antyfan olał ciepłym moczem Millera. W podobnych przypadkach zwykle słyszę, że nie wolno lekceważyć problemu, dziś ciepły mocz, jutro bomba atomowa w stronę towarzysza Millera. Dziwne ta gradacja zagrożeń, socjopata Cyba był ogólnopolitycznym wariatem i nie znalazł się powód do wszczynania histerii, normalna rzecz. Poniewieranie moherowych babć, prócz pożytecznie społecznego buntu przeciw polskiej ciemnocie, dostarczyło fantastycznej rozrywki, co najmniej kilku celebrytom, publicystom i gospodarzowi pałacu. Najmniej poważny ze wszystkich incydentów przez kilka dni poruszył polskie niebo, ziemię i oczywiście firmowe piekło. I co ja na to? Przede wszystkim w ogóle mnie to nie obchodzi, co się dzieje z Leszkiem Millerem. Jak dla mnie ten komuch 25 lat temu powinien być olany ciepłym moczem i potem powieziony niczym Jagna poza rogatki Suwałk lub gdzieś w okolice Kaliningradu. Mają też rację lewicowi dowcipnisie, że na wypadek agresji wobec Kaczyńskiego podniósłbym wrzask, dokładnie tak bym zrobił, bo w przeciwieństwie do Millera Kaczyńskiego nie raz i nie dwa usiłowano zabić, cywilnie, politycznie i w końcu fizycznie.

Reklama

Istnieje tak zwana skala zagrożenia, na przykład Bronisławowi Komorowskiemu przez najbliższe lata głód nie grozi, czego nie można powiedzieć o pozostałych mieszkańcach Budy Ruskiej. Identycznie rzecz się ma z towarzyszem Millerem i Jarosławem Kaczyńskim. Naturalnie nie można wykluczyć, że ktoś wreszcie skuje czerwoną twarz za całokształt, potraktuje gazrurką lub czymś podobnym, takie prawdopodobieństwo istnieje, niemniej graniczy z niebezpieczeństwem związanym z poruszaniem się na ruchomych schodach. Z kolei przypadek i skala zagrożenia dla Kaczyńskiego to zdecydowanie numer jeden w Polsce. Skoro przez 6 lat słyszeliśmy, że Kaczor ma w głowie narobione, z tą ochroną i lękiem o swoje życie, to dla Leszka Millera państwo powinno oddelegować do ochrony Ankę Grodzką, zatrudnioną na pół etatu. Całymi latami lekceważono bezpieczeństwo ludzi, którym niczego poza pamięcią o zmarłych zarzucić się nie dało. Państwo Tuska posłało na śmierć 96 osób i wcale nie o zamachu tu mówię, ale o „organizacji” tego lotu. W każdym przypadku krytycy podnoszący alarm byli histerykami, oszołomami, bo się po prostu stało, prezydent zaspał na samolot, babcie pluły jadem, Kaczor podzielił Polskę. Nagle, buch, para w gwizdek, bo towarzysz Miller poplamił sobie szczyną odzienie. Sprawca znalazł się w dwa dni, poseł Niesiołowski nie sprawdził, czy wcześniej napastnik był w jego biurze, TVN24 nie trąbi, że to taki ogólny wariat, z wolna czynniki się przymierzają do prawicowego, katolickiego faszysty.

To co ja mam w tej sytuacji robić? Poddawać się tępemu szantażowi „nie lekceważmy”? Tak z dwie setki tekstów napisałem, lekko licząc, o tym, żeby nie lekceważyć, ale w odpowiedzi usłyszałem, żebym się leczył i nie frustrował. Los towarzysza Millera kompletnie mnie nie obchodzi, olewam go, może nie tak samo, jak pięćdziesięciolatek z reklamówką, ale mniej więcej takie same podziękowania chętnie bym mu przygotował. Niech SLD wyłoży milion rocznie na swojego I Sekretarza i potem niech się zmaga z dowcipami Morozowskiego i „felietonami” Sobieniowskiego. Za każdym razem jakaś tandeta moralna usiłuje we mnie wzbudzać nowotestamentowy masochizm, bo się nie godzi, bo się można nie zgadzać, ale nie igrajmy z ogniem. Jakim ogniem? Gdy się paliło tandeta moralna dolewała benzyny, teraz coś pierdnęło pod Sieradzem i się bezpieczeństwo państwa wywróciło do góry nogami. Beze mnie, u mnie zasada jest prosta: oko za oko, ząb za ząb i będę się tej świętej żydowskiej maksymy trzymał.

Reklama

26 KOMENTARZE

  1. “…Sztandar wyprowadzić !…”
    A mnie, cała ta reanimowana na siłę lewica, kojarzy się z ostatnim zjazdem. Zjazdem nie tylko parti o nazwie PZPR, ale zjazdem całkowitym, nieodwracalnym. To co dziś snuje się po korytarzach na Wiejskiej i nie tylko, to jakieś zombii, jakieś wampirze mary, które dawno, dawno temu, zostać powinny na zawsze w politycznym grobie z wbitym, aż po sęk osikowym kiju.

