6 MILIONÓW OFIAR- CO PIĄTY POLAK NIE PRZEŻYŁ WOJNY, DZIESIĄTKI TYSIĘCY WYMORDOWANYCH INTELIGENTÓW, 38% UTRACONEGO MAJĄTKU NARODOWEGO, 43% ZNISZCZONYCH DÓBR KULTURY, ZNISZCZONA PONAD POŁOWA PRZEMYSŁU, POŁOWA TERYTORIUM W OBCYCH RĘKACH- A TO DALEKO NIE WSZYSTKO, TO TYLKO TAK "Z GRUBSZA", BO SZCZEGÓŁOWYCH DANYCH NIE POZNAMY NIGDY. CUD BOSKI, ŻE POLSKA PRZETRWAŁA OSTATNIĄ WOJNĘ JAKO PAŃSTWO, A POLACY JAKO NARÓD.
Gdyby podobna hekatomba dotknęła Francję, w odwecie Niemcy zostałyby zrównane z powierzchnią ziemi, ich gospodarka cofnięta do poziomu wspólnot rolnych i manufaktur, członkowie NSDAP, SS, SA i innych band zostaliby wyjęci spod prawa, a za ich zastrzelenie wypłacano by premie finansowe, jak za zabicie szczura w wiktoriańskim Londynie. Mówienie po niemiecku w miejscu publicznym poza granicami Niemiec kończyłoby się obiciem pysków mówiącym- i to bez konsekwencji karnych, a zamiast słowa "zbrodniarz" wystarczyłoby powiedzieć "Niemiec", i wszyscy wiedzieliby, o co chodzi. Gdyby podobna hekatomba dotknęła Francję…
Dotknęła jednak Polskę.
To w Polsce można było bezkarnie zarządzić i nadzorować masakrę kilkudziesięciu tysięcy starców, kobiet i dzieci w samym sercu europejskiej stolicy, a potem, już po wojnie, dożyć spokojnie swoich dni jako szanowany burmistrz, nie niepokojony przez żadne służby policyjne, sądy, czy inne, sprawiające przykrość przestępcom, organizacje- chociaż za urzadzenie podobnej rzezi w Paryżu osoba za nią odpowiedzialna zostałaby, co najmniej, rozdarta końmi tuż obok wysadzonej w powietrze Wieży Eiffla, a na Niemcy nałożone surowe rygory populacyjne, by już nigdy nie mogli zagrozić sąsiadom… GDYBY TO MIAŁO MIEJSCE WE FRANCJI…
To w Polsce można było wysiedlić i wysłać do obozów koncentracyjnych około 200 tysięcy dzieci, w tym 30 tysięcy Dzieci Zamojszczyzny po to, by część z nich, po uznaniu za "odpowiednie rasowo", skierować do germanizacji, a resztę, tą "mniej wartościową genetycznie", skazać na śmierć z głodu, zimna i chorób, lub po prostu zakatować, ot tak, bo, na przykład, siłą oddzielone od matek, płakały i nie chciały przestać, albo nie rozumiały, co się do nich mówi. Gdyby coś takiego miało miejsce we Francji, gdyby to francuskim dzieciom zgotowano takie piekło na ziemi, jak Obóz Dziecięcy w Łodzi, a na zdjęciach z wyzwolonego Auschwitz to mali, kilkuletni, zagłodzeni Francuzi pokazywali swoje wytatuowane na chudych przedramionach obozowe numery, to odpowiedzialni za to zostaliby publicznie zgilotynowani na Polach Elizejskich, a co trzecia szkoła w Europie nosiłaby dziś imię "Dzieci Prowansji", "Dzieci Normandii", "Dzieci Akwitanii"… GDYBY TO MIAŁO MIEJSCE WE FRANCJI…
To w Polsce można było, z pełną premedytacją, wymordować niemal 700 profesorów uniwersyteckich i uczonych, dziesiątki tysięcy pracowników naukowych, lekarzy, inżynierów, nauczycieli, duchownych, prawników i urzędników przedwojennej administracji państwowej- łącznie blisko 150 tysięcy osób- zniszczyć tysiące szkół i uczelni po to, by pozbawić cały Naród przywództwa, by zniszczyć jego elity intelektualne, by wytępić ludzi, którzy stanowili o jego sile i kładli podwaliny pod przyszłą potęgę, by zmienić cztery- pięć milionów ocalałych Polaków- bo do tylu planowano "zredukować" 35 milionowy Naród- w posłusznych niewolników. Gdyby coś takiego miało miejsce we Francji, gdyby to profesorowie Sorbony umierali z głodu w Auschwitz, a uczeni z Instytutu Pasteura ginęli zakatowani w Sachsenhausen, gdyby to Francuzów planowano "zredukować" do kilkumilionowej, niewykształconej siły roboczej, to odpowiedzialni za to zostaliby powieszeni na Placu Republiki w Paryżu- i to w taki sposób, by czuli, że umierają, a niemieckie szkolnictwo zostałoby zredukowane do szkół zawodowych, z, co najwyżej, jedną uczelnią wyższą kształcącą niemieckojęzyczne kadry potrzebne do pomocy w zażądzaniu alianckimi strefami okupacyjnymi… GDYBY TO MIAŁO MIEJSCE WE FRANCJI…
