Trwa jakaś dziwna medialna burza wokół płacenia składek emerytalnych za granicą zamiast naszego ZUSu. Ja się tej medialnej burzy delikatnie przyglądam, bo sam w głowę zachodzę czy by może tego rozwiązania nie wybrać, tylko jakoś mam przeczucie, że się zaraz nasze mądre, gadające głowy do dupy tym płacącym w Wielkiej Brytanii czy innych Litwach, szybko dobiorą i w pizdu cały misterny plan. Ale niech tam.
No więc przerzucają się w mediach dyskutanci, że to i tamto, a w ogóle najlepiej to i owo. Wnioski są dwa. Pierwszy, że kto płaci za granicą, ten głodową emeryturę dostanie i szczeznący żywot na starość wiódł będzie. Więc po co? Ekonomiści nam tu wyliczają i wyliczają, ho ho, mało tej kasy. Jak nic na bułkę z masłem starczy, ale już na więcej chyba nie bardzo. Kiedyś, jak wchodziły te całe fundusze emerytalne, te liche filary (wtedy miały nie być liche), to jeden reklamował się tak, że jacyś młodzieńcy podjechali na stację benzynową (szaleni młodzieńcy, awangardowo odziani itd.) i zaczęli jakieś starostwo zaczepiać. Jeden z młodzieńców krzyknął do pana emeryta: trzeba mieć fantazję, dziadku!, na co emeryt zareagował następująco: uderzył swoim wspaniałym autem w gruchota młodzieńców. Ten się rozleciał (gruchot), a dziadzio wesoło powiedział awangardowemu młodzieńcowi: trzeba mieć pieniądze, synku. Nie wiem jaki to był fundusz, to nieistotne, ale głowę dam sobie uciąć, że to był jednak niemiecki emeryt, bo polski to może mieć co najwyżej fantazję, w przeciwieństwie właśnie do młodzieńca.
Młodzieniec ów musi natomiast mieć pieniądze, bo jak wiemy ZUS do najniższych nie należy. I tu muszę wspomnieć o drugim wniosku, który się w tej burzy medialnej nasuwa. Płacąc w Polsce ZUS, odkładamy sobie do emerytury. Naszej, krajowej. Tylko czy ona nie będzie głodowa? Bo jednak płacąc te ZUSy i inne pierdoły co się w składeczkę comiesięczną łączą, to jednak musi się opłacić i na swoje dobrze jest wyjść. No i każdy kombinuje jak może, a potem na emeryturze otrzyma jakieś 1200zł (chyba netto, choć głowy nie dam), albo i nie dostanie, bo na przykład umrze on, albo umrze emerytura.
Jakoś pomija się wątek, że każdy orze tak jak może, a skoro sposobność do mniejszego płacenia się nadarza, to się ją łapie w lot. I jeśli rozsądny ktoś, kto tak sobie wydumał i pieniążki niekoniecznie przepije, to przecież może chyba odłożyć, czyż nie? O tym się, nie wiedzieć czemu nie mówi. Bo jak już jeden z drugim płaci ten ZUS, to tym którzy o tych płatnościach decydują, czy tam z nich żyją, to się chyba wydaje, że ten jeden z drugim to taki kompletny idiota i o niczym innym nie marzy, tylko o wspaniałej, wysokiej, krajowej emeryturze. To jednak trzeba mieć fantazję żeby tego nie dostrzegać.
Jakoś tak mi dziwnie, że nikt
Jakoś tak mi dziwnie, że nikt nie zabrał głosu w tym temacie. Mnie dotyczy pośrednio, z niezależnych ode nie względów, ale dziwi mnie brak odzewu. To przecież bardzo ważny temat. Dotknie PRAWIE wszystkich.
Mnie dotyczy bezpośrednio
dlatego temat podjąłem. Każdy już tak na ten zus się złości, że chyba nawet nie chce się nikomu wypowiadać 🙂
Co tam płacenie za granicą. KRUS to jest to.
Ogólnie kombinacja jest taka, żeby płacić jak najmniej, a co potem wyjdzie, to wyjdzie, później się coś wykombinuje. A nie lepiej zostać wysokim rangą policjantem, wojskowym, albo chociażby górnikiem?
krus
No tak, co krus, to krus…