Czy ktoś z Państwa jeździł ostatnio PKP? Właśnie przeczytałam sobie aktualny rozkład jazdy i…krew mnie zalała. Chciałam dostać się z Poznania do Częstochowy pierwszego września i co? I nico…wyobraźcie sobie Państwo nie ma ani jednego bezpośredniego połączenia. Przez całe wakacje żyłam w przeświadczeniu, że jest dokładnie jeden (na czas wakacji dwa) pociąg jadący tą trasą, teraz okazuje się, że nie ma żadnego, nagle 1 września wszystkie wyparowały, można sobie jechać z przesiadkami we Wrocławiu, albo Kluczborku i Lublińcu (albo kij wie gdzie, bo jakiś „przelot” z kilkoma „międzylądowaniami” po 7 godzin albo dłużej też by się znalazł). Nie zrażając się, przeanalizowałam jednak wszystkie inne możliwości. W efekcie wkurzyłam się jeszcze bardziej, bo na przykład przez Łódź może i by się dało dojechać na miejsce nawet w sensownym czasie, jeśli posiadłoby się zdolność teleportacji z dworca Łódź Kaliska na Łódź Widzew, bo dotrzeć na miejsce przesiadki w ciągu 13 minut w inny sposób jest niewykonalne. Ku**a, a Boni mi będzie wciskał kit o tym, że Polacy zasługują na szybkie koleje w 2030 roku jak tu w 2009 głupich 300 km nie da się pokonać w czasie krótszym niż 5 godzin (jutro jest ostatnia niepowtarzalna szansa na przejechanie tej trasy w jedynie 4 i pół godziny) i jeździ opłotkami, planistom PKP podpowiadam np. połączenie Łodzi z Warszawą przez Kamczatkę (powinno przypaść wszystkim do gustu). Poza tym gdzieś mam te przyszłe szybkie pociągi skoro teraz nawet normalnych nie ma.
Wk***a już maksymalnie zaczęłam szukać, co się do jasnej Anielki stało, że uruchomione w grudniu połączenie nagle okazało się nieopłacalne, no i wyczytałam takie kwiatki:
„Ograniczenia to też wynik działania konkurencji – mówi Paweł Ney. – Przewozy Regionalne podbierają nam pasażerów w najlepszym czasie. Aby nam się kursy opłacały, w pociągu musi być około 200 pasażerów.”
Naprawdę żałuję, że na wolnym rynku jest konkurencja, chociaż właściwie biorąc pod uwagę jakość (przede wszystkim czas pokonywania tras, opóźnienia, sposób traktowanie pasażerów, stan toalet) podróżowania po Polsce, to i tak jeden pies czy to PKP Intercity, czy PKP Przewozy Regionalne, więc po cholerę tyle tych spółek?
„Znikną te, które nie cieszyły się popularnością wśród pasażerów – mówi przedstawicielka PKP Intercity. – Pociągi pośpieszne są dofinansowywane przez Ministerstwo Infrastruktury. Okazało się, że przekazane nam 180 milionów złotych to za mało na ten rok. Po negocjacjach nie udało się pozyskać dodatkowych pieniędzy.”
„Według PKP Intercity, zawieszenia i skrócenia relacji pociągów spowodowane są dostosowaniem sieci połączeń do funduszy otrzymywanych z budżetu państwa. Według PKP Intercity, spółka nie może sobie pozwolić na finansowanie deficytowych połączeń z własnej kieszeni, tym bardziej, że przygotowuje się do wejścia w przyszłym roku na Giełdę Papierów Wartościowych.”
Najwyraźniej dla PKP pociąg, w którym drzwi się nie domykają jest nieopłacalny, proszę Państwa, zachęcam do przejazdów, jak w Indiach metodą na „winogrono”, może wtedy kolejarzom zacznie się opłacać a rząd zwróci uwagę na niemal odcięte od świata Pomorze Zachodnie, albo lepiej, kupmy se drezyny i/lub wąskotorówki (po co komu jakieś tam TGV?).
