Reklama

O wizycie w zinformatyzowanej służbie zdrowia jak było opowiem.

Ja: Kto ostatni?
Ktoś 1: Ja, ale tu jest jeszcze taka pani co musiała wyjść, ale wróci.

O wizycie w zinformatyzowanej służbie zdrowia jak było opowiem.

Reklama

Ja: Kto ostatni?
Ktoś 1: Ja, ale tu jest jeszcze taka pani co musiała wyjść, ale wróci.
Ktoś 2: Ta pani nie wróci, ta pani nie miała skierowania, ale tu jest taki pan przede mną jeszcze, on wróci.
Ja: Czyli za kim jesteśmy (ja i babcia)? Za tym panem co wróci?
Ktoś 2: Jak za panem? Pan jest przede mną, za mną pan jest z babcią swoją.
Ja1: Dziękuję ? rzuciłem do wszystkich i od razu spytałem ? Już rejestruje?
Ktoś 1: Od ósmej, ale już jest, mogłaby wcześniej zacząć, ale porządki takie.

8.10 wyszła z gabinetu i odezwała się w to pytanie.

Ona rejestrująca: Kto na zdjęcie szwów?

Cisza, w końcu odzywam się nieśmiało.

Ja: My jesteśmy na zdjęcie szwów.
Ona rejestrująca: Proszę wejść.

Reszta zastygła w kolejkowej złości, nie moja wina, że zdjęcie szwów okazało się pierwsze na liście priorytetów przychodni i mało popularne wśród pacjentów.

Ona rejestrująca: Kiedy zabieg był? Szczepiona na żółtaczkę była? Jakieś pobrania, krwi, wizyty u stomatologa, akupunktura? Do fryzjera chodzi? Numer ubezpieczenia.

Wszystkie pytanie są autentykiem, babcia miała zaćmę, być może w kontekście takiego zabiegu mieści się fryzjerski fach.

Babcia: Oj zapomniała.
Ona rejestrująca: Co zapomniała?
Babcia: Książeczkę, to ubezpieczanie, naszykowała i zapomniała.
Ona rejestrująca: Zapomniała? Jak się wybiera, że zapomniała? Dobrze podpisze oświadczenie, że dostarczy numer.
Ja: A zadzwonić można?

Popatrzyła, dokończyła pisać, odpowiedziała.

Ona rejestrująca: Może, ale niech pamięta, że to dobra wola jest, bo przepisowo trzeba donieść. Niech usiądą, teraz będę wypełniała, że szczepionek i fryzjera nie było, potrwa trochę.

Zaczęła wpisywać, niestety komputerowo, a to potrwało trochę.

Ona rejestrująca: Kurczę! Co? Jak nie ma? ? chwyciła za słuchawkę i pyta słuchawki ? Krycha słuchaj nic nie zrobiłam i kurde mi takie wyskoczyło. Trzy wykrzykniki takie. Nie, nic nie robiłam, otworzyłam i wyskoczyło. Co? Jaka baza? Jak z wczoraj? Aaa! A gdzie się zmienia? Gdzie jest ten plik? Aaa jest. O widzisz teraz dobrze, no to kończę, pa (po kwadransie skończyła). Dobra wezmą te papiery i pójdą na 8 piętro, to znaczy windą też można, najpierw w szatni zostawią płaszcz i buty foliowe kupią, bo na oddział nie wpuszczą.

Zostawiamy odzienie wierzchnie, kupujemy obuwie (1 zł) i jednak jedziemy windą.

Ja: Dzień dobry my na zdjęcie szwów.
Ona rejestrująca 2: A to ja najpierw muszę w komputerze mieć.
Ja: Ale my właśnie po komputerowej rejestracji.
Ona rejestrująca 2: A to trzeba mówić, zaraz sprawdzę. ? łapie za słuchawkę ? Helena czy ty już napisałaś w komputerze panią Malinowską? Maaaliiiinoooowska. Tak Jadwiga. Wpisałaś? To ja mam już u siebie? Do kogo? Dobra już dzwonię (wykręca kolejny numer). Krycha słuchaj jak Helenka mi wpisała taką jedną Malinowską, to jaj już ją mam w komputerze? Sprawdzić? Gdzie sprawdzić? Plik? No dobra, dzięki, pa.

Odłożyła słuchawkę i widać, że nie wie co dalej, patrzy na nas i nie wie co robić. Widzę bazę danych i podpowiadam.

Ja: Trzeba kliknąć tu w rogu, tam gdzie jest napisane plik ? kliknęła bez słowa ? otwórz bazę ? podpowiadam dalej.

Otworzyła i o dziwo sama kliknęła szukaj.

Ona rejestrująca 2: PESEL poproszę (podałem PESEL). Kiedy zabieg był? Szczepiona na żółtaczkę była? Jakieś pobrania, krwi, wizyty u stomatologa, akupunktura? Do fryzjera chodzi? Numer ubezpieczenia.

Widzę, że wszystko w komputerze ma, ale pisze ręcznie do karty, więc babcia powtarza, że nic z tych rzeczy. Rejestrująca skończyła klepać jednym palcem, ucieszyła się i w tym samym czasie wyszła z sali operacyjnej siostra oddziałowa.

Siostra oddziałowa: Danka masz już na zdjęcie szwów kogoś?
Ona rejestrująca 2: O panią właśnie skończyłam
Siostra oddziałowa: To ja już mam w komputerze?
Ona rejestrująca 2: A kurde nie wiem. Wiesz zadzwoń do Krychy. Krycha będzie wiedziała.

Wyszła i za chwilę wraca.

Siostra oddziałowa: Słuchaj, ja nie mam u siebie Malinowskiej, Krycha mówi, że nie zapisałaś.
Ona rejestrująca 2: Jak zapisałaś? Co zapisałaś?
Siostra oddziałowa: No Malinowskiej nie zapisałaś.
Ona rejestrująca 2: Kurde, no nie zapisałam. I gdzie ja teraz będę tego szukać. Czekaj Helena to pisała, to będzie wiedzieć. ? podnosi słuchawkę ? Słuchaj Helena jak wpisywałaś Malinowską, to gdzie wpisywałaś? Nie pamiętasz? Mówisz, że ?szukaj? kliknąć? Masz rację dla pewności zadzwonię do Krychy ( dzwoni). Krycha jak nic nie zrobiłam i Helena wpisała Malinowską, to ?szukaj? kliknąć? No to dobra, tak myślałam, ale wiesz jak to jest potem.
Siostra oddziałowa: No i co jest?
Ona rejestrująca 2: Czekaj zaraz poszukam. O jest. I co teraz zapisz chyba? Nie kurde nie będę dzwoniła. W imię Ojca i Syna, enter. Pokazało, że zapisało.
Siostra oddziałowa: To ja już mam w komputerze?
Ona rejestrująca 2: No chyba, że.

Oddziałowa poszła do siebie, ale drzwi zostawiła otwarte.
Siostra oddziałowa: Nie ma cholera Malinowskiej. Dzwonię do Kryśki (dzwoni). Krycha słuchaj Danka zapisała, na własne oczy widziałam, ale u mnie Malinowskiej nie ma. Co zrobić? Co odświeżyć? Czym to odświeżyć? Dobra wciskam. O jest ostatnio dodana Malinowska. Dzięki Krysia, pa (odłożyła słuchawkę i krzyczy). Proszę! Pani Malinowska na zabieg (głosem ?ruskie dwa razy i pomidorowa?).

Babcia weszła na salę operacyjną i wyszła po 2 minutach, po czym uradowana, że nic nie bolało powiedziała, że trzeba zejść na 7 piętro do sekretariatu po receptę. W takim razie schodzimy na 7. Sekretariat o dziwo otwarty na oścież

Ja: Dzień dobry my po receptę.
Sekretarka: Po zabiegu szwów? ? pokiwałem głową ? Numer PESEL proszę, albo nazwisko.
Ja: Malinowska.
Sekretarka: Maaaliiinowska. Ale ja tu nie mam takiej Malinowskiej. Na pewno po zabiegu?

Babcia pokiwała głową, a łzawiące oko nie pozostawiło pani sekretarce wątpliwości. Sekretarka wzięła słuchawkę i dzwoni.

Sekretarka: Słuchaj Dana mam tu Malinowską po receptę, ale nie mam jej w komputerze. Tak? Na pewno zapisałaś? Kto? Oddziałowa? Dobra dzwonię (dzwoni). Oddziałowa słuchaj Malinowska mi nie wyskakuje. Zapisałaś? Nie, no nie ma sprawy. Tak, “szukaj” kliknij, chyba. Już jest? No dobra sprawdzam, pa.

Odłożyła słuchawkę i patrzy w bazę, oczywiście nie ma Malinowskiej, bo trzeba odświeżyć.

Ja: Trzeba odświeżyć.
Sekretarka: A gdzie?
Ja: Tym klawiszem ? wskazałem na klawiaturę.
Sekretarka: A widzi pan, słusznie. No to mamy Malinowską (uśmiech, nawet ciepły).

Wydała receptę, wyszliśmy o 10.15, w tym 2 minuty ściągania szwów. Przyjechaliśmy do babci i w poczuciu podpisanego w oświadczaniu obowiązku dostarczenia numeru ubezpieczenia, dzwonimy z numerem.

Ja: Dzień dobry, ja miałem podać numer ubezpieczenia pani Malinowskiej.
Ona rejestrująca: O panie co myśmy dzisiaj z tą Malinowską mieli, to byś pan nie uwierzył. Jaki ten numer?

Podałem numer dość rozbawionej pani rejestrującej pierwszej, pożegnałem się i gdy kończyłem ?dziękuję bardzo, do widzenia?, usłyszałem w odpowiedzi: ?Jak kurde rekord nie istnieje??. Odłożyłem słuchawkę, nie byłem ciekaw co się stało z rekordem.

Informatyzacja polskiej służby zdrowie to nie jest XXI wiek, to wiek XIX. Podstawą informatyki w polskiej służbie zdrowia jest wynalazek Antonio Meucci, niesłusznie przypisany właścicielowi patentu Grahamowi Bellowi, wynalazek nazywa się wewnętrzny głuchy telefon.

W imieniu babci relację zdał wnuczek

Reklama

290 KOMENTARZE

  1. Gratuluję pamięci!
    Czy też z dyktafonem MK pojechałeś?

    Czasem mam wrażenie, że pokolenie ery prePeCetowej musi fizycznie wymrzeć, żeby coś się zmieniło. Moje dzieci (jeszcze nie nastoletnie) w tej chwili hulają sobie same po komputerze, jak im potrzebny soft, to sobie ściągną, zainstalują i się domyślą, jak używać. A ich dziadkowie CZASEM do mnie dzwonią po instrukcję, ale generalnie dają radę (roczniki 1946 i 48).

    Natomiast co do służby zdrowia, to wychodzi w takich przypadkach fikcja szkoleń. Przeszkolono? Tajess. Lista obecności podpisana? Tajess. No to niech teraz sobie radzą z systemem. A jak sobie radzą? Ano jak wyżej.

  2. Gratuluję pamięci!
    Czy też z dyktafonem MK pojechałeś?

    Czasem mam wrażenie, że pokolenie ery prePeCetowej musi fizycznie wymrzeć, żeby coś się zmieniło. Moje dzieci (jeszcze nie nastoletnie) w tej chwili hulają sobie same po komputerze, jak im potrzebny soft, to sobie ściągną, zainstalują i się domyślą, jak używać. A ich dziadkowie CZASEM do mnie dzwonią po instrukcję, ale generalnie dają radę (roczniki 1946 i 48).

    Natomiast co do służby zdrowia, to wychodzi w takich przypadkach fikcja szkoleń. Przeszkolono? Tajess. Lista obecności podpisana? Tajess. No to niech teraz sobie radzą z systemem. A jak sobie radzą? Ano jak wyżej.

  3. Gratuluję pamięci!
    Czy też z dyktafonem MK pojechałeś?

    Czasem mam wrażenie, że pokolenie ery prePeCetowej musi fizycznie wymrzeć, żeby coś się zmieniło. Moje dzieci (jeszcze nie nastoletnie) w tej chwili hulają sobie same po komputerze, jak im potrzebny soft, to sobie ściągną, zainstalują i się domyślą, jak używać. A ich dziadkowie CZASEM do mnie dzwonią po instrukcję, ale generalnie dają radę (roczniki 1946 i 48).

    Natomiast co do służby zdrowia, to wychodzi w takich przypadkach fikcja szkoleń. Przeszkolono? Tajess. Lista obecności podpisana? Tajess. No to niech teraz sobie radzą z systemem. A jak sobie radzą? Ano jak wyżej.

  4. Gratuluję pamięci!
    Czy też z dyktafonem MK pojechałeś?

    Czasem mam wrażenie, że pokolenie ery prePeCetowej musi fizycznie wymrzeć, żeby coś się zmieniło. Moje dzieci (jeszcze nie nastoletnie) w tej chwili hulają sobie same po komputerze, jak im potrzebny soft, to sobie ściągną, zainstalują i się domyślą, jak używać. A ich dziadkowie CZASEM do mnie dzwonią po instrukcję, ale generalnie dają radę (roczniki 1946 i 48).

    Natomiast co do służby zdrowia, to wychodzi w takich przypadkach fikcja szkoleń. Przeszkolono? Tajess. Lista obecności podpisana? Tajess. No to niech teraz sobie radzą z systemem. A jak sobie radzą? Ano jak wyżej.

