Reklama

Lubię takie smaczki, bo one mówią więcej o ist

Lubię takie smaczki, bo one mówią więcej o istocie zjawiska, niż rozłożone na części generalia. Gorzej, że smaczek ma fatalne tło, a jest nim program Lisa i to powoduje, że ciężko mi się stuka w klawiaturę. Znudziła mi się prostota umysłowa Lisa, jak Lisowi Smoleńsk, no ale smaczek jest wyjątkowy, dlatego pozostaje mi przeprosić za tło i przejść do rzeczy. Redaktor zaprosił do studia swoich kumpli, żeby pogadać, w zasadzie nie wiadomo o czym i wyszedł z tego braku pomysłu na rozmowę obraz dialogów na zapleczu salonu. Naturalnie nie można mówić o pełnym obrazie, zaplecze w moim przekonaniu wygląda znacznie gorzej, niemniej i ten fragment daje do myślenia. W czasie rozmowy o niczym, kliku opatrzonych medialnie dżentelmenów rzucało jakieś ogólniki, w tym moje ulubione: „my Polacy jesteśmy…”, „brakuje nam autoironii”, „ano właśnie, to takie typowo polskie”. Jeśli miałbym z tego tłumu kogoś wyróżnić, to wyróżniłbym lidera jednego ze znanych kabaretów – Marcina Wójcika. Cała reszta towarzystwa prezentowała się niczym klony, inne mieli brody i okulary, niby do innych odwoływali się gustów, jednak wszystko w ramach identycznego „kodu kulturowego”. Nazywając rzecz bardziej po ludzku, panowie zachowywali się tak, jakby należeli do klubu kibica, tudzież miłośników motocykla Harley Dawidson, ewentualnie fanklub Zdzisławy Sośnickiej. Nie wiem czy dość jasno oddaję istotę rzeczy, w każdym razie chodzi mi o tę anegdotyczną pracę domową jaką zadawano uczniom w czasach, które co bardziej naiwni nazywają minionymi. Temat pracy brzmiał: „Kto jest twoim idolem i dlaczego Lenin”. Przyglądając się tym dżentelmenom, pełnym rozmaitych oryginalności, przed oczami miałem tablicę i kredą wypisany temat na sztampowe wypracowanie.

Reklama

Ciągle się obawiam, że jeszcze nie dość precyzyjnie wyjaśniam, co konkretnie mam na myśli i znów się podeprę scenką rodzajową. W kultowym filmie, gdy przyszły zięć Pawlaka i Kargula odmawia sakramentu małżeństwa, motywując swoją decyzję przekonaniami, dostaje taką oto odpowiedź: „A kto mu wolności broni, bierz ślub i miej, jakie chcesz przekonania”. Mam nadzieję, że po tych dwóch charakterystycznych przykładach, udało mi się trafić w specyfikę. Słuchając i przyglądając się gościom Lisa oraz jemu samemu, nie można nie odnieść wrażenia, że oni nigdy nie wyjdą poza wyznaczony obszar. Będą żartować, udawać luzaków, rywalizować ze sobą, który bardziej indywidualny, ale zawsze na zadany temat i nigdy nie pozwolą sobie na sprofanowanie sakramentu. Każdy dżentelmen z namaszczonego towarzystwa będzie akceptowany, chroniony i wybaczy mu się dowolną wpadkę, o ile zachowa lojalność wobec klubu kibica, nie zdradzi motocykla Harley i Zdzisławy Sośnickiej. W programie Lisa te wszystkie klasyczne zachowania i odruchy, dało się zobaczyć jak na dłoni, a kulminacyjny moment przyszedł wówczas, gdy niejaki Mleczko, niczym ostatni parafianin odbierał na wizji sms-y. Towarzycho przejaw buractwa natychmiast obróciło w żart i doskonale się przy tym bawiło. Co więcej okazało się, że wybitny rysownik nie ma „konta w banku”, a dokładnie rzecz biorąc jest na tyle głupi, że nie potrafi wyłączyć telefonu. Ponownie padło kilka dowcipów i pan rysownik pozostał na swoim zasłużonym miejscu – wybitny oczytany intelektualista, ekscentryczny artysta.

