Reklama

Na stoczniach znam się jeszcze mniej niż na bankach. Wiadomość tvn24 jest lakoniczna.

Na stoczniach znam się jeszcze mniej niż na bankach. Wiadomość tvn24 jest lakoniczna. Ale z tego co rozumiem kolebka gdańska nie jest zagrożona. Negatywną opinię ws. polskiego planu restrukturyzacyjnego stoczni w Szczecinie i Gdyni zapowiedziała po spotkaniu w Brukseli z polskim z ministrem skarbu komisarz UE ds. konkurencji Neelie Kroes. Z tego, co z tej zawiłej sprawy jestem w stanie wydedukować, ci z kolebki mogą nawet zacierać ręce. Choć pewnie, aby podtrzymać solidarnościowy mit, na pokaz ronić teraz będą krokodyle łzy. Licząc, że nikt nie będzie pamiętał, że niedawno protestowali przeciwko dołączeniu do nich stoczni gdyńskiej.

Grad miał powiedzieć, że dziwi go negatywna opinia Kroes, która prawdopodobnie zostanie przyklepana przez całą KE. To zdziwienie podgrzał siedzący w telewizyjnym studiu Grzegorz Dolniak (PO), powołując się na jakieś pozytywne opinie o planie ratunkowym Grada, których autorami mieli być unijni eksperci. A także towarzyszący Gradowi w Brukseli prawnik, Asger Petersen. Ten były urzędnik UE stwierdził, że jest to pierwszy przypadek, kiedy Unia odmawia stoczniom drugiej szansy. Wojciech Olejniczak (SLD) ze studia dorzucił komentarz, którego sens brzmi: skończyła się pogoda dla Polski w UE.

Reklama

Wiadomość o stoczniach nie mogła przyjść w gorszym momencie. Z lokalnego podwórka: trwa batalia o prywatyzację Cegielskiego. Którego największy wydział, jak wiadomo, to fabryka silników okrętowych. Co prawda 40% jej produkcji to już eksport, ale zwiększenie tego udziału, czyli znalezienie następnych zagranicznych odbiorców, wymaga czasu. Przy wiszącym nad światem kryzysie dłuższego niż jeszcze można było przypuszczać kilkanaście miesięcy temu. Plan prywatyzacyjny zakładał sprzedaż HCP po kawałku. Osobno każdą z trzech fabryk (silniki, wagony, trakcje). Oczywiście okoniem stanęły związki zawodowe. I naturalnie poparli je politycy różnej maści. Nie zgodzimy się na likwidację symbolu Poznania, miejsca, skąd po raz pierwszy Naród upomniał się o wolność i chleb. Nikogo już nie dziwi, że na czele politycznych obrońców Ceglorza kroczą postkomuniści. Posłanka Krystyna Łybacka dorzuciła ostatnio nowy postulat: Poczekajmy z restrukturyzacją Zakładów, aż wyjaśni się sprawa stoczni. Prawda jest taka, że Cegielski na prywatyzację czeka od 1989 roku. Z jego potęgi już dawno niewiele zostało. Ale związki zawodowe nadal ma silne. I zawsze którejś z politycznych frakcji pasuje, aby je wesprzeć. No to będą czekać dalej?

Nad tym, co brukselska decyzja spowoduje na Wybrzeżu nie będę się nawet zastanawiać. Jeszcze groźniejszy może być jej wpływ na nastroje ogólnospołeczne. Po co nam ta cała Unia – takie głosy pobrzmiewały wśród stoczniowców i innych eurosceptyków już wcześniej. Teraz, przewiduję, mogą dołączyć jeszcze odważniejsze hasła: Po co nam ten cholerny kapitalizm. Grube miliardy wywalają na ratowanie pasibrzuchów i spekulantów. A miejsca pracy w kraju, który tyle dla świata i Europy zrobił, guzik ich obchodzą.

Kiedy kapitalizm brzydnie, nadchodzą Żydzi i cykliści – trafnie zauważył parę godzin temu Estimado

Reklama

17 KOMENTARZE

  1. No i bardzo dobrze.W
    No i bardzo dobrze.

    W przypadku uporczywego i bolesnego wrzoda nie ma jak krótkie i precyzyjne chirurgiczne cięcie.

