Wyłonił się szef, po długiej ogórkowej
Wyłonił się szef, po długiej ogórkowej przerwie. Co się rzuciło w oczy? Powrót do polityki miłości. Niedawno sponiewierani Pawlak i Grad dostąpili łaski wspólnej konferencji. Najpierw jak zwykle od najłatwiejszego, czyli składamy kondolencje rodzinie tragicznie zmarłego żołnierza. I ja jak zwykle wzruszony jestem do łez, zwłaszcza po tym jak się dowiaduję od speców jak działa nasz wywiad i kontrwywiad, co się od czasów Macierewicza zmienił odrobinę i najwyraźniej na gorsze. No, ale trzeba być obiektywnym, co miał powiedzieć? Jakby nie powiedział, to byłoby jeszcze gorzej. Potem Pawlak oświadczył, że będziemy mieli elektrownie jądrowe, nie wiemy jeszcze gdzie, inwestor musi się zastanowić. W końcu jak zwykle błyskotliwy medialnie premier raczył zauważyć, że dość pierdołom, bo i tak wszyscy na KGHM czekają i to mnie zainteresowało.
Najpierw taka informacja. Za czasów PiS drużyna piłkarska dostała 20 mln od KGHM, jeśli takie molochy już istnieją, to moim zdaniem jak najbardziej słusznie mają robić za mecenasów sportu. Za PO milionów jest 4 i KGHM ponoć chce się wrzodu pozbyć, po cenie wrzodu, bez żadnego zysku. Chce się pozbyć bo Grad zabronił takich fanaberii jak dotowanie sportu. Tak też chce zrobić Tusk z KGHM jak KGHM z Zagłębiem Lubin. W ciągu ostatniego miesiąca mieliśmy zdecydowane stanowisko Grada, że sprzedajemy. Zdecydowane stanowisko Schetyny, że nie sprzedajemy, bo raz, że obiecaliśmy nie sprzedawać dwa, że strategiczna firma. W końcu wychodzi Tusk i godzi obu panów, jednak sprzedajemy, tylko 10%. Nie bardzo chce mi się prowadzić debatę pod tytułem prywatyzować, czy nie. Znam te argumenty zamęczone na śmierć. Gdy się powie, że PO jest jak AWS sprzedaje na łapu capu i w podbramkowej sytuacji, ze stratą, to się zaraz usłyszy, że darmozjady związkowe w KGHM i relikt po PRL.
Co się będę szarpał na przykład z takim pisaniem, że mądremu tłumaczyć nie trzeba jaka to paranoja produkować gwoździe, masło, trampki, albo meble pod władzą skarbu państwa, natomiast przy produkcji miedzi i srebra, a więc czegoś co leży w naszej, że tak narodowo powiem, wspólnej ziemi, mądry się powinien zastanowić. Powinien się zastanowić, zanim się liberalną ideologia napadnie na socjalistów, tudzież odwrotnie. Taka mi głupia myśl przychodzi do głowy. Czym się różni państwowy idiota od prywatnego idioty? Jak dla mnie niczym. Idiota to idiota. A czyż nie jest idiotą ten, co pozbywa się firmy licząc na jednorazowy zysk, zamiast czerpać zyski co roku? No dla mnie jest idiotą i naprawdę nie pytam, czy on mam Karola Marksa na półce, czy Adama Smitha. PiS wymyślił sobie ideologicznie, że nie będzie nic sprzedawał i zdaje się, że tym sposobem do tej pory mamy państwowe drukarnie i chyba nawet fabrykę płaszczy, czy jakiejś innej odzieży wierzchniej. Rzecz jasna sprywatyzowałbym do jednego płaszcza. PO poszła jak AWS. Weźmy PZU i sprzedajmy dzikim plemionom, za psie pieniądze.
Zastanawiam się tylko ile razy puknęliby się w głowę Francuzi, gdyby im polski telefoniczny biznesmen, na przykład Rydzyk, zaproponował zakup Orange? A państwowe Orange należące do państwowego France Telekom, kupiło sobie polską państwową Ideę! No i co Wy na to zwalczające się obozy liberalne, narodowe i socjalistyczne? Jednym się opłaca mieć innym się nie opłaca. Sprywatyzowaliśmy polską państwową telefonię sprzedając ją francuskiej telefonii państwowej. Mamy tym sposobem w Polsce francuską państwoa telefonię i wniebowziętych polskich liberałów. Doskonale rozumiem, że sprzedaje się za tyle ile ktoś chce zapłacić, ta logika porażała mnie na tyle, że zaniemówiłem, jak jakieś Eureko z Antyli Holenderskich z kapitałem 123 dolary kupiło PZU, giganta przynoszącego krocie z kapitałem miliardowym. Nie znam się ani na liberalizmie, ani na socjalizmie, ale się na oponach znam. O prywatyzacji się nie wypowiem inaczej, jak na własnym przykładzie.
Weźmy taką moją bankrutującą firmę. Kur*a od dziś się będę modlił do Bogów liberalizmu, żeby mi ktoś sprywatyzował PHU Autodomena. Słowo daję liberał ze mnie pełną gębą, bierzcie i kupujcie mój nawet nie narodowy, ale bardziej osobisty, bo rodzinny interes. Natomiast jak każdy wariat, jeszcze dwa lata temu byłbym socjalistą. Firma dawała jakieś 70 tysięcy zysku rocznie i żyło nam się rodzinnie dostatnio. Gdyby mi jakiś Wacek w berecie zaproponował sprzedaż PHU Autodomena, popatrzyłbym na jegomościa litościwie. Także dziś serdecznie zapraszam, do przejęcia mojej firmy jako liberał, wczoraj pogoniłbym inwestora jako socjalista. Ktoś mógłby powiedzieć, że taki ze mnie biznesmen, skoro bankrutuję i teraz wyładowuję frustrację.
Otóż nic podobnego, biznesmen ze mnie rewelacyjny, jak Wam opowiem jakimi nakładami osiągnąłem ten zysk, przyznacie mi rację, a swoje bankructwo przewidziałem trzy lata temu, bo nie sposób było nie przewidzieć. Ruszałem w branży internetowej, niby internetowej, ale tak naprawdę wśród serwisów ogumienia, która to branża oponiarska na słowo komputer reagowała jak chłop przedwojenny na elektryfikację. Kiedy ruszałem miałem 3 strony, za wypozycjonowanie w google tych 3 stron płaciłem 400 netto i wszystkie 3 były w top 10. Towar biorę od hurtowni, które w większości były w posiadaniu dawnych kierowników POLMOZBYT.
Nie robiłem tak naprawdę nic, tylko przerzucałem papierki. Klient składał zamówienie, ja je przesyłałem do hurtowni, oni pakowali opony, następnie posyłałem do nich kuriera i wypisany przez hurtownię list przewozowy wskazywał sortowni firmy kurierskiej gdzie towar ma trafiać. Hurtownia wystawiała mi fakturę, ja na tej podstawie wystawiałem paragon lub fakturę klientowi, płaciłem hurtowni, firmie kurierskiej i pozycjonerom. Jeden komputer, jedna kasa fiskalna, jedna drukarka, dwa telefony (komórka, stacjonarny/fax) jeden ja siedzący w Bahama spodenkach przed komputerem i to kilka tygodni w roku, w sezonach sprzedaży, a zysk 70 tysięcy. Nakład jakieś 5 tysięcy góra, dochód 70 tys. To chyba nie jest zły pomysł na interes?
Co się stało? To co się musiało stać. Kierownicy z Polmozbytu w końcu załapali, że robią za frajerów. Nie dość, że mnie sprzedawali opony na zysku 3%, ja z marżą 10%, to jeszcze odpowiadali za gwarancje i reklamacje (jako przedstawiciele producenta), walczyli z pakowaniem i z kurierami. Jak się rewanżują? Rzecz jasna, przemogli strach przed elektryfikacją i zakładają własne strony www. Mnie nadal sprzedają, bo to zawsze klient, ale ceny na ich stronach są takie, że ja padam, oni mają większy zysk, ponieważ nawet po zaniżonej cenie o jakieś 4% i tak mają marżę 6%, a nie 3%, czyli dwa razy tyle co mieli.
Do hurtowników doszli kurierzy. Opony to cholernie niewygodny towar. Kiedyś miałem ryczałt, do 30 kg mogłem wysłać do 5 paczek w ramach jednej przesyłki. Mówiąc inaczej 5 opon na jednym liście przewozowym, byle waga nie przekraczała 30 kg, następny próg to 50 kg. Rynek sprzedaży intrenetowej się rozwinął, Allegro zrobiło swoje. Firm kurierskie zaczęły się nie wyrabiać i myśleć. Większość kurierów żali się na części blacharskie i opony właśnie, bo to ciężkie i psie pieniądze. Olały ten towar i przerzuciły się na wygodny.
