Reklama

Pozornie mamy nowe rozdanie, ale tak naprawdę nic nowego nie mamy. Uporządkować by to trzeba następująco.

Pozornie mamy nowe rozdanie, ale tak naprawdę nic nowego nie mamy. Uporządkować by to trzeba następująco. Kogo PO nie wystawi na kandydata w wyborach, każdy będzie rozliczany z tego czego PO nie zrobiła i nie zrobi. W trakcie kampanii żaden rząd nie podejmuje reform, zatem jeśli ktoś już łyknął tę nową strategię rozwoju konsolidacji czegoś tam, to niech mu anioł naiwności drogę oświetla. Teraz będziemy mieli jakiś miesiąc, może więcej debaty o tym kto będzie kandydatem PO, czyli pokrywka dla wszelkich cmentarzy, bicie piany, zgadywanka, setka analiz, jałowość. Komisja hazardowa przygaśnie z oczywistych względów, chyba że pan Kamiński nie powiedział wszystkiego i teraz gdy Tusk już odpadł wyciągnie zaległe kwity, by rozpocząć nową zadymę i tu dochodzimy do sedna. Co powodowało Tuskiem, że uciekł od kampanii prezydenckiej? Obawiam się, że gruntowna wiedza jakie jest zaplecze polityczne PO i brak wiedzy ile jeszcze podobnych cmentarnych historii można wyjąć. I to jeden powód. Drugi powód to wybór jaki padł. Ratuję się w partii, gdzie mam silną pozycję, gdy pójdę na wybory mogę stracić wszystko, partię na pewno, a w przypadku przegranej wszystko.

Wybrał jak wybrał i ani to dobry, ani zły wybór, bo w sytuacji Tuska nie ma dobrych i złych wyborów, tylko przypadek i karty wykładane przez PiS. Jeśli spojrzeć na to z zupełnie innej niż ta bliska perspektywa, to widać, że o tym kto zostanie w Polsce prezydentem decyduje jedno spotkanie na cmentarzu. W te bajki, że decyzja była już dawno podjęta nikt poważny nie uwierzy, decyzja została podjęta w chaosie działań, jak wszystko zresztą. Wyjaśniło się przy okazji dlaczego Drzewicki zachorował w poniedziałek, zwolnienie ma do niedzieli, ale na komisji zgłosił się w czwartek. Dostał taką zasłonę dymną, że wyjdzie z tego suchą stopą i to kolejna podpowiedź. Tusk chyba odpuszcza wojnę wewnętrzną, nowy kandydat na prezydenta to sygnał do partyjnych kolegów, że nie wszystko pod i dla Donalda. Miły gest i być może pierwszy krok na drodze do rozejmu ze Schetyną. Schetyna po decyzji Tuska cały szczęśliwy, choć teoretycznie powinien być zmartwiony, bo przecież po odejściu Tuska był pierwszym po Bogu. Wygląda na to, że stara kadra będzie powoli wracać na swoje miejsca, coś mi się wydaje, że żadnej afery hazardowej nie będzie. Każdy ma teraz co robić, PiS dostało ćwieka z wyborami prezydenckimi, PO próbuje się wewnętrznie pozbierać, a w obliczu nowych starych wyzwań, to zawsze dodatkowe motywacje.

Reklama

Cichcem powinni wracać odrzuceni, pewnie nie na stare stanowiska, ale raczej nie będzie się ich pozbywać, będzie się ich odsyłać na nowe fronty działań. Gdy się wszystko wstępnie uspokoi, wtedy będzie się prowadzić ożywioną debatę o pakiecie reform, kolejne cudowne rozdanie zamydlające oczy, czego my tu nie będziemy mieli, od reform ubezpieczeń, po autostrady do nieba i byle do kampanii prezydenckiej, oczywiście wszystkie ustawy do tego czasu będą się pisać. Po kampanii będzie feta, zaraz potem mistrzostwa Europy i prezydencja w UE, to Tusk chcąc nie chcąc na tych igrzyskach zarobi kolejne sondażowe słupy. I tylko jedno pozostaje pytanie, czy te wszystkie zabawy, pice, wolty, zagrywki nie przekroczyły już dawno linii kredytowej. Ostanie fundamentalne pytanie, to cena za ten cały produkt krajowy PR i czy to będzie produkt węgierski, grecki, czy w najgorszym razie argentyński. Tusk rzecz jasna nie dlatego pozostaje premierem, że ma coś do zrobienia, ale dlatego, że uznał tę opcję bardziej bezpieczną dla siebie. Nie wiem czy dla nas to nie oznacza większych kłopotów, niżby poszedł w cholerę do Belwederu. Jego jak to sam nazwał „trwanie” na urzędzie to trwanie w tym co było, kolejne mulenie i męczenie buły pod sondaże, fajerwerki personalne i jałowe gierki pod publiczkę. Specjalne nie podniecam się tym co dziś usłyszałem, czysta partyjniacka zagrywka, ratowanie politycznego dorobku, trzymanie tego co jeszcze przynajmniej przez dwa lata pewne, zamiast pójścia na całość i z możliwością utraty wszystkiego. Cały Tusk i jeśli do tego dodać fakt, że grozi nam jednowładztwo PO, marnie to wszystko widzę, czarny chleb i czarna kawa.

Reklama

103 KOMENTARZE

  1. ja mysle ze to zaslona dymna…
    do jesieni kawalek czasu,wrzuca jakiegos Komorowskiego lub Sikorskiego na pierwszy ogien,jesli sie okaże ze Kaminski kwitow nie ma,wiadomą sprawą będzie jaka jest konkurencja i uda sie przy okazjii
    przepchnąć jakiś ważny projekt,wtedy,któryś z kandydatów rezygnuje, Donek certoli się ale daje w końcu namówić na kandydaturę.Jest jeszcze sprawa długów PSL. Przy tym układzie można bardzo skorzystać. Poza tym Schetynę można ustawić przed komisją hazardową. Chyba że Donald nie ma jaj,wtedy zgodzę się z MK iż czeka nas dalszy marazm rządowy.

  2. ja mysle ze to zaslona dymna…
    do jesieni kawalek czasu,wrzuca jakiegos Komorowskiego lub Sikorskiego na pierwszy ogien,jesli sie okaże ze Kaminski kwitow nie ma,wiadomą sprawą będzie jaka jest konkurencja i uda sie przy okazjii
    przepchnąć jakiś ważny projekt,wtedy,któryś z kandydatów rezygnuje, Donek certoli się ale daje w końcu namówić na kandydaturę.Jest jeszcze sprawa długów PSL. Przy tym układzie można bardzo skorzystać. Poza tym Schetynę można ustawić przed komisją hazardową. Chyba że Donald nie ma jaj,wtedy zgodzę się z MK iż czeka nas dalszy marazm rządowy.

  3. ja mysle ze to zaslona dymna…
    do jesieni kawalek czasu,wrzuca jakiegos Komorowskiego lub Sikorskiego na pierwszy ogien,jesli sie okaże ze Kaminski kwitow nie ma,wiadomą sprawą będzie jaka jest konkurencja i uda sie przy okazjii
    przepchnąć jakiś ważny projekt,wtedy,któryś z kandydatów rezygnuje, Donek certoli się ale daje w końcu namówić na kandydaturę.Jest jeszcze sprawa długów PSL. Przy tym układzie można bardzo skorzystać. Poza tym Schetynę można ustawić przed komisją hazardową. Chyba że Donald nie ma jaj,wtedy zgodzę się z MK iż czeka nas dalszy marazm rządowy.