  5. Gratuluję pamięci!
    Czy też z dyktafonem MK pojechałeś?

    Czasem mam wrażenie, że pokolenie ery prePeCetowej musi fizycznie wymrzeć, żeby coś się zmieniło. Moje dzieci (jeszcze nie nastoletnie) w tej chwili hulają sobie same po komputerze, jak im potrzebny soft, to sobie ściągną, zainstalują i się domyślą, jak używać. A ich dziadkowie CZASEM do mnie dzwonią po instrukcję, ale generalnie dają radę (roczniki 1946 i 48).

    Natomiast co do służby zdrowia, to wychodzi w takich przypadkach fikcja szkoleń. Przeszkolono? Tajess. Lista obecności podpisana? Tajess. No to niech teraz sobie radzą z systemem. A jak sobie radzą? Ano jak wyżej.

  6. Gratuluję pamięci!
    Czy też z dyktafonem MK pojechałeś?

    Czasem mam wrażenie, że pokolenie ery prePeCetowej musi fizycznie wymrzeć, żeby coś się zmieniło. Moje dzieci (jeszcze nie nastoletnie) w tej chwili hulają sobie same po komputerze, jak im potrzebny soft, to sobie ściągną, zainstalują i się domyślą, jak używać. A ich dziadkowie CZASEM do mnie dzwonią po instrukcję, ale generalnie dają radę (roczniki 1946 i 48).

    Natomiast co do służby zdrowia, to wychodzi w takich przypadkach fikcja szkoleń. Przeszkolono? Tajess. Lista obecności podpisana? Tajess. No to niech teraz sobie radzą z systemem. A jak sobie radzą? Ano jak wyżej.

  7. Szkolenia nic nie dają?!!?
    W języku konsultantów jest coś takiego jak “change management”. Chodzi nie tylko o szkolenia, ale o zmianę świadomości, mentalności i przyzwyczajeń tak zwanego końcowego użytkownika. Wdrażając system, trzeba przewidzieć jakich środków użyć, aby odpowiednio ludzi przekonać i zmotywować, że trzeba zmienić nawyki i sposób myślenia, tak aby system był dla nich pomocą, a nie złem koniecznym. W każdym projekcie są na to niezłe pieniądze w budżecie. Ale, a pro pos budżetu, w budżetówce nie liczy się efekt, tylko podpis pod protokołem odbioru.
    Jeszcze jeden dowód, że własność państwowa jest fatalnie zarządzana.

  8. Szkolenia nic nie dają?!!?
    W języku konsultantów jest coś takiego jak “change management”. Chodzi nie tylko o szkolenia, ale o zmianę świadomości, mentalności i przyzwyczajeń tak zwanego końcowego użytkownika. Wdrażając system, trzeba przewidzieć jakich środków użyć, aby odpowiednio ludzi przekonać i zmotywować, że trzeba zmienić nawyki i sposób myślenia, tak aby system był dla nich pomocą, a nie złem koniecznym. W każdym projekcie są na to niezłe pieniądze w budżecie. Ale, a pro pos budżetu, w budżetówce nie liczy się efekt, tylko podpis pod protokołem odbioru.
    Jeszcze jeden dowód, że własność państwowa jest fatalnie zarządzana.

  9. Szkolenia nic nie dają?!!?
    W języku konsultantów jest coś takiego jak “change management”. Chodzi nie tylko o szkolenia, ale o zmianę świadomości, mentalności i przyzwyczajeń tak zwanego końcowego użytkownika. Wdrażając system, trzeba przewidzieć jakich środków użyć, aby odpowiednio ludzi przekonać i zmotywować, że trzeba zmienić nawyki i sposób myślenia, tak aby system był dla nich pomocą, a nie złem koniecznym. W każdym projekcie są na to niezłe pieniądze w budżecie. Ale, a pro pos budżetu, w budżetówce nie liczy się efekt, tylko podpis pod protokołem odbioru.
    Jeszcze jeden dowód, że własność państwowa jest fatalnie zarządzana.

  10. Szkolenia nic nie dają?!!?
    W języku konsultantów jest coś takiego jak “change management”. Chodzi nie tylko o szkolenia, ale o zmianę świadomości, mentalności i przyzwyczajeń tak zwanego końcowego użytkownika. Wdrażając system, trzeba przewidzieć jakich środków użyć, aby odpowiednio ludzi przekonać i zmotywować, że trzeba zmienić nawyki i sposób myślenia, tak aby system był dla nich pomocą, a nie złem koniecznym. W każdym projekcie są na to niezłe pieniądze w budżecie. Ale, a pro pos budżetu, w budżetówce nie liczy się efekt, tylko podpis pod protokołem odbioru.
    Jeszcze jeden dowód, że własność państwowa jest fatalnie zarządzana.

  11. Szkolenia nic nie dają?!!?
    W języku konsultantów jest coś takiego jak “change management”. Chodzi nie tylko o szkolenia, ale o zmianę świadomości, mentalności i przyzwyczajeń tak zwanego końcowego użytkownika. Wdrażając system, trzeba przewidzieć jakich środków użyć, aby odpowiednio ludzi przekonać i zmotywować, że trzeba zmienić nawyki i sposób myślenia, tak aby system był dla nich pomocą, a nie złem koniecznym. W każdym projekcie są na to niezłe pieniądze w budżecie. Ale, a pro pos budżetu, w budżetówce nie liczy się efekt, tylko podpis pod protokołem odbioru.
    Jeszcze jeden dowód, że własność państwowa jest fatalnie zarządzana.

  12. Szkolenia nic nie dają?!!?
    W języku konsultantów jest coś takiego jak “change management”. Chodzi nie tylko o szkolenia, ale o zmianę świadomości, mentalności i przyzwyczajeń tak zwanego końcowego użytkownika. Wdrażając system, trzeba przewidzieć jakich środków użyć, aby odpowiednio ludzi przekonać i zmotywować, że trzeba zmienić nawyki i sposób myślenia, tak aby system był dla nich pomocą, a nie złem koniecznym. W każdym projekcie są na to niezłe pieniądze w budżecie. Ale, a pro pos budżetu, w budżetówce nie liczy się efekt, tylko podpis pod protokołem odbioru.
    Jeszcze jeden dowód, że własność państwowa jest fatalnie zarządzana.

  13. bo to test kwestia celów
    Celem wdrożenia systemu nie powinno być wdrożenie systemu, tylko jasno określone, mierzalne (najlepiej w walucie) efekty. Wtedy od początku widać, że nie chodzi o PC w każdym gabinecie i sieć kabli po budynku, tylko o świadomość personelu o możliwościach narzędzia jakie się mu funduje.

  14. bo to test kwestia celów
    Celem wdrożenia systemu nie powinno być wdrożenie systemu, tylko jasno określone, mierzalne (najlepiej w walucie) efekty. Wtedy od początku widać, że nie chodzi o PC w każdym gabinecie i sieć kabli po budynku, tylko o świadomość personelu o możliwościach narzędzia jakie się mu funduje.

  15. bo to test kwestia celów
    Celem wdrożenia systemu nie powinno być wdrożenie systemu, tylko jasno określone, mierzalne (najlepiej w walucie) efekty. Wtedy od początku widać, że nie chodzi o PC w każdym gabinecie i sieć kabli po budynku, tylko o świadomość personelu o możliwościach narzędzia jakie się mu funduje.

  16. bo to test kwestia celów
    Celem wdrożenia systemu nie powinno być wdrożenie systemu, tylko jasno określone, mierzalne (najlepiej w walucie) efekty. Wtedy od początku widać, że nie chodzi o PC w każdym gabinecie i sieć kabli po budynku, tylko o świadomość personelu o możliwościach narzędzia jakie się mu funduje.

  17. bo to test kwestia celów
    Celem wdrożenia systemu nie powinno być wdrożenie systemu, tylko jasno określone, mierzalne (najlepiej w walucie) efekty. Wtedy od początku widać, że nie chodzi o PC w każdym gabinecie i sieć kabli po budynku, tylko o świadomość personelu o możliwościach narzędzia jakie się mu funduje.

  18. bo to test kwestia celów
    Celem wdrożenia systemu nie powinno być wdrożenie systemu, tylko jasno określone, mierzalne (najlepiej w walucie) efekty. Wtedy od początku widać, że nie chodzi o PC w każdym gabinecie i sieć kabli po budynku, tylko o świadomość personelu o możliwościach narzędzia jakie się mu funduje.

  19. Proste rozwiązanie wygląda tak:
    panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

    • chyba nie
      Ja preferowałbym przeszkolenie dobrego fachowca wstawiającego dane na rejestracji czy izbie przyjęć, a cała reszta do uświadamiania ile czasu i wysiłku zaoszczędzą, bo już te dane są – wystarczy nauczyć się do nich dotrzeć.
      Widywałem starych magazynierów dostających orgazmu jak im się pokazało w jaki sposób mogą sobie kontrolować i raportować stan magazynu.

        • ja nie taki obrażalski, szczególnie od kota 🙂
          dlatego, że kiedyś próbowałem jak proponujesz.
          Wiesz dlaczego Microsoft jest tak powszechny?
          Bo on ewangelizuje użytkownika.

          Jak się już wszystko wymyśli, wyda pieniądze i wdroży, to od dobrej pracy tej “pani” zależy czy cel został osiągnięty.

          • I dlaczego nie wyszło? Gdzie był błąd?
            panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

            Komp musi być przedłużeniem ręki a nie narzędziem w pracy. Jak to zrobić patrz wyżej.

            Microsoft jest tak powszechny bo Linuksy wymagają wiedzy i myślenia. Możliwe że Ubuntu to zmieni, jest pewna (ale mała) szansa.

          • dlatego, że zamiast je przekonać do systemu,
            dodatkowo je zestresowałem. Skończyło się reprymendą od prezesa, że IT jest dla biznesu, a nie odwrotnie.
            Piszesz, że komp ma być przedłużeniem ręki. Właśnie! A nie protezą. Komp, zresztą tak. Ale cały system za nim skryty, to tylko narzędzie.

            O MS i pingwinach napisałeś to samo co ja, tylko innymi słowy, bo wiedza i myślenie nie są powszechne, niestety.

          • W pewnym sensie, staroświeckim trochę, prezes miał
            rację. Państwowy był?

            W stanach swego czasu ~50% informatyzujących się przedsiębiorstw padło z powodu IT.
            Obecnie, o ile wiem ale to nie moja działka, budując byznes zaczynają od budowy IT do byznesu. zmienili kolejność sobie, po prostu.

  20. Proste rozwiązanie wygląda tak:
    panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

    • chyba nie
      Ja preferowałbym przeszkolenie dobrego fachowca wstawiającego dane na rejestracji czy izbie przyjęć, a cała reszta do uświadamiania ile czasu i wysiłku zaoszczędzą, bo już te dane są – wystarczy nauczyć się do nich dotrzeć.
      Widywałem starych magazynierów dostających orgazmu jak im się pokazało w jaki sposób mogą sobie kontrolować i raportować stan magazynu.

        • ja nie taki obrażalski, szczególnie od kota 🙂
          dlatego, że kiedyś próbowałem jak proponujesz.
          Wiesz dlaczego Microsoft jest tak powszechny?
          Bo on ewangelizuje użytkownika.

          Jak się już wszystko wymyśli, wyda pieniądze i wdroży, to od dobrej pracy tej “pani” zależy czy cel został osiągnięty.

          • I dlaczego nie wyszło? Gdzie był błąd?
            panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

            Komp musi być przedłużeniem ręki a nie narzędziem w pracy. Jak to zrobić patrz wyżej.

            Microsoft jest tak powszechny bo Linuksy wymagają wiedzy i myślenia. Możliwe że Ubuntu to zmieni, jest pewna (ale mała) szansa.

          • dlatego, że zamiast je przekonać do systemu,
            dodatkowo je zestresowałem. Skończyło się reprymendą od prezesa, że IT jest dla biznesu, a nie odwrotnie.
            Piszesz, że komp ma być przedłużeniem ręki. Właśnie! A nie protezą. Komp, zresztą tak. Ale cały system za nim skryty, to tylko narzędzie.

            O MS i pingwinach napisałeś to samo co ja, tylko innymi słowy, bo wiedza i myślenie nie są powszechne, niestety.

          • W pewnym sensie, staroświeckim trochę, prezes miał
            rację. Państwowy był?

            W stanach swego czasu ~50% informatyzujących się przedsiębiorstw padło z powodu IT.
            Obecnie, o ile wiem ale to nie moja działka, budując byznes zaczynają od budowy IT do byznesu. zmienili kolejność sobie, po prostu.

  21. Proste rozwiązanie wygląda tak:
    panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

    • chyba nie
      Ja preferowałbym przeszkolenie dobrego fachowca wstawiającego dane na rejestracji czy izbie przyjęć, a cała reszta do uświadamiania ile czasu i wysiłku zaoszczędzą, bo już te dane są – wystarczy nauczyć się do nich dotrzeć.
      Widywałem starych magazynierów dostających orgazmu jak im się pokazało w jaki sposób mogą sobie kontrolować i raportować stan magazynu.

        • ja nie taki obrażalski, szczególnie od kota 🙂
          dlatego, że kiedyś próbowałem jak proponujesz.
          Wiesz dlaczego Microsoft jest tak powszechny?
          Bo on ewangelizuje użytkownika.

