Tydzień temu "Kontrowersje" żyły wzrostem PKB o 1,1% oraz dyskusją nad tym, czyją ten wzrost jest zasługą.
Tydzień temu "Kontrowersje" żyły wzrostem PKB o 1,1% oraz dyskusją nad tym, czyją ten wzrost jest zasługą. Matka Kurka, którego obiecałem wykorzystać we wstępie, twierdził, że wzrost wypracowali przedsiębiorcy i że w żadnym wypadku nie przyczynił się do jego powstania rząd, który zdaniem Kuraka nie robił nic, poza tym, że nie przeszkadzał. Zapytałem go wtedy o to, co konkretnie rząd zrobić powinien, a w odpowiedzi usłyszałem ( jeśli dobrze pamiętam ) o zmianach administracyjnych, zmniejszaniu biurokracji, zrobieniu czegoś z ZUS, KRUS, etc. Postulaty całkiem dobre, gdyby nie KRUS, który być może znalazł się w tej wyliczance z rozpędu, choć to mało prawdopodobne. Nigdy nie przeprowadzałem wprawdzie żadnych badań na ten temat, ale podejrzewam, że gdyby przepytać dziesięć osób, domagających się zmian w systemie ubezpieczeń, to dziewięć z nich wśród największych problemów, które trzeba rozwiązać wskazałoby "pomostówki", "mundurówki" i właśnie KRUS, który jest podobno tak dużym problemem, że należałoby go jeśli nie zlikwidować, to przynajmniej zreformować, przy czym reforma oznacza tu albo "urealnienie" ( czytaj "podniesienie" ) składek ubezpieczeniowych dla rolników, albo obcięcie dotacji. Czy naprawdę trzeba to zrobić i czy rolniczy system ubezpieczeń jest zły? Nie. Wręcz przeciwnie, jest bardzo dobry.
Główny zarzut stawiany rolniczym emeryturom nazywa się "dotacja". Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego co roku otrzymuje kilkanaście miliardów złotych dofinansowania z budżetu, co stanowi dość spore obciążenie dla finansów państwa. Wszystko dlatego, że rolnicy płacą zbyt niskie składki i muszą być przez to na starość utrzymywani przez podatników… Zaraz, zaraz, a co z z emerytami ZUSowskimi, ich podatnicy nie utrzymują? Ależ utrzymują, bo większa część "składki emerytalnej", to podatek, jaki jest przeznaczany, w ramach I filara, na utrzymanie dzisiejszych emerytów. Wpływy z tego podatku są jednak niewystarczające, więc Fundusz Ubezpieczeń Społecznych też wymaga dotacji z budżetu, tyle, że dwukrotnie wyższej niż KRUS. Jest to niezwykłe zjawisko, bo choć składki nierolników są znacznie większe niż rolników, to nierolniczy FUS obciąża budżet państwa dwa razy bardziej niż rolniczy KRUS. Cud? Nie, po prostu średnia emerytura ZUSowska jest większa niż średnia emerytura rolnicza, poza tym w systemie ZUSowskim istnieje wiele kosztownych przywilejów dla różnych grup zawodowych. KRUS jest pod tym względem znacznie tańszy i dlatego pochłania mniej pieniędzy. Ktoś może powiedzieć, że coś mimo wszystko jednak pochłania i że byłoby lepiej, gdyby dotacja dla tej instytucji była mniejsza. Problem w tym, że wtedy mniejsze musiałyby być także rolnicze emerytury, które już dziś są niewysokie – średnia emerytura rolnicza wynosi nieco ponad 750 złotych ( nie jestem pewien, ale jest to chyba kwota "brutto" ). Czy to dużo? Wydaje się, że przy tak niskich składkach jakie płacą rolnicy, tak, zatem albo należy zwiększyć tę kwotę, albo obciąć dotację, innej możliwości nie ma. Wydaje się… Problem polega na tym, że istnieje dość zasadnicza różnica między tym, co nam się wydaje, a tym, co ma miejsce w rzeczywistości.