W Polsce jest w tej chwili 2 firmy, które w ogóle chcą rozmawiać o przesyłaniu opon, ale ceny i zasady są oczywiście inne. Teraz opony muszą być pakowane po dwie i to jest jedna przesyłka. Kiedyś płaciłem za przesłanie 5 opon 18 PLN, teraz za dwie płacę 16 PLN. Najczęściej sprzedają się nie 2, nie 5, ale 4 opony. Czyli kiedyś przesyłka kompletu opon kosztowała mnie 18 PLN, teraz 32 PLN. Oczywiście po obniżeniu cen przez hurtownie i ja musiałem zejść z ceny. Zszedłem do 2% lecz nadal byłem droższy przez to mało konkurencyjny, jednak niżej już zejść nie mogłem. Marża zamiast 10% wynosi teraz 8%, dochodzi wyższy koszt wysyłki, siłą rzeczy mniejszy zysk. Kiedyś z 1000 PLN obrotu miałem 100 PLN zysku minus 18 przesyłka, czyli jakieś 60 na czysto, no bo przecież toner do drukarki, telefon inne takie.
Teraz z 1000 PLN i marży 8% mam 80 minus 36, czyli nie licząc innych wydatków zostaje mi 44 PLN brutto. Przy sprzedaży opon o wartości 700 PLN, dokładam do intersu, w co klient nie wierzy, gdyż na stronach hurtowni widzi jeszcze niższa cenę i oni jakoś żyją. Oczywiście klient moją historię ceny ma gdzieś, czemu trudno się dziwić. Trudno się też dziwić pozycjonerom. Dziś za 400 PLN to sobie można wypozycjonować frazę „matka kurka puściła bąka w środę po południu”, a i to nie wiem, czy za takie psie pieniądze ktoś się zechce pocić. Silą rzeczy wyleciałem ze wszystkimi stronami z top 10.
Jak się mogłem ratować? Rozwiązania są oczywiste:
a) postawić własną hurtownię
b) zwiększyć nakłady na reklamę
c) poszerzyć profil o usługi stacjonarne, montaż opon, serwis ogólnie rzecz biorąc.
Skąd kasa? Co zrobiłem z 70 tysiącami rocznie? Podzielmy 70 tysięcy przez 12 miesięcy. Wychodzi 5.8 tysiąca na trzyosobową rodzinę, czyli polska mierna rzeczywistość, gdy do tego dodać hipotekę na poziomie 1200PLN, to mamy 4,6, a z tym to sobie można raz na rok do Chorwacji skoczyć, pod warunkiem ścisłej diety przez 11 miesięcy. Tylko kredyt. Dwa lata temu kiedy jeszcze dochody dawały podstawę dla banku mogłem wziąć kredyt i dziś dziękuję wszystkim Bogom, że mi nie odbiło. Zrobiłem tyle ile mogłem zrobić. Nauczyłem się pozycjonować i umieściłem stronę w top 10 na hasło „felgi”. Miedzy 3 i 8 miejscem wahają się wyniki. Opony w przedziale 7-20. Tyle mogłem zrobić, z kierownikami POLMOZBYT, którzy zaczęli w najlepszym czasie, w latach 90 i którzy mieli już opanowany ciasny rynek motoryzacyjny nie byłem w stanie konkurować.
Firma jest na skraju bankructwa, ja zresztą też, ale nie mam pretensji do nikogo, do Żydów, liberałów, prywatyzacji, układów i tak dalej, no może poza kierownikami POLMOZBYT, bo oni przez dwie epoki lądowali na 4 łapach. Pretensji nie ma, frustracji trochę jest, bo do gara nie ma co włożyć i dlatego ubzdurałem sobie kontrowersje.net. I wiecie co Wam powiem? Ten biznes jest w pełni bezpieczny, ponieważ tu nie ma dla mnie tłumaczenia, jeśli to nie wypali jako sukces, będzie od początku do końca moją porażką. Przedsięwzięcie jest dla mnie bezpieczne, do tego jest moim szaleństwem, bzikiem, pasją, zatem o sukces jestem spokojny.
Tak też powinien myśleć Tusk. Nikt rozsądny od niego nie oczekuje obiecanych cudów, gdyby on chciał sprzedać PHU Autodomena, bez wielkich szans na odbicie się od dna, firmę potrzebującą wkładu finansowego, a właściciel tego wkładu nie ma i zadłużać też się nie chce, to ja Tuskowi przyklasnę. Ale on chce sprzedać kontrowersje.net, bo w przeciwieństwie do mnie nie musi walczyć o życie i robić mu się nie chce, chociaż w tym przedsięwzięciu wszystko zależy od niego. Prywatyzować? Ile wlezie!! Tylko nie to co jest źródłem dochodu, ale to co bez prywatyzacji zbankrutuje. Nie wiem po jaką cholerę tu liberalizm i socjalizm, kiedy rozum wystarczy. Wrogiem prywatyzacji nigdy nie byłem, ale złodziejstwa zawsze. Sprzedaż tych akcji teraz i to w takiej ilości, która dalej nic nie prywatyzuje, to rabunek, łatwizna, lenistwo.
Iskry leciały gdy to stukałeś 🙂
*
Iskry leciały gdy to stukałeś 🙂
*
Iskry leciały gdy to stukałeś 🙂
*
Iskry leciały gdy to stukałeś 🙂
*
Nie znam się na oponach. Mało znam się na portalach.
Wiem za to, kto umie pisać a kto nie. Dlatego na Twoim miejscu, nie martwiłbym się plajtą w oponach.
Z szaleństwem, bzikiem, pasją i talentem, wygrywa się wszystko. Tylko cierpliwości życzę.
Nie znam się na oponach. Mało znam się na portalach.
Wiem za to, kto umie pisać a kto nie. Dlatego na Twoim miejscu, nie martwiłbym się plajtą w oponach.
Z szaleństwem, bzikiem, pasją i talentem, wygrywa się wszystko. Tylko cierpliwości życzę.
Nie znam się na oponach. Mało znam się na portalach.
Wiem za to, kto umie pisać a kto nie. Dlatego na Twoim miejscu, nie martwiłbym się plajtą w oponach.
Z szaleństwem, bzikiem, pasją i talentem, wygrywa się wszystko. Tylko cierpliwości życzę.
Nie znam się na oponach. Mało znam się na portalach.
Wiem za to, kto umie pisać a kto nie. Dlatego na Twoim miejscu, nie martwiłbym się plajtą w oponach.
Z szaleństwem, bzikiem, pasją i talentem, wygrywa się wszystko. Tylko cierpliwości życzę.
Popieram obiema rękami
W odróżnieniu od L. Balcerowicza – http://wiadomosci.onet.pl/2023748,11,item.html .
Popieram obiema rękami
W odróżnieniu od L. Balcerowicza – http://wiadomosci.onet.pl/2023748,11,item.html .
Popieram obiema rękami
W odróżnieniu od L. Balcerowicza – http://wiadomosci.onet.pl/2023748,11,item.html .
Popieram obiema rękami
W odróżnieniu od L. Balcerowicza – http://wiadomosci.onet.pl/2023748,11,item.html .
Jest pewne
Jest pewne prawdopodobieństwo, że w sprawie prywatyzacji KGHM (a konkretnie tezy, że dochodowej firmy nie należy prywatyzowac) możesz mieć rację ale pewności nie ma.
Wpływy do budżetu związane z funkcjonowanie tej firmy pochodzą z podatku VAT, dochodowego, dywidend, itp. Dywidenda to jakiś ułamek korzyści jakie ma państwo i my podatnicy mamy z udziałów w KGHM.
Firma w aktualnym podziale własności na pewno jest daleko od swojego optimum efektywności ekonomicznej. Pakiet menedżerskich stanowisk w tej firmie to łup polityczny, związki zawodowe to kolejny kamień u nogi. Firma dotowała kościoły i zapewne inne przedsięwzięcia , z których ja podatnik dumny nie jestem. Kto wie czy sprywatyzowanie nie byłoby racjonalne z punktu widzenia podatnika. Moja intuicja mówi mi że by było. No ale to tylko intuicja.
Przykłady własnych przedsięwzięć nie są dobrą przesłanką do oceny zamiarów prywatyzacyjnych rządu.