          Jak się już wszystko wymyśli, wyda pieniądze i wdroży, to od dobrej pracy tej “pani” zależy czy cel został osiągnięty.

          • I dlaczego nie wyszło? Gdzie był błąd?
            panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

            Komp musi być przedłużeniem ręki a nie narzędziem w pracy. Jak to zrobić patrz wyżej.

            Microsoft jest tak powszechny bo Linuksy wymagają wiedzy i myślenia. Możliwe że Ubuntu to zmieni, jest pewna (ale mała) szansa.

          • dlatego, że zamiast je przekonać do systemu,
            dodatkowo je zestresowałem. Skończyło się reprymendą od prezesa, że IT jest dla biznesu, a nie odwrotnie.
            Piszesz, że komp ma być przedłużeniem ręki. Właśnie! A nie protezą. Komp, zresztą tak. Ale cały system za nim skryty, to tylko narzędzie.

            O MS i pingwinach napisałeś to samo co ja, tylko innymi słowy, bo wiedza i myślenie nie są powszechne, niestety.

          • W pewnym sensie, staroświeckim trochę, prezes miał
            rację. Państwowy był?

            W stanach swego czasu ~50% informatyzujących się przedsiębiorstw padło z powodu IT.
            Obecnie, o ile wiem ale to nie moja działka, budując byznes zaczynają od budowy IT do byznesu. zmienili kolejność sobie, po prostu.

  22. Proste rozwiązanie wygląda tak:
    panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

    • chyba nie
      Ja preferowałbym przeszkolenie dobrego fachowca wstawiającego dane na rejestracji czy izbie przyjęć, a cała reszta do uświadamiania ile czasu i wysiłku zaoszczędzą, bo już te dane są – wystarczy nauczyć się do nich dotrzeć.
      Widywałem starych magazynierów dostających orgazmu jak im się pokazało w jaki sposób mogą sobie kontrolować i raportować stan magazynu.

        • ja nie taki obrażalski, szczególnie od kota 🙂
          dlatego, że kiedyś próbowałem jak proponujesz.
          Wiesz dlaczego Microsoft jest tak powszechny?
          Bo on ewangelizuje użytkownika.

          Jak się już wszystko wymyśli, wyda pieniądze i wdroży, to od dobrej pracy tej “pani” zależy czy cel został osiągnięty.

          • I dlaczego nie wyszło? Gdzie był błąd?
            panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

            Komp musi być przedłużeniem ręki a nie narzędziem w pracy. Jak to zrobić patrz wyżej.

            Microsoft jest tak powszechny bo Linuksy wymagają wiedzy i myślenia. Możliwe że Ubuntu to zmieni, jest pewna (ale mała) szansa.

          • dlatego, że zamiast je przekonać do systemu,
            dodatkowo je zestresowałem. Skończyło się reprymendą od prezesa, że IT jest dla biznesu, a nie odwrotnie.
            Piszesz, że komp ma być przedłużeniem ręki. Właśnie! A nie protezą. Komp, zresztą tak. Ale cały system za nim skryty, to tylko narzędzie.

            O MS i pingwinach napisałeś to samo co ja, tylko innymi słowy, bo wiedza i myślenie nie są powszechne, niestety.

          • W pewnym sensie, staroświeckim trochę, prezes miał
            rację. Państwowy był?

            W stanach swego czasu ~50% informatyzujących się przedsiębiorstw padło z powodu IT.
            Obecnie, o ile wiem ale to nie moja działka, budując byznes zaczynają od budowy IT do byznesu. zmienili kolejność sobie, po prostu.

  23. Proste rozwiązanie wygląda tak:
    panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

    • chyba nie
      Ja preferowałbym przeszkolenie dobrego fachowca wstawiającego dane na rejestracji czy izbie przyjęć, a cała reszta do uświadamiania ile czasu i wysiłku zaoszczędzą, bo już te dane są – wystarczy nauczyć się do nich dotrzeć.
      Widywałem starych magazynierów dostających orgazmu jak im się pokazało w jaki sposób mogą sobie kontrolować i raportować stan magazynu.

        • ja nie taki obrażalski, szczególnie od kota 🙂
          dlatego, że kiedyś próbowałem jak proponujesz.
          Wiesz dlaczego Microsoft jest tak powszechny?
          Bo on ewangelizuje użytkownika.

          Jak się już wszystko wymyśli, wyda pieniądze i wdroży, to od dobrej pracy tej “pani” zależy czy cel został osiągnięty.

          • I dlaczego nie wyszło? Gdzie był błąd?
            panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

            Komp musi być przedłużeniem ręki a nie narzędziem w pracy. Jak to zrobić patrz wyżej.

            Microsoft jest tak powszechny bo Linuksy wymagają wiedzy i myślenia. Możliwe że Ubuntu to zmieni, jest pewna (ale mała) szansa.

          • dlatego, że zamiast je przekonać do systemu,
            dodatkowo je zestresowałem. Skończyło się reprymendą od prezesa, że IT jest dla biznesu, a nie odwrotnie.
            Piszesz, że komp ma być przedłużeniem ręki. Właśnie! A nie protezą. Komp, zresztą tak. Ale cały system za nim skryty, to tylko narzędzie.

            O MS i pingwinach napisałeś to samo co ja, tylko innymi słowy, bo wiedza i myślenie nie są powszechne, niestety.

          • W pewnym sensie, staroświeckim trochę, prezes miał
            rację. Państwowy był?

            W stanach swego czasu ~50% informatyzujących się przedsiębiorstw padło z powodu IT.
            Obecnie, o ile wiem ale to nie moja działka, budując byznes zaczynają od budowy IT do byznesu. zmienili kolejność sobie, po prostu.

  24. Proste rozwiązanie wygląda tak:
    panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

    • chyba nie
      Ja preferowałbym przeszkolenie dobrego fachowca wstawiającego dane na rejestracji czy izbie przyjęć, a cała reszta do uświadamiania ile czasu i wysiłku zaoszczędzą, bo już te dane są – wystarczy nauczyć się do nich dotrzeć.
      Widywałem starych magazynierów dostających orgazmu jak im się pokazało w jaki sposób mogą sobie kontrolować i raportować stan magazynu.

        • ja nie taki obrażalski, szczególnie od kota 🙂
          dlatego, że kiedyś próbowałem jak proponujesz.
          Wiesz dlaczego Microsoft jest tak powszechny?
          Bo on ewangelizuje użytkownika.

          Jak się już wszystko wymyśli, wyda pieniądze i wdroży, to od dobrej pracy tej “pani” zależy czy cel został osiągnięty.

          • I dlaczego nie wyszło? Gdzie był błąd?
            panie z powyzszej historii dostają 3 miesiące wcześniej kompa do domu , na własność, podłączonego do internetu. Wraz z informacją; egzamin za 3 miesiące, bez poprawek, jeżeli nie zda to na bruk bez odwołania. Koszt 1,5kzł/głowę.

            Komp musi być przedłużeniem ręki a nie narzędziem w pracy. Jak to zrobić patrz wyżej.

            Microsoft jest tak powszechny bo Linuksy wymagają wiedzy i myślenia. Możliwe że Ubuntu to zmieni, jest pewna (ale mała) szansa.

          • dlatego, że zamiast je przekonać do systemu,
            dodatkowo je zestresowałem. Skończyło się reprymendą od prezesa, że IT jest dla biznesu, a nie odwrotnie.
            Piszesz, że komp ma być przedłużeniem ręki. Właśnie! A nie protezą. Komp, zresztą tak. Ale cały system za nim skryty, to tylko narzędzie.

            O MS i pingwinach napisałeś to samo co ja, tylko innymi słowy, bo wiedza i myślenie nie są powszechne, niestety.

          • W pewnym sensie, staroświeckim trochę, prezes miał
            rację. Państwowy był?

            W stanach swego czasu ~50% informatyzujących się przedsiębiorstw padło z powodu IT.
            Obecnie, o ile wiem ale to nie moja działka, budując byznes zaczynają od budowy IT do byznesu. zmienili kolejność sobie, po prostu.

  25. Powyższe panie 10 tygodni
    Powyższe panie 10 tygodni wcześniej (czas od operacji do zdjęcia szwów) obłsugiwały ten sam program. Powyższe Panie (wszystkie) był już pomostowe emerytki, papierkową robotę z zamknietymi oczyma robiły 24 razy szybciej niż komputerową. Pisały jednym palcem, po każdym kliknięciu odruchowo cofały ręce, tak jakby klawiatura parzyła. Nie mam żalu do tych Pań tak naprawdę, większość Pań była sympatyczna, ale ktoś te Panie “szkolił” właśnie. I to nie 5 dni temu, to był szpital KGHM, trzeba by zajrzeć kto wygrał ostatni przetarg na oprogramowanie, ale ne pewno było to lata temu. I te Panie przez lata są zdane na siebie i Panią Krysię.

  26. Powyższe panie 10 tygodni
    Powyższe panie 10 tygodni wcześniej (czas od operacji do zdjęcia szwów) obłsugiwały ten sam program. Powyższe Panie (wszystkie) był już pomostowe emerytki, papierkową robotę z zamknietymi oczyma robiły 24 razy szybciej niż komputerową. Pisały jednym palcem, po każdym kliknięciu odruchowo cofały ręce, tak jakby klawiatura parzyła. Nie mam żalu do tych Pań tak naprawdę, większość Pań była sympatyczna, ale ktoś te Panie “szkolił” właśnie. I to nie 5 dni temu, to był szpital KGHM, trzeba by zajrzeć kto wygrał ostatni przetarg na oprogramowanie, ale ne pewno było to lata temu. I te Panie przez lata są zdane na siebie i Panią Krysię.

  27. Powyższe panie 10 tygodni
    Powyższe panie 10 tygodni wcześniej (czas od operacji do zdjęcia szwów) obłsugiwały ten sam program. Powyższe Panie (wszystkie) był już pomostowe emerytki, papierkową robotę z zamknietymi oczyma robiły 24 razy szybciej niż komputerową. Pisały jednym palcem, po każdym kliknięciu odruchowo cofały ręce, tak jakby klawiatura parzyła. Nie mam żalu do tych Pań tak naprawdę, większość Pań była sympatyczna, ale ktoś te Panie “szkolił” właśnie. I to nie 5 dni temu, to był szpital KGHM, trzeba by zajrzeć kto wygrał ostatni przetarg na oprogramowanie, ale ne pewno było to lata temu. I te Panie przez lata są zdane na siebie i Panią Krysię.

  28. Powyższe panie 10 tygodni
    Powyższe panie 10 tygodni wcześniej (czas od operacji do zdjęcia szwów) obłsugiwały ten sam program. Powyższe Panie (wszystkie) był już pomostowe emerytki, papierkową robotę z zamknietymi oczyma robiły 24 razy szybciej niż komputerową. Pisały jednym palcem, po każdym kliknięciu odruchowo cofały ręce, tak jakby klawiatura parzyła. Nie mam żalu do tych Pań tak naprawdę, większość Pań była sympatyczna, ale ktoś te Panie “szkolił” właśnie. I to nie 5 dni temu, to był szpital KGHM, trzeba by zajrzeć kto wygrał ostatni przetarg na oprogramowanie, ale ne pewno było to lata temu. I te Panie przez lata są zdane na siebie i Panią Krysię.

  29. Powyższe panie 10 tygodni
    Powyższe panie 10 tygodni wcześniej (czas od operacji do zdjęcia szwów) obłsugiwały ten sam program. Powyższe Panie (wszystkie) był już pomostowe emerytki, papierkową robotę z zamknietymi oczyma robiły 24 razy szybciej niż komputerową. Pisały jednym palcem, po każdym kliknięciu odruchowo cofały ręce, tak jakby klawiatura parzyła. Nie mam żalu do tych Pań tak naprawdę, większość Pań była sympatyczna, ale ktoś te Panie “szkolił” właśnie. I to nie 5 dni temu, to był szpital KGHM, trzeba by zajrzeć kto wygrał ostatni przetarg na oprogramowanie, ale ne pewno było to lata temu. I te Panie przez lata są zdane na siebie i Panią Krysię.

  30. Powyższe panie 10 tygodni
    Powyższe panie 10 tygodni wcześniej (czas od operacji do zdjęcia szwów) obłsugiwały ten sam program. Powyższe Panie (wszystkie) był już pomostowe emerytki, papierkową robotę z zamknietymi oczyma robiły 24 razy szybciej niż komputerową. Pisały jednym palcem, po każdym kliknięciu odruchowo cofały ręce, tak jakby klawiatura parzyła. Nie mam żalu do tych Pań tak naprawdę, większość Pań była sympatyczna, ale ktoś te Panie “szkolił” właśnie. I to nie 5 dni temu, to był szpital KGHM, trzeba by zajrzeć kto wygrał ostatni przetarg na oprogramowanie, ale ne pewno było to lata temu. I te Panie przez lata są zdane na siebie i Panią Krysię.

  31. jakie nowe etaty?
    W okresie przejściowym wzrost kosztów zatrudnienia jest akceptowalny, pod warunkiem, że ktoś policzył po jakim czasie projekt zaczyna przynosić zysk.
    Ot zaprasza się wybranych, już pracujących ludzi na test polegający na jakieś komputerowej, odpowiedniej grze i widzi kto sobie najlepiej radzi. W godzinę wiedomo, kto może być takim superuserem. To tylko przykład, sposobów mogą być setki, tylko trzeba to ZAPLANOWAĆ a nie odbębnić temat.
    Naszą wadą narodową, bodajże największą, jest ustawiczna skłonność do pospolitego ruszenia. A system infromatyczny wymaga logicznego myślenia na każdym szczeblu i etapie. Szczególnie projektowym.

