Reklama

Redakcja sobie obiecała i próbuje słowa dotrzymać, b

Redakcja sobie obiecała i próbuje słowa dotrzymać, bo nie chce się redakcji narażać, że o pośle z Lublina nie będzie pisać, albo chociaż pisać jak najmniej. Jak najmniej redakcja napisze o pośle w tej notce, ale podejmie ostatni „hit” wrzucony w eter przez posła.

Reklama

Brat prezesa Jarosława nie jest profesorem, tak podważa najnowszy hit. Mówiąc więcej niż szczerze, redakcja nie uważa się za w ciemię biotą, ale tych tytułów profesorskich, a zwłaszcza zasad nominacji za cholerę nie pojmuje. Żeby zostać mistrzem zmianowym, to trzeba jakieś kursy pokończyć, to samo z ekspedientką w supermarkecie, która musi przejść szkolenie jak wytrzymać 8 godzin z pampersem i się nie odparzyć. A profesorem to się zostaje nie wiadomo jak i niewiadomo jakim. Do doktora, habilitowanego nawet, jeszcze w miarę wszystko jasne, ostatni szczebel to już czarna magia.

Nic nie wiadomo, ani dlaczego zostaje się profesorem, ani jakim. Zwyczajny i nadzwyczajny, akademicki i belwederski, kto nad tym wszystkim zapanuje, zwłaszcza, że nadzwyczajny to w ichniej nomenklaturze gorszy niż zwyczajny. Całkiem nie po ludzku i nienormalnie. Niech sobie czytelnik wyobrazi powiedzieć do żony: „jakaś Ty kochanie zwyczajna”. Jak nic w mordę można dostać za takie tytułowanie, a u profesorów odwrotnie, za nadzwyczajnego można oberwać, kiedy on „zwyczajny”. Na szczęście taki profesor słabo bije, albo w ogóle i dlatego redakcja się nie przejmuje zwyczajnymi profesorami nawet jeśli nimi nie są.

Reklama

6 KOMENTARZE