Reklama

 

Pisze dziś Tomasz Terlikowski o procesie jaki wytoczono Rzepie. A wytoczyli ten proces biseksualistka i gej. Za co? Za rysunek Andrzeja Krauze w Rzepie. Pamiętacie chyba? Żeby było jasne, rysunek był prześmieszny i nie mam zamiaru się na ten temat kłócić czy nawet debatować (jak to na salonie). Zainteresowało mnie co innego.

Reklama

 Niedawno obejrzałem w jakiejś telewizji Skandalistę Larry’ego Flynta. Flm świetny, przyznacie, ale sytuacja jakby na odwrót. Otóż, tam skandalista i oblech Larry Flynt bronił prawa satyry na kanwie amerykańskiej poprawki do konstytucji. W Ameryce te poprawki to naprawdę potrafią ich rozpalić do czerwoności. Jak to się skończyło, sami zobaczcie, powiem tylko, że spór dotyczył rysunku satyrycznego, na którym jakiś znany w USA wielebny został ukazany, jak spółkuje ze swoją własną matką.

 Czy rysunek z kozą i rysunek w porno gazecie Flinta to ten sam kaliber, zostawiam ocenie czytelników. Fakt faktem, że o to samo tu chodzi. Wolność wypowiedzi w ramach satyry oraz gdzie jej granice. Przyzwoitości zapewne.

 Nie pisałbym o tym, gdyby nie pewien drobny szczegół. Otóż pan Andrzej Krauze o całej sprawie wypowiada się w, wydawałoby się, rozsądny sposób.

 Satyra ma to do siebie, że przesadza. Nawet jeśli przesadziłem na rysunku z kozą, to jako satyryk mam prawo. I będę tego prawa bronił. Teraz myślę, że na rysunku ślubu powinien udzielać ksiądz, a nie urzędnik. Wtedy byłby on bardziej jasny – mówi. Przyznaje jednak, że "Guardian" takiego rysunku by nie opublikował.

 A czemuż to Guardian takiego rysunku by nie opublikował? W końcu satyra to satyra. Czyżby jednak cenzura? Pewnie tak, w końcu linia gazety nie wytrzymałaby, gdyby w takiej satyrze wystąpił ksiądz. Jak widać idiotę można robić z każdego, ale gdyby tak się nad tym zastanowić, to idiotę można robić, owszem z każdego, ale jak przychodzi co do czego, to za idiotę nie każdy ma ochotę robić w takiej satyrze. Bo mimo, że satyryk ma prawo, to po znajomości przymknie oko.

 

Reklama

2 KOMENTARZE