Reklama

W natłoku spraw, a tak w zasadzie w większości przypadków zwykłych dupereli, najlepiej robi się brudne i ciemne interesy. Ktoś powie, że sięganie po temat euro to dyżurny straszak i zapychacz, gdy nie dzieje się nic ciekawszego, ale dokładnie dzięki takiej postawie i lekceważeniu spraw fundamentalnych, wyprowadzono z Polski większość kapitału. Tak, że lepiej się odrobinę ponudzić, niż znów świecić gołym tyłkiem. Ponudzić albo i nie, bo śmiem twierdzić, że wielu Polaków ciągle nie wie czym euro pachnie. A zatem do boju, szczególnie, że dziś mamy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.

Wczoraj w telewizji publicznej (Kurski won natychmiast!), pojawił się niejaki Belka, dobrze znany działacz PZPR i przyjaciel Związku Radzieckiego, który w modelowym stylu przekształcił się w europejskiego socjaldemokratę. Tenże zaczął typową dla demiurgów realnego socjalizmu pogawędkę „wicie, rozumicie, na odcinku wdrożeń…”. Tak to brzmiało kiedyś, dziś brzmi następująco: „Strefa euro to jak wyjazd z polnej drogi na autostradę, na której musimy się nauczyć jeździć i hamować”. Proszę zwrócić baczną uwagę, na tę formę i treść, ponieważ w tym jest klucz do wszelkiego złodziejstwa, w wersji peerelowskiej i europejskiej. Po pierwsze tutaj nie ma żadnej treści, jest tylko i wyłącznie grafomańska forma trafiająca do prostego ludu.

Reklama

Obojętnie na co i na kogo się nałoży metaforę to „wyjazd z polnej drogi na autostradę, na której musimy się nauczyć jeździć i hamować”, zawsze będzie pasować. Wstawimy małżeństwo zamiast strefy euro i będzie git! Równie fajnie zabrzmi kontratak w piłce nożnej i funkcjonowanie szlifierki kątowej. Chodzi w tym prostackim zabiegu o to, aby każdy szaraczek poczuł się profesorem przy niedzielnym obiadku. Ty, Zenek, ale nas to euro okradnie przecież! Co ty tam głupi wiesz, strefa euro to jak wyjazd z polnej drogi na autostradę, na której musimy się nauczyć jeździć i hamować. Każdy, kto pamięta produkowane na tę samą modłę złote myśli Balcerowicza: „tyle warte ile warte”, doskonale wie, że z podobnymi „argumentami” bardzo szybko Zenek zostawał rodzinnym Lepperem, a strofujący go szwagier profesorem wszech nauk.

Odcedźmy teraz ten bełkot, w zasadzie zostawmy całkiem na boku, bo tam nie ma co odcedzać i spójrzmy okiem gospodyni domowej na strefę euro. Na początek proponuję odszukać sobie w Internecie najsłynniejszy przekręt dobrze znanego hochsztaplera Sorosa. Rzecz dotyczyła właśnie strefy euro i kursu funta, po jakim Wielka Brytania miała wejść do tej strefy. Jeden żydowski cwaniaczek potrafił rozsadzić finanse państwa, do którego Polsce jeszcze bardzo daleko. A dlaczego Wielka Brytania tak się upierała przy odpowiednim kursie funta, po którym chciała przyjąć euro? Bardzo prosta zagadka dla wspomnianej gospodyni domowej, ale nie dla filozofa przy niedzielnym obiadku.

