Reklama

Gdyby się tak z daleka przyjrzeć, z daleka, czyl

Gdyby się tak z daleka przyjrzeć, z daleka, czyli z dystansu pozbawionego sympatii i antypatii, to w postaciach takich jak: ksiądz Natanek, ta baba co się przebrała za biskupa, czy Leszek Balcerowicz, nie dostrzeżemy 10, ani nawet jednego szczegółu, który by postaci odróżniał. W tym typie osobowości ważna jest jedna cecha naczelna – wyznanie wiary. Gdy wyznaniem wiary zajmują się ludowi trybuni, szefowie subkultur, czy inni szamani zaklinający koniec świata, Kościoła Rzymskokatolickiego lub seksu pozamałżeńskiego, bywa zabawnie, chociaż coraz częściej nudno. Natomiast żarliwe akty wiary w wykonaniu tak zwanych naukowców wyglądają już naprawdę groteskowo i niebezpiecznie. Przy każdym bezrozumnym wyznaniu wiary człowiekowi, który się w życiu kieruje rozumem, kończyny górne opadają i ciśnienie się podnosi. Stopień odrealnienia, bezmyślność, brak logiki, pomijanie faktów, realnych procesów, które zastępuje się sloganem wiary, nie da się przetrawić, o ile częstowany nie ma odpowiednio spreparowanego umysłu. Natankowi i babie przebranej za biskupa dam spokój i tak tego pełno wszędzie, aż się uszami wylewa, natomiast ciągle aktywny arcykapłan centralnie sterowanego neoliberalizmu, Leszek Balcerowicz, powinien być objęty szczególną opieką, najlepiej kuratora. Niegdyś należałem do gorących zwolenników Balcerowicza, było to w czasach, gdy kompletnie nie znałem żadnych ekonomicznym faktów i gospodarczych procesów. Wówczas fascynowały mnie te wszystkie nośne nauki zaoczne: „tyle warte ile warte”, „niewidzialny mechanizm rynku”, „prywatyzacja kosmopolityczna” i tym podobne. Wystarczyło zapamiętać ze cztery równoważniki zdań i w każdym szacownym towarzystwie natychmiast osiągało się status intelektualisty.

Reklama

Balcerowicz miałby we mnie jako taki szacunek, gdyby on te wszystkie hasełka cynicznie wymyślił i realizował swój wielki naukowy, czy też merkantylny interes. Ale największym fałszem jaki towarzyszy Balcerowiczowi jest mit o wielkim naukowcu, który nigdy nie był popularny, ponieważ wbrew populistom podejmował „odważne decyzje”. Nic podobnego, Balcerowicz nie jest naukowcem, on nawet nie jest szamanem nowej wiary, on jest jednym z wyznawców religii, który dorobił się rangi lokalnego dobrodzieja. Balcerowicz tak jak wierzył 30 lat temu w marksistowską bazę i nadbudowę, tak teraz jest święcie przekonany, że neoliberalne wyznanie wiary jest lekiem na całe zło. Innymi słowy Balcerowicz nie kłamie z premedytacją, nie wciska tak zwanego kitu, on uprawia egzorcyzmy, ponieważ za wiarę oddałby życie. Naukowiec niczym w komiksach może być szalonym lub zbawcą ludzkości, ale wszystko co robi, robi z pełną świadomością, metodycznie, bazując na dorobku naukowym, który wykorzystuje dla dobra ogółu lub własnego. Problem Balcerowicza polega na tym, że on blisko 30 lat był wyznawcą utopii marksistowskiej, a przez kolejne 20 lat wyznawcą utopii neoliberalnej, która na naszych oczach i naszym kosztem tak spektakularnie zdycha. Szukam odpowiedniego przykładu, żeby zilustrować naukowy stan posiadania Balcerowicza i jedyne co mi przychodzi do głowy, to taki oto los astronoma.

Pewien astronom był najbardziej biegłym znawcą teorii geocentrycznej, uprawiał tę dyscyplinę pół życia, a w drugiej połowie życia naukowca doszło do odkrycia znoszącego teorię. Wówczas astronom szybko się przestawił na Układ słoneczny i przez następne lata głosił, że zgodnie z heliocentryczną teorią z XVI wieku, układ składa się z 6 planet. Pod koniec życia dowiedział się naukowiec, że jednak z 8 planet i tylko każdy, podobnie jak ja, może sobie sprawdzić, że taki geniusz musiałby żyć kilka wieków, żeby się wszystkiego nauczyć. Przykład mimo wszystko wyszedł mi nieadekwatny, a co najmniej do połowy nieadekwatny. Przykładowy astronom opierał swoje informacje, podobnie jak Balcerowicz, na wierze, bo stan wiedzy nie pozwalał na więcej. Balcerowicz 30 lat temu, zamiast do brewiarza marksizmu mógł zajrzeć do odpowiednich naukowych książek, natomiast dziś może sobie zajrzeć do innych książek, zamiast do litanii neoliberalnych. Balcerowicz potrzebował 30 lat, żeby zrozumieć absurd gospodarki centralnie planowanej oraz fikcyjne relacje między bazą i nadbudową. Obecnie, od 20 lat uczy się następnego wyznania wiary i najprawdopodobniej życia mu nie starczy, żeby się przechrzcić na modniejsze wyznanie.

Dramat Balcerowicza i co za tym idzie Polaków żyjących z Balcerowiczem przez 20 lat, polega nie na tym, że ten człowiek jest wyrachowanym, zachłannym, komiksowym naukowcem. Dramat Balcerowicza i nas wszystkich polega na tym, że Balcerowicz jest bogobojnym ignorantem i taki musi być, ponieważ 2/3 swojego życia zmarnował na teorie, które już dawno zostały negatywnie zweryfikowane i przez naukę i przez doświadczenie. Owszem on jest autorytetem i wybitnym znawcą, ale w swojej dyscyplinie i komu dziś potrzebny fachowiec od geocentryzmu, czy Układu Słonecznego zbudowanego z 6 planet? No jeszcze jako hobby, dałoby się zrozumieć i znieść, w końcu ludzie robią mnóstwo sztuki dla sztuki, na przykład zamki z lodu, ale ten wyznawca skompromitowanych pseudo nauk, przez 20 lat pośrednio lub bezpośrednio odpowiadał za nasze gospodarcze życie. Równie dobrze można by powierzyć kołodziejowi FSO albo fryzjerowi zarządzanie ośrodkami sportowymi. Niniejszy „jad” wylałem po odczytaniu kolejnego paciorka zmówionego przez wiernego w marksizmie i neoliberalizmie, Balcerowicza, w którym to paciorku pobrzmiewa stara mantra: „Żeby Polakom wszystkie krowy zdechły, wtedy obetniemy koszty na paszy, żeby biedny został nędzarzem, wtedy zaciśniemy pasa i schłodzimy inflację”. Przez 20 lat ten sam paciorek, klepany jak przez wyznawców końca świata, którzy po każdej błędnie wyznaczonej dacie jeszcze silniej wierzą, że następna data już na pewno będzie trafna.