  4. ja mysle ze to zaslona dymna…
    do jesieni kawalek czasu,wrzuca jakiegos Komorowskiego lub Sikorskiego na pierwszy ogien,jesli sie okaże ze Kaminski kwitow nie ma,wiadomą sprawą będzie jaka jest konkurencja i uda sie przy okazjii
    przepchnąć jakiś ważny projekt,wtedy,któryś z kandydatów rezygnuje, Donek certoli się ale daje w końcu namówić na kandydaturę.Jest jeszcze sprawa długów PSL. Przy tym układzie można bardzo skorzystać. Poza tym Schetynę można ustawić przed komisją hazardową. Chyba że Donald nie ma jaj,wtedy zgodzę się z MK iż czeka nas dalszy marazm rządowy.

  5. ja mysle ze to zaslona dymna…
    do jesieni kawalek czasu,wrzuca jakiegos Komorowskiego lub Sikorskiego na pierwszy ogien,jesli sie okaże ze Kaminski kwitow nie ma,wiadomą sprawą będzie jaka jest konkurencja i uda sie przy okazjii
    przepchnąć jakiś ważny projekt,wtedy,któryś z kandydatów rezygnuje, Donek certoli się ale daje w końcu namówić na kandydaturę.Jest jeszcze sprawa długów PSL. Przy tym układzie można bardzo skorzystać. Poza tym Schetynę można ustawić przed komisją hazardową. Chyba że Donald nie ma jaj,wtedy zgodzę się z MK iż czeka nas dalszy marazm rządowy.

  6. ja mysle ze to zaslona dymna…
    do jesieni kawalek czasu,wrzuca jakiegos Komorowskiego lub Sikorskiego na pierwszy ogien,jesli sie okaże ze Kaminski kwitow nie ma,wiadomą sprawą będzie jaka jest konkurencja i uda sie przy okazjii
    przepchnąć jakiś ważny projekt,wtedy,któryś z kandydatów rezygnuje, Donek certoli się ale daje w końcu namówić na kandydaturę.Jest jeszcze sprawa długów PSL. Przy tym układzie można bardzo skorzystać. Poza tym Schetynę można ustawić przed komisją hazardową. Chyba że Donald nie ma jaj,wtedy zgodzę się z MK iż czeka nas dalszy marazm rządowy.

  7. Postawię dolary (tak ze sto USD) przeciwko orzechom,
    że tym razem nie masz racji. Tak sobie myślę, że w 2010 pojawią się nowe, oszczędzające budżet rozwiązania. Po prostu muszą, bo magik Rostowski już nie ma nic w cylindrze. Powód jest prozaiczny – następne wybory do parlamentu. Bez reform będzie jakieś 100 mld deficytu w roku wyborczym i brak kasy na kiełbasę dla elektoratu – serio, serio.

    • Trzymam za Twoją wersję
      Trzymam za Twoją wersję kciuki, ale jeśli się przez dwa lata pieprzy czy po trzy, że zrobiłoby się wszystko, tylko prezydent nie daje, a potem cztery po cztery, że urząd prezydenta ma się gdzieś, bo to tylko w pałacu się siedzi i drogie garnitury nosi, to ja niestety nie liczę na reformy, ale na kolejne pieprzenie pięć po pięć. Deficyt? Przecież we Włoszech jest jeszcze gorzej, a u nas nie jest źle. Nie chce mi się szukać dokładnego cytatu. Nigdzie na świecie nie robi się reform w roku wyborczym.

      • Też bym miał wątpliwości,
        ale coś mi się wydaje,że ktoś przekonał Tuska, że na reformach może tylko wygrać. Przecież po reformie pomostówek nie stracili w sondażach ani procenta. Na moje oko przygotują teraz pakiet ustaw i zaczekają do wyboru przyjaznego prezydenta, a za dwa lata będą zbierać owoce naturalnego ożywienia gospodarczego, które zwiążą z reformami. Ma to sens, jest kuszące dla Tuska, a nam wyjdzie jedynie na zdrowie.
        PS
        Podtrzymuję swoje dolary. Stawiasz worek orzechów?

        • To się niestety kupy nie
          To się niestety kupy nie trzyma. Aby mieć pewnego prezydenta, to trzeba było wystawić Tuska, a do rządu wziąć kogoś kto się zna, bo chyba nie jest tajemnicą, że Tusk się nie zna. Tusk ucieka od wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeń. Przestraszył się utraty partii i władzy, przestraszył się porażki w wyborach prezydenckich. Reformy mógł zrobić kiedy był na fali, przebimbał ten okres, bo pracowął na prezydenturę, zaczęły się sprawy cmentarne i się zesrał. Teraz znów będzie czarował, jakiś tam gówniany pakiet czegoś przedstawi na bank, ale do utrzymania notowań wystarczy mu parę stadionów i przewodniczenie UE. Po reformach. Jutro to zbiorę w całość, w jakiś mam nadzieję sensowny tekst.

          • Oczywiście możesz mieć rację
            ja jednak, póki co, zostanę przy swoim i dam mu jeszcze kredyt zaufania. Jednak jeżeli ze “swoim” prezydentem nie wprowadzi reform w 2011 roku to obiecuję, że pomogę Ci mocno mu dokopać.
            PS
            Kredyt zaufania nie będzie oczywiście stanowił przeszkody w ewentualnym, krytycznym ocenianiu bieżących propozycji.

  8. Postawię dolary (tak ze sto USD) przeciwko orzechom,
    że tym razem nie masz racji. Tak sobie myślę, że w 2010 pojawią się nowe, oszczędzające budżet rozwiązania. Po prostu muszą, bo magik Rostowski już nie ma nic w cylindrze. Powód jest prozaiczny – następne wybory do parlamentu. Bez reform będzie jakieś 100 mld deficytu w roku wyborczym i brak kasy na kiełbasę dla elektoratu – serio, serio.

    • Trzymam za Twoją wersję
      Trzymam za Twoją wersję kciuki, ale jeśli się przez dwa lata pieprzy czy po trzy, że zrobiłoby się wszystko, tylko prezydent nie daje, a potem cztery po cztery, że urząd prezydenta ma się gdzieś, bo to tylko w pałacu się siedzi i drogie garnitury nosi, to ja niestety nie liczę na reformy, ale na kolejne pieprzenie pięć po pięć. Deficyt? Przecież we Włoszech jest jeszcze gorzej, a u nas nie jest źle. Nie chce mi się szukać dokładnego cytatu. Nigdzie na świecie nie robi się reform w roku wyborczym.

      • Też bym miał wątpliwości,
        ale coś mi się wydaje,że ktoś przekonał Tuska, że na reformach może tylko wygrać. Przecież po reformie pomostówek nie stracili w sondażach ani procenta. Na moje oko przygotują teraz pakiet ustaw i zaczekają do wyboru przyjaznego prezydenta, a za dwa lata będą zbierać owoce naturalnego ożywienia gospodarczego, które zwiążą z reformami. Ma to sens, jest kuszące dla Tuska, a nam wyjdzie jedynie na zdrowie.
        PS
        Podtrzymuję swoje dolary. Stawiasz worek orzechów?

