Reklama

Działo się to na Dalekim Wschodzie, dawno temu – za panowania cesarza Xiao Pu, zwanego Kuzynem Niebios, syna cesarzowej Miao Fu, znanej także jako Nefrytowa Kotka, i wnuka cesarza Lu – Księżyca N

Działo się to na Dalekim Wschodzie, dawno temu – za panowania cesarza Xiao Pu, zwanego Kuzynem Niebios, syna cesarzowej Miao Fu, znanej także jako Nefrytowa Kotka, i wnuka cesarza Lu – Księżyca Nad Rzeką Kiang.

Reklama

Pewnego słonecznego poranka, okraszonego jednakże delikatnym, jedwabistym wiatrem, który wiał dzięki wstawiennictwu Smoka P’hao, udobruchanego modłami poprzedniego wieczoru, na dwór Kuzyna Niebios – niech okaże się godny swoich Znakomitych i Szanownych Cesarskich Przodków – zawitało dwóch cudzoziemców. Byli to długonosi, wysocy ludzie, niezawodnie pochodzący z Zachodnich Prowincji; ich suknie i buty nosiły znaki dalekiej podróży, dlatego szambelan Sun Pan, zanim jeszcze wysłuchał ich prośby o audiencję u Kuzyna Niebios – niech w jego ogrodach zawsze kwitną wonne różane krzewy – klasnął trzykrotnie w dłonie.

Na ten znak do biura szambelana wpadli służący, porwali zdumionych cudzoziemców i na nosowy rozkaz dworzanina ponieśli do dworskich łaźni. Tamże z uszanowaniem zdjęli z nich odzież, wymyli do czysta i namaścili wonnym olejkiem pośledniej jakości, którego jednakże cesarska tłocznia dostarczała bez dodatkowych kosztów. Zatrzymali się z zakłopotaniem przy zadziwiająco krótkich fryzurach przybyszów – wszak szambelan wyraźnie nakazał utrefić ich warkocze, a tych… nie było. Zaś krótkie włosy oznaczały ludzi z gminu, których przecież tak doświadczony dworski praktyk jak Sun Pan nie dopuściłby przed oblicze Kuzyna Niebios – niech jego warkocz sięga zawsze jego kostek.

Kiedy wszystko to się już dokonało, a cudzoziemcy, poniekąd oszołomieni tempem i jakością usług, jak również jedwabnymi zwojami, w liczbie dwudziestu jeden, które musieli wypełnić równymi rządkami pisma Ai, by uzyskać audiencję – doszli do siebie, Sun Pan wskazał im dwornym gestem lektyki, które też zaraz po zajęciu miejsc bosonodzy kulisi ponieśli ku Zalecanemu Miastu. Lektyki dostarczyły gości i szambelana tylko przed Siódmą Bramę – dalej musieli iść pieszo. Szli zatem, mijając cesarskie ogrody i stawy, z których tresowane karpie Ku zawodziły tęskne melodie, sale biesiadne i kuchnie, haremy i biblioteki, urzędy i stajnie, zbrojownie i place ćwiczeń, na których wojownicy w błyszczących zbrojach wznosili okrzyki ku chwale Kuzyna Niebios, Xiao Pu – niech jego wrogowie uciekną ze wstydem i nie noszą swych nędznych głów na karkach po tej stronie Wielkiego Muru.

Wojownicy ci, ich uzbrojenie i sprawność, byli widomym znakiem, że niczego się tu nie ukrywa przed gośćmi, którzy i to mieli wiedzieć, że ani Cesarz, ani jego Generałowie nie traktują ich jak szpiegów, a gdyby nawet, to czymże byli oni i ich małe, skłócone kraiki w Zachodnich Prowincjach wobec potęgi Państwa Środka? Zaufanie, gościnność i lekceważenie zarazem – to mieli odczuć goście, i takie posłanie z wizyty zanieść do swych domów i władców, jeżeli przeżyją podróż powrotną.