Reklama

66 KOMENTARZE

  1. Ale to wszystko i tak nie ma
    Ale to wszystko i tak nie ma znaczenia bo będziemy pracować aż do śmierci 🙂

    “Okazuje się, że będziemy pracować jeszcze dłużej, niż do 67 roku życia. Rząd musi pilnie zmienić założenia reformy emerytalnej, bo podparł się nieaktualną prognozą demograficzną.
    Uzasadniając konieczność podniesienia wieku emerytalnego i ustanawiając go na poziomie 67. roku życia, rząd podparł się prognozami GUS z 2008 roku i Eurostatu z 2010 roku, zakładającymi, że do 2027 roku ludność Polski skurczy się do 37,2 mln. Te prognozy są nieaktualne, bo tak niski poziom ludności osiągnęliśmy już w ubiegłym roku, czyli… 15 lat przed założonym terminem.”

    http://gospodarka.dziennik.pl/emerytury-i-ofe/artykuly/382984,rzad-wydluzy-wiek-emerytalny-ponad-67-lat.html

  2. Ale to wszystko i tak nie ma
    Ale to wszystko i tak nie ma znaczenia bo będziemy pracować aż do śmierci 🙂

    “Okazuje się, że będziemy pracować jeszcze dłużej, niż do 67 roku życia. Rząd musi pilnie zmienić założenia reformy emerytalnej, bo podparł się nieaktualną prognozą demograficzną.
    Uzasadniając konieczność podniesienia wieku emerytalnego i ustanawiając go na poziomie 67. roku życia, rząd podparł się prognozami GUS z 2008 roku i Eurostatu z 2010 roku, zakładającymi, że do 2027 roku ludność Polski skurczy się do 37,2 mln. Te prognozy są nieaktualne, bo tak niski poziom ludności osiągnęliśmy już w ubiegłym roku, czyli… 15 lat przed założonym terminem.”

    http://gospodarka.dziennik.pl/emerytury-i-ofe/artykuly/382984,rzad-wydluzy-wiek-emerytalny-ponad-67-lat.html

  3. Ale to wszystko i tak nie ma
    Ale to wszystko i tak nie ma znaczenia bo będziemy pracować aż do śmierci 🙂

    “Okazuje się, że będziemy pracować jeszcze dłużej, niż do 67 roku życia. Rząd musi pilnie zmienić założenia reformy emerytalnej, bo podparł się nieaktualną prognozą demograficzną.
    Uzasadniając konieczność podniesienia wieku emerytalnego i ustanawiając go na poziomie 67. roku życia, rząd podparł się prognozami GUS z 2008 roku i Eurostatu z 2010 roku, zakładającymi, że do 2027 roku ludność Polski skurczy się do 37,2 mln. Te prognozy są nieaktualne, bo tak niski poziom ludności osiągnęliśmy już w ubiegłym roku, czyli… 15 lat przed założonym terminem.”

    http://gospodarka.dziennik.pl/emerytury-i-ofe/artykuly/382984,rzad-wydluzy-wiek-emerytalny-ponad-67-lat.html

  4. Nie dalej jak wczoraj, powtórzył pan profesor
    zagadkową nieco tezę, że ,,podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat to za mało”. Będąc pewnym, że coś przeoczyłem, nadstawiłem uszu, ale wczoraj również nie dokończył. Pan profesor Balcerowicz.
    Więc dalej nie wiemy – 80 czy może jednak 90? W końcu nasza medycyna (ludowa) zrobiła wielkie postępy.

  5. Nie dalej jak wczoraj, powtórzył pan profesor
    zagadkową nieco tezę, że ,,podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat to za mało”. Będąc pewnym, że coś przeoczyłem, nadstawiłem uszu, ale wczoraj również nie dokończył. Pan profesor Balcerowicz.
    Więc dalej nie wiemy – 80 czy może jednak 90? W końcu nasza medycyna (ludowa) zrobiła wielkie postępy.

  6. Nie dalej jak wczoraj, powtórzył pan profesor
    zagadkową nieco tezę, że ,,podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat to za mało”. Będąc pewnym, że coś przeoczyłem, nadstawiłem uszu, ale wczoraj również nie dokończył. Pan profesor Balcerowicz.
    Więc dalej nie wiemy – 80 czy może jednak 90? W końcu nasza medycyna (ludowa) zrobiła wielkie postępy.

  7. stare prawdy
    Balcerowicz ma bardzo stabilne poglądy na ekonomię, i praktycznie od zawsze głosi to samo. Jego zdaniem sumaryczny dobrobyt społeczeństwa jest tym większy im ciężej pracują doły społeczne, i im mniej zarabiają.
    Inna myśl przewodnia też brzmi sensownie: “nie można wydawać więcej niż się zarabia”.
    To są bardzo staroświeckie poglądy, i jest w nich jakaś szczera prostota starego dobrego kapitalizmu, budząca pewną sympatię wśród warstwy społecznej która nie musi pracować osobiście.
    Obywatel kraju realizującego słuszną doktrynę Balcerowicza może żyć przyjemnie tylko pod warunkiem że uda mu się wykręcić od roboty, w przeciwnym razie będzie dożywotnio klepał biedę i zapierdalał na ów “sumaryczny” dobrobyt kraju.

    Dodatkowo mamy liczne przykłady krajów które z ogromnym sukcesem obaliły powyższe doktryny i świetnie żyją na koszt reszty świata, bo choć Balcerowicz ma rację mówiąc iż dobrobyt powstaje wyłącznie z pracy, to wcale nie musi być nasza praca.

    • To nieprawda, Balcerowicz ma
      To nieprawda, Balcerowicz ma poglądy nieco młodsze – socjalistyczne. Pogląd pierwszy: zaciskanie pasa, czyli przerabianie biedoty na nędzarzy, bo nigdy bogatych i rządzących dotknąć nie wolno, to byłby populizm. Pogląd drugi: sprzedaj dobytek za byle co i byle komu, a ten już sprawi, że będzie ci dobrze. Pogląd trzeci: nigdy nie zwracaj podatku tym, których już raz okradłeś, czyli żadnej bezpłatnej usługi od państwa, “za państwowe pieniądze”. Pogląd trzeci: jako wyznawca religii ekonomicznej przez całe życie żyj z budżetu i wypłacaj sobie premie, bo przecież mógłbyś być szefem wielkiego światowego banku, a ty się poświęcasz dla niewdzięcznych. Pogląd czwarty: żonie załóż fundację i niech kobiecina żyje z dotacji spółek skarbu państwa. Pogląd awaryjny: gdy po skończonej służbie państwowej, jednak nie zgłosi się żaden wielki bank, wielki biznes, ani nawet biedny kraj, który trzeba uratować, dołącz do fundacji żony i powieś w Warszawie licznik.

      Co do jednego zgoda. Od 20 lat jest spójny w tych poglądach i nawet ciągle udaje mu się pobrzmiewać “rozsądnie”. Pewnie, że nie można wydawać więcej niż się zarabia tylko, że Balcerowicz, robił i nadal robi wszystko, aby z tego co się zarobi połowę oddać państwu, a za resztę nie przeżyć.

      • Zrobił jedną wielką rzecz i za to jest w historii
        nadwislańskiej ,,ekonomii” – wyhamował inflację i przywrócił sens pracy za polskie złote. Bo mam wrażenie, że już wszyscy zapomnieliśmy co to jest 1000 procentowa inflacja, która pożera wszelki oszczędności i odbiera sens pracy. Natomiast rola pana profesora w aferze FOZZ i wódzie co się zewsząd wlewała do Polski (na niej powstały i okrzepły mafie), oraz ,,społeczne” funkcje Balcerowicza za obrzydliwe, bo państwowe pieniądze – to już czysta hipokryzja i zaprzeczenie doktryny wiary.

