W uzupełnieniu wpisu Matki Kurki – garść mocno z nim zgodnych wrażeń po obejrzeniu i wysłuchaniu posła Jacka Kurskiego w TVN, mówiącego o swojej “przygodzie” z Po
W uzupełnieniu wpisu Matki Kurki – garść mocno z nim zgodnych wrażeń po obejrzeniu i wysłuchaniu posła Jacka Kurskiego w TVN, mówiącego o swojej “przygodzie” z Policją.
Do kogo mówił poseł Kurski? Przecież nie do dziennikarzy albo kamer. On mówił do elektoratu.
I przy okazji dowiedzieliśmy się, jak poseł Kurski wyobraża sobie swój elektorat. Bo że tłumaczenie się było wyreżyserowane, jestem przekonany (jazda za radiowozem – być może nie).
Otóż w mniemaniu pana Kurskiego wyborca pana Kurskiego to tzw. swój chłop: może ma jakiś kredyt (konia obchodzi kredyt p. Kurskiego, o którym wspomniał przy okazji tematu “płacić mandat”?), z którego spłacaniem może mieć problemy, z pewnością lubi zakombinować (“O, fajnie by było móc gliniarzom immunitetem zamachać!”), podczepienie się pod radiowóz/karetkę na sygnale to jest to, a mandatów się nie płaci by default.
“Fajnie się jechało!” wrzeszczy taki facet, wpychając się po awaryjnym pasie przed korek.
“No i z czego, człowieku, problem robisz?” pyta taki, agresywnie wysuwając żuchwę, kiedy próbujesz się dowiedzieć, dlaczego przez ostatnie 40 minut zastawiał ci wyjazd z parkingu (dla lepszego zrozumienia przypomnę, że poseł Kurski potrafił zostawić samochód na lotnisku w Gdańsku w miejscu dowolnym; myślicie, że zapłacił mandat?).
“Panie władzo, jeszcze żółte było!” awanturuje się taki (Gazeta Wyborcza: “Dziennikarze Marek Wąs i Marek Sterlingow kończą długą rozmowę z bohaterem publikacji ? Jackiem Kurskim. Jest wieczór, polityk PiS spieszy się do telewizji. Reporterzy podwożą go do gdańskiego studia TVN. Na skrzyżowaniu zatrzymuje ich sygnalizacja świetlna. Kurski: “Walcie na czerwonym, Bóg się zlitował i w końcu mam immunitet”. Wie, że nie grożą mu żadne konsekwencje.”).
Że przytoczę przykłady tylko z ruchu drogowego.
Mało tego, łamanie przepisów MUSI zostać podkreślone łobuzerskim mrugnięciem swojego chłopa “Taa, możecie mi skoczyć, no nie?”. “Żona ustali wysokość mandatu” to wersja dla mediów. To są chamskie i prymitywne odwołania do najgorszych cech, cwaniactwa i nachalności, gorylego bębnienia we własną klatę, okazywania “jestem samcem Alfa! Patrzcie wszyscy! Ja! Ja! Ja!”. To się nie zmieniło od czasów jaskiniowych, tyle że teraz nie ucieka się zwinnie i chytrze przed tygrysem szablastym, ale przed policją. “No! Ale pokazał tym glinom! Tajess, tak się powinno z psami gadać!” mają się identyfikować z posłem Kurskim wyborcy.
Problem jest jeden, a mianowicie taki, że wielu z nich się zidentyfikuje, a niewielu – przejrzy tę reżyserię i poczuje się tym do głębi urażonych. W tym smutnym sensie p. Kurski jest skuteczny w medialne klocki. Ale jakoś nie potrafię mu z tego powodu zazdrościć.
__________
PS. Szacunek za tytuł dla Matki Kurki.
Witaj quackie.
Jacek Kurski to swojak w towarzystwie Prawa i Sprawiedliwości. Ci “obcy” to już z partii wyszli lub zostali wyrzuceni. Dodałabym prostak i cham…a ponieważ jest posłem to obciążenie Jego występków wielokrotnie większe.
Pozdrawiam
Witaj quackie.
