Reklama

Kaczyński, które było towarzyską sensacją. Tak się porobiło, że wszystkie oczy kamer i uszy radiostacji skupiły się na fakcie. Rzadkie zjawisko w mediach, media skupione na fakcie, media z faktami w nazwie to raczej norma, ale media o faktach ? cuda. Spokojnie nic nowego tak naprawdę się nie zdarzyło, media skupiły się na fakcie, ale jakim?

Media skupiły się na fakcie, że Kaczyński spotkał się z Tuskiem, na fakcie samym w sobie się skupiły. Nie żeby z tego spotkania coś wyszło, czy się wyniosło, faktem jest, że się spotkali i to był najważniejsz

Kaczyński, które było towarzyską sensacją. Tak się porobiło, że wszystkie oczy kamer i uszy radiostacji skupiły się na fakcie. Rzadkie zjawisko w mediach, media skupione na fakcie, media z faktami w nazwie to raczej norma, ale media o faktach ? cuda. Spokojnie nic nowego tak naprawdę się nie zdarzyło, media skupiły się na fakcie, ale jakim?

Media skupiły się na fakcie, że Kaczyński spotkał się z Tuskiem, na fakcie samym w sobie się skupiły. Nie żeby z tego spotkania coś wyszło, czy się wyniosło, faktem jest, że się spotkali i to był najważniejszy fakt dla mediów. Taki mamy układ sceny politycznej, że dwie partie dominują medialne fakty, choćby gdzieś tam, nie daj Bóg poza Warszawą rodziła się partia co się zowie, media odtrąbią, że Tuskowi spuchła kostka, a Kaczyńskiemu powiększyła się brodawka.

Jaki to fakt, takie spotkanie samo w sobie? Faktem jest, że z tego spotkania nic nie wynika, czyli tak naprawdę i wbrew wczesnemu podnieceniu, media nie zajęły się faktem, media zajęły się sensacją. Matko Boska Tusk się spotkał z Kaczyńskim, wojna będzie, przed wojną też się spotkali. Nie wiem po co z sensacji na siłę robić fakty, nie moja sprawa, media są dla mnie dostarczycielem informacji, komentarze praktycznie mnie nie interesują. Również komentarze po spotkaniu nic nowego nie wnoszą. A i owszem było udawanie miło jak na relacje obu Panów, ale czy to jest godne uwagi. Dwie gadające głowy spotkały się w sprawie kryzysu jaki mamy lub nam grozi, bo i w tej materii głowy się nie dogadały i z tego spotkania wynikła sensacja samego spotkania.

Reklama

Trochę ubóstwem daje, biedą zionie. Po co organizować takie spotkania w kategorii gospodarka? Takie spotkanie powinno mieć z urzędu nadaną kategorię towarzyską. Tak jak Radek zdradzał Dodę, tak w następnej szpalcie Tusk powinien się spotykać z Kaczyńskim. Nagłówków mam parę na podorędziu, służę pomocą, dla przykładu podam jeden: ?Kaczyński spotkał się z Tuskiem?. Słucham? Mało atrakcyjny tytuł? No jak to, przecież sensacją jest właśnie to, co jest zawarte w tytule, a ponieważ w tytule zawarte są nazwiska, to i sensacja jest towarzyska. Słowo fakt umarło, a tak Bogiem i prawdą to i sensacja marna. Nie wiem jak telewidzów i słuchaczy, ale mnie takie sensacje nie elektryzują. Obejrzałem konferencje po sensacji i jedyne co się okazało, to kolejna sensacja bez faktów. Sensacją okazał się ton wypowiedzi obu Panów, ton pomijający wszelkie złośliwości i wojny konstytucyjne.

Tyle sensacji i faktów medialnych. Zastanawiam się, czy uda się cokolwiek istotnego wygrzebać z tego spotkania i wydaje mi się, że tak. Konkretem jest brak złudzeń. Ci dwaj Panowie mogą się dogadać w dwóch sprawach: jak dokopać trzeciemu lub/i kiedy się umówić na kolejne sensacyjne spotkanie, żeby znów zająć przestrzeń medialną i polityczną. Co do reszty uzgodnień takie jak kryzysy i inne duperele, Panowie mogą jedynie pozorować troskę o duperele i udawać, że te spotkania naprawdę temu służą. I w zasadzie to wszystko, co można powiedzieć o sensacyjnym fakcie. Z kryzysem i innymi sprawami będziemy jak zwykle radzić sobie sami i jak zwykle walcząc z oporem materii, nie tylko kryzysowej, ale i medialnej i pseudo politycznej. Myślę, że jedyny pożytkiem z takich spektakli jest odporność wyborców. Wyborców już się uodpornili na jałowość, dla wyborcy to, że Kaczyńskie nie wspomniał o układzie, a Tusk o miłości, nie jest żadną atrakcją. Wyborca śpi jak mops, bo znudzony jak mops.

