Reklama

Od czasu przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość w roku 2005, dyskusja na temat zmian w Konstytucji RP, uchwalonej w kwietniu 1997 roku ,jest praktycznie stale w obiegu politycznym.

Od czasu przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość w roku 2005, dyskusja na temat zmian w Konstytucji RP, uchwalonej w kwietniu 1997 roku ,jest praktycznie stale w obiegu politycznym. Jarosław Kaczyński miał już, zanim przejął ster rządów, zarysy nowej ustawy zasadniczej nie tylko w głowie, ale również w gotowym projekcie. Na szczęście, jak się okazało, nie doszło do koalicji z Platformą Obywatelską i szef PiS musiał się zająć utrzymaniem i umacnianiem swej władzy, i nie miał czasu na grzebanie w podstawach prawa państwa.

Można generalnie napisać, że genezą nowego spojrzenia na polską konstytucję jest głęboko zakorzeniona w myśli politycznej Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości teza, że dla Polski najlepszym (i według nich najbardziej naturalnym) układem, jest system dwupartyjny, z silną władzą prezydencką. Jeszcze w czasach, kiedy Lech Kaczyński nie był prezydentem, stanowisko Jarosława Kaczyńskiego było inne – stawiał on na silną władzę wykonawczą w ramach rządu. Również Donald Tusk, którego credo polityczne zawierało raczej chęć decentralizacji władzy i wzrostu samorządności państwa – z chwilą, kiedy możliwość objęcia schedy po Lechu Kaczyńskim staje się realna – zmienia swe nastawienie do tego problemu. Nie muszę dodawać, że tego rodzaju spojrzenie na scenę polityczną nie wypełnia całkowicie woli i dążeń społecznych.

Reklama

Obie partie jednak podświadomie, a może świadomie, dążą do tego, aby regulacje prawne doprowadziły do tego, aby to de facto przy sterze rządów pozostała jedna partia, a druga pełniła rolę opozycji. Oczywiście – opozycji permanentnej. W tego rodzaju układzie nie ma miejsca dla innych poważnych sił politycznych, w tym lewicy, a stanowisko prezydenta zmieniłoby swój statusu z urzędu państwa – na urząd partyjny. Obie partie jednak pozostają w obecnej chwili w permanentnym klinczu politycznym, i nie są wstanie zbudować wspólnego projektu (powiedzmy – mapy drogowej) dojścia do takich rozwiązań. Co jakiś czas pojawiają się wycinkowe hasła zmian w konstytucji – a to o władzy wykonawczej, a to o zapisach konkretnych spraw politycznych, typu dezubekizacja, czy wyjątkowa rola IPN – ale żadna partia nie ma zbiorczego projektu nowej ustawy.

Paradoksalnie – największą siłą realnego oddziaływania politycznego na państwo w obecnej sytuacji jest prezydenckie weto. Prezydent nie musi go nawet stosować – wystarczy, że obie partie wiedzą, że takie rozwiązanie może być przez jedną, lub drugą partię wykorzystane. I jest traktowane w sposób instrumentalny, dla zaakcentowania swojej woli działań politycznych, czy administracyjnych, lub jej braku. Rząd koalicyjny w ten sposób czuje się sparaliżowany, bo wie, że zwycięstwo w Sejmie może został zniweczone wetem prezydenckim, natomiast pisowska opozycja traktuje narzędzie prezydenckie jako element swojej strategii – czyli powrotu do władzy (nie mówiąc o reelekcji Lecha Kaczyńskiego.

Powszechnie panuje opinia, że polska konstytucja jest zła, ponieważ dzieli nieproporcjonalnie i niekonsekwentnie władzę wykonawczą, pomiędzy urząd prezydencki i rząd. Szczególnie widać to na przykładzie polityki zagranicznej, gdzie konflikt pomiędzy artykułami 133 i 146 stał się powodem już wielu napięć politycznych. Konstytucjonaliści nie są wstanie jasno określić, jakie są tak naprawdę uprawnienia prezydenta w prowadzeniu polityki zagranicznej państwa. Tym bardziej, że Konstytucja RP i prawo wyborcze daje obu jednostkom władzy silną legitymację społeczną.

