Gubernator Teksasu powiedział, że nie widzi powodu, dla którego Teksas nie mógłby się odłączyć od USA.
Gubernator Teksasu powiedział, że nie widzi powodu, dla którego Teksas nie mógłby się odłączyć od USA. O wyjściu z Unii i o secesji mówi się też w paru innych stanach. Organizowane są masowe protesty, nawiązujące do "bostońskiego picia herbaty", czyli do wydarzenia, które 240 lat temu zapoczątkowało amerykańską wojnę o niepodległość. Science fiction? Nie, to "fakty autentyczne", a powód zaistnienia tych faktów jest taki sam jak dwa wieki temu. Powodem są podatki, które według protestujących będą musiały wzrosnąć po wyczerpaniu się "pakietu pomocowego" Obamy. Jeśli nie wzrosną podatki, to wzrośnie inflacja, tak czy siak plany ratunkowe prezydenta, polegające na transferze pieniędzy z kieszeni obywateli do kasy bankrutujących molochów, nie podobają się wielu Amerykanom i nie ma się im co dziwić.
O amerykańskim planie "ratunkowym" i o podobnych, choć mniej rozrzutnych tego typu planach w innych krajach, napisano i powiedziano już wszystko. Główny argument przeciwko tym planom jest prosty jak kij od szczotki i do bólu logiczny, głównym argumentem jest to, że sztuczne podtrzymywanie przy życiu bankrutów za pomocą pieniędzy zabieranych rozsądnym przedsiębiorcom i pozostałym podatnikom, którzy nie zdołali doprowadzić się do ruiny, jest zwyczajnym nagradzaniem głupoty i nieudolności. Jest to niemoralne i nieskuteczne, bo choć przedłuży to bankrutom życie o parę lat, to bardzo prawdopodobne jest, że tego życia nie uratuje. W dodatku kosztowne "ratownictwo" wymusi w ciągu paru lat podwyżkę podatków lub inflację, tak więc cały ten plan nie jest żadnym rozwiązaniem problemu, on jest tylko przesunięciem go w czasie na przyszłość, odłożeniem go na "za chwilę". A co będzie, gdy chwila minie? Wtedy będzie nowy prezydent i to on będzie się o to martwił. Widać tu szkołę pana barona Keynesa, który z rozbrajającą szczerością stwierdził, że w długim okresie czasu i tak wszyscy jesteśmy martwi. No właśnie, Keynes…
To co robi większość "światowych przywódców", na czele z Obamą, to szkoła Keynesa, keynesizmem było też to, co wyprawiał za czasów swoich rządów w Fed pan "neoliberał" Greenspan. Sprowadzanie stóp procentowych do absurdalnie niskich poziomów i bezsensowna podaż pustego pieniądza w celu nakręcania popytu, czy w jakimkolwiek innym głupim celu, to czysty Keynes. Keynes myślał sobie, że jak rząd, czy bank centralny napompuje rynek pieniądzem, to gospodarka ruszy z kopyta, bo zwiększy się popyt i ludzie będą mogli więcej kupić. A jak zwiększymy popyt, to wzrośnie podaż i żaden kryzys nam nie grozi. Tak myślał pan baron i źle pomyślał, bo to nie popyt stwarza podaż, ale na odwrót, to podaż stwarza popyt. Jeśli Kowalski chce kupić sobie nowy telewizor, to musi najpierw wyprodukować dobra ( towary lub usługi ) o wartości równej wartości tego telewizora. Inaczej na telewizor nie będzie go stać, to proste jak drut i jasne jak Słońce i zaobserwował to już 300 lat temu Francuz Say. Niestety Keynes "obalił" prawo Saya i odtąd ludzie zaczęli myśleć, że mogą kupować ile wlezie nawet wtedy, gdy niczego wcześniej nie wyprodukują. Za co w takim razie zrobią zakupy? Jak to za co, wezmą kredyt i będą szczęśliwi. Złota rada Keynesa została wprowadzona w życie i wbrew temu co myślą niektórzy, nigdy nie została porzucona. Ludzie żyli szczęściem na kredyt, aż w końcu tego szczęścia zrobiło się za dużo, a ponieważ nadmiar jest jak wiadomo równie zły jak niedobór, zaczął się kryzys. Kryzys wynikający z ekspansji coraz bardziej niespłacalnego kredytu. Kryzys będący wynikiem praktycznego zastosowania keynesizmu, nie liberalizmu.