        • To się niestety kupy nie
          To się niestety kupy nie trzyma. Aby mieć pewnego prezydenta, to trzeba było wystawić Tuska, a do rządu wziąć kogoś kto się zna, bo chyba nie jest tajemnicą, że Tusk się nie zna. Tusk ucieka od wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeń. Przestraszył się utraty partii i władzy, przestraszył się porażki w wyborach prezydenckich. Reformy mógł zrobić kiedy był na fali, przebimbał ten okres, bo pracowął na prezydenturę, zaczęły się sprawy cmentarne i się zesrał. Teraz znów będzie czarował, jakiś tam gówniany pakiet czegoś przedstawi na bank, ale do utrzymania notowań wystarczy mu parę stadionów i przewodniczenie UE. Po reformach. Jutro to zbiorę w całość, w jakiś mam nadzieję sensowny tekst.

          • Oczywiście możesz mieć rację
            ja jednak, póki co, zostanę przy swoim i dam mu jeszcze kredyt zaufania. Jednak jeżeli ze “swoim” prezydentem nie wprowadzi reform w 2011 roku to obiecuję, że pomogę Ci mocno mu dokopać.
            PS
            Kredyt zaufania nie będzie oczywiście stanowił przeszkody w ewentualnym, krytycznym ocenianiu bieżących propozycji.

  9. Postawię dolary (tak ze sto USD) przeciwko orzechom,
    że tym razem nie masz racji. Tak sobie myślę, że w 2010 pojawią się nowe, oszczędzające budżet rozwiązania. Po prostu muszą, bo magik Rostowski już nie ma nic w cylindrze. Powód jest prozaiczny – następne wybory do parlamentu. Bez reform będzie jakieś 100 mld deficytu w roku wyborczym i brak kasy na kiełbasę dla elektoratu – serio, serio.

    • Trzymam za Twoją wersję
      Trzymam za Twoją wersję kciuki, ale jeśli się przez dwa lata pieprzy czy po trzy, że zrobiłoby się wszystko, tylko prezydent nie daje, a potem cztery po cztery, że urząd prezydenta ma się gdzieś, bo to tylko w pałacu się siedzi i drogie garnitury nosi, to ja niestety nie liczę na reformy, ale na kolejne pieprzenie pięć po pięć. Deficyt? Przecież we Włoszech jest jeszcze gorzej, a u nas nie jest źle. Nie chce mi się szukać dokładnego cytatu. Nigdzie na świecie nie robi się reform w roku wyborczym.

      • Też bym miał wątpliwości,
        ale coś mi się wydaje,że ktoś przekonał Tuska, że na reformach może tylko wygrać. Przecież po reformie pomostówek nie stracili w sondażach ani procenta. Na moje oko przygotują teraz pakiet ustaw i zaczekają do wyboru przyjaznego prezydenta, a za dwa lata będą zbierać owoce naturalnego ożywienia gospodarczego, które zwiążą z reformami. Ma to sens, jest kuszące dla Tuska, a nam wyjdzie jedynie na zdrowie.
        PS
        Podtrzymuję swoje dolary. Stawiasz worek orzechów?

        • To się niestety kupy nie
          To się niestety kupy nie trzyma. Aby mieć pewnego prezydenta, to trzeba było wystawić Tuska, a do rządu wziąć kogoś kto się zna, bo chyba nie jest tajemnicą, że Tusk się nie zna. Tusk ucieka od wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeń. Przestraszył się utraty partii i władzy, przestraszył się porażki w wyborach prezydenckich. Reformy mógł zrobić kiedy był na fali, przebimbał ten okres, bo pracowął na prezydenturę, zaczęły się sprawy cmentarne i się zesrał. Teraz znów będzie czarował, jakiś tam gówniany pakiet czegoś przedstawi na bank, ale do utrzymania notowań wystarczy mu parę stadionów i przewodniczenie UE. Po reformach. Jutro to zbiorę w całość, w jakiś mam nadzieję sensowny tekst.

          • Oczywiście możesz mieć rację
            ja jednak, póki co, zostanę przy swoim i dam mu jeszcze kredyt zaufania. Jednak jeżeli ze “swoim” prezydentem nie wprowadzi reform w 2011 roku to obiecuję, że pomogę Ci mocno mu dokopać.
            PS
            Kredyt zaufania nie będzie oczywiście stanowił przeszkody w ewentualnym, krytycznym ocenianiu bieżących propozycji.

  10. Postawię dolary (tak ze sto USD) przeciwko orzechom,
    że tym razem nie masz racji. Tak sobie myślę, że w 2010 pojawią się nowe, oszczędzające budżet rozwiązania. Po prostu muszą, bo magik Rostowski już nie ma nic w cylindrze. Powód jest prozaiczny – następne wybory do parlamentu. Bez reform będzie jakieś 100 mld deficytu w roku wyborczym i brak kasy na kiełbasę dla elektoratu – serio, serio.

    • Trzymam za Twoją wersję
      Trzymam za Twoją wersję kciuki, ale jeśli się przez dwa lata pieprzy czy po trzy, że zrobiłoby się wszystko, tylko prezydent nie daje, a potem cztery po cztery, że urząd prezydenta ma się gdzieś, bo to tylko w pałacu się siedzi i drogie garnitury nosi, to ja niestety nie liczę na reformy, ale na kolejne pieprzenie pięć po pięć. Deficyt? Przecież we Włoszech jest jeszcze gorzej, a u nas nie jest źle. Nie chce mi się szukać dokładnego cytatu. Nigdzie na świecie nie robi się reform w roku wyborczym.

      • Też bym miał wątpliwości,
        ale coś mi się wydaje,że ktoś przekonał Tuska, że na reformach może tylko wygrać. Przecież po reformie pomostówek nie stracili w sondażach ani procenta. Na moje oko przygotują teraz pakiet ustaw i zaczekają do wyboru przyjaznego prezydenta, a za dwa lata będą zbierać owoce naturalnego ożywienia gospodarczego, które zwiążą z reformami. Ma to sens, jest kuszące dla Tuska, a nam wyjdzie jedynie na zdrowie.
        PS
        Podtrzymuję swoje dolary. Stawiasz worek orzechów?

        • To się niestety kupy nie
          To się niestety kupy nie trzyma. Aby mieć pewnego prezydenta, to trzeba było wystawić Tuska, a do rządu wziąć kogoś kto się zna, bo chyba nie jest tajemnicą, że Tusk się nie zna. Tusk ucieka od wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeń. Przestraszył się utraty partii i władzy, przestraszył się porażki w wyborach prezydenckich. Reformy mógł zrobić kiedy był na fali, przebimbał ten okres, bo pracowął na prezydenturę, zaczęły się sprawy cmentarne i się zesrał. Teraz znów będzie czarował, jakiś tam gówniany pakiet czegoś przedstawi na bank, ale do utrzymania notowań wystarczy mu parę stadionów i przewodniczenie UE. Po reformach. Jutro to zbiorę w całość, w jakiś mam nadzieję sensowny tekst.

          • Oczywiście możesz mieć rację
            ja jednak, póki co, zostanę przy swoim i dam mu jeszcze kredyt zaufania. Jednak jeżeli ze “swoim” prezydentem nie wprowadzi reform w 2011 roku to obiecuję, że pomogę Ci mocno mu dokopać.
            PS
            Kredyt zaufania nie będzie oczywiście stanowił przeszkody w ewentualnym, krytycznym ocenianiu bieżących propozycji.

