Po uruchomieniu popularnej wyszukiwarki bez trudu można znaleźć zdjęcia Paula Hewsona z Putinem, Miedwiediewem, Erdoganem. Znajdziemy też zdjęcia Bono z papieżem i wieloma innymi sławami. Dzieje się tak dlatego, ze irlandzki muzyk jest „zaangażowany” w naprawianie świata, politykiem jest po prostu, ale takim współczesnym. Troszczy się Bono o biedne dzieci głodujące w Afryce, ofiary wojny itd., itp. Z tej troski przekazuje całe 1,5% środków zgromadzonych na koncie swojej fundacji. Na filantropii, jak wiadomo, zarabia się lekko łatwo i przyjemnie, a gdy się robi słodkie fotki z dziećmi, to już w ogóle człowiek jest święty i nie do ruszenia.
O polskiej demokracji wypowiedział się muzyk, filantrop i biznesmen, który tylko w akcjach Facebooka ma ulokowane skromne 975 mln dolarów. Za mało mojej szkoły, aby policzyć ile dzieci z Afryki można za to wykarmić, napoić i ubrać, ale wówczas cały interes, cała filantropia i legenda Bono ległaby w gruzach. Zabawa polega na tym, aby nieustannie mówić o głodnych dzieciach, najedzone są kiepskim materiałem dla promocji płyt, zbierania datków i robienia interesów. Zanim ktoś dowcipny rzuci sucharem, że Kaczyński będzie teraz walczył z Bono i z całym światem, chcę coś wyjaśnić. Historię cynicznego celebryty Bono opisałem ponad trzy lata temu i nie muszę się z niczego tłumaczyć. Jest to klasyczny egzemplarz z branży show biznesu, sprzeda wszystko i zrobi prawie wszystko, żeby zaistnieć w mediach i wykreować swój wizerunek artysty zatroskanego losami świata. Z tego żyje, na tym zarabia.
W każdym takim tekście autor zawsze jest wywoływany do odpowiedzi i zmuszany do wyjaśnień w kwestii talentów artysty. Brzmi to mniej więcej tak. Dobrze, dobrze, ale U2 jest zajebiste. Nie odpowiem na te pytanie i nie złożę żadnych wyjaśnień, bo to nie ma nic do rzeczy i ma się nijak do tego, co chcę i mam ochotę napisać. Współczesna polityka zdziadziała do tego stopnia, że byle aktoreczka, dyktator mody, grajek albo szafiarka pokazując majtki lub wylewając wiadro wody z kostkami lodu na łeb, potrafi postawić na baczność premierów, prezydentów i całą armię. Nikt mi nie powie, że trąbienie od rana o kompletnie idiotycznym incydencie z udziałem Bono jest normalne w jakimkolwiek wymiarze, szczególnie politycznym.
Grajek nie ma bladego pojęcia, co się dzieje w Polsce, podobnie zresztą jak nie ma pojęcia, co się dzieje na świecie, czemu dał wyraz wielokrotnie. Wiedzę polityczną czerpie z komiksów sprzedawanych w poprawnych politycznie mediach i powtarza od 30 lat te same komunały. Naiwne opowiastki o tym, żeby ludzie się kochali bez względu na wyznanie, kolor skóry i preferencje seksualne to bardzo dobry pakiet poglądów, ale dla pensjonarki, licealisty, ewentualnie studenta pierwszego roku kulturoznawstwa. Niemniej operując takimi frazesami udaje się niejednemu Bono wyprać mózgi milionom słuchaczy i narzucić słuszną modę. W tym, że większość celebrytów ma skrojone takie same „poglądy” nie ma żadnego przypadku. Decydują o tym sponsorzy i producenci, a ci nienawidzą odbiorcy inteligentnego, bo takiemu nie da się wcisnąć hamburgera z terminem przydatności na dwa stulecia.