        • inflacja
          Jeśli poziom życia prostego ludu z inflacją 1000% był taki sam jak dzisiaj z prawie zerową, to właściwie po co było ją zduszać. Może by sama zdechła?
          Jasne, że wszyscy zachwycaliśmy się kiedyś Balcerowiczem, bo mówił jak jakiś egzotyczny kapitalista o rynku co wolny, o złotówce co wymienna.
          Gość ze Skorpiona zawitał w ubogiej gminie.
          Kto by nie chciał wymienialnej złotówki i taniego dolara.

          • No nie wiem chlorze czy wszystko jedno
            ciekawe co byś powiedział gdyby Twój ukochany laptop kosztował milion złotych, czyli tysiąc $, a nędzny samochód z ,,polskiej fabryki” – 300 milionów. Wszystkie ceny z prostego przelicznika $/zł, bo przecież wszelkie rynkowe dobra pochodzą z importu.

          • export-import
            Zapewne wtedy bym zarabiał jakieś pół miliona czy milion, ale nie bardzo rozumiem jak te ceny przeliczyłeś.

            Z tym importem absolutnie wszystkiego co nie jest jadalne to prawda.
            Nawet jeśli kupujemy od firmy zagranicznej zlokalizowanej w Polsce, to tak naprawdę importujemy od zagranicznego producenta jego towar, tyle że dotknięty ręką polskiego wyrobnika.
            Podobnie wywozu lodówek z tutejszej montowni nie należy nazywać eksportem, gdyż to jest zwykły transport, w niczym nie wzbogacający Polskiej gospodarki.
            Zysk z produkcji bierze tylko zagraniczny właściciel firmy, i to on jest eksporterem, a nie przypadkowy punkt lokalizacji zakładu.

          • W jednym się pomyliłeś – chlorze
            zbyt optymistycznie wyceniłeś swoją pracę. Twoje zarobki, owszem też by rosły, tyle, że liniowo. Natomiast ceny ,,towarów z importu” – wykładniczo. Analitycy rynku motoryzacyjnego donoszą, że drożeją właśnie samochody w polskich salonach, z powodu … wahań kursowych, a najbardziej Ople. Nie wiem tylko, które, Te importowane z Bochum, czy te z Gleiwitz.

        • I made my first million in Poland
          Pierwszy milion zarobiłam w Polsce.

          Dawno temu, zapatrzona w przemiany, śmiałam się z rysunku we Wprost, rysunek przedstawiał bułkę kajzerkę, czymś przełożoną, i polska chorągiewka była w nią wbita. Podpis głosił: Bułęsa z Balceronem.

          Bułęsy były, ale miliony to było za mało na balceron.

          Inflacja – fakt, trzeba przyznać, została opanowana. I jeszcze nie było tak, jak na początku lat 20-tych w Republice Weimarskiej, co zostało opisane w “Czarnym obelisku”. Tam pracownik zwrócił się do pracodawcy o podwyżkę po południu, bo ostatnią dostał o 9 rano.

          Złotówkę Balcerowicz zrobił bardzo mocną, i nawet za mocną, ale kosztem dystrybucji. Koszt zaciskania pasa tym, co już mieli zaciśnięte… żeby Polska rosła w siłę a ludzie dostali żytniej.

  8. stare prawdy
    Balcerowicz ma bardzo stabilne poglądy na ekonomię, i praktycznie od zawsze głosi to samo. Jego zdaniem sumaryczny dobrobyt społeczeństwa jest tym większy im ciężej pracują doły społeczne, i im mniej zarabiają.
    Inna myśl przewodnia też brzmi sensownie: “nie można wydawać więcej niż się zarabia”.
    To są bardzo staroświeckie poglądy, i jest w nich jakaś szczera prostota starego dobrego kapitalizmu, budząca pewną sympatię wśród warstwy społecznej która nie musi pracować osobiście.
    Obywatel kraju realizującego słuszną doktrynę Balcerowicza może żyć przyjemnie tylko pod warunkiem że uda mu się wykręcić od roboty, w przeciwnym razie będzie dożywotnio klepał biedę i zapierdalał na ów “sumaryczny” dobrobyt kraju.

    Dodatkowo mamy liczne przykłady krajów które z ogromnym sukcesem obaliły powyższe doktryny i świetnie żyją na koszt reszty świata, bo choć Balcerowicz ma rację mówiąc iż dobrobyt powstaje wyłącznie z pracy, to wcale nie musi być nasza praca.

    • To nieprawda, Balcerowicz ma
      To nieprawda, Balcerowicz ma poglądy nieco młodsze – socjalistyczne. Pogląd pierwszy: zaciskanie pasa, czyli przerabianie biedoty na nędzarzy, bo nigdy bogatych i rządzących dotknąć nie wolno, to byłby populizm. Pogląd drugi: sprzedaj dobytek za byle co i byle komu, a ten już sprawi, że będzie ci dobrze. Pogląd trzeci: nigdy nie zwracaj podatku tym, których już raz okradłeś, czyli żadnej bezpłatnej usługi od państwa, “za państwowe pieniądze”. Pogląd trzeci: jako wyznawca religii ekonomicznej przez całe życie żyj z budżetu i wypłacaj sobie premie, bo przecież mógłbyś być szefem wielkiego światowego banku, a ty się poświęcasz dla niewdzięcznych. Pogląd czwarty: żonie załóż fundację i niech kobiecina żyje z dotacji spółek skarbu państwa. Pogląd awaryjny: gdy po skończonej służbie państwowej, jednak nie zgłosi się żaden wielki bank, wielki biznes, ani nawet biedny kraj, który trzeba uratować, dołącz do fundacji żony i powieś w Warszawie licznik.

      Co do jednego zgoda. Od 20 lat jest spójny w tych poglądach i nawet ciągle udaje mu się pobrzmiewać “rozsądnie”. Pewnie, że nie można wydawać więcej niż się zarabia tylko, że Balcerowicz, robił i nadal robi wszystko, aby z tego co się zarobi połowę oddać państwu, a za resztę nie przeżyć.

      • Zrobił jedną wielką rzecz i za to jest w historii
        nadwislańskiej ,,ekonomii” – wyhamował inflację i przywrócił sens pracy za polskie złote. Bo mam wrażenie, że już wszyscy zapomnieliśmy co to jest 1000 procentowa inflacja, która pożera wszelki oszczędności i odbiera sens pracy. Natomiast rola pana profesora w aferze FOZZ i wódzie co się zewsząd wlewała do Polski (na niej powstały i okrzepły mafie), oraz ,,społeczne” funkcje Balcerowicza za obrzydliwe, bo państwowe pieniądze – to już czysta hipokryzja i zaprzeczenie doktryny wiary.

        • inflacja
          Jeśli poziom życia prostego ludu z inflacją 1000% był taki sam jak dzisiaj z prawie zerową, to właściwie po co było ją zduszać. Może by sama zdechła?
          Jasne, że wszyscy zachwycaliśmy się kiedyś Balcerowiczem, bo mówił jak jakiś egzotyczny kapitalista o rynku co wolny, o złotówce co wymienna.
          Gość ze Skorpiona zawitał w ubogiej gminie.
          Kto by nie chciał wymienialnej złotówki i taniego dolara.

          • No nie wiem chlorze czy wszystko jedno
            ciekawe co byś powiedział gdyby Twój ukochany laptop kosztował milion złotych, czyli tysiąc $, a nędzny samochód z ,,polskiej fabryki” – 300 milionów. Wszystkie ceny z prostego przelicznika $/zł, bo przecież wszelkie rynkowe dobra pochodzą z importu.

