Jeden z przytomniejszych komentatorów polskiej polityki i życia społecznego, prawicowiec, ale jednocześnie racjonalista i człowiek, którego poglądy opierają się o rzetelne analizy, zwr&o
Jeden z przytomniejszych komentatorów polskiej polityki i życia społecznego, prawicowiec, ale jednocześnie racjonalista i człowiek, którego poglądy opierają się o rzetelne analizy, zwrócił mi uwagę, że “jak lewica będzie broniła Jaruzelskiego i jego polityki, tak długo będzie kojarzona z okresem stanu wojennego i zbrodni komunistycznych”. Jest to słuszna uwaga. Też uważam, że obrona stanu wojennego tylko z pozycji uwypuklania mniejszego zła, jaki było jego wprowadzenie, nie jest dobrą opcją.
Jednak z drugiej, krytycy tamtych wydarzeń zapominają, że do prawidłowej oceny sytuacji i tego, co doprowadziło do 13 grudnia, konieczna jest nie tylko analiza dokumentów, przekazów pisemnych, oparcie się o wspomnienia, lecz również zrozumienie uwarunkowań i ogólnego stanu nastrojów społecznych – po jednej i drugiej stronie barykady.
Pojawia się w analizach sformułowanie zaczerpnięte z języka prawniczego, o stanie wyższej konieczności, w jakiej znalazł się Wojciech Jaruzelski. Stanie permanentnego, wielomiesięcznego nacisku wywieranego na niego przez towarzysz sowieckich, z Breżniewem na czele, przez aparat partyjny, betonowy i dążący do władzy, a także – przez nasilający się nacisk ze strony działaczy “Solidarności”, którzy od wrześnie 1980 roku przesuwali granicę sporu i nacisku na rząd. Jest oczywiście jasne, że Jaruzelski planował rozwiązanie siłowe, od wielu miesięcy, ponieważ tego rodzaju rzeczy trzeba planować. Jest dla mnie jasne, że jego motywacją było zachowanie status quo układu partyjnego przy władzy – ale już na drugim miejscu stała sprawa obrony integralności państwa i jego bezpieczeństwa. Pacyfikacja “Solidarności” była nie celem, lecz środkiem realizacji dwóch wspomnianych celów.
Stan wojenny był dla Wojciecha Jaruzelskiego dobrym wyborem, z tych najgorszych. Niezależnie od tego, czy czołgi i żołnierze państw Układu Warszawskiego (w tym Niemcy) weszliby do Polski, a ten dylemat nie zostanie nigdy do końca rozwiązany, Jaruzelski musiał w swoich rachubach brać to pod uwagę. On doskonale wiedział, nauczony doświadczeniami roku ‘56 na Węgrzech i ‘68 w Czechosłowacji, że bardziej nam grozi model węgierski, niż czechosłowacki. Tym bardziej, że czołgi sowieckie, o czym się nie chce wspominać, nie stacjonowały tylko w Legnicy – lecz również w innych lokalizacjach – w tym na obrzeżach Warszawy.
Jaruzelski był doskonałym żołnierzem, do tego doskonale zaznajomionym z planami strategicznymi Układu Warszawskiego. Wiedział, że Polska jest głównym teatrem wojny dla sowieckiej armii. I, że będzie ona tego terytorium broniła. I jeżeli nawet w danym momencie kierownictwo moskiewskie, w sytuacji przejęcia władzy przez polską opozycję, która rozpędzona i rozzuchwalona społecznym poparciem, natychmiast przystąpiłaby do dekomunizacji Polski, nie podjęłoby kroków militarnych – to po krótkim czasie towarzysze – generałowie wymuliliby interwencję w Polsce. Interwencję z trzech stron – niemiecką, czechosłowacką i sowiecką. Szkoda, że skrzętnie się pomija w analizach stanowisko Niemców i Czechów, którzy wręcz domagali się od Kremla interwencji w Polsce. Domagali się zdławienia kontrrewolucji. I to jest głównie klucz do zrozumienia sytuacji, w jakiej znalazł się Wojciech Jaruzelski. On nie myślał, jak aparatczyk partyjny – lecz klasycznie przeprowadził analizę strategicznych działań.
