W nocy z 19 na 20 października 1997, niedługo po zakończeniu poselskich obrad, kamery monitorujące salę posiedzeń Sejmu zarejestrowały niepokojące wydarzenie.
W nocy z 19 na 20 października 1997, niedługo po zakończeniu poselskich obrad, kamery monitorujące salę posiedzeń Sejmu zarejestrowały niepokojące wydarzenie.
Dwóch ciemno ubranych osobników, zakradło się chyłkiem, niczym złodzieje na filmach akcji, do nie zamkniętej jeszcze sali, przystawiło przyniesioną drabinę i podczas gdy jeden przytrzymywał, drugi wtarabanił się do góry, a następnie coś gmerał, majstrował i przybijał do ściany.
Widać młotkowym był nie najpierwszego sortu, czy podchmielił kapkę przed nocną robotą, bo przy schodzeniu noga mu się omskła i zleciał na łeb, na szyję.
Przez ten wypadek nieszczęsny okazało się, że głównym majstrem był poseł Akcji Wyborczej Solidarność - Tomasz Wójcik, człek widać honorowy, bo tożsamość swego czeladnika w tajemnicy dotąd zachował.
A cóż to za tajemną pracę poselska specbrygada pod osłoną mroku i nieobecność postronnych tak niefortunnie czyniła ?
Otóż dwaj panowie, przez naród demokratycznie wybrani, przyczepiali na ścianie krucyfiks, bo jakoś za dnia się obawiali, a może i niezręcznie im było brak fachowości w tej materii prezentować, a tak fakt dokonany, jak wisi, to nikomu niechybnie odwagi nie starczy by zdjąć.
Tak też i się stało, jak powiesili, do dziś dnia wisi.
Lewica trochę pomruczała, prasa opisała i przyschło. Nawet nagany chyba nikt nie wlepił za samowolę. Jaka tam samowola zresztą, u siebie są, to i mogą na ścianach wieszać, co im się tylko powiesić zechce i po nocy palców nie przytłukując uda.
Dwanaście lat później trójka młodych ludzi postanowiła w zgodzie ze swymi przekonaniami odwrotną czynność uskutecznić, tzn. spowodować zdjęcie krzyży ze ścian w klasach ich liceum.
Miast jednak brać przykład ze szlachetnych, a mężnych wybrańców narodu i cichaczem, po kryjomu jak zbóje swój zamysł zrealizować, uczciwą drogę wybrała, na ścieżkę legalnych, zgodnych z prawem negocjacji, postulatów i dyskursów wszelakich wchodząc.
No i się zaczęło, afera na dwanaście fajerek, krzyk rwetes i kłótnie gdzie tylko się da. Od brukowców eufemistycznie tabloidami zwanych, po poważne gazety, jedni bronią własną piersią zastawiając, drudzy z błotem najgorszym mieszają.
Nawet pan europoseł profesor Legutko głos za stosowne zabrać uznał, młodych ludzi od rozwydrzonych szczeniaków i zadymiarzy wyzywając. A przecież ta trójka wierząc,że w naszym kraju można zgodnie z prawem realizacji tegoż wymagać, dała potężnego prztyka w nos dorosłym i, w swoim mniemaniu, prawym parlamentarzystom, łamiącym prawo, do którego tworzenia powołani przez naród zostali i nie biorąc z nich przykładu, nijakich machinacji i majstrowań przy krzyżach nocą nie czyniła.
Mniemam, że pan europoseł miast pohukiwać, winien ze wstydu za swych byłych kolegów z poselskiej ławy ogon podkuliwszy, młodzież przeprosić, a nie swą hm… godność po sądach włóczyć.
Bo to, że młodzież dziś swoją drogę wybiera, odrzucając zwyczaje w starszym pokoleniu za normę przyjęte, w tym akurat wypadku, tylko na jej korzyść świadczyć może.
Paweł Ilecki.
Etyka posłów, a etyka mlodzieży
Reklama
Reklama
Tekst, jak zwykle, znakomity.
Dzięki. I przyjmij, proszę, ciepłe życzenia: zdrowych, pogodnych i smakowitych świąt, a przy okazji – niech i cały rok będzie taki.
Tekst, jak zwykle, znakomity.
Dzięki. I przyjmij, proszę, ciepłe życzenia: zdrowych, pogodnych i smakowitych świąt, a przy okazji – niech i cały rok będzie taki.