To w Polsce można było zniszczyć bądź zrabować niemal połowę dóbr kultury narodowej, spalić i wysadzić w powietrze dziesiątki i setki muzeów i bibliotek wraz z ich zbiorami, roztrzeliwać w masowych egzekucjach sportowców, aktorów, pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy, i twórców z innych dziedzin po to, by zetrzeć z powierzchni ziemi kuturę Narodu, który "od wieków stał na drodze Niemieckiej ekspansji", by pozbawić ducha ludzi, którzy zawsze stali "w poprzek" imperialnym zapędom spadkobierców bismarckowskiego "kulturkampfu", by zmienić Polaków w "polskojęzyczną ludność tubylczą". Gdyby coś takiego miało miejsce we Francji, gdyby to Luwr i Wersal zostały zmienione w wypalone gruzy, a ich zbiory potraktowane miotaczami płomieni, to odpowiedzialni za to zostaliby ukamienowani przez wściekły tłum w ruinach Pałacu Inwalidów, a niemiecka kultura zredukowana do festiwali piwnych… GDYBY TO MIAŁO MIEJSCE WE FRANCJI…
To w Polsce można było zniszczyć bądź wywieźć ponad połowę przemysłu, wysadzić w powietrze fabryki, huty, porty i stocznie, zrabować i zniszczyć tysiące lokomotyw i wagonów kolejowych, zalać kopalnie, zerwać tysiące kilometrów torów i wysadzić setki mostów po to, by pozostawić za sobą spaloną ziemię, na której wyniszczony wojną Naród musiał zaczynać odbudowę gospodarki praktycznie od zera, gołymi niemalże rękami. Gdyby coś takiego miało miejsce we Francji, gdyby to, na przykład, francuskie Zagłębie Północne, z jego kopalniami, hutami i przemysłem włókienniczym spotkał taki los, jaki był udziałem Łodzi, Gdyni, Warszawy i wielu innych miast, to odpowiedzialni za to dożyliby swych dni przykuci do młotów we francuskich kamieniołomach, a niemieckie zagłębia Ruhry i Saary albo zostałyby zmienione w betonową pustynię, albo do dziś dnia pracowały na potrzeby gospodarki Francji… I ZA KAŻDĄ Z TYCH ZBRODNI NIEMCY PŁACILIBY POSZKODOWANYM TAK DŁUGO, AŻ UREGULOWALIBY DŁUG DO OSTATNIEGO GROSZA, CHOĆBY MIELI PLUĆ KRWIĄ I PŁAKAĆ RZEWNYMI ŁZAMI…GDYBY TO MIAŁO MIEJSCE WE FRANCJI…
Na szczęście dla Niemiec, Polacy są "ofiarami niepoprawnymi historycznie", a "rzecz działa się w Polsce, czyli nigdzie"…
W Polsce, która wbrew tysiącletniej przynależności do zachodniej cywilizacji łacińskiej, co rusz musi udowadniać, że jest jej częścią, zupełnie, jakby za tą przynależność nie zapłaciła milionami ofiar i morzem krwi, przelanej w obronie tejże cywilizacji przed azjatyckimi hordami. W Polsce, która mimo tysiąca lat budowania kultury w niczym nie ustępującej kulturze innych państw zachodu, nadal jest traktowana jako państwo "nowoprzyjęte" do wspólnoty "cywilizowanych" krajów europejskich, chociaż wiele z tych krajów przez długie wieki przejawiało czysto barbarzyńską mentalność wobec mniejszości religijnych i rasowych w czasie, gdy w Polsce już od setek lat obowiązywały normy prawne, do których inni musieli "dorastać" jeszcze przez wiele pokoleń. W Polsce, która nigdy nie żałowała życia swych najlepszych Synów w walce za "Wolność Naszą i Waszą", a która teraz przez zdrajców i tchórzy, którzy "nie chcieli umierać za Gdańsk" nazywana jest "państwem roszczeniowym", żądającym Bóg wie czego, zamiast siedzieć w kąciku z podkulonym ogonem i mruczeć przymilnie. W Polsce, która mimo swoich mocno udokumentowanych europejskich korzeni nadal jest oskarżana o chęć "wyjścia" z Europy, chociaż, Bogiem a prawdą, to wielu z oskarżycieli żyje w krajach, które zarówno umysłowo, jak i duchowo, już dawno opuściły Europę, tą prawdziwą, zbudowaną na dawnych, zdrowych fundamentach, orbitując już w okolicach komunistycznej utopii, nie majacej z dawną Europą nic wspólnego- na ich tle Polska jawi się jako ostoja dawnych, Europejskich, wartości…
