Od czasu do czasu reanimuje się t
Od czasu do czasu reanimuje się termicznie starego kotleta, w polskiej polityce najczęściej reanimuje się kotleta wcześniejszych wyborów. Zaczął Pawlak, dziś się doczytuje, że prezes Jarosław nudzi się i tęskni za dawnymi strategicznymi czasy, a zaraz po tęsknocie snuje swoje słynne plany mylone ze strategią. Kaczyńskiego przepytuje Gazeta Polska, zatem mamy do czynienia z dwoma ośrodkami poszukującymi pocieszenia i nadziei, że coś znów będzie tak jak dawniej. Na tę okoliczność możemy w wywiadzie wyczytać, że wcześniejsze wybory są możliwe i na dodatek prezydent będzie rozgrywał ten dar niebios.
Powagi w tym żadnej, zaskakujące jest to, że Kaczyński w sumie dość mocny w politycznej intrydze opowiada takie dziecinne farmazony, których pod żaden racjonalny scenariusz podpiąć się nie da. Rozwiązanie parlamentu w roku wyborczym to szaleństwo i kto jak kto, ale asekuracyjny Tusk na pewno na to nie pójdzie, daję za to głowę. Natomiast co innego jest w tej nowej zabawie interesującego i poważnego. Otóż wcześniej, czy później musi dojść do dymisji Tuska, jeśli ten ogłosi swoją kandydaturę prezydencką. Teoretycznie nie musi, ale w praktyce startowanie z pozycji premiera, w czasie kryzysu jest samobójstwem, nawet gdyby rząd sobie radził rewelacyjnie, a tego nawet zagorzali zwolennicy PO nie mają odwagi stwierdzić.
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, w której Tusk jako premier będzie się bił o fotel prezydenta, nic za taką kombinacją nie przemawia, z ulubionym tuskowym PR na czele. Pytanie jak z tego wyjść? Po pierwsze wizerunkowo i tak będzie wyglądać źle, gdybym był opozycją już bym zamawiał transparenty z napisem: „Premier Tusk w kryzysie zdradza Polaków i ucieka do belwederskich wygód. Hańba i brak odpowiedzialności!”. Po drugie jedyna możliwa i najmniej obciachowa forma ucieczki z fotela premiera, to konstruktywne wotum nieufności, do którego potrzeba zgody PSL no i nowego kandydata, co swoją osobą uspokoi Polaków. Nie takie to wszystko proste, PSL musi coś z tego mieć, Schetyna musi coś z tego mieć, Tusk też nie może sobie spalić mostów, na wypadek przegranej. Czeka nas zatem ciekawa rozgrywka, ciekawa technicznie. Tusk będzie musiał pokazać wyborcom, że był rewelacyjnym premierem i dlatego ucieka do prezydenckiego pałacu, kiedy ojczyzna w potrzebie. Wotum nieufności musi zakłócić pozytywny komunikat, jakby tego nie tłumaczyć, to rejterada. Dlatego Tusk musiałby to zrobić w miarę wcześnie, aby wyborcy zapomnieli lecz tu z kolei czyha inna niespodzianka.
Wszystko fajnie Tusk zrezygnuje, wyborca będzie zapominał, ale pytanie co z Tuskiem zrobić? W momencie gdy nie jest już premierem, będzie drugim Krzaklewskim i ten scenariusz wiemy jak się skończył. Jaki będzie prestiż Tuska, kiedy przemówi do wyborców jako były premier i kandydat oczekujący na kampanię wyborczą? Przemawia do narodu Tusk, zwykły Tusk, szef partii, taki jak Napieralski na przykład. Ciężka sprawa i trudna do rozegrania, od tego jak Tusk rozegra tę sprawę zależy los Tuska. I nie pomoże mu w rozegraniu jego ambicja oraz asekuracja. Jeśli będzie chciał iść na wojnę ze Schetyną, może pierwszy raz przegrać pojedynek na wygryzanie konkurencji, bo przeciwnika ma najwyższej klasy. Tusk ma wiele do stracenia, praktycznie wszystko, musi oddać fortel premiera, musi oddać szefa PO, wzamian być może zostanie prezydentem. Schetyna ma wszystko do zyskania i to poza łaską wyborcy, on musi rozegrać swoją grę na łonie partii, a w tym jest niezły. Póki co wygląda mi na to, że Tusk czuje się silny i marzy mu się prezydent, który steruje partią i premierem, ale to się nie uda. Na miejscu Tuska połączyłbym własną dymisję z odnową gabinetu, zawsze to jakaś przykrywka, nowe rozdanie dzielące odpowiedzialność i wstyd.