"Statystycznemu Polakowi" wydaje się, że emerytura zależy, a przynajmniej powinna zależeć, od wysokości zapłaconych składek. Na pierwszy rzut oka to rozumowanie jest logiczne – jeśli Kowalski zapłacił wysoką składkę, powinien dostać wysoką emeryturę, jeśli zapłacił niską składkę, powinien dostać niską emeryturę. Kłopot w tym, że "składka" jest, jak powiedziałem, podatkiem i wpływy z tego podatku, z wyjątkiem części przekazywanej do OFE, są przeznaczane na utrzymanie dzisiejszych emerytów. Co to znaczy w praktyce? To znaczy, że nie odkładamy w ZUS pieniędzy na naszą emeryturę, lecz składamy się na emerytury dla poprzednich pokoleń. Wprawdzie ZUS wylicza nam jakiś "kapitał początkowy" i robi to m. in. w oparciu o płacone przez nas składki, ale kapitału w znaczeniu "pieniądze" nie ma. Niektórzy proponują, by państwo oddało dzisiejszym emerytom składki, jakie zapłacili i zlikwidowało ZUS, ale państwo nie może tego zrobić, bo składki dzisiejszych emerytów już dawno zostały przeznaczone na świadczenia dla poprzednich emerytów i dzisiejsi emeryci są utrzymywani ze składek dzisiejszych pracowników, którzy z kolei będą utrzymywać się ze składek płaconych przez swoje dzieci i tak w nieskończoność. To znaczy nie, kiedyś to się skończy, bo pracowników przybywa powoli, za to emerytów szybko, więc pieniędzy będzie ubywać. Lekarstwem na problem byłoby uzależnienie wysokości emerytur od wysokości dochodów państwa, ale tego nikt nie zrobi. Dlaczego? Dlatego, że stworzyliśmy system oparty na złudzeniu, że "składka" jest czymś innym, niż zwyczajny podatek celowy. System, w którym wysokość emerytury zależy od wysokości "kapitału początkowego", która z kolei zależy m. in. od wysokości zapłaconych składek. Zależy, choć nie wiadomo dlaczego, bo pieniądze pochodzące ze "składki" zostały już dawno wydane w ramach "solidarności pokoleniowej" i w systemie nie ma żadnych pieniędzy, a nasz "kapitał" to tylko i wyłącznie wysokość roszczenia wobec naszych dzieci.
Panuje przekonanie, że skoro ktoś płacił takie i takie składki, to należy mu się proporcjonalna do wysokości składek emerytura, choć tak naprawdę Bogowie raczą wiedzieć dlaczego się należy? Jeśli ktoś uskładał w II, czy III filarze jakąś sumę, to należy mu się jak najbardziej, ale w I filarze nie oszczędza się na siebie, w I filarze płaci się na innych, więc dlaczego wiąże się wysokość emerytur z I filara z wysokością składek zapłaconych i wykorzystanych już dawniej? Jaki to ma sens? Nie ma żadnego. Tutaj ujawnia się druga i najważniejsza przewaga KRUS nad ZUS: w systemie KRUSowskim wszyscy wiedzą, że bez dotacji emerytury i renty byłyby mniejsze, a zatem ich wysokość nie zależy tylko od składki, ale przede wszystkim od tego, na co stać podatników. W ZUS tworzy się natomiast sztuczne powiązanie między wysokością podatku nazywanego "składką" a wysokością emerytury. Powiązanie, z którym i tak trzeba będzie kiedyś skończyć, bo nowe pokolenie zapłaci prawdopodobnie mniej niż poprzednie, z powodów demograficznych, o których pisałem. Nowy system emerytalny będzie musiał być budowany na wzorcach KRUSowskich i na prostym transferze podatnik-budżet-emeryt. Taki transfer to socjalizm? Oczywiście, że tak, ale od kiedy państwowe emerytury, oparte na systemie przymusowych, powszechnych ubezpieczeń, są wynalazkiem "dzikiego" kapitalizmu? Nie są i nigdy nie były. System emerytalny byłby kapitalistyczny i wolnorynkowy wtedy, gdyby składki były dobrowolne i gdyby można było wybierać między ubezpieczycielem państwowym a ubezpieczycielami prywatnymi. Ja jestem zwolennikiem takiego systemu, niestety nie można nim w pełni zastąpić świadczeń państwowych, bo co wtedy zrobią obecni emeryci? Ci, którzy mają dzieci, bądź wnuki, które ich utrzymają sobie poradzą, ale reszta? Reszta sobie nie poradzi i dlatego jakaś forma państwowego systemu emerytalnego musi funkcjonować. A skoro już nie da się z tego systemu zrezygnować, to co można zrobić?