Darowałbym sobie opisywanie tych małości i śmieszności, ale dwa powody nie pozwalają mi na milczenie. Powodem pierwszym jest nie tak dawna szmaciarska akcja Lisa, jaką salonowy wazeliniarz wykonał pod adresem Rymkiewicza. Redaktorzyna straciła całe poczucie humoru, cały dystans, całą autoironię i zachowała się „klasycznie po polsku”, rzucając w Rymkiewicza gównem, tylko dlatego, że Rymkiewicz nie ma Lenina za idola i ma swoje przekonania. Powód drugi odnosi się bezpośrednio do celowości zajmowania się takimi osobnikami i ich dorobkiem. Cel jest i jak dla mnie jasno sprecyzowany. Odpuszczanie Lisowi i jego towarzystwu czyni ich bezkarnymi i co gorsze rosną w siłę. W telewizji pokazuje się najłatwiejszy model zachowań, czyni się to wyjątkowo subtelnie, powiedziałbym wręcz, że podprogowo. Czterech, czy pięciu, pozornie zupełnie różnych ludzi, przedstawionych jako elita i bohema, czyli najlepsi z najlepszych. I całą grupę jednoczy jedno, o czym się głośno nie mówi, ale nie pozostawia złudzeń. Inteligentny, wybitny, oryginalny, sól tej ziemi, to ten, który najlepiej, najcelniej sławi Lenina. Może sobie pisać jak chce, lirycznie, z humorem, rymem lub prozą, byle Lenin w dziele był wiecznie żywy i monumentalny. Gdy się zdarzy, że gdzieś ktoś napisze, wyrzeźbi, namaluje wybitne działo, ale krytyczne wobec Lenina, Lis z całym koniunkturalnym towarzychem zaszczuje artystę. Tak działa ten mechanizm, swojak może być tępakiem i burakiem, wtedy się go przerobi na ekscentryka. Obcemu nie daje się żyć, ku przestrodze wdeptuje w ziemie, żeby umocnić jedyną, właściwą postawę.

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Buractwo nastojaszcze. To i tak za mało powiedziane
    Widziałem to żałosne widowisko. Któryś z tych wesołków, chyba sam “miszcz” ceremonii, uspokoił zawstydzonych Polaków, że za to Euro koko nie ma się co tak bardzo wstydzić, bo to przecież tak obejdzie Europejczyków, jak posłuchanie w Brukseli sprawy smoleńskiej.
    Ło jakie śmieszne to było! Pośmiali się.

  2. Buractwo nastojaszcze. To i tak za mało powiedziane
    Widziałem to żałosne widowisko. Któryś z tych wesołków, chyba sam “miszcz” ceremonii, uspokoił zawstydzonych Polaków, że za to Euro koko nie ma się co tak bardzo wstydzić, bo to przecież tak obejdzie Europejczyków, jak posłuchanie w Brukseli sprawy smoleńskiej.
    Ło jakie śmieszne to było! Pośmiali się.

  3. Buractwo nastojaszcze. To i tak za mało powiedziane
    Widziałem to żałosne widowisko. Któryś z tych wesołków, chyba sam “miszcz” ceremonii, uspokoił zawstydzonych Polaków, że za to Euro koko nie ma się co tak bardzo wstydzić, bo to przecież tak obejdzie Europejczyków, jak posłuchanie w Brukseli sprawy smoleńskiej.
    Ło jakie śmieszne to było! Pośmiali się.

  4. Odniosę się jeszcze do meritum Twojego artykułu.
    Bo to bardzo ważne, co napisałeś.
    Urabianie mózgów właśnie na tym, podprogowym poziome działa najskuteczniej.
    Żadne tam programy wyborcze, artykuły ambitne, podparte analizami, ani też żadne pochody i pogadnki niewiele dadzą. Najlepsze działanie, to luźne pogadanki na poły satyryczne typu Szkło kontaktowe, Sniadania “miszczów”, jaja na ToKFM itp. To ustawiczne sączenie jedynych i właściwych opinii tworzy odruchy bezwarunkowe. To trwa już długo, o wiele za dlugo, dlatego efekty są niestety nieodwracalne.
    Reżyser, scenarzyści, aktorzy wciąż ci sami. Producent również.