Kiedyś Stany Zjednoczone produkowały liczne dobra i były wierzycielem "większej połowy" świata, dziś są dłużnikiem, a ich dług rośnie w przerażającym tempie. Pół roku temu wynosił około dziewięciu bilionów dolarów, dziś wynosi ponad jedenaście bilionów, czyli dwa biliony więcej! I to w ciągu paru miesięcy! Półtora biliona z tego długu jest własnością Chin i jest to jeden z głównych powodów, dla których Amerykanie nie są zbyt chętni do walki o wolny Tybet, czy o inne tego typu drobiazgi. To keynesizm doprowadził USA do tego kryzysu i choć teraz kryzys chwilowo cichnie, to wróci i wróci właśnie przez keynesizm, bo rząd i Fed leczą keynesizm keynesizmem. Zamiast pozwolić upaść zadłużonym molochom pompują w nie forsę, zamiast przestać się bawić stopami procentowymi nadal je obniżają. To wszystko bierze się z idiotycznej wiary w to, że zwiększoną podażą pieniądza można pomóc gospodarce. Jak pomóc? Gdyby stan gospodarki zależał od tego ile pieniędzy wydrukujemy, czy "wykreujemy" w bankach, to nigdy do żadnego kryzysu by nie doszło, wystarczyłoby tylko ciągle drukować i "kreować", przyznając kolejne kredyty. Niestety jest to niemożliwe, bo Keynes nie miał racji, rację miał Say i żeby mieć bogactwo, trzeba je sobie najpierw wypracować. Pieniądze bogactwem nie są, pieniądze to tylko papierki i blaszki, których wartość zależy od prawdziwego bogactwa, czyli od tego, co można za nie kupić. Jeśli pieniędzy będzie więcej niż wytworzonych dóbr, to te "dodatkowe" pieniądze nie będą nic warte, a ponieważ trudno określić, które pieniędze są dodatkowe, a które nie, spadek wartości rozleje się równomiernie po wszystkich pieniądzach i będziemy mieli inflację. Nasze dochody będą mniej warte. Jakby tego było mało, to zarówno inflacja, jak i podatki, powodują, że możemy kupić mniej, czyli popyt spada, co powinno zwolenników pana Keynesa zaniepokoić. Mimo to keynesiści opowiadają się za wysokimi podatkami, również inflacja ich nie przeraża, widocznie uważają, że lepiej jest, gdy ludzie wydadzą sztucznie wykreowaną forsę z kredytu, niż pieniądze, na które sami sobie zapracowali i które mają dzięki ich pracy realną wartość.
Dziś coraz więcej Amerykanów zaczyna mieć dość Keynesa, za to administracja waszyngtońska nie ma innych pomysłów, niż Keynes. To może się faktycznie skończyć rozpadem, który tylko zwiększyłby kłopoty Ameryki, bo tak się dziwnie składa, że nastroje separatystyczne są najsilniejsze w bogatych stanach, takich jak Teksas, które nie mają zbyt wielkiej ochoty na finansowanie rosnącego długu. Do nas keynesizm również zawitał i nie chce się wynieść i choć Polsce rozpad nie grozi, to kłopoty gospodarcze jak najbardziej. Takie kłopoty mogą się pojawić, jeśli rząd nie skończy z pomysłami typu "dopłaty do kredytów", pomysłami promującymi zadłużanie się i pokazującymi ludziom, że mogą zadłużać się bezpiecznie, co nie jest prawdą, bo im większy dług, tym większe ryzyko, że się go nie spłaci, co w konsekwencji prowadzi do bankructwa. Nie powtarzajmy błędów Ameryki i jeśli nie potrafimy wyciągać wniosków z własnej głupoty, to wyciągnijmy je chociaż z cudzej.
