W niedzielę rano Piotr nękany przez mikrokaca sklecił ogłoszenie. Wyglądało mniej więcej tak.
Praca dodatkowa
Drogie i Szanowne Pielęgniarki,
Szukam przedstawicielki Waszego Zawodu, Młodej , Sympatycznej Pani , samotnej, bez zobowiązań i bez nałogów do pomocy na długi okres w skromnym domu pod Ł. w pięknej okolicy(kilka razy w tygodniu lub na stałe z zamieszkaniem ). Sprzątanie, gotowanie(proste, zdrowe potrawy), pranie, prasowanie dla zapracowanego, samotnego, uczciwego mężczyzny bez nałogów. Terminy pracy elastyczne – dopasowane do Pani obowiązków zawodowych. Możliwość podwożenia.
Atutem ambicja w zdobywaniu wykształcenia, wiejskie wychowanie, czystość w wielorakim znaczeniu, dobre serce, inteligencja, prawdomówność i łagodność, zamiłowanie do dzieci, zwierząt, roślin i pracy w ogrodzie.
Wadą lęk do pająków(żart), agresywność, skrytość, krętactwo, łamanie danych obietnic i wspólnie uzgodnionych ustaleń, niemoralność.
Zainteresowane Panie proszę o kontakt.
Piotr
Tel. kom. 9999999
Wydrukował kopię do pokazania. Jeszcze jeden zdawkowy temat do rozmowy w letni upał i do przeczekania kaca.
Lekarze-żeglarze siedzieli na tarasie w cieniu i podtrzymywali procesy życiowe herbatą tudzieź wodą mineralną. Kazio wyglądał na człowieka o krok od śmierci, a przyjaciel jak zwykle umierał z uśmiechem na ustach.
– Mam projekt ogłoszenia. Chcecie zobaczyć? – zapytał Piotr po wymianie standardowych niegrzeczności. Oczywiście nie pamiętali o co chodzi. Musiał przypomnieć.
Pierwszy przeczytał przyjaciel odsuwając kartkę od oczu na wyciągniętą rękę. Kilka razy spojrzał to na Piotra, to na kartkę, jakby było na niej zdjęcie i próbował rozstrzygnąć, czy zdjęcie przedstawia stojącego opodal osobnika. To chyba w zamierzeniu miała być bardzo obraźliwa pantomima. I była. Potem bez słowa podał papier Kaziowi, temu wyraźnie trzęsły się ręce, a razem z nimi kartka. Piotr zaczął się zastanawiać, czy Kazio jest w stanie czytać, czy symuluje czytanie nie chcąc się przyznać do chwilowej ślepoty. Ale nie – przeczytał.
– Kliniczny przypadek przerzutu spermy na mózg – zdiagnozował krótko i oddał kartkę przyjacielowi. A potem wypowiedział zaskakująco gładkie zdanie z nienaganną dykcją przeklętego inteligenta w drugim pokoleniu, jakby kac był tylko aktorską grą a on pozostawał w pełni władz zmysłowych – Piotr, czy ty nie masz ani krzty samokrytycyzmu?
– Oj, napisałem od ręki rankiem. Co mam poprawić? – Piotr nie miał ochoty na dyskusję, przezornie więc próbował jej uniknąć.
Popatrzyli na niego obaj i wiedzeni wspólnym impulsem zaczęli się pukać w czoło. Nie był to najmilszy wstęp do jednak nieuniknionej dyskusji, która się potem rozpoczęła i nie była pozbawiona kolejnych złośliwości, słów uznawanych za obelżywe i całego tego męskiego sztafażu.
Kiedy Kazio zakończył swój urlop i odjechał, przyjaciel zawiózł Piotra pod internat pielęgniarek.
– Tylko załatw sprawę szybko, proszę, nie będę tu czekał do usranej śmierci – powiedział i zaczął przypalać papierosa.
Piotr z papierową teczką, w której były ogłoszenia ruszył „załatwiać sprawę”.
Cerbery z recepcji przyjęły go dość nieufnie. Musiał powtarzać dwa razy, o co mu chodzi. Kobiety podejrzliwie czytały tekst ogłoszenia. Dopiero banknot przełamał ich opory.