W takich realiach przyrody odśpiewam raz jeszcze pieśń wyzbytą złudzeń. Nie ma przy tej ordynacji, strukturze politycznej i medialnej miejsca dla nowej formacji. Musiałby się stać cud i geniusz się narodzić, aby się przez ten ?układ? przebić. Mamy polityczną telenowelę, bohaterowie są znani, skłócone rodziny również i tak co dzień te same twarze powtarzają te same miałkie frazy. A gdyby nawet zamienić spotkanie nazwiskami, z Kaczyńskiego na Napieralskiego, to stryjek uzyskałby w wyniku takiej przemiany materii kijek. Jak już ma być nudno i standardowo, to niech chociaż bohaterowie będą ci sami i tak samo zmęczeni. Przyjdą lepsze czasy, kiedy się bohaterowie zatłuką sensacjami na śmierć, wtedy powstanie w Polsce nowa siła polityczna, kiedy media uznają, że zapasy Kaczyńskich z Tuskiem, to już nudne i nikt tego na ostatnią stronę nie chce.

Reklama

11 KOMENTARZE

  1. pytanie:
    a czy kiedys wyborca nie byl sam? No, moze w 1989 przy wyborach decydujacych o zmianie systemu mielismy to zludzenie, ale poza tym? Caly czas wyborca jest sam i musi sie z tym pogodzic. Chodzi o to, zeby byl sam w milym towarzystwie. Ja osobiscie nie mam ochoty byc sama z bracmi Kaczynskimi. Jesli juz, to wole z Tuskiem, choc wolalabym z Balcerowiczem i Geremkiem… Z Balcerowiczem od spraw ekonomicznych, podejmujacym wszelkie decyzje i Geremkiem, reprezentujacym nas gdzie sie da… Niestety Geremek juz odszedl, a Balcerowicz ma juz dosc. Kaczynscy, w odwecie chyba wepchali nam Skrzypka i to jezy wlosy ze strachu na glowie, a nie wiedziec czemu nie da sie odkrecic. Dlatego mamy co mamy i cieszmy sie ze to Tusk a nie Kaczynscy i glosno krzyczmy, czego sobie nie zyczymy, bo on nawet opinii publicznej sie przysluchuje, albo dobrze udaje, ze to robi, odwrotnie od braci Kaczynskich, ktorzy sluchaja tylko siebie nawzajem.
    Jedyne o co mam zal do Tuska, to to, ze on jest za miekki, wolalabym, zeby byl mniej uprzejmy (wobec blizniakow) a bardziej skuteczny w dotrzymaniu wlasnych obietnic, wiadomo, ze nie wszystkich.

  2. pytanie:
    a czy kiedys wyborca nie byl sam? No, moze w 1989 przy wyborach decydujacych o zmianie systemu mielismy to zludzenie, ale poza tym? Caly czas wyborca jest sam i musi sie z tym pogodzic. Chodzi o to, zeby byl sam w milym towarzystwie. Ja osobiscie nie mam ochoty byc sama z bracmi Kaczynskimi. Jesli juz, to wole z Tuskiem, choc wolalabym z Balcerowiczem i Geremkiem… Z Balcerowiczem od spraw ekonomicznych, podejmujacym wszelkie decyzje i Geremkiem, reprezentujacym nas gdzie sie da… Niestety Geremek juz odszedl, a Balcerowicz ma juz dosc. Kaczynscy, w odwecie chyba wepchali nam Skrzypka i to jezy wlosy ze strachu na glowie, a nie wiedziec czemu nie da sie odkrecic. Dlatego mamy co mamy i cieszmy sie ze to Tusk a nie Kaczynscy i glosno krzyczmy, czego sobie nie zyczymy, bo on nawet opinii publicznej sie przysluchuje, albo dobrze udaje, ze to robi, odwrotnie od braci Kaczynskich, ktorzy sluchaja tylko siebie nawzajem.
    Jedyne o co mam zal do Tuska, to to, ze on jest za miekki, wolalabym, zeby byl mniej uprzejmy (wobec blizniakow) a bardziej skuteczny w dotrzymaniu wlasnych obietnic, wiadomo, ze nie wszystkich.

