Reklama

Wyjątkowo udana powtórka Kevina w tym roku, nie przepadam za filmem, ale tym razem naprawdę fajne efekty

Wyjątkowo udana powtórka Kevina w tym roku, nie przepadam za filmem, ale tym razem naprawdę fajne efekty specjalne, bardziej dopieszczone gagi, zupełnie inny film. Tak mi się spodobało, że z podpartym tchem czekam na tegoroczną wersję „Szklanej pułapki”. Niestety to te dobre rzeczy jakie mi się przydarzyły w te święta, nie licząc fantastycznych pieczeni i kapusty z grzybami i prawdopodobnie śledzi, choć jeszcze nie próbowałem. Tego kulinarnego nie liczę, bo to mi zawsze wychodzi, jestem genialnym kucharzem, prawie tak dobrym jak pisarzem. Policzę natomiast nieszczęście co mi się zwaliło na głowę. Każdy kto kupował i dostawał ten wie, że prezent to mina, można się nadziać w najbardziej szczęśliwym momencie swojego przeciętnego życia. Nadziałem się i ja, w dodatku jako ofiarodawca, darczyńca i tym bardziej to bolesne, że nie trafiłem z prezentem dla żony. Żonie podarowałem opowiadania Bohumila Hrabala „Schizofreniczna ewangelia”. Nie czytałem, co nie jest niczym nowym, gdyż ja w ogóle nie czytam, wolę pisać.

Reklama

 

Czytaniem obarczyłem żonę i jak się okazało obarczyłem również prezentem. Wzięła się żona za czytanie w dniu dzisiejszym, ale już po paru stronach widzę tę charakterystyczną minę i wiem, że nie smakuje. No i jak? – pytam. Słabe, nie ma porównania, Ty piszesz znacznie lepiej, poważnie. Zrobiło mi się strasznie przykro, potwornie głupie uczucie kiedy po 10 latach małżeństwa jako wierny mąż nie trafiasz w gusta małżonki. Zmartwiłem się nie na żarty, zacząłem się truć domysłami, że już nie jestem tak kochany jak kiedyś, ale żona dostrzegła moją minę i pocieszyła. Nie jest taki zły ten Hrabal, dobrze, że był tani. Na krótko zadziałało pocieszenie, bo mimo pocieszenia żona odłożyła Hrabala i zaraz wzięła się za czytanie mojego nowego cyklu opowieści różnych, które jeszcze nie zostały wydane. Buzia od razu jej się uśmiechnęła, wręcz tryskała radością, a mnie było smutno i głupio, że wydałem kupę kasy na prezent, który nie przypadł do gustu mojej nieporównywalnie piękniejszej drugiej połowie.

Na szczęście smutek nie trwał długo, jak tylko uświadomiłem sobie, że cały dramat rozegrał się w drodze do teściowej, poczułem ulgę i rozpromieniałem w nieco dłużej niż ułamku sekundy. Zapomniałem o porażce i napawałem się już tylko tą nieuniknioną radosną chwilą, którą spędzę z teściową. Przy takim nastawianiu do celu podróży sama podróż trwa krócej niż gotowanie jajka na miękko. Radościom nie było końca wpadliśmy sobie z teściową w ramiona, a potem godzinami rozmawialiśmy o tym co u mnie słychać i kiedy się w końcu wezmę za jakąś uczciwą robotę. Złożyłem tyle deklaracji ile byłem w stanie w siebie uwierzyć. W drodze powrotnej do domu milczeliśmy sobie całą rodziną, naładowani pozytywną energią, a tuż po przekroczeniu progu czekały na nas kolejne niespodzianki: „Kelvin sam w Nowym Yorku” i „Szklana Pułapka”. Święta dają ten niepowtarzalny nastrój i jeśli nawet nie wszystko wychodzi, nie wszystko się udaje, to najważniejsze, żeby nic się nie zmarnowało z tego co zostało przyszykowane. Najpierw trzeba zjeść to co zawiera w sobie majonez, długo nie postoi też ryba, nie licząc śledzi. Nie jest wieczna kapusta z grzybami, więcej niż dziesięciu dni nie należy ryzykować. Pieczone schnie po paru dniach, barszcz z torebki ma datę przydatności wytłoczoną na zgrzewie. Alkohol teoretycznie nie wyparuje, ale w praktyce nie ma powodu ryzykować, zwłaszcza, że przecież ryba nie może czekać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jutro „Kevin III” i „Szklana pułapka II”, to oznacza, że święta się skończą.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. Wlazłam dziś na kontrowersje
    Wlazłam dziś na kontrowersje pewna,ze nikogo tu nie zastanę. No cóż…nałóg…włażę codziennie, bo muszę. Zasmuciliście mnie, bo się pojawiliście.:( Kevina przegapiłam, był okołoświątecznie dopiero 70-októryś raz…Szklana pułapka złapała mnie rodzinnie do połowy…Wszyscy stwierdziliśmy, że skoro są te hipersuper produkcje, to Święta w tym roku nie odwołane.

    Wszystkim życzę, żeby nałogowo zaglądając jutro na kontrowersje stwierdzili, że NIKOGO nie było. Sobie tego życzę też.:)

  2. Wlazłam dziś na kontrowersje
    Wlazłam dziś na kontrowersje pewna,ze nikogo tu nie zastanę. No cóż…nałóg…włażę codziennie, bo muszę. Zasmuciliście mnie, bo się pojawiliście.:( Kevina przegapiłam, był okołoświątecznie dopiero 70-októryś raz…Szklana pułapka złapała mnie rodzinnie do połowy…Wszyscy stwierdziliśmy, że skoro są te hipersuper produkcje, to Święta w tym roku nie odwołane.

    Wszystkim życzę, żeby nałogowo zaglądając jutro na kontrowersje stwierdzili, że NIKOGO nie było. Sobie tego życzę też.:)