Reklama

3. Super Kubak i problemy wizerunkowe

Super Kubak był zadowolony ze swojego wyglądu. Właściwie nie było się do czego przyczepić.
Nogi jak nogi. Wcale niezłe.

3. Super Kubak i problemy wizerunkowe

Reklama

Super Kubak był zadowolony ze swojego wyglądu. Właściwie nie było się do czego przyczepić.
Nogi jak nogi. Wcale niezłe.
Brzuszek. Podobał mu się. Był, ewidentnie, ale przecież kształtny i estetyczny. Dlaczego więc miałoby go nie być?
Tors. Niezły. Nie przerośnięty, ale w sam raz.
Twarz. Jak najbardziej w porządku. Tu i ówdzie słychać było głosy, że ‘przystojna’, gdzieniegdzie, że ‘śliczna’, ale to akurat nienajlepiej.
Chlubą jednak największą Bohatera były włosy. Długie, ale nie za długie. Zupełnie w sam raz, sięgające ramion, czarne i kręcone. Każdy by takie chciał.
A kto miał? Nikt, tylko On – Super Kubak.

To go wyróżniało. Oprócz pelerynki.
Nikomu by się nie przyznał, ale święcie był przekonany, że jak Samson, On też ma moc w tych swoich włosach.
Strzegł ich.
Używał odżywek. Nie suszył suszarką.

Super-Bohaterowie też miewają pecha.
Zupełnie niespodziewanie, pewnego dnia, jedząc śniadanie (lub obiad – nie pamięta dokładnie) Super Kubak dostał się pod zdecydowane ostrze nożyczek swojej Rodzonej Matki, która była niezwykle opiekuńcza, miła, kochająca i posiadała wszelkie inne matczyne zalety, ale – nie była fryzjerem. Nawet na ćwierć etatu.

Kubak był załamany. Fryzura nie zadowoliła go.
Wyglądał, według własnej oceny wystawionej po dokładnym, wielogodzinnym spoglądaniu w lustro – jak Paź Królowej Hanz z XVI wieku.
Nie jak nowoczesny, pełen luzu i polotu, mężny Super-Bohater.
Za grzecznie.
Zdecydowanie za grzecznie!
Jak baba!

Nie mógł patrzeć na swoją pelerynkę.
Co mu teraz po niej?

Postanowił. Uda się do fryzjera, który – być może – nada jego włosom bardziej wyrafinowany i męski kształt. Waleczny. Groźny.
Zamiast pelerynki ubrał kaptur.

Usiadł na fotelu. Fryzjer wyglądał dziwnie. Nie był godny zaufania. Ale już zaczął.
Wersje były cztery. Każda krótsza, bo każda nie była zadowalająca.
Ostatecznie niewiele pozostało do ścięcia.
Super Kubak musiał zaakceptować fakt, że przez najbliższe miesiące będzie uchodził za sobowtóra Elvisa. Tu krótko, tu sterczy.
Nie było to znowu takie najgorsze. Elvis jak wiadomo – Królem był. Nie Paziem Królowej. Więc lepiej. Znacznie.
No i dziewczyny piszczały.
I podobno żyje, mimo, że umarł definitywnie.

Więc nie byłoby najgorzej.
Gdyby nie ten Samson.
Co z mocami?
Co z mocami?
Myśl była przerażająca.

Trzeba było natychmiast to sprawdzić.
Super Kubak wrócił do domu i odszukał pelerynkę.
Zawiązał.

Nie było misji. Żadnej. Ani jednej.
Ale był bałagan. I pusto w lodówce.

Pięć minut później był porządek.
Siedem minut później obiad. Z dwóch dań. I deser.

Super Kubak bowiem, moi mili to nie jest jakiś marny Samson. On ma moc zawsze!

Reklama

5 KOMENTARZE