Reklama

Prawica ma swoje ulubione rytuały, a wśród nich jeden szczególnie irytujący. Doszukiwanie się „szczucia”, „jątrzenia” i „podziałów” w każdym analitycznym myśleniu, które nie idzie po linii politycznych sympatii. Po wetach Prezydenta zaczęła się dziecinada kto jest zdrajcą, kto będzie przepraszał i najbardziej groteskowe zawołanie, że wszystko jest genialnym planem Kaczyńskiego, łącznie z wetami Prezydenta. Zawsze i wszędzie unikam zapisów do stada, nie interesuje mnie żadna koteria polityczna, czy grupa internetowa. Na politykę, podobnie jak na życie, trzeba patrzyć przez pryzmat wiedzy zgromadzonej tu i teraz. Jeszcze trzy lata temu nie postawiłbym złamanego gorsza na Zbigniewa Ziobro, po jego wolcie i wygłupach, które uskuteczniał razem z Jackiem Kurskim. Dziś jest to jeden z najlepszych ministrów w rządzie Beaty Szydło.

Po zakończeniu głosowań w sejmie i sławetnym poniedziałkowym poranku, dla każdego myślącego człowieka było jasne, że Andrzej Duda poszedł po przysłowiowej bandzie i zrobił to wyłącznie we własnym interesie. Powtarzanie po sto razy, że chodzi o „Adriana” jest wybitnie nudne, ale o nic innego nie chodziło, po prostu. W mojej ocenie nie zmienia się nic, byłem jednym z pierwszych zwracających uwagę na fakt, że to nie Górski, ale PiS stworzył Adriana, dowody potwierdzające tę tezę są powszechnie znane. Nic jednak nie usprawiedliwia polityka z najwyższej półki, który dla osobistych ambicji i celów poświęca nie jakąś tam ustawę, jak RIO, ale fundamentalną zmianę dającą szansę na realne zerwanie z komuną. Każda droga do budowania podmiotowości byłaby dla mnie wybaczalna, ale nie ta.

Reklama

Prezydent Andrzej Duda popełnił dramatyczny błąd i wszystkiego nie zdoła naprawić nigdy, część elektoratu odpadła bezpowrotnie, mity o pozyskaniu nowego, są tylko mitami. Niemniej to już jest za nami, teraz trzeba pytać i szukać odpowiedzi, co dalej. Zupełnie mnie nie interesuje stadne „a nie mówiłem”, jeśli tylko PiS dogadał się Prezydentem, na co pojawiły się pierwsze przesłanki, to znaczy tylko tyle i aż tyle, że miesiąc temu mieliśmy innego Andrzeja Dudę i teraz mamy innego. Dokładnie to samo działo się z Ziobro i wieloma politykami. Nigdy się nie dowiemy, jakie argumenty ważą się w Pałacu Prezydenckim, ale jedno jest dla mnie pewne. Decyzje w sprawie ustaw kotłowały się i nadal się kotłują, bo to jest sprawa dla Prezydenta przełomowa. W takich okolicznościach dosłownie każdy nowy element może zdecydować o ostatecznym rozstrzygnięciu.

Do potwierdzenia opisanego stanu rzeczy wystarczy sobie przywołać pierwsze reakcje obu stron, kiedy to do boju Prezes Kaczyński wypuścił Suskiego, a Prezydent „Czerepacha” (Łapińskiego). Do tego konkurencyjne orędzia, zgrzyty i tak dalej i tym podobne. Po miesiącu klimat się nieco uspokoił i zaczęły się pojawiać pierwsze nieśmiałe sygnały, że może lepiej byłoby się jakoś dogadać. W końcu wydarzenia ostatnich dni wskazują, że chyba do jakiegoś porozumienia doszło. Głupiejący na stare lata Ludwik Dorn mówił coś o tajemnym spotkaniu Andrzeja Dudy i Beaty Szydło, z czego wywiódł wniosek, że jest to spisek wymierzony w Kaczyńskiego. Brednie Dorna zostawiam daleko w tyle, przytoczyłem tę kuriozalną wypowiedź, żeby podkreślić przeciwieństwo. W mojej ocenie jest dokładnie odwrotnie, Beata Szydło to ogniwo łączące PiS i Prezydenta, a jej wizyta najpewniej dotyczyła ułożenia nowych relacji pomiędzy stronami.