  3. Azrael, Okowita i MK…
    …czyli nasza noga lewa, noga prawa i…. centrum, praktycznie w tym samym czasie, publikuja 3 teksty o tej samej (w przyblizeniu) wymowie – PO nie jest nic lepsza od PiS, bo:

    1) (Azrael) – http://www.kontrowersje.net/node/629 – bo Tusk rozmawia z Kaczynskimi (tani handelek), a nie dogadal sie z Napieralskim, przynajmniej taktycznie (to juz nie bylby tani handelek…);

    2) (Okowita) – http://www.kontrowersje.net/node/634 – bo Komorowski jest stronniczym marszalkiem (fakt, zwlaszcza na tle Jurka i potem Dorna…), a Tusk ma zapedy dyktatorskie (fakt, zwlaszcza na tle Yaro…);

    3) (MK) – powyzej – bo (a) Tusk probuje rozmawiac z PiS i jeszcze… bo (b) jednak nie dogadal sie z PiS na tyle, zeby nazajutrz zmienic Konstytucje, oglosic Narodowy Program Przebudowy Wszystkiego i w tym celu zwolac Kongres Zjednoczeniowy POPiS…

    Za wszystkimi tymi wypowiedziami latwo dostrzec te sama, dosc infantylna frustracje, ze w polityce nie dzieje sie “calkiem po mysli” tego, tamtego i owego komentatora.

    Stary syndrom Grodka Jagiellonskiego – wladza musi zebrac po glowie i za to, ze jedzie po bandzie, i za to, ze probuje po niej nie jechac.
    Syndrom tutaj przykry o tyle, ze jednoczesnie u 3 ludzi, ktorzy, przynajmniej lokalnie, buduja sobie (kazdy z nich) pozycje autorytetow – nie takich, ktorzy zawsze maja racje, ale takich, ktorzy z reguly maja do powiedzenia cos, nad czym warto sie zastanowic.

    Panowie, skupcie sie troche nad tym, co piszecie!

    Pozdrawiam

  4. Azrael, Okowita i MK…
    …czyli nasza noga lewa, noga prawa i…. centrum, praktycznie w tym samym czasie, publikuja 3 teksty o tej samej (w przyblizeniu) wymowie – PO nie jest nic lepsza od PiS, bo:

    1) (Azrael) – http://www.kontrowersje.net/node/629 – bo Tusk rozmawia z Kaczynskimi (tani handelek), a nie dogadal sie z Napieralskim, przynajmniej taktycznie (to juz nie bylby tani handelek…);

    2) (Okowita) – http://www.kontrowersje.net/node/634 – bo Komorowski jest stronniczym marszalkiem (fakt, zwlaszcza na tle Jurka i potem Dorna…), a Tusk ma zapedy dyktatorskie (fakt, zwlaszcza na tle Yaro…);

    3) (MK) – powyzej – bo (a) Tusk probuje rozmawiac z PiS i jeszcze… bo (b) jednak nie dogadal sie z PiS na tyle, zeby nazajutrz zmienic Konstytucje, oglosic Narodowy Program Przebudowy Wszystkiego i w tym celu zwolac Kongres Zjednoczeniowy POPiS…

    Za wszystkimi tymi wypowiedziami latwo dostrzec te sama, dosc infantylna frustracje, ze w polityce nie dzieje sie “calkiem po mysli” tego, tamtego i owego komentatora.

    Stary syndrom Grodka Jagiellonskiego – wladza musi zebrac po glowie i za to, ze jedzie po bandzie, i za to, ze probuje po niej nie jechac.
    Syndrom tutaj przykry o tyle, ze jednoczesnie u 3 ludzi, ktorzy, przynajmniej lokalnie, buduja sobie (kazdy z nich) pozycje autorytetow – nie takich, ktorzy zawsze maja racje, ale takich, ktorzy z reguly maja do powiedzenia cos, nad czym warto sie zastanowic.

    Panowie, skupcie sie troche nad tym, co piszecie!

    Pozdrawiam

  5. Zwrot o cale 360°
    Dostrzegam warstwe, o ktorej piszesz.

    Ze mianowicie nasz oglad polityki jest mialki i nieadekwatny, bo determinowany przez media i ich oglad, zwykle mialki i nieadekwatny. A poniewaz jestesmy wyborcami, do tego mialkiego i nieadekwatnego ogladu dostosowuje sie rowniez sama polityka i ona tez staje sie pozorna i mialka zamiast tresciwa i adekwatna.

    W tym samym momencie wszakze oglad polityki przez media, a posrednio i przez nas samych – cudownym sposobem z powrotem staje sie adekwatny.
    Zamiast faktycznego obrazu faktow mamy pozorny obraz pozorow, ergo porzadek logiczny i adekwatnosc zostaly przywrocone, wprawdzie nie na poziomie faktow, a tylko pozorow, ale jednak.

    A my – zatoczywszy takie czy inne kolko poprzez oglad nasz czy naszych mediow, tak czy siak wrocimy do narzekania na mialkosc i bylejakosc samej polityki.
    Bo media sa jakie sa, my jestesmy jacy jestesmy, a ordynacja wyborcza wraz z systemem finansowania partii politycznych jest jaka jest. Nic sie nie zmieni, bo nie ma gdzie i nie ma jak. Amen. Ujemne sprzezenie zwrotne.