          • export-import
            Zapewne wtedy bym zarabiał jakieś pół miliona czy milion, ale nie bardzo rozumiem jak te ceny przeliczyłeś.

            Z tym importem absolutnie wszystkiego co nie jest jadalne to prawda.
            Nawet jeśli kupujemy od firmy zagranicznej zlokalizowanej w Polsce, to tak naprawdę importujemy od zagranicznego producenta jego towar, tyle że dotknięty ręką polskiego wyrobnika.
            Podobnie wywozu lodówek z tutejszej montowni nie należy nazywać eksportem, gdyż to jest zwykły transport, w niczym nie wzbogacający Polskiej gospodarki.
            Zysk z produkcji bierze tylko zagraniczny właściciel firmy, i to on jest eksporterem, a nie przypadkowy punkt lokalizacji zakładu.

          • W jednym się pomyliłeś – chlorze
            zbyt optymistycznie wyceniłeś swoją pracę. Twoje zarobki, owszem też by rosły, tyle, że liniowo. Natomiast ceny ,,towarów z importu” – wykładniczo. Analitycy rynku motoryzacyjnego donoszą, że drożeją właśnie samochody w polskich salonach, z powodu … wahań kursowych, a najbardziej Ople. Nie wiem tylko, które, Te importowane z Bochum, czy te z Gleiwitz.

        • I made my first million in Poland
          Pierwszy milion zarobiłam w Polsce.

          Dawno temu, zapatrzona w przemiany, śmiałam się z rysunku we Wprost, rysunek przedstawiał bułkę kajzerkę, czymś przełożoną, i polska chorągiewka była w nią wbita. Podpis głosił: Bułęsa z Balceronem.

          Bułęsy były, ale miliony to było za mało na balceron.

          Inflacja – fakt, trzeba przyznać, została opanowana. I jeszcze nie było tak, jak na początku lat 20-tych w Republice Weimarskiej, co zostało opisane w “Czarnym obelisku”. Tam pracownik zwrócił się do pracodawcy o podwyżkę po południu, bo ostatnią dostał o 9 rano.

          Złotówkę Balcerowicz zrobił bardzo mocną, i nawet za mocną, ale kosztem dystrybucji. Koszt zaciskania pasa tym, co już mieli zaciśnięte… żeby Polska rosła w siłę a ludzie dostali żytniej.

  9. stare prawdy
    Balcerowicz ma bardzo stabilne poglądy na ekonomię, i praktycznie od zawsze głosi to samo. Jego zdaniem sumaryczny dobrobyt społeczeństwa jest tym większy im ciężej pracują doły społeczne, i im mniej zarabiają.
    Inna myśl przewodnia też brzmi sensownie: “nie można wydawać więcej niż się zarabia”.
    To są bardzo staroświeckie poglądy, i jest w nich jakaś szczera prostota starego dobrego kapitalizmu, budząca pewną sympatię wśród warstwy społecznej która nie musi pracować osobiście.
    Obywatel kraju realizującego słuszną doktrynę Balcerowicza może żyć przyjemnie tylko pod warunkiem że uda mu się wykręcić od roboty, w przeciwnym razie będzie dożywotnio klepał biedę i zapierdalał na ów “sumaryczny” dobrobyt kraju.

    Dodatkowo mamy liczne przykłady krajów które z ogromnym sukcesem obaliły powyższe doktryny i świetnie żyją na koszt reszty świata, bo choć Balcerowicz ma rację mówiąc iż dobrobyt powstaje wyłącznie z pracy, to wcale nie musi być nasza praca.

    • To nieprawda, Balcerowicz ma
      To nieprawda, Balcerowicz ma poglądy nieco młodsze – socjalistyczne. Pogląd pierwszy: zaciskanie pasa, czyli przerabianie biedoty na nędzarzy, bo nigdy bogatych i rządzących dotknąć nie wolno, to byłby populizm. Pogląd drugi: sprzedaj dobytek za byle co i byle komu, a ten już sprawi, że będzie ci dobrze. Pogląd trzeci: nigdy nie zwracaj podatku tym, których już raz okradłeś, czyli żadnej bezpłatnej usługi od państwa, “za państwowe pieniądze”. Pogląd trzeci: jako wyznawca religii ekonomicznej przez całe życie żyj z budżetu i wypłacaj sobie premie, bo przecież mógłbyś być szefem wielkiego światowego banku, a ty się poświęcasz dla niewdzięcznych. Pogląd czwarty: żonie załóż fundację i niech kobiecina żyje z dotacji spółek skarbu państwa. Pogląd awaryjny: gdy po skończonej służbie państwowej, jednak nie zgłosi się żaden wielki bank, wielki biznes, ani nawet biedny kraj, który trzeba uratować, dołącz do fundacji żony i powieś w Warszawie licznik.

      Co do jednego zgoda. Od 20 lat jest spójny w tych poglądach i nawet ciągle udaje mu się pobrzmiewać “rozsądnie”. Pewnie, że nie można wydawać więcej niż się zarabia tylko, że Balcerowicz, robił i nadal robi wszystko, aby z tego co się zarobi połowę oddać państwu, a za resztę nie przeżyć.

      • Zrobił jedną wielką rzecz i za to jest w historii
        nadwislańskiej ,,ekonomii” – wyhamował inflację i przywrócił sens pracy za polskie złote. Bo mam wrażenie, że już wszyscy zapomnieliśmy co to jest 1000 procentowa inflacja, która pożera wszelki oszczędności i odbiera sens pracy. Natomiast rola pana profesora w aferze FOZZ i wódzie co się zewsząd wlewała do Polski (na niej powstały i okrzepły mafie), oraz ,,społeczne” funkcje Balcerowicza za obrzydliwe, bo państwowe pieniądze – to już czysta hipokryzja i zaprzeczenie doktryny wiary.

        • inflacja
          Jeśli poziom życia prostego ludu z inflacją 1000% był taki sam jak dzisiaj z prawie zerową, to właściwie po co było ją zduszać. Może by sama zdechła?
          Jasne, że wszyscy zachwycaliśmy się kiedyś Balcerowiczem, bo mówił jak jakiś egzotyczny kapitalista o rynku co wolny, o złotówce co wymienna.
          Gość ze Skorpiona zawitał w ubogiej gminie.
          Kto by nie chciał wymienialnej złotówki i taniego dolara.

          • No nie wiem chlorze czy wszystko jedno
            ciekawe co byś powiedział gdyby Twój ukochany laptop kosztował milion złotych, czyli tysiąc $, a nędzny samochód z ,,polskiej fabryki” – 300 milionów. Wszystkie ceny z prostego przelicznika $/zł, bo przecież wszelkie rynkowe dobra pochodzą z importu.

          • export-import
            Zapewne wtedy bym zarabiał jakieś pół miliona czy milion, ale nie bardzo rozumiem jak te ceny przeliczyłeś.

            Z tym importem absolutnie wszystkiego co nie jest jadalne to prawda.
            Nawet jeśli kupujemy od firmy zagranicznej zlokalizowanej w Polsce, to tak naprawdę importujemy od zagranicznego producenta jego towar, tyle że dotknięty ręką polskiego wyrobnika.
            Podobnie wywozu lodówek z tutejszej montowni nie należy nazywać eksportem, gdyż to jest zwykły transport, w niczym nie wzbogacający Polskiej gospodarki.
            Zysk z produkcji bierze tylko zagraniczny właściciel firmy, i to on jest eksporterem, a nie przypadkowy punkt lokalizacji zakładu.

