Obecne wypowiedzi polityków i ekonomistów na temat budżetu przypominają mi hazard na giełdzie. Na giełdzie to jest tak, że jak akcje jakiejś spółki rosną, to spekulanci…
Obecne wypowiedzi polityków i ekonomistów na temat budżetu przypominają mi hazard na giełdzie. Na giełdzie to jest tak, że jak akcje jakiejś spółki rosną, to spekulanci… tfu, inwestorzy chciałem powiedzieć, znaczy się. Tak, inwestorzy wykupują wtedy te akcje, by napompować ceny jeszcze bardziej i sprzedać je potem drożej. Kiedy ceny akcji spadają, wtedy inwestorzy robią odwrotnie i na gwałt wszystko co się da wyprzedają, by uchronić się przed spadkami i jeszcze na nich zarobić. Niezależnie od sytuacji inwestorzy mają zawsze proste lekarstwo: albo "kup, kup, kup", albo "sprzedaj, sprzedaj, sprzedaj".
Politycy, wypowiadający się na temat budżetu w czasie kryzysu robią tak samo. Albo, jak Tusk i jego rząd, krzyczą, że nie ma rady, trzeba ciąć, byle jak i byle gdzie, ale ciąć, by mieć oszczędności, albo jak opozycja i ta z lewa i z prawa, powtarzają, że trzeba zwiększać wydatki i pobudzać konsumpcję, byle jak, choćby długiem, ale zwiększać i pobudzać. Te dwie recepty są powtarzane do znudzenia od jakichś dwóch miesięcy i aż dziw bierze, że pojawiają się jeszcze głosy rozsądku. Takim głosem rozsądku były wypowiedzi Hausnera i Gronickiego, którzy całkiem rozsądnie zauważyli, że są w budżecie i takie miejsca, gdzie trzeba oszczędzać i takie, gdzie rząd powinien zwiększyć wydatki. To naprawdę rozsądne słowa, wprawdzie powtarzające tylko "oczywistą oczywistość", ale w sytuacji, gdy każdy ma swoją cudowną receptę i z zaciekłością sekty zwalcza cudowne recepty przeciwnika, takie oczywistości to wręcz skarb i warto je jak najczęściej powtarzać.
Oczywiste jest, że budżet państwa to nie jest budżet domowy, gdzie zawsze wiadomo, czy trzeba oszczędzać, czy wydawać. Budżet państwa jest dużo większy i rządzi się swoimi prawami, tu nie ma albo albo. Oszczędności trzeba szukać, ale nie tak, jak zrobił to rząd Tuska, byle gdzie i byle szybko. Trzeba znaleźć takie miejsca, gdzie można bezpiecznie oszczędzać, np. biurokrację ( likwidacja kilkudziesięciu niepotrzebnych agencji, urzędów i ministerstw oraz ograniczanie kosztownych procedur, krępujących obywateli, mogłyby przynieść miliardowe zyski ) i przygotować dokładny plan oszczędności dla tych miejsc, a gdzie indziej trzeba sypnąć zaoszczędzoną forsą, choćby w przypadku infrastruktury, której stan woła o pomstę do nieba. Tu można sypnąć i forsą zaoszczędzoną i forsą z Unii i przy okazji skrócić i uprościć głupie procedury przetargowe. W ten sposób da się robić rozsądny budżet na czas kryzysu, a dlaczego się nie robi? Z powodu ideologii. Nasz rząd wyznaje jedynie słuszną ideologię neoliberalną i wmawia nam wszystkim, że jeśli nie będziemy wyznawali tej ideologii wspólnie z rządem, to będzie katastrofa. Dlaczego katastrofa? Bo jedyną alternatywą dla neoliberalizmu są socjalistyczne pomysły PIS i SLD, które chcą nam tu urządzić zamiast IV Rzeczypospolitej Polskiej, drugą Rzeczpospolitą Ludową. Ja się z rządem nie zgadzam, uważam, że neoliberalizm nie jest żadnym cudownym rozwiązaniem, bez którego stoczymy się w otchłań bolszewizmu, przeciwnie, jest on jedynie rozwiązaniem ideologicznym i w dodatku tworzącym ideologię głupią. W gospodarce nie powinno być miejsca ani na ideologię, ani tym bardziej na głupotę, dlatego warto powiedzieć parę słów więcej o tym neoliberaliźmie, niezastąpionym prawie jak PO.
Czym jest neoliberalizm? Mówiąc najkrócej jest to doktryna, która mówi, że wolnego rynku wyposażonego w niewidzialne ręce powinno być jak najwięcej w każdej dziedzinie, ale państwo może w szczególnych wypadkach interweniować. Praktyka ostatnich lat pokazała nam jakie to są "szczególne wypadki". Otóż szczególnym wypadkiem, usprawiedliwiającym interwencję państwa jest sytuacja, w której interesy wielkiego koncernu, czy potężnego banku są zagrożone. Wtedy państwo może podjąć stosowne działania, czyli pozwolić bankowi na robienie wszystkiego, czego bank sobie zapragnie, np. pozwolić mu na udzielanie kredytów mieszkaniowych bezrobotnym. Może też, a nawet powinno wesprzeć korporację, robiąc dla niej specjalną strefę ekonomiczną i za podatki ( oczywiście nie korporacji, ale zwykłych ludzi ) wybudować wokół strefy piękną sieć wspaniałych dróg, o jakich reszta kraju może sobie pomarzyć ( przecież musimy oszczędzać i nie możemy wtryniać się z rządowymi butami na wolny rynek ). Mówiąc w skrócie, neoliberalizm uważa, że państwo powinno trzymać się daleko od gospodarki, chyba, że interesy wielkich graczy są zagrożone, wtedy każda interwencja, a nawet każdy rodzaj protekcjonizmu są uzasadnione. Oczywiście teoria neoliberalna nie mówi tego wprost, w teorii stoi napisane tylko o "szczególnych wypadkach", to jakie są to wypadki określa wyłącznie praktyka.
Neoliberalizm ma niewiele wspólnego z prawdziwym liberalizmem. Prawdziwy liberalizm odwołuje się do wolności jednostki i wolność jednostki uważa za wartość najwyższą, neoliberalizm wolnością jakiegoś szarego człowieczka gardzi. Neoliberalizm w Chile był wprowadzany na bagnetach Pinocheta, "wolnościowe" teorie gospodarcze kwitły tam w cieniu sal tortur. W innych krajach był wprowadzany wprawdzie mniej brutalnie, choć również w sposób jaki zwyczajnym, nie "neo", liberałom by się nie spodobał, bo jak tu o liberalizm posądzić takich skrajnych konserwatystów jak Thatcher, czy Reagan. Nie da się po prostu, więc wymyślono na ich potrzeby oksymoron "konserwatywny liberalizm", równie sensowny jak "liberalizm socjalistyczny" i dzięki temu za liberała jest powszechnie uważany np. pan Mikke, który w imię wolności odebrałby kobietom prawo głosu i parę innych praw, a potem w ogóle zlikwidowałby "dupokrację", zastępując ją bardzo liberalną monarchią absolutną. Pan Mikke opowiada się jednak również za wieloma wolnorynkowymi działaniami, takimi jak likwidacja powszechnego obowiązku szkolnego ( bardzo "liberalne" posunięcie, zamiast wędki dla każdego przekazywanie biedy z pokolenia na pokolenie ) i urynkowienie wszystkiego, co się da. Warto jednak zastanowić się, czy bicie pokłonów przed "niewidzialną ręką rynku" i przed zakazem państwowej interwencji to działanie słuszne. Moim zdaniem na pewno nie, nawet więcej, uważam, że nie ma to nic wspólnego z poparciem dla gospodarki rynkowej i wolności gospodarczej.
Gdy państwo tworzy kodeks karny i zabrania kradzieży, mordowania i gwałcenia, nikt nie mówi, że oto wolność nam się posypała. Nie, to nie ma nic wspólnego z ograniczaniem wolności, to po prostu wprowadzenie w życie pewnych reguł, bez których społeczeństwo by się rozpadło. Wiadomo, że nie wszystko wolno i że za przestępstwa trzeba karać, dlatego jakaś ingerencja państwa ( w postaci policji, prokuratury i sądownictwa ) jest konieczna i zgodzi się z tym każdy, nawet najbardziej skrajny liberał. Dlaczego więc uznaje się jednocześnie, że w gospodarce obowiązują inne reguły, że tu wolno wszystko i że państwo nie ma prawa się wtrącać nawet wtedy, gdy giełdowi "inwestorzy" atakują i niszczą złotówkę, a wielkie koncerny zawłaszczają rynek i niszczą konkurencję? Dlaczego wtedy żaden liberał nie krzyczy, że konieczny jest kodeks karny dla gospodarki i że państwo powinno coś zrobić? Ano dlatego, że nasz wspaniały neoliberalizm, dla którego po prostu nie ma alternatywy, wmówił nam, że w imię wolności gospodarczej można usprawiedliwić każde skurwysyństwo i przejść do porządku dziennego nad spekulacją i praktykami monopolistycznymi. Ja się z tym absolutnie nie zgadzam. Spekulacja to wypaczenie wolności gospodarczej, to działanie, które powinno być tępione z całą mocą. Państwo powinno zakazać obstawiania wartości indeksów na giełdzie, a nawet więcej, mogłoby śmiało zdefiniować "spekulację" i zabronić jej stosowania, nie miałbym nic przeciwko ( choć pewnie zaraz ktoś światły uświadomi mnie, że to populizm i że się nie da, więc poprzestanę na nieszczęsnych indeksach ).
Kolejną dziedziną, w której państwo może interweniować są monopole. Tu powinno obowiązywać bardzo ostre prawo antymonopolowe, powinno się stosować ostre kary za dumping, za fałszywą reklamę, za zmowy cenowe i za przenoszenie miejsc pracy do Murzynów z Bangladeszu. Oprócz kar finansowych powinny być też stosowane kary innego rodzaju, jeśli stosujesz praktyki monopolistyczne powinieneś mieć zakaz wstępu na wieczność do specjalnych stref ekonomicznych, powinieneś zostać pozbawiony wszelkich przywilejów podatkowych i innych profitów. To byłby najskuteczniejszy bat na monopolistów, a batem jeszcze skuteczniejszym byłoby ograniczanie biurokracji i pozwolenie małej przedsiębiorczości na rozwinięce skrzydeł. Nie chodzi tu nawet o ułatwienia w zakładaniu firm, choć te też są ważne, chodzi głównie o uczciwsze i krótsze kontrole ( nie zdażyło się jeszcze, by jakakolwiek inspekcja zrobiła nalot na korporację, za to naloty na niewielkie przedsiębiorstwa są codziennością ) i o jaśniejsze procedury i przepisy podatkowe.
Na zwalczaniu monopoli i spekulantów interwencja nie powinna się kończyć, jest jeszcze jedna dziedzina, w której państwa powinno być więcej: to nadzór bankowy. Obecnie nadzór bankowy praktycznie nie istnieje ani w Europie, ani w Ameryce. W imię idei neoliberalnych bankom pozwolono na wszystko i pozbawiono społeczeństwo kontroli nad nimi. Banki mogą udzielać kredytów praktycznie bez ograniczeń, mogą łączyć działalność kredytowo – depozytową z działalnością "inwestycyjną" ( czyli często po prostu spekulacyjną ), mogą w pełni korzystać z wszelkich możliwych przywilejów, o jakich nie mogą nawet pomarzyć normalne, małe firmy, a to wszystko w imię wolności gospodarczej i wolnego rynku. Potem okazuje się, że rynek się wali, bo jakaś niewidzialna ręka napompowała na nim bańkę spekulacyjną i wyprowadziła w ten sposób z niego dużą forsę. Jeżeli ktoś uważa, że to co piszę to populizm i demagogia, że ociera się to o bolszewicki bełkot, że wolność ponad wszystko i rynek jest super, to radzę się dobrze zastanowić kto tu populistycznie bełkocze. Jaki rynek, skoro wolni są na nim tylko wielcy? Co to za "wolność", skoro ceny w co najmniej kilku branżach dyktuje monopol, korporacje są zwalniane z podatków i odpowiedzialności za własne czyny, a małe i średnie firmy są dobijane długimi procedurami i nieuczciwymi kontrolami? To żadna wolność i żaden liberalizm, to neo"liberalizm", czyli zaprzeczenie ideologii liberalnej i zaprzeczenie zdrowego rozsądku. To idiotyczna doktryna, która wyprała gospodarkę i mechanizmy rynkowe z uczciwości i przejrzystości, która stworzyła podział na wielkich, którym wolno wszystko i na małych, którym wolno będzie dopiero wtedy, gdy urosną.
Nie zgadzam się na neo"liberalizm", ten "liberalizm" zawsze kończył się katastrofą. Katastrofą skończył się w 1998 roku w Azji, w 2001 roku w Argentynie i w 2008 roku w Ameryce i Europie. Jeżeli dziś ktoś broni jeszcze tej idei, idei wpatrzonej w bożka wzrostu gospodarczego, zazwyczaj napędzanego przez kolejne bańki spekulacyjne, to znaczy, że jest całkowicie oderwany od rzeczywistości. I nie, mylicie się, jeżeli sądzicie, że jako alternatywę proponuję socjalizm. Jako alternatywę proponuję liberalizm, ale liberalizm prawdziwy, oparty na równych szansach dla wszystkich i na praworządności. Taki liberalizm, jaki funkcjonuje choćby w "socjalistycznej" Danii, czy Szwecji, które są najbardziej przyjaznymi dla biznesu krajami w Europie ( wg. raportu "Ease of Doing Business" Dania jest pierwsza w UE, a Szwecja czwarta i to pomimo zbyt wielkich podatków ) i jednocześnie najmniej skorumpowanymi. Jak to możliwe? Zwyczajnie, po prostu procedury dla firm są tam przejrzyste i prostsze niż u nas, kontrole nie przypominają zorganizowanych nalotów, istnieją organizacje wspierające drobną przedsiębiorczość, a podatki, choć wielkie, zostają w większości "na dole", w samorządach i służą społeczeństwu, które jeździ normalnymi drogami i posyła dzieci do normalnych szkół, a nie "władzy", która wysyła wojska do zaprowadzania "demokracji" w Iraku i Afganistanie, czy innym roponośnym, tudzież opiumonośnym kraju.
Gdyby podatki były niższe Dania i Szwecja byłyby najbardziej liberalnymi krajami świata i to pomimo tego, że neoliberalni ideolodzy załamują nad nimi ręce. Ja nie namawiam do tworzenia u nas "drugiej Szwecji", czy "drugiej Danii", żyjemy w Polsce, w takich a nie innych warunkach i musimy wypracowywać własne rozwiązania, ale niech to będą rozwiązania oparte na zdrowym rozsądku, a nie na ideologii neopseudoliberalizmu, ani na jakimkolwiek innym ideologicznym biciu piany. W gospodarce na ideologię miejsca nie ma, zwłaszcza na skompromitowaną ideologię neo"liberalizmu", który z prawdziwym liberalizmem ma mniej więcej tyle wspólnego, co socrealizm i zresztą podobnie jak socrealizm kończy.
Groch z kapustą…
Wg Ciebie Tusk z Rostowskim propagują w Polsce neoliberalizm czy liberalizm?
A za to zdanie masz 100 punktów:
Gdyby podatki były niższe Dania i Szwecja byłyby najbardziej liberalnymi krajami świata
Gdyby…
Liberalizmu raczej nie, o
Liberalizmu raczej nie, o czym może się przekonać każdy, kto choć raz odwiedzi jakikolwiek urząd. Neoliberalizm? Tak, choć na szczęście dość łagodny w formie. U nas nie było wpatrywania się w bożka wzrostu, jak w "bałtyckich tygrysach", które stosowały liczne neoliberalne zagrania ( jak choćby nieograniczoną samowolę banków i powszechną dostępność kredytu ), co dało im wprawdzie 10% wzrostu, ale gdy tylko bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości pękła wzrost zamienił się w 6% spadek. A jeśli chodzi o Danię to jest ona i tak liberalnym krajem: procedury są proste i przejrzyste, kontrole uczciwe, niewiele jest pozapodatkowych opłat, a choć same podatki są wysokie, to w większości zostają "na dole", są też przeznaczane w większej mierze na cele społeczne ( edukacja, służba zdrowia ), a w mniejszej na ciągłą rozbudowę administracji i zagraniczne wycieczki dla wojska, jak w Polsce. Poza tym w Danii istnieją rządowe i pozarządowe organizacje wspierające drobnych przedsiębiorców i pomagające im oraz zagranicznym inwestorom w rozpoczęciu działalności. Być może dla ciebie to socjalizm i bolszewizm, dla mnie to normalne państwo, prowadzące zrównoważoną politykę gospodarczą.
No ale czym przejawia się u nas ten neoliberalizm?
?
Przywileje dla wielkich
Przywileje dla wielkich korporacji ( specjalne strefy ekonomiczne, zwolnienia podatkowe i inne korzystne uregulowania, o jakich drobny przedsiębiorca może tylko marzyć ), dość słaby nadzór bankowy i prawo pozwalające bankom praktycznie na wszystko ( choć nie jest z tym tak źle jak np. w USA, nasze banki prowadzą też rozsądniejszą politykę kredytową, ale nie za sprawą nadzoru, a za sprawą niezbyt jeszcze wielkiej chciwości ), niedawne obniżki podatków dla najbogatszych ( nie mówię, że to źle, ale szkoda, że reszta społeczeństwa nie uzyskała tego samego ), itd., itp. Oczywiście nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu, jak w państwach bałtyckich, czy w Irlandii ( którą chciał tu robić Tusk ). Mniejsza niż w tych krajach jest dostępność kredytu, co jest zasługą polityki "schładzania" z jednej strony i konserwatywnej polityki kredytowej banków z drugiej. To dość istotna różnica, nie robiono wszystkiego byle móc się pochwalić 10% wzrostem. Wiele krajów wierzyło niestety w potężny wzrost i w doktrynę neoliberalną i wszędzie ( w USA, Irlandii, Islandii, u Bałtów, na Dalekim Wschodzie, w paru państwach Ameryki Łacińskiej ) neoliberalna katastrofa miała podobny przebieg: najpierw kilka – kilkanaście lat wzrostu na poziomie 5 – 12% i zachwyty polityków, ekonomistów i publicystów nad jedynie słusznym, niezastąpionym i doskonałym systemem, a potem nagłe załamanie, po którym okazywało się, że ten wzrost był naciągany i napędzany głównie spekulacją oraz chińskimi Murzynami za miskę ryżu. Wzrost zamieniał się w spadek i to gigantyczny, Bałtom PKB spada w tempie 6%, w Irlandii również jest kilka procent, Islandia bankrutuje, o tym co działo się parę lat temu w Argentynie i w azjatyckich tygrysach lepiej nie mówić. Spadek wszystkiego, oprócz bezrobocia, ogólna panika, mniejsze zaufanie do mechanizmów rynkowych i rządy chwytające się wszelkich możliwych sposobów na ratowanie finansów publicznych. Obyśmy przez to nigdy nie przechodzili w takiej skali.
Mieszasz w tym grochu z kapustą…
Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe to nie są cechy neoliberalizmu.
Przywileje dla wielkich korporacji?
Jakie (ale te zgodne z doktryną a nie koncert żalów i lamentów) ?
Słaby nadzór bankowy i prawo zezwalające bankom na wszystko?
A za chwilę piszesz o mniejszej dostępności kredytu i konserwatywnej poiltyce kredytowej…
Nie sądzisz, że brak w naszej ekonomii objawów porównywalnych z np. USA to dowód na istotne różnice w doktrynie?
No to jeżeli tam panował neoliberalizm, to u nas też?
Kaczyński też jest neoliberałem?
Przecież nawołuje do napędzania popytu kredytem…
Mieszasz…
Ps.
Acha – w tekscie (odpowiedzi) nie wymieniłeś słowa “spekulant”…
Niech więc będzie, że
Niech więc będzie, że mieszam, choć nie mam pojęcia w którym miejscu. Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe nie są cechą neoliberalizmu? Dziwne, myślałem, że neoliberalizm głosi konieczność obniżki podatków, zwłaszcza koncernom i najbogatszym. Widocznie się myliłem i widocznie Bush stosując podobną politykę w USA ( tyle, że w skali całego kraju, a nie wydzielonych stref ) w żadnym razie neoliberałem nie był.
Nadzór bankowy zbyt mocny nie jest, a prawo pozwala bankom na wszystko. To, że z tego prawa nie korzystają i że nie rozwinęły akcji kredytowej dla ludzi bez dochodów w takiej skali, jak w USA jest jak pisałem powodowane małą ( jeszcze ) chciwością i naszych bankierów i naszego społeczeństwa.
Istotne różnice w doktrynie zauważam, pisałem przecież dwa razy, że nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu i wymieniłem nawet różnice ( m. in. "schładzanie" Balcerowicza ). Nie zauważyłeś, czy nie chciałeś?
Kaczyński jest przede wszystkiem anty Tuskiem. Jeśli Tusk powie, że trzeba zwiększyć deficyt i zadłużać co się da i kogo się da, to Kaczyński zacznie nawoływać do oszczędności budżetowych, tak więc poglądów Kaczyńskiego nie stosowałbym tu jako jakiegoś wyznacznika.
Niech będzie, że mieszam.
PS. Następnym razem na pewno wymienię.
Wiesz, że gdzieś dzwoni…
…ale nie wiesz kto i gdzie.
Co oczywiscie nie przeszkadza Ci duzo na ten temat pisac…
Cóż, z tak głębokim
Cóż, z tak głębokim argumentem nie da się dyskutować.
Poddaję się.
Groch z kapustą…
Wg Ciebie Tusk z Rostowskim propagują w Polsce neoliberalizm czy liberalizm?
A za to zdanie masz 100 punktów:
Gdyby podatki były niższe Dania i Szwecja byłyby najbardziej liberalnymi krajami świata
Gdyby…
Liberalizmu raczej nie, o
Liberalizmu raczej nie, o czym może się przekonać każdy, kto choć raz odwiedzi jakikolwiek urząd. Neoliberalizm? Tak, choć na szczęście dość łagodny w formie. U nas nie było wpatrywania się w bożka wzrostu, jak w "bałtyckich tygrysach", które stosowały liczne neoliberalne zagrania ( jak choćby nieograniczoną samowolę banków i powszechną dostępność kredytu ), co dało im wprawdzie 10% wzrostu, ale gdy tylko bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości pękła wzrost zamienił się w 6% spadek. A jeśli chodzi o Danię to jest ona i tak liberalnym krajem: procedury są proste i przejrzyste, kontrole uczciwe, niewiele jest pozapodatkowych opłat, a choć same podatki są wysokie, to w większości zostają "na dole", są też przeznaczane w większej mierze na cele społeczne ( edukacja, służba zdrowia ), a w mniejszej na ciągłą rozbudowę administracji i zagraniczne wycieczki dla wojska, jak w Polsce. Poza tym w Danii istnieją rządowe i pozarządowe organizacje wspierające drobnych przedsiębiorców i pomagające im oraz zagranicznym inwestorom w rozpoczęciu działalności. Być może dla ciebie to socjalizm i bolszewizm, dla mnie to normalne państwo, prowadzące zrównoważoną politykę gospodarczą.
No ale czym przejawia się u nas ten neoliberalizm?
?
Przywileje dla wielkich
Przywileje dla wielkich korporacji ( specjalne strefy ekonomiczne, zwolnienia podatkowe i inne korzystne uregulowania, o jakich drobny przedsiębiorca może tylko marzyć ), dość słaby nadzór bankowy i prawo pozwalające bankom praktycznie na wszystko ( choć nie jest z tym tak źle jak np. w USA, nasze banki prowadzą też rozsądniejszą politykę kredytową, ale nie za sprawą nadzoru, a za sprawą niezbyt jeszcze wielkiej chciwości ), niedawne obniżki podatków dla najbogatszych ( nie mówię, że to źle, ale szkoda, że reszta społeczeństwa nie uzyskała tego samego ), itd., itp. Oczywiście nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu, jak w państwach bałtyckich, czy w Irlandii ( którą chciał tu robić Tusk ). Mniejsza niż w tych krajach jest dostępność kredytu, co jest zasługą polityki "schładzania" z jednej strony i konserwatywnej polityki kredytowej banków z drugiej. To dość istotna różnica, nie robiono wszystkiego byle móc się pochwalić 10% wzrostem. Wiele krajów wierzyło niestety w potężny wzrost i w doktrynę neoliberalną i wszędzie ( w USA, Irlandii, Islandii, u Bałtów, na Dalekim Wschodzie, w paru państwach Ameryki Łacińskiej ) neoliberalna katastrofa miała podobny przebieg: najpierw kilka – kilkanaście lat wzrostu na poziomie 5 – 12% i zachwyty polityków, ekonomistów i publicystów nad jedynie słusznym, niezastąpionym i doskonałym systemem, a potem nagłe załamanie, po którym okazywało się, że ten wzrost był naciągany i napędzany głównie spekulacją oraz chińskimi Murzynami za miskę ryżu. Wzrost zamieniał się w spadek i to gigantyczny, Bałtom PKB spada w tempie 6%, w Irlandii również jest kilka procent, Islandia bankrutuje, o tym co działo się parę lat temu w Argentynie i w azjatyckich tygrysach lepiej nie mówić. Spadek wszystkiego, oprócz bezrobocia, ogólna panika, mniejsze zaufanie do mechanizmów rynkowych i rządy chwytające się wszelkich możliwych sposobów na ratowanie finansów publicznych. Obyśmy przez to nigdy nie przechodzili w takiej skali.
Mieszasz w tym grochu z kapustą…
Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe to nie są cechy neoliberalizmu.
Przywileje dla wielkich korporacji?
Jakie (ale te zgodne z doktryną a nie koncert żalów i lamentów) ?
Słaby nadzór bankowy i prawo zezwalające bankom na wszystko?
A za chwilę piszesz o mniejszej dostępności kredytu i konserwatywnej poiltyce kredytowej…
Nie sądzisz, że brak w naszej ekonomii objawów porównywalnych z np. USA to dowód na istotne różnice w doktrynie?
No to jeżeli tam panował neoliberalizm, to u nas też?
Kaczyński też jest neoliberałem?
Przecież nawołuje do napędzania popytu kredytem…
Mieszasz…
Ps.
Acha – w tekscie (odpowiedzi) nie wymieniłeś słowa “spekulant”…
Niech więc będzie, że
Niech więc będzie, że mieszam, choć nie mam pojęcia w którym miejscu. Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe nie są cechą neoliberalizmu? Dziwne, myślałem, że neoliberalizm głosi konieczność obniżki podatków, zwłaszcza koncernom i najbogatszym. Widocznie się myliłem i widocznie Bush stosując podobną politykę w USA ( tyle, że w skali całego kraju, a nie wydzielonych stref ) w żadnym razie neoliberałem nie był.
Nadzór bankowy zbyt mocny nie jest, a prawo pozwala bankom na wszystko. To, że z tego prawa nie korzystają i że nie rozwinęły akcji kredytowej dla ludzi bez dochodów w takiej skali, jak w USA jest jak pisałem powodowane małą ( jeszcze ) chciwością i naszych bankierów i naszego społeczeństwa.
Istotne różnice w doktrynie zauważam, pisałem przecież dwa razy, że nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu i wymieniłem nawet różnice ( m. in. "schładzanie" Balcerowicza ). Nie zauważyłeś, czy nie chciałeś?
Kaczyński jest przede wszystkiem anty Tuskiem. Jeśli Tusk powie, że trzeba zwiększyć deficyt i zadłużać co się da i kogo się da, to Kaczyński zacznie nawoływać do oszczędności budżetowych, tak więc poglądów Kaczyńskiego nie stosowałbym tu jako jakiegoś wyznacznika.
Niech będzie, że mieszam.
PS. Następnym razem na pewno wymienię.
Wiesz, że gdzieś dzwoni…
…ale nie wiesz kto i gdzie.
Co oczywiscie nie przeszkadza Ci duzo na ten temat pisac…
Cóż, z tak głębokim
Cóż, z tak głębokim argumentem nie da się dyskutować.
Poddaję się.
Groch z kapustą…
Wg Ciebie Tusk z Rostowskim propagują w Polsce neoliberalizm czy liberalizm?
A za to zdanie masz 100 punktów:
Gdyby podatki były niższe Dania i Szwecja byłyby najbardziej liberalnymi krajami świata
Gdyby…
Liberalizmu raczej nie, o
Liberalizmu raczej nie, o czym może się przekonać każdy, kto choć raz odwiedzi jakikolwiek urząd. Neoliberalizm? Tak, choć na szczęście dość łagodny w formie. U nas nie było wpatrywania się w bożka wzrostu, jak w "bałtyckich tygrysach", które stosowały liczne neoliberalne zagrania ( jak choćby nieograniczoną samowolę banków i powszechną dostępność kredytu ), co dało im wprawdzie 10% wzrostu, ale gdy tylko bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości pękła wzrost zamienił się w 6% spadek. A jeśli chodzi o Danię to jest ona i tak liberalnym krajem: procedury są proste i przejrzyste, kontrole uczciwe, niewiele jest pozapodatkowych opłat, a choć same podatki są wysokie, to w większości zostają "na dole", są też przeznaczane w większej mierze na cele społeczne ( edukacja, służba zdrowia ), a w mniejszej na ciągłą rozbudowę administracji i zagraniczne wycieczki dla wojska, jak w Polsce. Poza tym w Danii istnieją rządowe i pozarządowe organizacje wspierające drobnych przedsiębiorców i pomagające im oraz zagranicznym inwestorom w rozpoczęciu działalności. Być może dla ciebie to socjalizm i bolszewizm, dla mnie to normalne państwo, prowadzące zrównoważoną politykę gospodarczą.