Kiedyś Jim Morrison obrócił w drzazgi pół studia nagraniowego, jak zobaczył tandetną reklamę z wykorzystaniem „Light My fire”. Menzarek i reszta kolegów z The Doors sprzedali ten numer za parę dolców jakiemuś producentowi samochodów, o ile dobrze pamiętam. Przywołałem tę historię, aby się przy okazji rozprawić z „ekscentrycznością” artystów, tacy w XXI wieku praktycznie nie istnieją, mówię o topie z wypchanymi kontami. Ekscentryczny to był Morrison, Hendrix. Bono to współczesny polityk niczym nie różniący się od szafiarki, czy aktoreczki biegającej po marszach KOD. Żadnego wrażenia nie robi na mnie wygłup celebryty i palca nie położyłbym na klawiaturze, żeby się takimi bzdurami zajmować, gdyby nie jedna rzecz. W jakim miejscu, jako cywilizacja, jesteśmy pokazuje dokładnie to, jakimi prostackimi metodami i niewiele bardziej skomplikowanymi osobowościami da się milionom wcisnąć jedno wielkie „G” i jeszcze opakować to w prawa człowieka.
Fundacja ONE, pro Bono bono.
Fundacja ONE, pro Bono bono.
Zalatuje swojskim Jurasem. Albo vice wersja.
Fundacja ONE, pro Bono bono.
Fundacja ONE, pro Bono bono.
Zalatuje swojskim Jurasem. Albo vice wersja.
Ze spraw istotnych (i
Ze spraw istotnych (i zaległych odpowiedzi):
1. https://www.youtube.com/watch?v=vHQ6boaJ0fk
Rozumiem, że od pokazując się tuż obok HGW prezydent Andrzej Duda został już oficjalnie prezydentem Ubekistanu?
2. https://twitter.com/wrzucam
Nowy tekst Artura Sladana https://twitter.com/wrzucam/status/891931092453818368
Do obejrzenia – zachowanie (przerażenie) PAD podczas wizyty pary książęcej z UK – wtedy chyba zaczęło się wetowanie, najpier ustawy o RIO https://twitter.com/wrzucam/status/891824983114223621
(7:50-9:20 min) 17.07 – chodzi o miny i zachowanie PAD https://youtu.be/CryrEB9kCd4?t=469
3. St.Michalkiewicz – PAD ma układać nowe ustawy o sądownictwie razem z panem A.Bodnarem z Fundacji Batorego G.Sorosa http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3995
4.@wrednick – Lipiec 29, 2017 23:06 – nie chodzi o sądy nie chodzi o puszczę, tylko o paraliżowanie, robienie czarnego PR i obalenie rządu patriotów z PiS.
5. @inka1 – Lipiec 28, 2017 23:21 – pani B.Szydło była w tej samej szkółce Departamentu Stanu (MSZ) USA co Bronisław Maria Komorowski – ma też podobne kwalifikacje językowe w j.ang (zerowe), a jej kwalifikacje zweryfikowała wizyta Merkel, kiedy od razu się zgodziła na "Europę 2 prędkości", co musiał odkręcać J.Kaczyński – także ona nie jest żadnym łącznikiem z USA. Póki co wydaje się, ze jej zaletami są odwaga, energia i lojalność. EDIT: nie wiem, czy Departament Stanu nie podlega faktycznie pod Rockefellerów. W każdym razie "oni robią w sprawach zagranicznych". Paul Warburg i I.G.Farben też tu jest https://pl.wikipedia.org/wiki/Council_on_Foreign_Relations
6. @Kobieta22 – Lipiec 28, 2017 23:47 – niestety, trzeba dodać dla równowagi, pastor Chojecki podchodzi z pewną dezynwolturą do niektórych tematów, np. ganiąc Song Hongbinga i określając jego książki z serii "Wojna o pieniądz" jako "antyamerykańskie" – bzdura, Song Hongbing demaskuje właśnie w nich patologię finansowe, gospodarcze, społeczne (system fundacji – temat u nas też na czasie) – jest dostępny pirat w internecie na rodaknet.com ze 100 stronicowym dodatkiem o źródłach finansowych nazizmu. Po przeczytaniu tego w mojej rodzinie kupiono wszystkie 3 dostępne tomy w "legalnej" wersji papierowej + chyba jakies na prezenty – wydawnictwo nie straciło, a wręcz zyskało.