Jest pewne
Jest pewne prawdopodobieństwo, że w sprawie prywatyzacji KGHM (a konkretnie tezy, że dochodowej firmy nie należy prywatyzowac) możesz mieć rację ale pewności nie ma.
Wpływy do budżetu związane z funkcjonowanie tej firmy pochodzą z podatku VAT, dochodowego, dywidend, itp. Dywidenda to jakiś ułamek korzyści jakie ma państwo i my podatnicy mamy z udziałów w KGHM.
Firma w aktualnym podziale własności na pewno jest daleko od swojego optimum efektywności ekonomicznej. Pakiet menedżerskich stanowisk w tej firmie to łup polityczny, związki zawodowe to kolejny kamień u nogi. Firma dotowała kościoły i zapewne inne przedsięwzięcia , z których ja podatnik dumny nie jestem. Kto wie czy sprywatyzowanie nie byłoby racjonalne z punktu widzenia podatnika. Moja intuicja mówi mi że by było. No ale to tylko intuicja.
Przykłady własnych przedsięwzięć nie są dobrą przesłanką do oceny zamiarów prywatyzacyjnych rządu.
Jest pewne
Jest pewne prawdopodobieństwo, że w sprawie prywatyzacji KGHM (a konkretnie tezy, że dochodowej firmy nie należy prywatyzowac) możesz mieć rację ale pewności nie ma.
Wpływy do budżetu związane z funkcjonowanie tej firmy pochodzą z podatku VAT, dochodowego, dywidend, itp. Dywidenda to jakiś ułamek korzyści jakie ma państwo i my podatnicy mamy z udziałów w KGHM.
Firma w aktualnym podziale własności na pewno jest daleko od swojego optimum efektywności ekonomicznej. Pakiet menedżerskich stanowisk w tej firmie to łup polityczny, związki zawodowe to kolejny kamień u nogi. Firma dotowała kościoły i zapewne inne przedsięwzięcia , z których ja podatnik dumny nie jestem. Kto wie czy sprywatyzowanie nie byłoby racjonalne z punktu widzenia podatnika. Moja intuicja mówi mi że by było. No ale to tylko intuicja.
Przykłady własnych przedsięwzięć nie są dobrą przesłanką do oceny zamiarów prywatyzacyjnych rządu.
Jest pewne
Jest pewne prawdopodobieństwo, że w sprawie prywatyzacji KGHM (a konkretnie tezy, że dochodowej firmy nie należy prywatyzowac) możesz mieć rację ale pewności nie ma.
Wpływy do budżetu związane z funkcjonowanie tej firmy pochodzą z podatku VAT, dochodowego, dywidend, itp. Dywidenda to jakiś ułamek korzyści jakie ma państwo i my podatnicy mamy z udziałów w KGHM.
Firma w aktualnym podziale własności na pewno jest daleko od swojego optimum efektywności ekonomicznej. Pakiet menedżerskich stanowisk w tej firmie to łup polityczny, związki zawodowe to kolejny kamień u nogi. Firma dotowała kościoły i zapewne inne przedsięwzięcia , z których ja podatnik dumny nie jestem. Kto wie czy sprywatyzowanie nie byłoby racjonalne z punktu widzenia podatnika. Moja intuicja mówi mi że by było. No ale to tylko intuicja.
Przykłady własnych przedsięwzięć nie są dobrą przesłanką do oceny zamiarów prywatyzacyjnych rządu.
Widzisz Jasiu, i tak to jest. Ty miałeś być mój!…
…Powiedział kiedyś milicjant zatrzymując do kontroli mojego kolegę, zaglądając jednocześnie w jego dokumenty.
Jasiu na to odparł:
-Zawsze chciałem mieć tatę milicjanta…:)
MK, Ty też mógłbyś chcieć mieć tatę premiera, a tak masz, jak czytam, bankrutującą firmę. Jedyne co mi się w tym momencie nasuwa, to powiedzieć: Widzisz Matko Kurka, i tak to już jest!
Walczyliśmy o ten ustrój i go mamy. Więc pretensje też powinniśmy mieć do siebie. Ale czy tylko do siebie? Rzecz opisujesz dość dokładnie, więc można Ci współczuć lub nie. Refleksja pierwsza to taka, że nie masz pewnie ubytków skóry na pewnej anatomicznej części ciała, a kierownicy Polmozbytu owe ubytki, jak znam życie, mają.
Moją firmę prowadzę w trzecim pokoleniu /rok zał. 1912/, ale niech nikt nie myśli, że bezboleśnie. Pierwsze 20 lat po przejęciu to inwestowanie. Pierwsze wczasy za granicą po 19 latach małżeństwa…Ale nie sposób siąść na dupie i czerpać. Nadal ciągła walka z konkurencją, z idiotycznymi przepisami, z nadmiernymi kontrolami…itd. Nie wiesz ile trzeba przejść, gdy zawistny sąsiad pisze donos do PIP-u, klient, który wpadł w euforię wolności rynkowej co drugi tydzień dzwoni z pretensjami, a mimo to kupuje mój towar, bo jest dobry. Gdy niewdzięczny pracownik idzie do durnia lekarza z banknotem, którego nominał jest niewspółmiernie niski do moich strat, z tytułu wypłaconego lewego L-4. Mógłbym mnożyć te przypadki w nieskończoność, a mimo to działam, bo to moje życie, mój świat. Dbam o niego jak tylko mogę, robię wszystko, aby mi się opłaciło, aby klient był zadowolony, a pracownik usatysfakcjonowany w ostatnim dniu miesiąca. I tu refleksja druga: To można osiągnąć tylko wtedy, gdy jest się faktycznym właścicielem firmy! Każda inna struktura powoduje nadmiar problemów, a co za tym idzie zwiekszają się koszty utrzymania aż do granicy opłacalności włącznie. Gdziekolwiek jest ingerencja zewnętrzna /Państwo, Miasto/ tam zawsze będą problemy. Dlatego jestem za prywatyzacją! Wszystkiego!!! Nawet kościół bym sprywatyzował!
Wiele firm w Polsce zostało po 45 roku bezprawnie zagrabionych. M.in. Nasza firma, którą ojciec w latach 60-tych z łaskawości Państwa po wieloletnich staraniach, z powrotem otrzymał.
Konkludując, rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale rozumiem także Tuska, który wie, że musi nadejść dzień, kiedy Państwowe będą tylko święta, reszta musi być prywatna! Związki zawodowe nie mają prawa bytu! Takie mam zdanie i nigdy go nie zmienię. Tak, jak socjalna pomoc w nadmiarze, tak związki zawodowe szkodzą gospodarce. Powie ktoś: A kto obroni robotnika? Ja wiem jedno – po 1917 roku żadnemu NORMALNEMU pracodawcy, właścicielowi, kapitaliście, czy jak go zwał, nie przyjdzie do głowy aby z robotnikami zadzierać. Wierzę w dobre intencje pracodawcy, bo to gwarantuje zysk dla niego i dla pracownika.
Z prywatyzacją się nie
Z prywatyzacją się nie zgadzam, ale uwagi co do prowadzenia firmy ze wszech miar słuszne. Nie wiem czym się zajmujesz, ale coś mi się wydaje, że to produkcja, czyli w tej chwili dla Polaków złoty interes. Produkcja i usługi, to czas dla tego biznesu. Handel to padaczka. Nie mam pretensji o swoje bankructwo do nikogo. Po prostu wykorzystałem lukę na rynku, zdając sobie sprawę, że to nie będzie trwać wiecznie. Bankrutuję, bo tak się musiało stać, nie ma w tym niczyjej winy, są zmieniające się realia i tyle. Przestawić się na coś innego jest mi niezwykle trudno, ponieważ nie mam ani kapitału, ani wiedzy technicznej. Natomiast pakować się w handel, zwłaszcza teraz, to porażka, chyba, że się handluje marihuaną. Wymyśliłem sobie kontrowersje.net i to jest coś o czym tylko ja decyduję, w tym sensie, że ode mnie wszystko zależy, ale to jest projekt ambitny. Jeśli się powiedzie, to zajmie to lata. Póki co szukam czegoś dla siebie aby wypełnić dziurę budżetową, nie jest to łatwe, bo jestem przywiązany do komputera. Kontrowersji nie zostawię i do Biedronki nie pójdę, a poza sprawnym pisaniem jako takim rozeznaniem w IT niewiele potrafię. Nie jest to dobry czas dla takich jak ja.