          • W jednym się pomyliłeś – chlorze
            zbyt optymistycznie wyceniłeś swoją pracę. Twoje zarobki, owszem też by rosły, tyle, że liniowo. Natomiast ceny ,,towarów z importu” – wykładniczo. Analitycy rynku motoryzacyjnego donoszą, że drożeją właśnie samochody w polskich salonach, z powodu … wahań kursowych, a najbardziej Ople. Nie wiem tylko, które, Te importowane z Bochum, czy te z Gleiwitz.

        • I made my first million in Poland
          Pierwszy milion zarobiłam w Polsce.

          Dawno temu, zapatrzona w przemiany, śmiałam się z rysunku we Wprost, rysunek przedstawiał bułkę kajzerkę, czymś przełożoną, i polska chorągiewka była w nią wbita. Podpis głosił: Bułęsa z Balceronem.

          Bułęsy były, ale miliony to było za mało na balceron.

          Inflacja – fakt, trzeba przyznać, została opanowana. I jeszcze nie było tak, jak na początku lat 20-tych w Republice Weimarskiej, co zostało opisane w “Czarnym obelisku”. Tam pracownik zwrócił się do pracodawcy o podwyżkę po południu, bo ostatnią dostał o 9 rano.

          Złotówkę Balcerowicz zrobił bardzo mocną, i nawet za mocną, ale kosztem dystrybucji. Koszt zaciskania pasa tym, co już mieli zaciśnięte… żeby Polska rosła w siłę a ludzie dostali żytniej.

  10. Jest, moim zdaniem tak
    a wnioski wyciągnęłam z doświadczeń krajowych, doniesień ze świata, weryfikowanych przez wpisy naszych drogich zagranicznych, ze szczególnym uwzględnieniem faxe z Kanady, Solano i Jacka KM z USA Ray, sesego z Niemiec i innych.
    Wszędzie jest tak samo.
    Co do Balcerowicza, to zduszenie galopującej inflacji będzie mu policzone na plus, coś ze 30 lat Czyśćca.
    Niestety nie da się zrobić żadnej reformy, żeby było bezboleśnie dla szerokiego ogółu. Bogatych jest za mało, aby zarżnięcie ich i złożenie w ofierze przyniosło pozytywny rezultat. Biedota – plebs – jak się o nich można wyrazić (zaznaczam, że i ja się do tej kasty zaliczam) powinien uważać, komu powierza rządy krajem, bo to on, czyli ten plebs za wszystko i tak zapłaci. Więc żadne tam populistyczne hasła, ale krew, pot i łzy dla kraju, a nadwyżka dla was. Chodzi o to, żeby ta nadwyżka wystarczyła na życie i dało się coś tam odłożyć na rozwój.

    • różnice ilościowe są spore
      Wszędzie tak samo w tym sensie, że wszędzie doły goli się ostro, tak aby nie wzbogaciły się i nie porzuciły swojego marnego, a jakże korzystnego dla gospodarki położenia.
      Jednak w praktyce, czyli w ilości tego potu i innych wydzielin różnice między krajami są kolosalne.
      Japończyk swobodnie się utrzyma pracując w wypożyczalni wideo jeden dzień w tygodniu, a na starość ma po tej harówie zagwarantowane bezpłatne leczenie.
      Czyli da się żyć leniwie i godnie, trzeba tylko urodzić się tam gdzie trzeba, i mieć w rządzie zajadłych ksenofobów.

    • Pierwszą zasadniczą różnicę
      Pierwszą zasadniczą różnicę podał chlor. W Polsce po prostu nie ma z kogo zdzierać, poza rozbuchaną biurokracją, bo cały ten mit, że my żyjemy ponad stan jest z “d” wyjęty. Wystarczy się rozejrzeć dookoła, wjechać do dowolnego miasteczka i wejść do dowolnej już nie Biedronki, ale jakiegoś Liedla. Zresztą sama obecność tych “dyskontów” w takiej skali, to jest najdobitniejszy obraz polityki neoliberałów. Ani to liberalizm, ani neo, to zwykłe złodziejstwo, które zabije wolny rynek i generuje najpodlejszej jakości miejsca pracy. Druga ważna rzecz, to ta legendarna narodowość kapitału, rynku, surowców i tak dalej. Gdyby Balcerowicz w Szwajcarii powiedział, że nie ważne czyje są banki, gdyby w Ameryce powiedział, że nie ważne czy samochody są amerykańskie, gdyby we Francji powiedział, że francuskie wino jest tyle warte ile warte, to we wszystkich tych krajach razem i osobno, zostałby lokalnym lub globalnym głupim Jasiem. U nas jest bogiem i w tym jest dramat. Polakom wbito do głów, że są gówno warci, niczego nie potrafią, wszystko co wypracowali trzeba oddać za darmo, a wszystko co zachodnie jest z definicji lepsze i bardziej błyszczące. Dlatego w Polsce, jak wjeżdża jakaś Coca Cola do Środy Ślaskiej, to od sołtysa przez starostę do wojewody ciągnie się czerwony dywan, przygotowuje najlepszą lokalizację, remontuje drogę, zwalnia z podatków na 5 lat i dostarcza murzyńskiej siły roboczej, za 20% zachodnich kosztów pracy. Natomiast gdy przyjdzie rodzina do powiatu, żeby wynająć lokal pod jedyną w mieście knajpę, to dostanie kredyt na 50%, czynsz za 5 tysięcy i kontrolę podatkową wraz z sanepidem, trzy razy w miesiącu. Dzięki temu mamy internacjonalizm i nie jest przypadkiem, że Polacy w tym syfie jeszcze nakręcają jakieś PKB, bo Polacy ponad pół wieku w tym gównie uczyli się pływać. Gdyby ich z tego gówna wyjąć, po raz pierwszy wyrocznia o odganianiu Europy spełniłaby się i to w 10, nie w 20 lat. Niestety w Polsce sprzedaje się kolejne internacjonalistyczne ideologie, a nie “gospodarczy patriotyzm, który pono taki właśnie ma być, jeśli chodzi o cały patriotyzm. W wymienionych krajach rżnie się biedotę humanitarnie, a wszystkie nakłady idą na rozwój rynków narodowych, a nie na jakieś pieprzenie o kołchozie europejskim i to w takim naiwnym wydaniu, że Niemiecki podatni sponsoruje polską autostradę, a nie niemieckie banki, firmy usługowe, producentów sprzętu, które za grosze, w dodatku nie swoje, kupują nowe rynki zbytu. Dlatego zachód tak kocha Polskę w wydaniu “europejskim”, tak kocha filozofów, myślicieli, ekonomistów i artystów europejskich, bo oni gwarantują, że jeden z większych krajów w Europie nigdy nie wyrośnie na realną konkurencję dla wielkich, ani nawet średnich. Z tego korzystają naukowcy w gatunku Balcerowicza – patrzcie ten człowiek na zachodzie ma szacunek, a u nas jak zwykle jad i plucie na autorytety. Talmud w czystej postaci.