Orszak, do którego dołączali coraz to nowi dworzanie, damy dworu i równie ciekawi gości eunuchowie, minął już wszystkie kręgi Zalecanego Miasta i zdążał w kierunku Średniej Sali Audiencji. Szambelan Sun Pan zatrzymał ich władczym gestem przed wartownikami z cesarskiej gwardii, zwanej od koloru zdobień przy zbrojach Jadeitowymi Tygrysami, rozwinął dwa pierwsze zwoje i wysokim, przenikliwym tonem odczytał ich treść. Rozstąpili się wojownicy i orszak wpłynął do sali, gdzie na dziewięciu marmurowych stopniach podwyższenia, symbolizujących dziewięć Krain Państwa Celu stał rzeźbiony w szlachetnym drzewie Ping tron, na którym zasiadał, oparłszy dłonie na głowach drewnianych żółwi, Cesarz Xiao Pu, Kuzyn Niebios – niech jego panowanie będzie długie i owocne.

Wystąpił tedy starszy i bardziej doświadczony z gości, klęknął przed cesarskim tronem, złożył przewidzianą protokołem ilość ukłonów i jął mówić. Zanim jednak wypowiedział pierwsze zdanie do końca, zbliżył się doń mistrz ceremonii, sędziwy Ja Cie i uderzył go delikatnie mahoniową laską ze złotymi okuciami na znak, że to jego ustami będzie przemawiał gość do uszu Kuzyna Niebios – niech zawsze słyszy on głos swoich pokornych poddanych, sławiących władzę Cesarza. Ku mistrzowi zatem skierował wzrok i głos starszy z gości, a Ja Cie wiernie tłumaczył jego słowa. Brzmiały one następująco:

– Cesarzowi Xiao Pu, Kuzynowi Niebios, dziedzicowi dynastii Ulung, czołobitne pozdrowienie śle Mistrz Wilhelm Durlach z Neupolsheim pod Getyngą, właściciel i naczelny dyrektor firmy Durlach i Synowie. Doszło do uszu Mistrza Wilhelma, że Państwo Celu liczy sobie tysiąc tysięcy tysięcy mieszkańców, a wszyscy oni ze swojej codziennej miseczki ryżu nabierają posiłek do ust za pomocą drewnianych pałeczek. Mistrz Wilhelm wzywa Cię, o Panie i Władco, byś ukrócił ten proceder i w Swej mądrości wskazał Swoim poddanym właściwą drogę. A tą jest, jak wiadomo, spożywanie posiłku za pomocą łyżki, widelca i noża, zwanych zbiorczo sztućcami.

– Te właśnie najwyższej jakości sztućce (tu gość przyciągnął przyniesiony przez kulisów okuty podróżny kufer, otworzył go i przekazał z ukłonem na ręce zdumionego ochmistrza Ba Donga grawerowane pudełko, w którym na safianowej podkładce leżały srebrne: łyżka, nóż i widelec) przesyła Ci w darze Mistrz Wilhelm, zwracając się z pokorną prośbą, byś zakupił dla całego swego dworu niezbędną ilość kompletów. Do prośby tej dołącza Mistrz Wilhelm jeszcze jedną, a to taką, byś w Swej łaskawości zezwolił, Panie i Władco, na sprzedaż sztućców dla swych poddanych. Rzekłem, a teraz cierpliwie oczekiwać będę na pełną rozwagi odpowiedź Krynicy Mądrości.

Cesarz ruchem brwi nakazał ochmistrzowi, by ten zbliżył się i podał mu pudło. Wyjął z niego sztućce i przez chwilę bawił się nimi, sycąc oczy egzotycznymi kształtami. Zanim wszakże powiedział cokolwiek, czy to aprobująco, czy też z dezaprobatą, zza szeregu dworzan wyłoniła się postać w prostej, żółtej szacie. Był to mędrzec Laj Kou Ning, od lat już służący Cesarzowi radą i posiadający ten przywilej, by działać i mówić w obecności Majestatu Kuzyna Niebios – niech posłuszne mu będą wszystkie żywioły, Ziemia, Niebo, Woda i Ogień. Laj Kou Ning bez słowa skłonił się przed Cesarzem, wyciągnął dłoń i chwycił pałeczki z kości słoniowej, którymi Cesarz zaledwie dwie su wcześniej raczył spożywać śniadanie. Wstrzymali oddech dworzanie na takie świętokradztwo, ale Cesarz przyzwalająco poruszył małym palcem lewej dłoni, więc nikt nie śmiał pisnąć ani słowa.

Zaś Laj Kou Ning, nadal milcząc, uchwycił czarkę z herbatą i za pomocą pałeczek ułożył na jej dnie herbaciane listki w inicjały cesarskie.