Ojjj, jak znam naszych polityków….
…. to Donald & rząd pójdą tą drogą. I zrobią to w możliwie najgorszy sposób. Nawet, jeśli zakładają sobie dwie kadencje (znaczy odczuli by tego skutki, włącznie z niezałapaniem się na tą drugą), to zwycięży polskie myślenie: "jakoś to będzie…."
Oby nie.
Na razie Donald zachowuje dużo więcej rozsądku niż np. Obama i jest to jedna z bardzo nielicznych pozytywnych rzeczy, które mogę o całokształcie pracy Donalda powiedzieć.
Ojjj, jak znam naszych polityków….
…. to Donald & rząd pójdą tą drogą. I zrobią to w możliwie najgorszy sposób. Nawet, jeśli zakładają sobie dwie kadencje (znaczy odczuli by tego skutki, włącznie z niezałapaniem się na tą drugą), to zwycięży polskie myślenie: "jakoś to będzie…."
Oby nie.
Na razie Donald zachowuje dużo więcej rozsądku niż np. Obama i jest to jedna z bardzo nielicznych pozytywnych rzeczy, które mogę o całokształcie pracy Donalda powiedzieć.
mamy “szczęście” żyć w ciekawych czasach
i zobaczymy na własne oczy jak zrywa się największy na świecie łańcuszek św Antoniego.
Poza tym racja.
Moje zdanie: http://docs.google.com/Doc?id=dctgck2z_8rncv2qzz&hl=pl
Gaszenie pożaru paliwem, i tyle.
YarekQ
Stronkę do ulubionych dodałem, dzięki.
W największym skrócie to jest tak:
Perspektywy doraźnych korzyści, zagłuszają perspektywiczne myślenie.
Miałem podobne odczucia po
Miałem podobne odczucia po tym "przełomowym" i "historycznym" szczycie. Zebrało się paru polityków, rzucili bilionem, który niewiadomo skąd wezmą ( przypuszczam, że z kolejnego kredytu na koszt podatników ), a potem media zrobiły z tego ratowanie świata. Ot, ekonomia.
mamy “szczęście” żyć w ciekawych czasach
i zobaczymy na własne oczy jak zrywa się największy na świecie łańcuszek św Antoniego.
Poza tym racja.
Moje zdanie: http://docs.google.com/Doc?id=dctgck2z_8rncv2qzz&hl=pl
Gaszenie pożaru paliwem, i tyle.
YarekQ
Stronkę do ulubionych dodałem, dzięki.
W największym skrócie to jest tak:
Perspektywy doraźnych korzyści, zagłuszają perspektywiczne myślenie.
Miałem podobne odczucia po
Miałem podobne odczucia po tym "przełomowym" i "historycznym" szczycie. Zebrało się paru polityków, rzucili bilionem, który niewiadomo skąd wezmą ( przypuszczam, że z kolejnego kredytu na koszt podatników ), a potem media zrobiły z tego ratowanie świata. Ot, ekonomia.
tzn ze swiatem zawiaduja totalni ignoranci;-))
witam po malej przerwie,dziekujac za dobry tekst,jednoczesnie pozdrawiam;-))
Na to wygląda.
Będą "robili" "pieniądze" do upadłego, czyli chyba niezbyt długo. Podatnicy zapłacą.
Pozdrawiam.
tzn ze swiatem zawiaduja totalni ignoranci;-))
witam po malej przerwie,dziekujac za dobry tekst,jednoczesnie pozdrawiam;-))
Na to wygląda.
Będą "robili" "pieniądze" do upadłego, czyli chyba niezbyt długo. Podatnicy zapłacą.
Pozdrawiam.
Drogi Ja
Ile można pływać w baseniku dla dzieci. Ruchy masz już dobre, wytrenowane . Można już na głębszą wodę, zanurkować, podnieść jakieś skarby z dna, a przynajmniej spróbować.