      • Co miałam na myśli
        1. Parcie na władzę i przekręty wyborcze są wszędzie, takie jak u nas i jeszcze lepsze
        2. Kradzież i łupienie poddanych, jeśli coś nie powstrzyma, jest wszędzie
        3. U nas brakuje samoorganizowania i wzajemnego wsparcia dla obrony obywateli
        4. Brakuje wiedzy, co może wyniknąć z decyzji i posunięć rządu.
        5. O pozostawieniu nadwyżki w kieszeniach pracujących, to podobnie jak Chlor uważam, że są kraje, gdzie jest lepiej.
        6. Pozostaję przy tym: “nie da się zrobić żadnej reformy, żeby było bezboleśnie dla szerokiego ogółu”
        7. I tym: “uważać, komu powierza się rządy krajem, bo (…..) plebs za wszystko i tak zapłaci”

        Umiejętność pływania w tym gównie jest bardzo cenna i powinna być przekazywana z pokolenia na pokolenie, bo zedrzeć potrafią wszystko z każdego, a humanitarnie zdarte pieniądze nieraz wędrują do prywatnej kieszeni, co za kilka godzin pewnie potwierdzą nasi Amerykanie.

        • zacisk
          W sumie bardzo podobnie myślę, ale rożne niuanse nie dają mi spokoju.
          Np: “nie da się zrobić żadnej reformy, żeby było bezboleśnie dla szerokiego ogółu”. Generalnie 99% prawdy, ale zauważ, że jeśli ktoś mi podkrada 30% pensji, a później przestanie, to poprawę dobrobytu otrzymuję natychmiast, i to bez żadnego bólu, zaciskania pasa i dodatkowego wysiłku.
          Trochę daliśmy sobie wmówić że poprawa zawsze wymaga wstępnego pogorszenia, a reforma najpierw ma zwiększyć biedę, po czym jakoś ją zmniejszyć.
          Jak ma być gorzej, to po kiego reformować?
          Ile trzeba tyrać by kraj był bogaty?
          Można jakoś to oszacować.
          Zwykły, mało zdolny biznesmen aby w latach 80/90 stać się bogaczem potrzebował średnio 10 lat startując z poziomu nędznego pracownika budżetówki.
          Przyjmując że kraje są duże i powolne, to powiedzmy 20 lat trzeba aby z Polski zrobić Kanadę, dłużej raczej nie.
          Choćby taka Finlandia od pastwiska owiec do kraju wypasionego doszła w 20 lat niczego sobie nie zaciskając, a płynnie poprawiając.
          Czyli jakoś się da.
          Natomiast w Polsce mało że 30 lat stoimy w miejscu, to jeszcze ze dwa pokolenia zaciskaczy pasów są przez władzę wymagane.

          • prof Balcerowicz i prezydent Komorowski są pierwsi w zaciskaniu
            naszego pasa, pytanie czy zmianie ulegnie również emerytura Prezydenckai czemu do tej pory Balcerowicz nie zrobił żeby sciąć 50% koszty uzyskania przychodu?

      • Sama prawda i tylko prawda
        z małą korektą – Balcerowicz jest w Polsce NIKIM. Obwoźnym symbolem, coś jak Bolek Wałęsa albo Żółw Mazowiecki. Miarą jego zerowych wpływów politycznych była zerowa reakcja na jego krzykliwe konferencje dotyczące zadłużenia ,,naszego państwa”.

    • NIGDZIE Lukrecjo nie znajdziesz typowego
      dla nadwislańskiej krainy – dziadostwa. Ani złodziejstwa i zaprzaństwa. Powiem tylko : dziesiąty kwietnia. I nic więcej.
      Co się zaś tyczy codziennego życia szarego człowieka, to jest milion powodów, z powodu których nie wrócą tutaj nigdy – ani solano, ani Jacek, ani faxe, ani sese.
      I zapewniam Ciebie Lukrecjo, że kwestia pieniędzy nie jest tu najważniejsza.

  11. Jest, moim zdaniem tak
    a wnioski wyciągnęłam z doświadczeń krajowych, doniesień ze świata, weryfikowanych przez wpisy naszych drogich zagranicznych, ze szczególnym uwzględnieniem faxe z Kanady, Solano i Jacka KM z USA Ray, sesego z Niemiec i innych.
    Wszędzie jest tak samo.
    Co do Balcerowicza, to zduszenie galopującej inflacji będzie mu policzone na plus, coś ze 30 lat Czyśćca.
    Niestety nie da się zrobić żadnej reformy, żeby było bezboleśnie dla szerokiego ogółu. Bogatych jest za mało, aby zarżnięcie ich i złożenie w ofierze przyniosło pozytywny rezultat. Biedota – plebs – jak się o nich można wyrazić (zaznaczam, że i ja się do tej kasty zaliczam) powinien uważać, komu powierza rządy krajem, bo to on, czyli ten plebs za wszystko i tak zapłaci. Więc żadne tam populistyczne hasła, ale krew, pot i łzy dla kraju, a nadwyżka dla was. Chodzi o to, żeby ta nadwyżka wystarczyła na życie i dało się coś tam odłożyć na rozwój.

    • różnice ilościowe są spore
      Wszędzie tak samo w tym sensie, że wszędzie doły goli się ostro, tak aby nie wzbogaciły się i nie porzuciły swojego marnego, a jakże korzystnego dla gospodarki położenia.
      Jednak w praktyce, czyli w ilości tego potu i innych wydzielin różnice między krajami są kolosalne.
      Japończyk swobodnie się utrzyma pracując w wypożyczalni wideo jeden dzień w tygodniu, a na starość ma po tej harówie zagwarantowane bezpłatne leczenie.
      Czyli da się żyć leniwie i godnie, trzeba tylko urodzić się tam gdzie trzeba, i mieć w rządzie zajadłych ksenofobów.

    • Pierwszą zasadniczą różnicę
      Pierwszą zasadniczą różnicę podał chlor. W Polsce po prostu nie ma z kogo zdzierać, poza rozbuchaną biurokracją, bo cały ten mit, że my żyjemy ponad stan jest z “d” wyjęty. Wystarczy się rozejrzeć dookoła, wjechać do dowolnego miasteczka i wejść do dowolnej już nie Biedronki, ale jakiegoś Liedla. Zresztą sama obecność tych “dyskontów” w takiej skali, to jest najdobitniejszy obraz polityki neoliberałów. Ani to liberalizm, ani neo, to zwykłe złodziejstwo, które zabije wolny rynek i generuje najpodlejszej jakości miejsca pracy. Druga ważna rzecz, to ta legendarna narodowość kapitału, rynku, surowców i tak dalej. Gdyby Balcerowicz w Szwajcarii powiedział, że nie ważne czyje są banki, gdyby w Ameryce powiedział, że nie ważne czy samochody są amerykańskie, gdyby we Francji powiedział, że francuskie wino jest tyle warte ile warte, to we wszystkich tych krajach razem i osobno, zostałby lokalnym lub globalnym głupim Jasiem. U nas jest bogiem i w tym jest dramat. Polakom wbito do głów, że są gówno warci, niczego nie potrafią, wszystko co wypracowali trzeba oddać za darmo, a wszystko co zachodnie jest z definicji lepsze i bardziej błyszczące. Dlatego w Polsce, jak wjeżdża jakaś Coca Cola do Środy Ślaskiej, to od sołtysa przez starostę do wojewody ciągnie się czerwony dywan, przygotowuje najlepszą lokalizację, remontuje drogę, zwalnia z podatków na 5 lat i dostarcza murzyńskiej siły roboczej, za 20% zachodnich kosztów pracy. Natomiast gdy przyjdzie rodzina do powiatu, żeby wynająć lokal pod jedyną w mieście knajpę, to dostanie kredyt na 50%, czynsz za 5 tysięcy i kontrolę podatkową wraz z sanepidem, trzy razy w miesiącu. Dzięki temu mamy internacjonalizm i nie jest przypadkiem, że Polacy w tym syfie jeszcze nakręcają jakieś PKB, bo Polacy ponad pół wieku w tym gównie uczyli się pływać. Gdyby ich z tego gówna wyjąć, po raz pierwszy wyrocznia o odganianiu Europy spełniłaby się i to w 10, nie w 20 lat. Niestety w Polsce sprzedaje się kolejne internacjonalistyczne ideologie, a nie “gospodarczy patriotyzm, który pono taki właśnie ma być, jeśli chodzi o cały patriotyzm. W wymienionych krajach rżnie się biedotę humanitarnie, a wszystkie nakłady idą na rozwój rynków narodowych, a nie na jakieś pieprzenie o kołchozie europejskim i to w takim naiwnym wydaniu, że Niemiecki podatni sponsoruje polską autostradę, a nie niemieckie banki, firmy usługowe, producentów sprzętu, które za grosze, w dodatku nie swoje, kupują nowe rynki zbytu. Dlatego zachód tak kocha Polskę w wydaniu “europejskim”, tak kocha filozofów, myślicieli, ekonomistów i artystów europejskich, bo oni gwarantują, że jeden z większych krajów w Europie nigdy nie wyrośnie na realną konkurencję dla wielkich, ani nawet średnich. Z tego korzystają naukowcy w gatunku Balcerowicza – patrzcie ten człowiek na zachodzie ma szacunek, a u nas jak zwykle jad i plucie na autorytety. Talmud w czystej postaci.