No ale czym przejawia się u nas ten neoliberalizm?
?
Przywileje dla wielkich
Przywileje dla wielkich korporacji ( specjalne strefy ekonomiczne, zwolnienia podatkowe i inne korzystne uregulowania, o jakich drobny przedsiębiorca może tylko marzyć ), dość słaby nadzór bankowy i prawo pozwalające bankom praktycznie na wszystko ( choć nie jest z tym tak źle jak np. w USA, nasze banki prowadzą też rozsądniejszą politykę kredytową, ale nie za sprawą nadzoru, a za sprawą niezbyt jeszcze wielkiej chciwości ), niedawne obniżki podatków dla najbogatszych ( nie mówię, że to źle, ale szkoda, że reszta społeczeństwa nie uzyskała tego samego ), itd., itp. Oczywiście nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu, jak w państwach bałtyckich, czy w Irlandii ( którą chciał tu robić Tusk ). Mniejsza niż w tych krajach jest dostępność kredytu, co jest zasługą polityki "schładzania" z jednej strony i konserwatywnej polityki kredytowej banków z drugiej. To dość istotna różnica, nie robiono wszystkiego byle móc się pochwalić 10% wzrostem. Wiele krajów wierzyło niestety w potężny wzrost i w doktrynę neoliberalną i wszędzie ( w USA, Irlandii, Islandii, u Bałtów, na Dalekim Wschodzie, w paru państwach Ameryki Łacińskiej ) neoliberalna katastrofa miała podobny przebieg: najpierw kilka – kilkanaście lat wzrostu na poziomie 5 – 12% i zachwyty polityków, ekonomistów i publicystów nad jedynie słusznym, niezastąpionym i doskonałym systemem, a potem nagłe załamanie, po którym okazywało się, że ten wzrost był naciągany i napędzany głównie spekulacją oraz chińskimi Murzynami za miskę ryżu. Wzrost zamieniał się w spadek i to gigantyczny, Bałtom PKB spada w tempie 6%, w Irlandii również jest kilka procent, Islandia bankrutuje, o tym co działo się parę lat temu w Argentynie i w azjatyckich tygrysach lepiej nie mówić. Spadek wszystkiego, oprócz bezrobocia, ogólna panika, mniejsze zaufanie do mechanizmów rynkowych i rządy chwytające się wszelkich możliwych sposobów na ratowanie finansów publicznych. Obyśmy przez to nigdy nie przechodzili w takiej skali.
Mieszasz w tym grochu z kapustą…
Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe to nie są cechy neoliberalizmu.
Przywileje dla wielkich korporacji?
Jakie (ale te zgodne z doktryną a nie koncert żalów i lamentów) ?
Słaby nadzór bankowy i prawo zezwalające bankom na wszystko?
A za chwilę piszesz o mniejszej dostępności kredytu i konserwatywnej poiltyce kredytowej…
Nie sądzisz, że brak w naszej ekonomii objawów porównywalnych z np. USA to dowód na istotne różnice w doktrynie?
No to jeżeli tam panował neoliberalizm, to u nas też?
Kaczyński też jest neoliberałem?
Przecież nawołuje do napędzania popytu kredytem…
Mieszasz…
Ps.
Acha – w tekscie (odpowiedzi) nie wymieniłeś słowa “spekulant”…
Niech więc będzie, że
Niech więc będzie, że mieszam, choć nie mam pojęcia w którym miejscu. Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe nie są cechą neoliberalizmu? Dziwne, myślałem, że neoliberalizm głosi konieczność obniżki podatków, zwłaszcza koncernom i najbogatszym. Widocznie się myliłem i widocznie Bush stosując podobną politykę w USA ( tyle, że w skali całego kraju, a nie wydzielonych stref ) w żadnym razie neoliberałem nie był.
Nadzór bankowy zbyt mocny nie jest, a prawo pozwala bankom na wszystko. To, że z tego prawa nie korzystają i że nie rozwinęły akcji kredytowej dla ludzi bez dochodów w takiej skali, jak w USA jest jak pisałem powodowane małą ( jeszcze ) chciwością i naszych bankierów i naszego społeczeństwa.
Istotne różnice w doktrynie zauważam, pisałem przecież dwa razy, że nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu i wymieniłem nawet różnice ( m. in. "schładzanie" Balcerowicza ). Nie zauważyłeś, czy nie chciałeś?
Kaczyński jest przede wszystkiem anty Tuskiem. Jeśli Tusk powie, że trzeba zwiększyć deficyt i zadłużać co się da i kogo się da, to Kaczyński zacznie nawoływać do oszczędności budżetowych, tak więc poglądów Kaczyńskiego nie stosowałbym tu jako jakiegoś wyznacznika.
Niech będzie, że mieszam.
PS. Następnym razem na pewno wymienię.
Wiesz, że gdzieś dzwoni…
…ale nie wiesz kto i gdzie.
Co oczywiscie nie przeszkadza Ci duzo na ten temat pisac…
Cóż, z tak głębokim
Cóż, z tak głębokim argumentem nie da się dyskutować.
Poddaję się.
Groch z kapustą…
Wg Ciebie Tusk z Rostowskim propagują w Polsce neoliberalizm czy liberalizm?
A za to zdanie masz 100 punktów:
Gdyby podatki były niższe Dania i Szwecja byłyby najbardziej liberalnymi krajami świata
Gdyby…
Liberalizmu raczej nie, o
Liberalizmu raczej nie, o czym może się przekonać każdy, kto choć raz odwiedzi jakikolwiek urząd. Neoliberalizm? Tak, choć na szczęście dość łagodny w formie. U nas nie było wpatrywania się w bożka wzrostu, jak w "bałtyckich tygrysach", które stosowały liczne neoliberalne zagrania ( jak choćby nieograniczoną samowolę banków i powszechną dostępność kredytu ), co dało im wprawdzie 10% wzrostu, ale gdy tylko bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości pękła wzrost zamienił się w 6% spadek. A jeśli chodzi o Danię to jest ona i tak liberalnym krajem: procedury są proste i przejrzyste, kontrole uczciwe, niewiele jest pozapodatkowych opłat, a choć same podatki są wysokie, to w większości zostają "na dole", są też przeznaczane w większej mierze na cele społeczne ( edukacja, służba zdrowia ), a w mniejszej na ciągłą rozbudowę administracji i zagraniczne wycieczki dla wojska, jak w Polsce. Poza tym w Danii istnieją rządowe i pozarządowe organizacje wspierające drobnych przedsiębiorców i pomagające im oraz zagranicznym inwestorom w rozpoczęciu działalności. Być może dla ciebie to socjalizm i bolszewizm, dla mnie to normalne państwo, prowadzące zrównoważoną politykę gospodarczą.
No ale czym przejawia się u nas ten neoliberalizm?
?
Przywileje dla wielkich
Przywileje dla wielkich korporacji ( specjalne strefy ekonomiczne, zwolnienia podatkowe i inne korzystne uregulowania, o jakich drobny przedsiębiorca może tylko marzyć ), dość słaby nadzór bankowy i prawo pozwalające bankom praktycznie na wszystko ( choć nie jest z tym tak źle jak np. w USA, nasze banki prowadzą też rozsądniejszą politykę kredytową, ale nie za sprawą nadzoru, a za sprawą niezbyt jeszcze wielkiej chciwości ), niedawne obniżki podatków dla najbogatszych ( nie mówię, że to źle, ale szkoda, że reszta społeczeństwa nie uzyskała tego samego ), itd., itp. Oczywiście nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu, jak w państwach bałtyckich, czy w Irlandii ( którą chciał tu robić Tusk ). Mniejsza niż w tych krajach jest dostępność kredytu, co jest zasługą polityki "schładzania" z jednej strony i konserwatywnej polityki kredytowej banków z drugiej. To dość istotna różnica, nie robiono wszystkiego byle móc się pochwalić 10% wzrostem. Wiele krajów wierzyło niestety w potężny wzrost i w doktrynę neoliberalną i wszędzie ( w USA, Irlandii, Islandii, u Bałtów, na Dalekim Wschodzie, w paru państwach Ameryki Łacińskiej ) neoliberalna katastrofa miała podobny przebieg: najpierw kilka – kilkanaście lat wzrostu na poziomie 5 – 12% i zachwyty polityków, ekonomistów i publicystów nad jedynie słusznym, niezastąpionym i doskonałym systemem, a potem nagłe załamanie, po którym okazywało się, że ten wzrost był naciągany i napędzany głównie spekulacją oraz chińskimi Murzynami za miskę ryżu. Wzrost zamieniał się w spadek i to gigantyczny, Bałtom PKB spada w tempie 6%, w Irlandii również jest kilka procent, Islandia bankrutuje, o tym co działo się parę lat temu w Argentynie i w azjatyckich tygrysach lepiej nie mówić. Spadek wszystkiego, oprócz bezrobocia, ogólna panika, mniejsze zaufanie do mechanizmów rynkowych i rządy chwytające się wszelkich możliwych sposobów na ratowanie finansów publicznych. Obyśmy przez to nigdy nie przechodzili w takiej skali.
Mieszasz w tym grochu z kapustą…
Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe to nie są cechy neoliberalizmu.
Przywileje dla wielkich korporacji?
Jakie (ale te zgodne z doktryną a nie koncert żalów i lamentów) ?
Słaby nadzór bankowy i prawo zezwalające bankom na wszystko?
A za chwilę piszesz o mniejszej dostępności kredytu i konserwatywnej poiltyce kredytowej…
Nie sądzisz, że brak w naszej ekonomii objawów porównywalnych z np. USA to dowód na istotne różnice w doktrynie?
No to jeżeli tam panował neoliberalizm, to u nas też?
Kaczyński też jest neoliberałem?
Przecież nawołuje do napędzania popytu kredytem…
Mieszasz…
Ps.
Acha – w tekscie (odpowiedzi) nie wymieniłeś słowa “spekulant”…
Niech więc będzie, że
Niech więc będzie, że mieszam, choć nie mam pojęcia w którym miejscu. Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe nie są cechą neoliberalizmu? Dziwne, myślałem, że neoliberalizm głosi konieczność obniżki podatków, zwłaszcza koncernom i najbogatszym. Widocznie się myliłem i widocznie Bush stosując podobną politykę w USA ( tyle, że w skali całego kraju, a nie wydzielonych stref ) w żadnym razie neoliberałem nie był.
Nadzór bankowy zbyt mocny nie jest, a prawo pozwala bankom na wszystko. To, że z tego prawa nie korzystają i że nie rozwinęły akcji kredytowej dla ludzi bez dochodów w takiej skali, jak w USA jest jak pisałem powodowane małą ( jeszcze ) chciwością i naszych bankierów i naszego społeczeństwa.
Istotne różnice w doktrynie zauważam, pisałem przecież dwa razy, że nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu i wymieniłem nawet różnice ( m. in. "schładzanie" Balcerowicza ). Nie zauważyłeś, czy nie chciałeś?
Kaczyński jest przede wszystkiem anty Tuskiem. Jeśli Tusk powie, że trzeba zwiększyć deficyt i zadłużać co się da i kogo się da, to Kaczyński zacznie nawoływać do oszczędności budżetowych, tak więc poglądów Kaczyńskiego nie stosowałbym tu jako jakiegoś wyznacznika.
Niech będzie, że mieszam.
PS. Następnym razem na pewno wymienię.
Wiesz, że gdzieś dzwoni…
…ale nie wiesz kto i gdzie.
Co oczywiscie nie przeszkadza Ci duzo na ten temat pisac…
Cóż, z tak głębokim
Cóż, z tak głębokim argumentem nie da się dyskutować.
Poddaję się.
Groch z kapustą…
Wg Ciebie Tusk z Rostowskim propagują w Polsce neoliberalizm czy liberalizm?
A za to zdanie masz 100 punktów:
Gdyby podatki były niższe Dania i Szwecja byłyby najbardziej liberalnymi krajami świata
Gdyby…
Liberalizmu raczej nie, o
Liberalizmu raczej nie, o czym może się przekonać każdy, kto choć raz odwiedzi jakikolwiek urząd. Neoliberalizm? Tak, choć na szczęście dość łagodny w formie. U nas nie było wpatrywania się w bożka wzrostu, jak w "bałtyckich tygrysach", które stosowały liczne neoliberalne zagrania ( jak choćby nieograniczoną samowolę banków i powszechną dostępność kredytu ), co dało im wprawdzie 10% wzrostu, ale gdy tylko bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości pękła wzrost zamienił się w 6% spadek. A jeśli chodzi o Danię to jest ona i tak liberalnym krajem: procedury są proste i przejrzyste, kontrole uczciwe, niewiele jest pozapodatkowych opłat, a choć same podatki są wysokie, to w większości zostają "na dole", są też przeznaczane w większej mierze na cele społeczne ( edukacja, służba zdrowia ), a w mniejszej na ciągłą rozbudowę administracji i zagraniczne wycieczki dla wojska, jak w Polsce. Poza tym w Danii istnieją rządowe i pozarządowe organizacje wspierające drobnych przedsiębiorców i pomagające im oraz zagranicznym inwestorom w rozpoczęciu działalności. Być może dla ciebie to socjalizm i bolszewizm, dla mnie to normalne państwo, prowadzące zrównoważoną politykę gospodarczą.
No ale czym przejawia się u nas ten neoliberalizm?
?
Przywileje dla wielkich
Przywileje dla wielkich korporacji ( specjalne strefy ekonomiczne, zwolnienia podatkowe i inne korzystne uregulowania, o jakich drobny przedsiębiorca może tylko marzyć ), dość słaby nadzór bankowy i prawo pozwalające bankom praktycznie na wszystko ( choć nie jest z tym tak źle jak np. w USA, nasze banki prowadzą też rozsądniejszą politykę kredytową, ale nie za sprawą nadzoru, a za sprawą niezbyt jeszcze wielkiej chciwości ), niedawne obniżki podatków dla najbogatszych ( nie mówię, że to źle, ale szkoda, że reszta społeczeństwa nie uzyskała tego samego ), itd., itp. Oczywiście nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu, jak w państwach bałtyckich, czy w Irlandii ( którą chciał tu robić Tusk ). Mniejsza niż w tych krajach jest dostępność kredytu, co jest zasługą polityki "schładzania" z jednej strony i konserwatywnej polityki kredytowej banków z drugiej. To dość istotna różnica, nie robiono wszystkiego byle móc się pochwalić 10% wzrostem. Wiele krajów wierzyło niestety w potężny wzrost i w doktrynę neoliberalną i wszędzie ( w USA, Irlandii, Islandii, u Bałtów, na Dalekim Wschodzie, w paru państwach Ameryki Łacińskiej ) neoliberalna katastrofa miała podobny przebieg: najpierw kilka – kilkanaście lat wzrostu na poziomie 5 – 12% i zachwyty polityków, ekonomistów i publicystów nad jedynie słusznym, niezastąpionym i doskonałym systemem, a potem nagłe załamanie, po którym okazywało się, że ten wzrost był naciągany i napędzany głównie spekulacją oraz chińskimi Murzynami za miskę ryżu. Wzrost zamieniał się w spadek i to gigantyczny, Bałtom PKB spada w tempie 6%, w Irlandii również jest kilka procent, Islandia bankrutuje, o tym co działo się parę lat temu w Argentynie i w azjatyckich tygrysach lepiej nie mówić. Spadek wszystkiego, oprócz bezrobocia, ogólna panika, mniejsze zaufanie do mechanizmów rynkowych i rządy chwytające się wszelkich możliwych sposobów na ratowanie finansów publicznych. Obyśmy przez to nigdy nie przechodzili w takiej skali.
Mieszasz w tym grochu z kapustą…
Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe to nie są cechy neoliberalizmu.
Przywileje dla wielkich korporacji?
Jakie (ale te zgodne z doktryną a nie koncert żalów i lamentów) ?
Słaby nadzór bankowy i prawo zezwalające bankom na wszystko?
A za chwilę piszesz o mniejszej dostępności kredytu i konserwatywnej poiltyce kredytowej…
Nie sądzisz, że brak w naszej ekonomii objawów porównywalnych z np. USA to dowód na istotne różnice w doktrynie?
No to jeżeli tam panował neoliberalizm, to u nas też?
Kaczyński też jest neoliberałem?
Przecież nawołuje do napędzania popytu kredytem…
Mieszasz…
Ps.
Acha – w tekscie (odpowiedzi) nie wymieniłeś słowa “spekulant”…
Niech więc będzie, że
Niech więc będzie, że mieszam, choć nie mam pojęcia w którym miejscu. Specjalne strefy i zwolnienia podatkowe nie są cechą neoliberalizmu? Dziwne, myślałem, że neoliberalizm głosi konieczność obniżki podatków, zwłaszcza koncernom i najbogatszym. Widocznie się myliłem i widocznie Bush stosując podobną politykę w USA ( tyle, że w skali całego kraju, a nie wydzielonych stref ) w żadnym razie neoliberałem nie był.
Nadzór bankowy zbyt mocny nie jest, a prawo pozwala bankom na wszystko. To, że z tego prawa nie korzystają i że nie rozwinęły akcji kredytowej dla ludzi bez dochodów w takiej skali, jak w USA jest jak pisałem powodowane małą ( jeszcze ) chciwością i naszych bankierów i naszego społeczeństwa.
Istotne różnice w doktrynie zauważam, pisałem przecież dwa razy, że nie ma u nas "wzorcowego" neoliberalizmu i wymieniłem nawet różnice ( m. in. "schładzanie" Balcerowicza ). Nie zauważyłeś, czy nie chciałeś?
Kaczyński jest przede wszystkiem anty Tuskiem. Jeśli Tusk powie, że trzeba zwiększyć deficyt i zadłużać co się da i kogo się da, to Kaczyński zacznie nawoływać do oszczędności budżetowych, tak więc poglądów Kaczyńskiego nie stosowałbym tu jako jakiegoś wyznacznika.
Niech będzie, że mieszam.
PS. Następnym razem na pewno wymienię.
Wiesz, że gdzieś dzwoni…
…ale nie wiesz kto i gdzie.
Co oczywiscie nie przeszkadza Ci duzo na ten temat pisac…
Cóż, z tak głębokim
Cóż, z tak głębokim argumentem nie da się dyskutować.
Poddaję się.
Hmmm…
Sławomir Sierakowski powiedział, że nie widzi różnicy między neoliberałami jak Allan Greenspan i Leszek Balcerowicz. Greenspan był zwolennikiem kredytowania wszystkiego i wszystkim bez żadnej granicy. Balcerowicz z kolei uważa, że kredytu nie moze dostawać każdy, bo skończyć się to może tym co stało się w USA.
Polski rząd nie prowadzi żadnej neoliberalnej polityki. Jego polityki nie da się teraz w ogóle nazwać. Jest to szukanie wyjścia z dziadostwa w jakie chłopaki z Wall Street i londyńskiego City wpakowali świat. Scenariusz na najbliższe miesiące jest taki, że będą miały miejsce kolejne cięcia (marzy się by zrobiono przy okazji choć ćwierć reformy finansów publicznych), nastąpi podwyżka wybranego podatku (pewnie składka rentowa, jest poparcie SLD w tym temacie) i nieduży wzrost deficytu do nie więcej niż 3 procent PKB.
Ja nie jestem Sławomirem
Ja nie jestem Sławomirem Sierakowskim i widzę różnicę. Oczywiste jest, że Balcerowicz prowadząc politykę "schładzania" gospodarki przysłużył się jej, problem w tym, że to nie jest polityka neoliberalna. Neoliberalizm zakłada, że wzrost jest najważniejszy i trzeba go od czasu do czasu pobudzać. Najlepiej likwidując nadzór bankowy, jak zrobili Clinton z Bushem w USA, albo radośnie wspomagając banki w udzielaniu wielkich kredytów całkowicie niewypłacalnym osobom, jak robił Greenspan.
Nie posądzam Cię o bycie
Nie posądzam Cię o bycie Sierakowskim, który być może zostanie nowym doradcą prezydenta Kaczyńskiego (ja proponuję Adama Gierka – mógłby namawiać do kontynuacji polityki ojca, a z bezpoglądowym Glapińskim i Bugajem dogadaliby się).
Dziś słyszałam w radiu TOK FM
Politycy w TOK FM mówili dziś, że rząd przymierza się do podwyższenia składki rentowej (jeszcze nie wiadomo o ile) oraz składki zdrowotnej o 0,5 pkt procentowego.
Hmmm…
Sławomir Sierakowski powiedział, że nie widzi różnicy między neoliberałami jak Allan Greenspan i Leszek Balcerowicz. Greenspan był zwolennikiem kredytowania wszystkiego i wszystkim bez żadnej granicy. Balcerowicz z kolei uważa, że kredytu nie moze dostawać każdy, bo skończyć się to może tym co stało się w USA.
Polski rząd nie prowadzi żadnej neoliberalnej polityki. Jego polityki nie da się teraz w ogóle nazwać. Jest to szukanie wyjścia z dziadostwa w jakie chłopaki z Wall Street i londyńskiego City wpakowali świat. Scenariusz na najbliższe miesiące jest taki, że będą miały miejsce kolejne cięcia (marzy się by zrobiono przy okazji choć ćwierć reformy finansów publicznych), nastąpi podwyżka wybranego podatku (pewnie składka rentowa, jest poparcie SLD w tym temacie) i nieduży wzrost deficytu do nie więcej niż 3 procent PKB.
Ja nie jestem Sławomirem
Ja nie jestem Sławomirem Sierakowskim i widzę różnicę. Oczywiste jest, że Balcerowicz prowadząc politykę "schładzania" gospodarki przysłużył się jej, problem w tym, że to nie jest polityka neoliberalna. Neoliberalizm zakłada, że wzrost jest najważniejszy i trzeba go od czasu do czasu pobudzać. Najlepiej likwidując nadzór bankowy, jak zrobili Clinton z Bushem w USA, albo radośnie wspomagając banki w udzielaniu wielkich kredytów całkowicie niewypłacalnym osobom, jak robił Greenspan.
Nie posądzam Cię o bycie
Nie posądzam Cię o bycie Sierakowskim, który być może zostanie nowym doradcą prezydenta Kaczyńskiego (ja proponuję Adama Gierka – mógłby namawiać do kontynuacji polityki ojca, a z bezpoglądowym Glapińskim i Bugajem dogadaliby się).
Dziś słyszałam w radiu TOK FM
Politycy w TOK FM mówili dziś, że rząd przymierza się do podwyższenia składki rentowej (jeszcze nie wiadomo o ile) oraz składki zdrowotnej o 0,5 pkt procentowego.
Hmmm…
Sławomir Sierakowski powiedział, że nie widzi różnicy między neoliberałami jak Allan Greenspan i Leszek Balcerowicz. Greenspan był zwolennikiem kredytowania wszystkiego i wszystkim bez żadnej granicy. Balcerowicz z kolei uważa, że kredytu nie moze dostawać każdy, bo skończyć się to może tym co stało się w USA.
Polski rząd nie prowadzi żadnej neoliberalnej polityki. Jego polityki nie da się teraz w ogóle nazwać. Jest to szukanie wyjścia z dziadostwa w jakie chłopaki z Wall Street i londyńskiego City wpakowali świat. Scenariusz na najbliższe miesiące jest taki, że będą miały miejsce kolejne cięcia (marzy się by zrobiono przy okazji choć ćwierć reformy finansów publicznych), nastąpi podwyżka wybranego podatku (pewnie składka rentowa, jest poparcie SLD w tym temacie) i nieduży wzrost deficytu do nie więcej niż 3 procent PKB.
Ja nie jestem Sławomirem
Ja nie jestem Sławomirem Sierakowskim i widzę różnicę. Oczywiste jest, że Balcerowicz prowadząc politykę "schładzania" gospodarki przysłużył się jej, problem w tym, że to nie jest polityka neoliberalna. Neoliberalizm zakłada, że wzrost jest najważniejszy i trzeba go od czasu do czasu pobudzać. Najlepiej likwidując nadzór bankowy, jak zrobili Clinton z Bushem w USA, albo radośnie wspomagając banki w udzielaniu wielkich kredytów całkowicie niewypłacalnym osobom, jak robił Greenspan.
Nie posądzam Cię o bycie
Nie posądzam Cię o bycie Sierakowskim, który być może zostanie nowym doradcą prezydenta Kaczyńskiego (ja proponuję Adama Gierka – mógłby namawiać do kontynuacji polityki ojca, a z bezpoglądowym Glapińskim i Bugajem dogadaliby się).
Dziś słyszałam w radiu TOK FM
Politycy w TOK FM mówili dziś, że rząd przymierza się do podwyższenia składki rentowej (jeszcze nie wiadomo o ile) oraz składki zdrowotnej o 0,5 pkt procentowego.
Hmmm…
Sławomir Sierakowski powiedział, że nie widzi różnicy między neoliberałami jak Allan Greenspan i Leszek Balcerowicz. Greenspan był zwolennikiem kredytowania wszystkiego i wszystkim bez żadnej granicy. Balcerowicz z kolei uważa, że kredytu nie moze dostawać każdy, bo skończyć się to może tym co stało się w USA.
Polski rząd nie prowadzi żadnej neoliberalnej polityki. Jego polityki nie da się teraz w ogóle nazwać. Jest to szukanie wyjścia z dziadostwa w jakie chłopaki z Wall Street i londyńskiego City wpakowali świat. Scenariusz na najbliższe miesiące jest taki, że będą miały miejsce kolejne cięcia (marzy się by zrobiono przy okazji choć ćwierć reformy finansów publicznych), nastąpi podwyżka wybranego podatku (pewnie składka rentowa, jest poparcie SLD w tym temacie) i nieduży wzrost deficytu do nie więcej niż 3 procent PKB.
Ja nie jestem Sławomirem
Ja nie jestem Sławomirem Sierakowskim i widzę różnicę. Oczywiste jest, że Balcerowicz prowadząc politykę "schładzania" gospodarki przysłużył się jej, problem w tym, że to nie jest polityka neoliberalna. Neoliberalizm zakłada, że wzrost jest najważniejszy i trzeba go od czasu do czasu pobudzać. Najlepiej likwidując nadzór bankowy, jak zrobili Clinton z Bushem w USA, albo radośnie wspomagając banki w udzielaniu wielkich kredytów całkowicie niewypłacalnym osobom, jak robił Greenspan.
Nie posądzam Cię o bycie
Nie posądzam Cię o bycie Sierakowskim, który być może zostanie nowym doradcą prezydenta Kaczyńskiego (ja proponuję Adama Gierka – mógłby namawiać do kontynuacji polityki ojca, a z bezpoglądowym Glapińskim i Bugajem dogadaliby się).
Dziś słyszałam w radiu TOK FM
Politycy w TOK FM mówili dziś, że rząd przymierza się do podwyższenia składki rentowej (jeszcze nie wiadomo o ile) oraz składki zdrowotnej o 0,5 pkt procentowego.
Hmmm…
Sławomir Sierakowski powiedział, że nie widzi różnicy między neoliberałami jak Allan Greenspan i Leszek Balcerowicz. Greenspan był zwolennikiem kredytowania wszystkiego i wszystkim bez żadnej granicy. Balcerowicz z kolei uważa, że kredytu nie moze dostawać każdy, bo skończyć się to może tym co stało się w USA.
Polski rząd nie prowadzi żadnej neoliberalnej polityki. Jego polityki nie da się teraz w ogóle nazwać. Jest to szukanie wyjścia z dziadostwa w jakie chłopaki z Wall Street i londyńskiego City wpakowali świat. Scenariusz na najbliższe miesiące jest taki, że będą miały miejsce kolejne cięcia (marzy się by zrobiono przy okazji choć ćwierć reformy finansów publicznych), nastąpi podwyżka wybranego podatku (pewnie składka rentowa, jest poparcie SLD w tym temacie) i nieduży wzrost deficytu do nie więcej niż 3 procent PKB.
Ja nie jestem Sławomirem
Ja nie jestem Sławomirem Sierakowskim i widzę różnicę. Oczywiste jest, że Balcerowicz prowadząc politykę "schładzania" gospodarki przysłużył się jej, problem w tym, że to nie jest polityka neoliberalna. Neoliberalizm zakłada, że wzrost jest najważniejszy i trzeba go od czasu do czasu pobudzać. Najlepiej likwidując nadzór bankowy, jak zrobili Clinton z Bushem w USA, albo radośnie wspomagając banki w udzielaniu wielkich kredytów całkowicie niewypłacalnym osobom, jak robił Greenspan.
Nie posądzam Cię o bycie
Nie posądzam Cię o bycie Sierakowskim, który być może zostanie nowym doradcą prezydenta Kaczyńskiego (ja proponuję Adama Gierka – mógłby namawiać do kontynuacji polityki ojca, a z bezpoglądowym Glapińskim i Bugajem dogadaliby się).
Dziś słyszałam w radiu TOK FM
Politycy w TOK FM mówili dziś, że rząd przymierza się do podwyższenia składki rentowej (jeszcze nie wiadomo o ile) oraz składki zdrowotnej o 0,5 pkt procentowego.
Dodatkowe fundamentalne pytanie, POLITYCZNE.
Władza państwa na obywatelem jest poważna, stanowczo za poważna.
Pytanie brzmi: czy będzie wzmacniana czy osłabiana?