    • Debile z przeszłością za uszami
      Towarzystwo Tyma, Mleczki, Olbrychskiego, Fedorowicza, Czubaszek, Miecugowa, Niesiołowskiego, Wałęsy, Borusewicza, Komorowskiego czy Miodka to towarzystwo grzeszników bez kary, a skoro kary nie dostali to muszą pluć na tych, którzy chcą im karę w końcu wymierzyć za te grzechy. Gdybyż oni zrozumieli, że prawda jest atrakcyjniejsza dla ludzi zakłamanych to powiedzieliby o sobie więcej, a tak pozostaje im tylko plucie na Wielkiego Inkwizytora Polski Kaczyńskiego w programach usłużnych idiotów w typie Lisów, Pochanke czy Kuźniara, którzy swoje grzechy teraz wypracowują…

  5. Odniosę się jeszcze do meritum Twojego artykułu.
    Bo to bardzo ważne, co napisałeś.
    Urabianie mózgów właśnie na tym, podprogowym poziome działa najskuteczniej.
    Żadne tam programy wyborcze, artykuły ambitne, podparte analizami, ani też żadne pochody i pogadnki niewiele dadzą. Najlepsze działanie, to luźne pogadanki na poły satyryczne typu Szkło kontaktowe, Sniadania “miszczów”, jaja na ToKFM itp. To ustawiczne sączenie jedynych i właściwych opinii tworzy odruchy bezwarunkowe. To trwa już długo, o wiele za dlugo, dlatego efekty są niestety nieodwracalne.
    Reżyser, scenarzyści, aktorzy wciąż ci sami. Producent również.

    • Debile z przeszłością za uszami
      Towarzystwo Tyma, Mleczki, Olbrychskiego, Fedorowicza, Czubaszek, Miecugowa, Niesiołowskiego, Wałęsy, Borusewicza, Komorowskiego czy Miodka to towarzystwo grzeszników bez kary, a skoro kary nie dostali to muszą pluć na tych, którzy chcą im karę w końcu wymierzyć za te grzechy. Gdybyż oni zrozumieli, że prawda jest atrakcyjniejsza dla ludzi zakłamanych to powiedzieliby o sobie więcej, a tak pozostaje im tylko plucie na Wielkiego Inkwizytora Polski Kaczyńskiego w programach usłużnych idiotów w typie Lisów, Pochanke czy Kuźniara, którzy swoje grzechy teraz wypracowują…

  6. Odniosę się jeszcze do meritum Twojego artykułu.
    Bo to bardzo ważne, co napisałeś.
    Urabianie mózgów właśnie na tym, podprogowym poziome działa najskuteczniej.
    Żadne tam programy wyborcze, artykuły ambitne, podparte analizami, ani też żadne pochody i pogadnki niewiele dadzą. Najlepsze działanie, to luźne pogadanki na poły satyryczne typu Szkło kontaktowe, Sniadania “miszczów”, jaja na ToKFM itp. To ustawiczne sączenie jedynych i właściwych opinii tworzy odruchy bezwarunkowe. To trwa już długo, o wiele za dlugo, dlatego efekty są niestety nieodwracalne.
    Reżyser, scenarzyści, aktorzy wciąż ci sami. Producent również.

    • Debile z przeszłością za uszami
      Towarzystwo Tyma, Mleczki, Olbrychskiego, Fedorowicza, Czubaszek, Miecugowa, Niesiołowskiego, Wałęsy, Borusewicza, Komorowskiego czy Miodka to towarzystwo grzeszników bez kary, a skoro kary nie dostali to muszą pluć na tych, którzy chcą im karę w końcu wymierzyć za te grzechy. Gdybyż oni zrozumieli, że prawda jest atrakcyjniejsza dla ludzi zakłamanych to powiedzieliby o sobie więcej, a tak pozostaje im tylko plucie na Wielkiego Inkwizytora Polski Kaczyńskiego w programach usłużnych idiotów w typie Lisów, Pochanke czy Kuźniara, którzy swoje grzechy teraz wypracowują…

  7. Re-Tomasz Lis na żywo, riposta na ten typ argumentacji
    Najprostsze sposoby są najlepsze, tak jak kiedyś w programie bumerang Marka Markiewicza w logiczny sposób można było ośmieszać, obalać i prostować serwowane bzdury. Nie ma silnego towarzystwa które skopiowało i udoskonaliło by metodę opisaną przez MK. Śmiem twierdzić, że w myśl zasady “uczeń przerasta mistrza” nie byłoby takie trudne. Brak logiki, ogólniki oraz kalki jakim posługuje się ta familiada, byłaby łatwa do wyszydzenia i obśmiana nawet dla średnio rozgarniętych – o tych którzy lubują się w przysłowiowych “dziesiątkach” już nie wspomnę.