  32. jakie nowe etaty?
    W okresie przejściowym wzrost kosztów zatrudnienia jest akceptowalny, pod warunkiem, że ktoś policzył po jakim czasie projekt zaczyna przynosić zysk.
    Ot zaprasza się wybranych, już pracujących ludzi na test polegający na jakieś komputerowej, odpowiedniej grze i widzi kto sobie najlepiej radzi. W godzinę wiedomo, kto może być takim superuserem. To tylko przykład, sposobów mogą być setki, tylko trzeba to ZAPLANOWAĆ a nie odbębnić temat.
    Naszą wadą narodową, bodajże największą, jest ustawiczna skłonność do pospolitego ruszenia. A system infromatyczny wymaga logicznego myślenia na każdym szczeblu i etapie. Szczególnie projektowym.

  33. jakie nowe etaty?
    W okresie przejściowym wzrost kosztów zatrudnienia jest akceptowalny, pod warunkiem, że ktoś policzył po jakim czasie projekt zaczyna przynosić zysk.
    Ot zaprasza się wybranych, już pracujących ludzi na test polegający na jakieś komputerowej, odpowiedniej grze i widzi kto sobie najlepiej radzi. W godzinę wiedomo, kto może być takim superuserem. To tylko przykład, sposobów mogą być setki, tylko trzeba to ZAPLANOWAĆ a nie odbębnić temat.
    Naszą wadą narodową, bodajże największą, jest ustawiczna skłonność do pospolitego ruszenia. A system infromatyczny wymaga logicznego myślenia na każdym szczeblu i etapie. Szczególnie projektowym.

  34. jakie nowe etaty?
    W okresie przejściowym wzrost kosztów zatrudnienia jest akceptowalny, pod warunkiem, że ktoś policzył po jakim czasie projekt zaczyna przynosić zysk.
    Ot zaprasza się wybranych, już pracujących ludzi na test polegający na jakieś komputerowej, odpowiedniej grze i widzi kto sobie najlepiej radzi. W godzinę wiedomo, kto może być takim superuserem. To tylko przykład, sposobów mogą być setki, tylko trzeba to ZAPLANOWAĆ a nie odbębnić temat.
    Naszą wadą narodową, bodajże największą, jest ustawiczna skłonność do pospolitego ruszenia. A system infromatyczny wymaga logicznego myślenia na każdym szczeblu i etapie. Szczególnie projektowym.

  35. jakie nowe etaty?
    W okresie przejściowym wzrost kosztów zatrudnienia jest akceptowalny, pod warunkiem, że ktoś policzył po jakim czasie projekt zaczyna przynosić zysk.
    Ot zaprasza się wybranych, już pracujących ludzi na test polegający na jakieś komputerowej, odpowiedniej grze i widzi kto sobie najlepiej radzi. W godzinę wiedomo, kto może być takim superuserem. To tylko przykład, sposobów mogą być setki, tylko trzeba to ZAPLANOWAĆ a nie odbębnić temat.
    Naszą wadą narodową, bodajże największą, jest ustawiczna skłonność do pospolitego ruszenia. A system infromatyczny wymaga logicznego myślenia na każdym szczeblu i etapie. Szczególnie projektowym.

  36. jakie nowe etaty?
    W okresie przejściowym wzrost kosztów zatrudnienia jest akceptowalny, pod warunkiem, że ktoś policzył po jakim czasie projekt zaczyna przynosić zysk.
    Ot zaprasza się wybranych, już pracujących ludzi na test polegający na jakieś komputerowej, odpowiedniej grze i widzi kto sobie najlepiej radzi. W godzinę wiedomo, kto może być takim superuserem. To tylko przykład, sposobów mogą być setki, tylko trzeba to ZAPLANOWAĆ a nie odbębnić temat.
    Naszą wadą narodową, bodajże największą, jest ustawiczna skłonność do pospolitego ruszenia. A system infromatyczny wymaga logicznego myślenia na każdym szczeblu i etapie. Szczególnie projektowym.

  37. Te Panie boją się samego
    Te Panie boją się samego słowa komputer, boją się dotykać tego urządzenia, słowa oprogramowanie pewnie nie znają. Ktoś im tę traumę zafundował. Jak to zwykle bywa w takich firmach, przejeżdża pan Józek na dwie godziny i szkoli jak z BHP, a już na drugi dzień trzeba pacjentów przyjmować. To tak jakby po 2 godzinach teoretycznego wykładu kazać “kierowcy” jechać w trasę. Kierowca wżyciu w samochodzie nie siedział i nie wie co do czego. One są przerażone tą maszyną i dla nich ta praca to jeden wielki stres.

    • Kurko
      W wielu przypadkach jest jak piszesz. Byłam świadkiem takiego szkolenia, a potem wiadomo….czasu trzeba by się podszkolić przy pomocy osób już posługujących się
      tą “maszyną” jak mówisz. Tylko szkoda, że czas pacjentów trzeba poświęcić, często starszych i w złym stanie zdrowia. Nasza rzeczywistość.
      Pozdrawiam.

    • to nie one mają znać słowo oprogramowanie
      Rozróżnienie, pomiędzy oprogramowanie, a proces powinien mieć sponsor projektu – ten, kto wymyślił, że warto miec system.

      Tak się kończą hasła – “Informatyzujmy się! Na pewno coś dobrego z tego wyniknie.” A toż przecie system to takie bardziej skomplikowane kombinerki – w tym przypadku pudełko z kartonikami. Ważny jest efekt jaki chce się osiągnąć. Ale o tym w budżetówkach nikt nie myśli. Myśli się, że mamy w budżecie na 3 kwartał kasę do wydania na komputery, więc trzeba ją wydać, bo przepadnie. Nikt nie zakłada, o ile zmniejszy się przyszły budżet na koszty, gdy system się uruchomi. W tym przypadku, o ile pacjentów więcej będzie można przyjąć. To są policzalne sprawy! Ale do cholery trzeba przestać stawiać kosy na sztorc, a zacząć myśleć po managersku.

  38. Te Panie boją się samego
    Te Panie boją się samego słowa komputer, boją się dotykać tego urządzenia, słowa oprogramowanie pewnie nie znają. Ktoś im tę traumę zafundował. Jak to zwykle bywa w takich firmach, przejeżdża pan Józek na dwie godziny i szkoli jak z BHP, a już na drugi dzień trzeba pacjentów przyjmować. To tak jakby po 2 godzinach teoretycznego wykładu kazać “kierowcy” jechać w trasę. Kierowca wżyciu w samochodzie nie siedział i nie wie co do czego. One są przerażone tą maszyną i dla nich ta praca to jeden wielki stres.

    • Kurko
      W wielu przypadkach jest jak piszesz. Byłam świadkiem takiego szkolenia, a potem wiadomo….czasu trzeba by się podszkolić przy pomocy osób już posługujących się
      tą “maszyną” jak mówisz. Tylko szkoda, że czas pacjentów trzeba poświęcić, często starszych i w złym stanie zdrowia. Nasza rzeczywistość.
      Pozdrawiam.

    • to nie one mają znać słowo oprogramowanie
      Rozróżnienie, pomiędzy oprogramowanie, a proces powinien mieć sponsor projektu – ten, kto wymyślił, że warto miec system.

      Tak się kończą hasła – “Informatyzujmy się! Na pewno coś dobrego z tego wyniknie.” A toż przecie system to takie bardziej skomplikowane kombinerki – w tym przypadku pudełko z kartonikami. Ważny jest efekt jaki chce się osiągnąć. Ale o tym w budżetówkach nikt nie myśli. Myśli się, że mamy w budżecie na 3 kwartał kasę do wydania na komputery, więc trzeba ją wydać, bo przepadnie. Nikt nie zakłada, o ile zmniejszy się przyszły budżet na koszty, gdy system się uruchomi. W tym przypadku, o ile pacjentów więcej będzie można przyjąć. To są policzalne sprawy! Ale do cholery trzeba przestać stawiać kosy na sztorc, a zacząć myśleć po managersku.

  39. Te Panie boją się samego
    Te Panie boją się samego słowa komputer, boją się dotykać tego urządzenia, słowa oprogramowanie pewnie nie znają. Ktoś im tę traumę zafundował. Jak to zwykle bywa w takich firmach, przejeżdża pan Józek na dwie godziny i szkoli jak z BHP, a już na drugi dzień trzeba pacjentów przyjmować. To tak jakby po 2 godzinach teoretycznego wykładu kazać “kierowcy” jechać w trasę. Kierowca wżyciu w samochodzie nie siedział i nie wie co do czego. One są przerażone tą maszyną i dla nich ta praca to jeden wielki stres.

    • Kurko
      W wielu przypadkach jest jak piszesz. Byłam świadkiem takiego szkolenia, a potem wiadomo….czasu trzeba by się podszkolić przy pomocy osób już posługujących się
      tą “maszyną” jak mówisz. Tylko szkoda, że czas pacjentów trzeba poświęcić, często starszych i w złym stanie zdrowia. Nasza rzeczywistość.
      Pozdrawiam.

    • to nie one mają znać słowo oprogramowanie
      Rozróżnienie, pomiędzy oprogramowanie, a proces powinien mieć sponsor projektu – ten, kto wymyślił, że warto miec system.

      Tak się kończą hasła – “Informatyzujmy się! Na pewno coś dobrego z tego wyniknie.” A toż przecie system to takie bardziej skomplikowane kombinerki – w tym przypadku pudełko z kartonikami. Ważny jest efekt jaki chce się osiągnąć. Ale o tym w budżetówkach nikt nie myśli. Myśli się, że mamy w budżecie na 3 kwartał kasę do wydania na komputery, więc trzeba ją wydać, bo przepadnie. Nikt nie zakłada, o ile zmniejszy się przyszły budżet na koszty, gdy system się uruchomi. W tym przypadku, o ile pacjentów więcej będzie można przyjąć. To są policzalne sprawy! Ale do cholery trzeba przestać stawiać kosy na sztorc, a zacząć myśleć po managersku.

  40. Te Panie boją się samego
    Te Panie boją się samego słowa komputer, boją się dotykać tego urządzenia, słowa oprogramowanie pewnie nie znają. Ktoś im tę traumę zafundował. Jak to zwykle bywa w takich firmach, przejeżdża pan Józek na dwie godziny i szkoli jak z BHP, a już na drugi dzień trzeba pacjentów przyjmować. To tak jakby po 2 godzinach teoretycznego wykładu kazać “kierowcy” jechać w trasę. Kierowca wżyciu w samochodzie nie siedział i nie wie co do czego. One są przerażone tą maszyną i dla nich ta praca to jeden wielki stres.

    • Kurko
      W wielu przypadkach jest jak piszesz. Byłam świadkiem takiego szkolenia, a potem wiadomo….czasu trzeba by się podszkolić przy pomocy osób już posługujących się
      tą “maszyną” jak mówisz. Tylko szkoda, że czas pacjentów trzeba poświęcić, często starszych i w złym stanie zdrowia. Nasza rzeczywistość.
      Pozdrawiam.

    • to nie one mają znać słowo oprogramowanie
      Rozróżnienie, pomiędzy oprogramowanie, a proces powinien mieć sponsor projektu – ten, kto wymyślił, że warto miec system.

      Tak się kończą hasła – “Informatyzujmy się! Na pewno coś dobrego z tego wyniknie.” A toż przecie system to takie bardziej skomplikowane kombinerki – w tym przypadku pudełko z kartonikami. Ważny jest efekt jaki chce się osiągnąć. Ale o tym w budżetówkach nikt nie myśli. Myśli się, że mamy w budżecie na 3 kwartał kasę do wydania na komputery, więc trzeba ją wydać, bo przepadnie. Nikt nie zakłada, o ile zmniejszy się przyszły budżet na koszty, gdy system się uruchomi. W tym przypadku, o ile pacjentów więcej będzie można przyjąć. To są policzalne sprawy! Ale do cholery trzeba przestać stawiać kosy na sztorc, a zacząć myśleć po managersku.

  41. Te Panie boją się samego
    Te Panie boją się samego słowa komputer, boją się dotykać tego urządzenia, słowa oprogramowanie pewnie nie znają. Ktoś im tę traumę zafundował. Jak to zwykle bywa w takich firmach, przejeżdża pan Józek na dwie godziny i szkoli jak z BHP, a już na drugi dzień trzeba pacjentów przyjmować. To tak jakby po 2 godzinach teoretycznego wykładu kazać “kierowcy” jechać w trasę. Kierowca wżyciu w samochodzie nie siedział i nie wie co do czego. One są przerażone tą maszyną i dla nich ta praca to jeden wielki stres.

    • Kurko
      W wielu przypadkach jest jak piszesz. Byłam świadkiem takiego szkolenia, a potem wiadomo….czasu trzeba by się podszkolić przy pomocy osób już posługujących się
      tą “maszyną” jak mówisz. Tylko szkoda, że czas pacjentów trzeba poświęcić, często starszych i w złym stanie zdrowia. Nasza rzeczywistość.
      Pozdrawiam.

