Reklama

Czerwona gwiazda (wszak kto na czerwono, ten gwiazda) Salonu24, pani Agnieszka Romaszewska, odnosząc się do komentarza któregoś z internautów, zamieszczonego pod jej trenem na zejście “Dziennika”, nap

Czerwona gwiazda (wszak kto na czerwono, ten gwiazda) Salonu24, pani Agnieszka Romaszewska, odnosząc się do komentarza któregoś z internautów, zamieszczonego pod jej trenem na zejście “Dziennika”, napisała:

“No i bez pracy dziennikarz sobie dużo może. Nagwizdać. Może też pisać w internecie, podobnie jak Pan.”

Reklama

Hm… Rozumiem, że Sz. P. Agnieszka (“jestem dziennikarką telewizyjną i prasowa od 17 lat”) niezbyt wysoko ceni sobie osoby piszące w internecie… Całe ich pisanie jest tym samym, czym gwizdanie – to nasza gwiazda daje do zrozumienia, bodajże… Corto y derecho.

Wypadałoby zapytać Sz. P. Agnieszkę – co, w takim razie, robi w Salonie 24 ? Tańczy na rurze ? Udziela bloggerom korepetycji ? Haftuje, a może dzierga Jankesowi kalesony na drutach ?
Nie, nie ! Skądże ! Sz. P. Agnieszka pisze. W internecie pisze !!! Chociaż tak nisko ceni tę twórczość. Ciekawe więc, co też Sz. P. Agnieszkę do internetu w ogóle, a w progi Salonu 24 – w szczególności – przywiodło ? Co powoduje, że głęboką, ciemną nocą – po północy już, jak sama wspomina – zamiast spać, nad tekstem mozoli się i ślęczy ?

Moim, skromnym zdaniem – Sz. P. Agnieszka, albo doszła do słusznego wniosku, albo też słusznie nabrała nieuświadomionego przekonania, że jeżeli skrobnie tekst dla Jankesa, dotrze do zdecydowanie większej liczby osób, niż tam, gdzie jej za publikację płacą. Więcej – dotrze do grona osób, zdecydowanie ciekawszych, niż gdzie indziej. Jeszcze więcej – w sposób natychmiastowy pozna opinie, jaką odbiorca wyrobił sobie po przeczytaniu jej publikacji, poczuje emocje, jakie jej pisanie wzbudziło.
Jednak 17 lat świechtania się po różnych redakcjach oraz doświadczania różnych frafałopodobnych swoje robi – betonuje światopogląd tak, że trudno bez lekceważenia patrzeć na tych, którzy piszą a comiesięcznej kasy, ani za wierszówkę, od żadnego wydawcy ni nadawcy, nie biorą. Pomimo iż robi się dokładnie to samo…

Sz. P. Agnieszko – jeżeli jakiś Carramba z Salonu 24 Deszczowców doniesie Pani o zaistnieniu tego tekstu (a jestem w 100% pewien, że to nastąpi) – proszę przyjąć do wiadomości, że nie czuję się w żadnej mierze urażonym Pani oceną, chociaż piszę tylko w internecie i wyłącznie za darmo. Proszę więc również darować sobie ew. sprostowania, wyrazy żalu, czy ubolewania… Jednakowoż – satysfakcja mi przysługuje, więc… Bardzo Panią proszę o przemyślenie pewnej rady: może te 17 lat warto byłoby odrzucić, uznać za czas stracony ?

Widzi Pani – mamy wiek XXI. Casus np. Kataryny, piszącej za darmo w necie i robiącej kolosalną furorę – aż taką, że doprowadziła do histerycznej czkawki gremia redakcyjne “Dziennika” – prowadzi do pewnych wniosków, czyż nie tak ? Czy casus tegoż “Dziennika”, upadek którego to tytułu tak Pani opłakuje… To dobitne przykłady zachodzących zmian. Wielkie, ogólnokrajowe, papierowe media, które pragną uchodzić za opiniotwórcze – odchodzą do lamusa. Znaczące opinie wykuwać się będą – i to się dzieje – nie tam, gdzie – jak dotąd – wynikały z redakcyjnych pryncypiów i spływały na odbiorcę jako prawda objawiona, wieszczona przez tego, czy tamtego, zapoznanego “geniusza”. Liczące się opinie już wynikają, a w jeszcze większym stopniu wynikać będą, w miejscu dynamicznego, interaktywnego ścierania się różnych poglądów. Myślę, że te 17 lat doświadczenia wśród biurowych zagryziaków na nic się Pani nie przyda. Gorzej – może zafunkcjonować jako zły nawyk.
Przykład ? Proszę – pisze Pani: “(…) rynek mediów kształtuja wydawcy i nadawcy (…)” Nic bardziej błędnego – kształt rynku wynika z możliwości i upodobań odbiorcy, natomiast wydawcy i nadawcy kształtują ofertę… Gdzie tkwi istota popełnionego przez Panią błędu ? W rutynowym, bezmyślnym i bezrefleksyjnym posłużeniu się słowem, czyli inaczej – lekceważeniu wiedzy i inteligencji odbiorcy… Przecież nigdy dotąd nie miał on praktycznie żadnych możliwości wypunktować popełnianych przez Panią (i kolegów po piórze) bzdur. Pani – widać na załączonym obrazku – kultywuje tę niechlubną tradycję. Może warto nad tym pomyśleć, Pani Agnieszko ?