  11. Postawię dolary (tak ze sto USD) przeciwko orzechom,
    że tym razem nie masz racji. Tak sobie myślę, że w 2010 pojawią się nowe, oszczędzające budżet rozwiązania. Po prostu muszą, bo magik Rostowski już nie ma nic w cylindrze. Powód jest prozaiczny – następne wybory do parlamentu. Bez reform będzie jakieś 100 mld deficytu w roku wyborczym i brak kasy na kiełbasę dla elektoratu – serio, serio.

    • Trzymam za Twoją wersję
      Trzymam za Twoją wersję kciuki, ale jeśli się przez dwa lata pieprzy czy po trzy, że zrobiłoby się wszystko, tylko prezydent nie daje, a potem cztery po cztery, że urząd prezydenta ma się gdzieś, bo to tylko w pałacu się siedzi i drogie garnitury nosi, to ja niestety nie liczę na reformy, ale na kolejne pieprzenie pięć po pięć. Deficyt? Przecież we Włoszech jest jeszcze gorzej, a u nas nie jest źle. Nie chce mi się szukać dokładnego cytatu. Nigdzie na świecie nie robi się reform w roku wyborczym.

      • Też bym miał wątpliwości,
        ale coś mi się wydaje,że ktoś przekonał Tuska, że na reformach może tylko wygrać. Przecież po reformie pomostówek nie stracili w sondażach ani procenta. Na moje oko przygotują teraz pakiet ustaw i zaczekają do wyboru przyjaznego prezydenta, a za dwa lata będą zbierać owoce naturalnego ożywienia gospodarczego, które zwiążą z reformami. Ma to sens, jest kuszące dla Tuska, a nam wyjdzie jedynie na zdrowie.
        PS
        Podtrzymuję swoje dolary. Stawiasz worek orzechów?

        • To się niestety kupy nie
          To się niestety kupy nie trzyma. Aby mieć pewnego prezydenta, to trzeba było wystawić Tuska, a do rządu wziąć kogoś kto się zna, bo chyba nie jest tajemnicą, że Tusk się nie zna. Tusk ucieka od wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeń. Przestraszył się utraty partii i władzy, przestraszył się porażki w wyborach prezydenckich. Reformy mógł zrobić kiedy był na fali, przebimbał ten okres, bo pracowął na prezydenturę, zaczęły się sprawy cmentarne i się zesrał. Teraz znów będzie czarował, jakiś tam gówniany pakiet czegoś przedstawi na bank, ale do utrzymania notowań wystarczy mu parę stadionów i przewodniczenie UE. Po reformach. Jutro to zbiorę w całość, w jakiś mam nadzieję sensowny tekst.

          • Oczywiście możesz mieć rację
            ja jednak, póki co, zostanę przy swoim i dam mu jeszcze kredyt zaufania. Jednak jeżeli ze “swoim” prezydentem nie wprowadzi reform w 2011 roku to obiecuję, że pomogę Ci mocno mu dokopać.
            PS
            Kredyt zaufania nie będzie oczywiście stanowił przeszkody w ewentualnym, krytycznym ocenianiu bieżących propozycji.

  12. Postawię dolary (tak ze sto USD) przeciwko orzechom,
    że tym razem nie masz racji. Tak sobie myślę, że w 2010 pojawią się nowe, oszczędzające budżet rozwiązania. Po prostu muszą, bo magik Rostowski już nie ma nic w cylindrze. Powód jest prozaiczny – następne wybory do parlamentu. Bez reform będzie jakieś 100 mld deficytu w roku wyborczym i brak kasy na kiełbasę dla elektoratu – serio, serio.

    • Trzymam za Twoją wersję
      Trzymam za Twoją wersję kciuki, ale jeśli się przez dwa lata pieprzy czy po trzy, że zrobiłoby się wszystko, tylko prezydent nie daje, a potem cztery po cztery, że urząd prezydenta ma się gdzieś, bo to tylko w pałacu się siedzi i drogie garnitury nosi, to ja niestety nie liczę na reformy, ale na kolejne pieprzenie pięć po pięć. Deficyt? Przecież we Włoszech jest jeszcze gorzej, a u nas nie jest źle. Nie chce mi się szukać dokładnego cytatu. Nigdzie na świecie nie robi się reform w roku wyborczym.

      • Też bym miał wątpliwości,
        ale coś mi się wydaje,że ktoś przekonał Tuska, że na reformach może tylko wygrać. Przecież po reformie pomostówek nie stracili w sondażach ani procenta. Na moje oko przygotują teraz pakiet ustaw i zaczekają do wyboru przyjaznego prezydenta, a za dwa lata będą zbierać owoce naturalnego ożywienia gospodarczego, które zwiążą z reformami. Ma to sens, jest kuszące dla Tuska, a nam wyjdzie jedynie na zdrowie.
        PS
        Podtrzymuję swoje dolary. Stawiasz worek orzechów?

        • To się niestety kupy nie
          To się niestety kupy nie trzyma. Aby mieć pewnego prezydenta, to trzeba było wystawić Tuska, a do rządu wziąć kogoś kto się zna, bo chyba nie jest tajemnicą, że Tusk się nie zna. Tusk ucieka od wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeń. Przestraszył się utraty partii i władzy, przestraszył się porażki w wyborach prezydenckich. Reformy mógł zrobić kiedy był na fali, przebimbał ten okres, bo pracowął na prezydenturę, zaczęły się sprawy cmentarne i się zesrał. Teraz znów będzie czarował, jakiś tam gówniany pakiet czegoś przedstawi na bank, ale do utrzymania notowań wystarczy mu parę stadionów i przewodniczenie UE. Po reformach. Jutro to zbiorę w całość, w jakiś mam nadzieję sensowny tekst.

          • Oczywiście możesz mieć rację
            ja jednak, póki co, zostanę przy swoim i dam mu jeszcze kredyt zaufania. Jednak jeżeli ze “swoim” prezydentem nie wprowadzi reform w 2011 roku to obiecuję, że pomogę Ci mocno mu dokopać.
            PS
            Kredyt zaufania nie będzie oczywiście stanowił przeszkody w ewentualnym, krytycznym ocenianiu bieżących propozycji.

  13. “Kaczyński może wygrać w
    “Kaczyński może wygrać w pierwszej turze”

    Krótka, tendencyjna, notka o autorze.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski: Identyfikowany z światopoglądem prawicowym. Znany krytyk przebiegu polskiej transformacji ustrojowej oraz elit politycznych III RP. Często nazywany “głównym ideologiem IV RP”. W 2005 członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
    Od 10 lipca 2007 do 23 marca 2009 członek Rady Służby Publicznej przy Prezesie Rady Ministrów.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski obiektywnie o rezygnacji Donalda Tuska:

    http://dziennik.pl/opinie/article536780/Kaczynski_moze_wygrac_w_pierwszej_turze.html

    • No właśnie Jasmine ! A co, gdy głosy się równo rozłożą ?
      Rzeczywiście istnieje ryzyko, że głosy wyborców
      rozłożą się równo , gdy o takich kandydatów
      idzie, jak: Komorowski, Cimoszewicz i Olechowski.
      Co wtedy ? Czy Krasnodębski będzie miał racje ?

      Mam wrażenie, że Olechowski nawet wtedy uzyska
      przewagę nad Kaczyńskim.