Jednak wszyscy dyskutanci (ci dążący do zmiany Konstytucji RP) zapominają o innych wartościach.

Konstytucja roku 1997, jest wynikiem szeroko rozumianego kompromisu społecznego i pomimo, że w momencie jej uchwalenia była ostro negowana przez niektóre środowiska ? choćby związane z silną wówczas jeszcze ?Solidarnością? pod przewodnictwem Mariana Krzaklewskiego ? była przestrzegana przez wszystkie dotychczasowe rządy.

Do wartości tej Konstytucji, oprócz jej preambuły, autorstwa Tadeusza Mazowieckiego, należą;

– zapis o dobru wspólnym, jakim jest Rzeczpospolita, która ma być troską wszystkich Polaków. To jest fundamentalny zapis, który jest podstawą do jej obrony, przed nieuzasadnionymi zmianami;
– duża ochrona porządku prawnego, poprzez dobre umocowanie takich instytucji, jak Trybunał Konstytucyjny i Rzecznik Praw Obywatelskich. Działania tych dwóch instytucji, szczególnie w ostatnim latach, gdzie nowe rządy starają się tworzyć prawo pod swoje potrzeby ? jest gwarancją demokracji. Konstytucja i urząd TK dobrze chroni pastwo przed bublami legislacyjnymi, takimi jak choćby ustawa lustracyjna z czasów rządów PiS;
– dobre zabezpieczenie prawa do życia od momentu poczęcia aż do śmierci. Działania, inspirowane swego czasu ideologicznie przez marszałka Sejmu, Marka Jurka i działaczy LPR ? były właśnie przykładem działania tylko sferze ideologicznej.

Nie pamięta się, lub nie chce pamiętać, że w konstytucji jest wprowadzony zakaz działania partii totalitarnych, o ideologii komunistycznej, faszystowskiej i nazistowskiej. Nie chce się pamiętać, że zostało to wprowadzone, kiedy na czele Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego stał Aleksander Kwaśniewski?

Obecna Konstytucja jest wynikiem kompromisu społecznego ? jak się okazuje ? trwałego. I każda próba naruszenia tego kompromisu ? to naruszenie wartości demokratycznych.

Przed wyborami w 2005 roku próbowano zakwestionować istnienie III RP. Nie oznaczało to jednak automatycznie zakwestionowanie porządku prawnego, zaczynającego się właśnie na konstytucji. Była to negacja patologii, nepotyzmu, prób politycznego zawłaszczania państwa ? które to zostały wzmocnione i doprowadzone do wielkiego rozkwitu właśnie przez dwa lata działania tak zwanej IV RP. I dopiero teraz, w imię politycznej gry pomiędzy dwiema największymi partiami usiłuje się zanegować dobrą ustawę zasadniczą.

Nikt nie jest związany z III RP emocjonalnie ? za to wszyscy myślący o dobru Polski ? są związani emocjonalnie z Rzeczpospolitą jako ideą. I niekoniecznie uważają, że właśnie ta idea modernizacji i rozwoju Polski wymaga zmiany Konstytucji. Suweren, czyli wyborcy nie głosowali tak gremialnie w październikowych wyborach za nową walką ideologiczną, za zmianą ustawy zasadniczej ? lecz za normalizacją i uspokojeniem sceny politycznej. Społeczeństwo ma dość rozchwiania ideologicznego, walk rozliczeniowych, i szukania jakiś alternatyw dla obecnego porządku konstytucyjnego.Niektórzy twierdzą (w tym na przykład były marszałek Ludwik Dorn), że powstał moment konstytucyjny, który należałoby wykorzystać. Nie oznacza to od razu tego, aby brać się za przewracanie prawa od samej góry. Należy stworzyć najpierw konstrukcje polityczne dla uzdrowienia państwa ? a nie dla samej sztuki politycznej.