W każdym razie, wcześniej czy późnie zabrzmi: „Umarł król niech żyje król”! Jak tylko Tusk opuści rząd zacznie się pojawiać coraz więcej pytań, co on tu jeszcze robi? Nie jeden odetchnie z ulgą, z własnych szeregów, że o ministrach PSL nie wspomnę. Tusk nie będzie też miał czasu i pewnie sił, aby trzymać dwie sroki za jeden ogon, kampania prezydencka to co najmniej kilka miesięcy życia na baczność, ważenia każdego słowa, kłamania jak z nut i udawanie fajniejszego niż się jest. Łączenie tej mistyfikacji z partyjnym zamordyzmem nawet sprawnie kłamiącemu politykowi nie może się udać. Z jednej strony perspektywa dość łatwego zwycięstwa w wyborcach prezydenckich, z drugich perspektywa utraty wszystkiego.
Tusk jeśli wygra oddaje dwie istotne funkcje, jeśli przegra wszystko może się wydarzyć i przejecie PO przez Schetynę również. Wcześniejsze wybory to bajka, ale to jak Tusk pozbędzie sie fotela premiera i będzie próbował łapać co się da, jest ciekawe. Podejrzewam, że już na jesieni zapadną jakieś pierwsze decyzje i do następnej jesieni nie będziemy się nudzić. Nie tyle sam pojedynek z Kaczyńskim, co treningi i przygotowania zdecydują o tym, jak się potoczą rozgrywki. Ciągle też mam nadzieję, że tych dwóch co już wyborcy nie mogą na nich patrzeć pogodzi jakiś trzeci i pęknie wreszcie ten balon POPiS-owy bynajmniej nie tlenem, ani nawet helem wypełniony.
Wcale nie taka pewna,
dopóki ma się świadomość, że w sondażach popularności partyjnej, które w Polsce są prostą funkcją poparcia dla lidera danej partii, jest PO czyli Tusk i długo, długo nic.
Nie rozumiem również argumentu, jakby się Tusk miał niby wymigać dymisją od prostej prawdy, że był premierem w czasach wyraźnego schłodzenia gospodarki, skoro słowo “kryzys nie schodzi z gazet, netu i telewizji gdzieś tak od…..września 2008 czyli połowy dotychczasowej kadencji sejmu.
Poza tym Kaczyńskiemu coś dzwoni, tylko nie wie z którego kościoła to dobiega.
Niby dobrze diagnozuje, że Tusk w swoim otoczeniu lubi mieć takich, co w razie czego będzie można na nich zwalić większość odpowiedzialności(w sumie nawet Kaczyński z konieczności jest w otoczeniu Tuska), byle rysa na wizerunku szefa się nie pojawiła.
Ale już ten personalny przykład ministra infrastruktury, to mógł wymyślić tylko ktoś taki jak Jarosław Kaczyński, który trzymał u siebie dwa lata Polaczka, którego nawet ta budowa dróg nie przerosła, bo ja po prostu nieomal sabotował.
Reasumując. Tusk jest nadal silny siermiężnością swoich konkurentów politycznych.
Dodatkowo Pawlak ma tę świadomość, że obrócić się w stronę Kaczyńskich i Napieralskiego, to w tej chwili nadal większy obciach, niż trzymać wciąż z dużo gadającą i mało realizującą Platformą.
Jest końcówka lipca 2009.
Lech Kaczyński nie wiem po raz który ociepla swój ocieplony tylko PiS-em wizerunek.
Sądzę, że jeszcze niejedna butelczyna w dużym pałacu pęknie, by Tusk tak jego urobił, iżby doszło do wielkiej kumulacji wyborczej w 2010.
Wcale nie taka pewna,
dopóki ma się świadomość, że w sondażach popularności partyjnej, które w Polsce są prostą funkcją poparcia dla lidera danej partii, jest PO czyli Tusk i długo, długo nic.