To jedyne IMHO co warto śledzić.
Dodatkowe fundamentalne pytanie, POLITYCZNE.
Władza państwa na obywatelem jest poważna, stanowczo za poważna.
Pytanie brzmi: czy będzie wzmacniana czy osłabiana?
To jedyne IMHO co warto śledzić.
Dodatkowe fundamentalne pytanie, POLITYCZNE.
Władza państwa na obywatelem jest poważna, stanowczo za poważna.
Pytanie brzmi: czy będzie wzmacniana czy osłabiana?
To jedyne IMHO co warto śledzić.
Dodatkowe fundamentalne pytanie, POLITYCZNE.
Władza państwa na obywatelem jest poważna, stanowczo za poważna.
Pytanie brzmi: czy będzie wzmacniana czy osłabiana?
To jedyne IMHO co warto śledzić.
Dodatkowe fundamentalne pytanie, POLITYCZNE.
Władza państwa na obywatelem jest poważna, stanowczo za poważna.
Pytanie brzmi: czy będzie wzmacniana czy osłabiana?
To jedyne IMHO co warto śledzić.
To co proponujesz to właśnie
To co proponujesz to właśnie liberalizm w wydaniu Reagana i Thatcher. A stawianie ich w jednym rzędzie z Mikke nazwałbym bluźnierstwem, gdybym cenił sobie autorytety ;). Reagan wyprowadził gospodarkę USA z recesji dokładnie tymi metodami o których Ty i MK piszecie od dłuższego czasu. Konserwatywny liberalizm nie jest oksymoronem, gdyż słowo konserwatywny nie odnosi się do gospodarki, tylko do obyczajów.
Ja na przeciw Danii i Szwecji wystawiam Hongkong i Dubaj. Choć nie są to państwa a raczej autonomie gospodarcze , to one są przykładem liberalizmu a nie socjalistyczne kraje, które wymieniłeś, przynajmniej dla mnie. Poczekajmy na koniec kryzysu, zobaczymy, kto będzie bardziej lizał rany.
Thatcher być może, ale jeśli
Thatcher być może, ale jeśli chodzi o Reagana śmiem wątpić. Bardzo zadłużył on Amerykę, poza tym posadził na stołku w FED Greenspana, który jest współodpowiedzialny za demontaż amerykańskiego nadzoru bankowego i za pozwolenie amerykańskim bankom na robienie czego sobie tylko zażyczą. "Konserwatywny liberalizm" oksymoronem niestety jest, jeśli jest się liberałem, to nie jest się konserwatystą. Oddzielanie tu poglądów gospodarczych od obyczajowych nie ma sensu, albo popierasz wolność, albo jej nie popierasz, koniec, kropka. Jeśli popierasz wolność tylko w niektórych sprawach i wąskim zakresie to na liberała mi nie pasujesz. No, ale mniejsza z tym, to tylko metki, ja do metek nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi. Jeśli natomiast chodzi o Danię, czy Szwecję to ja tam socjalizmu nie widzę, szczególnie w Danii. To, że podatki i socjal są dość wysokie nie świadczy o tym, że są to kraje socjalistyczne. Dania, jak mówiłem, jest najbardziej przyjaznym państwem dla biznesu w Europie i jednym z najprzyjaźniejszych na świecie. Zajmuje też wysokie miejsce w rankingu wolności gospodarczej. Kraje skandynawskie mają najbardziej konkurencyjne gospodarki w Europie, są pionierami wolnego handlu i jeśli potrafią to łączyć z rozbudowaną polityką społeczną bez większego uszczerbku dla gospodarki, to wypada tylko pogratulować, zamiast wieszczyć szybki upadek. Ten upadek wielu wieszczy już od kilkudziesięciu lat, a mimo to Skandynawia jakoś upaść nie może, nawet kryzys przechodzą łagodniej niż np. Bałtowie.
To tylko metki…
Dobre sobie…
Nie przywiązujesz do metek wielkiej wagi?
Ale to Ty wciąż metkujesz – hurtowo.
Tu spekulant, tu liberał, tam neoliberał – bo kilka cech Ci sie zgadza…
Liberał tak, konserwatywny liberał nie – ale ja do metek nie przywiązuje wagi… Dobre…
To o spekulantach też już nie
To o spekulantach też już nie wolno mówić? Dobrze, niech więc będzie "inwestor". Nie robi mi wielkiej różnicy, czy sztuczne zawyżanie wartości indeksów, ataki na waluty różnych krajów i inne matactwa to dzieło spekulantów, czy inwestorów. Choć wolałbym jednak tego "spekulanta", bo stosowanie nazwy "inwestor" może w tym wypadku obrazić wielu porządnych przedsiębiorców.
Dość wąsko pojmujesz zjawisko wolnego rynku.
Nie chciałbym, byś miał wyznaczać jego granice.
Czasem po prostu pada deszcz, nawet nadejdzie tsunami, jednak to nie jest powód by próbować regulować pogodę na całej planecie.
Bolszewicki zapał i wiara w wyciąganie jedynie słusznych wniosków zawsze źle się kończyła…
No i zostałem bolszewikiem.
No i zostałem bolszewikiem. Naprawdę ciekawa argumentacja: jeżeli chcesz skrócić smycz spekulantom, to jesteś rewolucjonistą i kierujesz się bolszewickim zapałem. OK, mogę być bolszewikiem, jak pisałem nie przywiązuję wagi do metek. Jeśli już miałbym się zametkować to bliżej byłoby mi do socjalliberalizmu, zresztą sam oceń moje poglądy gospodarcze. A poglądy są takie: popieram rozwój drobnej i średniej przedsiębiorczości, radykalne ograniczenie biurokracji, zmniejszenie liczby dopuszczalnych kontroli i skierowanie ich również do wielkich firm, bardziej przejrzyste przepisy gospodarcze, więcej ulg dla osób pracujących w systemie samozatrudnienia i mniej ulg dla korporacji, silny nadzór bankowy i ostre prawo antymonopolowe, które wprowadzi ostre kary finansowe ( grzywna plus odebranie jakichkolwiek przywilejów i zwolnień podatkowych na wieki wieków ) za stosowanie dumpingu, fałszywej reklamy, zmowy cenowej i za przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata ( za to proponuję dodatkowo wyższe podatki ). Jestem zwolennikiem tezy, że każdy ma swoją wędkę, więc państwo nie powinno rozdawać ryb, tym, którzy nie potrafią lub nie chcą łowić, ale mam świadomość tego, że nie wszyscy dostali równe wędki. Syn pijącego grabarza, nawet jeśli jest bardzo utalentowany, jest skazany na gorsze życie niż córka magnata medialnego, nawet jeśli ta jest kompletnym beztalenciem w każdej dziedzinie. Rolą państwa powinno więc być zapewnienie synowi grabarza wędki w postaci bezpłatnej, obowiązkowej edukacji oraz wysokiego stypendium, jeżeli grabarzątko jest zdolne. Państwo powinno też zapewniać minimum socjalne osobom, które z niezależnych od siebie przyczyn mają gorzej niż inni, czyli niepełnosprawnym i osobom, które straciły dobytek w wyniku jakiejś katastrofy. Zasiłki dla bezrobotnych powinny być, ale tylko dla tych, którzy chcą pracować i uczestniczą w robotach publicznych, ci którzy pracować społecznie nie chcą mogą też nie jeść. Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to opowiadam się za przynajmniej częściową prywatyzacją szpitali i za wprowadzeniem konkurencji, pod warunkiem zachowania bezpłatnego dostępu do podstawowych świadczeń i powszechnych ubezpieczeń. No i jestem liberałem obyczajowym, wprawdzie dość umiarkowanym ( nie zamierzam walczyć o prawa gejów do adopcji, czy kobiet do aborcji na życzenie ), ale uważam, że każdy ma prawo do ułożenia sobie życia według własnych zasad i państwo ( które powinno być neutralne światopoglądowo i oddzielone od kościoła grubym murem ) nie ma prawa w prywatne życie obywateli się wtrącać. To są moje poglądy, strasznie bolszewickie. A jakie są twoje? Bo dotychczas ich nie zauważyłem, powtarzasz tylko jak mantrę, że mieszam w bolszewickim zapale, a poza tym nieładnie mówić o spekulancie "spekulant".
A po co te manifest?
Między bolszewikiem a kimś, kto momentami przejawia bolszewickie skłonności jest wielka przepaść.
Nie musisz sie martwić.
Postulujesz, by stworzyć system doskonały?
Sporo piszesz o gospodarce i o braku regulacji z jednej strony a o nowych regulacjach z drugiej.
Jesteś fantastą.
Taki system nie istnieje.
Każdy układ (system) ma swoje plusy i minusy i funkcjonuje wraz z “bogactwem inwentarza”.
Chcesz wyeliminować spekulację?
Skąd pewność, że jest całkowicie negatywnym zjawiskiem?
A może to część systemu a jej pozytywnym skutkiem jest testowanie granic i wytrzymałości systemu, o którym ktoś mysli, że jest juz doskonały?
Tak jak wirus czy bakteria pobudza w organiźmie system immunologiczny…
Masz pewność że jest nowotworem?
A może jest fragmentem całości?
Może ma zmuszać rządy i organizacje by wciąż optymalizować system?
Oczywiście, każda kolejna zmiana (postęp) powoduje wystąpienie zjawisk niepożądanych na kolejnym, wyższym już poziomie.
To tak jak z wirusami komputerowymi i programami do ich zwalczania…
To ewolucja i czynniki negatywne w istocie są katalizatorami zmian.
Chcesz zabronić używania komputerów lub zezwolić na używanie tylko z oprogramowaniem niepodatnym na wirusy?
A jest takie?
Tymczasem Ty postulujesz, by spekulacji po prostu zabronić – tzn. w przypadku kataru postulujesz obcięcie nosa…
Jak zdefiniujesz spekulację nie wycinając przy tym dziesięciokrotnie więcej transakcji pożądanych z punktu widzenia wolnego rynku?
Każda inwestycja krótsza niż np. dwa lata może byc przecież nazwana spekulacją…
Spekulacja na złotówce – jak byk widać, że nasz system walutowy jest wadliwy.
Albo podniesiemy jakość systemu na wyższy poziom (zoptymalizujemy) albo w jakimś zakresie przegramy wyścig do bardziej optymalnych warunków ekonomicznych…
Pokazali Ci to spekulanci.
Idąc dalej tą analogią – opcje to bardzo złośliwa odmiana wirusa i tak jak w przyrodzie, za jednym zamachem może zmieść z powierzchni ziemi wiele, wiele kompletnie nieprzygotowanych i amatorskich zarządów i rad nadzorczych spółek i firm.
Dokonałbyś tego jakąś decyzją – ręcznie?
Sądzisz, że to nie posunie nas do przodu?
Pogłoski o śmierci liberalizmu są stanowczo przedwczesne.
Na naszych oczach TYLKO wymarły dinozaury…
😉
A gdzie ty widzisz u mnie te
A gdzie ty widzisz u mnie te bolszewickie skłonności? Czy to, że sprzeciwiam się neoliberalnej doktrynie pozwalania bankom i korporacjom na wszystko i znoszenia wszystkich regulacji, to "bolszewizm"? Nie, to żaden bolszewizm. Nie widzę też żadnej sprzeczności w tym, że z jednej strony chcę likwidować biurokratyczne przepisy ograniczające aktywność normalnych, uczciwych ludzi, a z drugiej chcę wprowadzać ostre przepisy antymonopolowe, chroniące rynek przed neuczciwością, złodziejstwem i prywatnym centralnym sterowaniem. W tym nie ma żadnej sprzeczności, powiem więcej, nie jest to jakieś fantazjowanie. Można ograniczać biurokrację i tępić monopole, wręcz trzeba to robić, jeśli chcemy stworzyć zdrową gospodarkę, tylko ktoś zapatrzony w ideologiczne bzdety serwowane przez neoliberałów może twierdzić, że jest inaczej. Jeżeli chodzi o spekulację to mam pełną świadomość tego, że nie da się jej wyeliminować całkowicie, tak samo jak nie da się wyeliminować korupcji. Jednak zarówno korupcję, jak i spekulację można ograniczyć i moim zdaniem warto to robić. Co do twojego przedostatniego zdania, to masz rację, pogłoski o śmierci liberalizmu są przedwczesne, poglądy o śmierci neo"liberalizmu" nie, neoliberalizm jest ideologią skompromitowaną i z pewnością nie będę za nim płakał.
Ja nie widzę Twoich “bolszewickich” skłonności.
Ja tylko czuję Twój “bolszewicki” zapał i “bolszewicką” wiarę, że wiesz jak …
Ja nie wiem i wielu innych ludzi nie wie – nawet tych co powinni wiedzieć.
W wyprowadzaniu prostych recept przeszkadza im wiedza o złożoności systemu i wiedza, że recepty a’la “zaczarowany ołówek” były dobre na poziomie dziecięcych fantazji.
Ale Ty wiesz…
Doprawdy? No patrz, a mi się
Doprawdy? No patrz, a mi się zdawało, że od dwóch miesięcy nie słyszę niczego poza prostymi receptami, przy których zaczarowany ołówek jest całkiem realistyczny. Jedna z tych recept mówi, że trzeba oszczędzać na czym się da i szybko przyjąć euro, a będzie super, druga przekonuje, że trzeba zwiększać wydatki i nie przyjmować euro, a będzie wspaniale. Ja mam świadomość tego, że obie proste i piękne recepty są do bani, uważam, że są takie miejsca, gdzie powinniśmy więcej oszczędzać i takie, gdzie trzeba więcej wydawać, a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej. Sam więc oceń kto tu serwuje proste recepty. Jeżeli chodzi o resztę moich poglądów, o to, że trzeba ograniczać biurokrację i zwalczać monopole, to nie są to jakieś cudowne rozwiązania, po których wszyscy będą szczęśliwi. To po prostu warunek konieczny, by zapewnić bardziej konkurencyjną i zdrowiej rozwijającą się gospodarkę. Tylko tyle i aż tyle. Co do tych spekulantów, to jak już mówiłem nie wierzę w likwidację spekulacji, wierzę w ograniczenie jej negatywnych skutków, takich jak nienaturalne osłabienie złotówki. Problem w tym, że trzeba się do tego zabierać ostrożnie i właśnie bez gotowego pakietu złotych recept. Pakietu, jaki serwuje nam m. in. neoliberalizm. Ty chyba w któryś z pakietów wierzysz, ja nie, więc nie pieprz mi tu za przeproszeniem o "zaczarowanym ołówku" i "bolszewickim zapale", bo jeśli ktoś z nas reprezentuje którąkolwiek z tych cech, to na pewno nie ja. "Bolszewickiej wiary" w to, że wiem, też nie wyznaję, za to ty z bolszewicką pewnością siebie wiesz już, że ja nie wiem i że w ogóle powinienem zamknąć mordę, gdy wielcy nad uszczęśliwianiem mas się głowią. Wybacz, ale tak rozmawiać nie będziemy, albo podajesz jakieś argumenty wyprowadzające mnie z błędu, w którym pono tkwię, albo powtarzasz mantry i slogany, a ja konsekwentnie mantry i slogany ignoruję. Rozumiemy się?
Ale to własnie Ty serwujesz mantry i slogany,
przyklejasz etykiety posługując sie kalkami i dogmatami charakteryzującymi systemy ekonomiczne.
Wg Twoich etykiet Kaczyńscy to neoliberałowie.
Twój tytułowy tekst to tak jak napisałem – groch z kapustą.
Nawet w powyższej odpowiedzi roi się od sloganów, np. na temat euro.
Skąd wiesz gdzie rząd mniej wydaje a gdzie więcej, a gdzie oszczędza?
Słyszałeś, że przyciął wydatki ale szczegółów już nie znasz – a w szczególności jak się mają do wydatków z zeszłego roku.
Potrafisz wskazać jakiś resort na który wydatki w tym roku będą wyższe niż w zeszłym?
Wiesz jak wygląda struktura poczynionych oszczędności w skali całego budżetu i czy oszczedności nie były po to, by była kasa na inwestycje?
Jeżeli nie, to znaczy, że posługujesz się tylko wiedzą zdobytą w kilku portalach internetowych i ewentualnie w TV, co nie przeszkadza Ci być wszystkowiedzącym, bardzo surowym recenzentem wystawiającym płytkie cenzurki.
Czy ty nie rozumiesz tego co
Czy ty nie rozumiesz tego co piszę, czy przekręcasz moje słowa świadomie? Albo inaczej: czy ty w ogóle mnie czytasz? Mam wrażenie, że nie. Gdzie ja wypisuję jakieś slogany na temat euro? Nigdzie, slogany to "euro jak najszybciej i po trupach", albo "zróbmy euroreferendum". Ja mówię po prostu, że zgadzam się na euro, ale najpierw powinniśmy spełnić wszystkie warunki, ocenić jaki kurs jest dla nas najkorzystniejszy ( czyli kompromisowy, taki, który nie dobije eksportu z jednej strony, ani nie sprowadzi najuboższych do poziomu dziadów z drugiej ) i poczekać na ten kurs. Jeżeli to jest slogan, to ja już nie wiem co sloganem nie jest. Co do rządu, to ja nie piszę o tym, gdzie wydaje, a gdzie oszczędza, piszę jedynie o tym, że powinien w pewnych miejscach szukać oszczędności, a w innych pozwolić sobie na zwiększenie wydatków. Obecną politykę rządu oceniam na podstawie powszechnie znanych słów i czynów. Słowa przedstawicieli rządu mówią nam, że trzeba koniecznie ciąć i oszczędzać gdzie się da, a czyny ( przynajmniej te znane i podane do publicznej wiadomości, jeśli rząd coś zataja przed społeczeństwem to nie moja wina, że tego nie wiem ), że w dwa dni znajduje 20 miliardów w puszkach farby na malowanie komisariatów. Teza, że uważam Kaczyńskiego za neoliberała to już twoja fantazja i to całkiem zabawna. Napisałem ci już w czym upatruję obecnych poglądów Kaczyńskiego na zwiększanie zadłużenia, jeśli nie zauważyłeś, to powtórzę: w kaczyńskim pragnieniu bycia antytuskiem pod każdym względem. To właściwie tyle, nadal nie przedstawiłeś żadnych argumentów, a te, które udało ci się sklecić oparte są głównie na tym, że świadomie lub nie przekręcasz moje wypowiedzi. Co do sloganów, to niech ci będzie, że powtarzam, choć to ty już trzeci, czy czwarty raz pieprzysz o "grochu z kapustą", a drugi raz wmawiasz mi, że uważam się za kogoś wszechwiedzącego. Proszę bardzo, myśl sobie co chcesz, a ja nadal będę wystawiał swoje płytkie cenzurki wszystkim na lewo i prawo, bo to lubię i jestem takim megalomanem, że każdego pouczę w duchu własnej wszechwiedzy. Rozmowę z tobą kończę, możemy wrócić do niej, jeśli uwolnisz się od doktrynerstwa i mantrowania, póki tego nie zrobisz możesz sobie pogadać do ściany, albo do kogoś, kto lubi słuchać poprawnych ideologicznie hasełek, ale nie do mnie. To by było na tyle.
Pozdrawiam.
Również pozdrawiam i życzę przemyślanych tekstów.
Co do euro i sloganów – proszę, slogan z pierwszych stron gazet:
a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej.
To słowa pisowskiej propagandy – konkretnie Jarosława Kaczyńskiego.
Nawet nie napisałeś tego własnymi słowami…
Był kiedyś taki okropny, rózowy syrop na kaszel – guajazyl.
Po wypiciu też nie robiło się automatycznie lepiej ale o dziwo – pomagał.
Nie żebym się wcinał, ale
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=686
To co proponujesz to właśnie
To co proponujesz to właśnie liberalizm w wydaniu Reagana i Thatcher. A stawianie ich w jednym rzędzie z Mikke nazwałbym bluźnierstwem, gdybym cenił sobie autorytety ;). Reagan wyprowadził gospodarkę USA z recesji dokładnie tymi metodami o których Ty i MK piszecie od dłuższego czasu. Konserwatywny liberalizm nie jest oksymoronem, gdyż słowo konserwatywny nie odnosi się do gospodarki, tylko do obyczajów.
Ja na przeciw Danii i Szwecji wystawiam Hongkong i Dubaj. Choć nie są to państwa a raczej autonomie gospodarcze , to one są przykładem liberalizmu a nie socjalistyczne kraje, które wymieniłeś, przynajmniej dla mnie. Poczekajmy na koniec kryzysu, zobaczymy, kto będzie bardziej lizał rany.
Thatcher być może, ale jeśli
Thatcher być może, ale jeśli chodzi o Reagana śmiem wątpić. Bardzo zadłużył on Amerykę, poza tym posadził na stołku w FED Greenspana, który jest współodpowiedzialny za demontaż amerykańskiego nadzoru bankowego i za pozwolenie amerykańskim bankom na robienie czego sobie tylko zażyczą. "Konserwatywny liberalizm" oksymoronem niestety jest, jeśli jest się liberałem, to nie jest się konserwatystą. Oddzielanie tu poglądów gospodarczych od obyczajowych nie ma sensu, albo popierasz wolność, albo jej nie popierasz, koniec, kropka. Jeśli popierasz wolność tylko w niektórych sprawach i wąskim zakresie to na liberała mi nie pasujesz. No, ale mniejsza z tym, to tylko metki, ja do metek nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi. Jeśli natomiast chodzi o Danię, czy Szwecję to ja tam socjalizmu nie widzę, szczególnie w Danii. To, że podatki i socjal są dość wysokie nie świadczy o tym, że są to kraje socjalistyczne. Dania, jak mówiłem, jest najbardziej przyjaznym państwem dla biznesu w Europie i jednym z najprzyjaźniejszych na świecie. Zajmuje też wysokie miejsce w rankingu wolności gospodarczej. Kraje skandynawskie mają najbardziej konkurencyjne gospodarki w Europie, są pionierami wolnego handlu i jeśli potrafią to łączyć z rozbudowaną polityką społeczną bez większego uszczerbku dla gospodarki, to wypada tylko pogratulować, zamiast wieszczyć szybki upadek. Ten upadek wielu wieszczy już od kilkudziesięciu lat, a mimo to Skandynawia jakoś upaść nie może, nawet kryzys przechodzą łagodniej niż np. Bałtowie.
To tylko metki…
Dobre sobie…
Nie przywiązujesz do metek wielkiej wagi?
Ale to Ty wciąż metkujesz – hurtowo.
Tu spekulant, tu liberał, tam neoliberał – bo kilka cech Ci sie zgadza…
Liberał tak, konserwatywny liberał nie – ale ja do metek nie przywiązuje wagi… Dobre…
To o spekulantach też już nie
To o spekulantach też już nie wolno mówić? Dobrze, niech więc będzie "inwestor". Nie robi mi wielkiej różnicy, czy sztuczne zawyżanie wartości indeksów, ataki na waluty różnych krajów i inne matactwa to dzieło spekulantów, czy inwestorów. Choć wolałbym jednak tego "spekulanta", bo stosowanie nazwy "inwestor" może w tym wypadku obrazić wielu porządnych przedsiębiorców.
Dość wąsko pojmujesz zjawisko wolnego rynku.
Nie chciałbym, byś miał wyznaczać jego granice.
Czasem po prostu pada deszcz, nawet nadejdzie tsunami, jednak to nie jest powód by próbować regulować pogodę na całej planecie.
Bolszewicki zapał i wiara w wyciąganie jedynie słusznych wniosków zawsze źle się kończyła…
No i zostałem bolszewikiem.
No i zostałem bolszewikiem. Naprawdę ciekawa argumentacja: jeżeli chcesz skrócić smycz spekulantom, to jesteś rewolucjonistą i kierujesz się bolszewickim zapałem. OK, mogę być bolszewikiem, jak pisałem nie przywiązuję wagi do metek. Jeśli już miałbym się zametkować to bliżej byłoby mi do socjalliberalizmu, zresztą sam oceń moje poglądy gospodarcze. A poglądy są takie: popieram rozwój drobnej i średniej przedsiębiorczości, radykalne ograniczenie biurokracji, zmniejszenie liczby dopuszczalnych kontroli i skierowanie ich również do wielkich firm, bardziej przejrzyste przepisy gospodarcze, więcej ulg dla osób pracujących w systemie samozatrudnienia i mniej ulg dla korporacji, silny nadzór bankowy i ostre prawo antymonopolowe, które wprowadzi ostre kary finansowe ( grzywna plus odebranie jakichkolwiek przywilejów i zwolnień podatkowych na wieki wieków ) za stosowanie dumpingu, fałszywej reklamy, zmowy cenowej i za przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata ( za to proponuję dodatkowo wyższe podatki ). Jestem zwolennikiem tezy, że każdy ma swoją wędkę, więc państwo nie powinno rozdawać ryb, tym, którzy nie potrafią lub nie chcą łowić, ale mam świadomość tego, że nie wszyscy dostali równe wędki. Syn pijącego grabarza, nawet jeśli jest bardzo utalentowany, jest skazany na gorsze życie niż córka magnata medialnego, nawet jeśli ta jest kompletnym beztalenciem w każdej dziedzinie. Rolą państwa powinno więc być zapewnienie synowi grabarza wędki w postaci bezpłatnej, obowiązkowej edukacji oraz wysokiego stypendium, jeżeli grabarzątko jest zdolne. Państwo powinno też zapewniać minimum socjalne osobom, które z niezależnych od siebie przyczyn mają gorzej niż inni, czyli niepełnosprawnym i osobom, które straciły dobytek w wyniku jakiejś katastrofy. Zasiłki dla bezrobotnych powinny być, ale tylko dla tych, którzy chcą pracować i uczestniczą w robotach publicznych, ci którzy pracować społecznie nie chcą mogą też nie jeść. Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to opowiadam się za przynajmniej częściową prywatyzacją szpitali i za wprowadzeniem konkurencji, pod warunkiem zachowania bezpłatnego dostępu do podstawowych świadczeń i powszechnych ubezpieczeń. No i jestem liberałem obyczajowym, wprawdzie dość umiarkowanym ( nie zamierzam walczyć o prawa gejów do adopcji, czy kobiet do aborcji na życzenie ), ale uważam, że każdy ma prawo do ułożenia sobie życia według własnych zasad i państwo ( które powinno być neutralne światopoglądowo i oddzielone od kościoła grubym murem ) nie ma prawa w prywatne życie obywateli się wtrącać. To są moje poglądy, strasznie bolszewickie. A jakie są twoje? Bo dotychczas ich nie zauważyłem, powtarzasz tylko jak mantrę, że mieszam w bolszewickim zapale, a poza tym nieładnie mówić o spekulancie "spekulant".
A po co te manifest?
Między bolszewikiem a kimś, kto momentami przejawia bolszewickie skłonności jest wielka przepaść.
Nie musisz sie martwić.
Postulujesz, by stworzyć system doskonały?
Sporo piszesz o gospodarce i o braku regulacji z jednej strony a o nowych regulacjach z drugiej.
Jesteś fantastą.
Taki system nie istnieje.
Każdy układ (system) ma swoje plusy i minusy i funkcjonuje wraz z “bogactwem inwentarza”.
Chcesz wyeliminować spekulację?
Skąd pewność, że jest całkowicie negatywnym zjawiskiem?
A może to część systemu a jej pozytywnym skutkiem jest testowanie granic i wytrzymałości systemu, o którym ktoś mysli, że jest juz doskonały?
Tak jak wirus czy bakteria pobudza w organiźmie system immunologiczny…
Masz pewność że jest nowotworem?
A może jest fragmentem całości?
Może ma zmuszać rządy i organizacje by wciąż optymalizować system?
Oczywiście, każda kolejna zmiana (postęp) powoduje wystąpienie zjawisk niepożądanych na kolejnym, wyższym już poziomie.
To tak jak z wirusami komputerowymi i programami do ich zwalczania…
To ewolucja i czynniki negatywne w istocie są katalizatorami zmian.
Chcesz zabronić używania komputerów lub zezwolić na używanie tylko z oprogramowaniem niepodatnym na wirusy?
A jest takie?
Tymczasem Ty postulujesz, by spekulacji po prostu zabronić – tzn. w przypadku kataru postulujesz obcięcie nosa…
Jak zdefiniujesz spekulację nie wycinając przy tym dziesięciokrotnie więcej transakcji pożądanych z punktu widzenia wolnego rynku?
Każda inwestycja krótsza niż np. dwa lata może byc przecież nazwana spekulacją…
Spekulacja na złotówce – jak byk widać, że nasz system walutowy jest wadliwy.
Albo podniesiemy jakość systemu na wyższy poziom (zoptymalizujemy) albo w jakimś zakresie przegramy wyścig do bardziej optymalnych warunków ekonomicznych…
Pokazali Ci to spekulanci.
Idąc dalej tą analogią – opcje to bardzo złośliwa odmiana wirusa i tak jak w przyrodzie, za jednym zamachem może zmieść z powierzchni ziemi wiele, wiele kompletnie nieprzygotowanych i amatorskich zarządów i rad nadzorczych spółek i firm.
Dokonałbyś tego jakąś decyzją – ręcznie?
Sądzisz, że to nie posunie nas do przodu?
Pogłoski o śmierci liberalizmu są stanowczo przedwczesne.