7. Mam nieoficjalne informacje z któryś tam ust, że dyrektor jednej z ogólnopolskich anten mediów "publicznych" skarży się "na brak mozliwości ruchów kadrowych" "bo WSI".
Ze spraw istotnych (i
Ze spraw istotnych (i zaległych odpowiedzi):
1. https://www.youtube.com/watch?v=vHQ6boaJ0fk
Rozumiem, że od pokazując się tuż obok HGW prezydent Andrzej Duda został już oficjalnie prezydentem Ubekistanu?
2. https://twitter.com/wrzucam
Nowy tekst Artura Sladana https://twitter.com/wrzucam/status/891931092453818368
Do obejrzenia – zachowanie (przerażenie) PAD podczas wizyty pary książęcej z UK – wtedy chyba zaczęło się wetowanie, najpier ustawy o RIO https://twitter.com/wrzucam/status/891824983114223621
(7:50-9:20 min) 17.07 – chodzi o miny i zachowanie PAD https://youtu.be/CryrEB9kCd4?t=469
3. St.Michalkiewicz – PAD ma układać nowe ustawy o sądownictwie razem z panem A.Bodnarem z Fundacji Batorego G.Sorosa http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3995
4.@wrednick – Lipiec 29, 2017 23:06 – nie chodzi o sądy nie chodzi o puszczę, tylko o paraliżowanie, robienie czarnego PR i obalenie rządu patriotów z PiS.
5. @inka1 – Lipiec 28, 2017 23:21 – pani B.Szydło była w tej samej szkółce Departamentu Stanu (MSZ) USA co Bronisław Maria Komorowski – ma też podobne kwalifikacje językowe w j.ang (zerowe), a jej kwalifikacje zweryfikowała wizyta Merkel, kiedy od razu się zgodziła na "Europę 2 prędkości", co musiał odkręcać J.Kaczyński – także ona nie jest żadnym łącznikiem z USA. Póki co wydaje się, ze jej zaletami są odwaga, energia i lojalność. EDIT: nie wiem, czy Departament Stanu nie podlega faktycznie pod Rockefellerów. W każdym razie "oni robią w sprawach zagranicznych". Paul Warburg i I.G.Farben też tu jest https://pl.wikipedia.org/wiki/Council_on_Foreign_Relations
6. @Kobieta22 – Lipiec 28, 2017 23:47 – niestety, trzeba dodać dla równowagi, pastor Chojecki podchodzi z pewną dezynwolturą do niektórych tematów, np. ganiąc Song Hongbinga i określając jego książki z serii "Wojna o pieniądz" jako "antyamerykańskie" – bzdura, Song Hongbing demaskuje właśnie w nich patologię finansowe, gospodarcze, społeczne (system fundacji – temat u nas też na czasie) – jest dostępny pirat w internecie na rodaknet.com ze 100 stronicowym dodatkiem o źródłach finansowych nazizmu. Po przeczytaniu tego w mojej rodzinie kupiono wszystkie 3 dostępne tomy w "legalnej" wersji papierowej + chyba jakies na prezenty – wydawnictwo nie straciło, a wręcz zyskało.
7. Mam nieoficjalne informacje z któryś tam ust, że dyrektor jednej z ogólnopolskich anten mediów "publicznych" skarży się "na brak mozliwości ruchów kadrowych" "bo WSI".
wklejam do zapoznania i pod
wklejam do zapoznania i pod rozwagę artykuł Pana Andrzeja Nowaka z GN 30/2017
http://gosc.pl/doc/4058191.Trojpodzial-zrodla
Monteskiusz ostrzegał przed możliwym despotyzmem władzy sądowniczej. Czytajmy klasyków. Uważnie.