Wczoraj Beata Szydło dała wywiad, w którym stawia spawy jasno, reforma sądownicza ma być głęboka, bo pudrowanie nie ma żadnego sensu. Mając do dyspozycji tylko ten wywiad łatwo popaść w pesymizm. Wygląda jak czytelny komunikat dyscyplinujący Prezydenta, czyli fiasko rozmów, ale dziś mamy nową informację. Prezydent Andrzej Duda przemówił do „Solidarności” i w ostrych słowach wręcz zrugał Rzeplińskiego, Trybunał Konstytucyjny, sądownictwo i na końcu konstytucję. Dlaczego to jest takie ważne? Ponieważ głos Premiera i Prezydenta w ciągu 24 godzin zabrzmiał tak samo, pierwszy raz od zawetowania ustaw. W polityce takie koincydencje nigdy nie są przypadkowe, wygląda na to, że obie strony albo już się porozumiały albo ustaliły, że się muszą porozumieć. Powiało optymizmem, z tym, że tak to wygląda 25 sierpnia 2017 roku, a obecny stan wiedzy nie pozwala na ostateczne stwierdzenie, co się wydarzy. Jeśli porozumienie się utrwali, ustawy sądownicze powinny być nieznacznie zmienione, wygląda też na to, że ceną jest zgoda PiS na referendum konstytucyjne. Gdyby tak było, uznałbym nowy porządek za gorszy od starego, ale jak najbardziej pożądany.

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. W dzień weta współpracownicy

    W dzień weta współpracownicy nakręcali Kaczyńskiego na równi z proniemiecką opozycją, na szczęście byli politycy i publicyści którzy ostudzili nerwy Kaczyńskiego, który ma prawie całą talię w ręce. 

    Nie mogłem się doczekać kiedy Macron to zrobi, a teksty obrażonych na Słowację mnie bawią. Dziś i jutro Słowacja jest twardym rdzeniem, pojutrze już nie będzie UE ani twardego rdzenia, a Słowacja wciąż będzie naszym sąsiadem. Waszczykowanie pewnie nie będzie stać na odwołanie polskiego ambasadora w Paryżu na bardzo długie wakacje, po tym jak prezydent Francji ogłosił Polskę nieprzyjacielem Francji. Szkoda.

    100 razy bardziej martwi mnie to co zrobił jakiś wicegeniusz od Macierewicza. Od dwóch lat wykonaliśmy serię przyjaznych gestów wobec c chińskiej gospodarki. Rosjanie zaprosili swojego chińskiego sojusznika na ćwiczenia na Bałtyku, a ponieważ Chińczycy chcieli nam pokazać że traktują nas bardzo poważnie chcieli zawinąć do naszego powrotu z przyjacielską wizytą. Ale by zagrali rosjanom na nosie! Niestety, któryś z zastępców Macierewicza wymierzył chińskiemu rządowi solidny policzek. Tak, zapamiętali kto tu rządzi.

  2. W dzień weta współpracownicy

    W dzień weta współpracownicy nakręcali Kaczyńskiego na równi z proniemiecką opozycją, na szczęście byli politycy i publicyści którzy ostudzili nerwy Kaczyńskiego, który ma prawie całą talię w ręce. 

    Nie mogłem się doczekać kiedy Macron to zrobi, a teksty obrażonych na Słowację mnie bawią. Dziś i jutro Słowacja jest twardym rdzeniem, pojutrze już nie będzie UE ani twardego rdzenia, a Słowacja wciąż będzie naszym sąsiadem. Waszczykowanie pewnie nie będzie stać na odwołanie polskiego ambasadora w Paryżu na bardzo długie wakacje, po tym jak prezydent Francji ogłosił Polskę nieprzyjacielem Francji. Szkoda.

    100 razy bardziej martwi mnie to co zrobił jakiś wicegeniusz od Macierewicza. Od dwóch lat wykonaliśmy serię przyjaznych gestów wobec c chińskiej gospodarki. Rosjanie zaprosili swojego chińskiego sojusznika na ćwiczenia na Bałtyku, a ponieważ Chińczycy chcieli nam pokazać że traktują nas bardzo poważnie chcieli zawinąć do naszego powrotu z przyjacielską wizytą. Ale by zagrali rosjanom na nosie! Niestety, któryś z zastępców Macierewicza wymierzył chińskiemu rządowi solidny policzek. Tak, zapamiętali kto tu rządzi.

  3. Przyznam, że awantura

    Przyznam, że awantura Prezydenta z PiSem mnie osobiście ( jako wyborcę i gorącego orędownika jednego i drugich) mocno zaskoczyła i zwyczajnie zezłościła. Po wygranych 2:0 wyborach sądziłem, że zgrabnie i zgodnie przewalcują to całe "towarzystwo giętych mebli" kierując się maksymą Cejrowskiego "wszystkich won!". Tymczasem tutaj taki klops – nosz cholera jasna!