  8. Re-Tomasz Lis na żywo, riposta na ten typ argumentacji
    Najprostsze sposoby są najlepsze, tak jak kiedyś w programie bumerang Marka Markiewicza w logiczny sposób można było ośmieszać, obalać i prostować serwowane bzdury. Nie ma silnego towarzystwa które skopiowało i udoskonaliło by metodę opisaną przez MK. Śmiem twierdzić, że w myśl zasady “uczeń przerasta mistrza” nie byłoby takie trudne. Brak logiki, ogólniki oraz kalki jakim posługuje się ta familiada, byłaby łatwa do wyszydzenia i obśmiana nawet dla średnio rozgarniętych – o tych którzy lubują się w przysłowiowych “dziesiątkach” już nie wspomnę.

  9. Re-Tomasz Lis na żywo, riposta na ten typ argumentacji
    Najprostsze sposoby są najlepsze, tak jak kiedyś w programie bumerang Marka Markiewicza w logiczny sposób można było ośmieszać, obalać i prostować serwowane bzdury. Nie ma silnego towarzystwa które skopiowało i udoskonaliło by metodę opisaną przez MK. Śmiem twierdzić, że w myśl zasady “uczeń przerasta mistrza” nie byłoby takie trudne. Brak logiki, ogólniki oraz kalki jakim posługuje się ta familiada, byłaby łatwa do wyszydzenia i obśmiana nawet dla średnio rozgarniętych – o tych którzy lubują się w przysłowiowych “dziesiątkach” już nie wspomnę.

  10. brak godnych następców
    Ech, ci artyści.
    Te same nazwiska od roku 1970, wyhodowane na komuszum łonie.
    Co się stanie jak wymrą? Przecież nowych nie będzie, bo niby skąd?
    Są wprawdzie ich potomki, ale po tylu latach chowu wsobnego w ścisłym gronie, jakież mogą być efekty?

  11. brak godnych następców
    Ech, ci artyści.
    Te same nazwiska od roku 1970, wyhodowane na komuszum łonie.
    Co się stanie jak wymrą? Przecież nowych nie będzie, bo niby skąd?
    Są wprawdzie ich potomki, ale po tylu latach chowu wsobnego w ścisłym gronie, jakież mogą być efekty?

  12. brak godnych następców
    Ech, ci artyści.
    Te same nazwiska od roku 1970, wyhodowane na komuszum łonie.
    Co się stanie jak wymrą? Przecież nowych nie będzie, bo niby skąd?
    Są wprawdzie ich potomki, ale po tylu latach chowu wsobnego w ścisłym gronie, jakież mogą być efekty?

  13. Parser i znaczenie słów
    W pierwszym momencie przeczytałem “klub kibuca”. Co swoją drogą jest może bez sensu, ale wcale nie tak chyba dalekie od prawdy. Widzialna w głównych publikatorach nadreprezentacja potomków rosyjskich chałaciarzy dobrze tłumaczy kulturową obcość mediów. I tu mały apel. Słowo “salon”, chociaż skompromitowane, ma jednak nadal określone znaczenie. Nie nazywajmy tak koterii indywiduów bez ogłady, miałkich, zaciekle ukrywających własne pochodzenie i rodzinne przypadki. Taki plebs najgorszego sortu, pod względem wyrobienia i pochodzenia, przenigdy nie znalazłby się na prawdziwym salonie, ba, nawet w zwyczajnym przyzwoitym domu, wszak a priori wiadomo było, że nie ma z kim rozmawiać. Każda dyskusja z kimś totalnie nieuznającym naszych świętości, oznacza rzucanie pereł przed wieprze. Nie robi się tak i już. I to jest jeden ze sposób postępowania, totalne ignorowanie na gruncie towarzyskim, a śmiech i politowanie na forum publicznym.

