Premier po zapoznaniu się z papierami uznał, że się pomylił i zbyt pochopnie chciał odwołać ministra Grada.
Premier po zapoznaniu się z papierami uznał, że się pomylił i zbyt pochopnie chciał odwołać ministra Grada.
Co też tam w tych papierach się znajduje, że nasz Tusk pije piwo, je żabę, cofa słowo i za jednym razem wystawia się na wstyd przed opinią publiczną i krytykę przed opozycją?
Czy to aby nie kolejne ERM2, sterylizacje, czy inne cuda na kiju, z których trzeba się chyłkiem, milczkiem wycofywać? Czy czas chlapania językiem jeszcze nie minął, czy nie pora na gryzienie się w język?
Odpowiedź jest jedna – kampania trwa. A jak to w kampanii, można opowiadać cuda wianki, złote kule i słonie na patyku. Niczym prezydent właśnie, który powinien być mowny, okrąglutki w swoich zdaniach i taki przyjemny, ale sensu i konsekwencji z jego gadki lepiej nie wyciągać.
Ile zatem jeszcze cudów cudak naobiecuje? Ile jeszcze się razy podłoży i będzie musiał się potem tłumaczyć? Może do czasu aż dostanie żółtą kartkę?
Byle nie od aktorki, bo kina pomału mamy dosyć. Kino jest po to, aby o rzeczywistości zapomnieć, a nie ciągle o niej pamiętać i ze zdumieniem sobie uświadamiać, że wodewil w porównaniu do polityki, to małe pikuś.
A może zamienił Grad stocznię za Eureko? Tylko dlaczego Tusk dostrzegł to dopiero teraz?
Odwołujemy odwołanie czyli o grzyzieniu się w język.
Reklama
Reklama
Widocznie Grad jest Tuskowi potrzebnt
Pytanie. Do czego?