Reklama

Raport tzw. komisji Millera słusznie został przetłumaczony na angielski i rosyjski. Szczególnie to pierwsze tłumaczenie, może okazać się brzemienne w skutki – jak najbardziej pozytywne !!


Raport tzw. komisji Millera słusznie został przetłumaczony na angielski i rosyjski. Szczególnie to pierwsze tłumaczenie, może okazać się brzemienne w skutki – jak najbardziej pozytywne !!

Reklama

Jednym z najbardziej spektakularnych faktów, jakie ustaliła komisja, a o którym ochoczo poinformowaliśmy “Świat”, jest stwierdzenie, że tylko jeden z członków załogi dysponował niezbędnymi “papierami” do odbycia takiego lotu. Co to oznacza dla krajów, które potencjalnie zechcą odwiedzać nasi premierzy, ministrowie prezydenci, parlamentarzyści ?

Nic innego, jak potencjalne zagrożenie dla ich lotnisk, miast – przecież “przestrzeganie” polskich procedur, może zaowocować tym, że jak będzie trzeba, to do załogi się dokoptuje konserwatora z Okęcia, który moze się poszczycić jedynym znanym mu “nalotem” – nawet imponującym – tylko szkoda, że na zębach.

W związku z tym kraje te niewątpliwie zamkną swoje lotniska przed jakimikolwiek delegacjami “rządowo -parlamentarno-prezydenckimi” !! Pozostanie kolej i …statki. Same korzyści.

Po pierwsze, nie trzeba kupować nowych samolotów. Tandetny pomysł PJN, jakoby to miało coś zmienić jest naiwny w samych założeniach. W rękach 36 pułku, nawet Air Force One, nie powinien czuć się bezpiecznie. I nie winię za to pilotów, tylko WSZELKICH polityków, którzy do tego doprowadzili.

Po drugie, podróż pociągiem i statkiem zajmuje znacznie więcej czasu -co jest błogosławieństwem dla Ojczyzny. Im dłużej pajace i darmozjady będą się “trzymać” z dala od kraju, tym lepiej dla wszystkich.

Marzy mi się zaproszenie od Nowej Zelandii – dla rządu, kancelarii prezydenta, całego parlamentu i na dodatek tak ze 100 dziennikarzy, zarówno tych “mainstreamowych” jak i “uciemiężonych”.
Rejs w dwie strony mógłby potrwać z 2 miesiące, co daje NAM szansę pożycia przez chwilę w normalnym kraju.

Reklama