Pojawiają się głosy, że najlepszym rozwiązaniem wyjścia z pata politycznego byłaby krótka reforma konstytucyjna, która za jednym zamachem doprowadziłaby do wprowadzenia w Polsce systemu prezydenckiego. Miałoby to zając kilka miesięcy – a zwycięzca wyborów w 2010 roku miałby otwarte ręce do dalszych zmian ustawy zasadniczej. Czyli znów wprowadzenie nowej protezy prawnej – czegoś w rodzaju małej konstytucji.
Polska konstytucja ma lat 11, a tworzona była oficjalnie lat pięć. Komisja konstytucyjna została powołana w kwietniu 1992 roku, a po referendum w maju tego roku – w życie weszła w październiku 1997 roku. Na wynik pracy składało się w sumie 8 projektów konstytucyjnych, w tym nawet projekt kancelarii Lecha Wałęsy. Warto pamiętać, że do tej pory dokonano tylko jednej nowelizacji ustawy zasadniczej, w roku 2006. Teraz natomiast nawołuje się do działań ?partyzanckich?, tylko po to, aby zaspokoić polityczne żądze. Przywoływany temat zmian w konstytucji – lub jej uzupełniania o dodatkowe ustalenia, nie jest podyktowany koniecznością zmiany zakresu działania poszczególnych instytucji państwa – lecz chęcią wprowadzenia takich ustaleń, które mogłyby przynieść szybkie, doraźne sukcesy polityczne.

Dyskusja konstytucyjna powinna się zacząć od określenia fundamentalnych pojęć, dotyczących podstaw stanowienia prawa, ustroju politycznego, roli Sejmu i Senatu, systemu rządów, roli władzy wykonawczej i jej struktury, systemu sądownictwa, praw wyborczych, praw obywatelskich.

Dopiero przeprowadzenie takich pośrednich, długich dyskusji i stworzenie katalogu zagadnień może być podstawą do powołania komisji studialnej nowej Konstytucji.

Azrael

Reklama

15 KOMENTARZE

  1. niekoniecznie …
    Gdyby Kaczyński wykazał się nieco lepszą skutecznością, i nie wygłupił się z rozpisywaniem wcześniejszych wyborów w celu zdominowania Sejmu, pod koniec kadencji zdołałby być może podporządkować sobie także TK i RPO. Na szczęście dla nas, brakło mu do tego i szczęścia i rozumu …

    Przy okazji – jak w rozumieć “dyktatura proletariatu” w terminologii radiomaryjnej ? Mnie wychodzi, że władza maluczkich.

  2. niekoniecznie …
    Gdyby Kaczyński wykazał się nieco lepszą skutecznością, i nie wygłupił się z rozpisywaniem wcześniejszych wyborów w celu zdominowania Sejmu, pod koniec kadencji zdołałby być może podporządkować sobie także TK i RPO. Na szczęście dla nas, brakło mu do tego i szczęścia i rozumu …

    Przy okazji – jak w rozumieć “dyktatura proletariatu” w terminologii radiomaryjnej ? Mnie wychodzi, że władza maluczkich.

  3. niekoniecznie …
    Gdyby Kaczyński wykazał się nieco lepszą skutecznością, i nie wygłupił się z rozpisywaniem wcześniejszych wyborów w celu zdominowania Sejmu, pod koniec kadencji zdołałby być może podporządkować sobie także TK i RPO. Na szczęście dla nas, brakło mu do tego i szczęścia i rozumu …

    Przy okazji – jak w rozumieć “dyktatura proletariatu” w terminologii radiomaryjnej ? Mnie wychodzi, że władza maluczkich.