Jacek Kurski to swojak w towarzystwie Prawa i Sprawiedliwości. Ci “obcy” to już z partii wyszli lub zostali wyrzuceni. Dodałabym prostak i cham…a ponieważ jest posłem to obciążenie Jego występków wielokrotnie większe.
Pozdrawiam
Witaj quackie.
Jacek Kurski to swojak w towarzystwie Prawa i Sprawiedliwości. Ci “obcy” to już z partii wyszli lub zostali wyrzuceni. Dodałabym prostak i cham…a ponieważ jest posłem to obciążenie Jego występków wielokrotnie większe.
Pozdrawiam
on jest taki milasek, wicie rozumicie
co to do dziennikarzy zamruga, zażartuje, bonmota puści, bo on wie, że ciemny naród to kupi
on jest taki milasek, wicie rozumicie
co to do dziennikarzy zamruga, zażartuje, bonmota puści, bo on wie, że ciemny naród to kupi
on jest taki milasek, wicie rozumicie
co to do dziennikarzy zamruga, zażartuje, bonmota puści, bo on wie, że ciemny naród to kupi
Gwizdek: Jeśli wyborcy to kupią…
…to nie ma sprawy. Możemy sobie tu ponarzekać – nic z tego nie wyniknie.
I to mnie najbardziej wkurza – jest tu tyle słusznych spostrzeżeń, opinii, wniosków. I to wszystko niczym para idzie w gwizdek a nie napędza kół lokomotywy.
P.S, Zapłaciłem w tym tygodniu mandacik stuzłotowy plus punkcik za ‘niezastosowanie się do znaku poziomego P21 – “powierzchnia wyłączona”‘ kiedy w godzinach szczytu próbowałem przebijać się przez zakorkowaną Trasę Toruńską prawą stroną ku Targówkowi.
Rozumiecie więc, że jako nieodrodny Polak czuję złość że taki Kurski to może bezkarnie gorsze rzeczy robić. 🙂
Jak powiedział pewien rabin,
zawsze są dwie możliwości. I tym razem także:
1. z naszego narzekania, spostrzegania, opiniowania nic nie wyniknie – i wtedy będzie niedobrze.
2. z naszego narzekania, spostrzegania, opiniowania coś wyniknie – i wtedy są dwie możliwości:
2.1. nasze opinie, spostrzeżenia, narzekania, zamiast wzmocnić głos Matki Założycielki, rozmyją go i osłabią – i wtedy będzie niedobrze.
2.2. nasze opinie, spostrzeżenia, blablabla – wzmocnią i zwielokrotnią działanie M_K i wszystkich innych szerzej czytanych TU VIPów, i wtedy… będzie nieźle. Bo może wtedy chociaż część ludzi (do której takie opinie dotrą w ten czy inny sposób), mimo przypadłości takich jak metkowanie, pieniactwo, zaperzanie się i branie wszystkiego personalnie, zacznie kierować się zdrowym rozsądkiem. A w (którychś) następnych wyborach pojawi się siła polityczna o podobnym zdroworozsądkowym profilu. Tak nam dopomóż Bóg.
PS. Opinie zarzucające mi wesołkowatość, nadmierny optymizm i niczym nieuzasadniony idealizm proszę wpisywać z lewej, wszystkie inne – z prawej.
Rabinom można wierzyć?
Bo ja nie wiem. Kapłanom KK kiedyś wierzyłem 50/50.
Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia nie zgadzam się z tezą, że ‘zawsze są dwie możliwości’, bo czasem jest ich więcej a czasem mniej. Np. z ronda, którym jadę codziennie są cztery zjazdy czyli są cztery możliwości.
Ad2.2 – proces na lata, co nie znaczy że należy go zaniechać. Z resztą nigdy nie wiadomo co się okaże machnięciem skrzydłem motyla, które spowoduje trzęsienie ziemi w Mozambiku.
Wpisałem się pośrodku, żeby nie było, że jestem stronniczy.
Znowu się Pan nie pomylił, Panie Quackie. Jestem pod wrażeniem.