Trójpodział władzy – skąd się wziął i o co w nim chodzi? Spróbujmy na chwilę oderwać się od obecnych przepychanek sejmowo-ulicznych i wrócić do źródeł. Zasadę trójpodziału sformułował, wiemy to wszyscy, Monteskiusz. Rzadko jednak zaglądamy na strony jego traktatu „O duchu praw”, by sprawdzić, co rzeczywiście „autor miał na myśli”. Charles Louis de Secondat, baron de la Brède i de Montesquieu (stąd spolszczona forma nazwiska – Monteskiusz), był adwokatem, prezesem parlamentu, czyli praktycznie sądu, w Bordeaux. Nie tylko myślał o miejscu prawa w systemie politycznym, ale miał także osobiste doświadczenia z jego stosowaniem. Rozglądając się swego czasu (traktat opublikował w roku 1748) po rozmaitych ustrojach politycznych, dostrzegł potrzebę wyjścia poza podział na władzę prawodawczą i wykonawczą oraz trwałego wyodrębnienia władzy sądowniczej. Ich połączenie w jednym ręku uznał za szczególne zagrożenie wolności. To wiemy – i do tego się odwołujemy.
Warto jednak przyjrzeć się dokładniej, jak Monteskiusz przedstawia także przestrogi dotyczące możliwego despotyzmu i nadużyć samej władzy sądowniczej. „Władza sądu – pisze – powinna być wykonywana przez osoby powołane z ludu, w pewnych okresach roku, w sposób przepisany prawem, aby tworzyć trybunał trwający tylko póty, póki tego konieczność wymaga. W ten sposób owa tak groźna władza sędziowska, nie będąc przywiązana ani do pewnego stanu, ani do pewnego zawodu, staje się, można rzec, niewidzialną i żadną. Nie ma się ustawicznie sędziów przed oczami: lęk budzi urząd, a nie urzędnicy. […] Trzeba nawet, aby sędziowie byli z tego samego stanu, co oskarżony lub też z jemu równych, aby nie mógł mniemać, że popadł w ręce ludzi gotowych zadać mu gwałt”.
Zastanówmy się nad tymi słowami. Monteskiusz nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że to obywatele przez swoich reprezentantów powinni wybierać władzę sędziowską. Aby ta trzecia władza nie stała się despotyczna – bo taka pokusa dotyczy jej nie mniej niż pozostałych dwóch gałęzi władzy – proponuje, po pierwsze, aby sędziowie byli wybierani z ludu, czyli spośród obywateli, i to tylko na określony, niedługi czas (dożywotni sędziowie – koszmar!!!). Po drugie – władza sądownicza nie może być oddana w ręce ludzi jednego wąskiego zawodu, prawników. Po co te zastrzeżenia? Żeby nie powstała odrębna, trwała, zainteresowana poszerzaniem swej władzy nad innymi „kasta”. No cóż, ale powstała i poszerza swoją władzę, chce być ponad innymi i chce wybierać samą siebie, być poza wszelką kontrolą.
Szukając odpowiedzi na pytanie, co robić z naszymi dzisiejszymi problemami z trzema władzami, sięgnijmy jeszcze głębiej. Dwieście lat przed Monteskiuszem swoje wielkie dzieło „O naprawie Rzeczypospolitej” wydał Andrzej Frycz Modrzewski. III księga dotyczy reformy prawa oraz jego egzekwowania w Rzeczypospolitej. Tak jak w przypadku Monteskiusza szkolna wiedza (o ile jeszcze jest) ogranicza się do krótkiego streszczenia: Frycz był za równymi prawami dla wszystkich. Owszem, ta zasada jest zawsze aktualna. Ale wciąż odnawia się także wyzwanie, które dostrzegł i Modrzewski w swoim czasie: prawo sprzyja na ogół silniejszym, uderza chętniej w słabszych. On odpowiadał na to tak: „Jeśliby się miało ustanawiać jakieś różnice w karaniu, to ciężej należałoby karać tych, co stają na wyższym stopniu, niż tych, co na niższym; surowiej bogatych niż biednych, szlachtę niż plebejuszów, tych, co na urzędach, niż ludzi prywatnych”. Czy i tej zasady nie powinniśmy dzisiaj przypominać zwolennikom szczególnego traktowania „elit”; tym, którzy mówią, że im wolno stanąć ponad prawem, bo mają zasługi albo pieniądze, albo są znani z mediów, albo są sędziami?