Wydaje mi się, że to dobra droga
Człowiek powinien robić to co umie. Jeśli jeszcze to lubi, wtedy są szanse na sukces. Myślę, że obrałeś dobrą drogę, bo czego jak czego, ale trafności spostrzeżeń w połączeniu z giętkością języka odmówić Ci nie sposób. Za czas jakiś może okazać sie, że Twoją stronę odwiedzać będzie tylu egości, że reklamy zaczną przynosić dobre zyski. Czyli ma się ku dobremu. Jednak nigdy nie jest tak dobrze, żeby było lepiej, a częściej gorzej. Twoja “produkcja” niesie wielki stopień ryzyka związanego z wszystkim, co ma podłoże w ludzkiej psychice. Twoi potencjalni “klienci” bedą chcieli, jak każdy próżny człowiek /a czyż nie jesteśmy po trochu próżni?/ móc czytać i pisać to, co im odpowiada. Dlatego wielkiej odwagi i rozumności trzeba, aby ta inwestycja przerodziła się w sukces. Każdy, kto dziś liczy się na rynku, a nie zabiły go drobne przeszkody, to tacy, którzy zaczynali od rzeczy małych czy drobnych. Dopiero ich charyzma, zapał i przedsiębiorczość doprowadzały do rozkwitu i satysfakcji pod każdym względem, czego i Tobie życzę.
Widzisz Jasiu, i tak to jest. Ty miałeś być mój!…
…Powiedział kiedyś milicjant zatrzymując do kontroli mojego kolegę, zaglądając jednocześnie w jego dokumenty.
Jasiu na to odparł:
-Zawsze chciałem mieć tatę milicjanta…:)
MK, Ty też mógłbyś chcieć mieć tatę premiera, a tak masz, jak czytam, bankrutującą firmę. Jedyne co mi się w tym momencie nasuwa, to powiedzieć: Widzisz Matko Kurka, i tak to już jest!
Walczyliśmy o ten ustrój i go mamy. Więc pretensje też powinniśmy mieć do siebie. Ale czy tylko do siebie? Rzecz opisujesz dość dokładnie, więc można Ci współczuć lub nie. Refleksja pierwsza to taka, że nie masz pewnie ubytków skóry na pewnej anatomicznej części ciała, a kierownicy Polmozbytu owe ubytki, jak znam życie, mają.
Moją firmę prowadzę w trzecim pokoleniu /rok zał. 1912/, ale niech nikt nie myśli, że bezboleśnie. Pierwsze 20 lat po przejęciu to inwestowanie. Pierwsze wczasy za granicą po 19 latach małżeństwa…Ale nie sposób siąść na dupie i czerpać. Nadal ciągła walka z konkurencją, z idiotycznymi przepisami, z nadmiernymi kontrolami…itd. Nie wiesz ile trzeba przejść, gdy zawistny sąsiad pisze donos do PIP-u, klient, który wpadł w euforię wolności rynkowej co drugi tydzień dzwoni z pretensjami, a mimo to kupuje mój towar, bo jest dobry. Gdy niewdzięczny pracownik idzie do durnia lekarza z banknotem, którego nominał jest niewspółmiernie niski do moich strat, z tytułu wypłaconego lewego L-4. Mógłbym mnożyć te przypadki w nieskończoność, a mimo to działam, bo to moje życie, mój świat. Dbam o niego jak tylko mogę, robię wszystko, aby mi się opłaciło, aby klient był zadowolony, a pracownik usatysfakcjonowany w ostatnim dniu miesiąca. I tu refleksja druga: To można osiągnąć tylko wtedy, gdy jest się faktycznym właścicielem firmy! Każda inna struktura powoduje nadmiar problemów, a co za tym idzie zwiekszają się koszty utrzymania aż do granicy opłacalności włącznie. Gdziekolwiek jest ingerencja zewnętrzna /Państwo, Miasto/ tam zawsze będą problemy. Dlatego jestem za prywatyzacją! Wszystkiego!!! Nawet kościół bym sprywatyzował!
Wiele firm w Polsce zostało po 45 roku bezprawnie zagrabionych. M.in. Nasza firma, którą ojciec w latach 60-tych z łaskawości Państwa po wieloletnich staraniach, z powrotem otrzymał.
Konkludując, rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale rozumiem także Tuska, który wie, że musi nadejść dzień, kiedy Państwowe będą tylko święta, reszta musi być prywatna! Związki zawodowe nie mają prawa bytu! Takie mam zdanie i nigdy go nie zmienię. Tak, jak socjalna pomoc w nadmiarze, tak związki zawodowe szkodzą gospodarce. Powie ktoś: A kto obroni robotnika? Ja wiem jedno – po 1917 roku żadnemu NORMALNEMU pracodawcy, właścicielowi, kapitaliście, czy jak go zwał, nie przyjdzie do głowy aby z robotnikami zadzierać. Wierzę w dobre intencje pracodawcy, bo to gwarantuje zysk dla niego i dla pracownika.
Z prywatyzacją się nie
Z prywatyzacją się nie zgadzam, ale uwagi co do prowadzenia firmy ze wszech miar słuszne. Nie wiem czym się zajmujesz, ale coś mi się wydaje, że to produkcja, czyli w tej chwili dla Polaków złoty interes. Produkcja i usługi, to czas dla tego biznesu. Handel to padaczka. Nie mam pretensji o swoje bankructwo do nikogo. Po prostu wykorzystałem lukę na rynku, zdając sobie sprawę, że to nie będzie trwać wiecznie. Bankrutuję, bo tak się musiało stać, nie ma w tym niczyjej winy, są zmieniające się realia i tyle. Przestawić się na coś innego jest mi niezwykle trudno, ponieważ nie mam ani kapitału, ani wiedzy technicznej. Natomiast pakować się w handel, zwłaszcza teraz, to porażka, chyba, że się handluje marihuaną. Wymyśliłem sobie kontrowersje.net i to jest coś o czym tylko ja decyduję, w tym sensie, że ode mnie wszystko zależy, ale to jest projekt ambitny. Jeśli się powiedzie, to zajmie to lata. Póki co szukam czegoś dla siebie aby wypełnić dziurę budżetową, nie jest to łatwe, bo jestem przywiązany do komputera. Kontrowersji nie zostawię i do Biedronki nie pójdę, a poza sprawnym pisaniem jako takim rozeznaniem w IT niewiele potrafię. Nie jest to dobry czas dla takich jak ja.
Wydaje mi się, że to dobra droga
Człowiek powinien robić to co umie. Jeśli jeszcze to lubi, wtedy są szanse na sukces. Myślę, że obrałeś dobrą drogę, bo czego jak czego, ale trafności spostrzeżeń w połączeniu z giętkością języka odmówić Ci nie sposób. Za czas jakiś może okazać sie, że Twoją stronę odwiedzać będzie tylu egości, że reklamy zaczną przynosić dobre zyski. Czyli ma się ku dobremu. Jednak nigdy nie jest tak dobrze, żeby było lepiej, a częściej gorzej. Twoja “produkcja” niesie wielki stopień ryzyka związanego z wszystkim, co ma podłoże w ludzkiej psychice. Twoi potencjalni “klienci” bedą chcieli, jak każdy próżny człowiek /a czyż nie jesteśmy po trochu próżni?/ móc czytać i pisać to, co im odpowiada. Dlatego wielkiej odwagi i rozumności trzeba, aby ta inwestycja przerodziła się w sukces. Każdy, kto dziś liczy się na rynku, a nie zabiły go drobne przeszkody, to tacy, którzy zaczynali od rzeczy małych czy drobnych. Dopiero ich charyzma, zapał i przedsiębiorczość doprowadzały do rozkwitu i satysfakcji pod każdym względem, czego i Tobie życzę.
Widzisz Jasiu, i tak to jest. Ty miałeś być mój!…
…Powiedział kiedyś milicjant zatrzymując do kontroli mojego kolegę, zaglądając jednocześnie w jego dokumenty.
Jasiu na to odparł:
-Zawsze chciałem mieć tatę milicjanta…:)
MK, Ty też mógłbyś chcieć mieć tatę premiera, a tak masz, jak czytam, bankrutującą firmę. Jedyne co mi się w tym momencie nasuwa, to powiedzieć: Widzisz Matko Kurka, i tak to już jest!
Walczyliśmy o ten ustrój i go mamy. Więc pretensje też powinniśmy mieć do siebie. Ale czy tylko do siebie? Rzecz opisujesz dość dokładnie, więc można Ci współczuć lub nie. Refleksja pierwsza to taka, że nie masz pewnie ubytków skóry na pewnej anatomicznej części ciała, a kierownicy Polmozbytu owe ubytki, jak znam życie, mają.