  14. “Kaczyński może wygrać w
    “Kaczyński może wygrać w pierwszej turze”

    Krótka, tendencyjna, notka o autorze.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski: Identyfikowany z światopoglądem prawicowym. Znany krytyk przebiegu polskiej transformacji ustrojowej oraz elit politycznych III RP. Często nazywany “głównym ideologiem IV RP”. W 2005 członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
    Od 10 lipca 2007 do 23 marca 2009 członek Rady Służby Publicznej przy Prezesie Rady Ministrów.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski obiektywnie o rezygnacji Donalda Tuska:

    http://dziennik.pl/opinie/article536780/Kaczynski_moze_wygrac_w_pierwszej_turze.html

    • No właśnie Jasmine ! A co, gdy głosy się równo rozłożą ?
      Rzeczywiście istnieje ryzyko, że głosy wyborców
      rozłożą się równo , gdy o takich kandydatów
      idzie, jak: Komorowski, Cimoszewicz i Olechowski.
      Co wtedy ? Czy Krasnodębski będzie miał racje ?

      Mam wrażenie, że Olechowski nawet wtedy uzyska
      przewagę nad Kaczyńskim.

  15. “Kaczyński może wygrać w
    “Kaczyński może wygrać w pierwszej turze”

    Krótka, tendencyjna, notka o autorze.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski: Identyfikowany z światopoglądem prawicowym. Znany krytyk przebiegu polskiej transformacji ustrojowej oraz elit politycznych III RP. Często nazywany “głównym ideologiem IV RP”. W 2005 członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
    Od 10 lipca 2007 do 23 marca 2009 członek Rady Służby Publicznej przy Prezesie Rady Ministrów.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski obiektywnie o rezygnacji Donalda Tuska:

    http://dziennik.pl/opinie/article536780/Kaczynski_moze_wygrac_w_pierwszej_turze.html

    • No właśnie Jasmine ! A co, gdy głosy się równo rozłożą ?
      Rzeczywiście istnieje ryzyko, że głosy wyborców
      rozłożą się równo , gdy o takich kandydatów
      idzie, jak: Komorowski, Cimoszewicz i Olechowski.
      Co wtedy ? Czy Krasnodębski będzie miał racje ?

      Mam wrażenie, że Olechowski nawet wtedy uzyska
      przewagę nad Kaczyńskim.

  16. “Kaczyński może wygrać w
    “Kaczyński może wygrać w pierwszej turze”

    Krótka, tendencyjna, notka o autorze.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski: Identyfikowany z światopoglądem prawicowym. Znany krytyk przebiegu polskiej transformacji ustrojowej oraz elit politycznych III RP. Często nazywany “głównym ideologiem IV RP”. W 2005 członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
    Od 10 lipca 2007 do 23 marca 2009 członek Rady Służby Publicznej przy Prezesie Rady Ministrów.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski obiektywnie o rezygnacji Donalda Tuska:

    http://dziennik.pl/opinie/article536780/Kaczynski_moze_wygrac_w_pierwszej_turze.html

    • No właśnie Jasmine ! A co, gdy głosy się równo rozłożą ?
      Rzeczywiście istnieje ryzyko, że głosy wyborców
      rozłożą się równo , gdy o takich kandydatów
      idzie, jak: Komorowski, Cimoszewicz i Olechowski.
      Co wtedy ? Czy Krasnodębski będzie miał racje ?

      Mam wrażenie, że Olechowski nawet wtedy uzyska
      przewagę nad Kaczyńskim.

  17. “Kaczyński może wygrać w
    “Kaczyński może wygrać w pierwszej turze”

    Krótka, tendencyjna, notka o autorze.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski: Identyfikowany z światopoglądem prawicowym. Znany krytyk przebiegu polskiej transformacji ustrojowej oraz elit politycznych III RP. Często nazywany “głównym ideologiem IV RP”. W 2005 członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
    Od 10 lipca 2007 do 23 marca 2009 członek Rady Służby Publicznej przy Prezesie Rady Ministrów.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski obiektywnie o rezygnacji Donalda Tuska:

    http://dziennik.pl/opinie/article536780/Kaczynski_moze_wygrac_w_pierwszej_turze.html

    • No właśnie Jasmine ! A co, gdy głosy się równo rozłożą ?
      Rzeczywiście istnieje ryzyko, że głosy wyborców
      rozłożą się równo , gdy o takich kandydatów
      idzie, jak: Komorowski, Cimoszewicz i Olechowski.
      Co wtedy ? Czy Krasnodębski będzie miał racje ?

      Mam wrażenie, że Olechowski nawet wtedy uzyska
      przewagę nad Kaczyńskim.

  18. “Kaczyński może wygrać w
    “Kaczyński może wygrać w pierwszej turze”

    Krótka, tendencyjna, notka o autorze.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski: Identyfikowany z światopoglądem prawicowym. Znany krytyk przebiegu polskiej transformacji ustrojowej oraz elit politycznych III RP. Często nazywany “głównym ideologiem IV RP”. W 2005 członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
    Od 10 lipca 2007 do 23 marca 2009 członek Rady Służby Publicznej przy Prezesie Rady Ministrów.

    Profesor Zdzisław Krasnodębski obiektywnie o rezygnacji Donalda Tuska:

    http://dziennik.pl/opinie/article536780/Kaczynski_moze_wygrac_w_pierwszej_turze.html

    • No właśnie Jasmine ! A co, gdy głosy się równo rozłożą ?
      Rzeczywiście istnieje ryzyko, że głosy wyborców
      rozłożą się równo , gdy o takich kandydatów
      idzie, jak: Komorowski, Cimoszewicz i Olechowski.
      Co wtedy ? Czy Krasnodębski będzie miał racje ?

      Mam wrażenie, że Olechowski nawet wtedy uzyska
      przewagę nad Kaczyńskim.

  19. A już miałem napisać,że to jedna,z nielicznych,dobrych
    decyzji Tuska , bo – jak mnie naiwnemu się wydawało – powodowana jednak odpowiedzialnością,a nie tym co zwykle. Swoim oglądem sytuacji pozbawiłeś mnie reszty złudzeń,że ma /pan premier/ jakieś pozytywne cechy – odpowiedzialność , na przykład. Co do kosztów i metody zapłaty za te ,,igrzyska” , ja optuję za Buenos Aires – znajdą sposób na Skrzypka /to w końcu ,,pisowski aparatczyk”/i w to miejsce …kogo?Może Miro Drzewiecki – w końcu skarbnik.

  20. A już miałem napisać,że to jedna,z nielicznych,dobrych
    decyzji Tuska , bo – jak mnie naiwnemu się wydawało – powodowana jednak odpowiedzialnością,a nie tym co zwykle. Swoim oglądem sytuacji pozbawiłeś mnie reszty złudzeń,że ma /pan premier/ jakieś pozytywne cechy – odpowiedzialność , na przykład. Co do kosztów i metody zapłaty za te ,,igrzyska” , ja optuję za Buenos Aires – znajdą sposób na Skrzypka /to w końcu ,,pisowski aparatczyk”/i w to miejsce …kogo?Może Miro Drzewiecki – w końcu skarbnik.

  21. A już miałem napisać,że to jedna,z nielicznych,dobrych
    decyzji Tuska , bo – jak mnie naiwnemu się wydawało – powodowana jednak odpowiedzialnością,a nie tym co zwykle. Swoim oglądem sytuacji pozbawiłeś mnie reszty złudzeń,że ma /pan premier/ jakieś pozytywne cechy – odpowiedzialność , na przykład. Co do kosztów i metody zapłaty za te ,,igrzyska” , ja optuję za Buenos Aires – znajdą sposób na Skrzypka /to w końcu ,,pisowski aparatczyk”/i w to miejsce …kogo?Może Miro Drzewiecki – w końcu skarbnik.