Można zrobić dwie rzeczy. Pierwsza to zerwanie sztucznego związku między wysokością podatku emerytalnego ( który powinien zostać nazwany właśnie podatkiem, a nie składką i który powinien zostać zmniejszony ) a wysokością świadczeń dla jego płatników i przyjęcie zasady, że wielkość wypłacanych emerytur zależy wyłącznie od bieżących możliwości budżetu. Druga możliwość to utrzymanie obecnej iluzji do momentu, aż całkowicie się zawali i modlenie się, by stało się to jak najpóźniej. Rozsądek podpowiada opcję numer jeden i właśnie dlatego, to ZUS powinien zostać gruntownie zreformowany, nie KRUS. Jeśli ktoś zaraz podniesie krzyk, że KRUS to socjalizm, to niech odpowie sobie na jedno pytanie: czy jeśli podniesiemy rolnikom składki, wyliczymy im na ich podstawie wirtualny kapitał i zasłonimy całość paroma "rynkowymi" pojęciami, to będzie mniej socjalistycznie? Nie. Będzie tak samo socjalistycznie jak do tej pory, z tym, że będzie to socjalizm znacznie bardziej uciążliwy dla płatników składek.
Jak rozumiem, wyjaśniłeś dlaczego nie należy myśleć o
swobodnym dostępie do broni w naszym pięknym kraju, czy tak?
rolnik sam sie wyżywi
Ale czy płacenie państwowych emerytur ludziom posiadającym ziemię, którą mogą przecież sprzedać, albo z niej się wyżywić ma sens?
Co innego chłopi bez ziemi, czyli pegeerowcy, ale reszta producentów żywności powinna zwyczajnie przystąpić do prywatnego funduszu emerytalnego i odessać się od państwowej kasy, czyż nie?
Dzieci często wyjeżdżają do
Dzieci często wyjeżdżają do miasta, a staruszkowie w wieku 80 lat raczej nie będą orać pola. Można podnieść rolnikom wiek emerytalny, ale emerytur raczej bym im nie likwidował.
Ja to chyba jakaś idiotka
Ja to chyba jakaś idiotka jestem, a na pewno jestem płatnikiem KRUS i nie chce go wiedzieć. Tak, tak nie żartuję. Za dobrych czasów mojej firmy nabyłem 6 hektarów piachu pod samym lasem, najpiękniejsze miejsce świata, ale od razu wpadłem w paranoję polskiego systemu. Wielu tylko po to kupowało hektar pola aby płacić KRUS nie ZUS, mnie natomiast interesowała po prostu ziemia. Obecnie czy chcę, czy nie chcę zostałam rolnikiem i płacę idiotyczną składkę, za coś co generalnie odłogiem leży. Korzyść mam z tego taką, że do emerytury na nędznym poziomie coś odkładam. Nie wiem czy ten KRUS da się obronić, dla mnie to paranoja i szara strefa, ale mogę się zgodzić, że to i tak małe miki w porównaniu z ZUS i innymi czarnymi dziurami.
Ciesz się, bo w ZUS składka
Ciesz się, bo w ZUS składka jest wysoka, a gwarancja, że dostanie się tyle ile się wpłaciło, żadna. W KRUS dostaniesz niewiele, ale płacisz też niewiele, więc możliwość straty jest mniejsza. To pierwsza przewaga KRUS nad ZUS, druga polega na tym, że jest on tańszy dla budżetu państwa niż FUS ( brak przywilejów ). I wreszcie trzecia przewaga to dość duża łatwość dostosowania rolniczego systemu do warunków niżu demograficznego.
Była próba reformy systemu emerytalnego w 1999
W skrócie chodziło o to, żeby każdy składał na własną emeryturę, przy czym zgrzybiali starcy urodzeni przed 1949 (np. ja) dostawali emerytury na dotychczasowych zasadach, młodzi mieli odkładać w 3 filarach. Byli jeszcze tacy w wieku przejściowym, co mogli wybrać – urodzeni w latach od 1949 do końca 1968- stare zasady albo nowe. Pomysł był dobry, ale nie wyszło. Jednym z powodów było ukręcenie łba reformie, zanim jeszcze sprawdzono, czy to zadziała. Wdzięczna będę za przypomnienie, jakie były inne powody.
Inna sprawa, że moje dzieci, obowiązkowo odkładające w filarach miały mniejszy zysk na odkładanych składkach, niż na najprymitywniejszej lokacie.