    Podsłyszałem na ten temat kilka teorii (a i sam nawet coś niecoś w temacie snułem) i powiem tak – jeśli to nie była ustawka (a zakładając, że o takowej wiedziałoby max kilka osób to wciąż jej wykluczyć nie można) i rzecz rozbija się o fochy wynikające z jakiejś tam podmiotowości, "Adriana" i tym podobnych rzeczy to po prostu ręce opadają. Zwyczajnie nie czas i nie miejsce na pierdołowate animozje i urażone ambicje! Tego typu historie powinny być załatwiane w zaciszu gabinetów, na zewnątrz natomiast musi to być zwarty monolit bez najmniejszej rysy! Ten nieszczęsny i ledwo już żywy pies cały oblepiony kleszczami znalazł jeszcze trochę siły, wstał i zaczął się z nich otrzepywać. Jeśli znowu padnie to obawiam się niestety na dobre.

    Pan Duda to bardzo przyzwoity Prezydent, człowiek inteligentny, wykształcony, przystojny i medialny. Powiedzmy sobie jednak szczerze, bez poparcia PiSu prawdopodobnie nie nazbierałby podpisów koniecznych do rejestracji swojej kandydatury. I nie mówię tego broń Boże przez złośliwość czy coś podobnego. Po prostu na jego sukces pracowały tysiące "maluczkich", bez których to by się po prostu nie udało. Wcześniej pan Duda był szeregowym posłem, niewątpliwie pracowitym i ambitnym. Znakomitą jednak większość głosów otrzymał dlatego, że został namaszczony i wylansowany przez PiS i jego program był w zasadzie identyczny z programem tej partii. Co do tego chyba nie ma sporu.

    Piszącym tutaj Szanownym Forumowiczom jakoby Prezydent rozszerzył elektorat PiS pragnę zwrócić uwagę, że mówić tutaj możemy o raczej skromnych procentach, które prysną jak bańka mydlana jeśli kumanie się Prezydenta z (nie daj Boże!) na przykład PSLem stanie się faktem.

    Co dalej? Spotkanie w zacisznym gabinecie PAD+JK+PBS+AM+ZZ, podanie sobie rąk, puszczenie w niepamięć tych kilku tygodni, a później na walec i do przodu! Bez oglądania się na Bruksele, PONy, KODy, srody itp.

  4. Przyznam, że awantura

    Przyznam, że awantura Prezydenta z PiSem mnie osobiście ( jako wyborcę i gorącego orędownika jednego i drugich) mocno zaskoczyła i zwyczajnie zezłościła. Po wygranych 2:0 wyborach sądziłem, że zgrabnie i zgodnie przewalcują to całe "towarzystwo giętych mebli" kierując się maksymą Cejrowskiego "wszystkich won!". Tymczasem tutaj taki klops – nosz cholera jasna!

    Podsłyszałem na ten temat kilka teorii (a i sam nawet coś niecoś w temacie snułem) i powiem tak – jeśli to nie była ustawka (a zakładając, że o takowej wiedziałoby max kilka osób to wciąż jej wykluczyć nie można) i rzecz rozbija się o fochy wynikające z jakiejś tam podmiotowości, "Adriana" i tym podobnych rzeczy to po prostu ręce opadają. Zwyczajnie nie czas i nie miejsce na pierdołowate animozje i urażone ambicje! Tego typu historie powinny być załatwiane w zaciszu gabinetów, na zewnątrz natomiast musi to być zwarty monolit bez najmniejszej rysy! Ten nieszczęsny i ledwo już żywy pies cały oblepiony kleszczami znalazł jeszcze trochę siły, wstał i zaczął się z nich otrzepywać. Jeśli znowu padnie to obawiam się niestety na dobre.

    Pan Duda to bardzo przyzwoity Prezydent, człowiek inteligentny, wykształcony, przystojny i medialny. Powiedzmy sobie jednak szczerze, bez poparcia PiSu prawdopodobnie nie nazbierałby podpisów koniecznych do rejestracji swojej kandydatury. I nie mówię tego broń Boże przez złośliwość czy coś podobnego. Po prostu na jego sukces pracowały tysiące "maluczkich", bez których to by się po prostu nie udało. Wcześniej pan Duda był szeregowym posłem, niewątpliwie pracowitym i ambitnym. Znakomitą jednak większość głosów otrzymał dlatego, że został namaszczony i wylansowany przez PiS i jego program był w zasadzie identyczny z programem tej partii. Co do tego chyba nie ma sporu.

    Piszącym tutaj Szanownym Forumowiczom jakoby Prezydent rozszerzył elektorat PiS pragnę zwrócić uwagę, że mówić tutaj możemy o raczej skromnych procentach, które prysną jak bańka mydlana jeśli kumanie się Prezydenta z (nie daj Boże!) na przykład PSLem stanie się faktem.

    Co dalej? Spotkanie w zacisznym gabinecie PAD+JK+PBS+AM+ZZ, podanie sobie rąk, puszczenie w niepamięć tych kilku tygodni, a później na walec i do przodu! Bez oglądania się na Bruksele, PONy, KODy, srody itp.