Za czym strząsnął herbaciane krople z pałeczek, skoczył zadziwiająco żwawo ku jednemu z Jadeitowych Tygrysów i pałeczkami rozbroił go z miecza, sztyletu i wszystkich strzał, nie czyniąc mu zasię żadnej krzywdy.

Za czym tymi-ż pałeczkami wydepilował wnętrze nosa ochmistrza Ba Donga, który aż spuścił głowę ze wstydu, że śmiał pozwolić sobie na taką abnegację w obliczu Cesarza.

Za czym podbiegł ku szalejącemu na złotym łańcuchu cesarskiemu gepardowi i pałeczkami wyciągnął mu z łapy cierń, którego już od tygodnia nie mogli znaleźć najznamienitsi cesarscy opiekunowie dzikich stworzeń.

Za czym zmierzył pałeczkami wszystkie wymiary Cesarza i na ich podstawie sporządził, również za pomocą pałeczek, model nowego letniego pałacu, który kształtami odzwierciedlał proporcje swojego Dostojnego Lokatora, a który cesarscy architekci natychmiast rozpoczęli budować.

Za czym zanurzył końce pałeczek w kałamarzu cesarskiego skryby i na jego przybranych w jedwab plecach napisał epigramat Jue-ju, opiewający wielkość Cesarza tak zgrabnie, że pierwszy spośród dworzan, który obrócił wzrok na dzieło, zemdlał z wrażenia.

Za czym, oczyściwszy pałeczki z wszystkiego, co się podczas tej prezentacji na nich zebrało, Laj Kou Ning bez słowa położył je z powrotem przy cesarskim nakryciu, skłonił się jeszcze raz i wycofał na swoje miejsce z tyłu sali.

Zaś Cesarz Xiao Pu, Kuzyn Niebios – niech strzeże nas przed długonosymi najeźdźcami – przywołał na Swoje Dostojne Oblicze uśmiech i klasnął z zadowoleniem w dłonie, nie żeby wydać polecenie, ale by wyrazić pochwałę dla Laj Kou Ninga. Klaśnięcie to i wyrażona nim pochwała zostały natychmiast zanotowane przez skrybę w Księdze Cesarskich Faworów. A sam Cesarz obrócił się ku gościom i przez usta szanownego Ja Cie dał im odpowiedź:

– Wasze "sztućce" są piękne, ale ich piękno niesie ze sobą jedną wadę: zbytnią specjalizację. Czy widzieliście, co jeden człowiek, prawda, że jeden z najmędrszych, potrafi zdziałać naszymi pałeczkami? Zanieście swojemu panu, Mistrzowi Wilhelmowi, moje pozdrowienia i przekażcie mu, by wymyślił coś prostszego i zarazem bardziej uniwersalnego, co dorównuje prostotą i mnogością zastosowań naszym pałeczkom. A kiedy to wymyśli, wróćcie tu i zadziwcie mnie tak, jak zadziwił mnie Laj Kou Ning.

Na tym zakończyła się audiencja. Goście z nosami na kwintę opuścili cesarski pałac, stolicę, a po dłuższej podróży również i Państwo Celu – i już więcej się w nim nie pojawili. Zaś po ich wyjściu szambelan Sun Pan, który był świadkiem tego wszystkiego, został ponownie wezwany przed Cesarskie Oblicze. Cesarz, Kuzyn Niebios – niech jego mądrość sławna będzie na całym świecie, od skorupy olbrzymiego żółwia, podtrzymującego cztery słonie, aż po zwieńczenie firmamentu – przemówił do niego bezpośrednio, jako do zaufanego dworzanina:

– Dobrze się sprawiłeś, Sun Pan. Wykonałeś wszystkie moje polecenia. Aliści spójrz na Laj Kou Ninga – on nie otrzymał żadnych poleceń, nie wypowiedział ani jednego słowa, a zrobił to, czego od niego oczekiwałem. Jako mój wierny sługa, otrzymujesz awans, a twoje pobory wynosić będą od dziś o dwanaście juanów więcej. Ale następnym razem naucz się od Laj Kou Ninga, jak skutecznie spławiać takich domokrążców!

_____________

Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net i na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

Reklama

36 KOMENTARZE