Nie rozumiem również argumentu, jakby się Tusk miał niby wymigać dymisją od prostej prawdy, że był premierem w czasach wyraźnego schłodzenia gospodarki, skoro słowo “kryzys nie schodzi z gazet, netu i telewizji gdzieś tak od…..września 2008 czyli połowy dotychczasowej kadencji sejmu.
Poza tym Kaczyńskiemu coś dzwoni, tylko nie wie z którego kościoła to dobiega.
Niby dobrze diagnozuje, że Tusk w swoim otoczeniu lubi mieć takich, co w razie czego będzie można na nich zwalić większość odpowiedzialności(w sumie nawet Kaczyński z konieczności jest w otoczeniu Tuska), byle rysa na wizerunku szefa się nie pojawiła.
Ale już ten personalny przykład ministra infrastruktury, to mógł wymyślić tylko ktoś taki jak Jarosław Kaczyński, który trzymał u siebie dwa lata Polaczka, którego nawet ta budowa dróg nie przerosła, bo ja po prostu nieomal sabotował.
Reasumując. Tusk jest nadal silny siermiężnością swoich konkurentów politycznych.
Dodatkowo Pawlak ma tę świadomość, że obrócić się w stronę Kaczyńskich i Napieralskiego, to w tej chwili nadal większy obciach, niż trzymać wciąż z dużo gadającą i mało realizującą Platformą.
Jest końcówka lipca 2009.
Lech Kaczyński nie wiem po raz który ociepla swój ocieplony tylko PiS-em wizerunek.
Sądzę, że jeszcze niejedna butelczyna w dużym pałacu pęknie, by Tusk tak jego urobił, iżby doszło do wielkiej kumulacji wyborczej w 2010.
Wcale nie taka pewna,
dopóki ma się świadomość, że w sondażach popularności partyjnej, które w Polsce są prostą funkcją poparcia dla lidera danej partii, jest PO czyli Tusk i długo, długo nic.
Nie rozumiem również argumentu, jakby się Tusk miał niby wymigać dymisją od prostej prawdy, że był premierem w czasach wyraźnego schłodzenia gospodarki, skoro słowo “kryzys nie schodzi z gazet, netu i telewizji gdzieś tak od…..września 2008 czyli połowy dotychczasowej kadencji sejmu.
Poza tym Kaczyńskiemu coś dzwoni, tylko nie wie z którego kościoła to dobiega.
Niby dobrze diagnozuje, że Tusk w swoim otoczeniu lubi mieć takich, co w razie czego będzie można na nich zwalić większość odpowiedzialności(w sumie nawet Kaczyński z konieczności jest w otoczeniu Tuska), byle rysa na wizerunku szefa się nie pojawiła.
Ale już ten personalny przykład ministra infrastruktury, to mógł wymyślić tylko ktoś taki jak Jarosław Kaczyński, który trzymał u siebie dwa lata Polaczka, którego nawet ta budowa dróg nie przerosła, bo ja po prostu nieomal sabotował.
Reasumując. Tusk jest nadal silny siermiężnością swoich konkurentów politycznych.
Dodatkowo Pawlak ma tę świadomość, że obrócić się w stronę Kaczyńskich i Napieralskiego, to w tej chwili nadal większy obciach, niż trzymać wciąż z dużo gadającą i mało realizującą Platformą.
Jest końcówka lipca 2009.
Lech Kaczyński nie wiem po raz który ociepla swój ocieplony tylko PiS-em wizerunek.
Sądzę, że jeszcze niejedna butelczyna w dużym pałacu pęknie, by Tusk tak jego urobił, iżby doszło do wielkiej kumulacji wyborczej w 2010.
Wcale nie taka pewna,
dopóki ma się świadomość, że w sondażach popularności partyjnej, które w Polsce są prostą funkcją poparcia dla lidera danej partii, jest PO czyli Tusk i długo, długo nic.
Nie rozumiem również argumentu, jakby się Tusk miał niby wymigać dymisją od prostej prawdy, że był premierem w czasach wyraźnego schłodzenia gospodarki, skoro słowo “kryzys nie schodzi z gazet, netu i telewizji gdzieś tak od…..września 2008 czyli połowy dotychczasowej kadencji sejmu.
Poza tym Kaczyńskiemu coś dzwoni, tylko nie wie z którego kościoła to dobiega.