Na naszych oczach TYLKO wymarły dinozaury…
😉
A gdzie ty widzisz u mnie te
A gdzie ty widzisz u mnie te bolszewickie skłonności? Czy to, że sprzeciwiam się neoliberalnej doktrynie pozwalania bankom i korporacjom na wszystko i znoszenia wszystkich regulacji, to "bolszewizm"? Nie, to żaden bolszewizm. Nie widzę też żadnej sprzeczności w tym, że z jednej strony chcę likwidować biurokratyczne przepisy ograniczające aktywność normalnych, uczciwych ludzi, a z drugiej chcę wprowadzać ostre przepisy antymonopolowe, chroniące rynek przed neuczciwością, złodziejstwem i prywatnym centralnym sterowaniem. W tym nie ma żadnej sprzeczności, powiem więcej, nie jest to jakieś fantazjowanie. Można ograniczać biurokrację i tępić monopole, wręcz trzeba to robić, jeśli chcemy stworzyć zdrową gospodarkę, tylko ktoś zapatrzony w ideologiczne bzdety serwowane przez neoliberałów może twierdzić, że jest inaczej. Jeżeli chodzi o spekulację to mam pełną świadomość tego, że nie da się jej wyeliminować całkowicie, tak samo jak nie da się wyeliminować korupcji. Jednak zarówno korupcję, jak i spekulację można ograniczyć i moim zdaniem warto to robić. Co do twojego przedostatniego zdania, to masz rację, pogłoski o śmierci liberalizmu są przedwczesne, poglądy o śmierci neo"liberalizmu" nie, neoliberalizm jest ideologią skompromitowaną i z pewnością nie będę za nim płakał.
Ja nie widzę Twoich “bolszewickich” skłonności.
Ja tylko czuję Twój “bolszewicki” zapał i “bolszewicką” wiarę, że wiesz jak …
Ja nie wiem i wielu innych ludzi nie wie – nawet tych co powinni wiedzieć.
W wyprowadzaniu prostych recept przeszkadza im wiedza o złożoności systemu i wiedza, że recepty a’la “zaczarowany ołówek” były dobre na poziomie dziecięcych fantazji.
Ale Ty wiesz…
Doprawdy? No patrz, a mi się
Doprawdy? No patrz, a mi się zdawało, że od dwóch miesięcy nie słyszę niczego poza prostymi receptami, przy których zaczarowany ołówek jest całkiem realistyczny. Jedna z tych recept mówi, że trzeba oszczędzać na czym się da i szybko przyjąć euro, a będzie super, druga przekonuje, że trzeba zwiększać wydatki i nie przyjmować euro, a będzie wspaniale. Ja mam świadomość tego, że obie proste i piękne recepty są do bani, uważam, że są takie miejsca, gdzie powinniśmy więcej oszczędzać i takie, gdzie trzeba więcej wydawać, a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej. Sam więc oceń kto tu serwuje proste recepty. Jeżeli chodzi o resztę moich poglądów, o to, że trzeba ograniczać biurokrację i zwalczać monopole, to nie są to jakieś cudowne rozwiązania, po których wszyscy będą szczęśliwi. To po prostu warunek konieczny, by zapewnić bardziej konkurencyjną i zdrowiej rozwijającą się gospodarkę. Tylko tyle i aż tyle. Co do tych spekulantów, to jak już mówiłem nie wierzę w likwidację spekulacji, wierzę w ograniczenie jej negatywnych skutków, takich jak nienaturalne osłabienie złotówki. Problem w tym, że trzeba się do tego zabierać ostrożnie i właśnie bez gotowego pakietu złotych recept. Pakietu, jaki serwuje nam m. in. neoliberalizm. Ty chyba w któryś z pakietów wierzysz, ja nie, więc nie pieprz mi tu za przeproszeniem o "zaczarowanym ołówku" i "bolszewickim zapale", bo jeśli ktoś z nas reprezentuje którąkolwiek z tych cech, to na pewno nie ja. "Bolszewickiej wiary" w to, że wiem, też nie wyznaję, za to ty z bolszewicką pewnością siebie wiesz już, że ja nie wiem i że w ogóle powinienem zamknąć mordę, gdy wielcy nad uszczęśliwianiem mas się głowią. Wybacz, ale tak rozmawiać nie będziemy, albo podajesz jakieś argumenty wyprowadzające mnie z błędu, w którym pono tkwię, albo powtarzasz mantry i slogany, a ja konsekwentnie mantry i slogany ignoruję. Rozumiemy się?
Ale to własnie Ty serwujesz mantry i slogany,
przyklejasz etykiety posługując sie kalkami i dogmatami charakteryzującymi systemy ekonomiczne.
Wg Twoich etykiet Kaczyńscy to neoliberałowie.
Twój tytułowy tekst to tak jak napisałem – groch z kapustą.
Nawet w powyższej odpowiedzi roi się od sloganów, np. na temat euro.
Skąd wiesz gdzie rząd mniej wydaje a gdzie więcej, a gdzie oszczędza?
Słyszałeś, że przyciął wydatki ale szczegółów już nie znasz – a w szczególności jak się mają do wydatków z zeszłego roku.
Potrafisz wskazać jakiś resort na który wydatki w tym roku będą wyższe niż w zeszłym?
Wiesz jak wygląda struktura poczynionych oszczędności w skali całego budżetu i czy oszczedności nie były po to, by była kasa na inwestycje?
Jeżeli nie, to znaczy, że posługujesz się tylko wiedzą zdobytą w kilku portalach internetowych i ewentualnie w TV, co nie przeszkadza Ci być wszystkowiedzącym, bardzo surowym recenzentem wystawiającym płytkie cenzurki.
Czy ty nie rozumiesz tego co
Czy ty nie rozumiesz tego co piszę, czy przekręcasz moje słowa świadomie? Albo inaczej: czy ty w ogóle mnie czytasz? Mam wrażenie, że nie. Gdzie ja wypisuję jakieś slogany na temat euro? Nigdzie, slogany to "euro jak najszybciej i po trupach", albo "zróbmy euroreferendum". Ja mówię po prostu, że zgadzam się na euro, ale najpierw powinniśmy spełnić wszystkie warunki, ocenić jaki kurs jest dla nas najkorzystniejszy ( czyli kompromisowy, taki, który nie dobije eksportu z jednej strony, ani nie sprowadzi najuboższych do poziomu dziadów z drugiej ) i poczekać na ten kurs. Jeżeli to jest slogan, to ja już nie wiem co sloganem nie jest. Co do rządu, to ja nie piszę o tym, gdzie wydaje, a gdzie oszczędza, piszę jedynie o tym, że powinien w pewnych miejscach szukać oszczędności, a w innych pozwolić sobie na zwiększenie wydatków. Obecną politykę rządu oceniam na podstawie powszechnie znanych słów i czynów. Słowa przedstawicieli rządu mówią nam, że trzeba koniecznie ciąć i oszczędzać gdzie się da, a czyny ( przynajmniej te znane i podane do publicznej wiadomości, jeśli rząd coś zataja przed społeczeństwem to nie moja wina, że tego nie wiem ), że w dwa dni znajduje 20 miliardów w puszkach farby na malowanie komisariatów. Teza, że uważam Kaczyńskiego za neoliberała to już twoja fantazja i to całkiem zabawna. Napisałem ci już w czym upatruję obecnych poglądów Kaczyńskiego na zwiększanie zadłużenia, jeśli nie zauważyłeś, to powtórzę: w kaczyńskim pragnieniu bycia antytuskiem pod każdym względem. To właściwie tyle, nadal nie przedstawiłeś żadnych argumentów, a te, które udało ci się sklecić oparte są głównie na tym, że świadomie lub nie przekręcasz moje wypowiedzi. Co do sloganów, to niech ci będzie, że powtarzam, choć to ty już trzeci, czy czwarty raz pieprzysz o "grochu z kapustą", a drugi raz wmawiasz mi, że uważam się za kogoś wszechwiedzącego. Proszę bardzo, myśl sobie co chcesz, a ja nadal będę wystawiał swoje płytkie cenzurki wszystkim na lewo i prawo, bo to lubię i jestem takim megalomanem, że każdego pouczę w duchu własnej wszechwiedzy. Rozmowę z tobą kończę, możemy wrócić do niej, jeśli uwolnisz się od doktrynerstwa i mantrowania, póki tego nie zrobisz możesz sobie pogadać do ściany, albo do kogoś, kto lubi słuchać poprawnych ideologicznie hasełek, ale nie do mnie. To by było na tyle.
Pozdrawiam.
Również pozdrawiam i życzę przemyślanych tekstów.
Co do euro i sloganów – proszę, slogan z pierwszych stron gazet:
a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej.
To słowa pisowskiej propagandy – konkretnie Jarosława Kaczyńskiego.
Nawet nie napisałeś tego własnymi słowami…
Był kiedyś taki okropny, rózowy syrop na kaszel – guajazyl.
Po wypiciu też nie robiło się automatycznie lepiej ale o dziwo – pomagał.
Nie żebym się wcinał, ale
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=686
To co proponujesz to właśnie
To co proponujesz to właśnie liberalizm w wydaniu Reagana i Thatcher. A stawianie ich w jednym rzędzie z Mikke nazwałbym bluźnierstwem, gdybym cenił sobie autorytety ;). Reagan wyprowadził gospodarkę USA z recesji dokładnie tymi metodami o których Ty i MK piszecie od dłuższego czasu. Konserwatywny liberalizm nie jest oksymoronem, gdyż słowo konserwatywny nie odnosi się do gospodarki, tylko do obyczajów.
Ja na przeciw Danii i Szwecji wystawiam Hongkong i Dubaj. Choć nie są to państwa a raczej autonomie gospodarcze , to one są przykładem liberalizmu a nie socjalistyczne kraje, które wymieniłeś, przynajmniej dla mnie. Poczekajmy na koniec kryzysu, zobaczymy, kto będzie bardziej lizał rany.
Thatcher być może, ale jeśli
Thatcher być może, ale jeśli chodzi o Reagana śmiem wątpić. Bardzo zadłużył on Amerykę, poza tym posadził na stołku w FED Greenspana, który jest współodpowiedzialny za demontaż amerykańskiego nadzoru bankowego i za pozwolenie amerykańskim bankom na robienie czego sobie tylko zażyczą. "Konserwatywny liberalizm" oksymoronem niestety jest, jeśli jest się liberałem, to nie jest się konserwatystą. Oddzielanie tu poglądów gospodarczych od obyczajowych nie ma sensu, albo popierasz wolność, albo jej nie popierasz, koniec, kropka. Jeśli popierasz wolność tylko w niektórych sprawach i wąskim zakresie to na liberała mi nie pasujesz. No, ale mniejsza z tym, to tylko metki, ja do metek nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi. Jeśli natomiast chodzi o Danię, czy Szwecję to ja tam socjalizmu nie widzę, szczególnie w Danii. To, że podatki i socjal są dość wysokie nie świadczy o tym, że są to kraje socjalistyczne. Dania, jak mówiłem, jest najbardziej przyjaznym państwem dla biznesu w Europie i jednym z najprzyjaźniejszych na świecie. Zajmuje też wysokie miejsce w rankingu wolności gospodarczej. Kraje skandynawskie mają najbardziej konkurencyjne gospodarki w Europie, są pionierami wolnego handlu i jeśli potrafią to łączyć z rozbudowaną polityką społeczną bez większego uszczerbku dla gospodarki, to wypada tylko pogratulować, zamiast wieszczyć szybki upadek. Ten upadek wielu wieszczy już od kilkudziesięciu lat, a mimo to Skandynawia jakoś upaść nie może, nawet kryzys przechodzą łagodniej niż np. Bałtowie.
To tylko metki…
Dobre sobie…
Nie przywiązujesz do metek wielkiej wagi?
Ale to Ty wciąż metkujesz – hurtowo.
Tu spekulant, tu liberał, tam neoliberał – bo kilka cech Ci sie zgadza…
Liberał tak, konserwatywny liberał nie – ale ja do metek nie przywiązuje wagi… Dobre…
To o spekulantach też już nie
To o spekulantach też już nie wolno mówić? Dobrze, niech więc będzie "inwestor". Nie robi mi wielkiej różnicy, czy sztuczne zawyżanie wartości indeksów, ataki na waluty różnych krajów i inne matactwa to dzieło spekulantów, czy inwestorów. Choć wolałbym jednak tego "spekulanta", bo stosowanie nazwy "inwestor" może w tym wypadku obrazić wielu porządnych przedsiębiorców.
Dość wąsko pojmujesz zjawisko wolnego rynku.
Nie chciałbym, byś miał wyznaczać jego granice.
Czasem po prostu pada deszcz, nawet nadejdzie tsunami, jednak to nie jest powód by próbować regulować pogodę na całej planecie.
Bolszewicki zapał i wiara w wyciąganie jedynie słusznych wniosków zawsze źle się kończyła…
No i zostałem bolszewikiem.
No i zostałem bolszewikiem. Naprawdę ciekawa argumentacja: jeżeli chcesz skrócić smycz spekulantom, to jesteś rewolucjonistą i kierujesz się bolszewickim zapałem. OK, mogę być bolszewikiem, jak pisałem nie przywiązuję wagi do metek. Jeśli już miałbym się zametkować to bliżej byłoby mi do socjalliberalizmu, zresztą sam oceń moje poglądy gospodarcze. A poglądy są takie: popieram rozwój drobnej i średniej przedsiębiorczości, radykalne ograniczenie biurokracji, zmniejszenie liczby dopuszczalnych kontroli i skierowanie ich również do wielkich firm, bardziej przejrzyste przepisy gospodarcze, więcej ulg dla osób pracujących w systemie samozatrudnienia i mniej ulg dla korporacji, silny nadzór bankowy i ostre prawo antymonopolowe, które wprowadzi ostre kary finansowe ( grzywna plus odebranie jakichkolwiek przywilejów i zwolnień podatkowych na wieki wieków ) za stosowanie dumpingu, fałszywej reklamy, zmowy cenowej i za przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata ( za to proponuję dodatkowo wyższe podatki ). Jestem zwolennikiem tezy, że każdy ma swoją wędkę, więc państwo nie powinno rozdawać ryb, tym, którzy nie potrafią lub nie chcą łowić, ale mam świadomość tego, że nie wszyscy dostali równe wędki. Syn pijącego grabarza, nawet jeśli jest bardzo utalentowany, jest skazany na gorsze życie niż córka magnata medialnego, nawet jeśli ta jest kompletnym beztalenciem w każdej dziedzinie. Rolą państwa powinno więc być zapewnienie synowi grabarza wędki w postaci bezpłatnej, obowiązkowej edukacji oraz wysokiego stypendium, jeżeli grabarzątko jest zdolne. Państwo powinno też zapewniać minimum socjalne osobom, które z niezależnych od siebie przyczyn mają gorzej niż inni, czyli niepełnosprawnym i osobom, które straciły dobytek w wyniku jakiejś katastrofy. Zasiłki dla bezrobotnych powinny być, ale tylko dla tych, którzy chcą pracować i uczestniczą w robotach publicznych, ci którzy pracować społecznie nie chcą mogą też nie jeść. Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to opowiadam się za przynajmniej częściową prywatyzacją szpitali i za wprowadzeniem konkurencji, pod warunkiem zachowania bezpłatnego dostępu do podstawowych świadczeń i powszechnych ubezpieczeń. No i jestem liberałem obyczajowym, wprawdzie dość umiarkowanym ( nie zamierzam walczyć o prawa gejów do adopcji, czy kobiet do aborcji na życzenie ), ale uważam, że każdy ma prawo do ułożenia sobie życia według własnych zasad i państwo ( które powinno być neutralne światopoglądowo i oddzielone od kościoła grubym murem ) nie ma prawa w prywatne życie obywateli się wtrącać. To są moje poglądy, strasznie bolszewickie. A jakie są twoje? Bo dotychczas ich nie zauważyłem, powtarzasz tylko jak mantrę, że mieszam w bolszewickim zapale, a poza tym nieładnie mówić o spekulancie "spekulant".
A po co te manifest?
Między bolszewikiem a kimś, kto momentami przejawia bolszewickie skłonności jest wielka przepaść.
Nie musisz sie martwić.
Postulujesz, by stworzyć system doskonały?
Sporo piszesz o gospodarce i o braku regulacji z jednej strony a o nowych regulacjach z drugiej.
Jesteś fantastą.
Taki system nie istnieje.
Każdy układ (system) ma swoje plusy i minusy i funkcjonuje wraz z “bogactwem inwentarza”.
Chcesz wyeliminować spekulację?
Skąd pewność, że jest całkowicie negatywnym zjawiskiem?
A może to część systemu a jej pozytywnym skutkiem jest testowanie granic i wytrzymałości systemu, o którym ktoś mysli, że jest juz doskonały?
Tak jak wirus czy bakteria pobudza w organiźmie system immunologiczny…
Masz pewność że jest nowotworem?
A może jest fragmentem całości?
Może ma zmuszać rządy i organizacje by wciąż optymalizować system?
Oczywiście, każda kolejna zmiana (postęp) powoduje wystąpienie zjawisk niepożądanych na kolejnym, wyższym już poziomie.
To tak jak z wirusami komputerowymi i programami do ich zwalczania…
To ewolucja i czynniki negatywne w istocie są katalizatorami zmian.
Chcesz zabronić używania komputerów lub zezwolić na używanie tylko z oprogramowaniem niepodatnym na wirusy?
A jest takie?
Tymczasem Ty postulujesz, by spekulacji po prostu zabronić – tzn. w przypadku kataru postulujesz obcięcie nosa…
Jak zdefiniujesz spekulację nie wycinając przy tym dziesięciokrotnie więcej transakcji pożądanych z punktu widzenia wolnego rynku?
Każda inwestycja krótsza niż np. dwa lata może byc przecież nazwana spekulacją…
Spekulacja na złotówce – jak byk widać, że nasz system walutowy jest wadliwy.
Albo podniesiemy jakość systemu na wyższy poziom (zoptymalizujemy) albo w jakimś zakresie przegramy wyścig do bardziej optymalnych warunków ekonomicznych…
Pokazali Ci to spekulanci.
Idąc dalej tą analogią – opcje to bardzo złośliwa odmiana wirusa i tak jak w przyrodzie, za jednym zamachem może zmieść z powierzchni ziemi wiele, wiele kompletnie nieprzygotowanych i amatorskich zarządów i rad nadzorczych spółek i firm.
Dokonałbyś tego jakąś decyzją – ręcznie?
Sądzisz, że to nie posunie nas do przodu?
Pogłoski o śmierci liberalizmu są stanowczo przedwczesne.
Na naszych oczach TYLKO wymarły dinozaury…
😉
A gdzie ty widzisz u mnie te
A gdzie ty widzisz u mnie te bolszewickie skłonności? Czy to, że sprzeciwiam się neoliberalnej doktrynie pozwalania bankom i korporacjom na wszystko i znoszenia wszystkich regulacji, to "bolszewizm"? Nie, to żaden bolszewizm. Nie widzę też żadnej sprzeczności w tym, że z jednej strony chcę likwidować biurokratyczne przepisy ograniczające aktywność normalnych, uczciwych ludzi, a z drugiej chcę wprowadzać ostre przepisy antymonopolowe, chroniące rynek przed neuczciwością, złodziejstwem i prywatnym centralnym sterowaniem. W tym nie ma żadnej sprzeczności, powiem więcej, nie jest to jakieś fantazjowanie. Można ograniczać biurokrację i tępić monopole, wręcz trzeba to robić, jeśli chcemy stworzyć zdrową gospodarkę, tylko ktoś zapatrzony w ideologiczne bzdety serwowane przez neoliberałów może twierdzić, że jest inaczej. Jeżeli chodzi o spekulację to mam pełną świadomość tego, że nie da się jej wyeliminować całkowicie, tak samo jak nie da się wyeliminować korupcji. Jednak zarówno korupcję, jak i spekulację można ograniczyć i moim zdaniem warto to robić. Co do twojego przedostatniego zdania, to masz rację, pogłoski o śmierci liberalizmu są przedwczesne, poglądy o śmierci neo"liberalizmu" nie, neoliberalizm jest ideologią skompromitowaną i z pewnością nie będę za nim płakał.
Ja nie widzę Twoich “bolszewickich” skłonności.
Ja tylko czuję Twój “bolszewicki” zapał i “bolszewicką” wiarę, że wiesz jak …
Ja nie wiem i wielu innych ludzi nie wie – nawet tych co powinni wiedzieć.
W wyprowadzaniu prostych recept przeszkadza im wiedza o złożoności systemu i wiedza, że recepty a’la “zaczarowany ołówek” były dobre na poziomie dziecięcych fantazji.
Ale Ty wiesz…
Doprawdy? No patrz, a mi się
Doprawdy? No patrz, a mi się zdawało, że od dwóch miesięcy nie słyszę niczego poza prostymi receptami, przy których zaczarowany ołówek jest całkiem realistyczny. Jedna z tych recept mówi, że trzeba oszczędzać na czym się da i szybko przyjąć euro, a będzie super, druga przekonuje, że trzeba zwiększać wydatki i nie przyjmować euro, a będzie wspaniale. Ja mam świadomość tego, że obie proste i piękne recepty są do bani, uważam, że są takie miejsca, gdzie powinniśmy więcej oszczędzać i takie, gdzie trzeba więcej wydawać, a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej. Sam więc oceń kto tu serwuje proste recepty. Jeżeli chodzi o resztę moich poglądów, o to, że trzeba ograniczać biurokrację i zwalczać monopole, to nie są to jakieś cudowne rozwiązania, po których wszyscy będą szczęśliwi. To po prostu warunek konieczny, by zapewnić bardziej konkurencyjną i zdrowiej rozwijającą się gospodarkę. Tylko tyle i aż tyle. Co do tych spekulantów, to jak już mówiłem nie wierzę w likwidację spekulacji, wierzę w ograniczenie jej negatywnych skutków, takich jak nienaturalne osłabienie złotówki. Problem w tym, że trzeba się do tego zabierać ostrożnie i właśnie bez gotowego pakietu złotych recept. Pakietu, jaki serwuje nam m. in. neoliberalizm. Ty chyba w któryś z pakietów wierzysz, ja nie, więc nie pieprz mi tu za przeproszeniem o "zaczarowanym ołówku" i "bolszewickim zapale", bo jeśli ktoś z nas reprezentuje którąkolwiek z tych cech, to na pewno nie ja. "Bolszewickiej wiary" w to, że wiem, też nie wyznaję, za to ty z bolszewicką pewnością siebie wiesz już, że ja nie wiem i że w ogóle powinienem zamknąć mordę, gdy wielcy nad uszczęśliwianiem mas się głowią. Wybacz, ale tak rozmawiać nie będziemy, albo podajesz jakieś argumenty wyprowadzające mnie z błędu, w którym pono tkwię, albo powtarzasz mantry i slogany, a ja konsekwentnie mantry i slogany ignoruję. Rozumiemy się?
Ale to własnie Ty serwujesz mantry i slogany,
przyklejasz etykiety posługując sie kalkami i dogmatami charakteryzującymi systemy ekonomiczne.
Wg Twoich etykiet Kaczyńscy to neoliberałowie.
Twój tytułowy tekst to tak jak napisałem – groch z kapustą.
Nawet w powyższej odpowiedzi roi się od sloganów, np. na temat euro.
Skąd wiesz gdzie rząd mniej wydaje a gdzie więcej, a gdzie oszczędza?
Słyszałeś, że przyciął wydatki ale szczegółów już nie znasz – a w szczególności jak się mają do wydatków z zeszłego roku.
Potrafisz wskazać jakiś resort na który wydatki w tym roku będą wyższe niż w zeszłym?
Wiesz jak wygląda struktura poczynionych oszczędności w skali całego budżetu i czy oszczedności nie były po to, by była kasa na inwestycje?
Jeżeli nie, to znaczy, że posługujesz się tylko wiedzą zdobytą w kilku portalach internetowych i ewentualnie w TV, co nie przeszkadza Ci być wszystkowiedzącym, bardzo surowym recenzentem wystawiającym płytkie cenzurki.
Czy ty nie rozumiesz tego co
Czy ty nie rozumiesz tego co piszę, czy przekręcasz moje słowa świadomie? Albo inaczej: czy ty w ogóle mnie czytasz? Mam wrażenie, że nie. Gdzie ja wypisuję jakieś slogany na temat euro? Nigdzie, slogany to "euro jak najszybciej i po trupach", albo "zróbmy euroreferendum". Ja mówię po prostu, że zgadzam się na euro, ale najpierw powinniśmy spełnić wszystkie warunki, ocenić jaki kurs jest dla nas najkorzystniejszy ( czyli kompromisowy, taki, który nie dobije eksportu z jednej strony, ani nie sprowadzi najuboższych do poziomu dziadów z drugiej ) i poczekać na ten kurs. Jeżeli to jest slogan, to ja już nie wiem co sloganem nie jest. Co do rządu, to ja nie piszę o tym, gdzie wydaje, a gdzie oszczędza, piszę jedynie o tym, że powinien w pewnych miejscach szukać oszczędności, a w innych pozwolić sobie na zwiększenie wydatków. Obecną politykę rządu oceniam na podstawie powszechnie znanych słów i czynów. Słowa przedstawicieli rządu mówią nam, że trzeba koniecznie ciąć i oszczędzać gdzie się da, a czyny ( przynajmniej te znane i podane do publicznej wiadomości, jeśli rząd coś zataja przed społeczeństwem to nie moja wina, że tego nie wiem ), że w dwa dni znajduje 20 miliardów w puszkach farby na malowanie komisariatów. Teza, że uważam Kaczyńskiego za neoliberała to już twoja fantazja i to całkiem zabawna. Napisałem ci już w czym upatruję obecnych poglądów Kaczyńskiego na zwiększanie zadłużenia, jeśli nie zauważyłeś, to powtórzę: w kaczyńskim pragnieniu bycia antytuskiem pod każdym względem. To właściwie tyle, nadal nie przedstawiłeś żadnych argumentów, a te, które udało ci się sklecić oparte są głównie na tym, że świadomie lub nie przekręcasz moje wypowiedzi. Co do sloganów, to niech ci będzie, że powtarzam, choć to ty już trzeci, czy czwarty raz pieprzysz o "grochu z kapustą", a drugi raz wmawiasz mi, że uważam się za kogoś wszechwiedzącego. Proszę bardzo, myśl sobie co chcesz, a ja nadal będę wystawiał swoje płytkie cenzurki wszystkim na lewo i prawo, bo to lubię i jestem takim megalomanem, że każdego pouczę w duchu własnej wszechwiedzy. Rozmowę z tobą kończę, możemy wrócić do niej, jeśli uwolnisz się od doktrynerstwa i mantrowania, póki tego nie zrobisz możesz sobie pogadać do ściany, albo do kogoś, kto lubi słuchać poprawnych ideologicznie hasełek, ale nie do mnie. To by było na tyle.
Pozdrawiam.
Również pozdrawiam i życzę przemyślanych tekstów.
Co do euro i sloganów – proszę, slogan z pierwszych stron gazet:
a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej.
To słowa pisowskiej propagandy – konkretnie Jarosława Kaczyńskiego.
Nawet nie napisałeś tego własnymi słowami…
Był kiedyś taki okropny, rózowy syrop na kaszel – guajazyl.
Po wypiciu też nie robiło się automatycznie lepiej ale o dziwo – pomagał.
Nie żebym się wcinał, ale
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=686
To co proponujesz to właśnie
To co proponujesz to właśnie liberalizm w wydaniu Reagana i Thatcher. A stawianie ich w jednym rzędzie z Mikke nazwałbym bluźnierstwem, gdybym cenił sobie autorytety ;). Reagan wyprowadził gospodarkę USA z recesji dokładnie tymi metodami o których Ty i MK piszecie od dłuższego czasu. Konserwatywny liberalizm nie jest oksymoronem, gdyż słowo konserwatywny nie odnosi się do gospodarki, tylko do obyczajów.
Ja na przeciw Danii i Szwecji wystawiam Hongkong i Dubaj. Choć nie są to państwa a raczej autonomie gospodarcze , to one są przykładem liberalizmu a nie socjalistyczne kraje, które wymieniłeś, przynajmniej dla mnie. Poczekajmy na koniec kryzysu, zobaczymy, kto będzie bardziej lizał rany.
Thatcher być może, ale jeśli
Thatcher być może, ale jeśli chodzi o Reagana śmiem wątpić. Bardzo zadłużył on Amerykę, poza tym posadził na stołku w FED Greenspana, który jest współodpowiedzialny za demontaż amerykańskiego nadzoru bankowego i za pozwolenie amerykańskim bankom na robienie czego sobie tylko zażyczą. "Konserwatywny liberalizm" oksymoronem niestety jest, jeśli jest się liberałem, to nie jest się konserwatystą. Oddzielanie tu poglądów gospodarczych od obyczajowych nie ma sensu, albo popierasz wolność, albo jej nie popierasz, koniec, kropka. Jeśli popierasz wolność tylko w niektórych sprawach i wąskim zakresie to na liberała mi nie pasujesz. No, ale mniejsza z tym, to tylko metki, ja do metek nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi. Jeśli natomiast chodzi o Danię, czy Szwecję to ja tam socjalizmu nie widzę, szczególnie w Danii. To, że podatki i socjal są dość wysokie nie świadczy o tym, że są to kraje socjalistyczne. Dania, jak mówiłem, jest najbardziej przyjaznym państwem dla biznesu w Europie i jednym z najprzyjaźniejszych na świecie. Zajmuje też wysokie miejsce w rankingu wolności gospodarczej. Kraje skandynawskie mają najbardziej konkurencyjne gospodarki w Europie, są pionierami wolnego handlu i jeśli potrafią to łączyć z rozbudowaną polityką społeczną bez większego uszczerbku dla gospodarki, to wypada tylko pogratulować, zamiast wieszczyć szybki upadek. Ten upadek wielu wieszczy już od kilkudziesięciu lat, a mimo to Skandynawia jakoś upaść nie może, nawet kryzys przechodzą łagodniej niż np. Bałtowie.