      • Co miałam na myśli
        1. Parcie na władzę i przekręty wyborcze są wszędzie, takie jak u nas i jeszcze lepsze
        2. Kradzież i łupienie poddanych, jeśli coś nie powstrzyma, jest wszędzie
        3. U nas brakuje samoorganizowania i wzajemnego wsparcia dla obrony obywateli
        4. Brakuje wiedzy, co może wyniknąć z decyzji i posunięć rządu.
        5. O pozostawieniu nadwyżki w kieszeniach pracujących, to podobnie jak Chlor uważam, że są kraje, gdzie jest lepiej.
        6. Pozostaję przy tym: “nie da się zrobić żadnej reformy, żeby było bezboleśnie dla szerokiego ogółu”
        7. I tym: “uważać, komu powierza się rządy krajem, bo (…..) plebs za wszystko i tak zapłaci”

        Umiejętność pływania w tym gównie jest bardzo cenna i powinna być przekazywana z pokolenia na pokolenie, bo zedrzeć potrafią wszystko z każdego, a humanitarnie zdarte pieniądze nieraz wędrują do prywatnej kieszeni, co za kilka godzin pewnie potwierdzą nasi Amerykanie.

        • zacisk
          W sumie bardzo podobnie myślę, ale rożne niuanse nie dają mi spokoju.
          Np: “nie da się zrobić żadnej reformy, żeby było bezboleśnie dla szerokiego ogółu”. Generalnie 99% prawdy, ale zauważ, że jeśli ktoś mi podkrada 30% pensji, a później przestanie, to poprawę dobrobytu otrzymuję natychmiast, i to bez żadnego bólu, zaciskania pasa i dodatkowego wysiłku.
          Trochę daliśmy sobie wmówić że poprawa zawsze wymaga wstępnego pogorszenia, a reforma najpierw ma zwiększyć biedę, po czym jakoś ją zmniejszyć.
          Jak ma być gorzej, to po kiego reformować?
          Ile trzeba tyrać by kraj był bogaty?
          Można jakoś to oszacować.
          Zwykły, mało zdolny biznesmen aby w latach 80/90 stać się bogaczem potrzebował średnio 10 lat startując z poziomu nędznego pracownika budżetówki.
          Przyjmując że kraje są duże i powolne, to powiedzmy 20 lat trzeba aby z Polski zrobić Kanadę, dłużej raczej nie.
          Choćby taka Finlandia od pastwiska owiec do kraju wypasionego doszła w 20 lat niczego sobie nie zaciskając, a płynnie poprawiając.
          Czyli jakoś się da.
          Natomiast w Polsce mało że 30 lat stoimy w miejscu, to jeszcze ze dwa pokolenia zaciskaczy pasów są przez władzę wymagane.

          • prof Balcerowicz i prezydent Komorowski są pierwsi w zaciskaniu
            naszego pasa, pytanie czy zmianie ulegnie również emerytura Prezydenckai czemu do tej pory Balcerowicz nie zrobił żeby sciąć 50% koszty uzyskania przychodu?

      • Sama prawda i tylko prawda
        z małą korektą – Balcerowicz jest w Polsce NIKIM. Obwoźnym symbolem, coś jak Bolek Wałęsa albo Żółw Mazowiecki. Miarą jego zerowych wpływów politycznych była zerowa reakcja na jego krzykliwe konferencje dotyczące zadłużenia ,,naszego państwa”.

    • NIGDZIE Lukrecjo nie znajdziesz typowego
      dla nadwislańskiej krainy – dziadostwa. Ani złodziejstwa i zaprzaństwa. Powiem tylko : dziesiąty kwietnia. I nic więcej.
      Co się zaś tyczy codziennego życia szarego człowieka, to jest milion powodów, z powodu których nie wrócą tutaj nigdy – ani solano, ani Jacek, ani faxe, ani sese.
      I zapewniam Ciebie Lukrecjo, że kwestia pieniędzy nie jest tu najważniejsza.

  12. Jest, moim zdaniem tak
    a wnioski wyciągnęłam z doświadczeń krajowych, doniesień ze świata, weryfikowanych przez wpisy naszych drogich zagranicznych, ze szczególnym uwzględnieniem faxe z Kanady, Solano i Jacka KM z USA Ray, sesego z Niemiec i innych.
    Wszędzie jest tak samo.
    Co do Balcerowicza, to zduszenie galopującej inflacji będzie mu policzone na plus, coś ze 30 lat Czyśćca.
    Niestety nie da się zrobić żadnej reformy, żeby było bezboleśnie dla szerokiego ogółu. Bogatych jest za mało, aby zarżnięcie ich i złożenie w ofierze przyniosło pozytywny rezultat. Biedota – plebs – jak się o nich można wyrazić (zaznaczam, że i ja się do tej kasty zaliczam) powinien uważać, komu powierza rządy krajem, bo to on, czyli ten plebs za wszystko i tak zapłaci. Więc żadne tam populistyczne hasła, ale krew, pot i łzy dla kraju, a nadwyżka dla was. Chodzi o to, żeby ta nadwyżka wystarczyła na życie i dało się coś tam odłożyć na rozwój.

    • różnice ilościowe są spore
      Wszędzie tak samo w tym sensie, że wszędzie doły goli się ostro, tak aby nie wzbogaciły się i nie porzuciły swojego marnego, a jakże korzystnego dla gospodarki położenia.
      Jednak w praktyce, czyli w ilości tego potu i innych wydzielin różnice między krajami są kolosalne.
      Japończyk swobodnie się utrzyma pracując w wypożyczalni wideo jeden dzień w tygodniu, a na starość ma po tej harówie zagwarantowane bezpłatne leczenie.
      Czyli da się żyć leniwie i godnie, trzeba tylko urodzić się tam gdzie trzeba, i mieć w rządzie zajadłych ksenofobów.