  4. Nie pozwala zagarnąć pełni władzy…
    To wcale nie jest takie dobre rozwiązanie, bo również nie pozwala tejże władzy WYKONYWAĆ.
    A to juz jest wyjaśnienie, dlaczego żadnej opcji po 1989 roku nie udało się powtórzyć sukcesu wyborczego. Po prostu niemozność przeprowadzenia jakichkolwiek spójnych reform spowodowane sypaniem piasku w tryby przez drugi biegun dwuwładzy (vide Kwaśniewski i druga reforma Balcerowicza, Kaczyński i ustawy PO).
    Inną sprawą jest łamanie prawa w polskim sejmie. Mandat posła i senatora zgodnie z konstytucją ma być wolny. Moim zdaniem to implikuje bezprawność tak szeroko stosowanej u nas dyscypliny klubowej. Mówi się, że JOW spowodowałoby rozdrobnienie klubów poselskich. A co nam dają dwa silne kluby, których członkowie nie pochodzą z wyboru, tylko z awansu patryjnego, a rola wyborcy ogranicza sie do plebiscytu, która partyjka, bo prawdziwych partii w Polsce przecież nie ma, bedzie mniej toksyczna? Od dawna nie wybieramy lepszej partii, tylko tą która optycznie wygląda na mniej szkodliwą…

  5. Nie pozwala zagarnąć pełni władzy…
    To wcale nie jest takie dobre rozwiązanie, bo również nie pozwala tejże władzy WYKONYWAĆ.
    A to juz jest wyjaśnienie, dlaczego żadnej opcji po 1989 roku nie udało się powtórzyć sukcesu wyborczego. Po prostu niemozność przeprowadzenia jakichkolwiek spójnych reform spowodowane sypaniem piasku w tryby przez drugi biegun dwuwładzy (vide Kwaśniewski i druga reforma Balcerowicza, Kaczyński i ustawy PO).
    Inną sprawą jest łamanie prawa w polskim sejmie. Mandat posła i senatora zgodnie z konstytucją ma być wolny. Moim zdaniem to implikuje bezprawność tak szeroko stosowanej u nas dyscypliny klubowej. Mówi się, że JOW spowodowałoby rozdrobnienie klubów poselskich. A co nam dają dwa silne kluby, których członkowie nie pochodzą z wyboru, tylko z awansu patryjnego, a rola wyborcy ogranicza sie do plebiscytu, która partyjka, bo prawdziwych partii w Polsce przecież nie ma, bedzie mniej toksyczna? Od dawna nie wybieramy lepszej partii, tylko tą która optycznie wygląda na mniej szkodliwą…

  6. Nie pozwala zagarnąć pełni władzy…
    To wcale nie jest takie dobre rozwiązanie, bo również nie pozwala tejże władzy WYKONYWAĆ.
    A to juz jest wyjaśnienie, dlaczego żadnej opcji po 1989 roku nie udało się powtórzyć sukcesu wyborczego. Po prostu niemozność przeprowadzenia jakichkolwiek spójnych reform spowodowane sypaniem piasku w tryby przez drugi biegun dwuwładzy (vide Kwaśniewski i druga reforma Balcerowicza, Kaczyński i ustawy PO).
    Inną sprawą jest łamanie prawa w polskim sejmie. Mandat posła i senatora zgodnie z konstytucją ma być wolny. Moim zdaniem to implikuje bezprawność tak szeroko stosowanej u nas dyscypliny klubowej. Mówi się, że JOW spowodowałoby rozdrobnienie klubów poselskich. A co nam dają dwa silne kluby, których członkowie nie pochodzą z wyboru, tylko z awansu patryjnego, a rola wyborcy ogranicza sie do plebiscytu, która partyjka, bo prawdziwych partii w Polsce przecież nie ma, bedzie mniej toksyczna? Od dawna nie wybieramy lepszej partii, tylko tą która optycznie wygląda na mniej szkodliwą…

  7. albo – albo
    Problem w tym, ze 2 podstawowe postulaty, czyli (wladza sprawna) + (ochrona przed nadmiarem wladzy), sa nawzajem sprzeczne. Nie da sie zbudowac systemu zapewniajacego jednoczesnie maksymalnie sprawna wladze i maksymalne bezpieczenstwo.