    • Salon w znaczeniu ,,kółko wspierających władzę”
      lansuje uparcie Rafał Ziemkiewicz i, równolegle, Waldemar Łysiak. I wszyscy, chyba, bezwiednie powtarzamy. Rozumiejąc właściwą konotację tego słowa. Zapominając, jakby, pierwotne znaczenie.
      A przecież salon powinien przypominać salon – choćby z wyglądu, a goście salonu nie mogą, w niczym, przypominać redaktora Michnika, ani redaktora Najsztuba. O manierach i języku – nie wspominając.
      Więc masz pełną rację – hałastra, hołota, niedouczona, nieoczytana, marnie ubrana, znana z tego, że ,,jest znana”.
      Prawdziwy salon to ich apartamenty, ich wille, ich drogie fury – jednym słowem, zewnętrzne znamiona wspierania władzy i dojenia budżetu. Salonowy Lis – najlepszym przykładem.

      • Następne kłamliwe słowo
        Podobnie jest z nazwą "elita". Dziadostwo u władzy nie jest żadną elitą, tylko uzurpatorami. Fałszywe określenia stanowią ważną część podprogowego przekazu, o którym mowa w tekście powyżej. Skutkiem jest odruchowe dla wielu osób branie tego stanu rzeczy na serio, zamiast marginalizować szemrane towarzystwo.  

        Na zdjęciu widać parę żyrandolową oraz kawalerkę rozdawanego na lewo Orderu, wszystkich z klapami zafajdanymi shitem w barwach księstwa Monako. I ci oto kotylioniarze mają się nazywać salonem i elitą?

  14. Parser i znaczenie słów
    W pierwszym momencie przeczytałem “klub kibuca”. Co swoją drogą jest może bez sensu, ale wcale nie tak chyba dalekie od prawdy. Widzialna w głównych publikatorach nadreprezentacja potomków rosyjskich chałaciarzy dobrze tłumaczy kulturową obcość mediów. I tu mały apel. Słowo “salon”, chociaż skompromitowane, ma jednak nadal określone znaczenie. Nie nazywajmy tak koterii indywiduów bez ogłady, miałkich, zaciekle ukrywających własne pochodzenie i rodzinne przypadki. Taki plebs najgorszego sortu, pod względem wyrobienia i pochodzenia, przenigdy nie znalazłby się na prawdziwym salonie, ba, nawet w zwyczajnym przyzwoitym domu, wszak a priori wiadomo było, że nie ma z kim rozmawiać. Każda dyskusja z kimś totalnie nieuznającym naszych świętości, oznacza rzucanie pereł przed wieprze. Nie robi się tak i już. I to jest jeden ze sposób postępowania, totalne ignorowanie na gruncie towarzyskim, a śmiech i politowanie na forum publicznym.

    • Salon w znaczeniu ,,kółko wspierających władzę”
      lansuje uparcie Rafał Ziemkiewicz i, równolegle, Waldemar Łysiak. I wszyscy, chyba, bezwiednie powtarzamy. Rozumiejąc właściwą konotację tego słowa. Zapominając, jakby, pierwotne znaczenie.
      A przecież salon powinien przypominać salon – choćby z wyglądu, a goście salonu nie mogą, w niczym, przypominać redaktora Michnika, ani redaktora Najsztuba. O manierach i języku – nie wspominając.
      Więc masz pełną rację – hałastra, hołota, niedouczona, nieoczytana, marnie ubrana, znana z tego, że ,,jest znana”.
      Prawdziwy salon to ich apartamenty, ich wille, ich drogie fury – jednym słowem, zewnętrzne znamiona wspierania władzy i dojenia budżetu. Salonowy Lis – najlepszym przykładem.

      • Następne kłamliwe słowo
        Podobnie jest z nazwą "elita". Dziadostwo u władzy nie jest żadną elitą, tylko uzurpatorami. Fałszywe określenia stanowią ważną część podprogowego przekazu, o którym mowa w tekście powyżej. Skutkiem jest odruchowe dla wielu osób branie tego stanu rzeczy na serio, zamiast marginalizować szemrane towarzystwo.  