    Mnie osobiście już dawno przestało bawić obserwowanie eksperymentu ile też jeszcze pieniędzy z budżetu państwa da się bezskutecznie wpompować w te studnie bez dna.

    Bo nie chodzi tu o żadne dotacje w Euro z Unii, a wyłącznie o polskie złotówki przekazywane stoczniom od lat w ramach programu restrukturyzacji.

    W obliczu rodzimej polskiej nieudolności, nie widzę nic złego w tym, aby za przysłowiową złotówkę, albo i za darmo oddać stocznie Żydom, czy nawet cyklistom, jeżeli mają środki i umiejętności, aby wyprowadzić zakłady na prostą i zagwarantowac ich rentowność przy restrykcyjnych, ograniczających unijnych przepisach. Byłabym nawet skłonna tę złotówkę im dopłacić.

  2. prawie to samo chciałam powiedzieć
    widać, nie udało się; w takich zakładach jak stocznie czy Cegielski, moim zdaniem, główną winę za ich kiepską kondycję ponoszą związki zawodowe oraz “menadżerowie” i politycy, którzy się związków boją; a przy okazji politycy grają swoją własną grę pozdr

  3. Przepraszam, ale o co chodzi z ta upadloscia?
    Zwracam Wasza uwage, ze upadlosc wcale nie oznacza automatycznego zaorania terenu, a tylko zaoranie zadluzonej skorupy prawnej oraz sprzedaz majatku uwolnionego od wszystkich (w zasadzie wszystkich) obciazen, zwiazanych z przeszloscia.

    Syndyk z reguly stara sie sprzedac calosc, zrestrukturyzowana, ale na chodzie, a nie bawic sie w detal i wyprzedawac poszczegolne urzadzenia (kto by to zreszta kupil luzem i gdzie by to potem postawil?)

    Upraszcza sie zatem sytuacja majatkowa sprzedawanej firmy, nie tylko w sferze zobowiazan finansowych, ale takze pracowniczych etc.

    Upraszcza sie tez, i to znacznie, sytuacja prawna i ekonomiczna potencjalnego nabywcy (zawczasu odpada mu pare uciazliwych smrodow), ergo znalezc takiego nabywce relatywnie latwiej, o ile tylko ma pomysl na efektywne wykorzystanie majatku (urzadzen stoczniowych lub tylko samego gruntu) i pieniadze do wylozenia.

    Upraszczaja sie rowniez kryteria wyboru nabywcy (w zasadzie odpada cala “polityka”).

    W nieutulonym zalu pozostaja glownie wierzyciele (przytula swoja kase w najlepszym wypadku ci uprzywilejowani, a i to zazwyczaj z opoznieniem i nie w calej kwocie) oraz nadmiarowa czesc zalogi, w tym przede wszystkim roznego rodzaju zwiazkowe pasozyty i szkodniki. Ale i oni dostaja swoje odprawy, albo z likwidowanej w tym trybie firmy (jako naleznosci uprzywilejowane), albo ze specjalnego funduszu, na ktory sklada sie cala gospodarka.

    Statystyki moze sie i pogarszaja, ale faktyczne bezrobocie nie rosnie – ci uzyteczni zwykle pracuja nadal u syndyka, a potem u nabywcy, ci bezproduktywni nadal dostaja swoj zasilek dla bezrobotnych, tyle ze teraz w mniej zaklamanej formie – po prostu z urzedu pracy, a nie poprzez takie czy inne dofinansowania nierentownego zakladu pracy, w ktorym formalnie byli zatrudnieni i ktoremu najbardziej szkodzili (raz – obciazajac fundusz plac i ZUS, dwa – blokujac wczesniejsza prywatyzacje i restrukturyzacje firmy).

    Nieco gorzej z kontrahentami zewnetrznymi (poddostawcy itp.) – oni przezyja ciezkie chwile, bo zaleglej kasy za dotychczasowe dostawy raczej nie powachaja. Jezeli to przezyja, dzieje sie z nimi mniej wiecej to samo, co z pracownikami – ci dobrzy nadal pracuja na potrzeby nowego wlasciciela.

    Problem (ale zarazem i zerowisko propagandowe) ma rowniez sfera polityczna – tutaj zaczyna sie szukanie frajera, ktoremu da sie wsunac w garsc Czarnego Piotrusia z napisem “winowajca”.