  22. A już miałem napisać,że to jedna,z nielicznych,dobrych
    decyzji Tuska , bo – jak mnie naiwnemu się wydawało – powodowana jednak odpowiedzialnością,a nie tym co zwykle. Swoim oglądem sytuacji pozbawiłeś mnie reszty złudzeń,że ma /pan premier/ jakieś pozytywne cechy – odpowiedzialność , na przykład. Co do kosztów i metody zapłaty za te ,,igrzyska” , ja optuję za Buenos Aires – znajdą sposób na Skrzypka /to w końcu ,,pisowski aparatczyk”/i w to miejsce …kogo?Może Miro Drzewiecki – w końcu skarbnik.

  23. A już miałem napisać,że to jedna,z nielicznych,dobrych
    decyzji Tuska , bo – jak mnie naiwnemu się wydawało – powodowana jednak odpowiedzialnością,a nie tym co zwykle. Swoim oglądem sytuacji pozbawiłeś mnie reszty złudzeń,że ma /pan premier/ jakieś pozytywne cechy – odpowiedzialność , na przykład. Co do kosztów i metody zapłaty za te ,,igrzyska” , ja optuję za Buenos Aires – znajdą sposób na Skrzypka /to w końcu ,,pisowski aparatczyk”/i w to miejsce …kogo?Może Miro Drzewiecki – w końcu skarbnik.

  24. A już miałem napisać,że to jedna,z nielicznych,dobrych
    decyzji Tuska , bo – jak mnie naiwnemu się wydawało – powodowana jednak odpowiedzialnością,a nie tym co zwykle. Swoim oglądem sytuacji pozbawiłeś mnie reszty złudzeń,że ma /pan premier/ jakieś pozytywne cechy – odpowiedzialność , na przykład. Co do kosztów i metody zapłaty za te ,,igrzyska” , ja optuję za Buenos Aires – znajdą sposób na Skrzypka /to w końcu ,,pisowski aparatczyk”/i w to miejsce …kogo?Może Miro Drzewiecki – w końcu skarbnik.

  25. Nie jestem zdziwiony rezygnacją Tuska z kandydowania.
    Zanim jeszcze Tusk ogłosił decyzję, sugerowałem tutaj,
    że ewentualny – po kryzysowy – sukces gospodarczy
    spowodowałby zapisanie ładnej karty historii przez
    Tuska, o ile pozostałby premierem.
    Sugerowałem też, że skoro eksperci sugerują rychły
    koniec kryzysu, a Polska jest na plusie, bardziej
    prawdopodobnym jest scenariusz sukcesu
    gospodarczego , a to, o ile Tuskowi bardziej zależy
    na laurach sławy niż na obijaniu się na stołku
    prezydenckim, spowoduje, że kandydować
    na prezydenta nie będzie.

    Nie jestem więc zaskoczony decyzją Tuska.

    Cieszę się, że nie okazał się być takim
    leniem, jak niektórzy tu sądzą, że jest.
    Uważam za nieprawdę, że Tusk sądził,
    że fotel prezydencki jest dla niego nieosiągalny.
    Tusk z łatwością wygrałby wybory prezydenckie.

    Wg. mnie Tusk również pomyślał o tym, by wystawić
    kandydata na prezydenta takiego, który
    mógłby wygrać z Kaczyńskim, choć niekoniecznie
    z innymi kandydatami.
    Myślę, że, gdy o prezydenturę idzie, Tuskowi chodzi
    tylko o to, aby Kaczyński nie został sam na placu
    boju, bo to byłaby jedyna sytuacja, która dałaby
    dotychczasowemu prezydentowi szansę (a wręcz
    pewność) “wywalczenia” drugiej kadencji.
    Dla Tuska jest ważnym jedynie, by z przyszłym
    prezydentem – jak to się mówi – dało się żyć.

    Uważam, że na prezydenta Tusk wystawi
    Bronisława Komorowskiego.

    • Podobne zdanie mam.
      Ale co do

      Podobne zdanie mam.
      Ale co do motywacji Tuska to inaczej nieco powiem.
      Naczelną ideą świecącą Tuskowi i Platformie jest wykończenie PiS-u. I to od początku kadencji PO. “Dorżnąć watahy”….takie słowa nie wyrywają się z ust polityka, jeśli nie przebywa w atmosferze “dorzynania”.
      I Tusk zwietrzył okazję. Studiując słupki sondażowe skonstantował, że urzędujący Prezydent przegrałby w drugiej turze nawet z Incitatusem. Jest więc więc okazja na wprowadzenie do Pałacu osoby, z którą da się w bezkonfliktowo współpracować, a jednocześnie pognębić PiS.
      Albowiem przegrana Lecha Kaczyńskiego z Tuskiem to nie to samo co z politykiem mniejszej rangi.
      Jeżeli to zostanie zrealizowane po to by szybko reformować państwo – daj Boże zdrowie Tuskowi.
      Jeżeli po to by bezproblemowo planować na cmentarzach kręcenie lodów: Boże miej nas w swej opiece.
      Jak mnie życie (polityczne) nauczyło – byłoby jedno i drugie w proporcji nieprzewidywalnej. I ta proporcja mogłaby zadecydować o następnej kadencji.
      Komorowski jest naturalnym na namaszczenie…. ale coś za dużo o Cimoszewiczu, jak na osobę artykułującą swoje desinteressment…..

  26. Nie jestem zdziwiony rezygnacją Tuska z kandydowania.
    Zanim jeszcze Tusk ogłosił decyzję, sugerowałem tutaj,
    że ewentualny – po kryzysowy – sukces gospodarczy
    spowodowałby zapisanie ładnej karty historii przez
    Tuska, o ile pozostałby premierem.
    Sugerowałem też, że skoro eksperci sugerują rychły
    koniec kryzysu, a Polska jest na plusie, bardziej
    prawdopodobnym jest scenariusz sukcesu
    gospodarczego , a to, o ile Tuskowi bardziej zależy
    na laurach sławy niż na obijaniu się na stołku
    prezydenckim, spowoduje, że kandydować
    na prezydenta nie będzie.

    Nie jestem więc zaskoczony decyzją Tuska.

    Cieszę się, że nie okazał się być takim
    leniem, jak niektórzy tu sądzą, że jest.
    Uważam za nieprawdę, że Tusk sądził,
    że fotel prezydencki jest dla niego nieosiągalny.
    Tusk z łatwością wygrałby wybory prezydenckie.

    Wg. mnie Tusk również pomyślał o tym, by wystawić
    kandydata na prezydenta takiego, który
    mógłby wygrać z Kaczyńskim, choć niekoniecznie
    z innymi kandydatami.
    Myślę, że, gdy o prezydenturę idzie, Tuskowi chodzi
    tylko o to, aby Kaczyński nie został sam na placu
    boju, bo to byłaby jedyna sytuacja, która dałaby
    dotychczasowemu prezydentowi szansę (a wręcz
    pewność) “wywalczenia” drugiej kadencji.
    Dla Tuska jest ważnym jedynie, by z przyszłym
    prezydentem – jak to się mówi – dało się żyć.