Moim zdaniem pomysł dobry nie
Moim zdaniem pomysł dobry nie był. Stworzono system oparty na trzech filarach. Pierwszy z nich przy zbyt małym przyroście naturalnym się zawali, bo niepotrzebnie zróżnicowano w nim wysokość świadczeń i stworzono zbyt wiele przywilejów. Drugi oparty jest na przymusie oszczędzania w funduszach, które mogą pobierać prowizję w wysokości do 7% bez względu na to jakie wyniki osiągną, które większość środków lokują w obligacjach odkupowanych później z odsetkami płaconymi przez podatników będących również klientami funduszy i z których nie można wyjąć pieniędzy przed osiągnięciem wieku emerytalnego, nawet w nagłym wypadku. Trzeci filar skonstruowany jest najlepiej, bo jest dobrowolny i daje wiele możliwości zarobienia pieniędzy, problem w tym, że po zapłaceniu składek na dwa pierwsze filary niewiele osób ma pieniądze i ochotę, by oszczędzać jeszcze w trzecim.
Mówiąco pomyśle miałam na myśli ideę
To, że odkłada się na siebie było dobre, ale tylko to. Dalszy ciąg, czyli to, co piszesz o 2 filarach położyło wszystko. Teraz to już sam diabeł nie poradzi.
Tak źle to nie jest, można
Tak źle to nie jest, można coś zawsze zmienić na lepsze. Można, a nawet trzeba. W pierwszym filarze powinno się zlikwidować wszystkie przywileje i podnosić stopniowo wiek emerytalny, a w dłuższej perspektywie zrównać wysokość wszystkich świadczeń i uzależnić ją od bieżących dochodów państwa. Drugi filar w ogóle nie powinien być obowiązkowy, ale jeśli miałby nadal taki pozostać, to powinno się wprowadzić w nim trzy zmiany: po pierwsze połączyć go z trzecim filarem i dać ludziom możliwość oszczędzania albo w OFE, albo w PPE, albo na IKE, albo na polisie emerytalnej. Po drugie uzależnić wysokość prowizji OFE od osiąganych przez nie wyników i po trzecie znieść nałożone na OFE ograniczenia w inwestowaniu – zwiększy to ryzyko, ale też pozwoli osiągać lepsze wyniki. Poza tym każdy będzie miał wybór, czy woli OFE, czy też inną formę oszczędzania. Jeśli chodzi o składki, to składka w I filarze powinna zostać zastąpiona niskim podatkiem emerytalnym odprowadzanym od funduszu wynagrodzeń, dzięki czemu zlikwidowany zostanie problem “płaciłem składki i co z tego mam”. W II filarze każdy powinien mieć możliwość wyboru wysokości składki i odpisania jej od dochodu przed opodatkowaniem. Powinna też istnieć możliwość wyjęcia pieniędzy uzbieranych w II filarze przez osiągnięciem wieku emerytalnego, w nagłych wypadkach ( ciężka choroba, budowa lub kupno pierwszego domu, emigracja, bankructwo ). Co w ten sposób osiągniemy? Ano osiągniemy kopię systemu, jaki istnieje dzisiaj w Nowej Zelandii. Większość z tego co napisałem, to nie moje pomysły, to pomysły Nowozelandczyków, które świetnie sprawdzają się w ich kraju. Problem? Parę drobnych i jeden wielki, czyli protesty uprzywilejowanych grup przeciwko zmianom w I filarze. Tu wiele będzie zależało od rządu, od tego, czy wybierze sondaże i kompromisy, czy zrobi swoje jak pani Thatcher. No i oczywiście od tego, czy będzie potrafił wytłumaczyć obywatelom, że jeśli do zmian nie dojdzie, to pewnego pięknego dnia system się zawali.
dwa filary
A nie prościej zrobić taki system: każdy płaci jednakowy podatek (niski) za co dostaje gwarantowaną (i taką samą) emeryturę po osiągnięciu solidnego wieku emerytalnego, bez względu na to gdzie, i ile czasu pracował, pod warunkiem, że nie posiada majątku umożliwiającemu mu egzystencję.
Ta państwowa emerytura byłaby silą rzeczy niska.
Do tego dołączyć całkowicie dobrowolne ubezpieczenie emerytalne w wybranej prywatnej firmie.
Czyli dwa filary, jeden nędzny, ale pewny, a drugi uzależniony tylko od chęci i zarobków.