Trudno zaliczyć Jaruzelskiego do zbawców narodu, szczególnie po ponad 100 ofiarach stanu wojennego. Jednak, kiedy się czyta odtajnione przez CIA materiały (materiały opracowane przez Amerykanów, a nie źródła), nietrudno w nich znaleźć momenty, które były dla Polski groźne. Najgroźniejszym momentem był ten, kiedy Jaruzelski znajdował się w depresji i brał pod uwagę odejście ze stanowiska I sekretarza PZPR, a nawet odebranie sobie życia.
Niewielu zdaje sobie sprawę, że odejście z władz partyjnych człowieka, do którego Moskwa miała zaufanie, mogło stać się dla Polski tragedią. Zastąpienie Jaruzelskiego “modernistą”, czyli powrót Stanisława Kani – skończyłoby się rozpadem i dezintegracją państwa – i interwencją . Alternatywą mógłby być jakiś polski Kadar – na przykład Stefan Olszowski. I wtedy równie mielibyśmy interwencję – i nie byłoby to żadne “kryterium uliczne”, lecz kolejne, krwawe powstanie.
Niektórzy naiwnie twierdzą, że Amerykanie by się sprzeciwili. Nie sądzę, to był pierwszy rok prezydentury Ronalda Reagana. Za dużo miał do stracenia, a jego doktryna polityczna nie była jeszcze w pełni rozwinięta. Zresztą, jak praktyka pokazuje – choćby w przypadku radzieckiej interwencji w Afganistanie – Amerykanie nie angażują się w sprawy, gdzie nie mają własnego interesu – tym bardziej w rosyjskiej strefie wpływów.
Stan wojenny złamał “Solidarność”, wprowadził Polskę w stan letargu społecznego, zwichnął życie wielu ludziom. Nie da się tego w żaden, a tym bardziej indywidualny sposób zrelatywizować.
Jednak stan wyższej konieczności, poczucie zagrożenie państwa i obywateli, konieczność zachowania praw ( w tym także interesów działaczy partyjnych), kazała Jaruzelskiemu podjąć taką decyzję. Jaruzelski, zapewne nie zdając sobie z tego sprawy, zastosował zasadę subsydiarności, która jest podstawą działań wspólnoty europejskiej XXI wieku.
Na koniec taka uwaga; Zauważyłem, że najbardziej sensowne oceny tego, co się dokonało 13 grudnia i po nim pochodzą od tych, którzy przeżyli tamte czasy aktywnie, byli internowani – i nie poddali się. Młodzi hunwejbini powinni brać z nich przykład, oceniając postawę i decyzje o wprowadzeniu stanu wojennego.
Azrael
“Stan wojenny złamał ?Solidarność? “
Nie. Pierwsza Solidarność to, z “punktu widzenia ” normalnego człowieka, to było po prostu “pójście na wagary” i nic więcej, w zasadzie.
Stan wojenny wymusił na 40*10^6 obywateli konieczność osobistego stosunku do tego faktu. Podkreślam: osobistego. To wykończyło PZPR. Oczywiście, “socjalizm” żył, żyje, i ma się +/- dobrze ale to inna sprawa.
hmmm
bingo
“Stan wojenny złamał ?Solidarność? “
Nie. Pierwsza Solidarność to, z “punktu widzenia ” normalnego człowieka, to było po prostu “pójście na wagary” i nic więcej, w zasadzie.
Stan wojenny wymusił na 40*10^6 obywateli konieczność osobistego stosunku do tego faktu. Podkreślam: osobistego. To wykończyło PZPR. Oczywiście, “socjalizm” żył, żyje, i ma się +/- dobrze ale to inna sprawa.
hmmm
bingo
“Stan wojenny złamał ?Solidarność? “
Nie. Pierwsza Solidarność to, z “punktu widzenia ” normalnego człowieka, to było po prostu “pójście na wagary” i nic więcej, w zasadzie.
Stan wojenny wymusił na 40*10^6 obywateli konieczność osobistego stosunku do tego faktu. Podkreślam: osobistego. To wykończyło PZPR. Oczywiście, “socjalizm” żył, żyje, i ma się +/- dobrze ale to inna sprawa.
hmmm
bingo
“Stan wojenny złamał ?Solidarność? “
Nie. Pierwsza Solidarność to, z “punktu widzenia ” normalnego człowieka, to było po prostu “pójście na wagary” i nic więcej, w zasadzie.
Stan wojenny wymusił na 40*10^6 obywateli konieczność osobistego stosunku do tego faktu. Podkreślam: osobistego. To wykończyło PZPR. Oczywiście, “socjalizm” żył, żyje, i ma się +/- dobrze ale to inna sprawa.
hmmm
bingo