Wszystko można nazwać tak, że nie będzie podobne do siebie, ani Bóg wie do cz
Wszystko można nazwać tak, że nie będzie podobne do siebie, ani Bóg wie do czego. W takim nazewnictwie brylują politycy, a i dziennikarzom niczego nie brakuje.
Nieźle sobie też radzą prezesi wszelkiej maści, może dlatego, że taki prezes to z politycznego nadania zazwyczaj i z prasą bardziej obyty niż z robotą. Prezes Netzel, jak mówi młodzież, daje radę w nazywaniu rzeczy nie po imieniu, zwłaszcza tych co są bezpośrednio z prezesem związane. Prezes wypowiedział się w kwestii swojej winy i udziału w sprawie znikających kropek, krawatów i gości od śrubek. Ciekawie nazwał prezes swoją winę. Dla prezesa prezes jest niewinny i to się nie ma co dziwić prezesowi, bo jak świat światem i prezes prezesem jeszcze świat, ani prezes o winnym prezesie nie słyszeli.
Jednak dla publiczności prezes jest winny i to sam prezes przyznaje, co już jest zjawiskiem nietypowym. Czytelnik aby się nie pogubił w tych winach nazwanych na dwa imiona? Jeśli tak, to redakcja nie pomoże czytelnikowi się odnaleźć. Redakcja jak się naczyta tych nowych nazw dla starych rzeczy, to sama nie wie o czym pisze. Próbując interpretować słowa prezesa Netzla może redakcja się domyślać, że tu chodzi o coś takiego, co redakcja na filmach widziała. Za co siedzisz? – pyta jeden na filmie. Za niewinność odpowiada drugi. Prawdopodobnie jest tak, że prezes dla prezesa siedzi za niewinność, a źli ludzie to wilki i wbijają prezesowi szpilki.