    • Pierwszą zasadniczą różnicę
      Pierwszą zasadniczą różnicę podał chlor. W Polsce po prostu nie ma z kogo zdzierać, poza rozbuchaną biurokracją, bo cały ten mit, że my żyjemy ponad stan jest z “d” wyjęty. Wystarczy się rozejrzeć dookoła, wjechać do dowolnego miasteczka i wejść do dowolnej już nie Biedronki, ale jakiegoś Liedla. Zresztą sama obecność tych “dyskontów” w takiej skali, to jest najdobitniejszy obraz polityki neoliberałów. Ani to liberalizm, ani neo, to zwykłe złodziejstwo, które zabije wolny rynek i generuje najpodlejszej jakości miejsca pracy. Druga ważna rzecz, to ta legendarna narodowość kapitału, rynku, surowców i tak dalej. Gdyby Balcerowicz w Szwajcarii powiedział, że nie ważne czyje są banki, gdyby w Ameryce powiedział, że nie ważne czy samochody są amerykańskie, gdyby we Francji powiedział, że francuskie wino jest tyle warte ile warte, to we wszystkich tych krajach razem i osobno, zostałby lokalnym lub globalnym głupim Jasiem. U nas jest bogiem i w tym jest dramat. Polakom wbito do głów, że są gówno warci, niczego nie potrafią, wszystko co wypracowali trzeba oddać za darmo, a wszystko co zachodnie jest z definicji lepsze i bardziej błyszczące. Dlatego w Polsce, jak wjeżdża jakaś Coca Cola do Środy Ślaskiej, to od sołtysa przez starostę do wojewody ciągnie się czerwony dywan, przygotowuje najlepszą lokalizację, remontuje drogę, zwalnia z podatków na 5 lat i dostarcza murzyńskiej siły roboczej, za 20% zachodnich kosztów pracy. Natomiast gdy przyjdzie rodzina do powiatu, żeby wynająć lokal pod jedyną w mieście knajpę, to dostanie kredyt na 50%, czynsz za 5 tysięcy i kontrolę podatkową wraz z sanepidem, trzy razy w miesiącu. Dzięki temu mamy internacjonalizm i nie jest przypadkiem, że Polacy w tym syfie jeszcze nakręcają jakieś PKB, bo Polacy ponad pół wieku w tym gównie uczyli się pływać. Gdyby ich z tego gówna wyjąć, po raz pierwszy wyrocznia o odganianiu Europy spełniłaby się i to w 10, nie w 20 lat. Niestety w Polsce sprzedaje się kolejne internacjonalistyczne ideologie, a nie “gospodarczy patriotyzm, który pono taki właśnie ma być, jeśli chodzi o cały patriotyzm. W wymienionych krajach rżnie się biedotę humanitarnie, a wszystkie nakłady idą na rozwój rynków narodowych, a nie na jakieś pieprzenie o kołchozie europejskim i to w takim naiwnym wydaniu, że Niemiecki podatni sponsoruje polską autostradę, a nie niemieckie banki, firmy usługowe, producentów sprzętu, które za grosze, w dodatku nie swoje, kupują nowe rynki zbytu. Dlatego zachód tak kocha Polskę w wydaniu “europejskim”, tak kocha filozofów, myślicieli, ekonomistów i artystów europejskich, bo oni gwarantują, że jeden z większych krajów w Europie nigdy nie wyrośnie na realną konkurencję dla wielkich, ani nawet średnich. Z tego korzystają naukowcy w gatunku Balcerowicza – patrzcie ten człowiek na zachodzie ma szacunek, a u nas jak zwykle jad i plucie na autorytety. Talmud w czystej postaci.

      • Co miałam na myśli
        1. Parcie na władzę i przekręty wyborcze są wszędzie, takie jak u nas i jeszcze lepsze
        2. Kradzież i łupienie poddanych, jeśli coś nie powstrzyma, jest wszędzie
        3. U nas brakuje samoorganizowania i wzajemnego wsparcia dla obrony obywateli
        4. Brakuje wiedzy, co może wyniknąć z decyzji i posunięć rządu.
        5. O pozostawieniu nadwyżki w kieszeniach pracujących, to podobnie jak Chlor uważam, że są kraje, gdzie jest lepiej.
        6. Pozostaję przy tym: “nie da się zrobić żadnej reformy, żeby było bezboleśnie dla szerokiego ogółu”
        7. I tym: “uważać, komu powierza się rządy krajem, bo (…..) plebs za wszystko i tak zapłaci”

        Umiejętność pływania w tym gównie jest bardzo cenna i powinna być przekazywana z pokolenia na pokolenie, bo zedrzeć potrafią wszystko z każdego, a humanitarnie zdarte pieniądze nieraz wędrują do prywatnej kieszeni, co za kilka godzin pewnie potwierdzą nasi Amerykanie.

        • zacisk
          W sumie bardzo podobnie myślę, ale rożne niuanse nie dają mi spokoju.
          Np: “nie da się zrobić żadnej reformy, żeby było bezboleśnie dla szerokiego ogółu”. Generalnie 99% prawdy, ale zauważ, że jeśli ktoś mi podkrada 30% pensji, a później przestanie, to poprawę dobrobytu otrzymuję natychmiast, i to bez żadnego bólu, zaciskania pasa i dodatkowego wysiłku.
          Trochę daliśmy sobie wmówić że poprawa zawsze wymaga wstępnego pogorszenia, a reforma najpierw ma zwiększyć biedę, po czym jakoś ją zmniejszyć.
          Jak ma być gorzej, to po kiego reformować?
          Ile trzeba tyrać by kraj był bogaty?
          Można jakoś to oszacować.
          Zwykły, mało zdolny biznesmen aby w latach 80/90 stać się bogaczem potrzebował średnio 10 lat startując z poziomu nędznego pracownika budżetówki.
          Przyjmując że kraje są duże i powolne, to powiedzmy 20 lat trzeba aby z Polski zrobić Kanadę, dłużej raczej nie.
          Choćby taka Finlandia od pastwiska owiec do kraju wypasionego doszła w 20 lat niczego sobie nie zaciskając, a płynnie poprawiając.
          Czyli jakoś się da.
          Natomiast w Polsce mało że 30 lat stoimy w miejscu, to jeszcze ze dwa pokolenia zaciskaczy pasów są przez władzę wymagane.

          • prof Balcerowicz i prezydent Komorowski są pierwsi w zaciskaniu
            naszego pasa, pytanie czy zmianie ulegnie również emerytura Prezydenckai czemu do tej pory Balcerowicz nie zrobił żeby sciąć 50% koszty uzyskania przychodu?

      • Sama prawda i tylko prawda
        z małą korektą – Balcerowicz jest w Polsce NIKIM. Obwoźnym symbolem, coś jak Bolek Wałęsa albo Żółw Mazowiecki. Miarą jego zerowych wpływów politycznych była zerowa reakcja na jego krzykliwe konferencje dotyczące zadłużenia ,,naszego państwa”.

    • NIGDZIE Lukrecjo nie znajdziesz typowego
      dla nadwislańskiej krainy – dziadostwa. Ani złodziejstwa i zaprzaństwa. Powiem tylko : dziesiąty kwietnia. I nic więcej.
      Co się zaś tyczy codziennego życia szarego człowieka, to jest milion powodów, z powodu których nie wrócą tutaj nigdy – ani solano, ani Jacek, ani faxe, ani sese.
      I zapewniam Ciebie Lukrecjo, że kwestia pieniędzy nie jest tu najważniejsza.