Taki pomysł też chyba był
ale poważnie go nie rozważano. Klauzuli
” że nie posiada majątku umożliwiającemu mu egzystencję” nie pamiętam. Czy to aby na pewno sprawiedliwe? Chyba, ze sprawiedliwe społecznie, czyli niesprawiedliwe. Kto miałby i według jakich kryteriów oceniać, czy posiadany majątek umożliwia egzystencję?
emerytura państwowa nie całkiem dla wszystkich
Chyba w niektórych krajach istnieje coś zbliżonego. Ta państwowa cześć emerytury nie jest wypłacana tym, którzy ulokowali pieniądze w nieruchomościach, posiadają akcje i “tym podobne” źródła dochodu.
Oczywiście to nie jest sprawiedliwe, bo oni też płacili podatek emerytalny.
System podatkowy zawsze będzie niesprawiedliwy pod jakimś względem, na to nie ma rady.
Płacimy np podatek na wojsko, a wojny nie ma, czy powinniśmy czuć się oszukani?
A jak nieruchomości zmiecie jakiś kataklizm
Akcje okażą się nic nie warte, a „tym podobne” to będą jakieś derywaty? W TV pokazywali 80-o letniego staruszka, który w Stanach stracił cały majątek na tym całym krachu i teraz stoi w supermarkecie i rozdaje ulotki.
Starzy ludzie radzili, aby majątek trzymać w 1/3 w gotówce, 1/3 w złocie i 1/3 w nieruchomościach. Lepiej wyszła na nieruchomościach ta Francuzka, która zamieniła dom na dożywocie a zmarła w wieku 125 lat. Jasne,że państwowa emerytyra jej nie była potrzebna.
deska ratynku
Jak stracili, to nalezą im się właśnie te państwowe emerytury płacone z podatku emerytalnego. Czyli ta cześć emerytury byłaby takim ostatecznym zabezpieczeniem.
Sąd oceni.
Tak naprawdę – to już ocenia.
W ubiegłym roku, sprawa ex-prawnicy (emeryci) vs. ZUS (nie podam sygnatury akt bo nie pamiętam, ale jest do znalezienia). ZUS odmówił wypłacania emerytury ponieważ status materialny emerytów był wystarczający do godziwej egzystencji. Powodzi w sądzie argumentowali zasadą prawa nabytego (do emerytury) ale sąd nie uznał argumentacji. W jego interpretacji pojęcie “prawo do emerytury” oznacza “uprawnienie do otrzymania” tejże a nie – w szczgólności – obowiązek RP do takiego świadczenia. Sąd ponadto uznał za uzasadnione prawo ZUS do wydania decyzji o odmowie wypłaty emerytury opartej na statusie majątkowym potencjalnych emerytów.
Czyli:
-jeśli sam zadbasz o swoją przyszłość to składki płacisz bezzasadnie, w szczególności oznacza to, że jesli wystarczy Ci (w wieku emerytalnym) by przeżyć za wypłatę z II i/lub III filaru to ZUS nie jest zaobligowany do wypłaty świadczenia z I filaru
-jeśli ZUS (a nie sąd) uzna, że masz dość by przeżyć – to emerytury nie wypłaci
Tak wygląda stan prawny na dzisiaj, że będzie jeszcze gorzej chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Myślę, że im szybciej się system zawali tym lepiej – bo będziemy mieli jeszcze szansę na normalny.
Piszesz, że to prawnicy.
Czy wobec odmowy wypłacania emerytury, nie powinni spróbować wystąpić o zwrot nadpłaty składek? W końcu te składki z definicji mają być zbieraniem pieniędzy na przyszłą emeryturę. Prawnicy być może znaleźliby jakiś sposób.Byłby precedens.
Z jakiej definicji? Przecież
Z jakiej definicji? Przecież pisałem, że I filar to “solidarność pokoleniowa” i składki płacone w tym filarze służą utrzymaniu dzisiejszych emerytów.
Tak jest de facto
De jure pozostaje składką
1 Składka, jak już zostało to
1 Składka, jak już zostało to kilkukrotnie tutaj stwierdzone – jest podatkiem a nie składką sensu stricte. Nie zostanie zwrócona jak każdy inny podatek. (to moja interpretacja)
2 Sąd uznał (ciągle mówiąc o “składce na ubezpieczenie społeczne”), że zdarzenie objęte takim ubezpieczeniem to brak środków na utrzymanie osoby w wieku emerytalnym. W przypadku o którym mówimy do takiego zdarzenia nie doszło. Składka przepada.
3 O ile dobrze pamiętam to w polskim “prawie” nie istnieje pojęcie precedensu procesowego.
Jak prawnicy nie potrafili – to kto?
prawnicy, a prawnicy
O ile się nie mylę w Polsce sędziowie nie płacą ZUS (do zweryfikowania).