Frycz usprawnienie wymiaru sprawiedliwości widział tak: jego pierwszym filarem musi być jasny zbiór praw – żeby nie trzeba było właśnie odrębnej „kasty” znawców, ale aby każdy obywatel mógł zrozumieć swoje prawa i ich granice. Drugim filarem winna być niezależność sądów. Dlatego proponował, aby nie Sejm był sądem najwyższym, ale wybrany – przez Sejm, oczywiście, bo to jedyny legalny reprezentant suwerena – odrębny trybunał apelacyjny. I – dodajmy – taki też trybunał Polska wprowadziła, w roku 1578, na 170 lat przed dziełem Monteskiusza. Frycz jednak dodał jeszcze trzy ważne uwagi do swego programu reform władzy sądowniczej: sędziowie powinni być wybierani ze wszystkich stanów (znów: by nie tworzyli zamkniętej grupy); odrębnym statutem ma być zawarowane, ażeby żadnych darów nie brali (łapówkarstwo to problem stary jak Rzeczpospolita, i wreszcie – najważniejsze – ażeby każdemu wolno było skarżyć się na sędziego! Nie może być tak, że sędzia, wydając skrajnie niesprawiedliwy, tendencyjny wyrok, pozostaje w swej niesprawiedliwości bezkarny.
Nie może być – a jest. Frycz Modrzewski i Monteskiusz ciągle czekają na wprowadzenie w życie swoich uwag, które miały nas chronić przed despotyzmem i niesprawiedliwością. Także możliwym despotyzmem i niesprawiedliwością władzy sądowniczej. Czytajmy klasyków. Uważnie.
wklejam do zapoznania i pod
wklejam do zapoznania i pod rozwagę artykuł Pana Andrzeja Nowaka z GN 30/2017
http://gosc.pl/doc/4058191.Trojpodzial-zrodla
Monteskiusz ostrzegał przed możliwym despotyzmem władzy sądowniczej. Czytajmy klasyków. Uważnie.
Trójpodział władzy – skąd się wziął i o co w nim chodzi? Spróbujmy na chwilę oderwać się od obecnych przepychanek sejmowo-ulicznych i wrócić do źródeł. Zasadę trójpodziału sformułował, wiemy to wszyscy, Monteskiusz. Rzadko jednak zaglądamy na strony jego traktatu „O duchu praw”, by sprawdzić, co rzeczywiście „autor miał na myśli”. Charles Louis de Secondat, baron de la Brède i de Montesquieu (stąd spolszczona forma nazwiska – Monteskiusz), był adwokatem, prezesem parlamentu, czyli praktycznie sądu, w Bordeaux. Nie tylko myślał o miejscu prawa w systemie politycznym, ale miał także osobiste doświadczenia z jego stosowaniem. Rozglądając się swego czasu (traktat opublikował w roku 1748) po rozmaitych ustrojach politycznych, dostrzegł potrzebę wyjścia poza podział na władzę prawodawczą i wykonawczą oraz trwałego wyodrębnienia władzy sądowniczej. Ich połączenie w jednym ręku uznał za szczególne zagrożenie wolności. To wiemy – i do tego się odwołujemy.
Warto jednak przyjrzeć się dokładniej, jak Monteskiusz przedstawia także przestrogi dotyczące możliwego despotyzmu i nadużyć samej władzy sądowniczej. „Władza sądu – pisze – powinna być wykonywana przez osoby powołane z ludu, w pewnych okresach roku, w sposób przepisany prawem, aby tworzyć trybunał trwający tylko póty, póki tego konieczność wymaga. W ten sposób owa tak groźna władza sędziowska, nie będąc przywiązana ani do pewnego stanu, ani do pewnego zawodu, staje się, można rzec, niewidzialną i żadną. Nie ma się ustawicznie sędziów przed oczami: lęk budzi urząd, a nie urzędnicy. […] Trzeba nawet, aby sędziowie byli z tego samego stanu, co oskarżony lub też z jemu równych, aby nie mógł mniemać, że popadł w ręce ludzi gotowych zadać mu gwałt”.