„Według Roberta Wyszyńskiego, koordynatora Obywatelskiego Komitetu Obrony Kolei likwidacja pociągów pośpiesznych jest pośrednim efektem reformy polskich kolei związanej z przejęciem PKP Przewozów Regionalnych przez samorządy.
– PKP Intercity jest spółką komercyjną, nie może sobie pozwolić na wykazywanie strat. Pociągi pośpieszne, które przejęła spółka na niektórych trasach, są nierentowne – przyznaje Wyszyński.”
Owszem, zgadzam się, że nikt nie może wymagać by właściwie komercyjna (choć zastanawia mnie cały czas słówko “państwowe” w nazwie) firma dopłacała do interesu, tylko ja się pytam, kto inteligentny wpadł na pomysł, by pociągi pospieszne przejęło PKP Intercity? To był ruch, który musiał zaowocować likwidacją tych połączeń. Tym sposobem związano też ręce samorządom, które do tej pory w odpowiedzi na głosy mieszkańców wysupływały pieniądze na ten cel, teraz mogą tylko patrzeć jak z niektórych miast odjeżdżają ostatnie pociągi.
Źródła:
http://www.strefabiznesu.nto.pl/artykul/pkp-intercity-likwiduje-nam-polaczenia-19683.html
http://www.strefabiznesu.gp24.pl/artykul/pkp-odcina-pomorze-od-kraju-17685.html
Czętochowę odwiedza się na
Czętochowę odwiedza się na piechotę, w pielgrzymce. Chęć podróżowania pociągiem to fanaberia.
Taaaa, tylko że te piesze, to zasuwają w sierpniu…
ewentualnie popytam w parafii czy czasem busem nie jadą, może wezmą jedną ateistkę na gapę. W ramach podziękowania mogę się nawet pomodlić, co mi tam szkodzi 😀 Wróci się stopem 😉
wesołe koleje
W jednej z ostatnich “Polityk” była wzmianka o pociągu “Wesoły Wilnianin” który przed IIWŚ odległość Warszawa-Wilno pokonywał w czasie bodajże 5h. Obecnie podróż na tej trasie trwa godzin 15!
Obawiam się, że kolejarska brać jako następna po stoczniowej i górniczej musi dopiero odrodzić się z popiołów – zatem aktywnie zmierzają ku tej przejściowej formie bytu.
Z tego, co się orientuje to
Z tego, co się orientuje to Intercity ma żal do InterRegio o tanie pociągi na trasach między miastami. Dla przykładu przejazd między Poznaniem a Warszawą w IC to 107 PLN (właśnie w takim jadę), a w IR 40 PLN. Oczywiście wybrałbym IR, gdyby nie jechał tak wcześnie…
Bardzo mnie interesuje, czy IR opłaca się robić takie trasy. Spodziewam się, że tak i wtedy okazuje się, jak bardzo IC zdziera z podróżnych, za ciastko i herbatę. Godziłbym się może w jakiejś formie na droższe bilety na popularnych trasach, żeby jakoś sfinansować te mniej popularne (solidarny społecznie jestem), ale jak widać, chyba to tak jednak nie działa…
Zacznę jeździć samochodem.
Ooo, z Poznania
to może być np. Licheń. Autostradą A2 do Konina, a potem to już i na piechotę można.
eee…
jeśli już bym miała wybierać coś blisko to wybrałabym Tulce, ale tak to już jest, że nie lubię chodzić na łatwiznę 😉
a ja przestałem wsiadać do
a ja przestałem wsiadać do jakiegokolwiek pociągu,kiedy na trasie wrocław- jelenia góra ,o mało nie zeszczałem się w pory;w całym składzie nie było kibla!
Że tak nieśmiało zapytam: po
Że tak nieśmiało zapytam: po co nam w ogóle państwowy przewoźnik kolejowy? Nie mówię, że państwo ma sprzedać całą kolej, infrastruktura kolejowa, czyli tory i dworce, może zostać, bo jest ważna strategicznie. Pytam tylko po co państwowe pociągi i państwowa spółka zarządzająca przewozami? Nie lepiej to sprywatyzować?