Ale zostawmy już te apele, doświadczenie pokazuje, że zafunkcjonują na zasadzie: “gadał dziad do obraza”. Najwyżej, bo zazwyczaj prowadzą do ciężkiej obstrukcji intelektualnej, czyli pospolicie mówiąc: adresat się obraził.

Warto byłoby zastanowić się nad sensem utrzymywania gdziekolwiek takich czerwonych gwiazdozbiorów… I podobnych form – redakcyjnych, czy stacyjnych blogów (tam, z założenia, też występują “gwiazdy”), gdzie widuje się wpisy wyrobników, nie mających nic do powiedzenia a zmuszanych do bleblania przez szefostwo… Sensu to nie ma za grosz, przecież…
Jeżeli blogger jest dobry – zdobędzie uznanie i szeroką rzeszę odbiorców. Jeżeli jest kiepski – na nic malowanie się w barwy wojenne. Wówczas czerwone, czy podobne podkreślenie rzekomej “jakości”, wzbudza uśmiech politowania, najwyżej.
Z tym, że… Hm… Uczestnicy Salonu – odbiorcy treści – mają gdzieś kolory, reagują na tej treści wartość. Ale reklamodawcy… O, to już inna para kaloszy. Ci są najświęciej przekonani, że klikaczy przyciągają “czerwoni”, wszak to znane, medialne nazwiska… Nieważne, że czasem – a właściwie najczęściej – czytać hadko…

I tu spoczywa przysłowiowy pies… Ano, jasne staje się, że to czerwone w Salonie, to nie pasek na świadectwie publicysty… Że to czerwone to wabik na naiwnego dzianego… Na tym polega sens utrzymywania czerwonej plejady na Salonie 24

Reklama

76 KOMENTARZE

  1. “No i bez pracy dziennikarz sobie dużo może. Nagwizdać.
    Może też pisać w internecie, podobnie jak Pan.”

    To zdanie napisane przez Panią Romaszewską pod tekstem innego internauty mówi o zarozumialstwie i poczuciu wyższości dziennikarzy gazecianych, do których przynależy – nad blogerami, do których też się zalicza. Pani Redaktor coś się pomieszało i sama pewnie nie wie, gdzie jej głowa stoi.

  2. “No i bez pracy dziennikarz sobie dużo może. Nagwizdać.
    Może też pisać w internecie, podobnie jak Pan.”

    To zdanie napisane przez Panią Romaszewską pod tekstem innego internauty mówi o zarozumialstwie i poczuciu wyższości dziennikarzy gazecianych, do których przynależy – nad blogerami, do których też się zalicza. Pani Redaktor coś się pomieszało i sama pewnie nie wie, gdzie jej głowa stoi.

  3. “No i bez pracy dziennikarz sobie dużo może. Nagwizdać.
    Może też pisać w internecie, podobnie jak Pan.”

    To zdanie napisane przez Panią Romaszewską pod tekstem innego internauty mówi o zarozumialstwie i poczuciu wyższości dziennikarzy gazecianych, do których przynależy – nad blogerami, do których też się zalicza. Pani Redaktor coś się pomieszało i sama pewnie nie wie, gdzie jej głowa stoi.

  4. “No i bez pracy dziennikarz sobie dużo może. Nagwizdać.
    Może też pisać w internecie, podobnie jak Pan.”

    To zdanie napisane przez Panią Romaszewską pod tekstem innego internauty mówi o zarozumialstwie i poczuciu wyższości dziennikarzy gazecianych, do których przynależy – nad blogerami, do których też się zalicza. Pani Redaktor coś się pomieszało i sama pewnie nie wie, gdzie jej głowa stoi.