Jak mówię, ruchy masz już dobre. Idee słuszne. Trudno się z Tobą nie zgodzić.
Keynesa przerabiałem na Ekonomii Politycznej Kapitalizmu. Miałem taki przedmiot na studiach. Niewiele pamiętam. Ale piszesz tak nieostro. Nie wiadomo co myślisz o kredycie tak na prawdę. Przcież nie ze wszystkim on jest szkodliwy. Ktoś kto ma np. sezonowe przychody nie może brać kredytu? Odmówisz kredytu rolnikom? Kredyt jest Be w ogóle czy w szczególe? Gdzie jest granica? Jak słyszę "podaż stwarza popyt" to ma jakieś dziwne uczucia. To tak sztucznie brzmi w pewnym kontekście.
Jeśli krytykować kredyt to tak samo można negować ubezpieczenia przed klęskami żywiołowymi. Walnie piorun – nie ma domu a kasa jest. Prawda że niezgodne z Keynesem?
Więc krytykuję nieostrość. Pływasz Ja po płytkim baseniku, szermujesz hasłami, wzorujesz się na Tusku i Kaczyńskich. Ale o co na prawdę chodzi, to ja nie wiem. Nie chce się przysiąść fałdów, postudiować i powiedzieć coś konkretnego? Takie ogólniki to ja wszędzie indziej mogę poczytać. A ja chcę wiedzieć, co Twoim zdaniem może bank, bank centralny, bank globalny, rząd, ubezpieczyciel. Do jakich granic może a od jakich nie. Konkrety, Kolego! A nie szorowanie brzuchem po piasku na płyciźnie.
No to po kolei.
1. Jeśli chodzi o kredyt, to uważam, że każdy ma prawo się zadłużać, ale na własne ryzyko. Jeżeli ktoś narobi sobie długów, których nie jest w stanie spłacić, to powinien sam ponieść tego konsekwencje, zamiast liczyć na pomoc państwa.
2. Bank może robić wszystko na co ma ochotę, ale w granicach prawa i oczywiście na własne ryzyko. Ostatnio zapomnieliśmy i o ryzyku i o odpowiedzialności, być może dlatego, że większość bankowych molochów ma zamiast właścicieli zarządy składające się z byłych lub przyszłych polityków oraz sto tysięcy akcjonariuszy, przeważnie "przelotnych". Jakby tego było mało, to ustawa Community Reinvestment Act, uchwalona za Cartera i nowelizowana za Clintona, zmusiła część banków do udzielania kredytów osobom o niskiej zdolności kredytowej ( tak rodziły się kredyty subprime ). Niezależnie od regulacji banki ( "normalne" i inwestycyjne ) podejmowały wiele ryzykownych kroków, czasem wręcz szalonych, ale większości z nich nic się nie stało, bo pan Paulson, przypadkiem były szef Goldman Sachs, przyszedł z pomocą i uratował oszczędności amerykańskich podatników, pieniędzmi amerykańskich podatników. Odpowiedzialni za politykę banków członkowie zarządów wzięli wielkie odprawy i odeszli, a światowi liderzy zaczęli się głowić nad regulacjami, które zabroniłyby bankom ryzykować. Prawda jest taka, że zabraniać wcale nie trzeba, jeśli ktoś chce udzielać kredytów "Murzynom z Alabamy", to powinien mieć do tego prawo, ale pod warunkiem, że udzieli ich na własną odpowiedzialność i że będzie wiedział, że "w razie czego" nie ma co liczyć na pomoc rządu.
3. Bank centralny najchętniej bym zlikwidował, ta instytucja mająca w założeniu stabilizować system finansowy tylko go destabilizuje. Wiem jednak, że przeprowadzenie tak radykalnej zmiany jak likwidacja banków centralnych jest bardzo trudne ( choć sądzę, że nie niemożliwe ). Można więc zastanowić się nad zmianą sposobu ich działania i tu przede wszystkim trzeba ograniczyć ich swobodę w ustalaniu stóp procentowych. Fed i inne tego typu instytucje wiele razy "ratowały" gospodarkę cięciem stóp i zawsze kończyło się to tylko zwiększeniem skali problemu. Dlatego trzeba wprowadzić jakieś jasne reguły, np. nałożyć na bank centralny obowiązek podwyżki stóp ( a przynajmniej zakazu ich dalszego obniżania ) w razie "nadprodukcji" pieniądza, itp. Zostawię jednak ten temat mądrzejszym.
