Reklama

Naindyczył się nasz kurak, że panie to chcą równouprawnienia i owszem, ale póki co pamiętajcie chłopy, że dżentelmenami jesteście, więc równouprawnienie tak, ale bez negatywnych z tego tytułu dla nas

Naindyczył się nasz kurak, że panie to chcą równouprawnienia i owszem, ale póki co pamiętajcie chłopy, że dżentelmenami jesteście, więc równouprawnienie tak, ale bez negatywnych z tego tytułu dla nas (pań znaczy się) konsekwencji. Niektórym z tu się udzielających też parytet w wyborach się nie podoba, tudzież i w obsadzaniu stanowisk.

A mnie się podoba. Bo ja lubię – mówiąc Szwejkiem – jak ludzie bałwanieją do kwadratu. Mnie się w ogóle radykalne feministki podobają, bo im bardziej są radykalne tym bardziej przypominają kobietony, jak to uroczo ujął Pan Kazimierz Kuc. Dlatego całym sercem jestem za parytetem i korzystając z okazji, twórczo zanurzę się w głębię intelektualnych wywodów zawartych w filozofii dzielnych bojowniczek, ze szczególnym uwzględnieniem Pani Środy i postaram się je twórczo rozwinąć.

Reklama

Zacznijmy od mody na przepoczwarzanie wyrażeń używanych dotychczas w rodzaju męskim na rodzaj żeński. Jak każdy, początkowo zawsze niszowy ruch, nasze aktywistki potrzebują wyróżnika, który mocno zewrze ich szeregi. Komuniści mieli swoich towarzyszy, naziści zamiast porannego guten morgen ryczeli Heil Hitler, Kapucyni kumpli od modlitwy traktowali bratem. Tedy nasze druhny podjęły walkę z dominacją rodzaju męskiego. Mamy więc już psycholożki, a wkrótce pojawią się śliczne brzmieniowo prezydentki, profesorki, kapitanki, kapralki i poruczniczki. W sfeminizowanym wojsku na czele będą stały generałki. Za nim jednak wprowadzimy w życie owe neologizmy przyda się niewątpliwie wizyta u doktorki psychiatrki. Na marginesie, wredny edytor WORD przygotowany przez szowinistyczne męskie…nie uznaje powyższych wyrażeń za poprawne językowo.

Przejdźmy do parytetów. Usłyszałem ostatnio w PR-3, że parytet w wyborach ma sens, bo wszak ludzie będą głosować na kobiety, które ujawniać będą cały wachlarz swych walorów. Politycznych rzecz jasna, o ile ich udział na listach budiet po połam. Co prawda w wyborach do sejmu póki co obowiązuje głosowanie na listę, a nie na osobę, ale gdyby tak panie obsadziły na listach numery nieparzyste np. 1, 3, 5 itd. (zgodnie z parytetem), to jest wówczas duża szansa, że damska część Sejmu będzie składała się z fotygopodobnych posłanek. Wystarczy je (Fotygi) umieścić odpowiednio wysoko na liście przy podziale 50:50. Cieszy mnie przy okazji argument, że Panie znacząco łagodzą obyczaje w Sejmie. Żrące się od lat u mnie w pracy dwie bab… pardon Panie, a także posłanki: coś tam coś tam vel chodzący alkomat oraz posłanka Kempa są tego żywymi dowodami. Dodajmy do tego jeszcze wybitną intelektualistkę Nelly R. i mamy oto obraz potencjalnych rezultatów proponowanych zmian.

Parytet przy obsadzaniu stanowisk. Ależ oczywiście. Ze szczególnym uwzględnieniem: żołnierzy na pierwszej linii frontu, strażaków i górników przodkowych. Koniec z dyscyplinami sportowymi odrębnymi dla kobiet i mężczyzn w grach zespołowych. Już się cieszę jak kobitka zdobędzie bramkę w piłce kopanej i wzorem swoich kolegów z zespołu podniesie koszulkę powyżej biustu. Wymiana koszulek po meczu w mieszanych zespołach to też będzie coś! W konkurencjach indywidualnych też zlikwidować odrębność konkurencji męskich i kobiecych. Należy przyznać kobietom fory dla wyrównania szans – oczywiście podbudowane naukowo – w postaci dodatkowych punktów, sekund lub metrów już na starcie.
Z radością powitam parytety w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach średnich. Jestem przekonany że zasada 50:50 (a więc więcej facetów) wpłynie na poprawę poziomu edukacji. Parytet w przedszkolach ucieszy zapewne lubiących dzieci facetów. Co bredzę? Ależ nie, jak parytet to parytet.

Dalej z niecierpliwością czekam na wprowadzenie świętego podziału po równo w sądzie rodzinnym. Zwłaszcza w sprawach o przyznanie opieki nad dziećmi. W sądach tych tak ładnie sfeminizowanych (np. w gdańskim sądzie rodzinnym na ten przykład jeszcze w 2006 r. był tylko jeden sędzia mężczyzna) dość często obowiązuje zasada, że faceci mają przesrane już przed rozprawą.

I na koniec. Wzorem Loretty z Ludowego Frontu Wyzwolenia Judei („Życie Braiana wg Monty Pythona”) żądam uchwalenia prawa dla mnie (faceta), pozwalającego mi mieć (rodzić) dzieci.

Reklama

20 KOMENTARZE

  1. Ja Tobie rodzić pozwalam, możesz już natychmiast,
    nie krępuj się. O kobietonach mówił według mnie Jacuś Kurski w kontekście, który nie przypadł mi do gustu.
    Ze znanych mi feministek nie wymieniłeś Kazimiery Szczuki, którą uważam za niezwykle atrakcyjną facetkę, a jeśli chodzi o parytety, to jestem przeciw, bo przypominają mi punkty za pochodzenie. Nie trzeba nikogo specjalnie popierać. Wystarczy nie przeszkadzać.

  2. Ja Tobie rodzić pozwalam, możesz już natychmiast,
    nie krępuj się. O kobietonach mówił według mnie Jacuś Kurski w kontekście, który nie przypadł mi do gustu.
    Ze znanych mi feministek nie wymieniłeś Kazimiery Szczuki, którą uważam za niezwykle atrakcyjną facetkę, a jeśli chodzi o parytety, to jestem przeciw, bo przypominają mi punkty za pochodzenie. Nie trzeba nikogo specjalnie popierać. Wystarczy nie przeszkadzać.

  3. Ja Tobie rodzić pozwalam, możesz już natychmiast,
    nie krępuj się. O kobietonach mówił według mnie Jacuś Kurski w kontekście, który nie przypadł mi do gustu.
    Ze znanych mi feministek nie wymieniłeś Kazimiery Szczuki, którą uważam za niezwykle atrakcyjną facetkę, a jeśli chodzi o parytety, to jestem przeciw, bo przypominają mi punkty za pochodzenie. Nie trzeba nikogo specjalnie popierać. Wystarczy nie przeszkadzać.

  4. Ja Tobie rodzić pozwalam, możesz już natychmiast,
    nie krępuj się. O kobietonach mówił według mnie Jacuś Kurski w kontekście, który nie przypadł mi do gustu.
    Ze znanych mi feministek nie wymieniłeś Kazimiery Szczuki, którą uważam za niezwykle atrakcyjną facetkę, a jeśli chodzi o parytety, to jestem przeciw, bo przypominają mi punkty za pochodzenie. Nie trzeba nikogo specjalnie popierać. Wystarczy nie przeszkadzać.