    Pozdrawiam

  4. Stocznie.
    W przeciwieństwie do Ciebie wiem jak wygląda stocznia i co się w niej robi. Wiem też kto stocznie ponownie znacjonalizował, poprzednie zarządy usiłował wsadzić do pudła i nie zadbał, by miały przyzwoitych zarzadców, by się nie dekapitalizowały w zastraszającym tempie. Wiem kto zgodził się na 4-letni okres przejściwy dla polskich stoczni, choć Niemcy mają 18 lat….. to ciągle ci sami sld=owscy panowie, a po nich prześwietny PIS.
    Teraz jest winny , oczywiście, Unia no i Tusk,a jakże…
    To,że dawna kadra juz od lat pracuje dla Norwegów, Francuzów i Niemców jest tajemnicą poliszynela w ” stoczniowych miastach”. Stocznie powinny upaść, jesli ma to mieć sens ekonomiczny, powinny upaść po to, by mozna było w Polsce budować statki… ale znów będzie krzyk,że za grosze obcy wezmą..
    To może zapytajmy dlaczego naszym kazano oddać akcje i udziały? Dlaczego związkowiec był prezesem ? dlaczego zajęci rozliczeniami i IPN oraz pielgrzymkami zapomnieliśmy czego właściwie w naszym kraju chcemy?
    I taniutko i łatwiutko powiemy, że inni nas niszczą, te wstrętne germańskie typy… ach, jaka to nędza. !

    • Właśnie dzisiaj SLD
      Właśnie dzisiaj SLD zaapelował do premiera Tuska, aby osobiście zaangażował się w ratowanie polskich stoczni.

      Pytanie, co konkretnie zrobił SLD ze swoim ówczesnym premierem i sld-owskim rządem w okresie od 1 maja 2004r. (przystąpienie do UE) do końca swojej kadencji, czyli do końca 2005r.? To ponad półtora roku. I to wtedy był czas na negocjacje z UE w sprawie długiego okresu przejściowego dla stoczni (jak to zrobiła na przykład Malta), czy na jakąś odmianę uznania terenów przystoczniowych za zagrożone gospodarczo (tak jak Niemcy zrobiły to z terenem byłej NRD).

      W każdym bądź razie można było i należało zrobić cokolwiek, aby przynajmniej dofinansowanie z budżetu było legalne w świetle prawa unijnego i teraz Unia nie miałaby się czego czepiać.

      Osobiście jednak uważam, i pisałam o tym już wcześniej, że w przypadku Polski jakoś trudno uwierzyć, że pieniądze z dofinansowania mogą być skutecznie i pożytecznie wykorzystane. Ostatecznie wpompowano już w te stocznie kupę kasy, a efekt jaki jest, każdy widzi.

      Uważam więc, że takie postawienie nas pod ścianą może nam całkiem dobrze zrobić. I niewykluczone, że nagle zaczniemy myśleć i jakieś sensowne rozwiązanie się znajdzie. Nawet jeżeli wcześniej poniesiemy związane z tym niemałe koszty.

      W przeciwnym razie, skłonna jestem twierdzić, że zmarnowana zostałaby każda kolejna złotówka.

  5. wszystko niby prawda…
    …tyle ze przy “zwyklej” prywatyzacji (nie-upadlosciowej) taki inwestor ma przedtem do ponegocjowania nie tylko ze sprzedajacym (Skarbem Panstwa), ale tez z przedstawicielstwem zalogi.

    Tutaj zas do pakietu naleza rozmaite gwarancje, dotyczace m.in. stanu zatrudnienia po prywatyzacji i jeszcze paru takich rzeczy.

    Miewa to niejaki wplyw i na przebieg calych glownych negocjacji, i na wyglad samej umowy prywatyzacyjnej (jesli do niej w koncu dojdzie), przez to – na losy firmy po prywatyzacji, a cala ta perspektywa – na atrakcyjnosc przystepowania do tej zabawy dla inwestora.

    Pozdrawiam

  6. Zgadzam się, że byłoby
    Zgadzam się, że byłoby lepiej, gdyby zaakceptowano porządny plan prywatyzacji, ale plany ratunkowe pisane na kolanie w ostatniej chwili dla trupa, byle zdążyć przed wyznaczonym terminem 12 września, niekoniecznie mogły spełnić zadanie.

