Jeśli spojrzeć mam lokalnie, to północna Kalifornia oddycha zanieczyszczonym dymem płonącej Napy, czyli krainy słynnych kalifornijskich win. Od kilku dni na północny zachód od HWY 80 łączącego San Francisco ze stolicą stanu, Sacramento szaleje ciągle jeszcze aż 16 nieopanowanych pożarów, które pochłonęły już 35 ludzi, ponad 5,700 domów i budynków. Nikt nie mówi o zwierzętach, które straciły życie. Dodajmy jeszcze, że ponad 500 ludzi jest ciągle zaginionych w tym ciągle aktywnym największym pożarze w historii Kalifornii. Ostatni tego rzędu pożar miał miejsce w październiku 1933 r. (pożar w Griffith Park w Los Angeles) w którym straciło życie 29 osób. W 1991 r. miał miejsce wyniszczający pożar na Wzgórzach Oakland , który pochłonął 25 osób, co osobiście pamiętam. W okresie Indiańskiego Lata jest bardzo sucho, od miesięcy nie padał deszcz, do tego wszystkiego czasem zrywają się wiatry, co powoduje niemożliwość zatrzymania pożaru. Z lotu ptaka mamy obraz Warszawy z 1945 roku…
Poprzedniej nocy nowy duży pożar zaistniał w powiecie Fresno, na południowym wschodzie od Zatoki San Francisco. Służby przeciwpożarowe monitorujące zagrożenie pożarowe ostrzegły o możliwości pożaru w całej Kaliforni Północnej jak również w pasie Santa Barbara do północnego Los Angeles w Kalifornii Południowej.
Wcześniej gubernator Jerry Brown ogłosił stan pogotowia w powiatach Sonoma, Napa, i Yuba. Również Prezydent Trump ogłosił Kalifornię jako stan w zagrożeniu i rozkazał służbom federalnym udzielenia pomocy zdewastowanym powiatom Kalifornii.
Od niedzieli z pożarami walczy ok. 9,000 strażaków, do ich dyspozycji jest ponad 820 wozów strażackich (z czego 170 przybyłych na pomoc z sąsiednich stanów), 73 helikoptery, i ponad 30 samolotów. Z zewsząd napływają profesjonaliści niosący pomoc. Przybywają ludzie z Oregonu, Nevady, Waszyngtonu, Idaho, Montana, Arizony, Nowego Meksyku i obydwu Karolin.
Spłonęło ponad 222,000 akrów. Najbardziej do tej pory ucierpiały powiaty: Sonoma, Napa i Mendocino ale pożar przeniósł się też do powiatów Yuba, Butte, Nevada, Fresno, Calaveras i Mendocino. Ponad 50,000 ludzi nie ma prądu. W środę w pośpiechu (nadchodził pożar) ewakuowano 5,000 miasto Calistoga w powiecie Napa, w którym kompletnemu zniszczeniu uległo wiele winiarni. Według świadków, wino lało się setkami litrów odbijając w swoim płynącym lustrze śmiertelnie tańczący ogień. Jedyną pozytywną konsekwencją tego nieszczęścia będzie chyba spalenie wielu akrów plantacji marihuany…
W położonym ok. 50 mil na północny zachód od San Francisco, 175 tysięcznym mieście Santa Rosa (leżącym w powiecie Sonoma) spłonęło ponad 2,800 domów. Mniejsze pożary wybuchły również w środkowej i południowej Kalifornii. Ludzie noszą maski, w powietrzu unosi się dym, wczorajszy zachód zakrwawionego słońca przypominał jakiś hollywoodzki horror, który jednak niestety ciągle trwa.
Płonące niebo obdarzyło przyległą okolicę dymem o wędzonym zapachu na setki kilometrów powodując u ludzi problemy z oddychaniem i poczucie zbliżającego się zagrożenia.
Brudne wędzone powietrze dotarło też do brzegów San Francisco, które w czwartek i piątek zaczynało przypominać chińskie Beijing. Szkoły, nawet te położone daleko od pożarów poprosiły rodziców dzieci z problemami dróg oddechowych o zatrzymanie ich w domu, co najmniej jeden uniwersytet skasował zajęcia. W Berkeley odwołano koncert który miał się odbyć w sobotę na otwartej przestrzeni.
Nie tylko zamykane są szkoły, Międzynarodowy Port Lotniczy w San Francisco już drugi dzień kasuje loty, co tworzy następne problemy. Meteorolog Roger Gass, zapowiada problemy przynajmniej do niedzieli.