4. Rząd przede wszystkim powinien być mały. Uprawnienia państwa powinny być ograniczone do kierowania wojskiem, policją, dyplomacją, wymiarem sprawiedliwości, do stworzenia infrastruktury i do zapewnienia obywatelom dostępu do edukacji i podstawowej opieki zdrowotnej. Jeśli chodzi o gospodarkę, to interwencję państwa dopuszczam tylko i wyłącznie w celu ochrony konkurencji, choć uważam, że konkurencję najlepiej chroni wolny rynek, bez miliona durnych regulacji, które najbardziej przeszkadzają małym i średnim i na których najwięcej zyskują wielkie korporacje.
Sianko na stół wykładasz a to nie święta żadne
Ad 1. Czyli Lepper powinien kredyt spłacić? 🙂 Słusznie. A co z upadłością konsumencką?
Ad 6 i 4.A słusznie mówił Cimoszewicz powodzianom, że powinni się ubezpieczyć? I Państwu nic do obywateli dotkniętych klęskami żywiołowymi poza jakimś minimum? Jaka jest granica solidarności społecznej wyrażona decyzjami rządu?
Ad 2. Własne ryzyko? Ok. Ale co powinno prawo dopuszczać?
Zważ na to że bank to duża instytucja a klient czasem malutki i jego życie zależy od fair play banku. Komisja Nadzoru Finansowego powinna istnieć czy Banki mogą swobodnie żonglować ryzykiem, funduszami, itp.?
Swobodne ryzyko banku? A co z prawami jego akcjonariuszy?
Nie bardzo rozumiem zdanie "…zmusiła część banków do udzielania kredytów…". Zmusiła? Dała alibi? Zmotywowała?
Ad 3. Co z inflacją? Puszczamy na żywioł? Kto decyduje o drukowaniu banknotów i biciu monet? Same ogólniki. Podsumowujesz kilkadziesiąt czy kilkaset lat kilkoma pejoratywnymi sformułowaniami. Żadnego wartościowania , rozważania za i przeciw 🙂
Ad 4. Wolny rynek nie zapobiega zjawiskom monopolizacji. Przynajmniej mi o tym nie wiadomo. Jak temu przeciwdziałać?
Piszesz że państwo może interweniować ale zaraz dodajesz, że rynek chroni konkurencję. Zdecyduj się.
Po co Państwo ma się zajmować edukacją, zdrowiem? Myślałem że jesteś liberałem.
Z tego co mi wiadomo Lepper
Z tego co mi wiadomo Lepper nie stoi ponad prawem, więc jeśli ma długi, to powinien je spłacić, jak każdy, chyba, że wierzyciele je umorzą.
Cimoszewicz powiedział rzecz brutalną, ale prawdziwą, odpowiedzialny człowiek powinien się jakoś zabezpieczyć na "czarną godzinę".
Community Reinvestment Act miała pozwolić ubogim kredytobiorcom na dostęp do kredytów, których wcześniej banki nie chciały im udzielać. Masz ją tutaj:
http://en.wikipedia.org/wiki/Community_Reinvestment_Act
O tym co by było, gdyby nie było banku centralnego i jaki system mógłby ten bank zastąpić, mówi szkoła austriacka. Jeśli chcesz znać szczegółowo jej poglądy, to wejdź sobie np. na strony Instytutu Misesa. Inflacja oczywiście powinna być utrzymywana na niskim, najlepiej zerowym poziomie. Problem w tym, że polityka wielu banków centralnych przyczyniała się do wzrostu, a nie spadku inflacji, choćby poprzez nieustanne zwiększanie podaży pustego pieniądza. Nie mówię, że banki centralne należy zlikwidować tu i teraz, należy jednak zmienić ich sposób działania. Jeśli nadal będą nam "ratować" gospodarkę cięciem stóp i "robieniem" pieniędzy, to nie dziwmy się, że będziemy mieli coraz więcej kryzysów.