– Proszę to powiesić w kilku miejscach, niech wisi z tydzień. Bardzo potrzebuję pomocy. I bardzo paniom dziękuję.
W teczce miał poprawione, suche teksty ogłoszenia, zredagowane pod dyktando lekarzy-żeglarzy. Ale dał kobietom z recepcji kartki z oryginalną wersję ogłoszenia. Była przemyślana. Taka właśnie miała być, naiwno-odjechana. „Nie będą mi , kurwa, mówić, co mam robić”.
Piotr spodziewał się wielu telefonów. Ale w poniedziałek panowała cisza. W wtorek po południu zadzwoniła dziewczyna o imieniu Marzena i pytała, czy sprawa jest aktualna. Trzydzieści dwa lata. Właśnie zaczynała zmianę i miała niekorzystny układ zmian i dyżurów, więc mogła się spotykać dopiero w czwartek po południu. Czy duży ten dom i co ma na myśli mówiąc o gotowaniu? Rozmawiali przez dłuższą chwilę. Ona musi zobaczyć i dopiero wtedy się zdecyduje. Głos pewnej siebie kobiety, trochę schrypnięty. „Proszę spuścić spodnie, będzie iniekcja”. Umówili się tak jak mogła, w czwartek po pracy. Przywiezie ją na miejsce, pogadają i zadecydują. Tak, tak, są inne kandydatki, skłamał, tak, będzie się spotykał w środę. Ale nie podejmie decyzji przez ich czwartkowym spotkaniem, obiecał.
W środę rano, kiedy stał już na podjeździe i miał wsiadać do samochodu by jechać do pracy, zadzwoniła Maryla, która właśnie wróciła z nocnego dyżuru. Dwudziestoośmioletnia dziewczyna, kończy studia pielęgniarskie. Nie , nie , ona nie przyjedzie, ona się musi najpierw spotkać, zastanowić. Lubi gotować. Lubi jeść. Jest duża. Duża? Zastanowił się, ale umówili się na popołudnie, koło internatu.
No i jest dzień przed zmierzchem, umówiona pora, żar bije z ziemi, murów. Piotr wysiadł z samochodu i zadzwonił. Jest przy takim i takim samochodzie, taka koszula, okulary przeciwsłoneczne. Tak, tak , już idzie, już go widzi, mówi Maryla.
Chodnikiem nadchodzi ogromna kobieta, potężna. Sto kilkadziesiąt kilo żywej wagi. W tunice z krótkim rękawie i w elestycznych spodniach. Nagie ramiona, ogromne, z licznymi dołeczkami, trzęsące się od tkanki tłuszczowej przykuwają spojrzenie.
Piotra oblewa momentalnie kolejna fala gorąca, potu, przerażenia i szarości. „O ….”.
cdn
🙂
Młoda, łagodna, czysta, sympatyczna – i przerażony?
Żartujesz czy pytasz poważnie?
Owszem, przerażony.
A co, nie zmieści się do samochodu i nici z podwożenia?
Poważnie zwracam uwagę, że ogłoszenie było nieprecyzyjne;)
Izis
na nauki nigdy nie jest za późno. Jakbyś doprecyzowała owe ogłoszenie?
Kandydatka ma być o
Kandydatka ma być o nieprzerażającej aparycji:)
Izis
Zgadzam się z tobą, że ten Piotr to bałwan do kwadratu i słusznie odcierpi swoje za głupotę 🙂
Prosi, więc będzie mu
Prosi, więc będzie mu dane:))
Tylko uważaj, bo i Ciebie z konkursu wykluczą za porno. A potrafisz być sugestywny, potrafisz…
między sugestywnością a
między sugestywnością a dosłownością jest jednak różnica 😉
Lepiej powiedz co mam wykropkować i oznaczyć symbolem [autocenzura]
Matka mógłby dodać odpytywanie przed wejściem na blog czy czytelnik ma 18 lat i godzi się stykać z obsceną 😉
Jest, jest. Oby weryfikator
Jest, jest. Oby weryfikator ją dostrzegał:)
W ojczyźnie JP2…”nic mnie tutaj już nie zdziwi”… zanucę parafrazując.
Postscriptum na poważnie – trzymam kciuki, wygraj.