Szanowny Panie modry
Chciałem w takim razie:
1. Przeprosić za poufałość – pod wpisem Romskeya zwracałem się do Pana w II osobie. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że w Internecie formy poprawnego zwracania się do siebie nawzajem uległy pewnej erozji i uproszczeniu, a ja się do nich przystosowałem.
2. Zaproponować jednak przejście na bardziej poufałą formę, obawiam się jednak popełnić faux pas, proponując bruderszaft w nieodpowiednim kierunku.
Co do ronda, to jednak to są na każdym zjeździe dwie możliwości – skręcić z ronda w prawo (w UK w lewo) albo jechać dalej ruchem okrężnym :- ) Natomiast nie mogę zaprzeczyć, że na klasycznych, “testowych” (z testów na prawo jazdy) skrzyżowaniach jest możliwości więcej, co najmniej 3, a może i 4 (czasem można jeszcze zawrócić).
Zgadzam się z procesem na lata. I tu są dwie… Z jednej strony obawiam się, że się wszyscy tu zestarzejemy i procesy myślowe ulegną pewnej degradacji, a co za tym idzie – jakość dyskursu, z drugiej jednak mam nadzieję, że dzięki postępowi techniki wszystko idzie jakby szybciej, a i my – korzystając z owoców tego postępu – będziemy machać skrzydełkami szybciej i na większą skalę, a i machanie to szybciej będzie powodować trzęsienia ziemi. I nie tylko ziemi, i nie tylko w Mozambiku, bliżej poproszę.
Drogi Qackie
Ad.1 Wysłałem maila ale nie wiem czy poczta dostarczy bo jakieś błędy się posypały a Mikiego nie ma.
Ad.2 zgoda. Tak też było w mailu
A co do ronda to przyznaję częściową rację.
Machanie skrzydełkami sprawia kretyńskie wrażenie ale może być skuteczne. Lepiej jednak zbudować wiatrak, żeby machał za nas. Dodatkowo : lepiej budować wiatraki niż z nimi walczyć ( to poboczna twórcza dygresja moja).
Gwizdek: Jeśli wyborcy to kupią…
…to nie ma sprawy. Możemy sobie tu ponarzekać – nic z tego nie wyniknie.
I to mnie najbardziej wkurza – jest tu tyle słusznych spostrzeżeń, opinii, wniosków. I to wszystko niczym para idzie w gwizdek a nie napędza kół lokomotywy.
P.S, Zapłaciłem w tym tygodniu mandacik stuzłotowy plus punkcik za ‘niezastosowanie się do znaku poziomego P21 – “powierzchnia wyłączona”‘ kiedy w godzinach szczytu próbowałem przebijać się przez zakorkowaną Trasę Toruńską prawą stroną ku Targówkowi.
Rozumiecie więc, że jako nieodrodny Polak czuję złość że taki Kurski to może bezkarnie gorsze rzeczy robić. 🙂
Jak powiedział pewien rabin,
zawsze są dwie możliwości. I tym razem także:
1. z naszego narzekania, spostrzegania, opiniowania nic nie wyniknie – i wtedy będzie niedobrze.
2. z naszego narzekania, spostrzegania, opiniowania coś wyniknie – i wtedy są dwie możliwości:
2.1. nasze opinie, spostrzeżenia, narzekania, zamiast wzmocnić głos Matki Założycielki, rozmyją go i osłabią – i wtedy będzie niedobrze.
2.2. nasze opinie, spostrzeżenia, blablabla – wzmocnią i zwielokrotnią działanie M_K i wszystkich innych szerzej czytanych TU VIPów, i wtedy… będzie nieźle. Bo może wtedy chociaż część ludzi (do której takie opinie dotrą w ten czy inny sposób), mimo przypadłości takich jak metkowanie, pieniactwo, zaperzanie się i branie wszystkiego personalnie, zacznie kierować się zdrowym rozsądkiem. A w (którychś) następnych wyborach pojawi się siła polityczna o podobnym zdroworozsądkowym profilu. Tak nam dopomóż Bóg.
PS. Opinie zarzucające mi wesołkowatość, nadmierny optymizm i niczym nieuzasadniony idealizm proszę wpisywać z lewej, wszystkie inne – z prawej.
Rabinom można wierzyć?