Jeśli chodzi o monopole, to nie znam takiego monopolu, który powstałby bez jakiegokolwiek udziału państwa. Regulacje państwowe bardziej sprzyjają powstawaniu wielkich molochów, niż im zapobiegają, dlatego utrzymałbym tylko niektóre z nich, np. przepisy antydumpingowe. Oczywiście trzeba najpierw dokładnie określić czym jest dumping, bo w przeciwnym razie za dumping będziemy mogli uznać każdą sytuację, w której ktoś sprzedaje taniej niż inni. To byłaby paranoja. Rozsądne byłoby określenie mianem dumpingu sytuacji, w której ktoś mający silną pozycję na rynku przez dłuższy czas sprzedaje poniżej kosztów produkcji, by wykończyć słabszą konkurencję, która nie może sobie na to pozwolić.
Powszechna edukacja wbrew pozorom jest bardzo liberalna. W końcu każdy ma dostać swoją wędkę, czyż nie? Oczywiście nie wszystkie szkoły muszą być państwowe, mogą istnieć szkoły prywatne, a konkurencja między szkołami jest wręcz wskazana. Dobrym pomysłem wydaje mi się wprowadzenie bonu oświatowego, co proponował Friedman. System oparty na takim bonie funkcjonuje np. w ( uwaga ) Szwecji, gdzie sprawdza się całkiem nieźle. Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to uważam, że każdy powinien mieć do niej dostęp, przynajmniej w podstawowym zakresie. To może niezbyt liberalne podejście, ale nie jestem dogmatykiem.
Drogi Ja
Ile można pływać w baseniku dla dzieci. Ruchy masz już dobre, wytrenowane . Można już na głębszą wodę, zanurkować, podnieść jakieś skarby z dna, a przynajmniej spróbować.
Jak mówię, ruchy masz już dobre. Idee słuszne. Trudno się z Tobą nie zgodzić.
Keynesa przerabiałem na Ekonomii Politycznej Kapitalizmu. Miałem taki przedmiot na studiach. Niewiele pamiętam. Ale piszesz tak nieostro. Nie wiadomo co myślisz o kredycie tak na prawdę. Przcież nie ze wszystkim on jest szkodliwy. Ktoś kto ma np. sezonowe przychody nie może brać kredytu? Odmówisz kredytu rolnikom? Kredyt jest Be w ogóle czy w szczególe? Gdzie jest granica? Jak słyszę "podaż stwarza popyt" to ma jakieś dziwne uczucia. To tak sztucznie brzmi w pewnym kontekście.
Jeśli krytykować kredyt to tak samo można negować ubezpieczenia przed klęskami żywiołowymi. Walnie piorun – nie ma domu a kasa jest. Prawda że niezgodne z Keynesem?
Więc krytykuję nieostrość. Pływasz Ja po płytkim baseniku, szermujesz hasłami, wzorujesz się na Tusku i Kaczyńskich. Ale o co na prawdę chodzi, to ja nie wiem. Nie chce się przysiąść fałdów, postudiować i powiedzieć coś konkretnego? Takie ogólniki to ja wszędzie indziej mogę poczytać. A ja chcę wiedzieć, co Twoim zdaniem może bank, bank centralny, bank globalny, rząd, ubezpieczyciel. Do jakich granic może a od jakich nie. Konkrety, Kolego! A nie szorowanie brzuchem po piasku na płyciźnie.
No to po kolei.
1. Jeśli chodzi o kredyt, to uważam, że każdy ma prawo się zadłużać, ale na własne ryzyko. Jeżeli ktoś narobi sobie długów, których nie jest w stanie spłacić, to powinien sam ponieść tego konsekwencje, zamiast liczyć na pomoc państwa.