    Tak wlasnie – po przejsciu, chocby n-krotnym, tego zamknietego kregu – tym, na co faktycznie tutaj narzekamy, jest polityka, w ktorej cholera nie zakwitaja wielkie wspaniale ruchy z wielkimi wspanialymi wizjami, ktore moga zakrecic kolem historii.

    A ja przepraszam, mnie tam do wielkich wspanialych ruchow z wielkimi wspanialymi wizjami jakos niezbyt pilno.

    Niech mi juz lepiej pod moimi oknami nikt nie maszeruje – pod takim, siakim czy owakim sztandarem i z taka, siaka lub owaka piesnia na ustach.

    Pozdrawiam

  6. Zwrot o cale 360°
    Dostrzegam warstwe, o ktorej piszesz.

    Ze mianowicie nasz oglad polityki jest mialki i nieadekwatny, bo determinowany przez media i ich oglad, zwykle mialki i nieadekwatny. A poniewaz jestesmy wyborcami, do tego mialkiego i nieadekwatnego ogladu dostosowuje sie rowniez sama polityka i ona tez staje sie pozorna i mialka zamiast tresciwa i adekwatna.

    W tym samym momencie wszakze oglad polityki przez media, a posrednio i przez nas samych – cudownym sposobem z powrotem staje sie adekwatny.
    Zamiast faktycznego obrazu faktow mamy pozorny obraz pozorow, ergo porzadek logiczny i adekwatnosc zostaly przywrocone, wprawdzie nie na poziomie faktow, a tylko pozorow, ale jednak.

    A my – zatoczywszy takie czy inne kolko poprzez oglad nasz czy naszych mediow, tak czy siak wrocimy do narzekania na mialkosc i bylejakosc samej polityki.
    Bo media sa jakie sa, my jestesmy jacy jestesmy, a ordynacja wyborcza wraz z systemem finansowania partii politycznych jest jaka jest. Nic sie nie zmieni, bo nie ma gdzie i nie ma jak. Amen. Ujemne sprzezenie zwrotne.

    Tak wlasnie – po przejsciu, chocby n-krotnym, tego zamknietego kregu – tym, na co faktycznie tutaj narzekamy, jest polityka, w ktorej cholera nie zakwitaja wielkie wspaniale ruchy z wielkimi wspanialymi wizjami, ktore moga zakrecic kolem historii.

    A ja przepraszam, mnie tam do wielkich wspanialych ruchow z wielkimi wspanialymi wizjami jakos niezbyt pilno.

    Niech mi juz lepiej pod moimi oknami nikt nie maszeruje – pod takim, siakim czy owakim sztandarem i z taka, siaka lub owaka piesnia na ustach.

    Pozdrawiam

  7. Zwrot o cale 360°
    Dostrzegam warstwe, o ktorej piszesz.

    Ze mianowicie nasz oglad polityki jest mialki i nieadekwatny, bo determinowany przez media i ich oglad, zwykle mialki i nieadekwatny. A poniewaz jestesmy wyborcami, do tego mialkiego i nieadekwatnego ogladu dostosowuje sie rowniez sama polityka i ona tez staje sie pozorna i mialka zamiast tresciwa i adekwatna.

    W tym samym momencie wszakze oglad polityki przez media, a posrednio i przez nas samych – cudownym sposobem z powrotem staje sie adekwatny.
    Zamiast faktycznego obrazu faktow mamy pozorny obraz pozorow, ergo porzadek logiczny i adekwatnosc zostaly przywrocone, wprawdzie nie na poziomie faktow, a tylko pozorow, ale jednak.

    A my – zatoczywszy takie czy inne kolko poprzez oglad nasz czy naszych mediow, tak czy siak wrocimy do narzekania na mialkosc i bylejakosc samej polityki.
    Bo media sa jakie sa, my jestesmy jacy jestesmy, a ordynacja wyborcza wraz z systemem finansowania partii politycznych jest jaka jest. Nic sie nie zmieni, bo nie ma gdzie i nie ma jak. Amen. Ujemne sprzezenie zwrotne.

    Tak wlasnie – po przejsciu, chocby n-krotnym, tego zamknietego kregu – tym, na co faktycznie tutaj narzekamy, jest polityka, w ktorej cholera nie zakwitaja wielkie wspaniale ruchy z wielkimi wspanialymi wizjami, ktore moga zakrecic kolem historii.

    A ja przepraszam, mnie tam do wielkich wspanialych ruchow z wielkimi wspanialymi wizjami jakos niezbyt pilno.

    Niech mi juz lepiej pod moimi oknami nikt nie maszeruje – pod takim, siakim czy owakim sztandarem i z taka, siaka lub owaka piesnia na ustach.

    Pozdrawiam