    Domaganie sie od systemu obu walorow jednoczesnie jest typowa w Polsce dziecinada w stylu “zjesc ciastko i miec je nadal” albo “miec przyjemnosc i cnote zachowac”.

    Dla oprzytomnienia wystarczy sobie przypomniec z historii panstw osciennych, jaki system panstwowo-polityczny byl najbardziej efektywny w budowie autostrad.

    Z drugiej strony warto sobie przypomniec takze z historii naszego wlasnego panstwa, do czego prowadzi wbudowanie do systemu takich silnych zabezpieczen przed ingerencja wladzy w sfere interesow i zapatrywan obywatela, jak np. prawo veta.

    Zacytuje Marka Majewskiego z Salonu24:

    O SPEŁNIANIU OBIETNIC

    Polityki nie robią piękni i szlachetni.
    Dlatego (choć też czekam) znacznie mniej się boję,
    kiedy rząd Tuska swoich nie spełnia obietnic,
    niż gdyby Kaczyńskiego rząd miał spełniać swoje.

    Pozdrawiam

  8. albo – albo
    Problem w tym, ze 2 podstawowe postulaty, czyli (wladza sprawna) + (ochrona przed nadmiarem wladzy), sa nawzajem sprzeczne. Nie da sie zbudowac systemu zapewniajacego jednoczesnie maksymalnie sprawna wladze i maksymalne bezpieczenstwo.

    Domaganie sie od systemu obu walorow jednoczesnie jest typowa w Polsce dziecinada w stylu “zjesc ciastko i miec je nadal” albo “miec przyjemnosc i cnote zachowac”.

    Dla oprzytomnienia wystarczy sobie przypomniec z historii panstw osciennych, jaki system panstwowo-polityczny byl najbardziej efektywny w budowie autostrad.

    Z drugiej strony warto sobie przypomniec takze z historii naszego wlasnego panstwa, do czego prowadzi wbudowanie do systemu takich silnych zabezpieczen przed ingerencja wladzy w sfere interesow i zapatrywan obywatela, jak np. prawo veta.

    Zacytuje Marka Majewskiego z Salonu24:

    O SPEŁNIANIU OBIETNIC

    Polityki nie robią piękni i szlachetni.
    Dlatego (choć też czekam) znacznie mniej się boję,
    kiedy rząd Tuska swoich nie spełnia obietnic,
    niż gdyby Kaczyńskiego rząd miał spełniać swoje.

    Pozdrawiam

  9. albo – albo
    Problem w tym, ze 2 podstawowe postulaty, czyli (wladza sprawna) + (ochrona przed nadmiarem wladzy), sa nawzajem sprzeczne. Nie da sie zbudowac systemu zapewniajacego jednoczesnie maksymalnie sprawna wladze i maksymalne bezpieczenstwo.

    Domaganie sie od systemu obu walorow jednoczesnie jest typowa w Polsce dziecinada w stylu “zjesc ciastko i miec je nadal” albo “miec przyjemnosc i cnote zachowac”.

    Dla oprzytomnienia wystarczy sobie przypomniec z historii panstw osciennych, jaki system panstwowo-polityczny byl najbardziej efektywny w budowie autostrad.

    Z drugiej strony warto sobie przypomniec takze z historii naszego wlasnego panstwa, do czego prowadzi wbudowanie do systemu takich silnych zabezpieczen przed ingerencja wladzy w sfere interesow i zapatrywan obywatela, jak np. prawo veta.

    Zacytuje Marka Majewskiego z Salonu24:

    O SPEŁNIANIU OBIETNIC

    Polityki nie robią piękni i szlachetni.
    Dlatego (choć też czekam) znacznie mniej się boję,
    kiedy rząd Tuska swoich nie spełnia obietnic,
    niż gdyby Kaczyńskiego rząd miał spełniać swoje.

    Pozdrawiam