Bo ja nie wiem. Kapłanom KK kiedyś wierzyłem 50/50.
Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia nie zgadzam się z tezą, że ‘zawsze są dwie możliwości’, bo czasem jest ich więcej a czasem mniej. Np. z ronda, którym jadę codziennie są cztery zjazdy czyli są cztery możliwości.
Ad2.2 – proces na lata, co nie znaczy że należy go zaniechać. Z resztą nigdy nie wiadomo co się okaże machnięciem skrzydłem motyla, które spowoduje trzęsienie ziemi w Mozambiku.
Wpisałem się pośrodku, żeby nie było, że jestem stronniczy.
Znowu się Pan nie pomylił, Panie Quackie. Jestem pod wrażeniem.
Szanowny Panie modry
Chciałem w takim razie:
1. Przeprosić za poufałość – pod wpisem Romskeya zwracałem się do Pana w II osobie. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że w Internecie formy poprawnego zwracania się do siebie nawzajem uległy pewnej erozji i uproszczeniu, a ja się do nich przystosowałem.
2. Zaproponować jednak przejście na bardziej poufałą formę, obawiam się jednak popełnić faux pas, proponując bruderszaft w nieodpowiednim kierunku.
Co do ronda, to jednak to są na każdym zjeździe dwie możliwości – skręcić z ronda w prawo (w UK w lewo) albo jechać dalej ruchem okrężnym :- ) Natomiast nie mogę zaprzeczyć, że na klasycznych, “testowych” (z testów na prawo jazdy) skrzyżowaniach jest możliwości więcej, co najmniej 3, a może i 4 (czasem można jeszcze zawrócić).
Zgadzam się z procesem na lata. I tu są dwie… Z jednej strony obawiam się, że się wszyscy tu zestarzejemy i procesy myślowe ulegną pewnej degradacji, a co za tym idzie – jakość dyskursu, z drugiej jednak mam nadzieję, że dzięki postępowi techniki wszystko idzie jakby szybciej, a i my – korzystając z owoców tego postępu – będziemy machać skrzydełkami szybciej i na większą skalę, a i machanie to szybciej będzie powodować trzęsienia ziemi. I nie tylko ziemi, i nie tylko w Mozambiku, bliżej poproszę.
Drogi Qackie
Ad.1 Wysłałem maila ale nie wiem czy poczta dostarczy bo jakieś błędy się posypały a Mikiego nie ma.
Ad.2 zgoda. Tak też było w mailu
A co do ronda to przyznaję częściową rację.
Machanie skrzydełkami sprawia kretyńskie wrażenie ale może być skuteczne. Lepiej jednak zbudować wiatrak, żeby machał za nas. Dodatkowo : lepiej budować wiatraki niż z nimi walczyć ( to poboczna twórcza dygresja moja).
Gwizdek: Jeśli wyborcy to kupią…
…to nie ma sprawy. Możemy sobie tu ponarzekać – nic z tego nie wyniknie.
I to mnie najbardziej wkurza – jest tu tyle słusznych spostrzeżeń, opinii, wniosków. I to wszystko niczym para idzie w gwizdek a nie napędza kół lokomotywy.
P.S, Zapłaciłem w tym tygodniu mandacik stuzłotowy plus punkcik za ‘niezastosowanie się do znaku poziomego P21 – “powierzchnia wyłączona”‘ kiedy w godzinach szczytu próbowałem przebijać się przez zakorkowaną Trasę Toruńską prawą stroną ku Targówkowi.
Rozumiecie więc, że jako nieodrodny Polak czuję złość że taki Kurski to może bezkarnie gorsze rzeczy robić. 🙂
Jak powiedział pewien rabin,
zawsze są dwie możliwości. I tym razem także:
1. z naszego narzekania, spostrzegania, opiniowania nic nie wyniknie – i wtedy będzie niedobrze.
2. z naszego narzekania, spostrzegania, opiniowania coś wyniknie – i wtedy są dwie możliwości:
2.1. nasze opinie, spostrzeżenia, narzekania, zamiast wzmocnić głos Matki Założycielki, rozmyją go i osłabią – i wtedy będzie niedobrze.