To tylko metki…
Dobre sobie…
Nie przywiązujesz do metek wielkiej wagi?
Ale to Ty wciąż metkujesz – hurtowo.
Tu spekulant, tu liberał, tam neoliberał – bo kilka cech Ci sie zgadza…
Liberał tak, konserwatywny liberał nie – ale ja do metek nie przywiązuje wagi… Dobre…
To o spekulantach też już nie
To o spekulantach też już nie wolno mówić? Dobrze, niech więc będzie "inwestor". Nie robi mi wielkiej różnicy, czy sztuczne zawyżanie wartości indeksów, ataki na waluty różnych krajów i inne matactwa to dzieło spekulantów, czy inwestorów. Choć wolałbym jednak tego "spekulanta", bo stosowanie nazwy "inwestor" może w tym wypadku obrazić wielu porządnych przedsiębiorców.
Dość wąsko pojmujesz zjawisko wolnego rynku.
Nie chciałbym, byś miał wyznaczać jego granice.
Czasem po prostu pada deszcz, nawet nadejdzie tsunami, jednak to nie jest powód by próbować regulować pogodę na całej planecie.
Bolszewicki zapał i wiara w wyciąganie jedynie słusznych wniosków zawsze źle się kończyła…
No i zostałem bolszewikiem.
No i zostałem bolszewikiem. Naprawdę ciekawa argumentacja: jeżeli chcesz skrócić smycz spekulantom, to jesteś rewolucjonistą i kierujesz się bolszewickim zapałem. OK, mogę być bolszewikiem, jak pisałem nie przywiązuję wagi do metek. Jeśli już miałbym się zametkować to bliżej byłoby mi do socjalliberalizmu, zresztą sam oceń moje poglądy gospodarcze. A poglądy są takie: popieram rozwój drobnej i średniej przedsiębiorczości, radykalne ograniczenie biurokracji, zmniejszenie liczby dopuszczalnych kontroli i skierowanie ich również do wielkich firm, bardziej przejrzyste przepisy gospodarcze, więcej ulg dla osób pracujących w systemie samozatrudnienia i mniej ulg dla korporacji, silny nadzór bankowy i ostre prawo antymonopolowe, które wprowadzi ostre kary finansowe ( grzywna plus odebranie jakichkolwiek przywilejów i zwolnień podatkowych na wieki wieków ) za stosowanie dumpingu, fałszywej reklamy, zmowy cenowej i za przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata ( za to proponuję dodatkowo wyższe podatki ). Jestem zwolennikiem tezy, że każdy ma swoją wędkę, więc państwo nie powinno rozdawać ryb, tym, którzy nie potrafią lub nie chcą łowić, ale mam świadomość tego, że nie wszyscy dostali równe wędki. Syn pijącego grabarza, nawet jeśli jest bardzo utalentowany, jest skazany na gorsze życie niż córka magnata medialnego, nawet jeśli ta jest kompletnym beztalenciem w każdej dziedzinie. Rolą państwa powinno więc być zapewnienie synowi grabarza wędki w postaci bezpłatnej, obowiązkowej edukacji oraz wysokiego stypendium, jeżeli grabarzątko jest zdolne. Państwo powinno też zapewniać minimum socjalne osobom, które z niezależnych od siebie przyczyn mają gorzej niż inni, czyli niepełnosprawnym i osobom, które straciły dobytek w wyniku jakiejś katastrofy. Zasiłki dla bezrobotnych powinny być, ale tylko dla tych, którzy chcą pracować i uczestniczą w robotach publicznych, ci którzy pracować społecznie nie chcą mogą też nie jeść. Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to opowiadam się za przynajmniej częściową prywatyzacją szpitali i za wprowadzeniem konkurencji, pod warunkiem zachowania bezpłatnego dostępu do podstawowych świadczeń i powszechnych ubezpieczeń. No i jestem liberałem obyczajowym, wprawdzie dość umiarkowanym ( nie zamierzam walczyć o prawa gejów do adopcji, czy kobiet do aborcji na życzenie ), ale uważam, że każdy ma prawo do ułożenia sobie życia według własnych zasad i państwo ( które powinno być neutralne światopoglądowo i oddzielone od kościoła grubym murem ) nie ma prawa w prywatne życie obywateli się wtrącać. To są moje poglądy, strasznie bolszewickie. A jakie są twoje? Bo dotychczas ich nie zauważyłem, powtarzasz tylko jak mantrę, że mieszam w bolszewickim zapale, a poza tym nieładnie mówić o spekulancie "spekulant".
A po co te manifest?
Między bolszewikiem a kimś, kto momentami przejawia bolszewickie skłonności jest wielka przepaść.
Nie musisz sie martwić.
Postulujesz, by stworzyć system doskonały?
Sporo piszesz o gospodarce i o braku regulacji z jednej strony a o nowych regulacjach z drugiej.
Jesteś fantastą.
Taki system nie istnieje.
Każdy układ (system) ma swoje plusy i minusy i funkcjonuje wraz z “bogactwem inwentarza”.
Chcesz wyeliminować spekulację?
Skąd pewność, że jest całkowicie negatywnym zjawiskiem?
A może to część systemu a jej pozytywnym skutkiem jest testowanie granic i wytrzymałości systemu, o którym ktoś mysli, że jest juz doskonały?
Tak jak wirus czy bakteria pobudza w organiźmie system immunologiczny…
Masz pewność że jest nowotworem?
A może jest fragmentem całości?
Może ma zmuszać rządy i organizacje by wciąż optymalizować system?
Oczywiście, każda kolejna zmiana (postęp) powoduje wystąpienie zjawisk niepożądanych na kolejnym, wyższym już poziomie.
To tak jak z wirusami komputerowymi i programami do ich zwalczania…
To ewolucja i czynniki negatywne w istocie są katalizatorami zmian.
Chcesz zabronić używania komputerów lub zezwolić na używanie tylko z oprogramowaniem niepodatnym na wirusy?
A jest takie?
Tymczasem Ty postulujesz, by spekulacji po prostu zabronić – tzn. w przypadku kataru postulujesz obcięcie nosa…
Jak zdefiniujesz spekulację nie wycinając przy tym dziesięciokrotnie więcej transakcji pożądanych z punktu widzenia wolnego rynku?
Każda inwestycja krótsza niż np. dwa lata może byc przecież nazwana spekulacją…
Spekulacja na złotówce – jak byk widać, że nasz system walutowy jest wadliwy.
Albo podniesiemy jakość systemu na wyższy poziom (zoptymalizujemy) albo w jakimś zakresie przegramy wyścig do bardziej optymalnych warunków ekonomicznych…
Pokazali Ci to spekulanci.
Idąc dalej tą analogią – opcje to bardzo złośliwa odmiana wirusa i tak jak w przyrodzie, za jednym zamachem może zmieść z powierzchni ziemi wiele, wiele kompletnie nieprzygotowanych i amatorskich zarządów i rad nadzorczych spółek i firm.
Dokonałbyś tego jakąś decyzją – ręcznie?
Sądzisz, że to nie posunie nas do przodu?
Pogłoski o śmierci liberalizmu są stanowczo przedwczesne.
Na naszych oczach TYLKO wymarły dinozaury…
😉
A gdzie ty widzisz u mnie te
A gdzie ty widzisz u mnie te bolszewickie skłonności? Czy to, że sprzeciwiam się neoliberalnej doktrynie pozwalania bankom i korporacjom na wszystko i znoszenia wszystkich regulacji, to "bolszewizm"? Nie, to żaden bolszewizm. Nie widzę też żadnej sprzeczności w tym, że z jednej strony chcę likwidować biurokratyczne przepisy ograniczające aktywność normalnych, uczciwych ludzi, a z drugiej chcę wprowadzać ostre przepisy antymonopolowe, chroniące rynek przed neuczciwością, złodziejstwem i prywatnym centralnym sterowaniem. W tym nie ma żadnej sprzeczności, powiem więcej, nie jest to jakieś fantazjowanie. Można ograniczać biurokrację i tępić monopole, wręcz trzeba to robić, jeśli chcemy stworzyć zdrową gospodarkę, tylko ktoś zapatrzony w ideologiczne bzdety serwowane przez neoliberałów może twierdzić, że jest inaczej. Jeżeli chodzi o spekulację to mam pełną świadomość tego, że nie da się jej wyeliminować całkowicie, tak samo jak nie da się wyeliminować korupcji. Jednak zarówno korupcję, jak i spekulację można ograniczyć i moim zdaniem warto to robić. Co do twojego przedostatniego zdania, to masz rację, pogłoski o śmierci liberalizmu są przedwczesne, poglądy o śmierci neo"liberalizmu" nie, neoliberalizm jest ideologią skompromitowaną i z pewnością nie będę za nim płakał.
Ja nie widzę Twoich “bolszewickich” skłonności.
Ja tylko czuję Twój “bolszewicki” zapał i “bolszewicką” wiarę, że wiesz jak …
Ja nie wiem i wielu innych ludzi nie wie – nawet tych co powinni wiedzieć.
W wyprowadzaniu prostych recept przeszkadza im wiedza o złożoności systemu i wiedza, że recepty a’la “zaczarowany ołówek” były dobre na poziomie dziecięcych fantazji.
Ale Ty wiesz…
Doprawdy? No patrz, a mi się
Doprawdy? No patrz, a mi się zdawało, że od dwóch miesięcy nie słyszę niczego poza prostymi receptami, przy których zaczarowany ołówek jest całkiem realistyczny. Jedna z tych recept mówi, że trzeba oszczędzać na czym się da i szybko przyjąć euro, a będzie super, druga przekonuje, że trzeba zwiększać wydatki i nie przyjmować euro, a będzie wspaniale. Ja mam świadomość tego, że obie proste i piękne recepty są do bani, uważam, że są takie miejsca, gdzie powinniśmy więcej oszczędzać i takie, gdzie trzeba więcej wydawać, a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej. Sam więc oceń kto tu serwuje proste recepty. Jeżeli chodzi o resztę moich poglądów, o to, że trzeba ograniczać biurokrację i zwalczać monopole, to nie są to jakieś cudowne rozwiązania, po których wszyscy będą szczęśliwi. To po prostu warunek konieczny, by zapewnić bardziej konkurencyjną i zdrowiej rozwijającą się gospodarkę. Tylko tyle i aż tyle. Co do tych spekulantów, to jak już mówiłem nie wierzę w likwidację spekulacji, wierzę w ograniczenie jej negatywnych skutków, takich jak nienaturalne osłabienie złotówki. Problem w tym, że trzeba się do tego zabierać ostrożnie i właśnie bez gotowego pakietu złotych recept. Pakietu, jaki serwuje nam m. in. neoliberalizm. Ty chyba w któryś z pakietów wierzysz, ja nie, więc nie pieprz mi tu za przeproszeniem o "zaczarowanym ołówku" i "bolszewickim zapale", bo jeśli ktoś z nas reprezentuje którąkolwiek z tych cech, to na pewno nie ja. "Bolszewickiej wiary" w to, że wiem, też nie wyznaję, za to ty z bolszewicką pewnością siebie wiesz już, że ja nie wiem i że w ogóle powinienem zamknąć mordę, gdy wielcy nad uszczęśliwianiem mas się głowią. Wybacz, ale tak rozmawiać nie będziemy, albo podajesz jakieś argumenty wyprowadzające mnie z błędu, w którym pono tkwię, albo powtarzasz mantry i slogany, a ja konsekwentnie mantry i slogany ignoruję. Rozumiemy się?
Ale to własnie Ty serwujesz mantry i slogany,
przyklejasz etykiety posługując sie kalkami i dogmatami charakteryzującymi systemy ekonomiczne.
Wg Twoich etykiet Kaczyńscy to neoliberałowie.
Twój tytułowy tekst to tak jak napisałem – groch z kapustą.
Nawet w powyższej odpowiedzi roi się od sloganów, np. na temat euro.
Skąd wiesz gdzie rząd mniej wydaje a gdzie więcej, a gdzie oszczędza?
Słyszałeś, że przyciął wydatki ale szczegółów już nie znasz – a w szczególności jak się mają do wydatków z zeszłego roku.
Potrafisz wskazać jakiś resort na który wydatki w tym roku będą wyższe niż w zeszłym?
Wiesz jak wygląda struktura poczynionych oszczędności w skali całego budżetu i czy oszczedności nie były po to, by była kasa na inwestycje?
Jeżeli nie, to znaczy, że posługujesz się tylko wiedzą zdobytą w kilku portalach internetowych i ewentualnie w TV, co nie przeszkadza Ci być wszystkowiedzącym, bardzo surowym recenzentem wystawiającym płytkie cenzurki.
Czy ty nie rozumiesz tego co
Czy ty nie rozumiesz tego co piszę, czy przekręcasz moje słowa świadomie? Albo inaczej: czy ty w ogóle mnie czytasz? Mam wrażenie, że nie. Gdzie ja wypisuję jakieś slogany na temat euro? Nigdzie, slogany to "euro jak najszybciej i po trupach", albo "zróbmy euroreferendum". Ja mówię po prostu, że zgadzam się na euro, ale najpierw powinniśmy spełnić wszystkie warunki, ocenić jaki kurs jest dla nas najkorzystniejszy ( czyli kompromisowy, taki, który nie dobije eksportu z jednej strony, ani nie sprowadzi najuboższych do poziomu dziadów z drugiej ) i poczekać na ten kurs. Jeżeli to jest slogan, to ja już nie wiem co sloganem nie jest. Co do rządu, to ja nie piszę o tym, gdzie wydaje, a gdzie oszczędza, piszę jedynie o tym, że powinien w pewnych miejscach szukać oszczędności, a w innych pozwolić sobie na zwiększenie wydatków. Obecną politykę rządu oceniam na podstawie powszechnie znanych słów i czynów. Słowa przedstawicieli rządu mówią nam, że trzeba koniecznie ciąć i oszczędzać gdzie się da, a czyny ( przynajmniej te znane i podane do publicznej wiadomości, jeśli rząd coś zataja przed społeczeństwem to nie moja wina, że tego nie wiem ), że w dwa dni znajduje 20 miliardów w puszkach farby na malowanie komisariatów. Teza, że uważam Kaczyńskiego za neoliberała to już twoja fantazja i to całkiem zabawna. Napisałem ci już w czym upatruję obecnych poglądów Kaczyńskiego na zwiększanie zadłużenia, jeśli nie zauważyłeś, to powtórzę: w kaczyńskim pragnieniu bycia antytuskiem pod każdym względem. To właściwie tyle, nadal nie przedstawiłeś żadnych argumentów, a te, które udało ci się sklecić oparte są głównie na tym, że świadomie lub nie przekręcasz moje wypowiedzi. Co do sloganów, to niech ci będzie, że powtarzam, choć to ty już trzeci, czy czwarty raz pieprzysz o "grochu z kapustą", a drugi raz wmawiasz mi, że uważam się za kogoś wszechwiedzącego. Proszę bardzo, myśl sobie co chcesz, a ja nadal będę wystawiał swoje płytkie cenzurki wszystkim na lewo i prawo, bo to lubię i jestem takim megalomanem, że każdego pouczę w duchu własnej wszechwiedzy. Rozmowę z tobą kończę, możemy wrócić do niej, jeśli uwolnisz się od doktrynerstwa i mantrowania, póki tego nie zrobisz możesz sobie pogadać do ściany, albo do kogoś, kto lubi słuchać poprawnych ideologicznie hasełek, ale nie do mnie. To by było na tyle.
Pozdrawiam.
Również pozdrawiam i życzę przemyślanych tekstów.
Co do euro i sloganów – proszę, slogan z pierwszych stron gazet:
a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej.
To słowa pisowskiej propagandy – konkretnie Jarosława Kaczyńskiego.
Nawet nie napisałeś tego własnymi słowami…
Był kiedyś taki okropny, rózowy syrop na kaszel – guajazyl.
Po wypiciu też nie robiło się automatycznie lepiej ale o dziwo – pomagał.
Nie żebym się wcinał, ale
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=686
To co proponujesz to właśnie
To co proponujesz to właśnie liberalizm w wydaniu Reagana i Thatcher. A stawianie ich w jednym rzędzie z Mikke nazwałbym bluźnierstwem, gdybym cenił sobie autorytety ;). Reagan wyprowadził gospodarkę USA z recesji dokładnie tymi metodami o których Ty i MK piszecie od dłuższego czasu. Konserwatywny liberalizm nie jest oksymoronem, gdyż słowo konserwatywny nie odnosi się do gospodarki, tylko do obyczajów.
Ja na przeciw Danii i Szwecji wystawiam Hongkong i Dubaj. Choć nie są to państwa a raczej autonomie gospodarcze , to one są przykładem liberalizmu a nie socjalistyczne kraje, które wymieniłeś, przynajmniej dla mnie. Poczekajmy na koniec kryzysu, zobaczymy, kto będzie bardziej lizał rany.
Thatcher być może, ale jeśli
Thatcher być może, ale jeśli chodzi o Reagana śmiem wątpić. Bardzo zadłużył on Amerykę, poza tym posadził na stołku w FED Greenspana, który jest współodpowiedzialny za demontaż amerykańskiego nadzoru bankowego i za pozwolenie amerykańskim bankom na robienie czego sobie tylko zażyczą. "Konserwatywny liberalizm" oksymoronem niestety jest, jeśli jest się liberałem, to nie jest się konserwatystą. Oddzielanie tu poglądów gospodarczych od obyczajowych nie ma sensu, albo popierasz wolność, albo jej nie popierasz, koniec, kropka. Jeśli popierasz wolność tylko w niektórych sprawach i wąskim zakresie to na liberała mi nie pasujesz. No, ale mniejsza z tym, to tylko metki, ja do metek nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi. Jeśli natomiast chodzi o Danię, czy Szwecję to ja tam socjalizmu nie widzę, szczególnie w Danii. To, że podatki i socjal są dość wysokie nie świadczy o tym, że są to kraje socjalistyczne. Dania, jak mówiłem, jest najbardziej przyjaznym państwem dla biznesu w Europie i jednym z najprzyjaźniejszych na świecie. Zajmuje też wysokie miejsce w rankingu wolności gospodarczej. Kraje skandynawskie mają najbardziej konkurencyjne gospodarki w Europie, są pionierami wolnego handlu i jeśli potrafią to łączyć z rozbudowaną polityką społeczną bez większego uszczerbku dla gospodarki, to wypada tylko pogratulować, zamiast wieszczyć szybki upadek. Ten upadek wielu wieszczy już od kilkudziesięciu lat, a mimo to Skandynawia jakoś upaść nie może, nawet kryzys przechodzą łagodniej niż np. Bałtowie.
To tylko metki…
Dobre sobie…
Nie przywiązujesz do metek wielkiej wagi?
Ale to Ty wciąż metkujesz – hurtowo.
Tu spekulant, tu liberał, tam neoliberał – bo kilka cech Ci sie zgadza…
Liberał tak, konserwatywny liberał nie – ale ja do metek nie przywiązuje wagi… Dobre…
To o spekulantach też już nie
To o spekulantach też już nie wolno mówić? Dobrze, niech więc będzie "inwestor". Nie robi mi wielkiej różnicy, czy sztuczne zawyżanie wartości indeksów, ataki na waluty różnych krajów i inne matactwa to dzieło spekulantów, czy inwestorów. Choć wolałbym jednak tego "spekulanta", bo stosowanie nazwy "inwestor" może w tym wypadku obrazić wielu porządnych przedsiębiorców.
Dość wąsko pojmujesz zjawisko wolnego rynku.
Nie chciałbym, byś miał wyznaczać jego granice.
Czasem po prostu pada deszcz, nawet nadejdzie tsunami, jednak to nie jest powód by próbować regulować pogodę na całej planecie.
Bolszewicki zapał i wiara w wyciąganie jedynie słusznych wniosków zawsze źle się kończyła…
No i zostałem bolszewikiem.
No i zostałem bolszewikiem. Naprawdę ciekawa argumentacja: jeżeli chcesz skrócić smycz spekulantom, to jesteś rewolucjonistą i kierujesz się bolszewickim zapałem. OK, mogę być bolszewikiem, jak pisałem nie przywiązuję wagi do metek. Jeśli już miałbym się zametkować to bliżej byłoby mi do socjalliberalizmu, zresztą sam oceń moje poglądy gospodarcze. A poglądy są takie: popieram rozwój drobnej i średniej przedsiębiorczości, radykalne ograniczenie biurokracji, zmniejszenie liczby dopuszczalnych kontroli i skierowanie ich również do wielkich firm, bardziej przejrzyste przepisy gospodarcze, więcej ulg dla osób pracujących w systemie samozatrudnienia i mniej ulg dla korporacji, silny nadzór bankowy i ostre prawo antymonopolowe, które wprowadzi ostre kary finansowe ( grzywna plus odebranie jakichkolwiek przywilejów i zwolnień podatkowych na wieki wieków ) za stosowanie dumpingu, fałszywej reklamy, zmowy cenowej i za przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata ( za to proponuję dodatkowo wyższe podatki ). Jestem zwolennikiem tezy, że każdy ma swoją wędkę, więc państwo nie powinno rozdawać ryb, tym, którzy nie potrafią lub nie chcą łowić, ale mam świadomość tego, że nie wszyscy dostali równe wędki. Syn pijącego grabarza, nawet jeśli jest bardzo utalentowany, jest skazany na gorsze życie niż córka magnata medialnego, nawet jeśli ta jest kompletnym beztalenciem w każdej dziedzinie. Rolą państwa powinno więc być zapewnienie synowi grabarza wędki w postaci bezpłatnej, obowiązkowej edukacji oraz wysokiego stypendium, jeżeli grabarzątko jest zdolne. Państwo powinno też zapewniać minimum socjalne osobom, które z niezależnych od siebie przyczyn mają gorzej niż inni, czyli niepełnosprawnym i osobom, które straciły dobytek w wyniku jakiejś katastrofy. Zasiłki dla bezrobotnych powinny być, ale tylko dla tych, którzy chcą pracować i uczestniczą w robotach publicznych, ci którzy pracować społecznie nie chcą mogą też nie jeść. Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to opowiadam się za przynajmniej częściową prywatyzacją szpitali i za wprowadzeniem konkurencji, pod warunkiem zachowania bezpłatnego dostępu do podstawowych świadczeń i powszechnych ubezpieczeń. No i jestem liberałem obyczajowym, wprawdzie dość umiarkowanym ( nie zamierzam walczyć o prawa gejów do adopcji, czy kobiet do aborcji na życzenie ), ale uważam, że każdy ma prawo do ułożenia sobie życia według własnych zasad i państwo ( które powinno być neutralne światopoglądowo i oddzielone od kościoła grubym murem ) nie ma prawa w prywatne życie obywateli się wtrącać. To są moje poglądy, strasznie bolszewickie. A jakie są twoje? Bo dotychczas ich nie zauważyłem, powtarzasz tylko jak mantrę, że mieszam w bolszewickim zapale, a poza tym nieładnie mówić o spekulancie "spekulant".
A po co te manifest?
Między bolszewikiem a kimś, kto momentami przejawia bolszewickie skłonności jest wielka przepaść.
Nie musisz sie martwić.
Postulujesz, by stworzyć system doskonały?
Sporo piszesz o gospodarce i o braku regulacji z jednej strony a o nowych regulacjach z drugiej.
Jesteś fantastą.
Taki system nie istnieje.
Każdy układ (system) ma swoje plusy i minusy i funkcjonuje wraz z “bogactwem inwentarza”.
Chcesz wyeliminować spekulację?
Skąd pewność, że jest całkowicie negatywnym zjawiskiem?
A może to część systemu a jej pozytywnym skutkiem jest testowanie granic i wytrzymałości systemu, o którym ktoś mysli, że jest juz doskonały?
Tak jak wirus czy bakteria pobudza w organiźmie system immunologiczny…
Masz pewność że jest nowotworem?
A może jest fragmentem całości?
Może ma zmuszać rządy i organizacje by wciąż optymalizować system?
Oczywiście, każda kolejna zmiana (postęp) powoduje wystąpienie zjawisk niepożądanych na kolejnym, wyższym już poziomie.
To tak jak z wirusami komputerowymi i programami do ich zwalczania…
To ewolucja i czynniki negatywne w istocie są katalizatorami zmian.
Chcesz zabronić używania komputerów lub zezwolić na używanie tylko z oprogramowaniem niepodatnym na wirusy?
A jest takie?
Tymczasem Ty postulujesz, by spekulacji po prostu zabronić – tzn. w przypadku kataru postulujesz obcięcie nosa…
Jak zdefiniujesz spekulację nie wycinając przy tym dziesięciokrotnie więcej transakcji pożądanych z punktu widzenia wolnego rynku?
Każda inwestycja krótsza niż np. dwa lata może byc przecież nazwana spekulacją…
Spekulacja na złotówce – jak byk widać, że nasz system walutowy jest wadliwy.
Albo podniesiemy jakość systemu na wyższy poziom (zoptymalizujemy) albo w jakimś zakresie przegramy wyścig do bardziej optymalnych warunków ekonomicznych…
Pokazali Ci to spekulanci.
Idąc dalej tą analogią – opcje to bardzo złośliwa odmiana wirusa i tak jak w przyrodzie, za jednym zamachem może zmieść z powierzchni ziemi wiele, wiele kompletnie nieprzygotowanych i amatorskich zarządów i rad nadzorczych spółek i firm.
Dokonałbyś tego jakąś decyzją – ręcznie?
Sądzisz, że to nie posunie nas do przodu?
Pogłoski o śmierci liberalizmu są stanowczo przedwczesne.
Na naszych oczach TYLKO wymarły dinozaury…
😉
A gdzie ty widzisz u mnie te
A gdzie ty widzisz u mnie te bolszewickie skłonności? Czy to, że sprzeciwiam się neoliberalnej doktrynie pozwalania bankom i korporacjom na wszystko i znoszenia wszystkich regulacji, to "bolszewizm"? Nie, to żaden bolszewizm. Nie widzę też żadnej sprzeczności w tym, że z jednej strony chcę likwidować biurokratyczne przepisy ograniczające aktywność normalnych, uczciwych ludzi, a z drugiej chcę wprowadzać ostre przepisy antymonopolowe, chroniące rynek przed neuczciwością, złodziejstwem i prywatnym centralnym sterowaniem. W tym nie ma żadnej sprzeczności, powiem więcej, nie jest to jakieś fantazjowanie. Można ograniczać biurokrację i tępić monopole, wręcz trzeba to robić, jeśli chcemy stworzyć zdrową gospodarkę, tylko ktoś zapatrzony w ideologiczne bzdety serwowane przez neoliberałów może twierdzić, że jest inaczej. Jeżeli chodzi o spekulację to mam pełną świadomość tego, że nie da się jej wyeliminować całkowicie, tak samo jak nie da się wyeliminować korupcji. Jednak zarówno korupcję, jak i spekulację można ograniczyć i moim zdaniem warto to robić. Co do twojego przedostatniego zdania, to masz rację, pogłoski o śmierci liberalizmu są przedwczesne, poglądy o śmierci neo"liberalizmu" nie, neoliberalizm jest ideologią skompromitowaną i z pewnością nie będę za nim płakał.
Ja nie widzę Twoich “bolszewickich” skłonności.
Ja tylko czuję Twój “bolszewicki” zapał i “bolszewicką” wiarę, że wiesz jak …
Ja nie wiem i wielu innych ludzi nie wie – nawet tych co powinni wiedzieć.
W wyprowadzaniu prostych recept przeszkadza im wiedza o złożoności systemu i wiedza, że recepty a’la “zaczarowany ołówek” były dobre na poziomie dziecięcych fantazji.
Ale Ty wiesz…
Doprawdy? No patrz, a mi się
Doprawdy? No patrz, a mi się zdawało, że od dwóch miesięcy nie słyszę niczego poza prostymi receptami, przy których zaczarowany ołówek jest całkiem realistyczny. Jedna z tych recept mówi, że trzeba oszczędzać na czym się da i szybko przyjąć euro, a będzie super, druga przekonuje, że trzeba zwiększać wydatki i nie przyjmować euro, a będzie wspaniale. Ja mam świadomość tego, że obie proste i piękne recepty są do bani, uważam, że są takie miejsca, gdzie powinniśmy więcej oszczędzać i takie, gdzie trzeba więcej wydawać, a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej. Sam więc oceń kto tu serwuje proste recepty. Jeżeli chodzi o resztę moich poglądów, o to, że trzeba ograniczać biurokrację i zwalczać monopole, to nie są to jakieś cudowne rozwiązania, po których wszyscy będą szczęśliwi. To po prostu warunek konieczny, by zapewnić bardziej konkurencyjną i zdrowiej rozwijającą się gospodarkę. Tylko tyle i aż tyle. Co do tych spekulantów, to jak już mówiłem nie wierzę w likwidację spekulacji, wierzę w ograniczenie jej negatywnych skutków, takich jak nienaturalne osłabienie złotówki. Problem w tym, że trzeba się do tego zabierać ostrożnie i właśnie bez gotowego pakietu złotych recept. Pakietu, jaki serwuje nam m. in. neoliberalizm. Ty chyba w któryś z pakietów wierzysz, ja nie, więc nie pieprz mi tu za przeproszeniem o "zaczarowanym ołówku" i "bolszewickim zapale", bo jeśli ktoś z nas reprezentuje którąkolwiek z tych cech, to na pewno nie ja. "Bolszewickiej wiary" w to, że wiem, też nie wyznaję, za to ty z bolszewicką pewnością siebie wiesz już, że ja nie wiem i że w ogóle powinienem zamknąć mordę, gdy wielcy nad uszczęśliwianiem mas się głowią. Wybacz, ale tak rozmawiać nie będziemy, albo podajesz jakieś argumenty wyprowadzające mnie z błędu, w którym pono tkwię, albo powtarzasz mantry i slogany, a ja konsekwentnie mantry i slogany ignoruję. Rozumiemy się?