Pośród spalonych domów w mieście Santa Rosa jest niestety dom słynnego twórcy “Peanuts” (Charles Schultz) , którego 78 letnia wdowa Jean Schultz zdążyła na czas opuścić dom, który niestety kompletnie uległ pożarowi. Schultzowie zbudowali dom w latach 1970 – tych, w którym karykaturzysta żył do swojej śmierci w 2000 r.
Jak podano, całe szczęście nie spłonął dom Jacka Londona, który znajduje się w Świecie Winiarni w Glen Ellen, obok HWY 12 do którego zwykle zabieramy naszych gości z Polski. Co prawda Jack London ze swoją nową żoną zbudował inny piękny dom swoich marzeń w lesie zwany Wolf House (Dom Wilka), ale przed wprowadzeniem się do tego uroczego gniazdka wyposażonego nawet wtedy w wewnętrzny basen niespodziewanie dom spłonął w 1913 r. Jego “wspaniałe” zgliszcza stoją do dziś, w sąsiedztwie jest jego grób. Złośliwi o podłożenie ognia obwiniają byłą żonę…
Miasto Santa Rosa straciła ponad 5% swoich domów mieszkalnych, koszty szkód według mera Chris’a Coursey szacuje się tutaj na powyżej $ 1,2 mld. Dla “wysiedlonych” ofiar pożaru stoją otworem 42 schroniska, w których dostępna jest opieka medyczna, w tym zdrowia psychicznego. Dobroczynna organizacja: Salvation Army (Armia Zbawienia) wydała już ponad 49, 000 posiłków dla ofiar pożaru i dalej oferuje swoje usługi potrzebującym.
Ewakuowani ludzie docierali do schronisk ze swoimi psami, kotami, egzotycznymi ptakami , morskimi świnkami, końmi, kurami, osiołkami, kozami i nawet świnkami, etc…
Policja używa specjalnie wytresowanych psów do odnajdywania wśród zgliszczy domów ofiar tej strasznej nocy, ludzkich szczątków, czasem jest to tylko popiół…
Komentatorzy starający się jakoś zrozumieć przyczyny zaistniałego kataklizmu. Pierwsza jest wersja oficjalna, od miesięcy brak deszczu, wszystko jest wyschnięte, trawa, poszycie wzgórz, wystarczyła jedna iskra… Inni mówią o tym, że to ktoś w krótkim czasie najwyraźniej z samochodu podłożył ogień w wielu miejscach. Na liście podejrzanych są nielegalni imigranci i oczywiście wspomina się o ISIS nawołujących w swoich publikacjach właśnie do takich podpaleń… Kto wie…
Najbardziej dramatyczna historia jaką słyszałem dotyczy dwojga młodych ludzi, którzy raptem, niespodziewanie w diabelskim tempie zostali otoczeni w niedzielę w nocy przez zewsząd w zawrotnym tempie nadchodzący szalony Armagedon. Oszołomieni tym co zobaczyli z przerażeniem wybiegli nocą z płonącego już domu. W tej dantejskiej pełnej rozpaczy scenie na ich oczach szalejący i wszechwładny ogień właśnie pochłonął dzielący ich od sąsiedniej posesji wysoki płot. W przeraźliwie niebezpiecznym mgnieniu oka uderzeni wizją zbliżającej się okrutnej śmierci rzucili się do wyłaniającego się w płomieniach basenu na posesji sąsiadów.
Tak trzymając się za ręce, nurkując aby uniknąć żaru piekarnika piekła Matki Natury, dotrwali zahartowani, prawdziwie ochrzczeni ogniem, oczyszczeni nim z wszelkich wątpliwości tego świata, namaszczeni odnowionym w ogniu darem życia z przekonaniem, że razem otrzymali szansę na życie między żywymi…
Powyższy przekaz dotyczyłby okrutnej, dantejskiej śmierci, jednak zrządzeniem losu odnosi się do heroicznych chwil ludzi, którzy dziś są olśnieni radością nadziei życia…
Jacek K. Matysiak 2017/10/14, Kalifornia
Jak zwykle b. solidny
Jak zwykle b. solidny material dziennikarski. A propos jak daleko p. mieszka od tej pozogi?
Jak zwykle b. solidny
Jak zwykle b. solidny material dziennikarski. A propos jak daleko p. mieszka od tej pozogi?
@Amerykanin
@Amerykanin
Odległość do "najbliższego" pożaru ok.45 mil… Uspokoił się wiatr, więc będzie lepiej…
@Amerykanin
@Amerykanin
Odległość do "najbliższego" pożaru ok.45 mil… Uspokoił się wiatr, więc będzie lepiej…