Niby dobrze diagnozuje, że Tusk w swoim otoczeniu lubi mieć takich, co w razie czego będzie można na nich zwalić większość odpowiedzialności(w sumie nawet Kaczyński z konieczności jest w otoczeniu Tuska), byle rysa na wizerunku szefa się nie pojawiła.
Ale już ten personalny przykład ministra infrastruktury, to mógł wymyślić tylko ktoś taki jak Jarosław Kaczyński, który trzymał u siebie dwa lata Polaczka, którego nawet ta budowa dróg nie przerosła, bo ja po prostu nieomal sabotował.
Reasumując. Tusk jest nadal silny siermiężnością swoich konkurentów politycznych.
Dodatkowo Pawlak ma tę świadomość, że obrócić się w stronę Kaczyńskich i Napieralskiego, to w tej chwili nadal większy obciach, niż trzymać wciąż z dużo gadającą i mało realizującą Platformą.
Jest końcówka lipca 2009.
Lech Kaczyński nie wiem po raz który ociepla swój ocieplony tylko PiS-em wizerunek.
Sądzę, że jeszcze niejedna butelczyna w dużym pałacu pęknie, by Tusk tak jego urobił, iżby doszło do wielkiej kumulacji wyborczej w 2010.
Podoba mi się język mk – typowego Polaka…
Takiego co i w piłę rżnie i na kobietach się zna, a już w polityce to jak u siebie na działce pracowniczej, pewnie się czuje.Trzydzieści lat temu uczyliśmy Amerykanów, Niemców demokracji. I zostało. Teraz, gdy nie ma kogo uczyć, kurka martwi się własnym podwórkiem. Niech no społeczeństwo przejrzy na oczy. To JA, wyrocznia kurka wiem jak się prowadzi gry polityczne. To JA powiem wam co macie robić lub co będziecie robić. I znów mała rada – raczej nie dostrzegać u bliźniego tej drzazgi, gdy ma się Belkę, za przeproszeniem, w oku. Z pozdrowieniami…
Z Twojego postu nic nie wynika. Nie ma w nim ani
jednego faktu, zdarzenia, nie mówiąc o myśli. To sieczka, która nic na forum nie wnosi. Dla mnie nie jesteś nawet brygadzistą.
To proste!
Ty widzisz to co chcesz widzieć! W moich czasach mówiło się o takich, bez urazy oczywiście, dupoliżec. Przecież nie można z kimś zgadzać się bez końca. Ja się w wielu kwestiach utożsamiam matką k., ale nie z wszystkim się też zgadzam. A czasy jakie są, każdy widzi. Mogę w końcu publicznie napisać co myślę. To wszystko.
Podoba mi się język mk – typowego Polaka…
Takiego co i w piłę rżnie i na kobietach się zna, a już w polityce to jak u siebie na działce pracowniczej, pewnie się czuje.Trzydzieści lat temu uczyliśmy Amerykanów, Niemców demokracji. I zostało. Teraz, gdy nie ma kogo uczyć, kurka martwi się własnym podwórkiem. Niech no społeczeństwo przejrzy na oczy. To JA, wyrocznia kurka wiem jak się prowadzi gry polityczne. To JA powiem wam co macie robić lub co będziecie robić. I znów mała rada – raczej nie dostrzegać u bliźniego tej drzazgi, gdy ma się Belkę, za przeproszeniem, w oku. Z pozdrowieniami…
Z Twojego postu nic nie wynika. Nie ma w nim ani
jednego faktu, zdarzenia, nie mówiąc o myśli. To sieczka, która nic na forum nie wnosi. Dla mnie nie jesteś nawet brygadzistą.
To proste!
Ty widzisz to co chcesz widzieć! W moich czasach mówiło się o takich, bez urazy oczywiście, dupoliżec. Przecież nie można z kimś zgadzać się bez końca. Ja się w wielu kwestiach utożsamiam matką k., ale nie z wszystkim się też zgadzam. A czasy jakie są, każdy widzi. Mogę w końcu publicznie napisać co myślę. To wszystko.