Ale to własnie Ty serwujesz mantry i slogany,
przyklejasz etykiety posługując sie kalkami i dogmatami charakteryzującymi systemy ekonomiczne.
Wg Twoich etykiet Kaczyńscy to neoliberałowie.
Twój tytułowy tekst to tak jak napisałem – groch z kapustą.
Nawet w powyższej odpowiedzi roi się od sloganów, np. na temat euro.
Skąd wiesz gdzie rząd mniej wydaje a gdzie więcej, a gdzie oszczędza?
Słyszałeś, że przyciął wydatki ale szczegółów już nie znasz – a w szczególności jak się mają do wydatków z zeszłego roku.
Potrafisz wskazać jakiś resort na który wydatki w tym roku będą wyższe niż w zeszłym?
Wiesz jak wygląda struktura poczynionych oszczędności w skali całego budżetu i czy oszczedności nie były po to, by była kasa na inwestycje?
Jeżeli nie, to znaczy, że posługujesz się tylko wiedzą zdobytą w kilku portalach internetowych i ewentualnie w TV, co nie przeszkadza Ci być wszystkowiedzącym, bardzo surowym recenzentem wystawiającym płytkie cenzurki.
Czy ty nie rozumiesz tego co
Czy ty nie rozumiesz tego co piszę, czy przekręcasz moje słowa świadomie? Albo inaczej: czy ty w ogóle mnie czytasz? Mam wrażenie, że nie. Gdzie ja wypisuję jakieś slogany na temat euro? Nigdzie, slogany to "euro jak najszybciej i po trupach", albo "zróbmy euroreferendum". Ja mówię po prostu, że zgadzam się na euro, ale najpierw powinniśmy spełnić wszystkie warunki, ocenić jaki kurs jest dla nas najkorzystniejszy ( czyli kompromisowy, taki, który nie dobije eksportu z jednej strony, ani nie sprowadzi najuboższych do poziomu dziadów z drugiej ) i poczekać na ten kurs. Jeżeli to jest slogan, to ja już nie wiem co sloganem nie jest. Co do rządu, to ja nie piszę o tym, gdzie wydaje, a gdzie oszczędza, piszę jedynie o tym, że powinien w pewnych miejscach szukać oszczędności, a w innych pozwolić sobie na zwiększenie wydatków. Obecną politykę rządu oceniam na podstawie powszechnie znanych słów i czynów. Słowa przedstawicieli rządu mówią nam, że trzeba koniecznie ciąć i oszczędzać gdzie się da, a czyny ( przynajmniej te znane i podane do publicznej wiadomości, jeśli rząd coś zataja przed społeczeństwem to nie moja wina, że tego nie wiem ), że w dwa dni znajduje 20 miliardów w puszkach farby na malowanie komisariatów. Teza, że uważam Kaczyńskiego za neoliberała to już twoja fantazja i to całkiem zabawna. Napisałem ci już w czym upatruję obecnych poglądów Kaczyńskiego na zwiększanie zadłużenia, jeśli nie zauważyłeś, to powtórzę: w kaczyńskim pragnieniu bycia antytuskiem pod każdym względem. To właściwie tyle, nadal nie przedstawiłeś żadnych argumentów, a te, które udało ci się sklecić oparte są głównie na tym, że świadomie lub nie przekręcasz moje wypowiedzi. Co do sloganów, to niech ci będzie, że powtarzam, choć to ty już trzeci, czy czwarty raz pieprzysz o "grochu z kapustą", a drugi raz wmawiasz mi, że uważam się za kogoś wszechwiedzącego. Proszę bardzo, myśl sobie co chcesz, a ja nadal będę wystawiał swoje płytkie cenzurki wszystkim na lewo i prawo, bo to lubię i jestem takim megalomanem, że każdego pouczę w duchu własnej wszechwiedzy. Rozmowę z tobą kończę, możemy wrócić do niej, jeśli uwolnisz się od doktrynerstwa i mantrowania, póki tego nie zrobisz możesz sobie pogadać do ściany, albo do kogoś, kto lubi słuchać poprawnych ideologicznie hasełek, ale nie do mnie. To by było na tyle.
Pozdrawiam.
Również pozdrawiam i życzę przemyślanych tekstów.
Co do euro i sloganów – proszę, slogan z pierwszych stron gazet:
a jeśli chodzi o euro to uważam, że tak, ale nie natychmiast i nie za wszelką cenę, bo od tego nie zrobi się automatycznie lepiej.
To słowa pisowskiej propagandy – konkretnie Jarosława Kaczyńskiego.
Nawet nie napisałeś tego własnymi słowami…
Był kiedyś taki okropny, rózowy syrop na kaszel – guajazyl.
Po wypiciu też nie robiło się automatycznie lepiej ale o dziwo – pomagał.
Nie żebym się wcinał, ale
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=686
Reagan
Zwiększył wydatki
Reagan
Zwiększył wydatki publiczne – postulat MK
Zmniejszył podatki w celu pobudzenia inwestycji – Twój postulat
Zwiększył dług publiczny – postulat MK
Wprowadził monetaryzm, czyli większą kontrolę pieniądza – Twój postulat
Postawił na innowacyjność w gospodarce, nowe technologie itp. Twój i MK
Dał kopa gospodarce USA na kilka lat, a że przyszli po nim nieudacznicy, którzy wszystko spartaczyli to już nie jego wina. Nie mam pojęcia czemu bronie Reagana, ale coś mi się wydaje, że był to jeden z najlepszych okresów dla USA jakie miała w historii i kompletnie nie rozumiem czemu wykorzystujesz jego nazwisko dla poparcia swoich poniekąd słusznych teorii.
Co do konserwatyzmu, po prostu zaciekawiło mnie to stwierdzenie, dla mnie obecnie to tylko puste słowo.
Natomiast model skandynawski to dobra rzecz, jeśli dałoby się rzeczywiście ograniczyć raje podatkowe, murzynów z Chin, nieuczciwe korporacje, monopole, oszustów bankowych. Moim zdaniem jest już za późno na to, teraz nadszedł czas dla tych jadących po bandzie a przerośnięty, statyczny model opiekuńczo-zachowawczy w wykonaniu Danii i Szwecji nie sprawdzi się w coraz bardziej zachłannym świecie. Szwecja opiera się kryzysowi, zresztą jak całą Skandynawia dzięki złożom naturalnym a Dania jest w podobnej sytuacji co Irlandia czy Wielka Brytania.
Żeby skończyć tą dyskusję to moje zdanie jest takie, że neoliberalizm, bo skończył się czas płac minimalnych, pewności jutra, zabezpieczeń socjalnych. Tylko taki z głową, bo z definicji neoliberalizm nie jest jej pozbawiony.
Przykład Reagana podałem w
Przykład Reagana podałem w kwestii konserwatyzmu obyczajowego, który nijak z liberalizmem mi się nie zgadza. No, ale mniejsza z tym. Reagan ogólnie rzecz biorąc był całkiem dobrym prezydentem, choć miał parę wpadek, związanych głównie z aferą Iran – Contras i właśnie z zadłużeniem USA, czego nie zapisałbym mu na plus. Zadłużenie wzrosło głównie z powodu zwiększonych wydatków na zbrojenia, co można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć ( co się w końcu udało ).
Dobra, skoro wyjaśniliśmy
Dobra, skoro wyjaśniliśmy sobie Reagana, konserwatyzm i Skandynawów to pozostała jeszcze jedna rzecz, którą mimochodem poruszyłeś.
>>Wielkie korporacje<< Widzę tu pewien zabobon. Piszesz, że zwiększenie wydatków na zbrojenia można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć. Otóż, te zbrojenia dały USA przewagę technologiczną nad światem. Te zazbrojenie to był zastrzyk nowych technologii, który był głównym powodem tak dużego wzrostu PKB w tamtym okresie. Nie wiem czy słyszałeś o aferze z Sony, jak zaczęła produkować PS3 w Chinach. Otóż procesory do konsol są 8 rdzeniowe. Na tamte czasy kongres chciał zakazać Sony produkcję tych konsol, gdyż bał się, że Chińczycy mogą wykorzystać tą technologię do celów wojskowych, która wtedy była wręcz rewolucyjna. Wielkie korporacje, które są tak nie lubiane przez prawdziwych liberałów, są jedynym sposobem, aby weszła do nas nowa technologia, przy naszym poziomie PKB na nowe technologie. Korporacja, korporacji nie równa, dlatego ważniejsza jest taka, co produkuje nowe technologie, nawet kosztem 100 jakiś mniejszych sklepików, które miałyby przestać istnieć w zamian za laboratoria i centra produkcyjne. Poza tym praca w korporacjach jest bardzo przyjemna, szczególnie dla wysoko wykwalifikowanych inżynierów. Wyjazdy na narty, basen, siłownia w przerwie w pracy, mieszkanie. Microsoft tak nie lubiany jest jednym z najlepiej traktujących swoich pracowników pracodawcą.
OK, niech korporacje istnieją
OK, niech korporacje istnieją i działają, ale niech nie stosują praktyk monopolistycznych. Jeśli nie potrafią uczciwie prowadzić ludzi ku postępowi, tylko muszą w tym celu zawłaszczać dla siebie cały rynek, to ja za taki "postęp" bardzo dziękuję, wolę nadal tkwić w zacofaniu i mieć wybór między różnymi producentami dotychczasowych, zacofanych produktów i usług. Sytuacja, w której nie mam wyboru i jestem na coś skazany bardzo mi się nie podoba.
Teraz już wiem ilu jest
Teraz już wiem ilu jest prawdziwych liberałów, hmm 1% w skali światowej, bo tylu korzysta z systemów innych niż M$ czy Apple. Albo nawet mniej niż 1% jeśli przyjąć liczbę prawdziwych liberałów korzystających z innych procesorów niż Intel, AMD. Jeśli chcesz tkwić w zacofaniu, to mogę spróbować Ci zlutować jakiś procesorek, nie będziesz musiał wtedy korzystać z tych wrednych monopolistów xD
A czy ja mówię, że prawdziwy
A czy ja mówię, że prawdziwy liberał to tylko Linux na procesorze domowej roboty? Nie. Sam korzystam z produktów Microsoftu ( bo głównie takie są dostępne na rynku ), ale jeśli Microsoft stosuje praktyki monopolistyczne, to powinien moim zdaniem zostać ukarany. Poza tym nie miałbym nic przeciwko, gdyby firmie Gatesa wyrosła silna konkurencja, albo chociażby kilkanaście mniejszych konkurencji, jeszcze lepiej. Byłoby wtedy więcej różnorodności i być może pojawiłby się ktoś lepszy niż Microsoft, nie sądzisz?
Ja sądzę, że gdyby podciąć
Ja sądzę, że gdyby podciąć jaja wszystkim facetom z IQ poniżej średniej to mielibyśmy potencjalnie dwa razy więcej potomstwa
http://news.bbc.co.uk/2/hi/health/background_briefings/international/290661.stm
Wiesz “JA” teoretycznie to 99,9% masz rację, ja Ci chciałem tylko pokazać, że nie ma prostych rozwiązań.
pozdrawiam.
Mówisz i masz.
Przemyślałeś to czy to tylko cool modny pogląd?
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Gdyby nie upowszechnienie i narzucenie standardów bylibyśmy wciąż na etapie prostych komputerów a między dziesiątkami producentów oprogramowania i sprzętu trwała by wielka wojna o kolejny ułamek % rynku i promowanie własnego standardu.
Przeciętny człowiek nie byłby w stanie kupić komputera, bo z ta decyzją wiązałaby sie decyzja o dostępie do jednych usług kosztem innych – niekompatybilnych.
…i na pewno w tej chwili nie pisalibyśmy tu do siebie na portalu kontrowersje.net…
Wreszcie przedstawiłeś jakiś
Wreszcie przedstawiłeś jakiś argument, z którym można polemizować. Zgadzam się, że Microsoft wiele zrobił dla rozwoju informatyki i bez niego bylibyśmy daleko w tyle. Problem w tym, że monopolizacja to nie zawsza "narzucanie standardów", przeważnie jest odwrotnie, monopol wpływa na ich osłabienie. Poza tym Microsoft nie był od początku korporacją, startował z poziomu małej firmy. Gdyby istniał wtedy na rynku komputerowym jakiś monopolista Gates miałby wielkie problemy z przebiciem się. Być może dziś też jest ktoś taki jak Gates, kto ma pomysły i czeka na swoją szansę. Warto takich ludzi wspierać i jednocześnie osłabiać monopole, monopole swoje pięć minut mają za sobą i zwykle te pięć minut to czas z początków opanowywania rynku, nie z chwili tryumfu i pełnej kontroli.
Wyskoczyłeś poza zakres kompetencji. 🙂
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Podtrzymuję.
Mniej lub bardziej adekwatna przenośnia…
To nie musiał być MS ani Gates, to mogła byc jakakolwiek inna firma.
Choć fakt, ze byl to Gates i potrafił stworzyć model korporacji bardzo agresywnej i z sukcesem dazącej do monopolu zaowocował stworzeniem obecnych platform (nie tylko OS przecież) gotowych do dalszej ewolucji i rozwoju – nawet po ewentualnym podziale MS.
W tym przypadku dogmat o negatywnym wpływie monopolu staje pod znakiem zapytania…
Jakiekolwiek nowe idee, jesli sie pojawią i przebiją, mają doskonały fundament do dalszego rozwoju.
Nie przeginajmy w drugą
Nie przeginajmy w drugą stronę. To IBM stworzył komputer, który pokonał Kasparowa. To M$ jest panem i władcą patentów. To M$ płaci firmom takim jak AMD, żeby nie udostępniały kodu swoich sterowników linuksiarzom. W końcu to hakerzy wywarli presje na M$, żeby udoskonalił technologię NT. Jak dla mnie to rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero.
rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero
Niech będzie, ale PRZESZŁYCH.
Kluczowym pytaniem jest przyszłość, bo przeszłość już była. Nie wygląda sympatycznie w tym temacie, IMHO.
Reagan
Zwiększył wydatki
Reagan
Zwiększył wydatki publiczne – postulat MK
Zmniejszył podatki w celu pobudzenia inwestycji – Twój postulat
Zwiększył dług publiczny – postulat MK
Wprowadził monetaryzm, czyli większą kontrolę pieniądza – Twój postulat
Postawił na innowacyjność w gospodarce, nowe technologie itp. Twój i MK
Dał kopa gospodarce USA na kilka lat, a że przyszli po nim nieudacznicy, którzy wszystko spartaczyli to już nie jego wina. Nie mam pojęcia czemu bronie Reagana, ale coś mi się wydaje, że był to jeden z najlepszych okresów dla USA jakie miała w historii i kompletnie nie rozumiem czemu wykorzystujesz jego nazwisko dla poparcia swoich poniekąd słusznych teorii.
Co do konserwatyzmu, po prostu zaciekawiło mnie to stwierdzenie, dla mnie obecnie to tylko puste słowo.
Natomiast model skandynawski to dobra rzecz, jeśli dałoby się rzeczywiście ograniczyć raje podatkowe, murzynów z Chin, nieuczciwe korporacje, monopole, oszustów bankowych. Moim zdaniem jest już za późno na to, teraz nadszedł czas dla tych jadących po bandzie a przerośnięty, statyczny model opiekuńczo-zachowawczy w wykonaniu Danii i Szwecji nie sprawdzi się w coraz bardziej zachłannym świecie. Szwecja opiera się kryzysowi, zresztą jak całą Skandynawia dzięki złożom naturalnym a Dania jest w podobnej sytuacji co Irlandia czy Wielka Brytania.
Żeby skończyć tą dyskusję to moje zdanie jest takie, że neoliberalizm, bo skończył się czas płac minimalnych, pewności jutra, zabezpieczeń socjalnych. Tylko taki z głową, bo z definicji neoliberalizm nie jest jej pozbawiony.
Przykład Reagana podałem w
Przykład Reagana podałem w kwestii konserwatyzmu obyczajowego, który nijak z liberalizmem mi się nie zgadza. No, ale mniejsza z tym. Reagan ogólnie rzecz biorąc był całkiem dobrym prezydentem, choć miał parę wpadek, związanych głównie z aferą Iran – Contras i właśnie z zadłużeniem USA, czego nie zapisałbym mu na plus. Zadłużenie wzrosło głównie z powodu zwiększonych wydatków na zbrojenia, co można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć ( co się w końcu udało ).
Dobra, skoro wyjaśniliśmy
Dobra, skoro wyjaśniliśmy sobie Reagana, konserwatyzm i Skandynawów to pozostała jeszcze jedna rzecz, którą mimochodem poruszyłeś.
>>Wielkie korporacje<< Widzę tu pewien zabobon. Piszesz, że zwiększenie wydatków na zbrojenia można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć. Otóż, te zbrojenia dały USA przewagę technologiczną nad światem. Te zazbrojenie to był zastrzyk nowych technologii, który był głównym powodem tak dużego wzrostu PKB w tamtym okresie. Nie wiem czy słyszałeś o aferze z Sony, jak zaczęła produkować PS3 w Chinach. Otóż procesory do konsol są 8 rdzeniowe. Na tamte czasy kongres chciał zakazać Sony produkcję tych konsol, gdyż bał się, że Chińczycy mogą wykorzystać tą technologię do celów wojskowych, która wtedy była wręcz rewolucyjna. Wielkie korporacje, które są tak nie lubiane przez prawdziwych liberałów, są jedynym sposobem, aby weszła do nas nowa technologia, przy naszym poziomie PKB na nowe technologie. Korporacja, korporacji nie równa, dlatego ważniejsza jest taka, co produkuje nowe technologie, nawet kosztem 100 jakiś mniejszych sklepików, które miałyby przestać istnieć w zamian za laboratoria i centra produkcyjne. Poza tym praca w korporacjach jest bardzo przyjemna, szczególnie dla wysoko wykwalifikowanych inżynierów. Wyjazdy na narty, basen, siłownia w przerwie w pracy, mieszkanie. Microsoft tak nie lubiany jest jednym z najlepiej traktujących swoich pracowników pracodawcą.
OK, niech korporacje istnieją
OK, niech korporacje istnieją i działają, ale niech nie stosują praktyk monopolistycznych. Jeśli nie potrafią uczciwie prowadzić ludzi ku postępowi, tylko muszą w tym celu zawłaszczać dla siebie cały rynek, to ja za taki "postęp" bardzo dziękuję, wolę nadal tkwić w zacofaniu i mieć wybór między różnymi producentami dotychczasowych, zacofanych produktów i usług. Sytuacja, w której nie mam wyboru i jestem na coś skazany bardzo mi się nie podoba.
Teraz już wiem ilu jest
Teraz już wiem ilu jest prawdziwych liberałów, hmm 1% w skali światowej, bo tylu korzysta z systemów innych niż M$ czy Apple. Albo nawet mniej niż 1% jeśli przyjąć liczbę prawdziwych liberałów korzystających z innych procesorów niż Intel, AMD. Jeśli chcesz tkwić w zacofaniu, to mogę spróbować Ci zlutować jakiś procesorek, nie będziesz musiał wtedy korzystać z tych wrednych monopolistów xD
A czy ja mówię, że prawdziwy
A czy ja mówię, że prawdziwy liberał to tylko Linux na procesorze domowej roboty? Nie. Sam korzystam z produktów Microsoftu ( bo głównie takie są dostępne na rynku ), ale jeśli Microsoft stosuje praktyki monopolistyczne, to powinien moim zdaniem zostać ukarany. Poza tym nie miałbym nic przeciwko, gdyby firmie Gatesa wyrosła silna konkurencja, albo chociażby kilkanaście mniejszych konkurencji, jeszcze lepiej. Byłoby wtedy więcej różnorodności i być może pojawiłby się ktoś lepszy niż Microsoft, nie sądzisz?
Ja sądzę, że gdyby podciąć
Ja sądzę, że gdyby podciąć jaja wszystkim facetom z IQ poniżej średniej to mielibyśmy potencjalnie dwa razy więcej potomstwa
http://news.bbc.co.uk/2/hi/health/background_briefings/international/290661.stm
Wiesz “JA” teoretycznie to 99,9% masz rację, ja Ci chciałem tylko pokazać, że nie ma prostych rozwiązań.
pozdrawiam.
Mówisz i masz.
Przemyślałeś to czy to tylko cool modny pogląd?
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Gdyby nie upowszechnienie i narzucenie standardów bylibyśmy wciąż na etapie prostych komputerów a między dziesiątkami producentów oprogramowania i sprzętu trwała by wielka wojna o kolejny ułamek % rynku i promowanie własnego standardu.
Przeciętny człowiek nie byłby w stanie kupić komputera, bo z ta decyzją wiązałaby sie decyzja o dostępie do jednych usług kosztem innych – niekompatybilnych.
…i na pewno w tej chwili nie pisalibyśmy tu do siebie na portalu kontrowersje.net…
Wreszcie przedstawiłeś jakiś
Wreszcie przedstawiłeś jakiś argument, z którym można polemizować. Zgadzam się, że Microsoft wiele zrobił dla rozwoju informatyki i bez niego bylibyśmy daleko w tyle. Problem w tym, że monopolizacja to nie zawsza "narzucanie standardów", przeważnie jest odwrotnie, monopol wpływa na ich osłabienie. Poza tym Microsoft nie był od początku korporacją, startował z poziomu małej firmy. Gdyby istniał wtedy na rynku komputerowym jakiś monopolista Gates miałby wielkie problemy z przebiciem się. Być może dziś też jest ktoś taki jak Gates, kto ma pomysły i czeka na swoją szansę. Warto takich ludzi wspierać i jednocześnie osłabiać monopole, monopole swoje pięć minut mają za sobą i zwykle te pięć minut to czas z początków opanowywania rynku, nie z chwili tryumfu i pełnej kontroli.
Wyskoczyłeś poza zakres kompetencji. 🙂
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Podtrzymuję.
Mniej lub bardziej adekwatna przenośnia…
To nie musiał być MS ani Gates, to mogła byc jakakolwiek inna firma.
Choć fakt, ze byl to Gates i potrafił stworzyć model korporacji bardzo agresywnej i z sukcesem dazącej do monopolu zaowocował stworzeniem obecnych platform (nie tylko OS przecież) gotowych do dalszej ewolucji i rozwoju – nawet po ewentualnym podziale MS.
W tym przypadku dogmat o negatywnym wpływie monopolu staje pod znakiem zapytania…
Jakiekolwiek nowe idee, jesli sie pojawią i przebiją, mają doskonały fundament do dalszego rozwoju.
Nie przeginajmy w drugą
Nie przeginajmy w drugą stronę. To IBM stworzył komputer, który pokonał Kasparowa. To M$ jest panem i władcą patentów. To M$ płaci firmom takim jak AMD, żeby nie udostępniały kodu swoich sterowników linuksiarzom. W końcu to hakerzy wywarli presje na M$, żeby udoskonalił technologię NT. Jak dla mnie to rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero.
rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero
Niech będzie, ale PRZESZŁYCH.
Kluczowym pytaniem jest przyszłość, bo przeszłość już była. Nie wygląda sympatycznie w tym temacie, IMHO.
Reagan
Zwiększył wydatki
Reagan
Zwiększył wydatki publiczne – postulat MK
Zmniejszył podatki w celu pobudzenia inwestycji – Twój postulat
Zwiększył dług publiczny – postulat MK
Wprowadził monetaryzm, czyli większą kontrolę pieniądza – Twój postulat
Postawił na innowacyjność w gospodarce, nowe technologie itp. Twój i MK
Dał kopa gospodarce USA na kilka lat, a że przyszli po nim nieudacznicy, którzy wszystko spartaczyli to już nie jego wina. Nie mam pojęcia czemu bronie Reagana, ale coś mi się wydaje, że był to jeden z najlepszych okresów dla USA jakie miała w historii i kompletnie nie rozumiem czemu wykorzystujesz jego nazwisko dla poparcia swoich poniekąd słusznych teorii.
Co do konserwatyzmu, po prostu zaciekawiło mnie to stwierdzenie, dla mnie obecnie to tylko puste słowo.
Natomiast model skandynawski to dobra rzecz, jeśli dałoby się rzeczywiście ograniczyć raje podatkowe, murzynów z Chin, nieuczciwe korporacje, monopole, oszustów bankowych. Moim zdaniem jest już za późno na to, teraz nadszedł czas dla tych jadących po bandzie a przerośnięty, statyczny model opiekuńczo-zachowawczy w wykonaniu Danii i Szwecji nie sprawdzi się w coraz bardziej zachłannym świecie. Szwecja opiera się kryzysowi, zresztą jak całą Skandynawia dzięki złożom naturalnym a Dania jest w podobnej sytuacji co Irlandia czy Wielka Brytania.
Żeby skończyć tą dyskusję to moje zdanie jest takie, że neoliberalizm, bo skończył się czas płac minimalnych, pewności jutra, zabezpieczeń socjalnych. Tylko taki z głową, bo z definicji neoliberalizm nie jest jej pozbawiony.
Przykład Reagana podałem w
Przykład Reagana podałem w kwestii konserwatyzmu obyczajowego, który nijak z liberalizmem mi się nie zgadza. No, ale mniejsza z tym. Reagan ogólnie rzecz biorąc był całkiem dobrym prezydentem, choć miał parę wpadek, związanych głównie z aferą Iran – Contras i właśnie z zadłużeniem USA, czego nie zapisałbym mu na plus. Zadłużenie wzrosło głównie z powodu zwiększonych wydatków na zbrojenia, co można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć ( co się w końcu udało ).
Dobra, skoro wyjaśniliśmy
Dobra, skoro wyjaśniliśmy sobie Reagana, konserwatyzm i Skandynawów to pozostała jeszcze jedna rzecz, którą mimochodem poruszyłeś.
>>Wielkie korporacje<< Widzę tu pewien zabobon. Piszesz, że zwiększenie wydatków na zbrojenia można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć. Otóż, te zbrojenia dały USA przewagę technologiczną nad światem. Te zazbrojenie to był zastrzyk nowych technologii, który był głównym powodem tak dużego wzrostu PKB w tamtym okresie. Nie wiem czy słyszałeś o aferze z Sony, jak zaczęła produkować PS3 w Chinach. Otóż procesory do konsol są 8 rdzeniowe. Na tamte czasy kongres chciał zakazać Sony produkcję tych konsol, gdyż bał się, że Chińczycy mogą wykorzystać tą technologię do celów wojskowych, która wtedy była wręcz rewolucyjna. Wielkie korporacje, które są tak nie lubiane przez prawdziwych liberałów, są jedynym sposobem, aby weszła do nas nowa technologia, przy naszym poziomie PKB na nowe technologie. Korporacja, korporacji nie równa, dlatego ważniejsza jest taka, co produkuje nowe technologie, nawet kosztem 100 jakiś mniejszych sklepików, które miałyby przestać istnieć w zamian za laboratoria i centra produkcyjne. Poza tym praca w korporacjach jest bardzo przyjemna, szczególnie dla wysoko wykwalifikowanych inżynierów. Wyjazdy na narty, basen, siłownia w przerwie w pracy, mieszkanie. Microsoft tak nie lubiany jest jednym z najlepiej traktujących swoich pracowników pracodawcą.
OK, niech korporacje istnieją
OK, niech korporacje istnieją i działają, ale niech nie stosują praktyk monopolistycznych. Jeśli nie potrafią uczciwie prowadzić ludzi ku postępowi, tylko muszą w tym celu zawłaszczać dla siebie cały rynek, to ja za taki "postęp" bardzo dziękuję, wolę nadal tkwić w zacofaniu i mieć wybór między różnymi producentami dotychczasowych, zacofanych produktów i usług. Sytuacja, w której nie mam wyboru i jestem na coś skazany bardzo mi się nie podoba.
Teraz już wiem ilu jest
Teraz już wiem ilu jest prawdziwych liberałów, hmm 1% w skali światowej, bo tylu korzysta z systemów innych niż M$ czy Apple. Albo nawet mniej niż 1% jeśli przyjąć liczbę prawdziwych liberałów korzystających z innych procesorów niż Intel, AMD. Jeśli chcesz tkwić w zacofaniu, to mogę spróbować Ci zlutować jakiś procesorek, nie będziesz musiał wtedy korzystać z tych wrednych monopolistów xD
A czy ja mówię, że prawdziwy
A czy ja mówię, że prawdziwy liberał to tylko Linux na procesorze domowej roboty? Nie. Sam korzystam z produktów Microsoftu ( bo głównie takie są dostępne na rynku ), ale jeśli Microsoft stosuje praktyki monopolistyczne, to powinien moim zdaniem zostać ukarany. Poza tym nie miałbym nic przeciwko, gdyby firmie Gatesa wyrosła silna konkurencja, albo chociażby kilkanaście mniejszych konkurencji, jeszcze lepiej. Byłoby wtedy więcej różnorodności i być może pojawiłby się ktoś lepszy niż Microsoft, nie sądzisz?