  2. “…Sztandar wyprowadzić !…”
    A mnie, cała ta reanimowana na siłę lewica, kojarzy się z ostatnim zjazdem. Zjazdem nie tylko parti o nazwie PZPR, ale zjazdem całkowitym, nieodwracalnym. To co dziś snuje się po korytarzach na Wiejskiej i nie tylko, to jakieś zombii, jakieś wampirze mary, które dawno, dawno temu, zostać powinny na zawsze w politycznym grobie z wbitym, aż po sęk osikowym kiju.

  3. Odwrócenie sytuacji
    Przypuśćmy, że to Kaczora ktoś oblał "białą cieczą"? Tu nie trzeba wykazać się wielką wyobraźnią, wystarczy tylko siegnąć pamięcią do tak niedległej przeszłości.
    MK ma rację. Zaraz, jak z kapelusza, wyskoczyłby Niesiołowska-mać i oznajmił, że ten osobnik był najpierw u niego. TVN sprawdziłaby czy napastnik to nie przypadkiem Paprykarz "jak żyć" Kowalczyk, albo jego najbliższa rodzina, a Gówno Prawda na fejsie założyłaby profil "Wszyscy chcemy oblać Kaczora".
    Ale trafiło na czerwone truchło. Miller ma gębę nieboszczki PZPR, reanimowanej rublami KGB i dolarami CIA.
    Modlę się żeby w przyszłorocznych wyborach nie przekroczyli 10%. Na mniej nie ma co liczyć, nawet w moim otoczeniu co dziesiąty, jak nie ORMO-wiec, to milicjant.

  4. Odwrócenie sytuacji
    Przypuśćmy, że to Kaczora ktoś oblał "białą cieczą"? Tu nie trzeba wykazać się wielką wyobraźnią, wystarczy tylko siegnąć pamięcią do tak niedległej przeszłości.
    MK ma rację. Zaraz, jak z kapelusza, wyskoczyłby Niesiołowska-mać i oznajmił, że ten osobnik był najpierw u niego. TVN sprawdziłaby czy napastnik to nie przypadkiem Paprykarz "jak żyć" Kowalczyk, albo jego najbliższa rodzina, a Gówno Prawda na fejsie założyłaby profil "Wszyscy chcemy oblać Kaczora".
    Ale trafiło na czerwone truchło. Miller ma gębę nieboszczki PZPR, reanimowanej rublami KGB i dolarami CIA.
    Modlę się żeby w przyszłorocznych wyborach nie przekroczyli 10%. Na mniej nie ma co liczyć, nawet w moim otoczeniu co dziesiąty, jak nie ORMO-wiec, to milicjant.

  5. Szczyny najwłaściwszy płyn
    kiedy mówimy o osobie towarzysza Millera …
    Brawo! Zuch!
    Dziś rano oglądałam Dziennik z 1989 i sekretarz Miller z przewodniczącym Kwaśniewskim patronowali komisji zdrowotnej w sprawie chorób serca, mieli dawać gawiedzi zdrowego i właściwego stylu życia, pewnie narty w Dolomitach, wicie, rozumicie …
    Nie na temat, wiem ale jak usłyszałam wzmiankę o tych pomiotach niezniszczalnych to mnie krew jasna zalała … Jakbym się obudziła po 20 latach ze snu jak Rip Van Winkle, tyle, że nic się w międzyczasie nie zmieniło …

  6. Szczyny najwłaściwszy płyn
    kiedy mówimy o osobie towarzysza Millera …
    Brawo! Zuch!
    Dziś rano oglądałam Dziennik z 1989 i sekretarz Miller z przewodniczącym Kwaśniewskim patronowali komisji zdrowotnej w sprawie chorób serca, mieli dawać gawiedzi zdrowego i właściwego stylu życia, pewnie narty w Dolomitach, wicie, rozumicie …
    Nie na temat, wiem ale jak usłyszałam wzmiankę o tych pomiotach niezniszczalnych to mnie krew jasna zalała … Jakbym się obudziła po 20 latach ze snu jak Rip Van Winkle, tyle, że nic się w międzyczasie nie zmieniło …

  7. ręka podniesiona na świętość
    Wygląda na to że najcenniejszym dobrem sa w Polsce politycy, zaś oblanie czymś osoby z natury rzeczy stojącej ponad pospólstwem będzie traktowane jak świętokradztwo. Sejm chętnie i solidarnie uchwali odpowiednie przepisy.
    Oczywiście zagrożenia dla polityków rządowych i opozycyjnych są dziś skrajnie rożne. Opozycyjni muszą obawiać się zawodowców, a rządowym grozi prosta wściekłosć ludu i dostępne pod ręką substancje.

  8. ręka podniesiona na świętość
    Wygląda na to że najcenniejszym dobrem sa w Polsce politycy, zaś oblanie czymś osoby z natury rzeczy stojącej ponad pospólstwem będzie traktowane jak świętokradztwo. Sejm chętnie i solidarnie uchwali odpowiednie przepisy.
    Oczywiście zagrożenia dla polityków rządowych i opozycyjnych są dziś skrajnie rożne. Opozycyjni muszą obawiać się zawodowców, a rządowym grozi prosta wściekłosć ludu i dostępne pod ręką substancje.