Jeśli dziś kamienica w Warszawie kosztuje 1 200 000 zł, a kurs euro dla równego rachunku wynosi 4 złote, to „zagraniczny inwestor” musi wyłożyć 300 000 euro, żeby kamienicę nabyć. No i teraz wchodzimy do strefy euro, nie daj Boże, tak przykładowo tylko. Co się dzieje? W kolejce ustawia się 100 Sorosów i windują euro do 6 złotych. Po co? Żeby kupić polską kamienicę za 200 000 euro. Na tym nie koniec, wszystko można w Polsce kupić za grosze, łącznie z tanią siłą roboczą, która dotąd zarabiała 2400 zł, czyli 600 euro, a po wejściu do strefy będzie zarabiać 400 euro. I w drugą stronę, za dwudziestoletniego Golfa, czy Opla od pierwszego właściciela, Polak płaci 1000 euro, co daje przy obecnym kursie 4000 zł. Po „wjeździe na autostradę euro”, Polak wyłoży 6000 zł.

Cudowna „prywatyzacja” i to na taką skalę, że wszelkie roszczenia żydowskie wyglądają jak wydatki na waciki. Najprościej rzecz ujmując, strefa euro to najmniej jedna trzecia polskich wypłat i polskiego majątku w dół i tyle samo ceny w górę. W tym miejscu pojawia się zwykle magiczne zaklęcie o konkurencyjności polskiego eksportu, przy wysokim kursie euro. Naprawdę? W Polsce nie produkuje się już praktycznie nic, co jest od początku do końca polskie, a zakupy robi się w Lidlach, Biedronkach i Auchanach. Owszem jesteśmy potentatem jeśli chodzi o AGD i motoryzację, ale tylko w segmencie „montownie”. Produkujemy wprawdzie okna plastikowe, nawet autobusy i pociągi, ale na komponentach i podzespołach importowanych. Takie są skutki „prywatyzacji”.

Wystarczy tego prostego rachunku, aby się wyśmiać z kabotyńskich metafor Belki i innych peerelowskich „ekonomistów” przechrzczonych na liberałów. Niestety jest jeszcze jeden bardzo „ciekawy” aspekt planowanego złodziejstwa. Wejście do strefy euro sprawia, że Narodowy Bank Polski staje się wyłącznie szyldem i całą politykę finansową Polski przejmuje Europejski Bank Centralny. W praktyce oznacza to tyle, że pytania prejudycjalne do TSUE i „wyroki” TSUE zabraniające zwalczać kornika, to jest nic przy kompetencjach EBC. Przypomnę na koniec lub poinformuję, że w tej chwili stan rezerw w NBP to około 400 miliardów złotych i 129 ton złota. Pytanie, co Europejski Bank Centralny zrobi z tą krwawicą, szczególnie gdy w Polsce będzie rządzić Koalicja Europejska, pozostawiam bez odpowiedzi, bo nie chcę nikomu psuć piątku.

Reklama

22 KOMENTARZE

  1. Panie Piotrze

    Panie Piotrze

    Wiem że jest Pan socjologiem a nie ekonomistą, ale wyłożył Pan te elementarne prawdy wręcz "łopatologicznie"  !!!

     A te zdjęcie na górze artykułu z Balcerowiczem kojarzy mi się, nie wiem czemu, z tym "guru" co to mówił że "piniendzy nima i nie będzie"

    Dzięki za ten tekst

  2. Panie Piotrze

    Panie Piotrze

    Wiem że jest Pan socjologiem a nie ekonomistą, ale wyłożył Pan te elementarne prawdy wręcz "łopatologicznie"  !!!

     A te zdjęcie na górze artykułu z Balcerowiczem kojarzy mi się, nie wiem czemu, z tym "guru" co to mówił że "piniendzy nima i nie będzie"

    Dzięki za ten tekst

  3. Nie wiem jakie racje mają

    Nie wiem jakie racje mają stać za tym by Polska przyjęła de facto niemiecką walutę i poddała się dyktatowi sterowanemu przez Niemcy Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Cały ten system jest zaprojektowany tak, by Niemcy mogły po cichu wydoić państwa eurozony. Robią to jak dotąd skutecznie.