To ja tylko podpiszę listę
To ja tylko podpiszę listę obecności i oddalam się, żeby nie zakłócać uroczego tête-à-tête.;) Też życzę wygranej oczywiście.:)
A kto listę ma sprawdzać i
A kto listę ma sprawdzać i jakie konsekwencje/nagrody z braku podpisu/podpisu wynikają
Listę ma sprawdzać Panmodry
Listę ma sprawdzać Panmodry oczywiście. Nagrodą będzie możliwość czytania. Za brak absencji możliwość napisania hymnu pochwalnego na cześć Panmodrego. Karą zakaz. Absens carens. Większej kary nie jestem w stanie sobie wyobrazić.:)
Jaśminie
Alboś Waśćka nauczycielką, albo jakaś inna trauma szkolna, uczelniana lub kursowa Waćpanią męczy 😉
Raczył Waćpan się pomylić.;)
Raczył Waćpan się pomylić.;)
Tyle już było tych konfuzji
że jedna więcej nie robi różnicy 😉
Dzięki za sympatię dla mojej pisaniny która odrywa się od powierzchni jeziora jak ciężki ptak od grafomanii 😉
Racz Asan nie obrażać mej
Racz Asan nie obrażać mej wrażliwości na słowo pisane, że o znawstwie swym skromnie nie wspomnę, nazywając swoją twórczość “pisaniną”!
Z pisaniem jak ze śpiewaniem. O wiele milej odbiorcy gdy odbiorca czuje, że za tym co czyta, słyszy, stoi talent, pracą niejednokrotnie ciężką podparty on jest, ale bez niego ani rusz. A Waćpan go posiadasz.
Jaśminie
Obrażać nie miałem intencji, ale faktem jest że kontrowersje to mój poligon doświadczalny, gdzie wybucham, maluję kredą a łokciem ścieram z tablicy nieudane fragmenty wzorów na skuteczne techniki oczarowania czytelników 😉
I jak widać na załączonym
I jak widać na załączonym obrazku czarujesz skutecznie.:) Tylko musisz się jeszcze nauczyć odpowiadać, na słowa zachwytu. Co sobie ma pomyśleć wielbicielka Twojego talentu gdy dowie się, że zachwyciła ją “pisanina”. Wczuj się, wyobraź sobie jak to rani wielbicielkę w jej punkt najczulszy, wrażliwością zwany.;p
No tak, autor leci..
prawie jak Ikar szukający równowagi i unikający popadnięcia w samozachwyt (i nadmierny wzlot ku słońcu) oraz obciążającego lotki wilgocią samokrytycyzmu, który także szkodzi..
“O….. kuuuurrrwa!”.
Mam nadzieję, że nie zepsułem Ci wstępu do części VI-tej?
Krakusie
jak Ty doskonale rozumiesz uczucia mojego bohatera!
Z innej beczki: Czy kolega zauwazył, że popełniłem notkę okołohokejową z nawiązaniami do kolegi doświadczeń i kolega nic a nic nie zareagował?
Nie zauważyłem, bo po Nowym Roku wybyłem na mały
urlopik. Podaj link a odniosę się z należytym szacunkiem do treści.
krakusie
podaję linka
http://www.kontrowersje.net/tresc/sportowa_jatka_na_kly_i_pazury
Ucieszyłbym się, gdybyś skomentował z pozycji doświadczonego hokeisty opisane przezez mnie wydarzenie, dlaczego tak się dzieje i o co w ogóle chodzi w tym pięknym a niezrozumiałym sporcie.
Współczuję kobiecie, słowo
Też kiedyś byłam szalenie puszysta, łatwiej mnie było przeskoczyć, niż obejść. Puszyłam się, puszyłam, a potem się wklęsłam. Jej też życzę.
Jeszcze się taki nie
Jeszcze się taki nie narodził, żeby wszystkim dogodził, Graz. Dopiero niedawno pogodziłam się z faktem, że już nie urosnę ani wzwyż, ani wszerz. Dużemu lepiej, nie zadepczą, po stołkach skakać nie musi…Ech życie…Co prawda mądrość ludowa twierdzi, że “Mała do kochania, duża do roboty”, ale za to mądrość ludowa twierdzi, że “Roboty przy ziemi się szuka”, zatem mała ma bliżej. Eh życie…