    Uważam, że na prezydenta Tusk wystawi
    Bronisława Komorowskiego.

    • Podobne zdanie mam.
      Ale co do

      Podobne zdanie mam.
      Ale co do motywacji Tuska to inaczej nieco powiem.
      Naczelną ideą świecącą Tuskowi i Platformie jest wykończenie PiS-u. I to od początku kadencji PO. “Dorżnąć watahy”….takie słowa nie wyrywają się z ust polityka, jeśli nie przebywa w atmosferze “dorzynania”.
      I Tusk zwietrzył okazję. Studiując słupki sondażowe skonstantował, że urzędujący Prezydent przegrałby w drugiej turze nawet z Incitatusem. Jest więc więc okazja na wprowadzenie do Pałacu osoby, z którą da się w bezkonfliktowo współpracować, a jednocześnie pognębić PiS.
      Albowiem przegrana Lecha Kaczyńskiego z Tuskiem to nie to samo co z politykiem mniejszej rangi.
      Jeżeli to zostanie zrealizowane po to by szybko reformować państwo – daj Boże zdrowie Tuskowi.
      Jeżeli po to by bezproblemowo planować na cmentarzach kręcenie lodów: Boże miej nas w swej opiece.
      Jak mnie życie (polityczne) nauczyło – byłoby jedno i drugie w proporcji nieprzewidywalnej. I ta proporcja mogłaby zadecydować o następnej kadencji.
      Komorowski jest naturalnym na namaszczenie…. ale coś za dużo o Cimoszewiczu, jak na osobę artykułującą swoje desinteressment…..

  27. Nie jestem zdziwiony rezygnacją Tuska z kandydowania.
    Zanim jeszcze Tusk ogłosił decyzję, sugerowałem tutaj,
    że ewentualny – po kryzysowy – sukces gospodarczy
    spowodowałby zapisanie ładnej karty historii przez
    Tuska, o ile pozostałby premierem.
    Sugerowałem też, że skoro eksperci sugerują rychły
    koniec kryzysu, a Polska jest na plusie, bardziej
    prawdopodobnym jest scenariusz sukcesu
    gospodarczego , a to, o ile Tuskowi bardziej zależy
    na laurach sławy niż na obijaniu się na stołku
    prezydenckim, spowoduje, że kandydować
    na prezydenta nie będzie.

    Nie jestem więc zaskoczony decyzją Tuska.

    Cieszę się, że nie okazał się być takim
    leniem, jak niektórzy tu sądzą, że jest.
    Uważam za nieprawdę, że Tusk sądził,
    że fotel prezydencki jest dla niego nieosiągalny.
    Tusk z łatwością wygrałby wybory prezydenckie.

    Wg. mnie Tusk również pomyślał o tym, by wystawić
    kandydata na prezydenta takiego, który
    mógłby wygrać z Kaczyńskim, choć niekoniecznie
    z innymi kandydatami.
    Myślę, że, gdy o prezydenturę idzie, Tuskowi chodzi
    tylko o to, aby Kaczyński nie został sam na placu
    boju, bo to byłaby jedyna sytuacja, która dałaby
    dotychczasowemu prezydentowi szansę (a wręcz
    pewność) “wywalczenia” drugiej kadencji.
    Dla Tuska jest ważnym jedynie, by z przyszłym
    prezydentem – jak to się mówi – dało się żyć.

    Uważam, że na prezydenta Tusk wystawi
    Bronisława Komorowskiego.

    • Podobne zdanie mam.
      Ale co do

      Podobne zdanie mam.
      Ale co do motywacji Tuska to inaczej nieco powiem.
      Naczelną ideą świecącą Tuskowi i Platformie jest wykończenie PiS-u. I to od początku kadencji PO. “Dorżnąć watahy”….takie słowa nie wyrywają się z ust polityka, jeśli nie przebywa w atmosferze “dorzynania”.
      I Tusk zwietrzył okazję. Studiując słupki sondażowe skonstantował, że urzędujący Prezydent przegrałby w drugiej turze nawet z Incitatusem. Jest więc więc okazja na wprowadzenie do Pałacu osoby, z którą da się w bezkonfliktowo współpracować, a jednocześnie pognębić PiS.
      Albowiem przegrana Lecha Kaczyńskiego z Tuskiem to nie to samo co z politykiem mniejszej rangi.
      Jeżeli to zostanie zrealizowane po to by szybko reformować państwo – daj Boże zdrowie Tuskowi.
      Jeżeli po to by bezproblemowo planować na cmentarzach kręcenie lodów: Boże miej nas w swej opiece.
      Jak mnie życie (polityczne) nauczyło – byłoby jedno i drugie w proporcji nieprzewidywalnej. I ta proporcja mogłaby zadecydować o następnej kadencji.
      Komorowski jest naturalnym na namaszczenie…. ale coś za dużo o Cimoszewiczu, jak na osobę artykułującą swoje desinteressment…..

  28. Nie jestem zdziwiony rezygnacją Tuska z kandydowania.
    Zanim jeszcze Tusk ogłosił decyzję, sugerowałem tutaj,
    że ewentualny – po kryzysowy – sukces gospodarczy
    spowodowałby zapisanie ładnej karty historii przez
    Tuska, o ile pozostałby premierem.
    Sugerowałem też, że skoro eksperci sugerują rychły
    koniec kryzysu, a Polska jest na plusie, bardziej
    prawdopodobnym jest scenariusz sukcesu
    gospodarczego , a to, o ile Tuskowi bardziej zależy
    na laurach sławy niż na obijaniu się na stołku
    prezydenckim, spowoduje, że kandydować
    na prezydenta nie będzie.

    Nie jestem więc zaskoczony decyzją Tuska.

    Cieszę się, że nie okazał się być takim
    leniem, jak niektórzy tu sądzą, że jest.
    Uważam za nieprawdę, że Tusk sądził,
    że fotel prezydencki jest dla niego nieosiągalny.
    Tusk z łatwością wygrałby wybory prezydenckie.

    Wg. mnie Tusk również pomyślał o tym, by wystawić
    kandydata na prezydenta takiego, który
    mógłby wygrać z Kaczyńskim, choć niekoniecznie
    z innymi kandydatami.
    Myślę, że, gdy o prezydenturę idzie, Tuskowi chodzi
    tylko o to, aby Kaczyński nie został sam na placu
    boju, bo to byłaby jedyna sytuacja, która dałaby
    dotychczasowemu prezydentowi szansę (a wręcz
    pewność) “wywalczenia” drugiej kadencji.
    Dla Tuska jest ważnym jedynie, by z przyszłym
    prezydentem – jak to się mówi – dało się żyć.

    Uważam, że na prezydenta Tusk wystawi
    Bronisława Komorowskiego.