Moją firmę prowadzę w trzecim pokoleniu /rok zał. 1912/, ale niech nikt nie myśli, że bezboleśnie. Pierwsze 20 lat po przejęciu to inwestowanie. Pierwsze wczasy za granicą po 19 latach małżeństwa…Ale nie sposób siąść na dupie i czerpać. Nadal ciągła walka z konkurencją, z idiotycznymi przepisami, z nadmiernymi kontrolami…itd. Nie wiesz ile trzeba przejść, gdy zawistny sąsiad pisze donos do PIP-u, klient, który wpadł w euforię wolności rynkowej co drugi tydzień dzwoni z pretensjami, a mimo to kupuje mój towar, bo jest dobry. Gdy niewdzięczny pracownik idzie do durnia lekarza z banknotem, którego nominał jest niewspółmiernie niski do moich strat, z tytułu wypłaconego lewego L-4. Mógłbym mnożyć te przypadki w nieskończoność, a mimo to działam, bo to moje życie, mój świat. Dbam o niego jak tylko mogę, robię wszystko, aby mi się opłaciło, aby klient był zadowolony, a pracownik usatysfakcjonowany w ostatnim dniu miesiąca. I tu refleksja druga: To można osiągnąć tylko wtedy, gdy jest się faktycznym właścicielem firmy! Każda inna struktura powoduje nadmiar problemów, a co za tym idzie zwiekszają się koszty utrzymania aż do granicy opłacalności włącznie. Gdziekolwiek jest ingerencja zewnętrzna /Państwo, Miasto/ tam zawsze będą problemy. Dlatego jestem za prywatyzacją! Wszystkiego!!! Nawet kościół bym sprywatyzował!
Wiele firm w Polsce zostało po 45 roku bezprawnie zagrabionych. M.in. Nasza firma, którą ojciec w latach 60-tych z łaskawości Państwa po wieloletnich staraniach, z powrotem otrzymał.
Konkludując, rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale rozumiem także Tuska, który wie, że musi nadejść dzień, kiedy Państwowe będą tylko święta, reszta musi być prywatna! Związki zawodowe nie mają prawa bytu! Takie mam zdanie i nigdy go nie zmienię. Tak, jak socjalna pomoc w nadmiarze, tak związki zawodowe szkodzą gospodarce. Powie ktoś: A kto obroni robotnika? Ja wiem jedno – po 1917 roku żadnemu NORMALNEMU pracodawcy, właścicielowi, kapitaliście, czy jak go zwał, nie przyjdzie do głowy aby z robotnikami zadzierać. Wierzę w dobre intencje pracodawcy, bo to gwarantuje zysk dla niego i dla pracownika.
Z prywatyzacją się nie
Z prywatyzacją się nie zgadzam, ale uwagi co do prowadzenia firmy ze wszech miar słuszne. Nie wiem czym się zajmujesz, ale coś mi się wydaje, że to produkcja, czyli w tej chwili dla Polaków złoty interes. Produkcja i usługi, to czas dla tego biznesu. Handel to padaczka. Nie mam pretensji o swoje bankructwo do nikogo. Po prostu wykorzystałem lukę na rynku, zdając sobie sprawę, że to nie będzie trwać wiecznie. Bankrutuję, bo tak się musiało stać, nie ma w tym niczyjej winy, są zmieniające się realia i tyle. Przestawić się na coś innego jest mi niezwykle trudno, ponieważ nie mam ani kapitału, ani wiedzy technicznej. Natomiast pakować się w handel, zwłaszcza teraz, to porażka, chyba, że się handluje marihuaną. Wymyśliłem sobie kontrowersje.net i to jest coś o czym tylko ja decyduję, w tym sensie, że ode mnie wszystko zależy, ale to jest projekt ambitny. Jeśli się powiedzie, to zajmie to lata. Póki co szukam czegoś dla siebie aby wypełnić dziurę budżetową, nie jest to łatwe, bo jestem przywiązany do komputera. Kontrowersji nie zostawię i do Biedronki nie pójdę, a poza sprawnym pisaniem jako takim rozeznaniem w IT niewiele potrafię. Nie jest to dobry czas dla takich jak ja.
Wydaje mi się, że to dobra droga
Człowiek powinien robić to co umie. Jeśli jeszcze to lubi, wtedy są szanse na sukces. Myślę, że obrałeś dobrą drogę, bo czego jak czego, ale trafności spostrzeżeń w połączeniu z giętkością języka odmówić Ci nie sposób. Za czas jakiś może okazać sie, że Twoją stronę odwiedzać będzie tylu egości, że reklamy zaczną przynosić dobre zyski. Czyli ma się ku dobremu. Jednak nigdy nie jest tak dobrze, żeby było lepiej, a częściej gorzej. Twoja “produkcja” niesie wielki stopień ryzyka związanego z wszystkim, co ma podłoże w ludzkiej psychice. Twoi potencjalni “klienci” bedą chcieli, jak każdy próżny człowiek /a czyż nie jesteśmy po trochu próżni?/ móc czytać i pisać to, co im odpowiada. Dlatego wielkiej odwagi i rozumności trzeba, aby ta inwestycja przerodziła się w sukces. Każdy, kto dziś liczy się na rynku, a nie zabiły go drobne przeszkody, to tacy, którzy zaczynali od rzeczy małych czy drobnych. Dopiero ich charyzma, zapał i przedsiębiorczość doprowadzały do rozkwitu i satysfakcji pod każdym względem, czego i Tobie życzę.
Widzisz Jasiu, i tak to jest. Ty miałeś być mój!…
…Powiedział kiedyś milicjant zatrzymując do kontroli mojego kolegę, zaglądając jednocześnie w jego dokumenty.
Jasiu na to odparł:
-Zawsze chciałem mieć tatę milicjanta…:)
MK, Ty też mógłbyś chcieć mieć tatę premiera, a tak masz, jak czytam, bankrutującą firmę. Jedyne co mi się w tym momencie nasuwa, to powiedzieć: Widzisz Matko Kurka, i tak to już jest!
Walczyliśmy o ten ustrój i go mamy. Więc pretensje też powinniśmy mieć do siebie. Ale czy tylko do siebie? Rzecz opisujesz dość dokładnie, więc można Ci współczuć lub nie. Refleksja pierwsza to taka, że nie masz pewnie ubytków skóry na pewnej anatomicznej części ciała, a kierownicy Polmozbytu owe ubytki, jak znam życie, mają.
Moją firmę prowadzę w trzecim pokoleniu /rok zał. 1912/, ale niech nikt nie myśli, że bezboleśnie. Pierwsze 20 lat po przejęciu to inwestowanie. Pierwsze wczasy za granicą po 19 latach małżeństwa…Ale nie sposób siąść na dupie i czerpać. Nadal ciągła walka z konkurencją, z idiotycznymi przepisami, z nadmiernymi kontrolami…itd. Nie wiesz ile trzeba przejść, gdy zawistny sąsiad pisze donos do PIP-u, klient, który wpadł w euforię wolności rynkowej co drugi tydzień dzwoni z pretensjami, a mimo to kupuje mój towar, bo jest dobry. Gdy niewdzięczny pracownik idzie do durnia lekarza z banknotem, którego nominał jest niewspółmiernie niski do moich strat, z tytułu wypłaconego lewego L-4. Mógłbym mnożyć te przypadki w nieskończoność, a mimo to działam, bo to moje życie, mój świat. Dbam o niego jak tylko mogę, robię wszystko, aby mi się opłaciło, aby klient był zadowolony, a pracownik usatysfakcjonowany w ostatnim dniu miesiąca. I tu refleksja druga: To można osiągnąć tylko wtedy, gdy jest się faktycznym właścicielem firmy! Każda inna struktura powoduje nadmiar problemów, a co za tym idzie zwiekszają się koszty utrzymania aż do granicy opłacalności włącznie. Gdziekolwiek jest ingerencja zewnętrzna /Państwo, Miasto/ tam zawsze będą problemy. Dlatego jestem za prywatyzacją! Wszystkiego!!! Nawet kościół bym sprywatyzował!
Wiele firm w Polsce zostało po 45 roku bezprawnie zagrabionych. M.in. Nasza firma, którą ojciec w latach 60-tych z łaskawości Państwa po wieloletnich staraniach, z powrotem otrzymał.