2. Bank może robić wszystko na co ma ochotę, ale w granicach prawa i oczywiście na własne ryzyko. Ostatnio zapomnieliśmy i o ryzyku i o odpowiedzialności, być może dlatego, że większość bankowych molochów ma zamiast właścicieli zarządy składające się z byłych lub przyszłych polityków oraz sto tysięcy akcjonariuszy, przeważnie "przelotnych". Jakby tego było mało, to ustawa Community Reinvestment Act, uchwalona za Cartera i nowelizowana za Clintona, zmusiła część banków do udzielania kredytów osobom o niskiej zdolności kredytowej ( tak rodziły się kredyty subprime ). Niezależnie od regulacji banki ( "normalne" i inwestycyjne ) podejmowały wiele ryzykownych kroków, czasem wręcz szalonych, ale większości z nich nic się nie stało, bo pan Paulson, przypadkiem były szef Goldman Sachs, przyszedł z pomocą i uratował oszczędności amerykańskich podatników, pieniędzmi amerykańskich podatników. Odpowiedzialni za politykę banków członkowie zarządów wzięli wielkie odprawy i odeszli, a światowi liderzy zaczęli się głowić nad regulacjami, które zabroniłyby bankom ryzykować. Prawda jest taka, że zabraniać wcale nie trzeba, jeśli ktoś chce udzielać kredytów "Murzynom z Alabamy", to powinien mieć do tego prawo, ale pod warunkiem, że udzieli ich na własną odpowiedzialność i że będzie wiedział, że "w razie czego" nie ma co liczyć na pomoc rządu.
3. Bank centralny najchętniej bym zlikwidował, ta instytucja mająca w założeniu stabilizować system finansowy tylko go destabilizuje. Wiem jednak, że przeprowadzenie tak radykalnej zmiany jak likwidacja banków centralnych jest bardzo trudne ( choć sądzę, że nie niemożliwe ). Można więc zastanowić się nad zmianą sposobu ich działania i tu przede wszystkim trzeba ograniczyć ich swobodę w ustalaniu stóp procentowych. Fed i inne tego typu instytucje wiele razy "ratowały" gospodarkę cięciem stóp i zawsze kończyło się to tylko zwiększeniem skali problemu. Dlatego trzeba wprowadzić jakieś jasne reguły, np. nałożyć na bank centralny obowiązek podwyżki stóp ( a przynajmniej zakazu ich dalszego obniżania ) w razie "nadprodukcji" pieniądza, itp. Zostawię jednak ten temat mądrzejszym.
4. Rząd przede wszystkim powinien być mały. Uprawnienia państwa powinny być ograniczone do kierowania wojskiem, policją, dyplomacją, wymiarem sprawiedliwości, do stworzenia infrastruktury i do zapewnienia obywatelom dostępu do edukacji i podstawowej opieki zdrowotnej. Jeśli chodzi o gospodarkę, to interwencję państwa dopuszczam tylko i wyłącznie w celu ochrony konkurencji, choć uważam, że konkurencję najlepiej chroni wolny rynek, bez miliona durnych regulacji, które najbardziej przeszkadzają małym i średnim i na których najwięcej zyskują wielkie korporacje.
Sianko na stół wykładasz a to nie święta żadne
Ad 1. Czyli Lepper powinien kredyt spłacić? 🙂 Słusznie. A co z upadłością konsumencką?
Ad 6 i 4.A słusznie mówił Cimoszewicz powodzianom, że powinni się ubezpieczyć? I Państwu nic do obywateli dotkniętych klęskami żywiołowymi poza jakimś minimum? Jaka jest granica solidarności społecznej wyrażona decyzjami rządu?
Ad 2. Własne ryzyko? Ok. Ale co powinno prawo dopuszczać?
Zważ na to że bank to duża instytucja a klient czasem malutki i jego życie zależy od fair play banku. Komisja Nadzoru Finansowego powinna istnieć czy Banki mogą swobodnie żonglować ryzykiem, funduszami, itp.?