2.2. nasze opinie, spostrzeżenia, blablabla – wzmocnią i zwielokrotnią działanie M_K i wszystkich innych szerzej czytanych TU VIPów, i wtedy… będzie nieźle. Bo może wtedy chociaż część ludzi (do której takie opinie dotrą w ten czy inny sposób), mimo przypadłości takich jak metkowanie, pieniactwo, zaperzanie się i branie wszystkiego personalnie, zacznie kierować się zdrowym rozsądkiem. A w (którychś) następnych wyborach pojawi się siła polityczna o podobnym zdroworozsądkowym profilu. Tak nam dopomóż Bóg.
PS. Opinie zarzucające mi wesołkowatość, nadmierny optymizm i niczym nieuzasadniony idealizm proszę wpisywać z lewej, wszystkie inne – z prawej.
Rabinom można wierzyć?
Bo ja nie wiem. Kapłanom KK kiedyś wierzyłem 50/50.
Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia nie zgadzam się z tezą, że ‘zawsze są dwie możliwości’, bo czasem jest ich więcej a czasem mniej. Np. z ronda, którym jadę codziennie są cztery zjazdy czyli są cztery możliwości.
Ad2.2 – proces na lata, co nie znaczy że należy go zaniechać. Z resztą nigdy nie wiadomo co się okaże machnięciem skrzydłem motyla, które spowoduje trzęsienie ziemi w Mozambiku.
Wpisałem się pośrodku, żeby nie było, że jestem stronniczy.
Znowu się Pan nie pomylił, Panie Quackie. Jestem pod wrażeniem.
Szanowny Panie modry
Chciałem w takim razie:
1. Przeprosić za poufałość – pod wpisem Romskeya zwracałem się do Pana w II osobie. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że w Internecie formy poprawnego zwracania się do siebie nawzajem uległy pewnej erozji i uproszczeniu, a ja się do nich przystosowałem.
2. Zaproponować jednak przejście na bardziej poufałą formę, obawiam się jednak popełnić faux pas, proponując bruderszaft w nieodpowiednim kierunku.
Co do ronda, to jednak to są na każdym zjeździe dwie możliwości – skręcić z ronda w prawo (w UK w lewo) albo jechać dalej ruchem okrężnym :- ) Natomiast nie mogę zaprzeczyć, że na klasycznych, “testowych” (z testów na prawo jazdy) skrzyżowaniach jest możliwości więcej, co najmniej 3, a może i 4 (czasem można jeszcze zawrócić).
Zgadzam się z procesem na lata. I tu są dwie… Z jednej strony obawiam się, że się wszyscy tu zestarzejemy i procesy myślowe ulegną pewnej degradacji, a co za tym idzie – jakość dyskursu, z drugiej jednak mam nadzieję, że dzięki postępowi techniki wszystko idzie jakby szybciej, a i my – korzystając z owoców tego postępu – będziemy machać skrzydełkami szybciej i na większą skalę, a i machanie to szybciej będzie powodować trzęsienia ziemi. I nie tylko ziemi, i nie tylko w Mozambiku, bliżej poproszę.
Drogi Qackie
Ad.1 Wysłałem maila ale nie wiem czy poczta dostarczy bo jakieś błędy się posypały a Mikiego nie ma.
Ad.2 zgoda. Tak też było w mailu
A co do ronda to przyznaję częściową rację.
Machanie skrzydełkami sprawia kretyńskie wrażenie ale może być skuteczne. Lepiej jednak zbudować wiatrak, żeby machał za nas. Dodatkowo : lepiej budować wiatraki niż z nimi walczyć ( to poboczna twórcza dygresja moja).
Inkwizycjim się nie spodziewał
Mam ciężki uraz na dźwięk słowa cwaniactwo. Cwaniactwo i kombinowanie. No dobrze, to dwa słowa. Cwaniactwo, kombinowanie i załatwianie. To już trzy. Cwaniactwo, załatwianie, kombinowanie, kręcenie… Wśród słów, do których mam ciężki uraz należy wymienić… To ja zacznę jeszcze raz.
.