    Metafora z autostradą też jest trafna. Jest to autostrada do nikąd, a polna droga przynajmniej prowadzi nas do domu. Jak Belka tak bardzo chce euro, to niech sobie wyemigruje gdzieś do eurozony. Polecam Grecję.

  4. Nie wiem jakie racje mają

    Nie wiem jakie racje mają stać za tym by Polska przyjęła de facto niemiecką walutę i poddała się dyktatowi sterowanemu przez Niemcy Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Cały ten system jest zaprojektowany tak, by Niemcy mogły po cichu wydoić państwa eurozony. Robią to jak dotąd skutecznie.

    Metafora z autostradą też jest trafna. Jest to autostrada do nikąd, a polna droga przynajmniej prowadzi nas do domu. Jak Belka tak bardzo chce euro, to niech sobie wyemigruje gdzieś do eurozony. Polecam Grecję.

  5. Na wprowadzeniu euro

    Na wprowadzeniu euro najbardziej skorzystali Niemcy (+1,9 bln €). Włosi, Francuzi i Hiszpanie stracili ponad 8 bln €!

    Wspólna waluta UE została wprowadzona 1 stycznia 1999 r. Okazuje się, że jedynym państwem, które wyraźnie zyskało na utworzeniu strefy euro były Niemcy. Dzięki wprowadzeniu wspólnej waluty gospodarka naszych zachodnich sąsiadów powiększyła się o 1,9 bln €. Z kolei Włochy czy Francja byłyby dziś zdecydowanie bogatsze, gdyby zachowano tam narodowe waluty. Szacuje się, że gospodarka Włoch na rezygnacji z liry w ciągu 18 lat straciła równowartość 4,3 bln €, a gospodarka Francji z powodu rezygnacji z franka francuskiego jest dziś mniejsza o 3,6 bln €.

    Więcej tu: http://niewygodne.info.pl/artykul9/04749-Na-strefie-euro-najmocniej-zyskali-Niemcy.htm

  6. Na wprowadzeniu euro

    Na wprowadzeniu euro najbardziej skorzystali Niemcy (+1,9 bln €). Włosi, Francuzi i Hiszpanie stracili ponad 8 bln €!

    Wspólna waluta UE została wprowadzona 1 stycznia 1999 r. Okazuje się, że jedynym państwem, które wyraźnie zyskało na utworzeniu strefy euro były Niemcy. Dzięki wprowadzeniu wspólnej waluty gospodarka naszych zachodnich sąsiadów powiększyła się o 1,9 bln €. Z kolei Włochy czy Francja byłyby dziś zdecydowanie bogatsze, gdyby zachowano tam narodowe waluty. Szacuje się, że gospodarka Włoch na rezygnacji z liry w ciągu 18 lat straciła równowartość 4,3 bln €, a gospodarka Francji z powodu rezygnacji z franka francuskiego jest dziś mniejsza o 3,6 bln €.

    Więcej tu: http://niewygodne.info.pl/artykul9/04749-Na-strefie-euro-najmocniej-zyskali-Niemcy.htm

  7. Handlowy rasizm w UE będzie

    Handlowy rasizm w UE będzie nadal legalny? Francuzom i Niemcom niespecjalnie zależy na wyrównaniu jakości produktów

    Co prawda europarlament przyjął niedawno nowelizację dyrektywy o nieuczciwych praktykach w handlu, która ma zagwarantować, iż dany produkt sprzedawany w UE będzie musiał mieć taką samą jakość i skład we wszystkich krajach członkowskich, to wdrożenie nowego prawa w życie może się jednak opóźnić. Wszystko przez stanowisko Francji i Niemiec. Otóż obywateli tych państw problem wyrównania jakości oferowanych produktów raczej nie dotyczy. Żywo zainteresowani sprawą są za to niemieccy i francuscy producenci, którzy chcieliby zachować status quo.