Zastanówmy się nad tymi słowami. Monteskiusz nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że to obywatele przez swoich reprezentantów powinni wybierać władzę sędziowską. Aby ta trzecia władza nie stała się despotyczna – bo taka pokusa dotyczy jej nie mniej niż pozostałych dwóch gałęzi władzy – proponuje, po pierwsze, aby sędziowie byli wybierani z ludu, czyli spośród obywateli, i to tylko na określony, niedługi czas (dożywotni sędziowie – koszmar!!!). Po drugie – władza sądownicza nie może być oddana w ręce ludzi jednego wąskiego zawodu, prawników. Po co te zastrzeżenia? Żeby nie powstała odrębna, trwała, zainteresowana poszerzaniem swej władzy nad innymi „kasta”. No cóż, ale powstała i poszerza swoją władzę, chce być ponad innymi i chce wybierać samą siebie, być poza wszelką kontrolą.
Szukając odpowiedzi na pytanie, co robić z naszymi dzisiejszymi problemami z trzema władzami, sięgnijmy jeszcze głębiej. Dwieście lat przed Monteskiuszem swoje wielkie dzieło „O naprawie Rzeczypospolitej” wydał Andrzej Frycz Modrzewski. III księga dotyczy reformy prawa oraz jego egzekwowania w Rzeczypospolitej. Tak jak w przypadku Monteskiusza szkolna wiedza (o ile jeszcze jest) ogranicza się do krótkiego streszczenia: Frycz był za równymi prawami dla wszystkich. Owszem, ta zasada jest zawsze aktualna. Ale wciąż odnawia się także wyzwanie, które dostrzegł i Modrzewski w swoim czasie: prawo sprzyja na ogół silniejszym, uderza chętniej w słabszych. On odpowiadał na to tak: „Jeśliby się miało ustanawiać jakieś różnice w karaniu, to ciężej należałoby karać tych, co stają na wyższym stopniu, niż tych, co na niższym; surowiej bogatych niż biednych, szlachtę niż plebejuszów, tych, co na urzędach, niż ludzi prywatnych”. Czy i tej zasady nie powinniśmy dzisiaj przypominać zwolennikom szczególnego traktowania „elit”; tym, którzy mówią, że im wolno stanąć ponad prawem, bo mają zasługi albo pieniądze, albo są znani z mediów, albo są sędziami?
Frycz usprawnienie wymiaru sprawiedliwości widział tak: jego pierwszym filarem musi być jasny zbiór praw – żeby nie trzeba było właśnie odrębnej „kasty” znawców, ale aby każdy obywatel mógł zrozumieć swoje prawa i ich granice. Drugim filarem winna być niezależność sądów. Dlatego proponował, aby nie Sejm był sądem najwyższym, ale wybrany – przez Sejm, oczywiście, bo to jedyny legalny reprezentant suwerena – odrębny trybunał apelacyjny. I – dodajmy – taki też trybunał Polska wprowadziła, w roku 1578, na 170 lat przed dziełem Monteskiusza. Frycz jednak dodał jeszcze trzy ważne uwagi do swego programu reform władzy sądowniczej: sędziowie powinni być wybierani ze wszystkich stanów (znów: by nie tworzyli zamkniętej grupy); odrębnym statutem ma być zawarowane, ażeby żadnych darów nie brali (łapówkarstwo to problem stary jak Rzeczpospolita, i wreszcie – najważniejsze – ażeby każdemu wolno było skarżyć się na sędziego! Nie może być tak, że sędzia, wydając skrajnie niesprawiedliwy, tendencyjny wyrok, pozostaje w swej niesprawiedliwości bezkarny.