Konkludując, rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale rozumiem także Tuska, który wie, że musi nadejść dzień, kiedy Państwowe będą tylko święta, reszta musi być prywatna! Związki zawodowe nie mają prawa bytu! Takie mam zdanie i nigdy go nie zmienię. Tak, jak socjalna pomoc w nadmiarze, tak związki zawodowe szkodzą gospodarce. Powie ktoś: A kto obroni robotnika? Ja wiem jedno – po 1917 roku żadnemu NORMALNEMU pracodawcy, właścicielowi, kapitaliście, czy jak go zwał, nie przyjdzie do głowy aby z robotnikami zadzierać. Wierzę w dobre intencje pracodawcy, bo to gwarantuje zysk dla niego i dla pracownika.
Z prywatyzacją się nie
Z prywatyzacją się nie zgadzam, ale uwagi co do prowadzenia firmy ze wszech miar słuszne. Nie wiem czym się zajmujesz, ale coś mi się wydaje, że to produkcja, czyli w tej chwili dla Polaków złoty interes. Produkcja i usługi, to czas dla tego biznesu. Handel to padaczka. Nie mam pretensji o swoje bankructwo do nikogo. Po prostu wykorzystałem lukę na rynku, zdając sobie sprawę, że to nie będzie trwać wiecznie. Bankrutuję, bo tak się musiało stać, nie ma w tym niczyjej winy, są zmieniające się realia i tyle. Przestawić się na coś innego jest mi niezwykle trudno, ponieważ nie mam ani kapitału, ani wiedzy technicznej. Natomiast pakować się w handel, zwłaszcza teraz, to porażka, chyba, że się handluje marihuaną. Wymyśliłem sobie kontrowersje.net i to jest coś o czym tylko ja decyduję, w tym sensie, że ode mnie wszystko zależy, ale to jest projekt ambitny. Jeśli się powiedzie, to zajmie to lata. Póki co szukam czegoś dla siebie aby wypełnić dziurę budżetową, nie jest to łatwe, bo jestem przywiązany do komputera. Kontrowersji nie zostawię i do Biedronki nie pójdę, a poza sprawnym pisaniem jako takim rozeznaniem w IT niewiele potrafię. Nie jest to dobry czas dla takich jak ja.
Wydaje mi się, że to dobra droga
Człowiek powinien robić to co umie. Jeśli jeszcze to lubi, wtedy są szanse na sukces. Myślę, że obrałeś dobrą drogę, bo czego jak czego, ale trafności spostrzeżeń w połączeniu z giętkością języka odmówić Ci nie sposób. Za czas jakiś może okazać sie, że Twoją stronę odwiedzać będzie tylu egości, że reklamy zaczną przynosić dobre zyski. Czyli ma się ku dobremu. Jednak nigdy nie jest tak dobrze, żeby było lepiej, a częściej gorzej. Twoja “produkcja” niesie wielki stopień ryzyka związanego z wszystkim, co ma podłoże w ludzkiej psychice. Twoi potencjalni “klienci” bedą chcieli, jak każdy próżny człowiek /a czyż nie jesteśmy po trochu próżni?/ móc czytać i pisać to, co im odpowiada. Dlatego wielkiej odwagi i rozumności trzeba, aby ta inwestycja przerodziła się w sukces. Każdy, kto dziś liczy się na rynku, a nie zabiły go drobne przeszkody, to tacy, którzy zaczynali od rzeczy małych czy drobnych. Dopiero ich charyzma, zapał i przedsiębiorczość doprowadzały do rozkwitu i satysfakcji pod każdym względem, czego i Tobie życzę.
…Nauczyłem się pozycjonować
…Nauczyłem się pozycjonować i umieściłem stronę w top 10 na hasło „felgi”. Miedzy 3 i 8 miejscem wahają się wyniki. Opony w przedziale 7-20. Tyle mogłem zrobić…
E tam sie nauczyles. Poduczyles sie moze troszke i tyle. Mogles i mozesz nadal zrobic wiecej i to duzo. Musisz sie po prostu troche jeszcze pouczyc. Przede wszystkim poprawic strone autodomena.pl. Nie dziwi cie, ze strona na ktorej zarabiasz ma PR3, a ta do zabawy ma PR5 i duzo wiekszy ruch? A ktorej stronie poswiecasz wiecej czasu?
PS
Tak swoja droga to nie wierze za bardzo, ze miales 70 tys. dochodu /rok na tamtej stronie przy tak malym ruchu.
Ty w wiele rzeczy nie
Ty w wiele rzeczy nie wierzysz i niewiele potrafisz. Nie wierzyłeś w kontrowersje.net i nie potrafiłeś tego portalu zaprojektować. Musisz się znacznie więcej ode mnie nauczyć, bo podpiąć RSS pod cudze teksty i tandetną grafikę z gotowca, to póki co Twój poziom i próg możliwości. Jesteś klasycznie pisowski, spieprzyłeś swoją szansę i szukasz ukojenia w popisywaniu się wiedzą i sukcesami, których nie masz.
Łoł, ostro tu jedziecie…
Nic nie dodam…
Powtarzam jeszcze raz.
Powtarzam jeszcze raz. Powinienes poprawic strone autodomena.pl. Pisze to tylko i wylacznie dlatego, bo przypadkowo przeczytalem ten tekst, uwierzylem w to, ze cienko pierdzisz i zrobilo mi sie ciebie zal, ze marnujesz potencjal strony. Ale poniewaz wiesz tak duzo wiecej ode mnie, bedziesz z pewnoscia wiedzial co zrobic, wiec ci wiecej nie bede pisal.
Chyba ci sie cos myli, ja nie jestem miki.
Ja nie chcialem twojego portalu projektowac i bardzo sie z tego ciesze, ze sie nie dalem na nic namowic. Ja jestem tym, ktory twoich czytelnikow skupil na jednej stronie, a potem przekazal na twoj portal.
A jesli tak dobrze wiesz co ja potrafie, a czego nie, to wiesz pewnie, ze moje prawdziwe szansy potrafilem do tej pory na tyle dobrze wykorzystac, ze nie musze sie dzis przejmowac takimi egzystencjalnymi problemami jak twoje i moge spokojnie traktowac moje stronki jak zabawe lub jak to kiedys trafnie nazwales hobby, a moj czas inwestowac w sprawy naprawde wazne.
…Nauczyłem się pozycjonować
…Nauczyłem się pozycjonować i umieściłem stronę w top 10 na hasło „felgi”. Miedzy 3 i 8 miejscem wahają się wyniki. Opony w przedziale 7-20. Tyle mogłem zrobić…
E tam sie nauczyles. Poduczyles sie moze troszke i tyle. Mogles i mozesz nadal zrobic wiecej i to duzo. Musisz sie po prostu troche jeszcze pouczyc. Przede wszystkim poprawic strone autodomena.pl. Nie dziwi cie, ze strona na ktorej zarabiasz ma PR3, a ta do zabawy ma PR5 i duzo wiekszy ruch? A ktorej stronie poswiecasz wiecej czasu?
PS
Tak swoja droga to nie wierze za bardzo, ze miales 70 tys. dochodu /rok na tamtej stronie przy tak malym ruchu.
Ty w wiele rzeczy nie
Ty w wiele rzeczy nie wierzysz i niewiele potrafisz. Nie wierzyłeś w kontrowersje.net i nie potrafiłeś tego portalu zaprojektować. Musisz się znacznie więcej ode mnie nauczyć, bo podpiąć RSS pod cudze teksty i tandetną grafikę z gotowca, to póki co Twój poziom i próg możliwości. Jesteś klasycznie pisowski, spieprzyłeś swoją szansę i szukasz ukojenia w popisywaniu się wiedzą i sukcesami, których nie masz.
Łoł, ostro tu jedziecie…
Nic nie dodam…
Powtarzam jeszcze raz.
Powtarzam jeszcze raz. Powinienes poprawic strone autodomena.pl. Pisze to tylko i wylacznie dlatego, bo przypadkowo przeczytalem ten tekst, uwierzylem w to, ze cienko pierdzisz i zrobilo mi sie ciebie zal, ze marnujesz potencjal strony. Ale poniewaz wiesz tak duzo wiecej ode mnie, bedziesz z pewnoscia wiedzial co zrobic, wiec ci wiecej nie bede pisal.
Chyba ci sie cos myli, ja nie jestem miki.
Ja nie chcialem twojego portalu projektowac i bardzo sie z tego ciesze, ze sie nie dalem na nic namowic. Ja jestem tym, ktory twoich czytelnikow skupil na jednej stronie, a potem przekazal na twoj portal.
A jesli tak dobrze wiesz co ja potrafie, a czego nie, to wiesz pewnie, ze moje prawdziwe szansy potrafilem do tej pory na tyle dobrze wykorzystac, ze nie musze sie dzis przejmowac takimi egzystencjalnymi problemami jak twoje i moge spokojnie traktowac moje stronki jak zabawe lub jak to kiedys trafnie nazwales hobby, a moj czas inwestowac w sprawy naprawde wazne.