     

    O spożywczym czy – jak kto woli – handlowym rasizmie, czyli kwestii stosowania podwójnych standardów w zakresie jakości sprzedawanej na rynkach Unii Europejskiej żywności czy chemii pisałem już kilkukrotnie. Przypomnijmy, że naukowcy z Uniwersytetu w Pradze kilka lat temu przebadali skład chemiczny żywności produkowanej przez tego samego producenta i sprzedawanej w krajach "starej" i "nowej" UE. Okazało się, że artykuły przeznaczone na rynek państw "nowej" Unii miały gorszy skład od produktów sprzedawanych na Zachodzie Europy. Jakby tego było mało – produkty II-kategorii były nam sprzedawane w tej samej (lub wyższej) cenie.

    Więcej tu: http://niewygodne.info.pl/artykul9/04750-Czy-handlowy-rasizm-w-UE-bedzie-nadal-legalny.htm

  8. Handlowy rasizm w UE będzie

    Handlowy rasizm w UE będzie nadal legalny? Francuzom i Niemcom niespecjalnie zależy na wyrównaniu jakości produktów

    Co prawda europarlament przyjął niedawno nowelizację dyrektywy o nieuczciwych praktykach w handlu, która ma zagwarantować, iż dany produkt sprzedawany w UE będzie musiał mieć taką samą jakość i skład we wszystkich krajach członkowskich, to wdrożenie nowego prawa w życie może się jednak opóźnić. Wszystko przez stanowisko Francji i Niemiec. Otóż obywateli tych państw problem wyrównania jakości oferowanych produktów raczej nie dotyczy. Żywo zainteresowani sprawą są za to niemieccy i francuscy producenci, którzy chcieliby zachować status quo.

     

    O spożywczym czy – jak kto woli – handlowym rasizmie, czyli kwestii stosowania podwójnych standardów w zakresie jakości sprzedawanej na rynkach Unii Europejskiej żywności czy chemii pisałem już kilkukrotnie. Przypomnijmy, że naukowcy z Uniwersytetu w Pradze kilka lat temu przebadali skład chemiczny żywności produkowanej przez tego samego producenta i sprzedawanej w krajach "starej" i "nowej" UE. Okazało się, że artykuły przeznaczone na rynek państw "nowej" Unii miały gorszy skład od produktów sprzedawanych na Zachodzie Europy. Jakby tego było mało – produkty II-kategorii były nam sprzedawane w tej samej (lub wyższej) cenie.

    Więcej tu: http://niewygodne.info.pl/artykul9/04750-Czy-handlowy-rasizm-w-UE-bedzie-nadal-legalny.htm

  9. Jak słuchałem Belki ,to mi
    Jak słuchałem Belki ,to mi się nóż w kiszeni otworzył .Prywatyzacja zysków …nacjonalizacja strat ,albo hasło ,że pieniądze nie mają narodowości , to motto życiowe Leszka Balcerowicza i całej postkomunistycznej mafii .Po latach Balcerowicz przyznał ,że jednak pieniądze mają “narodowość “.

  10. Jak słuchałem Belki ,to mi
    Jak słuchałem Belki ,to mi się nóż w kiszeni otworzył .Prywatyzacja zysków …nacjonalizacja strat ,albo hasło ,że pieniądze nie mają narodowości , to motto życiowe Leszka Balcerowicza i całej postkomunistycznej mafii .Po latach Balcerowicz przyznał ,że jednak pieniądze mają “narodowość “.

  11. Witam Gospodarza,

    Witam Gospodarza,

    Panie Piotrze, dobrze, że się Pan zajął tematem pieniędzy. Od czasu Stefana Kisielewskiego (Kisiela) prawie nikt w Polsce nie propaguje wiedzy ekonomicznej w przystępny, zrozumialy sposób, dla posiadaczy dow. osobistych. Z ubolewaniem trzeba zauważyć, że "arystokracja dziennikarska" w 90%, nie wie skąd się biorą pieniadze.