Nie może być – a jest. Frycz Modrzewski i Monteskiusz ciągle czekają na wprowadzenie w życie swoich uwag, które miały nas chronić przed despotyzmem i niesprawiedliwością. Także możliwym despotyzmem i niesprawiedliwością władzy sądowniczej. Czytajmy klasyków. Uważnie.
Za zachód od południka rzeki
Na zachód od południka rzeki Odry produkcja biorobotów (wbrew nazwie – bezmózgowców) idzie pełną parą. I oczywiście nie wszyscy Tambylcy są biorobotami, choć wyobrażam sobie katusze życiowe nie-biorobotów, ale póki co mogą oni emigrować do normalnych krajów na wschód od Odry. I nie bardzo chciałbym, by Polska była Mesjaszem narodów – potrzebne to nam, jak tirówce dziecko, a "podziękowanie" za odsiecz wiedeńską wyjaśnia wszystko. Wystarczy nam Trójmorze. A za dwa pokolenia będziemy budować ogrodzenia graniczne na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Za zachód od południka rzeki
Na zachód od południka rzeki Odry produkcja biorobotów (wbrew nazwie – bezmózgowców) idzie pełną parą. I oczywiście nie wszyscy Tambylcy są biorobotami, choć wyobrażam sobie katusze życiowe nie-biorobotów, ale póki co mogą oni emigrować do normalnych krajów na wschód od Odry. I nie bardzo chciałbym, by Polska była Mesjaszem narodów – potrzebne to nam, jak tirówce dziecko, a "podziękowanie" za odsiecz wiedeńską wyjaśnia wszystko. Wystarczy nam Trójmorze. A za dwa pokolenia będziemy budować ogrodzenia graniczne na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Wyszedł Bono na podest…
Wyszedł Bono na podest…
Cui bono,
cui prodest…
Wyszedł Bono na podest…
Wyszedł Bono na podest…
Cui bono,
cui prodest…
Czy już QRWA rozumiecie co
Czy już QRWA rozumiecie co to znaczy:
"Nie ma u nas tradycji, by prokurator generalny mógł w jakikolwiek sposób ingerować w pracę Sądu Najwyższego"
Czy już QRWA rozumiecie co
Czy już QRWA rozumiecie co to znaczy:
"Nie ma u nas tradycji, by prokurator generalny mógł w jakikolwiek sposób ingerować w pracę Sądu Najwyższego"
Współczesna wojna o dusze
Współczesna wojna o dusze prowadzona jest przede wszystkim w oparciu o tworzone na jej potrzeby tzw. fakty medialne. Działania formalne są śmieszne i nieskuteczne. Wygłupy Bono można łatwo wykorzystać i przerobić na własny sukces ośmieszając kolesia. Może to zrobić Solidarność. Tworzenie faktów medialnych jest jedynym skutecznym sposobem w walce z polskością niemieckich obozów śmierci oraz innymi niegodziwościami, jakie szkalują Polaków. Dlaczego PiS nie wykorzystuje tej broni?
[edit] W felietonie Kurki widzę kilka pomysłów, chociażby na odpowiednie klipy. Warto nawet pojechać gambitem (Mariana Konarskiego) i przegrać jakąś bitwę, by zostać zwycięzcą w wojnie.
Współczesna wojna o dusze
Współczesna wojna o dusze prowadzona jest przede wszystkim w oparciu o tworzone na jej potrzeby tzw. fakty medialne. Działania formalne są śmieszne i nieskuteczne. Wygłupy Bono można łatwo wykorzystać i przerobić na własny sukces ośmieszając kolesia. Może to zrobić Solidarność. Tworzenie faktów medialnych jest jedynym skutecznym sposobem w walce z polskością niemieckich obozów śmierci oraz innymi niegodziwościami, jakie szkalują Polaków. Dlaczego PiS nie wykorzystuje tej broni?
[edit] W felietonie Kurki widzę kilka pomysłów, chociażby na odpowiednie klipy. Warto nawet pojechać gambitem (Mariana Konarskiego) i przegrać jakąś bitwę, by zostać zwycięzcą w wojnie.