    • to nie one mają znać słowo oprogramowanie
      Rozróżnienie, pomiędzy oprogramowanie, a proces powinien mieć sponsor projektu – ten, kto wymyślił, że warto miec system.

      Tak się kończą hasła – “Informatyzujmy się! Na pewno coś dobrego z tego wyniknie.” A toż przecie system to takie bardziej skomplikowane kombinerki – w tym przypadku pudełko z kartonikami. Ważny jest efekt jaki chce się osiągnąć. Ale o tym w budżetówkach nikt nie myśli. Myśli się, że mamy w budżecie na 3 kwartał kasę do wydania na komputery, więc trzeba ją wydać, bo przepadnie. Nikt nie zakłada, o ile zmniejszy się przyszły budżet na koszty, gdy system się uruchomi. W tym przypadku, o ile pacjentów więcej będzie można przyjąć. To są policzalne sprawy! Ale do cholery trzeba przestać stawiać kosy na sztorc, a zacząć myśleć po managersku.

  42. Te Panie boją się samego
    Te Panie boją się samego słowa komputer, boją się dotykać tego urządzenia, słowa oprogramowanie pewnie nie znają. Ktoś im tę traumę zafundował. Jak to zwykle bywa w takich firmach, przejeżdża pan Józek na dwie godziny i szkoli jak z BHP, a już na drugi dzień trzeba pacjentów przyjmować. To tak jakby po 2 godzinach teoretycznego wykładu kazać “kierowcy” jechać w trasę. Kierowca wżyciu w samochodzie nie siedział i nie wie co do czego. One są przerażone tą maszyną i dla nich ta praca to jeden wielki stres.

    • Kurko
      W wielu przypadkach jest jak piszesz. Byłam świadkiem takiego szkolenia, a potem wiadomo….czasu trzeba by się podszkolić przy pomocy osób już posługujących się
      tą “maszyną” jak mówisz. Tylko szkoda, że czas pacjentów trzeba poświęcić, często starszych i w złym stanie zdrowia. Nasza rzeczywistość.
      Pozdrawiam.

    • to nie one mają znać słowo oprogramowanie
      Rozróżnienie, pomiędzy oprogramowanie, a proces powinien mieć sponsor projektu – ten, kto wymyślił, że warto miec system.

      Tak się kończą hasła – “Informatyzujmy się! Na pewno coś dobrego z tego wyniknie.” A toż przecie system to takie bardziej skomplikowane kombinerki – w tym przypadku pudełko z kartonikami. Ważny jest efekt jaki chce się osiągnąć. Ale o tym w budżetówkach nikt nie myśli. Myśli się, że mamy w budżecie na 3 kwartał kasę do wydania na komputery, więc trzeba ją wydać, bo przepadnie. Nikt nie zakłada, o ile zmniejszy się przyszły budżet na koszty, gdy system się uruchomi. W tym przypadku, o ile pacjentów więcej będzie można przyjąć. To są policzalne sprawy! Ale do cholery trzeba przestać stawiać kosy na sztorc, a zacząć myśleć po managersku.

  43. masz “amerykańskie” myślenie
    Wszystko ma być tak głupcoodporne, żeby nawet debil nic nie popsuł, “po prostu sam system” poprowadził go za rączkę. Podpowiedzi powinny być najlepiej rysunkowe – jakieś piktogramy, a jak coś się zwali, to proces sądowy z wytwórcą systemu.

    Zresztą sam sobie zaprzeczasz. Raz piszesz, że obsługa komputera to zrozumienie, a potem wymagasz aby sam program myślał za usera.

    Mam takie dobre porównanie z “lean factory”. Jednego pracownia kamieniołomu zapytano co robi. Odpowiedział – a łupię te cholerne kamienie przez cały boży dzień. Tu, kuję, tu walę, a tu odkładam.
    Drugego zapytano o to samo i odpowiedział – buduję piękną katedrę. Wyobrażam sobie gdzie trafi ten kawałek, który właśnie obrabiam.

    Chodzi o świadomość. To jest najważniejsze. Jak będzie powszechan świadomość celu, to i biurokracja sama zniknie, i praca będzie przyjemniejsza i wykonana szybciej.

  44. masz “amerykańskie” myślenie
    Wszystko ma być tak głupcoodporne, żeby nawet debil nic nie popsuł, “po prostu sam system” poprowadził go za rączkę. Podpowiedzi powinny być najlepiej rysunkowe – jakieś piktogramy, a jak coś się zwali, to proces sądowy z wytwórcą systemu.

    Zresztą sam sobie zaprzeczasz. Raz piszesz, że obsługa komputera to zrozumienie, a potem wymagasz aby sam program myślał za usera.

    Mam takie dobre porównanie z “lean factory”. Jednego pracownia kamieniołomu zapytano co robi. Odpowiedział – a łupię te cholerne kamienie przez cały boży dzień. Tu, kuję, tu walę, a tu odkładam.
    Drugego zapytano o to samo i odpowiedział – buduję piękną katedrę. Wyobrażam sobie gdzie trafi ten kawałek, który właśnie obrabiam.

    Chodzi o świadomość. To jest najważniejsze. Jak będzie powszechan świadomość celu, to i biurokracja sama zniknie, i praca będzie przyjemniejsza i wykonana szybciej.

  45. masz “amerykańskie” myślenie
    Wszystko ma być tak głupcoodporne, żeby nawet debil nic nie popsuł, “po prostu sam system” poprowadził go za rączkę. Podpowiedzi powinny być najlepiej rysunkowe – jakieś piktogramy, a jak coś się zwali, to proces sądowy z wytwórcą systemu.

    Zresztą sam sobie zaprzeczasz. Raz piszesz, że obsługa komputera to zrozumienie, a potem wymagasz aby sam program myślał za usera.

    Mam takie dobre porównanie z “lean factory”. Jednego pracownia kamieniołomu zapytano co robi. Odpowiedział – a łupię te cholerne kamienie przez cały boży dzień. Tu, kuję, tu walę, a tu odkładam.
    Drugego zapytano o to samo i odpowiedział – buduję piękną katedrę. Wyobrażam sobie gdzie trafi ten kawałek, który właśnie obrabiam.

    Chodzi o świadomość. To jest najważniejsze. Jak będzie powszechan świadomość celu, to i biurokracja sama zniknie, i praca będzie przyjemniejsza i wykonana szybciej.

  46. masz “amerykańskie” myślenie
    Wszystko ma być tak głupcoodporne, żeby nawet debil nic nie popsuł, “po prostu sam system” poprowadził go za rączkę. Podpowiedzi powinny być najlepiej rysunkowe – jakieś piktogramy, a jak coś się zwali, to proces sądowy z wytwórcą systemu.

    Zresztą sam sobie zaprzeczasz. Raz piszesz, że obsługa komputera to zrozumienie, a potem wymagasz aby sam program myślał za usera.

    Mam takie dobre porównanie z “lean factory”. Jednego pracownia kamieniołomu zapytano co robi. Odpowiedział – a łupię te cholerne kamienie przez cały boży dzień. Tu, kuję, tu walę, a tu odkładam.
    Drugego zapytano o to samo i odpowiedział – buduję piękną katedrę. Wyobrażam sobie gdzie trafi ten kawałek, który właśnie obrabiam.

    Chodzi o świadomość. To jest najważniejsze. Jak będzie powszechan świadomość celu, to i biurokracja sama zniknie, i praca będzie przyjemniejsza i wykonana szybciej.

  47. masz “amerykańskie” myślenie
    Wszystko ma być tak głupcoodporne, żeby nawet debil nic nie popsuł, “po prostu sam system” poprowadził go za rączkę. Podpowiedzi powinny być najlepiej rysunkowe – jakieś piktogramy, a jak coś się zwali, to proces sądowy z wytwórcą systemu.

    Zresztą sam sobie zaprzeczasz. Raz piszesz, że obsługa komputera to zrozumienie, a potem wymagasz aby sam program myślał za usera.

    Mam takie dobre porównanie z “lean factory”. Jednego pracownia kamieniołomu zapytano co robi. Odpowiedział – a łupię te cholerne kamienie przez cały boży dzień. Tu, kuję, tu walę, a tu odkładam.
    Drugego zapytano o to samo i odpowiedział – buduję piękną katedrę. Wyobrażam sobie gdzie trafi ten kawałek, który właśnie obrabiam.

    Chodzi o świadomość. To jest najważniejsze. Jak będzie powszechan świadomość celu, to i biurokracja sama zniknie, i praca będzie przyjemniejsza i wykonana szybciej.

  48. masz “amerykańskie” myślenie
    Wszystko ma być tak głupcoodporne, żeby nawet debil nic nie popsuł, “po prostu sam system” poprowadził go za rączkę. Podpowiedzi powinny być najlepiej rysunkowe – jakieś piktogramy, a jak coś się zwali, to proces sądowy z wytwórcą systemu.

    Zresztą sam sobie zaprzeczasz. Raz piszesz, że obsługa komputera to zrozumienie, a potem wymagasz aby sam program myślał za usera.

    Mam takie dobre porównanie z “lean factory”. Jednego pracownia kamieniołomu zapytano co robi. Odpowiedział – a łupię te cholerne kamienie przez cały boży dzień. Tu, kuję, tu walę, a tu odkładam.
    Drugego zapytano o to samo i odpowiedział – buduję piękną katedrę. Wyobrażam sobie gdzie trafi ten kawałek, który właśnie obrabiam.

    Chodzi o świadomość. To jest najważniejsze. Jak będzie powszechan świadomość celu, to i biurokracja sama zniknie, i praca będzie przyjemniejsza i wykonana szybciej.

  49. Jeżeli Kurak – w tym przypadku człowiek “z zewnątrz” –
    jest w stanie za drugim lub trzecim razem pokazać pani, która (jak niżej) obsługuje to hard i software co najmniej od 10 tygodni, jak to właściwie robić, to nie wydaje mi się, żeby oprogramowanie było specjalnie nieprzyjazne?

  50. Jeżeli Kurak – w tym przypadku człowiek “z zewnątrz” –
    jest w stanie za drugim lub trzecim razem pokazać pani, która (jak niżej) obsługuje to hard i software co najmniej od 10 tygodni, jak to właściwie robić, to nie wydaje mi się, żeby oprogramowanie było specjalnie nieprzyjazne?

  51. Jeżeli Kurak – w tym przypadku człowiek “z zewnątrz” –
    jest w stanie za drugim lub trzecim razem pokazać pani, która (jak niżej) obsługuje to hard i software co najmniej od 10 tygodni, jak to właściwie robić, to nie wydaje mi się, żeby oprogramowanie było specjalnie nieprzyjazne?

  52. Jeżeli Kurak – w tym przypadku człowiek “z zewnątrz” –
    jest w stanie za drugim lub trzecim razem pokazać pani, która (jak niżej) obsługuje to hard i software co najmniej od 10 tygodni, jak to właściwie robić, to nie wydaje mi się, żeby oprogramowanie było specjalnie nieprzyjazne?

  53. Jeżeli Kurak – w tym przypadku człowiek “z zewnątrz” –
    jest w stanie za drugim lub trzecim razem pokazać pani, która (jak niżej) obsługuje to hard i software co najmniej od 10 tygodni, jak to właściwie robić, to nie wydaje mi się, żeby oprogramowanie było specjalnie nieprzyjazne?

  54. Jeżeli Kurak – w tym przypadku człowiek “z zewnątrz” –
    jest w stanie za drugim lub trzecim razem pokazać pani, która (jak niżej) obsługuje to hard i software co najmniej od 10 tygodni, jak to właściwie robić, to nie wydaje mi się, żeby oprogramowanie było specjalnie nieprzyjazne?

  55. Tytuł mnie zabił
    I już chciałem sypać gromy na Kuraka, ale wziąłem się i przeczytałem do końca. I dopiero w połowie załapałem o co chodzi. A to dlatego, że słowo “informatyzacja” w tytule powinno być w cudzysłowie. Bo to co zostało opisane przez Matkę to nie jest informatyzacja, tylko właśnie “informatyzacja”.

    Pracuję w tej branży i widzę jakie wymierne skutki przynosi porządne zanalizowanie potrzeb, zaplanowanie, zaprojektowanie, zaprogramowanie i wdrożenie aplikacji. Tylko to musi być zrobione właśnie porządnie, łącznie ze szkoleniami i wsparciem technicznym.

    Niestety, brak tego o czym piszę wyżej to jeszcze nie wszystko. Z dyskusji wyłania się obraz kolejnych problemów. Sęk w tym, właśnie, że w administracji często pracują osoby, które tam siedzą już od dobrych n-dziestu lat. Dla nich opanowanie umiejętności pracy na komputerze stanowi już pewien problem. Wiem jak jest z moją Rodzicielką. Ma lat 50 parę. Skończyła matematykę, pracowała całe życie jako informatyk. Kiedy dostała laptopa bała się czegokolwiek dotknąć, żeby nie popsuć. Ludzie się oczywiście przyzwyczajają. Często główną przeszkodą jest właśnie strach, żeby czegoś nie zepsuć.

    Mamy więc dwa problemy. Problem właściwego przeprowadzenia analizy potrzeb, być może problem napisania oprogramowania (choć to by objawiało się czymś innym) i problem wdrożenia. Sama informatyzacja jest słuszna.

    Ale właśnie. Powinna skracać czas pracy i ją ułatwiać. Leczę się w prywatnej służbie zdrowia i u nich system informatyczny funkcjonuje perfekcyjnie. Tylko o to trzeba się postarać.