W związku z tym myślę, że Niemcy zrobią wszystko, co w ich mocy, by nie zapłacić nam reparacji wojennych. Nie dlatego, że kwota do zapłaty jest astronomiczna, i stanowiłaby poważne obciążenie dla niemieckiej gospodarki, bo to tylko kwestia wypracowania odpowiednich umów i porozumień między stronami, a niemiecka gospodarka była w stanie udźwignąć reparacje wojenne wobec niemal wszystkich okupowanych i eksploatowanych w czasie wojny krajów, nie ponosząc wiekszego uszczerbku. I nie dlatego, że nam się nie należą, bo trudno znaleźć kraj, który poniósł z niemieckich rąk procentowo wieksze straty, zarówno ludnościowe, jak i materialne, niż Polska. I nie z powodów prawnych, bo nie istnieją żadne wiąrzące umowy między rządami Polski i Niemiec, w których zaistniałoby coś takiego, jak zrzeczenie się roszczeń przez stronę Polską, ale dlatego, że te odszkodowania Niemcy musiałyby zapłacić POLSCE. Nie Francji, nie Belgii, nie Holandii, nie Związkowi Radzieckiemu, i nie Izraelowi w końcu (im wypłaciły), ale właśnie POLSCE- a na to nie mogą się zgodzić, na coś takiego nie pozwala im wielowiekowe przekonanie o własnej nad Polską wyższości, bo to byłoby przyznanie się przed samym sobą, że ma się do czynienia z państwem równym sobie, państwem, które trzeba traktować poważnie, i że trzeba ponieść wobec niego odpowiedzialność taką samą, jak wobec innych państw- a to nie mieści im się w głowach. Bo co innego wypłata reparacji Francji, Belgii i Holandii, które przez świat zachodu uważane są za "państwa europejskie", i umowy odszkodowawcze zawarte z nimi traktowane były jako porozumienia między "równymi", którzy to "równi" mieli, co prawda, swego czasu "spór", w wyniku którego jedna ze stron musi wypłacić drugiej "zadośćuczynienie" za "nieodpowiednie zachowanie", jak to czasami bywa między dżentelmenami- ale dotyczy to "wyższych sfer", ot, takie tam nieporozumienia, które po wyjaśnieniu i zrekompensowaniu kończy się uchyleniem kapelusza i uściskiem ręki, jak przystało na równych sobie, a zachwycony świat cmoka z podziwem, obserwując te kontredansy. Nie mieli też problemów ze zgodą na odszkodowania wobec ZSRR, bo wielomilionowa Armia Czerwona stała wówczas za miedzą, gotowa tą miedzę przeskoczyć i upuścić Niemcom jeszcze trochę krwi, w czym nabrała już wcześniej dużej wprawy, o czym miliony Niemców przekonały się dotkliwie na własnej skórze. No i oczywiscie nie mogli nie zapłacić Izraelowi, nie tylko dlatego, że mieli po same łokcie ręce unużane w krwi jego obywateli, ale również dlatego, że ziomkowie pomordowanych żydów krzepko dzierżyli w swych rękach finansowe i polityczne stery w USA, dzięki czemu mogli, na każdy gest sprzeciwu, jednym ruchem dobić ledwo zipiące powojenne Niemcy, blokując ich rozwój i zamieniając w skansen Europy- jeśli chcieli przeżyć, musieli się zgodzić.
Im wszystkim Niemcy zapłacili bez problemów,w terminie, i w pełnej zasądzonej kwocie, traktując to jako normalną część polityki międzynarodowej, może z dużym żalem za utraconymi pieniędzmi, ale bez wstrętu i kapryszenia. ALE ZAPŁACIĆ POLSCE??? Tej Polsce, której współzaborcą byli przez 123 lata? Tej Polsce, którą najechali i obrócili w perzynę, dziesiątkując ludność i rabując wszystko, co tylko dało się załadować na ciężarówki i wagony, a resztę puszczając z dymem, na oczach obojętnych "sojuszników"? Tej Polsce, w której po 1989 roku zainstalowali potężną agenturę wpływu, posłusznie wykonującą wszelkie płynące z Berlina instrukcje? O nie, tej Polsce Niemcy nie zapłacą ani grosza. Już prędzej zapłacą Kamerunowi, Namibii i Tanzanii, gdzie dopuszczali się zbrodni nie gorszych, niż w Europie, tym bardziej, że zachwycony świat znowu będzie cmokał z podziwem komentując ich "szlachetność i poczucie odpowiedzialności", a także chęć "rozliczenia się z bolesną przeszłością". BO NIEMCY MOGĄ SIĘ ZGODZIĆ NA ODSZKODOWANIA WOBEC KAMERUNU, NAMIBII I TANZANII, KTÓRE LEŻĄ GDZIEŚ NA KRAŃCU ŚWIATA, ALE NIE WOBEC POLSKI, KTÓRA "OD WIEKÓW STOI NA DRODZE NIEMIECKIEJ EKSPANSJI"… A teraz znowu bezczelnie unosi głowę…