W związku z tym mają inne, za przeproszeniem, stosunki z nim.
pozdrawiam
rzl
ps. w polskim prawie precedens się oficjalnie nie liczy.
Czy ten tekst to dowcip/żart ?
pojęcie “prawo do emerytury” oznacza “uprawnienie do otrzymania” tejże a nie – w szczgólności – obowiązek RP do takiego świadczenia. Sąd ponadto uznał za uzasadnione prawo ZUS do wydania decyzji o odmowie wypłaty emerytury opartej na statusie majątkowym potencjalnych emerytów.
Żarty żartami
Ale zaczyna się robić nieciekawie. Przypuśćmy, że ci prawnicy mieli po 4 nieruchomości i jakieś inwestycje finansowe, ale znając logikę ZUS, jeśli się uda z takimi, to spróbują wyprocesować niewypłacenie emerytur takim, co mają 3 nieruchomości, potem dwie, i okaże się, że właściciel jednego mieszkania czy domku może sobie sam radzić bo jego status majątkowy jest wystarczający. Skończy się na tym, że każdy właściciel czegokolwiek, co ma jakąś wartość może nie dostać emerytury, mimo, że płacił składki obowiązkowo przez całe życie zawodowe. Zaczyna się ”łupienie poddanych” Ja tu widzę nierówność podmiotów wobec prawa, a taki wyrok sądu podważa moje zaufanie do państwa. Nie tylko moje.
Co oznacza utrata zaufanie obywateli do państwa ? Proste : szarą strefę. Kupowanie dóbr na ciocię, czy brata, pieniądze na te dobra to prezent od dziadka, który zmarł 10 lat temu, więc jest przedawnienie i Urząd skarbowy może nafiukać, nie wejdzie z 70% podatku od dochodów z nieujawnionych źródeł.
Tylko niech mi nikt nie mówi, że to są rządy prawicy. Prawica nie sięga aż tak do kieszeni obywateli. Rządów prawicy jeszcze nie doświadczyliśmy.
Alexis de Tocqueville 1805-1859
Nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niesprawiedliwości, jakiej nie dopuściłby się skądinąd łagodny i liberalny rząd, gdy zabraknie mu pieniędzy.
Im bardziej oświecone staje się społeczeństwo cywilne – w tym większym barbarzyństwie grzęźnie społeczeństwo polityczne
Racja, po tysiąckroćr acja
należy jednak pamiętać, że rzady prawicowe mają mniej wydatków, a potem jeszcze mniej (w miarę jak sięgospodarka rozkreca.)
Pozatym mówimy nie o haraczu obowiązkowym i bezzwrotnym a o składce EMERYTALNEJ 19,52% przychodu, RENTOWEJ 6 %, CHOROBOWEJ 2,45% i WYPADKOWEJ – od 1,8 do 2-3%. Jest jeszcze zdrowotna i fundusze. I za to wszysko nic?
Dorola, widzę Cię!
Dorola, widzę Cię! ( Specjalnie piszę “Cię” z wielkiej litery, żeby dać Ci nauczkę za Twoją wyprowadzkę ).
Więc nie wyjeżdżasz do matki,
Więc nie wyjeżdżasz do matki, tylko po prostu się nie odzywasz?
To kamień z serca, znaczy, że
To kamień z serca, znaczy, że kiedyś Ci przejdzie. Tylko nie rzucaj w międzyczasie wściekłych spojrzeń i nie rób obrażonych min, bo to człowieka stresuje.
Klika się na nick, ale ten w
Klika się na nick, ale ten w prostokącie pokazującym kto jest na portalu i tam się szuka, w opcjach kontaktu. Proste, dasz sobie radę.
Jest zakładka przecież, może
Jest zakładka przecież, może nie na ten link kliknęłaś. Jeden odsyła do wpisów, drugi do prfilu. Ten w prostokącie “on-line” odsyła do profilu http://www.kontrowersje.net/user/661/contact
Wejdź jeszcze raz w mój
Wejdź jeszcze raz w mój profil, powinien już być.
Już wchodzę, już wchodzę,
Już wchodzę, już wchodzę, tylko rozluźnij pośladki.
Nie mówiłem do ciebie, więc
Nie mówiłem do ciebie, więc nie rób sobie nadziei.
Do mnie napisz 🙂
Ja mam “kontakt” 🙂