Ja sądzę, że gdyby podciąć
Ja sądzę, że gdyby podciąć jaja wszystkim facetom z IQ poniżej średniej to mielibyśmy potencjalnie dwa razy więcej potomstwa
http://news.bbc.co.uk/2/hi/health/background_briefings/international/290661.stm
Wiesz “JA” teoretycznie to 99,9% masz rację, ja Ci chciałem tylko pokazać, że nie ma prostych rozwiązań.
pozdrawiam.
Mówisz i masz.
Przemyślałeś to czy to tylko cool modny pogląd?
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Gdyby nie upowszechnienie i narzucenie standardów bylibyśmy wciąż na etapie prostych komputerów a między dziesiątkami producentów oprogramowania i sprzętu trwała by wielka wojna o kolejny ułamek % rynku i promowanie własnego standardu.
Przeciętny człowiek nie byłby w stanie kupić komputera, bo z ta decyzją wiązałaby sie decyzja o dostępie do jednych usług kosztem innych – niekompatybilnych.
…i na pewno w tej chwili nie pisalibyśmy tu do siebie na portalu kontrowersje.net…
Wreszcie przedstawiłeś jakiś
Wreszcie przedstawiłeś jakiś argument, z którym można polemizować. Zgadzam się, że Microsoft wiele zrobił dla rozwoju informatyki i bez niego bylibyśmy daleko w tyle. Problem w tym, że monopolizacja to nie zawsza "narzucanie standardów", przeważnie jest odwrotnie, monopol wpływa na ich osłabienie. Poza tym Microsoft nie był od początku korporacją, startował z poziomu małej firmy. Gdyby istniał wtedy na rynku komputerowym jakiś monopolista Gates miałby wielkie problemy z przebiciem się. Być może dziś też jest ktoś taki jak Gates, kto ma pomysły i czeka na swoją szansę. Warto takich ludzi wspierać i jednocześnie osłabiać monopole, monopole swoje pięć minut mają za sobą i zwykle te pięć minut to czas z początków opanowywania rynku, nie z chwili tryumfu i pełnej kontroli.
Wyskoczyłeś poza zakres kompetencji. 🙂
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Podtrzymuję.
Mniej lub bardziej adekwatna przenośnia…
To nie musiał być MS ani Gates, to mogła byc jakakolwiek inna firma.
Choć fakt, ze byl to Gates i potrafił stworzyć model korporacji bardzo agresywnej i z sukcesem dazącej do monopolu zaowocował stworzeniem obecnych platform (nie tylko OS przecież) gotowych do dalszej ewolucji i rozwoju – nawet po ewentualnym podziale MS.
W tym przypadku dogmat o negatywnym wpływie monopolu staje pod znakiem zapytania…
Jakiekolwiek nowe idee, jesli sie pojawią i przebiją, mają doskonały fundament do dalszego rozwoju.
Nie przeginajmy w drugą
Nie przeginajmy w drugą stronę. To IBM stworzył komputer, który pokonał Kasparowa. To M$ jest panem i władcą patentów. To M$ płaci firmom takim jak AMD, żeby nie udostępniały kodu swoich sterowników linuksiarzom. W końcu to hakerzy wywarli presje na M$, żeby udoskonalił technologię NT. Jak dla mnie to rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero.
rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero
Niech będzie, ale PRZESZŁYCH.
Kluczowym pytaniem jest przyszłość, bo przeszłość już była. Nie wygląda sympatycznie w tym temacie, IMHO.
Reagan
Zwiększył wydatki
Reagan
Zwiększył wydatki publiczne – postulat MK
Zmniejszył podatki w celu pobudzenia inwestycji – Twój postulat
Zwiększył dług publiczny – postulat MK
Wprowadził monetaryzm, czyli większą kontrolę pieniądza – Twój postulat
Postawił na innowacyjność w gospodarce, nowe technologie itp. Twój i MK
Dał kopa gospodarce USA na kilka lat, a że przyszli po nim nieudacznicy, którzy wszystko spartaczyli to już nie jego wina. Nie mam pojęcia czemu bronie Reagana, ale coś mi się wydaje, że był to jeden z najlepszych okresów dla USA jakie miała w historii i kompletnie nie rozumiem czemu wykorzystujesz jego nazwisko dla poparcia swoich poniekąd słusznych teorii.
Co do konserwatyzmu, po prostu zaciekawiło mnie to stwierdzenie, dla mnie obecnie to tylko puste słowo.
Natomiast model skandynawski to dobra rzecz, jeśli dałoby się rzeczywiście ograniczyć raje podatkowe, murzynów z Chin, nieuczciwe korporacje, monopole, oszustów bankowych. Moim zdaniem jest już za późno na to, teraz nadszedł czas dla tych jadących po bandzie a przerośnięty, statyczny model opiekuńczo-zachowawczy w wykonaniu Danii i Szwecji nie sprawdzi się w coraz bardziej zachłannym świecie. Szwecja opiera się kryzysowi, zresztą jak całą Skandynawia dzięki złożom naturalnym a Dania jest w podobnej sytuacji co Irlandia czy Wielka Brytania.
Żeby skończyć tą dyskusję to moje zdanie jest takie, że neoliberalizm, bo skończył się czas płac minimalnych, pewności jutra, zabezpieczeń socjalnych. Tylko taki z głową, bo z definicji neoliberalizm nie jest jej pozbawiony.
Przykład Reagana podałem w
Przykład Reagana podałem w kwestii konserwatyzmu obyczajowego, który nijak z liberalizmem mi się nie zgadza. No, ale mniejsza z tym. Reagan ogólnie rzecz biorąc był całkiem dobrym prezydentem, choć miał parę wpadek, związanych głównie z aferą Iran – Contras i właśnie z zadłużeniem USA, czego nie zapisałbym mu na plus. Zadłużenie wzrosło głównie z powodu zwiększonych wydatków na zbrojenia, co można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć ( co się w końcu udało ).
Dobra, skoro wyjaśniliśmy
Dobra, skoro wyjaśniliśmy sobie Reagana, konserwatyzm i Skandynawów to pozostała jeszcze jedna rzecz, którą mimochodem poruszyłeś.
>>Wielkie korporacje<< Widzę tu pewien zabobon. Piszesz, że zwiększenie wydatków na zbrojenia można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć. Otóż, te zbrojenia dały USA przewagę technologiczną nad światem. Te zazbrojenie to był zastrzyk nowych technologii, który był głównym powodem tak dużego wzrostu PKB w tamtym okresie. Nie wiem czy słyszałeś o aferze z Sony, jak zaczęła produkować PS3 w Chinach. Otóż procesory do konsol są 8 rdzeniowe. Na tamte czasy kongres chciał zakazać Sony produkcję tych konsol, gdyż bał się, że Chińczycy mogą wykorzystać tą technologię do celów wojskowych, która wtedy była wręcz rewolucyjna. Wielkie korporacje, które są tak nie lubiane przez prawdziwych liberałów, są jedynym sposobem, aby weszła do nas nowa technologia, przy naszym poziomie PKB na nowe technologie. Korporacja, korporacji nie równa, dlatego ważniejsza jest taka, co produkuje nowe technologie, nawet kosztem 100 jakiś mniejszych sklepików, które miałyby przestać istnieć w zamian za laboratoria i centra produkcyjne. Poza tym praca w korporacjach jest bardzo przyjemna, szczególnie dla wysoko wykwalifikowanych inżynierów. Wyjazdy na narty, basen, siłownia w przerwie w pracy, mieszkanie. Microsoft tak nie lubiany jest jednym z najlepiej traktujących swoich pracowników pracodawcą.
OK, niech korporacje istnieją
OK, niech korporacje istnieją i działają, ale niech nie stosują praktyk monopolistycznych. Jeśli nie potrafią uczciwie prowadzić ludzi ku postępowi, tylko muszą w tym celu zawłaszczać dla siebie cały rynek, to ja za taki "postęp" bardzo dziękuję, wolę nadal tkwić w zacofaniu i mieć wybór między różnymi producentami dotychczasowych, zacofanych produktów i usług. Sytuacja, w której nie mam wyboru i jestem na coś skazany bardzo mi się nie podoba.
Teraz już wiem ilu jest
Teraz już wiem ilu jest prawdziwych liberałów, hmm 1% w skali światowej, bo tylu korzysta z systemów innych niż M$ czy Apple. Albo nawet mniej niż 1% jeśli przyjąć liczbę prawdziwych liberałów korzystających z innych procesorów niż Intel, AMD. Jeśli chcesz tkwić w zacofaniu, to mogę spróbować Ci zlutować jakiś procesorek, nie będziesz musiał wtedy korzystać z tych wrednych monopolistów xD
A czy ja mówię, że prawdziwy
A czy ja mówię, że prawdziwy liberał to tylko Linux na procesorze domowej roboty? Nie. Sam korzystam z produktów Microsoftu ( bo głównie takie są dostępne na rynku ), ale jeśli Microsoft stosuje praktyki monopolistyczne, to powinien moim zdaniem zostać ukarany. Poza tym nie miałbym nic przeciwko, gdyby firmie Gatesa wyrosła silna konkurencja, albo chociażby kilkanaście mniejszych konkurencji, jeszcze lepiej. Byłoby wtedy więcej różnorodności i być może pojawiłby się ktoś lepszy niż Microsoft, nie sądzisz?
Ja sądzę, że gdyby podciąć
Ja sądzę, że gdyby podciąć jaja wszystkim facetom z IQ poniżej średniej to mielibyśmy potencjalnie dwa razy więcej potomstwa
http://news.bbc.co.uk/2/hi/health/background_briefings/international/290661.stm
Wiesz “JA” teoretycznie to 99,9% masz rację, ja Ci chciałem tylko pokazać, że nie ma prostych rozwiązań.
pozdrawiam.
Mówisz i masz.
Przemyślałeś to czy to tylko cool modny pogląd?
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Gdyby nie upowszechnienie i narzucenie standardów bylibyśmy wciąż na etapie prostych komputerów a między dziesiątkami producentów oprogramowania i sprzętu trwała by wielka wojna o kolejny ułamek % rynku i promowanie własnego standardu.
Przeciętny człowiek nie byłby w stanie kupić komputera, bo z ta decyzją wiązałaby sie decyzja o dostępie do jednych usług kosztem innych – niekompatybilnych.
…i na pewno w tej chwili nie pisalibyśmy tu do siebie na portalu kontrowersje.net…
Wreszcie przedstawiłeś jakiś
Wreszcie przedstawiłeś jakiś argument, z którym można polemizować. Zgadzam się, że Microsoft wiele zrobił dla rozwoju informatyki i bez niego bylibyśmy daleko w tyle. Problem w tym, że monopolizacja to nie zawsza "narzucanie standardów", przeważnie jest odwrotnie, monopol wpływa na ich osłabienie. Poza tym Microsoft nie był od początku korporacją, startował z poziomu małej firmy. Gdyby istniał wtedy na rynku komputerowym jakiś monopolista Gates miałby wielkie problemy z przebiciem się. Być może dziś też jest ktoś taki jak Gates, kto ma pomysły i czeka na swoją szansę. Warto takich ludzi wspierać i jednocześnie osłabiać monopole, monopole swoje pięć minut mają za sobą i zwykle te pięć minut to czas z początków opanowywania rynku, nie z chwili tryumfu i pełnej kontroli.
Wyskoczyłeś poza zakres kompetencji. 🙂
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Podtrzymuję.
Mniej lub bardziej adekwatna przenośnia…
To nie musiał być MS ani Gates, to mogła byc jakakolwiek inna firma.
Choć fakt, ze byl to Gates i potrafił stworzyć model korporacji bardzo agresywnej i z sukcesem dazącej do monopolu zaowocował stworzeniem obecnych platform (nie tylko OS przecież) gotowych do dalszej ewolucji i rozwoju – nawet po ewentualnym podziale MS.
W tym przypadku dogmat o negatywnym wpływie monopolu staje pod znakiem zapytania…
Jakiekolwiek nowe idee, jesli sie pojawią i przebiją, mają doskonały fundament do dalszego rozwoju.
Nie przeginajmy w drugą
Nie przeginajmy w drugą stronę. To IBM stworzył komputer, który pokonał Kasparowa. To M$ jest panem i władcą patentów. To M$ płaci firmom takim jak AMD, żeby nie udostępniały kodu swoich sterowników linuksiarzom. W końcu to hakerzy wywarli presje na M$, żeby udoskonalił technologię NT. Jak dla mnie to rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero.
rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero
Niech będzie, ale PRZESZŁYCH.
Kluczowym pytaniem jest przyszłość, bo przeszłość już była. Nie wygląda sympatycznie w tym temacie, IMHO.
Reagan
Zwiększył wydatki
Reagan
Zwiększył wydatki publiczne – postulat MK
Zmniejszył podatki w celu pobudzenia inwestycji – Twój postulat
Zwiększył dług publiczny – postulat MK
Wprowadził monetaryzm, czyli większą kontrolę pieniądza – Twój postulat
Postawił na innowacyjność w gospodarce, nowe technologie itp. Twój i MK
Dał kopa gospodarce USA na kilka lat, a że przyszli po nim nieudacznicy, którzy wszystko spartaczyli to już nie jego wina. Nie mam pojęcia czemu bronie Reagana, ale coś mi się wydaje, że był to jeden z najlepszych okresów dla USA jakie miała w historii i kompletnie nie rozumiem czemu wykorzystujesz jego nazwisko dla poparcia swoich poniekąd słusznych teorii.
Co do konserwatyzmu, po prostu zaciekawiło mnie to stwierdzenie, dla mnie obecnie to tylko puste słowo.
Natomiast model skandynawski to dobra rzecz, jeśli dałoby się rzeczywiście ograniczyć raje podatkowe, murzynów z Chin, nieuczciwe korporacje, monopole, oszustów bankowych. Moim zdaniem jest już za późno na to, teraz nadszedł czas dla tych jadących po bandzie a przerośnięty, statyczny model opiekuńczo-zachowawczy w wykonaniu Danii i Szwecji nie sprawdzi się w coraz bardziej zachłannym świecie. Szwecja opiera się kryzysowi, zresztą jak całą Skandynawia dzięki złożom naturalnym a Dania jest w podobnej sytuacji co Irlandia czy Wielka Brytania.
Żeby skończyć tą dyskusję to moje zdanie jest takie, że neoliberalizm, bo skończył się czas płac minimalnych, pewności jutra, zabezpieczeń socjalnych. Tylko taki z głową, bo z definicji neoliberalizm nie jest jej pozbawiony.
Przykład Reagana podałem w
Przykład Reagana podałem w kwestii konserwatyzmu obyczajowego, który nijak z liberalizmem mi się nie zgadza. No, ale mniejsza z tym. Reagan ogólnie rzecz biorąc był całkiem dobrym prezydentem, choć miał parę wpadek, związanych głównie z aferą Iran – Contras i właśnie z zadłużeniem USA, czego nie zapisałbym mu na plus. Zadłużenie wzrosło głównie z powodu zwiększonych wydatków na zbrojenia, co można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć ( co się w końcu udało ).
Dobra, skoro wyjaśniliśmy
Dobra, skoro wyjaśniliśmy sobie Reagana, konserwatyzm i Skandynawów to pozostała jeszcze jedna rzecz, którą mimochodem poruszyłeś.
>>Wielkie korporacje<< Widzę tu pewien zabobon. Piszesz, że zwiększenie wydatków na zbrojenia można usprawiedliwić tylko chęcią zazbrojenia ZSRR na śmierć. Otóż, te zbrojenia dały USA przewagę technologiczną nad światem. Te zazbrojenie to był zastrzyk nowych technologii, który był głównym powodem tak dużego wzrostu PKB w tamtym okresie. Nie wiem czy słyszałeś o aferze z Sony, jak zaczęła produkować PS3 w Chinach. Otóż procesory do konsol są 8 rdzeniowe. Na tamte czasy kongres chciał zakazać Sony produkcję tych konsol, gdyż bał się, że Chińczycy mogą wykorzystać tą technologię do celów wojskowych, która wtedy była wręcz rewolucyjna. Wielkie korporacje, które są tak nie lubiane przez prawdziwych liberałów, są jedynym sposobem, aby weszła do nas nowa technologia, przy naszym poziomie PKB na nowe technologie. Korporacja, korporacji nie równa, dlatego ważniejsza jest taka, co produkuje nowe technologie, nawet kosztem 100 jakiś mniejszych sklepików, które miałyby przestać istnieć w zamian za laboratoria i centra produkcyjne. Poza tym praca w korporacjach jest bardzo przyjemna, szczególnie dla wysoko wykwalifikowanych inżynierów. Wyjazdy na narty, basen, siłownia w przerwie w pracy, mieszkanie. Microsoft tak nie lubiany jest jednym z najlepiej traktujących swoich pracowników pracodawcą.
OK, niech korporacje istnieją
OK, niech korporacje istnieją i działają, ale niech nie stosują praktyk monopolistycznych. Jeśli nie potrafią uczciwie prowadzić ludzi ku postępowi, tylko muszą w tym celu zawłaszczać dla siebie cały rynek, to ja za taki "postęp" bardzo dziękuję, wolę nadal tkwić w zacofaniu i mieć wybór między różnymi producentami dotychczasowych, zacofanych produktów i usług. Sytuacja, w której nie mam wyboru i jestem na coś skazany bardzo mi się nie podoba.
Teraz już wiem ilu jest
Teraz już wiem ilu jest prawdziwych liberałów, hmm 1% w skali światowej, bo tylu korzysta z systemów innych niż M$ czy Apple. Albo nawet mniej niż 1% jeśli przyjąć liczbę prawdziwych liberałów korzystających z innych procesorów niż Intel, AMD. Jeśli chcesz tkwić w zacofaniu, to mogę spróbować Ci zlutować jakiś procesorek, nie będziesz musiał wtedy korzystać z tych wrednych monopolistów xD
A czy ja mówię, że prawdziwy
A czy ja mówię, że prawdziwy liberał to tylko Linux na procesorze domowej roboty? Nie. Sam korzystam z produktów Microsoftu ( bo głównie takie są dostępne na rynku ), ale jeśli Microsoft stosuje praktyki monopolistyczne, to powinien moim zdaniem zostać ukarany. Poza tym nie miałbym nic przeciwko, gdyby firmie Gatesa wyrosła silna konkurencja, albo chociażby kilkanaście mniejszych konkurencji, jeszcze lepiej. Byłoby wtedy więcej różnorodności i być może pojawiłby się ktoś lepszy niż Microsoft, nie sądzisz?
Ja sądzę, że gdyby podciąć
Ja sądzę, że gdyby podciąć jaja wszystkim facetom z IQ poniżej średniej to mielibyśmy potencjalnie dwa razy więcej potomstwa
http://news.bbc.co.uk/2/hi/health/background_briefings/international/290661.stm
Wiesz “JA” teoretycznie to 99,9% masz rację, ja Ci chciałem tylko pokazać, że nie ma prostych rozwiązań.
pozdrawiam.
Mówisz i masz.
Przemyślałeś to czy to tylko cool modny pogląd?
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Gdyby nie upowszechnienie i narzucenie standardów bylibyśmy wciąż na etapie prostych komputerów a między dziesiątkami producentów oprogramowania i sprzętu trwała by wielka wojna o kolejny ułamek % rynku i promowanie własnego standardu.
Przeciętny człowiek nie byłby w stanie kupić komputera, bo z ta decyzją wiązałaby sie decyzja o dostępie do jednych usług kosztem innych – niekompatybilnych.
…i na pewno w tej chwili nie pisalibyśmy tu do siebie na portalu kontrowersje.net…
Wreszcie przedstawiłeś jakiś
Wreszcie przedstawiłeś jakiś argument, z którym można polemizować. Zgadzam się, że Microsoft wiele zrobił dla rozwoju informatyki i bez niego bylibyśmy daleko w tyle. Problem w tym, że monopolizacja to nie zawsza "narzucanie standardów", przeważnie jest odwrotnie, monopol wpływa na ich osłabienie. Poza tym Microsoft nie był od początku korporacją, startował z poziomu małej firmy. Gdyby istniał wtedy na rynku komputerowym jakiś monopolista Gates miałby wielkie problemy z przebiciem się. Być może dziś też jest ktoś taki jak Gates, kto ma pomysły i czeka na swoją szansę. Warto takich ludzi wspierać i jednocześnie osłabiać monopole, monopole swoje pięć minut mają za sobą i zwykle te pięć minut to czas z początków opanowywania rynku, nie z chwili tryumfu i pełnej kontroli.
Wyskoczyłeś poza zakres kompetencji. 🙂
Gdyby nie MS, bylibyśmy do tej pory niewiele dalej niż komputerowa epoka kamienia łupanego.
Podtrzymuję.
Mniej lub bardziej adekwatna przenośnia…
To nie musiał być MS ani Gates, to mogła byc jakakolwiek inna firma.
Choć fakt, ze byl to Gates i potrafił stworzyć model korporacji bardzo agresywnej i z sukcesem dazącej do monopolu zaowocował stworzeniem obecnych platform (nie tylko OS przecież) gotowych do dalszej ewolucji i rozwoju – nawet po ewentualnym podziale MS.
W tym przypadku dogmat o negatywnym wpływie monopolu staje pod znakiem zapytania…
Jakiekolwiek nowe idee, jesli sie pojawią i przebiją, mają doskonały fundament do dalszego rozwoju.
Nie przeginajmy w drugą
Nie przeginajmy w drugą stronę. To IBM stworzył komputer, który pokonał Kasparowa. To M$ jest panem i władcą patentów. To M$ płaci firmom takim jak AMD, żeby nie udostępniały kodu swoich sterowników linuksiarzom. W końcu to hakerzy wywarli presje na M$, żeby udoskonalił technologię NT. Jak dla mnie to rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero.
rachunek korzyści i strat wychodzi gdzieś na zero
Niech będzie, ale PRZESZŁYCH.
Kluczowym pytaniem jest przyszłość, bo przeszłość już była. Nie wygląda sympatycznie w tym temacie, IMHO.
Drogi Ja
zasadniczo uważam, że to co piszesz to "populizm i demagogia, że ociera się to o bolszewicki bełkot" poza fragmentem o zapobieganiu monopolom i nieuczciwej konkurencji, tudzież wątkowi nadzoru bankowego.
Nie słyszałem o globalnych mechanizmach zapobiegania monopolizacji. Jakieś tam słabsze mocniejsze mechanizmy funkcjonują w poszczególnych krajach czy Unii (chociażby walka z Gatesem).
W dobie globalizacji powinien powstać globalny mechanizm a nie powstanie gdyż wielkim silnym krajom się to wydaje nieopłacalne. A więc dużym międzynarodowym korporacjom w HQ w silnym kraju wiele nie grozi, conajwyżej jakiś inny silny kraj czy Unia (znowu Gates example) będzie robiła obstrukcję na swoim terenie jeśli będą odpowiednio wiały wiatry polityczne lub odpowiednio działał lokalny lobbing.
Jeśli chodzi o banki zawiodły mechanizmy w Stanach, zawiodła Bazylea. Pewnie nastąpią zmiany.
Twoje tezy o spekulacji, transferze inwestycji do miejsca gdzie jest np. tańsza siła robocza to jakiś ciemnogród ekonomiczny. Wybacz. Równie dobrze zaproponować protekcjonizm i cofnąć poziom gospodarczej współpracy międzynarodowej o kilkadziesiąt lat do tyłu.
Nie wiem czemu się czepiać etykietek. Neoliberalizm. Osobiście ignoruję to pojęcie.Ważniejsze są pojęcia cząstkowe i do nich stosunek.
Spekulacje giełdowe, walutowe można troszkę przytemperować opodatkowaniem. Ale zapobieganie różnym pomysłom cwaniaków to jak walka z wirusami komputerowymi. Trzeba monitorować i na bieżąco zmieniać przepisy a nie zabraniać korzystania z internetu.
Teza że polski system bankowy jest mnie chciwy jest naiwna. Nie sądzę aby narody różniły się między sobą chciwością. Bardziej zbliżona do prawdy wydaje się jedna z tez: mamy gorszych, mniej zmotywowanych bankowców albo bardziej restrykcyjny nadzór bankowy. Lub obie te tezy.
Zalecam tak na marginesie poczytać sobie wnioski i zalecenia grupy Larosiere nt koniecznych zmian w funkcjonowaniu Unii. W pracach grupy brał udział mój hero Balcerowicz.
Fatalnie, Ja, fatalnie. Ale nie załamuj się, studiuj, zgłębiaj i olewaj etykietki typu neoliberalizm. I nie przestawaj pisać i dyskutować bo to jedna z najlepszych dróg do rozszerzenia horyzontów przyciasnych.
Zgadzamy się co do monopoli i
Zgadzamy się co do monopoli i co do nadzoru bankowego i git. Jeśli chodzi o spekulację, to przeczytałem tekst Michalkiewicza od Cmss. W jednym punkcie stało tam napisane, że niedawnej spekulacji złotówką, czyli wyprzedawaniu lub skupowaniu polskiej waluty, sprzyja system pieniądza fiducjarnego. Zgadzam się z tezą, że pieniądz nie mający pokrycia w niczym poza innym pieniądzem nie jest pieniądzem dobrym. W sytuacji, gdy pieniądz nie ma silnego pokrycia zbyt wielką rolę w kształtowaniu jego wartości odgrywają tzw. "opinie analityków", czy "zaufanie inwestorów". Od opinii analityków i zaufania inwestorów zależą też zazwyczaj ceny akcji, co często prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych, jak choćby tej na rynku nieruchomości. Moim zdaniem to nie są dobre procesy i ja tego zdania nie zmienię. Jak temu położyć kres? Niestety chyba się nie da, wiem, że się nie da, ale można przynajmniej ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, można powiedzieć, że giełda to nie buckmacher, gdzie obstawia się wynik meczu, czy w wypadku giełdy przyszłą wartość indeksów. Jeżeli chodzi o przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata, to niech ci będzie, że ciemnogród szerzę, ale nie podoba mi się sytuacja gdy jakaś firma korzysta przez parę lat ze zwolnień podatkowych w specjalnej strefie, po czym wyjeżdża do Bangladeszu, bo ma tam tańszą siłę roboczą i nie zostawia po sobie niczego poza wzrostem bezrobocia. Taka firma powinna moim zdaniem zapłacić przynajmniej część podatków, z których była przez cały czas zwolniona. Ciemnogród i bolszewizm? Być może, ja bym nazwał to uczciwym rozwiązaniem.
Jeśli rząd przyjmuje u siebie inwestycję w strefie lub w inny
sposób obdarowuje przywilejami inwestora to robi to z określonym własnym rachunkiem ekonomicznym. Albo ten rachunek jest błędny, bo urzędnicy niekompetentni lub naiwni, albo ktoś bierze łapówki i aby uzasadnić decyzję o przywilejach celowo coś przekłamuje, albo chodzi o doraźny cel polityczny (dzisiaj parę miejsc pracy jutro choćby potop) albo decyzja jednak jest korzystna. Nic nie stoi na przeszkodzie aby decyzje o przywilejach obwarować stosownymi warunkami aby uprawdopodobnić długoterminowe korzyści dla rządu/społeczeństwa. Tu decydują prawa rynkowe. Jeśli inny rząd da lepsze warunki, inwestor pójdzie gdzie osiągnie większe korzyści.
Ty dobrze kombinujesz chcąc aby inwestycja była per długoletnie saldo korzystna. Ale generalne zasady administracyjne to nie ta droga. Indywidualne umowy, profesjonalizm i brak korupcji po naszej stronie są jedynym rozwiązaniem które wydaje mi się być sensowne.
Cóż, można postawić sprawę
Cóż, można postawić sprawę jasno już na samym początku i ustalić, że masz korporacjo specjalną strefę ze zwolnieniami podatkowymi, ale masz stworzyć tyle i tyle miejsc pracy, na co najmniej tyle i tyle lat i nie zostawiać po sobie syfu przemieszanego z bezrobociem. W ten sposób obie strony już na początku będą miały pewność w co wchodzą. Jeśli któraś ze stron złamie umowę, to poniesie konsekwencje: jeśli zrobi to państwo, to zapłaci odszkodowanie, jeśli firma, to zapłaci grzywnę i straci na zawsze przywileje. Myślę, że to uczciwe rozwiązanie.
A nie jest tak?
🙂
Nie wiem, ja takich umów nie
Nie wiem, ja takich umów nie zawierałem. Jeśli umowy są i jeżeli koncerny, które się z nich nie wywiązują ponoszą realne konsekwencje ( won ze strefy plus grzywna ), to w tej materii wszystko jest w porządku. Pozostaje ochrona konkurencji i konsumentów oraz nadzór bankowy, tu w porządku nic nie jest, działania podejmowane tu dotychczas są za słabe. W porządku nie jest też biurokracja, ciągle rozdęta do monstrualnych rozmiarów. Ostatnio trochę się poprawiło, bo rząd postanowił wprowadzić jedno okienko i ograniczyć liczbę dopuszczalnych kontroli, ale już teraz się słyszy, że nowe przepisy, przynajmniej w sprawie okienka, pozostaną prawdopodobnie martwe, przynajmniej przez dłuższy czas. Miało być pięknie, a jest kicha.