    Amen

    • Śmiem podejrzewać,
      że w tej prywatnej służbie zdrowia, z której korzystasz:

      1. Komputery i oprogramowanie obsługują ludzie, którzy nie boją się popsuć, ponieważ potrafią obsługiwać sprzęt "z domu", są w miarę na bieżąco z techniką etc.

      2. Nawet jeżeli nie potrafią, to wiedzą, że pracodawca wymieni ich na osobę kumatą szybciej niż mówisz "informatyzacja", więc uczą się, bo jako alternatywę mają szukanie pracy. A nie stoją za nimi np. związki zawodowe pielęgniarek.

        • Otóż to
          wymiana pokoleń. Jakkolwiek w kontekście niedawnego Dnia Dziadka – i doskonałych textów naszych userów o dziadkach – brzmi to dość okrutecznie.

          Moja teściowa dostała niedawno komputer i nawet dało się ją namówić (raz), żeby sama go włączyła, sama odpaliła Skype i odebrała połączenie od nas. Było bardzo fajnie, gadały z żoną z pół godziny, ale na razie nie dała się namówić na nic więcej – ani na następne włączenie kompa, ani na otwarcie Outlook Expressa i nauczenie się obsługi emaili. A teściowa jest świeżo po 70tce.

          Z kolei moi rodzice – ok. 10 lat młodsi – nie mają większych problemów z obsługą laptopa, a jak mają, to wiedzą, z czym do mnie po radę uderzyć i jak.

  56. Tytuł mnie zabił
    I już chciałem sypać gromy na Kuraka, ale wziąłem się i przeczytałem do końca. I dopiero w połowie załapałem o co chodzi. A to dlatego, że słowo “informatyzacja” w tytule powinno być w cudzysłowie. Bo to co zostało opisane przez Matkę to nie jest informatyzacja, tylko właśnie “informatyzacja”.

    Pracuję w tej branży i widzę jakie wymierne skutki przynosi porządne zanalizowanie potrzeb, zaplanowanie, zaprojektowanie, zaprogramowanie i wdrożenie aplikacji. Tylko to musi być zrobione właśnie porządnie, łącznie ze szkoleniami i wsparciem technicznym.

    Niestety, brak tego o czym piszę wyżej to jeszcze nie wszystko. Z dyskusji wyłania się obraz kolejnych problemów. Sęk w tym, właśnie, że w administracji często pracują osoby, które tam siedzą już od dobrych n-dziestu lat. Dla nich opanowanie umiejętności pracy na komputerze stanowi już pewien problem. Wiem jak jest z moją Rodzicielką. Ma lat 50 parę. Skończyła matematykę, pracowała całe życie jako informatyk. Kiedy dostała laptopa bała się czegokolwiek dotknąć, żeby nie popsuć. Ludzie się oczywiście przyzwyczajają. Często główną przeszkodą jest właśnie strach, żeby czegoś nie zepsuć.

    Mamy więc dwa problemy. Problem właściwego przeprowadzenia analizy potrzeb, być może problem napisania oprogramowania (choć to by objawiało się czymś innym) i problem wdrożenia. Sama informatyzacja jest słuszna.

    Ale właśnie. Powinna skracać czas pracy i ją ułatwiać. Leczę się w prywatnej służbie zdrowia i u nich system informatyczny funkcjonuje perfekcyjnie. Tylko o to trzeba się postarać.

    Amen

    • Śmiem podejrzewać,
      że w tej prywatnej służbie zdrowia, z której korzystasz:

      1. Komputery i oprogramowanie obsługują ludzie, którzy nie boją się popsuć, ponieważ potrafią obsługiwać sprzęt "z domu", są w miarę na bieżąco z techniką etc.

      2. Nawet jeżeli nie potrafią, to wiedzą, że pracodawca wymieni ich na osobę kumatą szybciej niż mówisz "informatyzacja", więc uczą się, bo jako alternatywę mają szukanie pracy. A nie stoją za nimi np. związki zawodowe pielęgniarek.

        • Otóż to
          wymiana pokoleń. Jakkolwiek w kontekście niedawnego Dnia Dziadka – i doskonałych textów naszych userów o dziadkach – brzmi to dość okrutecznie.

          Moja teściowa dostała niedawno komputer i nawet dało się ją namówić (raz), żeby sama go włączyła, sama odpaliła Skype i odebrała połączenie od nas. Było bardzo fajnie, gadały z żoną z pół godziny, ale na razie nie dała się namówić na nic więcej – ani na następne włączenie kompa, ani na otwarcie Outlook Expressa i nauczenie się obsługi emaili. A teściowa jest świeżo po 70tce.

          Z kolei moi rodzice – ok. 10 lat młodsi – nie mają większych problemów z obsługą laptopa, a jak mają, to wiedzą, z czym do mnie po radę uderzyć i jak.

  57. Tytuł mnie zabił
    I już chciałem sypać gromy na Kuraka, ale wziąłem się i przeczytałem do końca. I dopiero w połowie załapałem o co chodzi. A to dlatego, że słowo “informatyzacja” w tytule powinno być w cudzysłowie. Bo to co zostało opisane przez Matkę to nie jest informatyzacja, tylko właśnie “informatyzacja”.

    Pracuję w tej branży i widzę jakie wymierne skutki przynosi porządne zanalizowanie potrzeb, zaplanowanie, zaprojektowanie, zaprogramowanie i wdrożenie aplikacji. Tylko to musi być zrobione właśnie porządnie, łącznie ze szkoleniami i wsparciem technicznym.

    Niestety, brak tego o czym piszę wyżej to jeszcze nie wszystko. Z dyskusji wyłania się obraz kolejnych problemów. Sęk w tym, właśnie, że w administracji często pracują osoby, które tam siedzą już od dobrych n-dziestu lat. Dla nich opanowanie umiejętności pracy na komputerze stanowi już pewien problem. Wiem jak jest z moją Rodzicielką. Ma lat 50 parę. Skończyła matematykę, pracowała całe życie jako informatyk. Kiedy dostała laptopa bała się czegokolwiek dotknąć, żeby nie popsuć. Ludzie się oczywiście przyzwyczajają. Często główną przeszkodą jest właśnie strach, żeby czegoś nie zepsuć.

    Mamy więc dwa problemy. Problem właściwego przeprowadzenia analizy potrzeb, być może problem napisania oprogramowania (choć to by objawiało się czymś innym) i problem wdrożenia. Sama informatyzacja jest słuszna.

    Ale właśnie. Powinna skracać czas pracy i ją ułatwiać. Leczę się w prywatnej służbie zdrowia i u nich system informatyczny funkcjonuje perfekcyjnie. Tylko o to trzeba się postarać.

    Amen

    • Śmiem podejrzewać,
      że w tej prywatnej służbie zdrowia, z której korzystasz:

      1. Komputery i oprogramowanie obsługują ludzie, którzy nie boją się popsuć, ponieważ potrafią obsługiwać sprzęt "z domu", są w miarę na bieżąco z techniką etc.

      2. Nawet jeżeli nie potrafią, to wiedzą, że pracodawca wymieni ich na osobę kumatą szybciej niż mówisz "informatyzacja", więc uczą się, bo jako alternatywę mają szukanie pracy. A nie stoją za nimi np. związki zawodowe pielęgniarek.

        • Otóż to
          wymiana pokoleń. Jakkolwiek w kontekście niedawnego Dnia Dziadka – i doskonałych textów naszych userów o dziadkach – brzmi to dość okrutecznie.

          Moja teściowa dostała niedawno komputer i nawet dało się ją namówić (raz), żeby sama go włączyła, sama odpaliła Skype i odebrała połączenie od nas. Było bardzo fajnie, gadały z żoną z pół godziny, ale na razie nie dała się namówić na nic więcej – ani na następne włączenie kompa, ani na otwarcie Outlook Expressa i nauczenie się obsługi emaili. A teściowa jest świeżo po 70tce.

          Z kolei moi rodzice – ok. 10 lat młodsi – nie mają większych problemów z obsługą laptopa, a jak mają, to wiedzą, z czym do mnie po radę uderzyć i jak.

  58. Tytuł mnie zabił
    I już chciałem sypać gromy na Kuraka, ale wziąłem się i przeczytałem do końca. I dopiero w połowie załapałem o co chodzi. A to dlatego, że słowo “informatyzacja” w tytule powinno być w cudzysłowie. Bo to co zostało opisane przez Matkę to nie jest informatyzacja, tylko właśnie “informatyzacja”.

    Pracuję w tej branży i widzę jakie wymierne skutki przynosi porządne zanalizowanie potrzeb, zaplanowanie, zaprojektowanie, zaprogramowanie i wdrożenie aplikacji. Tylko to musi być zrobione właśnie porządnie, łącznie ze szkoleniami i wsparciem technicznym.

    Niestety, brak tego o czym piszę wyżej to jeszcze nie wszystko. Z dyskusji wyłania się obraz kolejnych problemów. Sęk w tym, właśnie, że w administracji często pracują osoby, które tam siedzą już od dobrych n-dziestu lat. Dla nich opanowanie umiejętności pracy na komputerze stanowi już pewien problem. Wiem jak jest z moją Rodzicielką. Ma lat 50 parę. Skończyła matematykę, pracowała całe życie jako informatyk. Kiedy dostała laptopa bała się czegokolwiek dotknąć, żeby nie popsuć. Ludzie się oczywiście przyzwyczajają. Często główną przeszkodą jest właśnie strach, żeby czegoś nie zepsuć.

    Mamy więc dwa problemy. Problem właściwego przeprowadzenia analizy potrzeb, być może problem napisania oprogramowania (choć to by objawiało się czymś innym) i problem wdrożenia. Sama informatyzacja jest słuszna.

    Ale właśnie. Powinna skracać czas pracy i ją ułatwiać. Leczę się w prywatnej służbie zdrowia i u nich system informatyczny funkcjonuje perfekcyjnie. Tylko o to trzeba się postarać.

    Amen

    • Śmiem podejrzewać,
      że w tej prywatnej służbie zdrowia, z której korzystasz:

      1. Komputery i oprogramowanie obsługują ludzie, którzy nie boją się popsuć, ponieważ potrafią obsługiwać sprzęt "z domu", są w miarę na bieżąco z techniką etc.

      2. Nawet jeżeli nie potrafią, to wiedzą, że pracodawca wymieni ich na osobę kumatą szybciej niż mówisz "informatyzacja", więc uczą się, bo jako alternatywę mają szukanie pracy. A nie stoją za nimi np. związki zawodowe pielęgniarek.

        • Otóż to
          wymiana pokoleń. Jakkolwiek w kontekście niedawnego Dnia Dziadka – i doskonałych textów naszych userów o dziadkach – brzmi to dość okrutecznie.

          Moja teściowa dostała niedawno komputer i nawet dało się ją namówić (raz), żeby sama go włączyła, sama odpaliła Skype i odebrała połączenie od nas. Było bardzo fajnie, gadały z żoną z pół godziny, ale na razie nie dała się namówić na nic więcej – ani na następne włączenie kompa, ani na otwarcie Outlook Expressa i nauczenie się obsługi emaili. A teściowa jest świeżo po 70tce.

          Z kolei moi rodzice – ok. 10 lat młodsi – nie mają większych problemów z obsługą laptopa, a jak mają, to wiedzą, z czym do mnie po radę uderzyć i jak.

  59. Tytuł mnie zabił
    I już chciałem sypać gromy na Kuraka, ale wziąłem się i przeczytałem do końca. I dopiero w połowie załapałem o co chodzi. A to dlatego, że słowo “informatyzacja” w tytule powinno być w cudzysłowie. Bo to co zostało opisane przez Matkę to nie jest informatyzacja, tylko właśnie “informatyzacja”.

    Pracuję w tej branży i widzę jakie wymierne skutki przynosi porządne zanalizowanie potrzeb, zaplanowanie, zaprojektowanie, zaprogramowanie i wdrożenie aplikacji. Tylko to musi być zrobione właśnie porządnie, łącznie ze szkoleniami i wsparciem technicznym.

    Niestety, brak tego o czym piszę wyżej to jeszcze nie wszystko. Z dyskusji wyłania się obraz kolejnych problemów. Sęk w tym, właśnie, że w administracji często pracują osoby, które tam siedzą już od dobrych n-dziestu lat. Dla nich opanowanie umiejętności pracy na komputerze stanowi już pewien problem. Wiem jak jest z moją Rodzicielką. Ma lat 50 parę. Skończyła matematykę, pracowała całe życie jako informatyk. Kiedy dostała laptopa bała się czegokolwiek dotknąć, żeby nie popsuć. Ludzie się oczywiście przyzwyczajają. Często główną przeszkodą jest właśnie strach, żeby czegoś nie zepsuć.

    Mamy więc dwa problemy. Problem właściwego przeprowadzenia analizy potrzeb, być może problem napisania oprogramowania (choć to by objawiało się czymś innym) i problem wdrożenia. Sama informatyzacja jest słuszna.

    Ale właśnie. Powinna skracać czas pracy i ją ułatwiać. Leczę się w prywatnej służbie zdrowia i u nich system informatyczny funkcjonuje perfekcyjnie. Tylko o to trzeba się postarać.

