Dzisiejsze dzieci pewnie nie znają tej, jakże popularnej wówczas zabawy przedszkolaków, ja już prawie też zapomniałam.
Dzisiejsze dzieci pewnie nie znają tej, jakże popularnej wówczas zabawy przedszkolaków, ja już prawie też zapomniałam.
Ale zanim przedszkole, była wieś daleko od szosy. Był zagajnik szumnie nazywany lasem, w którym bezpiecznie można było się zagubić i płynący z wolna strumyk . W błocie nad strumykiem zbieraliśmy z babcią naszego kolegi, co to wszystko potrafiła wyleczyć, pijawki. I wiadomość która mną czteroletnią wówczas, wstrząsnęła. Pszczoła, biegaliśmy boso, zostawiając żądło umiera.
Moje ostatnie wspomnienie stamtąd.Olbrzymie drzewo, ja sześcioletnia przemądrzała, klarująca o czymś tam dorosłym i turkuć podjadek. Fascynujący i budzący obrzydzenie zarazem. Nie potrafiłam od niego oderwać wzroku.
Następne wspomnienie to taksówka. Tym razem nie kojarząca się z wizytą u lekarza. Przeprowadzamy się do dużej wsi. Jest tam nie tylko szkoła w której mama będzie uczyć ale też przedszkole. Za duża byłam więc tej cudowności zaznałam tylko rok.
Ale przecież ja nie o tym chciałam…
Druga klasa szkoły podstawowej, Wrzesień, nowy telewizor w nowym domu. Ja z doczytywaną pośpiesznie książką Chłopcy z Placu Broni. Musiałam skończyć. Skoro świt tata wiezie mnie do Warszawy. Tym razem to nie badania, zostawi mnie w szpitalu.
Przyklejam się z całych sił do nogi taty, odrywają mnie owłosione łapska, sanitariusza zapewne, który mnie kąpie. Wstydzę się, jestem przerażona.
Na sali dziewczynki czekające jak ja na operację. Gdyby nie ogolona do gołej skóry głowa, jakże byłam dumna ze swoich pięknych, gęstych włosów, to już byłoby prawie dobrze. Do dziś mnie zadziwia jak szybko dziecko potrafi się przystosować. Pamiętam. Do dziś na samo wspomnienie szpitalnej owsianki robi mi się niedobrze. I dziewczynki zamieniające się ze mną śniadaniem. Wolałam bułkę z dżemem. Tylko przez chwilkę byłam zła,że jedna z nich nie oddała mi Małej księżniczki. Pożyczyła.
Zakaz odwiedzin. Rok bez przytulania, bez głosu mamy i taty, w międzyczasie króciutka przepustka na święta ale nie te dla mnie najważniejsze, nie na Boże Narodzenie. Wtedy, po operacji zostawiono mnie samą na sali, inne dzieci mogły podziwiać olbrzymią choinkę i poczuć choć przez chwilę namiastkę atmosfery świątecznej. Wtedy właśnie osiągnęłam apogeum swojego geniuszu i napisałam wiersz. O Szczęściu. Znalazłam go po latach ,zapisałam, nagrałam i znowu gdzieś przepadł. Pamiętam tylko :Czy ktoś do niego zadzwoni, zapyta co u niego? Każdy chce je tylko mieć.
Ten tekst nie po to, żeby epatować, wzbudzić litość którą gardzę. Jest po to, żebyśmy nigdy nie zapominali, że po tamtej stronie monitora jest człowiek i jego nie zawsze usłane różami życie. Z reguły bywa tak, że im ktoś bardziej gryzie i kopie, tym bardziej potrzebuje żeby go przytulić, powiedzieć coś, co pomoże mu opuścić skorupę. Pamiętajmy o tym w naszych forumowych sporach. Miłość potrafi czynić cuda. Ja w to wierzę. Kiedyś tam mi pomogła
.
.
Już chciałam napisać, że
Już chciałam napisać, że zaniemowili z wrażenia, ale pojawił się pistacjowy.
hmmm
chyba zacznę gryźć i kopać i na cud czekać
A tak przy okazji to takie zapomnienie, odczłowieczenie interlokutora (oooo, jakie mi się mądre słowo napisało) sprawia, że łatwiej zarówno cios zadać ale tez cios przyjąć można bez większego uszczerbku, jeśli do zadawania ciosów dochodzi. Spersonalizowanie tego po drugiej stronie strasznie utrudnia, zarówno ostrość jak i normalność relacji jeśli są one nożo ostrzowe.