…Nauczyłem się pozycjonować
…Nauczyłem się pozycjonować i umieściłem stronę w top 10 na hasło „felgi”. Miedzy 3 i 8 miejscem wahają się wyniki. Opony w przedziale 7-20. Tyle mogłem zrobić…
E tam sie nauczyles. Poduczyles sie moze troszke i tyle. Mogles i mozesz nadal zrobic wiecej i to duzo. Musisz sie po prostu troche jeszcze pouczyc. Przede wszystkim poprawic strone autodomena.pl. Nie dziwi cie, ze strona na ktorej zarabiasz ma PR3, a ta do zabawy ma PR5 i duzo wiekszy ruch? A ktorej stronie poswiecasz wiecej czasu?
PS
Tak swoja droga to nie wierze za bardzo, ze miales 70 tys. dochodu /rok na tamtej stronie przy tak malym ruchu.
Ty w wiele rzeczy nie
Ty w wiele rzeczy nie wierzysz i niewiele potrafisz. Nie wierzyłeś w kontrowersje.net i nie potrafiłeś tego portalu zaprojektować. Musisz się znacznie więcej ode mnie nauczyć, bo podpiąć RSS pod cudze teksty i tandetną grafikę z gotowca, to póki co Twój poziom i próg możliwości. Jesteś klasycznie pisowski, spieprzyłeś swoją szansę i szukasz ukojenia w popisywaniu się wiedzą i sukcesami, których nie masz.
Łoł, ostro tu jedziecie…
Nic nie dodam…
Powtarzam jeszcze raz.
Powtarzam jeszcze raz. Powinienes poprawic strone autodomena.pl. Pisze to tylko i wylacznie dlatego, bo przypadkowo przeczytalem ten tekst, uwierzylem w to, ze cienko pierdzisz i zrobilo mi sie ciebie zal, ze marnujesz potencjal strony. Ale poniewaz wiesz tak duzo wiecej ode mnie, bedziesz z pewnoscia wiedzial co zrobic, wiec ci wiecej nie bede pisal.
Chyba ci sie cos myli, ja nie jestem miki.
Ja nie chcialem twojego portalu projektowac i bardzo sie z tego ciesze, ze sie nie dalem na nic namowic. Ja jestem tym, ktory twoich czytelnikow skupil na jednej stronie, a potem przekazal na twoj portal.
A jesli tak dobrze wiesz co ja potrafie, a czego nie, to wiesz pewnie, ze moje prawdziwe szansy potrafilem do tej pory na tyle dobrze wykorzystac, ze nie musze sie dzis przejmowac takimi egzystencjalnymi problemami jak twoje i moge spokojnie traktowac moje stronki jak zabawe lub jak to kiedys trafnie nazwales hobby, a moj czas inwestowac w sprawy naprawde wazne.
…Nauczyłem się pozycjonować
…Nauczyłem się pozycjonować i umieściłem stronę w top 10 na hasło „felgi”. Miedzy 3 i 8 miejscem wahają się wyniki. Opony w przedziale 7-20. Tyle mogłem zrobić…
E tam sie nauczyles. Poduczyles sie moze troszke i tyle. Mogles i mozesz nadal zrobic wiecej i to duzo. Musisz sie po prostu troche jeszcze pouczyc. Przede wszystkim poprawic strone autodomena.pl. Nie dziwi cie, ze strona na ktorej zarabiasz ma PR3, a ta do zabawy ma PR5 i duzo wiekszy ruch? A ktorej stronie poswiecasz wiecej czasu?
PS
Tak swoja droga to nie wierze za bardzo, ze miales 70 tys. dochodu /rok na tamtej stronie przy tak malym ruchu.
Ty w wiele rzeczy nie
Ty w wiele rzeczy nie wierzysz i niewiele potrafisz. Nie wierzyłeś w kontrowersje.net i nie potrafiłeś tego portalu zaprojektować. Musisz się znacznie więcej ode mnie nauczyć, bo podpiąć RSS pod cudze teksty i tandetną grafikę z gotowca, to póki co Twój poziom i próg możliwości. Jesteś klasycznie pisowski, spieprzyłeś swoją szansę i szukasz ukojenia w popisywaniu się wiedzą i sukcesami, których nie masz.
Łoł, ostro tu jedziecie…
Nic nie dodam…
Powtarzam jeszcze raz.
Powtarzam jeszcze raz. Powinienes poprawic strone autodomena.pl. Pisze to tylko i wylacznie dlatego, bo przypadkowo przeczytalem ten tekst, uwierzylem w to, ze cienko pierdzisz i zrobilo mi sie ciebie zal, ze marnujesz potencjal strony. Ale poniewaz wiesz tak duzo wiecej ode mnie, bedziesz z pewnoscia wiedzial co zrobic, wiec ci wiecej nie bede pisal.
Chyba ci sie cos myli, ja nie jestem miki.
Ja nie chcialem twojego portalu projektowac i bardzo sie z tego ciesze, ze sie nie dalem na nic namowic. Ja jestem tym, ktory twoich czytelnikow skupil na jednej stronie, a potem przekazal na twoj portal.
A jesli tak dobrze wiesz co ja potrafie, a czego nie, to wiesz pewnie, ze moje prawdziwe szansy potrafilem do tej pory na tyle dobrze wykorzystac, ze nie musze sie dzis przejmowac takimi egzystencjalnymi problemami jak twoje i moge spokojnie traktowac moje stronki jak zabawe lub jak to kiedys trafnie nazwales hobby, a moj czas inwestowac w sprawy naprawde wazne.
Tutaj nie ma Panów – tyle na początek
Zgadzam się z Twoimi tezami, bo życie jakie jest każdy widzi. Ja opisuję własne podwórko, gdzie mam zatrudnionych dwudziestu kilku pracowników i każdy traktowany jest prawie jak członek rodziny. Przychodzi i mówi o problemie, zazwyczaj dostaje to co potrzebuje. Albo pożyczka, albo wcześniejsza wypłata, albo wolny dzień lub kilka. Staramy się z żoną o pracowników, bo mamy świadomość, że również od ich pracy zależy powodzenie firmy. Również doświadczam czasami niewdzięczności w postaci lewego L-4, “niedyspozycji” post alkoholis czy innej formy, ale nie wyciągam specjalnych konsekwencji, bo taką mam naturę. Czasem na tym tracę, lecz w końcowym rozrachunku zyskuję. Co do własności Państwa mam takie zdanie, bo znam ludzką naturę. Robotnik zawsze powie : Co państwowe, to niczyje, więc nie będę dbał o coś jak o swoje, czy choćby majstra, bo ten zobaczy i będzie awantura, a kierownik państwowego zakładu też ma to w dupie. Wiem że cholernie upraszczam, ale co poradzić? Tak to już jest, jak mawiał legendarny milicjant.
Nie wiem, jak jest w Kanadzie, ale w kilku europejskich państwach szacunek do wykonywanej pracy jest wyższy niż w Polsce /zaraz Matka Kurka mnie objedzie/ i związki zawodowe nie muszą ingerować, bo wszystko się układa jak w kalejdoskopie. Oto obrazki z naszego podwórka. Upadający zakład w jakichś Łapach, czy innych Wólkach. Co widzimy na ekranie? Robotnicy łażą z rękami w kieszeniach, z papierosem w ustach, omijają leżące sterty złomu, jakieś drzwi od rdzy przeżarte, wózki akumulatorowe poobijane. Kupy dupy się to nie trzyma! A byłby właściciel prawdziwy, namacalny, który czuł by na karku jeszcze rękę ojcową, przeszedłby, opierdolił, porządek zrobił. Robotę by ustawił, kontrakty pozałatwiał, bo by mu ZALEŻAŁO! Tak to w wielkim skrócie widzę.