Mam ciężki uraz, albo może po prostu zazdrosny jestem, bo mnie puszczanie oka do policji i kombinowanie nigdy dobrze nie wychodziło. Pamiętam, jak kilka tygodni temu wracałem po małym fizycznym wysiłku dość konkretnie złachany do domu, ssąc siakiegoś pałerejda z butelki gdy nagle… PROSZĘ PAAAANA! Oglądam się, patrzę – policja mnie goni. Hm, myślę sobie – no dobra. Może świadkiem byłem czegoś, tylko sprawy sobie chwilowo jeszcze z doniosłości zdarzenia nie zdaję? No, bo pałerejd bezwoltażowy przecież, wolno mi chyba spożywać go publicznie; chyba, że sam ssssposób ssspożywania, jako nazbyt oralny i z gwinta, wzbudził moralne wątpliwości w stróżach prawa? Tak czy owak, goniący mnie organ zmniejszył dzielący go do mnie dystans pospiesznym truchtem, przedstawił się kulturalnie i zażądał 250 zeta za przejście przed nosem drogówki na czerwonym świetle. Okazało się, że w swym zmęczeniu i zassaniu zupełnie nie zauważyłem czerwonego światła, ani tym bardziej policyjnej e<R>ki, której przedefilowałem na owym czerwonym świetle przed maską. Zacząłem trochę kwękać, że skruszony jestem i w ogóle, że dzień ciężki i zmęczenie jest, co mój rozmówca przyjął ze zrozumieniem i niejakim humorem, tudzież w ramach zainicjowanych negocjacji zaproponował 50 złotych i pouczenie, patrząc pytająco na swojego kolegę, który w trakcie mojej przemowy wynurzył się z radiowozu. Kolega kiwnął głową i na dodatek – jak mi się wydawało porozumiewawczo mrugnął okiem, więc uśmiechnąłem się i jak umiałem najpiękniej odmrugnąłem. O tym, jak źle mi się wydawało, przekonałem się sekundę później, gdy okazało się, że kolega nie mrugał w celach porozumiewawczych, a jedynie ma tik nerwowy. Takoż skończył się jego dobry humor, a moje negocjacje, które zamierzałem doprowadzić do szczęśliwego pouczenia, zostały brutalnie przerwane podejrzeniem o moją bezczelną złośliwość. Co ja mogę wobec takiego Kurskiego? Co gorsza, ja mam wrażenie, że w mej nieudolności to by mi nawet immunitet nie pomógł.
Aw, się rozpisałem.
Inkwizycjim się nie spodziewał
Mam ciężki uraz na dźwięk słowa cwaniactwo. Cwaniactwo i kombinowanie. No dobrze, to dwa słowa. Cwaniactwo, kombinowanie i załatwianie. To już trzy. Cwaniactwo, załatwianie, kombinowanie, kręcenie… Wśród słów, do których mam ciężki uraz należy wymienić… To ja zacznę jeszcze raz.
.
Mam ciężki uraz, albo może po prostu zazdrosny jestem, bo mnie puszczanie oka do policji i kombinowanie nigdy dobrze nie wychodziło. Pamiętam, jak kilka tygodni temu wracałem po małym fizycznym wysiłku dość konkretnie złachany do domu, ssąc siakiegoś pałerejda z butelki gdy nagle… PROSZĘ PAAAANA! Oglądam się, patrzę – policja mnie goni. Hm, myślę sobie – no dobra. Może świadkiem byłem czegoś, tylko sprawy sobie chwilowo jeszcze z doniosłości zdarzenia nie zdaję? No, bo pałerejd bezwoltażowy przecież, wolno mi chyba spożywać go publicznie; chyba, że sam ssssposób ssspożywania, jako nazbyt oralny i z gwinta, wzbudził moralne wątpliwości w stróżach prawa? Tak czy owak, goniący mnie organ zmniejszył dzielący go do mnie dystans pospiesznym truchtem, przedstawił się kulturalnie i zażądał 250 zeta za przejście przed nosem drogówki na czerwonym świetle. Okazało się, że w swym zmęczeniu i zassaniu zupełnie nie zauważyłem czerwonego światła, ani tym bardziej policyjnej e<R>ki, której przedefilowałem na owym czerwonym świetle przed maską. Zacząłem trochę kwękać, że skruszony jestem i w ogóle, że dzień ciężki i zmęczenie jest, co mój rozmówca przyjął ze zrozumieniem i niejakim humorem, tudzież w ramach zainicjowanych negocjacji zaproponował 50 złotych i pouczenie, patrząc pytająco na swojego kolegę, który w trakcie mojej przemowy wynurzył się z radiowozu. Kolega kiwnął głową i na dodatek – jak mi się wydawało porozumiewawczo mrugnął okiem, więc uśmiechnąłem się i jak umiałem najpiękniej odmrugnąłem. O tym, jak źle mi się wydawało, przekonałem się sekundę później, gdy okazało się, że kolega nie mrugał w celach porozumiewawczych, a jedynie ma tik nerwowy. Takoż skończył się jego dobry humor, a moje negocjacje, które zamierzałem doprowadzić do szczęśliwego pouczenia, zostały brutalnie przerwane podejrzeniem o moją bezczelną złośliwość. Co ja mogę wobec takiego Kurskiego? Co gorsza, ja mam wrażenie, że w mej nieudolności to by mi nawet immunitet nie pomógł.