To widać szczególnie na MK przykładzie, jego ostrzy polemiści traktują go jako właśnie odczłowieczonego Matkę_Kurkę, byt wirtualny a nie dopuszczają do siebie faktu że to Piotr z krwi i kości. W MK łatwo walnąć nawet największym kamieniem, z Piotrem sprawa się komplikuje
Chyba byłam już za stara
Chyba byłam już za stara kiedy zaczęłam błądzić po tkzw. wirtualnej rzeczywistości żeby ludzie po tamtej stronie kiedykolwiek zaczęli być dla mnie nierealni. Osobiście poznałam kilkadziesiąt osób. Na nikim się nie zawiodłam. Wszyscy zyskali w bezpośrednich kontaktach. Miałam szczęście? Nie sądzę. Nie znam Waszych imion, nazwisk, adresów, telefonów ale jakoś nie potrafię traktować Was jak litereki na monitorze. Piotr, którego dałeś za przykład, kiedy był dla mnie jeszcze Matką_Kurką też od początku był kimś realnie żywym, z kim mogłabym iść na piwo, pogadać, pokłócić się i zapewne w końcu dojść do porozumienia. Mimo oczywistych różnic wiele nas łączy. I o te podobieństwa chodzi, o to, byśmy potrafili różnić się pięknie. Może, zanim umrę, dojdę do wniosku, że to nie realne. Oby nie.
hmmm
Tyle że (moim zdaniem) ideą takich miejsc jak to, jest właśnie spór, zwarcie opinii, bez tego one staja się towarzystwami wzajemnej adoracji, umierają w powodzi ciumkania.
A przeniesienie na rzeczywistość? hmmmm, mam różne doświadczenia, niektóre bardzo złe, ale to pewnie wynika z mojej wiary w człowieka i jego wartość, co pewnie jest pokłosiem mojej naiwności.
i tak przy okazji, przyjaźnie się z jednym takim gościem od czasów liceum, już ponad 30 lat, nie zgadzamy się prawie w niczym, nasze rozmowy to zawsze spór, czasem kłótnie bardzo ostre, co nie zmienia faktu, że w sytuacji gdy któryś z nas potrzebuje pomocy to jeszcze nie zdarzyło się by drugi się zawahał
To,że znam akurat mi nie
To,że znam akurat mi nie przeszkadza w “na noże”. Jeśli zdarzyło Ci się pomyśleć o mnie jako o słodkiej panience, co to nawet dupa nie powie, to muszę wyprowadzić Cię z błędu. Najbardziej ostre spory prowadzę z tymi, których znam. Może dlatego, że jestem pewna, iż to nie jest bicie piany, wrzask dla wrzasku, ale by spróbować mimo i pomimo się dogadać, a nawet jeśli nie, to przynajmniej na koniec, najpóźniej jak minie złość, podać sobie ręce na zgodę? Dwa różne światy. Ty i ja. Z wymiany zdań powinno chyba coś wynikać. Nie potrafię sprzeczać się z NIKIM. Ani on mnie nie przekona, ani ja jego. Szkoda czasu na wirtualne spory.
hmmm
moje doświadczenie tak zwane życiowe co to do życia niekoniecznie przystaje mówi mi, żeby bardzo ostrożnie podchodzić do opinii o kobietach, tak ostrożnie że lepiej to opiniowanie dla własnego dobra omijać szerokim łukiem
Piękny apel, Jaśminko!
Niestety tak w realu jak i w sieci znajdzie się zawsze paru ABS-ów którzy z pochylonymi karkami będą szarżować bez oglądania się na konsekwencje. Są także tu i tam ludzie wrażliwi, jednak ci robią mniej hałasu, łatwiej się wycofują, więc gorzej ich widać.
Podobne zjawisko opisał Okudżawa w swojej balladzie :
Bardzo lubię Okudżawę,
Bardzo lubię Okudżawę, dziękuję.:) :*
O tym wszystkim wiem Tetryku. Pewnie jestem naiwna ale życie nauczyło mnie, że zawsze warto próbować. Nie zmienię się, za stara już na to jestem. Mam gdzieś, że ktoś tam może sobie o mnie coś tam pomyśleć. Nikogo nie osądzam. Tylko tego oczekuję od innych.Ciągle wierzę, że niezależnie od tego co nas różni, możemy się porozumieć. Bez wrzasku, przedstawiając swój punkt widzenia. Nie koniecznie musimy się ze sobą zgadzać. I dobrze. Byłoby strasznie nudno gdybyśmy byli jednakowi. Bardzo lubię Was czytać. 🙂 Już przestaję smędzić.
Pozdrawiam:)