Podoba mi się język mk – typowego Polaka…
Takiego co i w piłę rżnie i na kobietach się zna, a już w polityce to jak u siebie na działce pracowniczej, pewnie się czuje.Trzydzieści lat temu uczyliśmy Amerykanów, Niemców demokracji. I zostało. Teraz, gdy nie ma kogo uczyć, kurka martwi się własnym podwórkiem. Niech no społeczeństwo przejrzy na oczy. To JA, wyrocznia kurka wiem jak się prowadzi gry polityczne. To JA powiem wam co macie robić lub co będziecie robić. I znów mała rada – raczej nie dostrzegać u bliźniego tej drzazgi, gdy ma się Belkę, za przeproszeniem, w oku. Z pozdrowieniami…
Z Twojego postu nic nie wynika. Nie ma w nim ani
jednego faktu, zdarzenia, nie mówiąc o myśli. To sieczka, która nic na forum nie wnosi. Dla mnie nie jesteś nawet brygadzistą.
To proste!
Ty widzisz to co chcesz widzieć! W moich czasach mówiło się o takich, bez urazy oczywiście, dupoliżec. Przecież nie można z kimś zgadzać się bez końca. Ja się w wielu kwestiach utożsamiam matką k., ale nie z wszystkim się też zgadzam. A czasy jakie są, każdy widzi. Mogę w końcu publicznie napisać co myślę. To wszystko.
Podoba mi się język mk – typowego Polaka…
Takiego co i w piłę rżnie i na kobietach się zna, a już w polityce to jak u siebie na działce pracowniczej, pewnie się czuje.Trzydzieści lat temu uczyliśmy Amerykanów, Niemców demokracji. I zostało. Teraz, gdy nie ma kogo uczyć, kurka martwi się własnym podwórkiem. Niech no społeczeństwo przejrzy na oczy. To JA, wyrocznia kurka wiem jak się prowadzi gry polityczne. To JA powiem wam co macie robić lub co będziecie robić. I znów mała rada – raczej nie dostrzegać u bliźniego tej drzazgi, gdy ma się Belkę, za przeproszeniem, w oku. Z pozdrowieniami…
Z Twojego postu nic nie wynika. Nie ma w nim ani
jednego faktu, zdarzenia, nie mówiąc o myśli. To sieczka, która nic na forum nie wnosi. Dla mnie nie jesteś nawet brygadzistą.
To proste!
Ty widzisz to co chcesz widzieć! W moich czasach mówiło się o takich, bez urazy oczywiście, dupoliżec. Przecież nie można z kimś zgadzać się bez końca. Ja się w wielu kwestiach utożsamiam matką k., ale nie z wszystkim się też zgadzam. A czasy jakie są, każdy widzi. Mogę w końcu publicznie napisać co myślę. To wszystko.
Lec ciągle jakoś mi się kojarzy …
Śnił mi się koszmar: Przerost biurokracji w państwie, gdzie niedawno ukończono likwidację analfabetyzmu.
Chociaż krowie dasz kakao, nie wydoisz czekolady.
Gdy kameleon przy władzy, zmienia barwę otoczenie.
Czasem psy merdają łańcuchem.
Lec ciągle jakoś mi się kojarzy …
Śnił mi się koszmar: Przerost biurokracji w państwie, gdzie niedawno ukończono likwidację analfabetyzmu.
Chociaż krowie dasz kakao, nie wydoisz czekolady.
Gdy kameleon przy władzy, zmienia barwę otoczenie.
Czasem psy merdają łańcuchem.
Lec ciągle jakoś mi się kojarzy …
Śnił mi się koszmar: Przerost biurokracji w państwie, gdzie niedawno ukończono likwidację analfabetyzmu.
Chociaż krowie dasz kakao, nie wydoisz czekolady.
Gdy kameleon przy władzy, zmienia barwę otoczenie.
Czasem psy merdają łańcuchem.
Lec ciągle jakoś mi się kojarzy …
Śnił mi się koszmar: Przerost biurokracji w państwie, gdzie niedawno ukończono likwidację analfabetyzmu.
Chociaż krowie dasz kakao, nie wydoisz czekolady.
Gdy kameleon przy władzy, zmienia barwę otoczenie.
Czasem psy merdają łańcuchem.
Nieśmiało przypominam,
że tego kotleta na patelnię pierwszy rzuciłem ja. Przepraszam.
Nieśmiało przypominam,
że tego kotleta na patelnię pierwszy rzuciłem ja. Przepraszam.
Nieśmiało przypominam,
że tego kotleta na patelnię pierwszy rzuciłem ja. Przepraszam.
Nieśmiało przypominam,
że tego kotleta na patelnię pierwszy rzuciłem ja. Przepraszam.