    Amen

    • Śmiem podejrzewać,
      że w tej prywatnej służbie zdrowia, z której korzystasz:

      1. Komputery i oprogramowanie obsługują ludzie, którzy nie boją się popsuć, ponieważ potrafią obsługiwać sprzęt "z domu", są w miarę na bieżąco z techniką etc.

      2. Nawet jeżeli nie potrafią, to wiedzą, że pracodawca wymieni ich na osobę kumatą szybciej niż mówisz "informatyzacja", więc uczą się, bo jako alternatywę mają szukanie pracy. A nie stoją za nimi np. związki zawodowe pielęgniarek.

        • Otóż to
          wymiana pokoleń. Jakkolwiek w kontekście niedawnego Dnia Dziadka – i doskonałych textów naszych userów o dziadkach – brzmi to dość okrutecznie.

          Moja teściowa dostała niedawno komputer i nawet dało się ją namówić (raz), żeby sama go włączyła, sama odpaliła Skype i odebrała połączenie od nas. Było bardzo fajnie, gadały z żoną z pół godziny, ale na razie nie dała się namówić na nic więcej – ani na następne włączenie kompa, ani na otwarcie Outlook Expressa i nauczenie się obsługi emaili. A teściowa jest świeżo po 70tce.

          Z kolei moi rodzice – ok. 10 lat młodsi – nie mają większych problemów z obsługą laptopa, a jak mają, to wiedzą, z czym do mnie po radę uderzyć i jak.

  60. Tytuł mnie zabił
    I już chciałem sypać gromy na Kuraka, ale wziąłem się i przeczytałem do końca. I dopiero w połowie załapałem o co chodzi. A to dlatego, że słowo “informatyzacja” w tytule powinno być w cudzysłowie. Bo to co zostało opisane przez Matkę to nie jest informatyzacja, tylko właśnie “informatyzacja”.

    Pracuję w tej branży i widzę jakie wymierne skutki przynosi porządne zanalizowanie potrzeb, zaplanowanie, zaprojektowanie, zaprogramowanie i wdrożenie aplikacji. Tylko to musi być zrobione właśnie porządnie, łącznie ze szkoleniami i wsparciem technicznym.

    Niestety, brak tego o czym piszę wyżej to jeszcze nie wszystko. Z dyskusji wyłania się obraz kolejnych problemów. Sęk w tym, właśnie, że w administracji często pracują osoby, które tam siedzą już od dobrych n-dziestu lat. Dla nich opanowanie umiejętności pracy na komputerze stanowi już pewien problem. Wiem jak jest z moją Rodzicielką. Ma lat 50 parę. Skończyła matematykę, pracowała całe życie jako informatyk. Kiedy dostała laptopa bała się czegokolwiek dotknąć, żeby nie popsuć. Ludzie się oczywiście przyzwyczajają. Często główną przeszkodą jest właśnie strach, żeby czegoś nie zepsuć.

    Mamy więc dwa problemy. Problem właściwego przeprowadzenia analizy potrzeb, być może problem napisania oprogramowania (choć to by objawiało się czymś innym) i problem wdrożenia. Sama informatyzacja jest słuszna.

    Ale właśnie. Powinna skracać czas pracy i ją ułatwiać. Leczę się w prywatnej służbie zdrowia i u nich system informatyczny funkcjonuje perfekcyjnie. Tylko o to trzeba się postarać.

    Amen

    • Śmiem podejrzewać,
      że w tej prywatnej służbie zdrowia, z której korzystasz:

      1. Komputery i oprogramowanie obsługują ludzie, którzy nie boją się popsuć, ponieważ potrafią obsługiwać sprzęt "z domu", są w miarę na bieżąco z techniką etc.

      2. Nawet jeżeli nie potrafią, to wiedzą, że pracodawca wymieni ich na osobę kumatą szybciej niż mówisz "informatyzacja", więc uczą się, bo jako alternatywę mają szukanie pracy. A nie stoją za nimi np. związki zawodowe pielęgniarek.

        • Otóż to
          wymiana pokoleń. Jakkolwiek w kontekście niedawnego Dnia Dziadka – i doskonałych textów naszych userów o dziadkach – brzmi to dość okrutecznie.

          Moja teściowa dostała niedawno komputer i nawet dało się ją namówić (raz), żeby sama go włączyła, sama odpaliła Skype i odebrała połączenie od nas. Było bardzo fajnie, gadały z żoną z pół godziny, ale na razie nie dała się namówić na nic więcej – ani na następne włączenie kompa, ani na otwarcie Outlook Expressa i nauczenie się obsługi emaili. A teściowa jest świeżo po 70tce.

          Z kolei moi rodzice – ok. 10 lat młodsi – nie mają większych problemów z obsługą laptopa, a jak mają, to wiedzą, z czym do mnie po radę uderzyć i jak.

  61. No nareszcie!
    No nareszcie! Panie Matko! Nareszcie!
    Takie socjologiczno – psychologiczne bajdurzenie zabije ten Twój interes w tzw. “TRY MIGA”
    Warto czasami podyskutować o zwykłym życiu!
    Nie tylko Cię Czytają Magistry!
    Robole też!!!
    I niech Ci nie urośnie Twoje EGO z tego powodu…
    Czasem warto pogadać o Polsce z Cieciem!

  62. No nareszcie!
    No nareszcie! Panie Matko! Nareszcie!
    Takie socjologiczno – psychologiczne bajdurzenie zabije ten Twój interes w tzw. “TRY MIGA”
    Warto czasami podyskutować o zwykłym życiu!
    Nie tylko Cię Czytają Magistry!
    Robole też!!!
    I niech Ci nie urośnie Twoje EGO z tego powodu…
    Czasem warto pogadać o Polsce z Cieciem!

  63. No nareszcie!
    No nareszcie! Panie Matko! Nareszcie!
    Takie socjologiczno – psychologiczne bajdurzenie zabije ten Twój interes w tzw. “TRY MIGA”
    Warto czasami podyskutować o zwykłym życiu!
    Nie tylko Cię Czytają Magistry!
    Robole też!!!
    I niech Ci nie urośnie Twoje EGO z tego powodu…
    Czasem warto pogadać o Polsce z Cieciem!

  64. No nareszcie!
    No nareszcie! Panie Matko! Nareszcie!
    Takie socjologiczno – psychologiczne bajdurzenie zabije ten Twój interes w tzw. “TRY MIGA”
    Warto czasami podyskutować o zwykłym życiu!
    Nie tylko Cię Czytają Magistry!
    Robole też!!!
    I niech Ci nie urośnie Twoje EGO z tego powodu…
    Czasem warto pogadać o Polsce z Cieciem!

  65. No nareszcie!
    No nareszcie! Panie Matko! Nareszcie!
    Takie socjologiczno – psychologiczne bajdurzenie zabije ten Twój interes w tzw. “TRY MIGA”
    Warto czasami podyskutować o zwykłym życiu!
    Nie tylko Cię Czytają Magistry!
    Robole też!!!
    I niech Ci nie urośnie Twoje EGO z tego powodu…
    Czasem warto pogadać o Polsce z Cieciem!

  66. No nareszcie!
    No nareszcie! Panie Matko! Nareszcie!
    Takie socjologiczno – psychologiczne bajdurzenie zabije ten Twój interes w tzw. “TRY MIGA”
    Warto czasami podyskutować o zwykłym życiu!
    Nie tylko Cię Czytają Magistry!
    Robole też!!!
    I niech Ci nie urośnie Twoje EGO z tego powodu…
    Czasem warto pogadać o Polsce z Cieciem!

  67. masz rację, temat rzeka
    Tak z boku:
    Książki jak zarobić, to jedna wielka mistyfikacja. Autor sam powinien te biznesy robić, a pisze o tym książkę.
    Jak tak obserwuję Polaków, którzy dorobili się pieniędzy, to się częściej zastanawiam, jakiej cechy nie mają w porównaniu do inteligenta, niż czego mają więcej.

  68. masz rację, temat rzeka
    Tak z boku:
    Książki jak zarobić, to jedna wielka mistyfikacja. Autor sam powinien te biznesy robić, a pisze o tym książkę.
    Jak tak obserwuję Polaków, którzy dorobili się pieniędzy, to się częściej zastanawiam, jakiej cechy nie mają w porównaniu do inteligenta, niż czego mają więcej.

  69. masz rację, temat rzeka
    Tak z boku:
    Książki jak zarobić, to jedna wielka mistyfikacja. Autor sam powinien te biznesy robić, a pisze o tym książkę.
    Jak tak obserwuję Polaków, którzy dorobili się pieniędzy, to się częściej zastanawiam, jakiej cechy nie mają w porównaniu do inteligenta, niż czego mają więcej.

  70. masz rację, temat rzeka
    Tak z boku:
    Książki jak zarobić, to jedna wielka mistyfikacja. Autor sam powinien te biznesy robić, a pisze o tym książkę.
    Jak tak obserwuję Polaków, którzy dorobili się pieniędzy, to się częściej zastanawiam, jakiej cechy nie mają w porównaniu do inteligenta, niż czego mają więcej.

  71. masz rację, temat rzeka
    Tak z boku:
    Książki jak zarobić, to jedna wielka mistyfikacja. Autor sam powinien te biznesy robić, a pisze o tym książkę.
    Jak tak obserwuję Polaków, którzy dorobili się pieniędzy, to się częściej zastanawiam, jakiej cechy nie mają w porównaniu do inteligenta, niż czego mają więcej.

  72. masz rację, temat rzeka
    Tak z boku:
    Książki jak zarobić, to jedna wielka mistyfikacja. Autor sam powinien te biznesy robić, a pisze o tym książkę.
    Jak tak obserwuję Polaków, którzy dorobili się pieniędzy, to się częściej zastanawiam, jakiej cechy nie mają w porównaniu do inteligenta, niż czego mają więcej.

  73. 1) Babcia ma traktować kompa
    1) Babcia ma traktować kompa z taką zręcznością jak nóż i widelec, że o łyżce nie wspomnę. Na początek. GTA IV przez tydzień dobre jest, jak przeżyje znaczy talent jest.

    2) Taki ZOZ na bruk, niech nie robi zamętu, Rodowicz ma rację. Wizyta trwała 2h15, zabieg 2 min. Przelicz koszty, płace itd, pociągnij rachunek ekonomiczny i przestań pieprzyć że nie stać ZOZ’a.

    3)Jak nie ma wersji demo to niech zrobią albo pa

    4) Po pierwsze są w sieci, nieprawdaż? A jeżeli nie to też nie problem, bazy prawie puste, treningowe, są małe i na kompie się zmieszczą. Wersje trial istnieją,. Lub interfejs do darmowej. Tego należy żadać od producenta.

    5) Abstrahując od pomysłu, realizowany o ile wiem, czy Ty nie czujesz że dawno przekroczyłeś próg kompetencji?

  74. 1) Babcia ma traktować kompa
    1) Babcia ma traktować kompa z taką zręcznością jak nóż i widelec, że o łyżce nie wspomnę. Na początek. GTA IV przez tydzień dobre jest, jak przeżyje znaczy talent jest.

    2) Taki ZOZ na bruk, niech nie robi zamętu, Rodowicz ma rację. Wizyta trwała 2h15, zabieg 2 min. Przelicz koszty, płace itd, pociągnij rachunek ekonomiczny i przestań pieprzyć że nie stać ZOZ’a.

    3)Jak nie ma wersji demo to niech zrobią albo pa

    4) Po pierwsze są w sieci, nieprawdaż? A jeżeli nie to też nie problem, bazy prawie puste, treningowe, są małe i na kompie się zmieszczą. Wersje trial istnieją,. Lub interfejs do darmowej. Tego należy żadać od producenta.

    5) Abstrahując od pomysłu, realizowany o ile wiem, czy Ty nie czujesz że dawno przekroczyłeś próg kompetencji?

  75. 1) Babcia ma traktować kompa
    1) Babcia ma traktować kompa z taką zręcznością jak nóż i widelec, że o łyżce nie wspomnę. Na początek. GTA IV przez tydzień dobre jest, jak przeżyje znaczy talent jest.

    2) Taki ZOZ na bruk, niech nie robi zamętu, Rodowicz ma rację. Wizyta trwała 2h15, zabieg 2 min. Przelicz koszty, płace itd, pociągnij rachunek ekonomiczny i przestań pieprzyć że nie stać ZOZ’a.

    3)Jak nie ma wersji demo to niech zrobią albo pa

    4) Po pierwsze są w sieci, nieprawdaż? A jeżeli nie to też nie problem, bazy prawie puste, treningowe, są małe i na kompie się zmieszczą. Wersje trial istnieją,. Lub interfejs do darmowej. Tego należy żadać od producenta.

    5) Abstrahując od pomysłu, realizowany o ile wiem, czy Ty nie czujesz że dawno przekroczyłeś próg kompetencji?

  76. 1) Babcia ma traktować kompa
    1) Babcia ma traktować kompa z taką zręcznością jak nóż i widelec, że o łyżce nie wspomnę. Na początek. GTA IV przez tydzień dobre jest, jak przeżyje znaczy talent jest.

    2) Taki ZOZ na bruk, niech nie robi zamętu, Rodowicz ma rację. Wizyta trwała 2h15, zabieg 2 min. Przelicz koszty, płace itd, pociągnij rachunek ekonomiczny i przestań pieprzyć że nie stać ZOZ’a.