Aw, się rozpisałem.
Inkwizycjim się nie spodziewał
Mam ciężki uraz na dźwięk słowa cwaniactwo. Cwaniactwo i kombinowanie. No dobrze, to dwa słowa. Cwaniactwo, kombinowanie i załatwianie. To już trzy. Cwaniactwo, załatwianie, kombinowanie, kręcenie… Wśród słów, do których mam ciężki uraz należy wymienić… To ja zacznę jeszcze raz.
.
Mam ciężki uraz, albo może po prostu zazdrosny jestem, bo mnie puszczanie oka do policji i kombinowanie nigdy dobrze nie wychodziło. Pamiętam, jak kilka tygodni temu wracałem po małym fizycznym wysiłku dość konkretnie złachany do domu, ssąc siakiegoś pałerejda z butelki gdy nagle… PROSZĘ PAAAANA! Oglądam się, patrzę – policja mnie goni. Hm, myślę sobie – no dobra. Może świadkiem byłem czegoś, tylko sprawy sobie chwilowo jeszcze z doniosłości zdarzenia nie zdaję? No, bo pałerejd bezwoltażowy przecież, wolno mi chyba spożywać go publicznie; chyba, że sam ssssposób ssspożywania, jako nazbyt oralny i z gwinta, wzbudził moralne wątpliwości w stróżach prawa? Tak czy owak, goniący mnie organ zmniejszył dzielący go do mnie dystans pospiesznym truchtem, przedstawił się kulturalnie i zażądał 250 zeta za przejście przed nosem drogówki na czerwonym świetle. Okazało się, że w swym zmęczeniu i zassaniu zupełnie nie zauważyłem czerwonego światła, ani tym bardziej policyjnej e<R>ki, której przedefilowałem na owym czerwonym świetle przed maską. Zacząłem trochę kwękać, że skruszony jestem i w ogóle, że dzień ciężki i zmęczenie jest, co mój rozmówca przyjął ze zrozumieniem i niejakim humorem, tudzież w ramach zainicjowanych negocjacji zaproponował 50 złotych i pouczenie, patrząc pytająco na swojego kolegę, który w trakcie mojej przemowy wynurzył się z radiowozu. Kolega kiwnął głową i na dodatek – jak mi się wydawało porozumiewawczo mrugnął okiem, więc uśmiechnąłem się i jak umiałem najpiękniej odmrugnąłem. O tym, jak źle mi się wydawało, przekonałem się sekundę później, gdy okazało się, że kolega nie mrugał w celach porozumiewawczych, a jedynie ma tik nerwowy. Takoż skończył się jego dobry humor, a moje negocjacje, które zamierzałem doprowadzić do szczęśliwego pouczenia, zostały brutalnie przerwane podejrzeniem o moją bezczelną złośliwość. Co ja mogę wobec takiego Kurskiego? Co gorsza, ja mam wrażenie, że w mej nieudolności to by mi nawet immunitet nie pomógł.
Aw, się rozpisałem.