Reklama

Leśny dziadek, Grzegorz Lato odpadł z leśnego domku, nie będzie startował w wyborach na szefa PZPN i tym bardziej to bolesne, że najprawdopodobniej nie udało mu się nawet zebrać 15 głosów baronów. W tej sytuacji faworytami na tron leśnych dziadków okrzyczano Zbigniewa Bońka, znanego adoratora Sportfive, czytaj ebsbeka Andrzeja Placzyńskiego i posła PO Romana Koseckiego, adoratora państwa, które nieustannie zdaje egzamin. Na fali radości związanej ze słuszna degradacją Laty, chciałbym tylko sceptycznie przypomnieć, że takich euforii przeżyliśmy już kilka i zawsze kończyły się kacem. Pytanie jest proste, a właściwie pytania są dwa, bo jedno jest formalne. Co się zmieniło w strukturze decyzyjnej PZPN? Tam się znaleźli nowi ludzie, szlachetni, rozsądni, inteligentni, pasjonaci piłki? Otóż nie, Boniek i Kosecki są faworytami tego samego esbeckiego grona "działaczy", a skoro tak to warto zadać drugie pytanie. Nie sadzę, żeby Grzesio Lato nie był w stanie obiecać dużo i wszystkiego, inaczej wyborów w PZPN się nie wygrywa. Pytanie. Ile i czego musieli esbeckiej czeredzie obiecać Boniek z Koseckim, że stali się faworytami czeredy? Odpowiedzi nie udzielam, ja tylko pytam.

Reklama

2 KOMENTARZE