    Dziesiaj w temacie "Belka agituje za euro" zabrakło trochę wnikliwości… Wielka szkoda, bo my czytelnicy, nie możemy mieć cienia wątpliwości, kto jest kim, we wspólczesnej Polsce. i na świecie. A zatem: kim naprawdę jest Marek Belka?

    Wszyscy rozpoczynają poszukiwania od Wikipedia; O.K. Polecam zacząć od hasła: Komisja Trójstronna Trilateral Commission; Wynik: "prywatna, pozarządowa organizacja założona w 1973 r. z inicjatywy Davida Rockefellera przez 325 prywatnych osób z Europy, Japonii i Ameryki Północnej w celu promowania bliższej współpracy … (a więc, organizacja prywatna i globalna); Dodatkowy link – artykuł z tygodnika Wprost "Władcy świata" (2009 r.)… – od tego można zacząć. Potem przyjdzie mała refleksja –  Pan Marek Belka należy do elitarnego grona kilku, może kilkunastu tysięcy najbardziej wpływowych lobbystów na świecie. Realizuje zlecenia na rzecz organizacji, ktora jest pod kontrolą najbogatszych ludzi i ma charakter globalny. Na czele KT przez długi czas stał David Rockefeller. Na rzecz Komisji Trójstronnej zlecenia realizowali inni Polacy: Andrzej Olechowski (założyciel PO); Wanda Rapaczyńska (współwłaścicielka Gazety Wyborczej); Janusz Palikot ("Zastrzelimy Kaczyńskiego i wypatroszymy"). Na marginesie, tak straszne słowa, jakie wypowiedział Palikot (był członkiem KT) – nigdy nie mogą być zapomniane…

     

     

     

     

  12. Witam Gospodarza,

    Witam Gospodarza,

    Panie Piotrze, dobrze, że się Pan zajął tematem pieniędzy. Od czasu Stefana Kisielewskiego (Kisiela) prawie nikt w Polsce nie propaguje wiedzy ekonomicznej w przystępny, zrozumialy sposób, dla posiadaczy dow. osobistych. Z ubolewaniem trzeba zauważyć, że "arystokracja dziennikarska" w 90%, nie wie skąd się biorą pieniadze.

    Dziesiaj w temacie "Belka agituje za euro" zabrakło trochę wnikliwości… Wielka szkoda, bo my czytelnicy, nie możemy mieć cienia wątpliwości, kto jest kim, we wspólczesnej Polsce. i na świecie. A zatem: kim naprawdę jest Marek Belka?

    Wszyscy rozpoczynają poszukiwania od Wikipedia; O.K. Polecam zacząć od hasła: Komisja Trójstronna Trilateral Commission; Wynik: "prywatna, pozarządowa organizacja założona w 1973 r. z inicjatywy Davida Rockefellera przez 325 prywatnych osób z Europy, Japonii i Ameryki Północnej w celu promowania bliższej współpracy … (a więc, organizacja prywatna i globalna); Dodatkowy link – artykuł z tygodnika Wprost "Władcy świata" (2009 r.)… – od tego można zacząć. Potem przyjdzie mała refleksja –  Pan Marek Belka należy do elitarnego grona kilku, może kilkunastu tysięcy najbardziej wpływowych lobbystów na świecie. Realizuje zlecenia na rzecz organizacji, ktora jest pod kontrolą najbogatszych ludzi i ma charakter globalny. Na czele KT przez długi czas stał David Rockefeller. Na rzecz Komisji Trójstronnej zlecenia realizowali inni Polacy: Andrzej Olechowski (założyciel PO); Wanda Rapaczyńska (współwłaścicielka Gazety Wyborczej); Janusz Palikot ("Zastrzelimy Kaczyńskiego i wypatroszymy"). Na marginesie, tak straszne słowa, jakie wypowiedział Palikot (był członkiem KT) – nigdy nie mogą być zapomniane…