Tutaj nie ma Panów – tyle na początek
Zgadzam się z Twoimi tezami, bo życie jakie jest każdy widzi. Ja opisuję własne podwórko, gdzie mam zatrudnionych dwudziestu kilku pracowników i każdy traktowany jest prawie jak członek rodziny. Przychodzi i mówi o problemie, zazwyczaj dostaje to co potrzebuje. Albo pożyczka, albo wcześniejsza wypłata, albo wolny dzień lub kilka. Staramy się z żoną o pracowników, bo mamy świadomość, że również od ich pracy zależy powodzenie firmy. Również doświadczam czasami niewdzięczności w postaci lewego L-4, “niedyspozycji” post alkoholis czy innej formy, ale nie wyciągam specjalnych konsekwencji, bo taką mam naturę. Czasem na tym tracę, lecz w końcowym rozrachunku zyskuję. Co do własności Państwa mam takie zdanie, bo znam ludzką naturę. Robotnik zawsze powie : Co państwowe, to niczyje, więc nie będę dbał o coś jak o swoje, czy choćby majstra, bo ten zobaczy i będzie awantura, a kierownik państwowego zakładu też ma to w dupie. Wiem że cholernie upraszczam, ale co poradzić? Tak to już jest, jak mawiał legendarny milicjant.
Nie wiem, jak jest w Kanadzie, ale w kilku europejskich państwach szacunek do wykonywanej pracy jest wyższy niż w Polsce /zaraz Matka Kurka mnie objedzie/ i związki zawodowe nie muszą ingerować, bo wszystko się układa jak w kalejdoskopie. Oto obrazki z naszego podwórka. Upadający zakład w jakichś Łapach, czy innych Wólkach. Co widzimy na ekranie? Robotnicy łażą z rękami w kieszeniach, z papierosem w ustach, omijają leżące sterty złomu, jakieś drzwi od rdzy przeżarte, wózki akumulatorowe poobijane. Kupy dupy się to nie trzyma! A byłby właściciel prawdziwy, namacalny, który czuł by na karku jeszcze rękę ojcową, przeszedłby, opierdolił, porządek zrobił. Robotę by ustawił, kontrakty pozałatwiał, bo by mu ZALEŻAŁO! Tak to w wielkim skrócie widzę.
Tutaj nie ma Panów – tyle na początek
Zgadzam się z Twoimi tezami, bo życie jakie jest każdy widzi. Ja opisuję własne podwórko, gdzie mam zatrudnionych dwudziestu kilku pracowników i każdy traktowany jest prawie jak członek rodziny. Przychodzi i mówi o problemie, zazwyczaj dostaje to co potrzebuje. Albo pożyczka, albo wcześniejsza wypłata, albo wolny dzień lub kilka. Staramy się z żoną o pracowników, bo mamy świadomość, że również od ich pracy zależy powodzenie firmy. Również doświadczam czasami niewdzięczności w postaci lewego L-4, “niedyspozycji” post alkoholis czy innej formy, ale nie wyciągam specjalnych konsekwencji, bo taką mam naturę. Czasem na tym tracę, lecz w końcowym rozrachunku zyskuję. Co do własności Państwa mam takie zdanie, bo znam ludzką naturę. Robotnik zawsze powie : Co państwowe, to niczyje, więc nie będę dbał o coś jak o swoje, czy choćby majstra, bo ten zobaczy i będzie awantura, a kierownik państwowego zakładu też ma to w dupie. Wiem że cholernie upraszczam, ale co poradzić? Tak to już jest, jak mawiał legendarny milicjant.
Nie wiem, jak jest w Kanadzie, ale w kilku europejskich państwach szacunek do wykonywanej pracy jest wyższy niż w Polsce /zaraz Matka Kurka mnie objedzie/ i związki zawodowe nie muszą ingerować, bo wszystko się układa jak w kalejdoskopie. Oto obrazki z naszego podwórka. Upadający zakład w jakichś Łapach, czy innych Wólkach. Co widzimy na ekranie? Robotnicy łażą z rękami w kieszeniach, z papierosem w ustach, omijają leżące sterty złomu, jakieś drzwi od rdzy przeżarte, wózki akumulatorowe poobijane. Kupy dupy się to nie trzyma! A byłby właściciel prawdziwy, namacalny, który czuł by na karku jeszcze rękę ojcową, przeszedłby, opierdolił, porządek zrobił. Robotę by ustawił, kontrakty pozałatwiał, bo by mu ZALEŻAŁO! Tak to w wielkim skrócie widzę.
Tutaj nie ma Panów – tyle na początek
Zgadzam się z Twoimi tezami, bo życie jakie jest każdy widzi. Ja opisuję własne podwórko, gdzie mam zatrudnionych dwudziestu kilku pracowników i każdy traktowany jest prawie jak członek rodziny. Przychodzi i mówi o problemie, zazwyczaj dostaje to co potrzebuje. Albo pożyczka, albo wcześniejsza wypłata, albo wolny dzień lub kilka. Staramy się z żoną o pracowników, bo mamy świadomość, że również od ich pracy zależy powodzenie firmy. Również doświadczam czasami niewdzięczności w postaci lewego L-4, “niedyspozycji” post alkoholis czy innej formy, ale nie wyciągam specjalnych konsekwencji, bo taką mam naturę. Czasem na tym tracę, lecz w końcowym rozrachunku zyskuję. Co do własności Państwa mam takie zdanie, bo znam ludzką naturę. Robotnik zawsze powie : Co państwowe, to niczyje, więc nie będę dbał o coś jak o swoje, czy choćby majstra, bo ten zobaczy i będzie awantura, a kierownik państwowego zakładu też ma to w dupie. Wiem że cholernie upraszczam, ale co poradzić? Tak to już jest, jak mawiał legendarny milicjant.
Nie wiem, jak jest w Kanadzie, ale w kilku europejskich państwach szacunek do wykonywanej pracy jest wyższy niż w Polsce /zaraz Matka Kurka mnie objedzie/ i związki zawodowe nie muszą ingerować, bo wszystko się układa jak w kalejdoskopie. Oto obrazki z naszego podwórka. Upadający zakład w jakichś Łapach, czy innych Wólkach. Co widzimy na ekranie? Robotnicy łażą z rękami w kieszeniach, z papierosem w ustach, omijają leżące sterty złomu, jakieś drzwi od rdzy przeżarte, wózki akumulatorowe poobijane. Kupy dupy się to nie trzyma! A byłby właściciel prawdziwy, namacalny, który czuł by na karku jeszcze rękę ojcową, przeszedłby, opierdolił, porządek zrobił. Robotę by ustawił, kontrakty pozałatwiał, bo by mu ZALEŻAŁO! Tak to w wielkim skrócie widzę.
Masz rację i jej nie masz.
Masz rację i jej nie masz. Masz rację, że w pierwszej kolejności należy sprzedawać te firmy, które nie przynoszą zysków. Nie masz jej natomiast, gdy piszesz, że tych firm, które zyski przynoszą, sprzedawać pod żadnym pozorem nie wolno, bo wtedy zysk będzie tylko jednorazowy, a nie ciągły. To nieprawda. Po prywatyzacji zysk będzie i jednorazowy ( ze sprzedaży ) i ciągły ( z podatków ). Państwo wyjdzie zatem na plus. Czy w tej sytuacji należy zatem sprzedawać KGHM? Tak, choć można poczekać z tym do końca kryzysu, do momentu, gdy inwestorzy będą chętniej wydawać pieniądze. Teraz można sprywatyzować coś innego, np. PKP.
Masz rację i jej nie masz.
Masz rację i jej nie masz. Masz rację, że w pierwszej kolejności należy sprzedawać te firmy, które nie przynoszą zysków. Nie masz jej natomiast, gdy piszesz, że tych firm, które zyski przynoszą, sprzedawać pod żadnym pozorem nie wolno, bo wtedy zysk będzie tylko jednorazowy, a nie ciągły. To nieprawda. Po prywatyzacji zysk będzie i jednorazowy ( ze sprzedaży ) i ciągły ( z podatków ). Państwo wyjdzie zatem na plus. Czy w tej sytuacji należy zatem sprzedawać KGHM? Tak, choć można poczekać z tym do końca kryzysu, do momentu, gdy inwestorzy będą chętniej wydawać pieniądze. Teraz można sprywatyzować coś innego, np. PKP.
Masz rację i jej nie masz.
Masz rację i jej nie masz. Masz rację, że w pierwszej kolejności należy sprzedawać te firmy, które nie przynoszą zysków. Nie masz jej natomiast, gdy piszesz, że tych firm, które zyski przynoszą, sprzedawać pod żadnym pozorem nie wolno, bo wtedy zysk będzie tylko jednorazowy, a nie ciągły. To nieprawda. Po prywatyzacji zysk będzie i jednorazowy ( ze sprzedaży ) i ciągły ( z podatków ). Państwo wyjdzie zatem na plus. Czy w tej sytuacji należy zatem sprzedawać KGHM? Tak, choć można poczekać z tym do końca kryzysu, do momentu, gdy inwestorzy będą chętniej wydawać pieniądze. Teraz można sprywatyzować coś innego, np. PKP.