        Na zdjęciu widać parę żyrandolową oraz kawalerkę rozdawanego na lewo Orderu, wszystkich z klapami zafajdanymi shitem w barwach księstwa Monako. I ci oto kotylioniarze mają się nazywać salonem i elitą?

  15. Parser i znaczenie słów
    W pierwszym momencie przeczytałem “klub kibuca”. Co swoją drogą jest może bez sensu, ale wcale nie tak chyba dalekie od prawdy. Widzialna w głównych publikatorach nadreprezentacja potomków rosyjskich chałaciarzy dobrze tłumaczy kulturową obcość mediów. I tu mały apel. Słowo “salon”, chociaż skompromitowane, ma jednak nadal określone znaczenie. Nie nazywajmy tak koterii indywiduów bez ogłady, miałkich, zaciekle ukrywających własne pochodzenie i rodzinne przypadki. Taki plebs najgorszego sortu, pod względem wyrobienia i pochodzenia, przenigdy nie znalazłby się na prawdziwym salonie, ba, nawet w zwyczajnym przyzwoitym domu, wszak a priori wiadomo było, że nie ma z kim rozmawiać. Każda dyskusja z kimś totalnie nieuznającym naszych świętości, oznacza rzucanie pereł przed wieprze. Nie robi się tak i już. I to jest jeden ze sposób postępowania, totalne ignorowanie na gruncie towarzyskim, a śmiech i politowanie na forum publicznym.

    • Salon w znaczeniu ,,kółko wspierających władzę”
      lansuje uparcie Rafał Ziemkiewicz i, równolegle, Waldemar Łysiak. I wszyscy, chyba, bezwiednie powtarzamy. Rozumiejąc właściwą konotację tego słowa. Zapominając, jakby, pierwotne znaczenie.
      A przecież salon powinien przypominać salon – choćby z wyglądu, a goście salonu nie mogą, w niczym, przypominać redaktora Michnika, ani redaktora Najsztuba. O manierach i języku – nie wspominając.
      Więc masz pełną rację – hałastra, hołota, niedouczona, nieoczytana, marnie ubrana, znana z tego, że ,,jest znana”.
      Prawdziwy salon to ich apartamenty, ich wille, ich drogie fury – jednym słowem, zewnętrzne znamiona wspierania władzy i dojenia budżetu. Salonowy Lis – najlepszym przykładem.

      • Następne kłamliwe słowo
        Podobnie jest z nazwą "elita". Dziadostwo u władzy nie jest żadną elitą, tylko uzurpatorami. Fałszywe określenia stanowią ważną część podprogowego przekazu, o którym mowa w tekście powyżej. Skutkiem jest odruchowe dla wielu osób branie tego stanu rzeczy na serio, zamiast marginalizować szemrane towarzystwo.  

        Na zdjęciu widać parę żyrandolową oraz kawalerkę rozdawanego na lewo Orderu, wszystkich z klapami zafajdanymi shitem w barwach księstwa Monako. I ci oto kotylioniarze mają się nazywać salonem i elitą?

  16. „my Polacy jesteśmy…”, „ano właśnie, to takie typowo polskie”
    Salon czy saloon nie specjalnie to ważne , ale starsi bracia pewnie narodowości śląskiej w większości zdecydowanie nadużywają tych
    “Polskości” i naszego budżetu.
    A taki był piękny 1968…
    przygotowywałem się do matury.

  17. „my Polacy jesteśmy…”, „ano właśnie, to takie typowo polskie”
    Salon czy saloon nie specjalnie to ważne , ale starsi bracia pewnie narodowości śląskiej w większości zdecydowanie nadużywają tych
    “Polskości” i naszego budżetu.
    A taki był piękny 1968…
    przygotowywałem się do matury.

  18. „my Polacy jesteśmy…”, „ano właśnie, to takie typowo polskie”
    Salon czy saloon nie specjalnie to ważne , ale starsi bracia pewnie narodowości śląskiej w większości zdecydowanie nadużywają tych
    “Polskości” i naszego budżetu.
    A taki był piękny 1968…
    przygotowywałem się do matury.