Swobodne ryzyko banku? A co z prawami jego akcjonariuszy?
Nie bardzo rozumiem zdanie "…zmusiła część banków do udzielania kredytów…". Zmusiła? Dała alibi? Zmotywowała?
Ad 3. Co z inflacją? Puszczamy na żywioł? Kto decyduje o drukowaniu banknotów i biciu monet? Same ogólniki. Podsumowujesz kilkadziesiąt czy kilkaset lat kilkoma pejoratywnymi sformułowaniami. Żadnego wartościowania , rozważania za i przeciw 🙂
Ad 4. Wolny rynek nie zapobiega zjawiskom monopolizacji. Przynajmniej mi o tym nie wiadomo. Jak temu przeciwdziałać?
Piszesz że państwo może interweniować ale zaraz dodajesz, że rynek chroni konkurencję. Zdecyduj się.
Po co Państwo ma się zajmować edukacją, zdrowiem? Myślałem że jesteś liberałem.
Z tego co mi wiadomo Lepper
Z tego co mi wiadomo Lepper nie stoi ponad prawem, więc jeśli ma długi, to powinien je spłacić, jak każdy, chyba, że wierzyciele je umorzą.
Cimoszewicz powiedział rzecz brutalną, ale prawdziwą, odpowiedzialny człowiek powinien się jakoś zabezpieczyć na "czarną godzinę".
Community Reinvestment Act miała pozwolić ubogim kredytobiorcom na dostęp do kredytów, których wcześniej banki nie chciały im udzielać. Masz ją tutaj:
http://en.wikipedia.org/wiki/Community_Reinvestment_Act
O tym co by było, gdyby nie było banku centralnego i jaki system mógłby ten bank zastąpić, mówi szkoła austriacka. Jeśli chcesz znać szczegółowo jej poglądy, to wejdź sobie np. na strony Instytutu Misesa. Inflacja oczywiście powinna być utrzymywana na niskim, najlepiej zerowym poziomie. Problem w tym, że polityka wielu banków centralnych przyczyniała się do wzrostu, a nie spadku inflacji, choćby poprzez nieustanne zwiększanie podaży pustego pieniądza. Nie mówię, że banki centralne należy zlikwidować tu i teraz, należy jednak zmienić ich sposób działania. Jeśli nadal będą nam "ratować" gospodarkę cięciem stóp i "robieniem" pieniędzy, to nie dziwmy się, że będziemy mieli coraz więcej kryzysów.
Jeśli chodzi o monopole, to nie znam takiego monopolu, który powstałby bez jakiegokolwiek udziału państwa. Regulacje państwowe bardziej sprzyjają powstawaniu wielkich molochów, niż im zapobiegają, dlatego utrzymałbym tylko niektóre z nich, np. przepisy antydumpingowe. Oczywiście trzeba najpierw dokładnie określić czym jest dumping, bo w przeciwnym razie za dumping będziemy mogli uznać każdą sytuację, w której ktoś sprzedaje taniej niż inni. To byłaby paranoja. Rozsądne byłoby określenie mianem dumpingu sytuacji, w której ktoś mający silną pozycję na rynku przez dłuższy czas sprzedaje poniżej kosztów produkcji, by wykończyć słabszą konkurencję, która nie może sobie na to pozwolić.
Powszechna edukacja wbrew pozorom jest bardzo liberalna. W końcu każdy ma dostać swoją wędkę, czyż nie? Oczywiście nie wszystkie szkoły muszą być państwowe, mogą istnieć szkoły prywatne, a konkurencja między szkołami jest wręcz wskazana. Dobrym pomysłem wydaje mi się wprowadzenie bonu oświatowego, co proponował Friedman. System oparty na takim bonie funkcjonuje np. w ( uwaga ) Szwecji, gdzie sprawdza się całkiem nieźle. Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to uważam, że każdy powinien mieć do niej dostęp, przynajmniej w podstawowym zakresie. To może niezbyt liberalne podejście, ale nie jestem dogmatykiem.