    3)Jak nie ma wersji demo to niech zrobią albo pa

    4) Po pierwsze są w sieci, nieprawdaż? A jeżeli nie to też nie problem, bazy prawie puste, treningowe, są małe i na kompie się zmieszczą. Wersje trial istnieją,. Lub interfejs do darmowej. Tego należy żadać od producenta.

    5) Abstrahując od pomysłu, realizowany o ile wiem, czy Ty nie czujesz że dawno przekroczyłeś próg kompetencji?

  77. 1) Babcia ma traktować kompa
    1) Babcia ma traktować kompa z taką zręcznością jak nóż i widelec, że o łyżce nie wspomnę. Na początek. GTA IV przez tydzień dobre jest, jak przeżyje znaczy talent jest.

    2) Taki ZOZ na bruk, niech nie robi zamętu, Rodowicz ma rację. Wizyta trwała 2h15, zabieg 2 min. Przelicz koszty, płace itd, pociągnij rachunek ekonomiczny i przestań pieprzyć że nie stać ZOZ’a.

    3)Jak nie ma wersji demo to niech zrobią albo pa

    4) Po pierwsze są w sieci, nieprawdaż? A jeżeli nie to też nie problem, bazy prawie puste, treningowe, są małe i na kompie się zmieszczą. Wersje trial istnieją,. Lub interfejs do darmowej. Tego należy żadać od producenta.

    5) Abstrahując od pomysłu, realizowany o ile wiem, czy Ty nie czujesz że dawno przekroczyłeś próg kompetencji?

  78. 1) Babcia ma traktować kompa
    1) Babcia ma traktować kompa z taką zręcznością jak nóż i widelec, że o łyżce nie wspomnę. Na początek. GTA IV przez tydzień dobre jest, jak przeżyje znaczy talent jest.

    2) Taki ZOZ na bruk, niech nie robi zamętu, Rodowicz ma rację. Wizyta trwała 2h15, zabieg 2 min. Przelicz koszty, płace itd, pociągnij rachunek ekonomiczny i przestań pieprzyć że nie stać ZOZ’a.

    3)Jak nie ma wersji demo to niech zrobią albo pa

    4) Po pierwsze są w sieci, nieprawdaż? A jeżeli nie to też nie problem, bazy prawie puste, treningowe, są małe i na kompie się zmieszczą. Wersje trial istnieją,. Lub interfejs do darmowej. Tego należy żadać od producenta.

    5) Abstrahując od pomysłu, realizowany o ile wiem, czy Ty nie czujesz że dawno przekroczyłeś próg kompetencji?

  79. kwoli sprawiedliwości
    to nie informatyzacja jako taka jest winna, tylko nieskuteczna informatyzacja. Zabrakło skutecznego szkolenia. Firma iformatyzująca nie dostarczyła tego szkolenia, a odpowiedzialny po stronie szpitala zaniedbał wyegzekwowania takiego szkolenia. Ot, taki typowy brak profesjonalizmu.

  80. kwoli sprawiedliwości
    to nie informatyzacja jako taka jest winna, tylko nieskuteczna informatyzacja. Zabrakło skutecznego szkolenia. Firma iformatyzująca nie dostarczyła tego szkolenia, a odpowiedzialny po stronie szpitala zaniedbał wyegzekwowania takiego szkolenia. Ot, taki typowy brak profesjonalizmu.

  81. kwoli sprawiedliwości
    to nie informatyzacja jako taka jest winna, tylko nieskuteczna informatyzacja. Zabrakło skutecznego szkolenia. Firma iformatyzująca nie dostarczyła tego szkolenia, a odpowiedzialny po stronie szpitala zaniedbał wyegzekwowania takiego szkolenia. Ot, taki typowy brak profesjonalizmu.

  82. kwoli sprawiedliwości
    to nie informatyzacja jako taka jest winna, tylko nieskuteczna informatyzacja. Zabrakło skutecznego szkolenia. Firma iformatyzująca nie dostarczyła tego szkolenia, a odpowiedzialny po stronie szpitala zaniedbał wyegzekwowania takiego szkolenia. Ot, taki typowy brak profesjonalizmu.

  83. kwoli sprawiedliwości
    to nie informatyzacja jako taka jest winna, tylko nieskuteczna informatyzacja. Zabrakło skutecznego szkolenia. Firma iformatyzująca nie dostarczyła tego szkolenia, a odpowiedzialny po stronie szpitala zaniedbał wyegzekwowania takiego szkolenia. Ot, taki typowy brak profesjonalizmu.

  84. kwoli sprawiedliwości
    to nie informatyzacja jako taka jest winna, tylko nieskuteczna informatyzacja. Zabrakło skutecznego szkolenia. Firma iformatyzująca nie dostarczyła tego szkolenia, a odpowiedzialny po stronie szpitala zaniedbał wyegzekwowania takiego szkolenia. Ot, taki typowy brak profesjonalizmu.

  85. To ładnie, tak łapka w łapkę…
    trzyliterówki i to nie z Polski, miały więc w dowolnym momencie przez dziury w systemie wgląd w kondycje polskich przedsiębiorców, o ile ci nie zadbali o ściany ogniowe

    Chciałbym przypomnieć, że istnieją solidne podejrzenia graniczące z pewnością iż każde solidne oprogramowanie made in USA ma “furtkę” dla trzyliterówek, ich kolegów i “zdolnych takich”, stąd firewalle nie zawsze są ratunkiem.

  86. To ładnie, tak łapka w łapkę…
    trzyliterówki i to nie z Polski, miały więc w dowolnym momencie przez dziury w systemie wgląd w kondycje polskich przedsiębiorców, o ile ci nie zadbali o ściany ogniowe

    Chciałbym przypomnieć, że istnieją solidne podejrzenia graniczące z pewnością iż każde solidne oprogramowanie made in USA ma “furtkę” dla trzyliterówek, ich kolegów i “zdolnych takich”, stąd firewalle nie zawsze są ratunkiem.

  87. To ładnie, tak łapka w łapkę…
    trzyliterówki i to nie z Polski, miały więc w dowolnym momencie przez dziury w systemie wgląd w kondycje polskich przedsiębiorców, o ile ci nie zadbali o ściany ogniowe

    Chciałbym przypomnieć, że istnieją solidne podejrzenia graniczące z pewnością iż każde solidne oprogramowanie made in USA ma “furtkę” dla trzyliterówek, ich kolegów i “zdolnych takich”, stąd firewalle nie zawsze są ratunkiem.

  88. To ładnie, tak łapka w łapkę…
    trzyliterówki i to nie z Polski, miały więc w dowolnym momencie przez dziury w systemie wgląd w kondycje polskich przedsiębiorców, o ile ci nie zadbali o ściany ogniowe

    Chciałbym przypomnieć, że istnieją solidne podejrzenia graniczące z pewnością iż każde solidne oprogramowanie made in USA ma “furtkę” dla trzyliterówek, ich kolegów i “zdolnych takich”, stąd firewalle nie zawsze są ratunkiem.

  89. To ładnie, tak łapka w łapkę…
    trzyliterówki i to nie z Polski, miały więc w dowolnym momencie przez dziury w systemie wgląd w kondycje polskich przedsiębiorców, o ile ci nie zadbali o ściany ogniowe

    Chciałbym przypomnieć, że istnieją solidne podejrzenia graniczące z pewnością iż każde solidne oprogramowanie made in USA ma “furtkę” dla trzyliterówek, ich kolegów i “zdolnych takich”, stąd firewalle nie zawsze są ratunkiem.

  90. To ładnie, tak łapka w łapkę…
    trzyliterówki i to nie z Polski, miały więc w dowolnym momencie przez dziury w systemie wgląd w kondycje polskich przedsiębiorców, o ile ci nie zadbali o ściany ogniowe

    Chciałbym przypomnieć, że istnieją solidne podejrzenia graniczące z pewnością iż każde solidne oprogramowanie made in USA ma “furtkę” dla trzyliterówek, ich kolegów i “zdolnych takich”, stąd firewalle nie zawsze są ratunkiem.

  91. A czyja to wina?
    Oczywiście tych, co chłopu dają zegarek. Dali babom w średnim wieku komputery, a olali porządne przeszkolenie. To co opisałeś przypomina mi początek lat 90-tych i moją pracę na komputerze, na zasadzie samouczka, bo żadnych kursów nie było. Jeśli babki są inteligentne, to teoretycznie za pól roku powinny to wszystko robić nawet po ciemku. Jeśli nie są inteligentne, to szpital powinien zatrudnić jakiegoś bezrobotnego po podstawówce, którą skończył niedawno.
    A i tak komuteryzacja przedłuża procedury. Tak samo jest na poczcie, gdzie babki dobrze opanowały program i klawiaturę, ale jednak wszystko trwa i tak dwa razy dłużej, niż jak było pisane ręcznie.

  92. A czyja to wina?
    Oczywiście tych, co chłopu dają zegarek. Dali babom w średnim wieku komputery, a olali porządne przeszkolenie. To co opisałeś przypomina mi początek lat 90-tych i moją pracę na komputerze, na zasadzie samouczka, bo żadnych kursów nie było. Jeśli babki są inteligentne, to teoretycznie za pól roku powinny to wszystko robić nawet po ciemku. Jeśli nie są inteligentne, to szpital powinien zatrudnić jakiegoś bezrobotnego po podstawówce, którą skończył niedawno.
    A i tak komuteryzacja przedłuża procedury. Tak samo jest na poczcie, gdzie babki dobrze opanowały program i klawiaturę, ale jednak wszystko trwa i tak dwa razy dłużej, niż jak było pisane ręcznie.

  93. A czyja to wina?
    Oczywiście tych, co chłopu dają zegarek. Dali babom w średnim wieku komputery, a olali porządne przeszkolenie. To co opisałeś przypomina mi początek lat 90-tych i moją pracę na komputerze, na zasadzie samouczka, bo żadnych kursów nie było. Jeśli babki są inteligentne, to teoretycznie za pól roku powinny to wszystko robić nawet po ciemku. Jeśli nie są inteligentne, to szpital powinien zatrudnić jakiegoś bezrobotnego po podstawówce, którą skończył niedawno.
    A i tak komuteryzacja przedłuża procedury. Tak samo jest na poczcie, gdzie babki dobrze opanowały program i klawiaturę, ale jednak wszystko trwa i tak dwa razy dłużej, niż jak było pisane ręcznie.

  94. A czyja to wina?
    Oczywiście tych, co chłopu dają zegarek. Dali babom w średnim wieku komputery, a olali porządne przeszkolenie. To co opisałeś przypomina mi początek lat 90-tych i moją pracę na komputerze, na zasadzie samouczka, bo żadnych kursów nie było. Jeśli babki są inteligentne, to teoretycznie za pól roku powinny to wszystko robić nawet po ciemku. Jeśli nie są inteligentne, to szpital powinien zatrudnić jakiegoś bezrobotnego po podstawówce, którą skończył niedawno.
    A i tak komuteryzacja przedłuża procedury. Tak samo jest na poczcie, gdzie babki dobrze opanowały program i klawiaturę, ale jednak wszystko trwa i tak dwa razy dłużej, niż jak było pisane ręcznie.

  95. A czyja to wina?
    Oczywiście tych, co chłopu dają zegarek. Dali babom w średnim wieku komputery, a olali porządne przeszkolenie. To co opisałeś przypomina mi początek lat 90-tych i moją pracę na komputerze, na zasadzie samouczka, bo żadnych kursów nie było. Jeśli babki są inteligentne, to teoretycznie za pól roku powinny to wszystko robić nawet po ciemku. Jeśli nie są inteligentne, to szpital powinien zatrudnić jakiegoś bezrobotnego po podstawówce, którą skończył niedawno.
    A i tak komuteryzacja przedłuża procedury. Tak samo jest na poczcie, gdzie babki dobrze opanowały program i klawiaturę, ale jednak wszystko trwa i tak dwa razy dłużej, niż jak było pisane ręcznie.

  96. A czyja to wina?
    Oczywiście tych, co chłopu dają zegarek. Dali babom w średnim wieku komputery, a olali porządne przeszkolenie. To co opisałeś przypomina mi początek lat 90-tych i moją pracę na komputerze, na zasadzie samouczka, bo żadnych kursów nie było. Jeśli babki są inteligentne, to teoretycznie za pól roku powinny to wszystko robić nawet po ciemku. Jeśli nie są inteligentne, to szpital powinien zatrudnić jakiegoś bezrobotnego po podstawówce, którą skończył niedawno.
    A i tak komuteryzacja przedłuża procedury. Tak samo jest na poczcie, gdzie babki dobrze opanowały program i klawiaturę, ale jednak wszystko trwa i tak dwa razy dłużej, niż jak było pisane ręcznie.

  97. A czyja to wina?
    Oczywiście tych, co chłopu dają zegarek. Dali babom w średnim wieku komputery, a olali porządne przeszkolenie. To co opisałeś przypomina mi początek lat 90-tych i moją pracę na komputerze, na zasadzie samouczka, bo żadnych kursów nie było. Jeśli babki są inteligentne, to teoretycznie za pól roku powinny to wszystko robić nawet po ciemku. Jeśli nie są inteligentne, to szpital powinien zatrudnić jakiegoś bezrobotnego po podstawówce, którą skończył niedawno.
    A i tak komuteryzacja przedłuża procedury. Tak samo jest na poczcie, gdzie babki dobrze opanowały program i klawiaturę, ale jednak wszystko trwa i tak dwa razy dłużej, niż jak było pisane ręcznie.