    • Podobne zdanie mam.
      Ale co do

      Podobne zdanie mam.
      Ale co do motywacji Tuska to inaczej nieco powiem.
      Naczelną ideą świecącą Tuskowi i Platformie jest wykończenie PiS-u. I to od początku kadencji PO. “Dorżnąć watahy”….takie słowa nie wyrywają się z ust polityka, jeśli nie przebywa w atmosferze “dorzynania”.
      I Tusk zwietrzył okazję. Studiując słupki sondażowe skonstantował, że urzędujący Prezydent przegrałby w drugiej turze nawet z Incitatusem. Jest więc więc okazja na wprowadzenie do Pałacu osoby, z którą da się w bezkonfliktowo współpracować, a jednocześnie pognębić PiS.
      Albowiem przegrana Lecha Kaczyńskiego z Tuskiem to nie to samo co z politykiem mniejszej rangi.
      Jeżeli to zostanie zrealizowane po to by szybko reformować państwo – daj Boże zdrowie Tuskowi.
      Jeżeli po to by bezproblemowo planować na cmentarzach kręcenie lodów: Boże miej nas w swej opiece.
      Jak mnie życie (polityczne) nauczyło – byłoby jedno i drugie w proporcji nieprzewidywalnej. I ta proporcja mogłaby zadecydować o następnej kadencji.
      Komorowski jest naturalnym na namaszczenie…. ale coś za dużo o Cimoszewiczu, jak na osobę artykułującą swoje desinteressment…..

  29. Nie jestem zdziwiony rezygnacją Tuska z kandydowania.
    Zanim jeszcze Tusk ogłosił decyzję, sugerowałem tutaj,
    że ewentualny – po kryzysowy – sukces gospodarczy
    spowodowałby zapisanie ładnej karty historii przez
    Tuska, o ile pozostałby premierem.
    Sugerowałem też, że skoro eksperci sugerują rychły
    koniec kryzysu, a Polska jest na plusie, bardziej
    prawdopodobnym jest scenariusz sukcesu
    gospodarczego , a to, o ile Tuskowi bardziej zależy
    na laurach sławy niż na obijaniu się na stołku
    prezydenckim, spowoduje, że kandydować
    na prezydenta nie będzie.

    Nie jestem więc zaskoczony decyzją Tuska.

    Cieszę się, że nie okazał się być takim
    leniem, jak niektórzy tu sądzą, że jest.
    Uważam za nieprawdę, że Tusk sądził,
    że fotel prezydencki jest dla niego nieosiągalny.
    Tusk z łatwością wygrałby wybory prezydenckie.

    Wg. mnie Tusk również pomyślał o tym, by wystawić
    kandydata na prezydenta takiego, który
    mógłby wygrać z Kaczyńskim, choć niekoniecznie
    z innymi kandydatami.
    Myślę, że, gdy o prezydenturę idzie, Tuskowi chodzi
    tylko o to, aby Kaczyński nie został sam na placu
    boju, bo to byłaby jedyna sytuacja, która dałaby
    dotychczasowemu prezydentowi szansę (a wręcz
    pewność) “wywalczenia” drugiej kadencji.
    Dla Tuska jest ważnym jedynie, by z przyszłym
    prezydentem – jak to się mówi – dało się żyć.

    Uważam, że na prezydenta Tusk wystawi
    Bronisława Komorowskiego.

    • Podobne zdanie mam.
      Ale co do

      Podobne zdanie mam.
      Ale co do motywacji Tuska to inaczej nieco powiem.
      Naczelną ideą świecącą Tuskowi i Platformie jest wykończenie PiS-u. I to od początku kadencji PO. “Dorżnąć watahy”….takie słowa nie wyrywają się z ust polityka, jeśli nie przebywa w atmosferze “dorzynania”.
      I Tusk zwietrzył okazję. Studiując słupki sondażowe skonstantował, że urzędujący Prezydent przegrałby w drugiej turze nawet z Incitatusem. Jest więc więc okazja na wprowadzenie do Pałacu osoby, z którą da się w bezkonfliktowo współpracować, a jednocześnie pognębić PiS.
      Albowiem przegrana Lecha Kaczyńskiego z Tuskiem to nie to samo co z politykiem mniejszej rangi.
      Jeżeli to zostanie zrealizowane po to by szybko reformować państwo – daj Boże zdrowie Tuskowi.
      Jeżeli po to by bezproblemowo planować na cmentarzach kręcenie lodów: Boże miej nas w swej opiece.
      Jak mnie życie (polityczne) nauczyło – byłoby jedno i drugie w proporcji nieprzewidywalnej. I ta proporcja mogłaby zadecydować o następnej kadencji.
      Komorowski jest naturalnym na namaszczenie…. ale coś za dużo o Cimoszewiczu, jak na osobę artykułującą swoje desinteressment…..

  30. Nie jestem zdziwiony rezygnacją Tuska z kandydowania.
    Zanim jeszcze Tusk ogłosił decyzję, sugerowałem tutaj,
    że ewentualny – po kryzysowy – sukces gospodarczy
    spowodowałby zapisanie ładnej karty historii przez
    Tuska, o ile pozostałby premierem.
    Sugerowałem też, że skoro eksperci sugerują rychły
    koniec kryzysu, a Polska jest na plusie, bardziej
    prawdopodobnym jest scenariusz sukcesu
    gospodarczego , a to, o ile Tuskowi bardziej zależy
    na laurach sławy niż na obijaniu się na stołku
    prezydenckim, spowoduje, że kandydować
    na prezydenta nie będzie.

    Nie jestem więc zaskoczony decyzją Tuska.

    Cieszę się, że nie okazał się być takim
    leniem, jak niektórzy tu sądzą, że jest.
    Uważam za nieprawdę, że Tusk sądził,
    że fotel prezydencki jest dla niego nieosiągalny.
    Tusk z łatwością wygrałby wybory prezydenckie.

    Wg. mnie Tusk również pomyślał o tym, by wystawić
    kandydata na prezydenta takiego, który
    mógłby wygrać z Kaczyńskim, choć niekoniecznie
    z innymi kandydatami.
    Myślę, że, gdy o prezydenturę idzie, Tuskowi chodzi
    tylko o to, aby Kaczyński nie został sam na placu
    boju, bo to byłaby jedyna sytuacja, która dałaby
    dotychczasowemu prezydentowi szansę (a wręcz
    pewność) “wywalczenia” drugiej kadencji.
    Dla Tuska jest ważnym jedynie, by z przyszłym
    prezydentem – jak to się mówi – dało się żyć.

    Uważam, że na prezydenta Tusk wystawi
    Bronisława Komorowskiego.

    • Podobne zdanie mam.
      Ale co do

      Podobne zdanie mam.
      Ale co do motywacji Tuska to inaczej nieco powiem.
      Naczelną ideą świecącą Tuskowi i Platformie jest wykończenie PiS-u. I to od początku kadencji PO. “Dorżnąć watahy”….takie słowa nie wyrywają się z ust polityka, jeśli nie przebywa w atmosferze “dorzynania”.
      I Tusk zwietrzył okazję. Studiując słupki sondażowe skonstantował, że urzędujący Prezydent przegrałby w drugiej turze nawet z Incitatusem. Jest więc więc okazja na wprowadzenie do Pałacu osoby, z którą da się w bezkonfliktowo współpracować, a jednocześnie pognębić PiS.
      Albowiem przegrana Lecha Kaczyńskiego z Tuskiem to nie to samo co z politykiem mniejszej rangi.
      Jeżeli to zostanie zrealizowane po to by szybko reformować państwo – daj Boże zdrowie Tuskowi.
      Jeżeli po to by bezproblemowo planować na cmentarzach kręcenie lodów: Boże miej nas w swej opiece.
      Jak mnie życie (polityczne) nauczyło – byłoby jedno i drugie w proporcji nieprzewidywalnej. I ta proporcja mogłaby zadecydować o następnej kadencji.
      Komorowski jest naturalnym na namaszczenie…. ale coś za dużo o Cimoszewiczu, jak na osobę artykułującą swoje desinteressment…..