Angliki sprywatyzowały
wyszło im, że tak powiem, tak sobie.
Ciekawe jak by nam wyszło.
pozdrowienia
rzl
ps. było coś takiego – Lubuski Koleje Regionalne ale w czas się nie wstrzeliły chyba
“Ciekawe jak by nam wyszło.”
Wnioskując z naszych ostatnich problemów z Katarem wolę nie zadawać pytań na które wolałabym nie znać odpowiedzi. Znając polskie realia, to wolę też nie mówić “przecież nie może być gorzej”…
Nie lepiej to sprywatyzować?
Pewnie lepiej, tylko tak się zastanawiam znając talenty naszych rządzących do tworzenia dziwnych spółek, wydzielania z PKP różnych rodzajów spółek, tak, że pewnie część pracowników kolei nie wie w której aktualnie jest zatrudniona, to ja nie wiem co z tego może wyjść…
I boję się pytać… :/
nie opłaca się
Państwu kolej potrzebna jest tylko do wożenia wojska i węgla.
Kolej to drogi sposób transportu z uwagi na ogromne koszty stałe utrzymania całej struktury. Stąd chyba zawsze będzie nieopłacalna.
Właściciel kolei musiałby obniżyć komfort jazdy i podnieść cenę biletów aby jakoś wyjść na swoje. Wówczas spadłaby ilość podróżnych a tym samym zyski.
Beznadziejna sprawa.
Drogi Ja
I to jest dobrze postawione pytanie. Szkoda, że nieśmiało. Ja bym i infrastrukturę puścił w dzierżawę: kawałek temu, kawałek owemu. Tak na pięć , dziesięć lat w przetargu. A potem kolejny przetarg, itp.
Pozdrawiam i dobrej nocy życzę. Ostatni już kogut zapiał na mojej wsi. Czas spać.
Ja jednak infrastrukturę
Ja jednak infrastrukturę zostawiłbym państwu – skoro prywatne samochody jeżdżą po państwowych drogach, to prywatne pociągi mogą jeździć po państwowych torach. Dzierżawa? Hmmm… Jeśli ktoś chciałby za to dobrze zapłacić, to można się zastanowić. Natomiast pociągi i spółki sprzedawać od zaraz.
Nie jeżdżę już pociągami
od czasu gdy mając rezerwację i miejscówkę na TLK musieliśmy przepychać się przez zawalony wagon i jeszcze prosić o opuszczenie naszych miejsc.
Poza tym podróż pociągiem nie należy do bezpiecznych (zwłaszcza w nocy), a i z takiej podróży można często przywieźć jakichś nieproszonych pasażerów np. na swojej głowie.
Z nieco innej,
choć podobnej beczki.
Byłem ci ja wczoraj w muzeum miejskim miasta Wrocek i patrzałem własnym okiem na rozkład jazdy koleją z dworca głównego, wraz z czasem przejazdu. Rozkład pochodził jeszcze z czasów przed wielką wojną, jakoś z 1930-34 roku. Wrocław-Berlin: 4h… NO i nie wiedziałem jakie reakcje na to wyczynić, bo obecnie, czego sam doświadczyłem po wielokroć, jak ma się szczęście i nie ma opóźnienia, pociągiem IC trzeba się telepać 6 (słownie sześć) godzin, a przy gorszych wiatrach, to i prawie 7. Ot, zagadka…dlaczego tak?
a) tory pamiętają jeszcze tamte czasy i trza po nich ostrożnie
b) walory krajobrazowe takiej są urody, że kolej nie ma serca odbierać je pasażerowi nadmierną prędkością
c) parowozy miały więcej “koni mechanicznych” niż obecne lokomotywy, bo Polaków do łopaty przy węglu zatrudniano
d) ch…j wie czemu…
ba Panie
Niemce to miały nawet w rozkładzie jazdy pociąg do Osaki. Z rozpisanymi godzinami (i dniami).
pozdrowienia
rzl
ps. fakt, że jechał dwa tygodnie :))