    Zgadzam się, że szkoda tych ogromnych pieniędzy, które wypłynęły z budżetu i teraz czort wie skąd miałyby do tego budżetu wrócić.

    Szkoda również tej kasy, którą pewnie będziemy musieli z budżetu wyfasować tytułem kary za naruszenie prawa unijnego.

    Szkoda, że wysłaliśmy na drzewo chętnych inwestorów, zamiast ugrać na ich pieniądzach coś pożytecznego.

    Wszystkiego szkoda, zgadzam się.

    Tylko to już było i se nevrati.

    Za błędy trzeba niestety płacić. Za duże błędy trzeba płacić jeszcze więcej.

    A że za nieudolność i głęboko skrywaną za pięknymi hasłami beztroskę w tej sprawie kolejnych rządów zapłacimy my wszyscy? Cóż …

  7. Czy ci inwestorzy byli gotowi zwrocic lewe doplaty?
    1) Nie znam tresci ofert tych inwestorow, ale nie przypuszczam, aby zawieraly one bezwarunkowa akceptacje obowiazku zwrotu w nieprawy sposob udzielonej/wykorzystanej pomocy publicznej.

    Przeciwnie, jestem na 100% przekonany, ze opieraly sie na zalozeniu, iz obrona w Brukseli przed orzeczeniem obowiazku ich zwrotu uda sie jesli nie w calosci, to w znacznej czesci.

    Czyli, innymi slowy, byli gotowi wziac stocznie bez tego dlugu. Zreszta, jezeliby godzili sie przejac stocznie razem z tym dlugiem do splacenia, to gdzie sa teraz z tymi swoimi ofertami?

    2) Odlozmy na bok kwestie, czy mi sie podoba system doplat i administracyjnego sterowania wielkoscia produkcji rolnej czy przemyslowej.

    Tak czy siak, poki co zdaje sie dosc daleko nam do pozycji platnikow netto. Czyli – jesli dobrze rozumiem Twoje utyskiwania – to, co od EU dostajemy, to nam sie po prostu nalezy jak psu micha, ale od naszego – wara?

    Ot, wizja wzajemnych ustepstw na miare czlowieka postsowieckiego. Jakbym widzial stoczniowca albo gornika – jak trzeba bylo jego miejsce pracy dofinansowywac, to sie taki nie pchal, zeby sie dolozyc. Ale jak tylko sie wskutek ruchu cen w tej jego sto razy oddluzonej kopalni raz pojawia zyski, to on teraz rzuca mutrami, bo mu sie udzial w tym zysku nalezy.

    3) Co do samej akcesji – nie wiem jak Ty, ja tam nie chcialbym trafic pod rzady braci Kaczynskich bez unijnej czapki nad glowa.
    Nie doplaty i inne takie, lecz wlasnie obawa przed takimi przypadkami naszej mlodej demokracji bylym jedna z glownych motywow, dla ktorych glosowalem za akcesja.
    Wybaczysz – jak wnosze z Twoich argumentow powyzej, nie mam powodu zalowac…

    Pozdrawiam

  8. Poddaje pod Twa rozwage, ze
    Poddaje pod Twa rozwage, ze przyjecie wspolnego systemu doplat (szerzej: wszelkich form pomocy publicznej dla przedsiebiorstw), mniej lub bardziej w imie ujednolicenia zasad konkurencji wewnatrzunijnej, bylo i jest jednym z warunkow uczestnictwa w EU.

    Ponadto, jesli piszesz, ze sami moglismy sobie ustalic system doplat, to chyba zakladasz rowniez, ze sami bysmy sobie te doplaty finansowali. Dajesz wiec wyraz przekonaniu, ze nasz dostep do kapitalu bylby poza EU rownie dobry, jak jest teraz, ergo EU jest nam potrzebna jak pannie dziecko.

    Z tym swobodnym przystapieniem do Schengen zreszta tez nie takie proste, jakos tam nie widac srednio rozwinietych krajow z tej okolicy, o ile nie sa czlonkami EU…

    Na warunkach, do ktorych tak wzdychasz, nie do EU i Schengen moglismy sie przylaczyc, ale co najwyzej do ZBiR albo innej WNP.

    Pozdrawiam