Drogi Ja
zasadniczo uważam, że to co piszesz to "populizm i demagogia, że ociera się to o bolszewicki bełkot" poza fragmentem o zapobieganiu monopolom i nieuczciwej konkurencji, tudzież wątkowi nadzoru bankowego.
Nie słyszałem o globalnych mechanizmach zapobiegania monopolizacji. Jakieś tam słabsze mocniejsze mechanizmy funkcjonują w poszczególnych krajach czy Unii (chociażby walka z Gatesem).
W dobie globalizacji powinien powstać globalny mechanizm a nie powstanie gdyż wielkim silnym krajom się to wydaje nieopłacalne. A więc dużym międzynarodowym korporacjom w HQ w silnym kraju wiele nie grozi, conajwyżej jakiś inny silny kraj czy Unia (znowu Gates example) będzie robiła obstrukcję na swoim terenie jeśli będą odpowiednio wiały wiatry polityczne lub odpowiednio działał lokalny lobbing.
Jeśli chodzi o banki zawiodły mechanizmy w Stanach, zawiodła Bazylea. Pewnie nastąpią zmiany.
Twoje tezy o spekulacji, transferze inwestycji do miejsca gdzie jest np. tańsza siła robocza to jakiś ciemnogród ekonomiczny. Wybacz. Równie dobrze zaproponować protekcjonizm i cofnąć poziom gospodarczej współpracy międzynarodowej o kilkadziesiąt lat do tyłu.
Nie wiem czemu się czepiać etykietek. Neoliberalizm. Osobiście ignoruję to pojęcie.Ważniejsze są pojęcia cząstkowe i do nich stosunek.
Spekulacje giełdowe, walutowe można troszkę przytemperować opodatkowaniem. Ale zapobieganie różnym pomysłom cwaniaków to jak walka z wirusami komputerowymi. Trzeba monitorować i na bieżąco zmieniać przepisy a nie zabraniać korzystania z internetu.
Teza że polski system bankowy jest mnie chciwy jest naiwna. Nie sądzę aby narody różniły się między sobą chciwością. Bardziej zbliżona do prawdy wydaje się jedna z tez: mamy gorszych, mniej zmotywowanych bankowców albo bardziej restrykcyjny nadzór bankowy. Lub obie te tezy.
Zalecam tak na marginesie poczytać sobie wnioski i zalecenia grupy Larosiere nt koniecznych zmian w funkcjonowaniu Unii. W pracach grupy brał udział mój hero Balcerowicz.
Fatalnie, Ja, fatalnie. Ale nie załamuj się, studiuj, zgłębiaj i olewaj etykietki typu neoliberalizm. I nie przestawaj pisać i dyskutować bo to jedna z najlepszych dróg do rozszerzenia horyzontów przyciasnych.
Zgadzamy się co do monopoli i
Zgadzamy się co do monopoli i co do nadzoru bankowego i git. Jeśli chodzi o spekulację, to przeczytałem tekst Michalkiewicza od Cmss. W jednym punkcie stało tam napisane, że niedawnej spekulacji złotówką, czyli wyprzedawaniu lub skupowaniu polskiej waluty, sprzyja system pieniądza fiducjarnego. Zgadzam się z tezą, że pieniądz nie mający pokrycia w niczym poza innym pieniądzem nie jest pieniądzem dobrym. W sytuacji, gdy pieniądz nie ma silnego pokrycia zbyt wielką rolę w kształtowaniu jego wartości odgrywają tzw. "opinie analityków", czy "zaufanie inwestorów". Od opinii analityków i zaufania inwestorów zależą też zazwyczaj ceny akcji, co często prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych, jak choćby tej na rynku nieruchomości. Moim zdaniem to nie są dobre procesy i ja tego zdania nie zmienię. Jak temu położyć kres? Niestety chyba się nie da, wiem, że się nie da, ale można przynajmniej ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, można powiedzieć, że giełda to nie buckmacher, gdzie obstawia się wynik meczu, czy w wypadku giełdy przyszłą wartość indeksów. Jeżeli chodzi o przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata, to niech ci będzie, że ciemnogród szerzę, ale nie podoba mi się sytuacja gdy jakaś firma korzysta przez parę lat ze zwolnień podatkowych w specjalnej strefie, po czym wyjeżdża do Bangladeszu, bo ma tam tańszą siłę roboczą i nie zostawia po sobie niczego poza wzrostem bezrobocia. Taka firma powinna moim zdaniem zapłacić przynajmniej część podatków, z których była przez cały czas zwolniona. Ciemnogród i bolszewizm? Być może, ja bym nazwał to uczciwym rozwiązaniem.
Jeśli rząd przyjmuje u siebie inwestycję w strefie lub w inny
sposób obdarowuje przywilejami inwestora to robi to z określonym własnym rachunkiem ekonomicznym. Albo ten rachunek jest błędny, bo urzędnicy niekompetentni lub naiwni, albo ktoś bierze łapówki i aby uzasadnić decyzję o przywilejach celowo coś przekłamuje, albo chodzi o doraźny cel polityczny (dzisiaj parę miejsc pracy jutro choćby potop) albo decyzja jednak jest korzystna. Nic nie stoi na przeszkodzie aby decyzje o przywilejach obwarować stosownymi warunkami aby uprawdopodobnić długoterminowe korzyści dla rządu/społeczeństwa. Tu decydują prawa rynkowe. Jeśli inny rząd da lepsze warunki, inwestor pójdzie gdzie osiągnie większe korzyści.
Ty dobrze kombinujesz chcąc aby inwestycja była per długoletnie saldo korzystna. Ale generalne zasady administracyjne to nie ta droga. Indywidualne umowy, profesjonalizm i brak korupcji po naszej stronie są jedynym rozwiązaniem które wydaje mi się być sensowne.
Cóż, można postawić sprawę
Cóż, można postawić sprawę jasno już na samym początku i ustalić, że masz korporacjo specjalną strefę ze zwolnieniami podatkowymi, ale masz stworzyć tyle i tyle miejsc pracy, na co najmniej tyle i tyle lat i nie zostawiać po sobie syfu przemieszanego z bezrobociem. W ten sposób obie strony już na początku będą miały pewność w co wchodzą. Jeśli któraś ze stron złamie umowę, to poniesie konsekwencje: jeśli zrobi to państwo, to zapłaci odszkodowanie, jeśli firma, to zapłaci grzywnę i straci na zawsze przywileje. Myślę, że to uczciwe rozwiązanie.
A nie jest tak?
🙂
Nie wiem, ja takich umów nie
Nie wiem, ja takich umów nie zawierałem. Jeśli umowy są i jeżeli koncerny, które się z nich nie wywiązują ponoszą realne konsekwencje ( won ze strefy plus grzywna ), to w tej materii wszystko jest w porządku. Pozostaje ochrona konkurencji i konsumentów oraz nadzór bankowy, tu w porządku nic nie jest, działania podejmowane tu dotychczas są za słabe. W porządku nie jest też biurokracja, ciągle rozdęta do monstrualnych rozmiarów. Ostatnio trochę się poprawiło, bo rząd postanowił wprowadzić jedno okienko i ograniczyć liczbę dopuszczalnych kontroli, ale już teraz się słyszy, że nowe przepisy, przynajmniej w sprawie okienka, pozostaną prawdopodobnie martwe, przynajmniej przez dłuższy czas. Miało być pięknie, a jest kicha.
Drogi Ja
zasadniczo uważam, że to co piszesz to "populizm i demagogia, że ociera się to o bolszewicki bełkot" poza fragmentem o zapobieganiu monopolom i nieuczciwej konkurencji, tudzież wątkowi nadzoru bankowego.
Nie słyszałem o globalnych mechanizmach zapobiegania monopolizacji. Jakieś tam słabsze mocniejsze mechanizmy funkcjonują w poszczególnych krajach czy Unii (chociażby walka z Gatesem).
W dobie globalizacji powinien powstać globalny mechanizm a nie powstanie gdyż wielkim silnym krajom się to wydaje nieopłacalne. A więc dużym międzynarodowym korporacjom w HQ w silnym kraju wiele nie grozi, conajwyżej jakiś inny silny kraj czy Unia (znowu Gates example) będzie robiła obstrukcję na swoim terenie jeśli będą odpowiednio wiały wiatry polityczne lub odpowiednio działał lokalny lobbing.
Jeśli chodzi o banki zawiodły mechanizmy w Stanach, zawiodła Bazylea. Pewnie nastąpią zmiany.
Twoje tezy o spekulacji, transferze inwestycji do miejsca gdzie jest np. tańsza siła robocza to jakiś ciemnogród ekonomiczny. Wybacz. Równie dobrze zaproponować protekcjonizm i cofnąć poziom gospodarczej współpracy międzynarodowej o kilkadziesiąt lat do tyłu.
Nie wiem czemu się czepiać etykietek. Neoliberalizm. Osobiście ignoruję to pojęcie.Ważniejsze są pojęcia cząstkowe i do nich stosunek.
Spekulacje giełdowe, walutowe można troszkę przytemperować opodatkowaniem. Ale zapobieganie różnym pomysłom cwaniaków to jak walka z wirusami komputerowymi. Trzeba monitorować i na bieżąco zmieniać przepisy a nie zabraniać korzystania z internetu.
Teza że polski system bankowy jest mnie chciwy jest naiwna. Nie sądzę aby narody różniły się między sobą chciwością. Bardziej zbliżona do prawdy wydaje się jedna z tez: mamy gorszych, mniej zmotywowanych bankowców albo bardziej restrykcyjny nadzór bankowy. Lub obie te tezy.
Zalecam tak na marginesie poczytać sobie wnioski i zalecenia grupy Larosiere nt koniecznych zmian w funkcjonowaniu Unii. W pracach grupy brał udział mój hero Balcerowicz.
Fatalnie, Ja, fatalnie. Ale nie załamuj się, studiuj, zgłębiaj i olewaj etykietki typu neoliberalizm. I nie przestawaj pisać i dyskutować bo to jedna z najlepszych dróg do rozszerzenia horyzontów przyciasnych.
Zgadzamy się co do monopoli i
Zgadzamy się co do monopoli i co do nadzoru bankowego i git. Jeśli chodzi o spekulację, to przeczytałem tekst Michalkiewicza od Cmss. W jednym punkcie stało tam napisane, że niedawnej spekulacji złotówką, czyli wyprzedawaniu lub skupowaniu polskiej waluty, sprzyja system pieniądza fiducjarnego. Zgadzam się z tezą, że pieniądz nie mający pokrycia w niczym poza innym pieniądzem nie jest pieniądzem dobrym. W sytuacji, gdy pieniądz nie ma silnego pokrycia zbyt wielką rolę w kształtowaniu jego wartości odgrywają tzw. "opinie analityków", czy "zaufanie inwestorów". Od opinii analityków i zaufania inwestorów zależą też zazwyczaj ceny akcji, co często prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych, jak choćby tej na rynku nieruchomości. Moim zdaniem to nie są dobre procesy i ja tego zdania nie zmienię. Jak temu położyć kres? Niestety chyba się nie da, wiem, że się nie da, ale można przynajmniej ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, można powiedzieć, że giełda to nie buckmacher, gdzie obstawia się wynik meczu, czy w wypadku giełdy przyszłą wartość indeksów. Jeżeli chodzi o przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata, to niech ci będzie, że ciemnogród szerzę, ale nie podoba mi się sytuacja gdy jakaś firma korzysta przez parę lat ze zwolnień podatkowych w specjalnej strefie, po czym wyjeżdża do Bangladeszu, bo ma tam tańszą siłę roboczą i nie zostawia po sobie niczego poza wzrostem bezrobocia. Taka firma powinna moim zdaniem zapłacić przynajmniej część podatków, z których była przez cały czas zwolniona. Ciemnogród i bolszewizm? Być może, ja bym nazwał to uczciwym rozwiązaniem.
Jeśli rząd przyjmuje u siebie inwestycję w strefie lub w inny
sposób obdarowuje przywilejami inwestora to robi to z określonym własnym rachunkiem ekonomicznym. Albo ten rachunek jest błędny, bo urzędnicy niekompetentni lub naiwni, albo ktoś bierze łapówki i aby uzasadnić decyzję o przywilejach celowo coś przekłamuje, albo chodzi o doraźny cel polityczny (dzisiaj parę miejsc pracy jutro choćby potop) albo decyzja jednak jest korzystna. Nic nie stoi na przeszkodzie aby decyzje o przywilejach obwarować stosownymi warunkami aby uprawdopodobnić długoterminowe korzyści dla rządu/społeczeństwa. Tu decydują prawa rynkowe. Jeśli inny rząd da lepsze warunki, inwestor pójdzie gdzie osiągnie większe korzyści.
Ty dobrze kombinujesz chcąc aby inwestycja była per długoletnie saldo korzystna. Ale generalne zasady administracyjne to nie ta droga. Indywidualne umowy, profesjonalizm i brak korupcji po naszej stronie są jedynym rozwiązaniem które wydaje mi się być sensowne.
Cóż, można postawić sprawę
Cóż, można postawić sprawę jasno już na samym początku i ustalić, że masz korporacjo specjalną strefę ze zwolnieniami podatkowymi, ale masz stworzyć tyle i tyle miejsc pracy, na co najmniej tyle i tyle lat i nie zostawiać po sobie syfu przemieszanego z bezrobociem. W ten sposób obie strony już na początku będą miały pewność w co wchodzą. Jeśli któraś ze stron złamie umowę, to poniesie konsekwencje: jeśli zrobi to państwo, to zapłaci odszkodowanie, jeśli firma, to zapłaci grzywnę i straci na zawsze przywileje. Myślę, że to uczciwe rozwiązanie.
A nie jest tak?
🙂
Nie wiem, ja takich umów nie
Nie wiem, ja takich umów nie zawierałem. Jeśli umowy są i jeżeli koncerny, które się z nich nie wywiązują ponoszą realne konsekwencje ( won ze strefy plus grzywna ), to w tej materii wszystko jest w porządku. Pozostaje ochrona konkurencji i konsumentów oraz nadzór bankowy, tu w porządku nic nie jest, działania podejmowane tu dotychczas są za słabe. W porządku nie jest też biurokracja, ciągle rozdęta do monstrualnych rozmiarów. Ostatnio trochę się poprawiło, bo rząd postanowił wprowadzić jedno okienko i ograniczyć liczbę dopuszczalnych kontroli, ale już teraz się słyszy, że nowe przepisy, przynajmniej w sprawie okienka, pozostaną prawdopodobnie martwe, przynajmniej przez dłuższy czas. Miało być pięknie, a jest kicha.
Drogi Ja
zasadniczo uważam, że to co piszesz to "populizm i demagogia, że ociera się to o bolszewicki bełkot" poza fragmentem o zapobieganiu monopolom i nieuczciwej konkurencji, tudzież wątkowi nadzoru bankowego.
Nie słyszałem o globalnych mechanizmach zapobiegania monopolizacji. Jakieś tam słabsze mocniejsze mechanizmy funkcjonują w poszczególnych krajach czy Unii (chociażby walka z Gatesem).
W dobie globalizacji powinien powstać globalny mechanizm a nie powstanie gdyż wielkim silnym krajom się to wydaje nieopłacalne. A więc dużym międzynarodowym korporacjom w HQ w silnym kraju wiele nie grozi, conajwyżej jakiś inny silny kraj czy Unia (znowu Gates example) będzie robiła obstrukcję na swoim terenie jeśli będą odpowiednio wiały wiatry polityczne lub odpowiednio działał lokalny lobbing.
Jeśli chodzi o banki zawiodły mechanizmy w Stanach, zawiodła Bazylea. Pewnie nastąpią zmiany.
Twoje tezy o spekulacji, transferze inwestycji do miejsca gdzie jest np. tańsza siła robocza to jakiś ciemnogród ekonomiczny. Wybacz. Równie dobrze zaproponować protekcjonizm i cofnąć poziom gospodarczej współpracy międzynarodowej o kilkadziesiąt lat do tyłu.
Nie wiem czemu się czepiać etykietek. Neoliberalizm. Osobiście ignoruję to pojęcie.Ważniejsze są pojęcia cząstkowe i do nich stosunek.
Spekulacje giełdowe, walutowe można troszkę przytemperować opodatkowaniem. Ale zapobieganie różnym pomysłom cwaniaków to jak walka z wirusami komputerowymi. Trzeba monitorować i na bieżąco zmieniać przepisy a nie zabraniać korzystania z internetu.
Teza że polski system bankowy jest mnie chciwy jest naiwna. Nie sądzę aby narody różniły się między sobą chciwością. Bardziej zbliżona do prawdy wydaje się jedna z tez: mamy gorszych, mniej zmotywowanych bankowców albo bardziej restrykcyjny nadzór bankowy. Lub obie te tezy.
Zalecam tak na marginesie poczytać sobie wnioski i zalecenia grupy Larosiere nt koniecznych zmian w funkcjonowaniu Unii. W pracach grupy brał udział mój hero Balcerowicz.
Fatalnie, Ja, fatalnie. Ale nie załamuj się, studiuj, zgłębiaj i olewaj etykietki typu neoliberalizm. I nie przestawaj pisać i dyskutować bo to jedna z najlepszych dróg do rozszerzenia horyzontów przyciasnych.
Zgadzamy się co do monopoli i
Zgadzamy się co do monopoli i co do nadzoru bankowego i git. Jeśli chodzi o spekulację, to przeczytałem tekst Michalkiewicza od Cmss. W jednym punkcie stało tam napisane, że niedawnej spekulacji złotówką, czyli wyprzedawaniu lub skupowaniu polskiej waluty, sprzyja system pieniądza fiducjarnego. Zgadzam się z tezą, że pieniądz nie mający pokrycia w niczym poza innym pieniądzem nie jest pieniądzem dobrym. W sytuacji, gdy pieniądz nie ma silnego pokrycia zbyt wielką rolę w kształtowaniu jego wartości odgrywają tzw. "opinie analityków", czy "zaufanie inwestorów". Od opinii analityków i zaufania inwestorów zależą też zazwyczaj ceny akcji, co często prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych, jak choćby tej na rynku nieruchomości. Moim zdaniem to nie są dobre procesy i ja tego zdania nie zmienię. Jak temu położyć kres? Niestety chyba się nie da, wiem, że się nie da, ale można przynajmniej ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, można powiedzieć, że giełda to nie buckmacher, gdzie obstawia się wynik meczu, czy w wypadku giełdy przyszłą wartość indeksów. Jeżeli chodzi o przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata, to niech ci będzie, że ciemnogród szerzę, ale nie podoba mi się sytuacja gdy jakaś firma korzysta przez parę lat ze zwolnień podatkowych w specjalnej strefie, po czym wyjeżdża do Bangladeszu, bo ma tam tańszą siłę roboczą i nie zostawia po sobie niczego poza wzrostem bezrobocia. Taka firma powinna moim zdaniem zapłacić przynajmniej część podatków, z których była przez cały czas zwolniona. Ciemnogród i bolszewizm? Być może, ja bym nazwał to uczciwym rozwiązaniem.
Jeśli rząd przyjmuje u siebie inwestycję w strefie lub w inny
sposób obdarowuje przywilejami inwestora to robi to z określonym własnym rachunkiem ekonomicznym. Albo ten rachunek jest błędny, bo urzędnicy niekompetentni lub naiwni, albo ktoś bierze łapówki i aby uzasadnić decyzję o przywilejach celowo coś przekłamuje, albo chodzi o doraźny cel polityczny (dzisiaj parę miejsc pracy jutro choćby potop) albo decyzja jednak jest korzystna. Nic nie stoi na przeszkodzie aby decyzje o przywilejach obwarować stosownymi warunkami aby uprawdopodobnić długoterminowe korzyści dla rządu/społeczeństwa. Tu decydują prawa rynkowe. Jeśli inny rząd da lepsze warunki, inwestor pójdzie gdzie osiągnie większe korzyści.
Ty dobrze kombinujesz chcąc aby inwestycja była per długoletnie saldo korzystna. Ale generalne zasady administracyjne to nie ta droga. Indywidualne umowy, profesjonalizm i brak korupcji po naszej stronie są jedynym rozwiązaniem które wydaje mi się być sensowne.
Cóż, można postawić sprawę
Cóż, można postawić sprawę jasno już na samym początku i ustalić, że masz korporacjo specjalną strefę ze zwolnieniami podatkowymi, ale masz stworzyć tyle i tyle miejsc pracy, na co najmniej tyle i tyle lat i nie zostawiać po sobie syfu przemieszanego z bezrobociem. W ten sposób obie strony już na początku będą miały pewność w co wchodzą. Jeśli któraś ze stron złamie umowę, to poniesie konsekwencje: jeśli zrobi to państwo, to zapłaci odszkodowanie, jeśli firma, to zapłaci grzywnę i straci na zawsze przywileje. Myślę, że to uczciwe rozwiązanie.
A nie jest tak?
🙂
Nie wiem, ja takich umów nie
Nie wiem, ja takich umów nie zawierałem. Jeśli umowy są i jeżeli koncerny, które się z nich nie wywiązują ponoszą realne konsekwencje ( won ze strefy plus grzywna ), to w tej materii wszystko jest w porządku. Pozostaje ochrona konkurencji i konsumentów oraz nadzór bankowy, tu w porządku nic nie jest, działania podejmowane tu dotychczas są za słabe. W porządku nie jest też biurokracja, ciągle rozdęta do monstrualnych rozmiarów. Ostatnio trochę się poprawiło, bo rząd postanowił wprowadzić jedno okienko i ograniczyć liczbę dopuszczalnych kontroli, ale już teraz się słyszy, że nowe przepisy, przynajmniej w sprawie okienka, pozostaną prawdopodobnie martwe, przynajmniej przez dłuższy czas. Miało być pięknie, a jest kicha.
Drogi Ja
zasadniczo uważam, że to co piszesz to "populizm i demagogia, że ociera się to o bolszewicki bełkot" poza fragmentem o zapobieganiu monopolom i nieuczciwej konkurencji, tudzież wątkowi nadzoru bankowego.
Nie słyszałem o globalnych mechanizmach zapobiegania monopolizacji. Jakieś tam słabsze mocniejsze mechanizmy funkcjonują w poszczególnych krajach czy Unii (chociażby walka z Gatesem).
W dobie globalizacji powinien powstać globalny mechanizm a nie powstanie gdyż wielkim silnym krajom się to wydaje nieopłacalne. A więc dużym międzynarodowym korporacjom w HQ w silnym kraju wiele nie grozi, conajwyżej jakiś inny silny kraj czy Unia (znowu Gates example) będzie robiła obstrukcję na swoim terenie jeśli będą odpowiednio wiały wiatry polityczne lub odpowiednio działał lokalny lobbing.
Jeśli chodzi o banki zawiodły mechanizmy w Stanach, zawiodła Bazylea. Pewnie nastąpią zmiany.
Twoje tezy o spekulacji, transferze inwestycji do miejsca gdzie jest np. tańsza siła robocza to jakiś ciemnogród ekonomiczny. Wybacz. Równie dobrze zaproponować protekcjonizm i cofnąć poziom gospodarczej współpracy międzynarodowej o kilkadziesiąt lat do tyłu.
Nie wiem czemu się czepiać etykietek. Neoliberalizm. Osobiście ignoruję to pojęcie.Ważniejsze są pojęcia cząstkowe i do nich stosunek.
Spekulacje giełdowe, walutowe można troszkę przytemperować opodatkowaniem. Ale zapobieganie różnym pomysłom cwaniaków to jak walka z wirusami komputerowymi. Trzeba monitorować i na bieżąco zmieniać przepisy a nie zabraniać korzystania z internetu.
Teza że polski system bankowy jest mnie chciwy jest naiwna. Nie sądzę aby narody różniły się między sobą chciwością. Bardziej zbliżona do prawdy wydaje się jedna z tez: mamy gorszych, mniej zmotywowanych bankowców albo bardziej restrykcyjny nadzór bankowy. Lub obie te tezy.
Zalecam tak na marginesie poczytać sobie wnioski i zalecenia grupy Larosiere nt koniecznych zmian w funkcjonowaniu Unii. W pracach grupy brał udział mój hero Balcerowicz.
Fatalnie, Ja, fatalnie. Ale nie załamuj się, studiuj, zgłębiaj i olewaj etykietki typu neoliberalizm. I nie przestawaj pisać i dyskutować bo to jedna z najlepszych dróg do rozszerzenia horyzontów przyciasnych.
Zgadzamy się co do monopoli i
Zgadzamy się co do monopoli i co do nadzoru bankowego i git. Jeśli chodzi o spekulację, to przeczytałem tekst Michalkiewicza od Cmss. W jednym punkcie stało tam napisane, że niedawnej spekulacji złotówką, czyli wyprzedawaniu lub skupowaniu polskiej waluty, sprzyja system pieniądza fiducjarnego. Zgadzam się z tezą, że pieniądz nie mający pokrycia w niczym poza innym pieniądzem nie jest pieniądzem dobrym. W sytuacji, gdy pieniądz nie ma silnego pokrycia zbyt wielką rolę w kształtowaniu jego wartości odgrywają tzw. "opinie analityków", czy "zaufanie inwestorów". Od opinii analityków i zaufania inwestorów zależą też zazwyczaj ceny akcji, co często prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych, jak choćby tej na rynku nieruchomości. Moim zdaniem to nie są dobre procesy i ja tego zdania nie zmienię. Jak temu położyć kres? Niestety chyba się nie da, wiem, że się nie da, ale można przynajmniej ograniczyć możliwości hazardu na giełdzie, można powiedzieć, że giełda to nie buckmacher, gdzie obstawia się wynik meczu, czy w wypadku giełdy przyszłą wartość indeksów. Jeżeli chodzi o przenoszenie miejsc pracy do krajów trzeciego świata, to niech ci będzie, że ciemnogród szerzę, ale nie podoba mi się sytuacja gdy jakaś firma korzysta przez parę lat ze zwolnień podatkowych w specjalnej strefie, po czym wyjeżdża do Bangladeszu, bo ma tam tańszą siłę roboczą i nie zostawia po sobie niczego poza wzrostem bezrobocia. Taka firma powinna moim zdaniem zapłacić przynajmniej część podatków, z których była przez cały czas zwolniona. Ciemnogród i bolszewizm? Być może, ja bym nazwał to uczciwym rozwiązaniem.
Jeśli rząd przyjmuje u siebie inwestycję w strefie lub w inny
sposób obdarowuje przywilejami inwestora to robi to z określonym własnym rachunkiem ekonomicznym. Albo ten rachunek jest błędny, bo urzędnicy niekompetentni lub naiwni, albo ktoś bierze łapówki i aby uzasadnić decyzję o przywilejach celowo coś przekłamuje, albo chodzi o doraźny cel polityczny (dzisiaj parę miejsc pracy jutro choćby potop) albo decyzja jednak jest korzystna. Nic nie stoi na przeszkodzie aby decyzje o przywilejach obwarować stosownymi warunkami aby uprawdopodobnić długoterminowe korzyści dla rządu/społeczeństwa. Tu decydują prawa rynkowe. Jeśli inny rząd da lepsze warunki, inwestor pójdzie gdzie osiągnie większe korzyści.
Ty dobrze kombinujesz chcąc aby inwestycja była per długoletnie saldo korzystna. Ale generalne zasady administracyjne to nie ta droga. Indywidualne umowy, profesjonalizm i brak korupcji po naszej stronie są jedynym rozwiązaniem które wydaje mi się być sensowne.
Cóż, można postawić sprawę
Cóż, można postawić sprawę jasno już na samym początku i ustalić, że masz korporacjo specjalną strefę ze zwolnieniami podatkowymi, ale masz stworzyć tyle i tyle miejsc pracy, na co najmniej tyle i tyle lat i nie zostawiać po sobie syfu przemieszanego z bezrobociem. W ten sposób obie strony już na początku będą miały pewność w co wchodzą. Jeśli któraś ze stron złamie umowę, to poniesie konsekwencje: jeśli zrobi to państwo, to zapłaci odszkodowanie, jeśli firma, to zapłaci grzywnę i straci na zawsze przywileje. Myślę, że to uczciwe rozwiązanie.
A nie jest tak?
🙂
Nie wiem, ja takich umów nie
Nie wiem, ja takich umów nie zawierałem. Jeśli umowy są i jeżeli koncerny, które się z nich nie wywiązują ponoszą realne konsekwencje ( won ze strefy plus grzywna ), to w tej materii wszystko jest w porządku. Pozostaje ochrona konkurencji i konsumentów oraz nadzór bankowy, tu w porządku nic nie jest, działania podejmowane tu dotychczas są za słabe. W porządku nie jest też biurokracja, ciągle rozdęta do monstrualnych rozmiarów. Ostatnio trochę się poprawiło, bo rząd postanowił wprowadzić jedno okienko i ograniczyć liczbę dopuszczalnych kontroli, ale już teraz się słyszy, że nowe przepisy, przynajmniej w sprawie okienka, pozostaną prawdopodobnie martwe, przynajmniej przez dłuższy czas. Miało być pięknie, a jest kicha.
Pióro ma dość urokliwe czasami
ale zniechęca….obraża moją inteligencję, itp. 🙂
Pióro ma dość urokliwe czasami
ale zniechęca….obraża moją inteligencję, itp. 🙂
Pióro ma dość urokliwe czasami
ale zniechęca….obraża moją inteligencję, itp. 🙂
Pióro ma dość urokliwe czasami
ale zniechęca….obraża moją inteligencję, itp. 🙂
Pióro ma dość urokliwe czasami
ale zniechęca….obraża moją inteligencję, itp. 🙂